rozwiń zwiń
Dominika

Profil użytkownika: Dominika

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
92
Przeczytanych
książek
93
Książek
w biblioteczce
89
Opinii
501
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

"Dzienniki 1950-1962" Sylvii Plath

Nie mogę żyć dla samego życia, tylko dla słów, które opierają się sile czasu. Moje życie, tak czuję, nie będzie przeżyte, dopóki nie zostanie na wieczność uchwycone w książkach, gdzie będzie mogło się w nieskończoność powtarzać. Zbyt łatwo zapominam o tym, co było, i kurczę się w koszmarze tu i teraz, bez przeszłości i przyszłości. Pisanie otwiera na oścież krypty umarłych i te niebiosa przed nami, skrywane przez anioły - proroków. Umysł tworzy nieprzerwanie, przędzie swoją pajęczynę.
"Dzienniki 1950-1962", str 325.

To na pewno nie jest książka na jeden wieczór, ale jak najbardziej warta czasu poświęconego na jej przeczytanie. Dla wielbicieli talentu amerykańskiej poetki, pisarki i eseistki to lektura obowiązkowa. "Dzienniki 1950-1962" są bezcennym źródłem wiedzy na temat autorki kultowej już dzisiaj powieści "Szklany klosz" oraz zatrzymanym w czasie zapisem ówczesnej rzeczywistości.

Sylvia Plath była dzieckiem, kiedy otrzymała od mamy pierwszy dziennik. Tak rozpoczęła się przygoda z przelewaniem na papier przemyśleń małej dziewczynki, potem nastolatki i wreszcie kobiety. Wydanie zawiera dwadzieścia trzy zeszyty pochodzące z archiwów Smith College oraz dwa notesy, które były w posiadaniu Teda Hughesa, męża Plath. Uderzająca jest niezwykła dojrzałość tych tekstów, ich głębia, poetyckość, piękna fraza. Płynna narracja, swobodne przechodzenie z tematu na temat oraz sposób portretowania rodziny, znajomych albo ludzi zupełnie przypadkowych sprawiają, że te dzienniki czyta się, jak podzieloną na rozdziały powieść. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że ów zbiór to wyjątkowy autoportret jednej z najbardziej intrygujących pisarek ubiegłego wieku. Na kartach książki obserwujemy zafascynowaną światem słów studentkę, żonę i matkę. Młodą, wrażliwą kobietę, która wydaje się widzieć i czuć otaczającą rzeczywistość znacznie wyraźniej i mocniej niż inni ludzie. Raz jest spokojną, momentami nawet dowcipną obserwatorką, innym razem targaną emocjami reporterką codzienności, która nie potrafi zapanować nad demonami we własnej głowie. Doskonale wiemy, jaki był finał. Choroba psychiczna, nieudane małżeństwo i wreszcie samobójcza śmierć Sylvii Plath w 1962 r. wciąż budzą zainteresowanie czytelników na całym świecie. "Dzienniki 1950-1962" to frapująca podróż w czasie i arcyciekawa możliwość bliższego poznania autorki, która opowieść o swoim życiu rozpoczyna słowami: "Może nigdy nie będę szczęśliwa, ale dziś wieczorem jestem zadowolona". Atutem książki są archiwalne zdjęcia oraz rysunki Sylvii Plath.

Jeżeli nosicie się z zamiarem poznania twórczości Sylvii Plath, to może warto rozpocząć właśnie od "Dzienników 1950-1962", by mieć pełny obraz tego, kim była autorka. To z pewnością ułatwi odbiór jej wierszy i znakomitej powieści "Szklany klosz", której wznowienie niedawno ukazało się nakładem "Marginesów".
Dominika Ławicka https://zawszewksiazkach.blogspot.com/

"Dzienniki 1950-1962" Sylvii Plath

Nie mogę żyć dla samego życia, tylko dla słów, które opierają się sile czasu. Moje życie, tak czuję, nie będzie przeżyte, dopóki nie zostanie na wieczność uchwycone w książkach, gdzie będzie mogło się w nieskończoność powtarzać. Zbyt łatwo zapominam o tym, co było, i kurczę się w koszmarze tu i teraz, bez przeszłości i przyszłości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby... "Stramer" Mikołaja Łozińskiego

Co można napisać o powieści "Stramer" Mikołaja Łozińskiego, która przez "Książki. Magazyn do czytania" została właśnie uznana za najlepszą książkę roku? Ano tyle, że to z pewnością nie będzie jedyne wyróżnienie. To jest po prostu bardzo dobra książka, od początku do końca znakomicie napisana. Rozpoczęłam ten wpis od słowa "gdyby", bo wydaje mi się ono niezwykle kluczowe dla zrozumienia losów bohaterów tejże książki.

Mikołaj Łoziński w swojej powieści kreśli portret rodziny żydowskiej, której tak naprawdę mogłoby nie być, gdyby Nathan zdecydował się zostać w Ameryce. Jednak on postanowił wrócić do miłości swojego życia, czyli Rywki. Nici z american dream, bo Tarnów to nie Nowy Jork, ale Nathan jest święcie przekonany, że podjął słuszną decyzję, że w Polsce też może spełnić swoje marzenia i wysłać światu radosną pocztówkę o krainie miodem i mlekiem płynącej. Kolejne nietrafione biznesy, życie na granicy ubóstwa i dzieci, które trzeba wykarmić nie zmieniają Nathana. Mężczyzna po amerykańsku wierzy w sukces i tylko czasem z nóg zwala go "katar żołądka". Na szczęście jest Rywka, która trzeźwym okiem postrzega rzeczywistość i głucha jest na tu i ówdzie wtrącane angielskie słówka, tak ochoczo używane przez Nathana dla podkreślenia wagi własnej osoby. Kobieta ma ważniejsze sprawy na głowie, choć i jej zdarza się od czasu do czasu marzyć o innym życiu. Tymczasem sześcioro dzieci dorasta, zawiera przyjaźnie, zakochuje się, snuje plany na przyszłość. Wprawdzie później kilkoro z nich romansuje z komunizmem, ale takie czasy, trzeba mieć jakieś poglądy. Tylko, że oni nieuchronnie zbliżają się do końca, o czym rzecz jasna nie mają pojęcia. I gdyby... No właśnie, znowu to gdyby, które otwiera i jednocześnie zamyka wszystkie drzwi. Kim byłby Nathan gdyby został w Ameryce? A gdyby Rywka odrzuciła jego miłość, czy wówczas wiodłaby lepsze życie? Czy los byłby dla nich łaskawszy, gdyby nie byli Żydami? Można by tak w nieskończoność, ale to niczego nie zmieni. Nie w ich przypadku.

Międzywojenny Tarnów Mikołaja Łozińskiego trochę usypia czytelniczą czujność. Niech nikogo nie zwiedzie również fakt, że "Stramer" momentami bywa powieścią dowcipną. To tylko taka chwila oddechu, bo szybko pojawiają się sygnały, które czytelnik odczyta jednoznacznie. Komuś gdzieś nie wolno wchodzić, nauczycielka bez pardonu daje dziecku do zrozumienia kim tak naprawdę jest, a pewne hasła oraz incydenty nie pozostawiają złudzeń. Autor nie informuje nas o dacie wydarzeń przedstawionych w powieści, ale jesteśmy w stanie zorientować się w czasie i doskonale wiemy, co wydarzy później.

"Stramer" Mikołaja Łozińskiego to wyborna lektura. Czyta się wspaniale, choć z narastającym uczuciem niepokoju. Ta powieść wyrywa ze strefy komfortu, nie daje o sobie zapomnieć, a losy bohaterów stają się czytelnikowi niezwykle bliskie.

Autora z pewnością czeka deszcz nagród, więc przeczytajcie koniecznie. A tak na marginesie, brawa za wspaniałą okładkę.

Dominika Ławicka
https://zawszewksiazkach.blogspot.com/

Gdyby... "Stramer" Mikołaja Łozińskiego

Co można napisać o powieści "Stramer" Mikołaja Łozińskiego, która przez "Książki. Magazyn do czytania" została właśnie uznana za najlepszą książkę roku? Ano tyle, że to z pewnością nie będzie jedyne wyróżnienie. To jest po prostu bardzo dobra książka, od początku do końca znakomicie napisana. Rozpoczęłam ten wpis od słowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pochwała Polskiej Szkoły Ilustracji

Dzieciom należą się piękne książki.
Zbigniew Rychlicki

Dorastałam w domu, w którym książki były bardzo ważne. Doskonale pamiętam czasy, kiedy o niektóre egzemplarze było trudno, a jednak mojej mamie udawało się je zdobyć. Pamiętam również księgarnię, którą mijałam w drodze do szkoły, bo prawie zawsze musiałam zerknąć, czy pojawiło się coś nowego. Tej księgarni już nie ma, ale w domu mam pokaźnych rozmiarów biblioteczkę z książkami dla dzieci, które kupiła tam moja mama. W różnym stanie są te lektury. Niektóre z nich zaczytane do granic możliwości, inne z moimi zabawnymi notatkami. Wiele z nich to również prezenty, które otrzymywałam od najbliższych i które dziś mają dla mnie szczególną wartość. Kilka wymaga naprawy naprawy, chociażby "Baśnie" Hansa Christiana Andersena z absolutnie fenomenalnymi ilustracjami Jana Marcina Szancera albo "Walc Panny Ludwiki" Hanny Januszewskiej zilustrowany przez Wiesława Majchrzaka. Czy ktoś jeszcze pamięta tę książkę?

Od dawna zastanawiałam się, dlaczego nikt nie napisał książki o polskich mistrzach ilustracji. Dlaczego nikt nie oddał hołdu tym wybitnym postaciom. Pojawiają się reprinty książek dla dzieci sprzed lat, wznowienia lektur uwielbianych od pokoleń i chociaż można znaleźć w nich krótkie biogramy ilustratorów, to mam wrażenie, że te informacje są niewystarczające. Niezmiernie ucieszyła mnie książka Barbary Gawryluk, "Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów". Autorka zafundowała mi cudowną, sentymentalną i pełną wzruszeń podróż do dzieciństwa. Skłamałabym twierdząc, że dopiero dzięki niej odkryłam skarby, które mam na półkach. Bardzo często sięgam po te książki, namawiam do ich lektury swoje dzieci i pokazuję im wyjątkowe ilustracje. Nigdy nie miałam większego problemu ze wskazaniem autora ilustracji. Krystyna Michałowska, Danuta Konwicka, Olga Siemaszko, Maria Orłowska-Gabryś, Bożena Truchanowska, Jan Marcin Szancer, Janusz Grabiański, Zdzisław Witwicki, Zbigniew Rychlicki, Janusz Stanny, Adam Kilian, Bohdan Butenko, wszyscy mieli swój charakterystyczny styl, niepowtarzalną kreskę i oryginalną technikę. Nie obawiam się stwierdzenia, że potrafili wyczarować prawdziwe cuda i dla wielu ilustratorów nadal są niedoścignionymi wzorami. Zresztą w książce pojawiają się niezbyt pochlebne opinie o współczesnych ilustracjach. Z satysfakcją przyklasnęłam, bo na rynku wydawniczym jest mnóstwo książek, w których obrazki są tak niestaranne i w gruncie rzeczy brzydkie, że naprawdę zastanawiam się, jakim cudem trafiły do druku. Szerokim łukiem omijam publikacje, w których ilustracje przypominają kadry z kreskówek. Poza tym bohaterowie Barbary Gawryluk jednogłośnie narzekają na... Disney'a i jego błyszczące oraz nasycone kolorami obrazki. Wszyscy zgodnie twierdzą, że wraz z nimi skończyła się dobra passa polskiej ilustracji.
Książka Barbary Gawryluk to rozmowy autorki z przedstawicielami Polskiej Szkoły Ilustracji oraz z najbliższymi tych, których nie ma już pośród nas. To opowieść o ludziach, którzy kształtowali wyobraźnię milionów dzieci w Polsce i na świecie. Zdobywali liczne nagrody w kraju i za granicą. Ich prace wystawiano w galeriach, zachwycano się pomysłowością, drobiazgowością i przede wszystkim profesjonalnym podejściem do tematu. Ilustracja w książkach dla dzieci była wówczas na najwyższym poziomie, nie bez powodu nazywano te prace małymi dziełami sztuki. Ale czy mogło być inaczej, skoro tworzyli je gruntownie wykształceni i niezwykle utalentowani malarze i graficy? Im zawdzięczamy ilustracje, które osiągają zawrotne ceny na aukcjach i które wciąż budzą autentyczny zachwyt. Nie wyobrażam sobie innej wersji "Baśni" Andersena, niż ta z ilustracjami mistrza Jana Marcina Szancera. Hałabała już na zawsze będzie dla mnie tym, który wyszedł spod ręki Zdzisława Witwickiego, opowiadanie Lucyny Krzemienieckiej "O Jasiu Kapeluszniku" też na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako te, które przepięknie zilustrował Antoni Boratyński. Ukochane "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren akceptuję tylko i wyłącznie z czarno-białymi ilustracjami Hanny Czajkowskiej. Ogromnym sentymentem darzę również polskie baśnie "U złotego źródła" zilustrowane przez Zbigniewa Rychlickiego i naprawdę nic mnie nie przekona do nowej wersji tych historii. Genialna powieść "Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej musi być z obrazkami Leonii Janeckiej, a "Plastusiowy pamiętnik" tylko z uroczymi ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Pamiętacie książkę Miry Jaworczakowej, "Coś ci powiem, Stokrotko"? Czy wyobrażacie sobie inną buzię tej dziewczynki niż ta, którą stworzyła Hanna Krajnik? Na szczęście na rynku wydawniczym pojawił się reprint tej opowieści, ale jest przecież całe mnóstwo wznowionych lektur, które zostały zilustrowane przez współczesnych twórców i często nawet na milimetr nie zbliżają się do książek sprzed lat.

"Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów" Barbary Gawryluk to znakomita okazja nie tylko do przypomnienia sobie książek, które pokochaliśmy w dzieciństwie, ale również do poznania artystów, którzy przepięknie te opowieści zilustrowali. Aż strach pomyśleć, jak wiele projektów trafiło do kosza, bo autorzy byli z nich niezadowoleni. Poza tym książki, które wychodziły z drukarni nie spełniały ich oczekiwań ze względu na marny papier i kolorystykę. Między bajki można również włożyć wyobrażenie, że rysowali w pięknych pracowniach. Zazwyczaj były to normalne pokoje, stół i materiały plastyczne. Tyle wystarczyło, by zostać zapamiętanym przez kolejne pokolenia. Nie ukrywam, że zabrakło mi krótkiego biogramu na początku każdej opowieści o danym ilustratorze. Z przykrością stwierdzam, że nie ma również kilku innych wybitnych postaci, chociażby Hanny Krajnik i Bogdana Zieleńca. Pochwalić muszę natomiast autorkę, za to, że w ogóle powstała ta książka, że udało się dotrzeć do artystów oraz ich bliskich i porozmawiać o złotym okresie polskiej ilustracji. To bardzo przyjemna lektura, pełna wspomnień i zdjęć książek, które uwielbiam i o których zawsze ciepło myślę. Bardzo wdzięczna jestem mamie, która dbała o moją biblioteczkę i uzupełniała zbiory o najpiękniejsze opowieści dla dzieci. Razem przeglądałyśmy książkę Barbary Gawryluk i z radością odnotowałyśmy fakt, że na półkach mamy tyle skarbów.

Jeżeli marzycie o tym, by w swoich zbiorach mieć książki, o których mowa w "Ilustratorkach, ilustratorach. Motylkach z okładki i smokach bez wąsów", to chyba najwięcej jest ich w sklepach internetowych na stronach wydawnictw: "Nasza Księgarnia" oraz Dwie Siostry Znajdziecie tam cudowne wydania z ilustracjami najwybitniejszych twórców. Ale nie wszystkie książki są wznawiane i wtedy warto wybrać się do antykwariatu. Z doświadczenia wiem, że można zdobyć prawdziwe perełki.
https://zawszewksiazkach.blogspot.com/

Pochwała Polskiej Szkoły Ilustracji

Dzieciom należą się piękne książki.
Zbigniew Rychlicki

Dorastałam w domu, w którym książki były bardzo ważne. Doskonale pamiętam czasy, kiedy o niektóre egzemplarze było trudno, a jednak mojej mamie udawało się je zdobyć. Pamiętam również księgarnię, którą mijałam w drodze do szkoły, bo prawie zawsze musiałam zerknąć, czy pojawiło się...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Dominika

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
92
książki
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
501
razy
W sumie
wystawione
88
ocen ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
425
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
8
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]