-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1191
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2019-04
2020-10-03
„Krew. Medyczne i kulturowe aspekty na przestrzeni dziejów” to dość ciekawa publikacja, choć z pewnością nawet w jednej dziesiątej nie wyczerpuje tematu. To zbiór artykułów i prac naukowych, dotyczących krwi. Stosunkowo niewielkie wymiary – znajdziemy tu raptem szesnaście prac, co biorąc pod uwagę ogrom poruszanej tematyki siłą rzeczy wyklucza możliwość pełnego jej ujęcia. Jakościowo testy są różne, od całkiem sensownych i wnoszących coś ciekawego, po dość absurdalne, z których niewiele wynika. Nieco mnie rozczarowała ta książka, liczyłam na coś odrobię bardziej konkretnego, lepiej doprecyzowanego i bardziej dopracowanego, tworzącego całość. Niemniej jednak jest to dość interesująca pozycja a i wiedzy też znajdziemy tu nie mało.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/02/krew-medyczne-i-kulturowe-aspekty-na.html
„Krew. Medyczne i kulturowe aspekty na przestrzeni dziejów” to dość ciekawa publikacja, choć z pewnością nawet w jednej dziesiątej nie wyczerpuje tematu. To zbiór artykułów i prac naukowych, dotyczących krwi. Stosunkowo niewielkie wymiary – znajdziemy tu raptem szesnaście prac, co biorąc pod uwagę ogrom poruszanej tematyki siłą rzeczy wyklucza możliwość pełnego jej ujęcia....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-26
„Śląski Kopciuszek” to całkiem przyjemna bajka. O tyle ciekawa, że oparta o autentyczne postacie. To nieśpieszna opowieść o nadziei i niezwykłej więzi, jaka narodzić się może między starszym mężczyzną a małą dziewczynką. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Carl jest dla Joanny kochającym dziadkiem, dbającym o to, by niczego jej w życiu nie zabrakło. To w końcu ciekawy fragment historii i obyczajowości Górnego Śląska z początku dziewiętnastego wieku.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/02/slaski-kopciuszek.html
„Śląski Kopciuszek” to całkiem przyjemna bajka. O tyle ciekawa, że oparta o autentyczne postacie. To nieśpieszna opowieść o nadziei i niezwykłej więzi, jaka narodzić się może między starszym mężczyzną a małą dziewczynką. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Carl jest dla Joanny kochającym dziadkiem, dbającym o to, by niczego jej w życiu nie zabrakło. To w końcu ciekawy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-25
„Jestem leworęczny i co mi zrobisz?” to bardzo interesująca i ważna pozycja na rynku książek dla dzieci. Z pewnością z chęcią zapoznają się z nią osoby leworęczne, zarówno te już dorosłe, jak i młodzi czytelnicy. Publikacja świetnie sprawdzi się również jako podstawa do warsztatów, w których można wytłumaczyć grupie dzieci, że nie ma znaczenia, w której ręce się trzymają długopis. To w końcu całkiem przyjemna i zabawna lektura, znajdziemy w niej wiele interesujących informacji skupionych wokół trudów życia osoby leworęcznej w czasach dawniejszych i współcześnie.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/02/jestem-leworeczny-i-co-mi-zrobisz.html
„Jestem leworęczny i co mi zrobisz?” to bardzo interesująca i ważna pozycja na rynku książek dla dzieci. Z pewnością z chęcią zapoznają się z nią osoby leworęczne, zarówno te już dorosłe, jak i młodzi czytelnicy. Publikacja świetnie sprawdzi się również jako podstawa do warsztatów, w których można wytłumaczyć grupie dzieci, że nie ma znaczenia, w której ręce się trzymają...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-24
„O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach” to świetny obraz niewielkiego społeczeństwa skupionego wokół wiosek i niezbyt dużych miasteczek, gdzieś pomiędzy współczesnymi województwami: łódzkim, świętokrzyskim, mazowieckim i wielkopolskim. To przystępnie napisana rozprawka dotycząca historii zwykłych obywateli. To w końcu wgląd w aparat prawny funkcjonujący w tamtych czasach. Jest to książka, którą szczerze mogę polecić, sama zaś w najbliższym czasie, zapewne sięgnę po inne książki autora.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/02/o-hultajach-wiedzmach-i-wszetecznicach.html
„O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach” to świetny obraz niewielkiego społeczeństwa skupionego wokół wiosek i niezbyt dużych miasteczek, gdzieś pomiędzy współczesnymi województwami: łódzkim, świętokrzyskim, mazowieckim i wielkopolskim. To przystępnie napisana rozprawka dotycząca historii zwykłych obywateli. To w końcu wgląd w aparat prawny funkcjonujący w tamtych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-18
„30 znikających trampolin” to książka nad wyraz interesująca, która może posłużyć do rozmowy o tym, jak ważny jest język jakim się posługujemy. Dzięki której wyraźnie widać jak bardzo różne mogą być relacje rozmaitych osób z tego samego wydarzenia, w którym każde z zainteresowanych wzięło przecież udział. Zaadresowanie tego typu pozycji do dzieci, uważam za strzał w dziesiątkę, gdyż te, jako z natury znacznie mniej empatyczne od dorosłych, mogą sobie uświadomić ogrom różnic w postrzeganiu świata przez różne osoby. To w końcu zachwycająca zabawa formą i stylem, która spodoba się nie tylko dzieciom, bo i dorosłym pozwala uświadomić, jak bardzo słowa rządzą relacją i jak kluczowy jest ich dobór, gdy chcemy coś przekazać w odpowiedni sposób.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/02/30-znikajacych-trampolin.html
„30 znikających trampolin” to książka nad wyraz interesująca, która może posłużyć do rozmowy o tym, jak ważny jest język jakim się posługujemy. Dzięki której wyraźnie widać jak bardzo różne mogą być relacje rozmaitych osób z tego samego wydarzenia, w którym każde z zainteresowanych wzięło przecież udział. Zaadresowanie tego typu pozycji do dzieci, uważam za strzał w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-06
„Starsza pani znika” to przyjemna lektura. Zgrabnie poprowadzony wątek kryminalny oraz ciekawy obraz postaci to najmocniejsze strony opowieści. To kryminał o tyle nietypowy, że nie znajdziemy tu powoli odkrywanych nowych faktów, wciąż analizując tę samą sytuację z perspektywy różnych osób. To w końcu interesujące studium tego, jak łatwo można zmanipulować innych, by osiągnąć swój cel i jak niewiele trzeba, by zacząć wątpić we własne zmysły.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/02/starsza-pani-znika.html
„Starsza pani znika” to przyjemna lektura. Zgrabnie poprowadzony wątek kryminalny oraz ciekawy obraz postaci to najmocniejsze strony opowieści. To kryminał o tyle nietypowy, że nie znajdziemy tu powoli odkrywanych nowych faktów, wciąż analizując tę samą sytuację z perspektywy różnych osób. To w końcu interesujące studium tego, jak łatwo można zmanipulować innych, by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-31
„Kury” to bardzo dobra książka dla dzieci. Z jednej strony zabawna i atrakcyjna wizualnie, z drugiej zaś niesie ze sobą ogromną porcję, dobrze i przystępnie opakowanej wiedzy o świecie. Przekazuje młodemu czytelnikowi niełatwe zawiłości funkcjonowania społeczeństwa, pozwalając mu na samodzielne wyciągnięcie wniosków, dotyczących postępowania tytułowych kur i jego skutków. Puenta opowieści zaskakuje, stając się jednocześnie idealnym domknięciem krótkiej historii o wspólnocie. To jedna z takich książek, które szczerze mogę polecić nie tylko młodym czytelnikom, ale i rodzicom, gdyż lektura sprawia wiele przyjemności.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/01/kury-czyli-krotka-historia-o-wspolnocie.html
„Kury” to bardzo dobra książka dla dzieci. Z jednej strony zabawna i atrakcyjna wizualnie, z drugiej zaś niesie ze sobą ogromną porcję, dobrze i przystępnie opakowanej wiedzy o świecie. Przekazuje młodemu czytelnikowi niełatwe zawiłości funkcjonowania społeczeństwa, pozwalając mu na samodzielne wyciągnięcie wniosków, dotyczących postępowania tytułowych kur i jego skutków....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-22
W pewnym sensie lektura ostatniej księgi „Bruderszaftu ze śmiercią” rozczarowuje. Liczyłam na kolejne, po „Żadnych świętości” starcie między Aleksiejem Romanowem a Zeppem, doprowadzające do jednoznacznego zwycięstwa któregoś z nich. Kolejnego pojedynku tu nie uświadczymy, znajdziemy tu natomiast postępujący chaos związany z rewolucją. Tak jak w poprzednich tomach, również tu roi się od zdjęć i rycin, te pierwsze są jak zawsze interesujące, drugie zaś oddają ducha niemego filmu utrzymanego w tym cyklu. Jako zakończenie opowieści o I Wojnie Światowej książka sprawdza się doskonale. I choć ciężko mówić o przyjemności po zakończeniu lektury – nastrój jest zdecydowanie bardziej melancholijny, to jednak uznaję ją za w pełni satysfakcjonującą.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/01/operacja-tranzytbatalion-anioow.html
W pewnym sensie lektura ostatniej księgi „Bruderszaftu ze śmiercią” rozczarowuje. Liczyłam na kolejne, po „Żadnych świętości” starcie między Aleksiejem Romanowem a Zeppem, doprowadzające do jednoznacznego zwycięstwa któregoś z nich. Kolejnego pojedynku tu nie uświadczymy, znajdziemy tu natomiast postępujący chaos związany z rewolucją. Tak jak w poprzednich tomach, również...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-23
Zdjęcia przepiękne, w warstwie językowej nieco słabiej, ale jakby nie było album się przede wszystkim ogląda.
Zdjęcia przepiękne, w warstwie językowej nieco słabiej, ale jakby nie było album się przede wszystkim ogląda.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWzory są bardzo przyjemne, ale dwustronnie drukowane, na niezbyt fajnym, mocno szorstkim papierze.
Wzory są bardzo przyjemne, ale dwustronnie drukowane, na niezbyt fajnym, mocno szorstkim papierze.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-25
Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź książki „W czym grzyby są lepsze od Ciebie?” wiedziałam, że prędzej czy później trafi ona do mojej biblioteczki oraz że raczej nie będzie zbyt długo oczekiwać aż po nią sięgnę. Biorąc do ręki książkę autorstwa Marty Wrzosek i Karoliny Głowackiej zupełnie nie miałam pojęcia z jaką publikacją będę mieć do czynienia. Bo, że będzie to zbiór ciekawostek o grzybach, było pewne, ale zaskoczyła mnie jej forma.
Jest to książka – wywiad, w której kolejne informacje przekazywane są w formie rozmowy. Marta Wrzosek będąca mykologiem na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego zdradza tajemnice grzybów opowiadając o nich dziennikarce Karolinie Głowackiej. Taką formę czyta się bardzo dobrze, choć jeśli chodzi o systematyczne przekazanie wiedzy jest już nieco gorzej. Z drugiej strony z założenia nie jest to książka akademicka a zbiór ciekawostek dla laików i w tej roli „W czym grzyby są lepsze od ciebie?” w takiej kompozycji sprawdzają się idealnie.
W książce znajdziemy mnóstwo ciekawostek. Dowiemy się o niesamowitych cyklach życiowych grzybów oraz o ich zdolnościach adaptacyjnych i przetrwalnych. Do informacji, które robią największe wrażenie, z pewnością zaliczyć można ich rozmiar, który potrafi być imponujący, bądź wymyślne strategie odżywiania, a przynajmniej uzupełnienia diety. Kolejnym krokiem jest zastosowanie grzybów na różnych polach, z których kulinaria są marginalne. Grzyby wykorzystywane jako producenci leków oraz żywności, to rzecz dość oczywista, ale zastosowanie ich w produkcji mebli i recyklingu brzmią już nieco jak fantastyka naukowa.
O ile trudno powątpiewać w braki wiedzy osobę zawodowo zajmującą się grzybami, o tyle w pewnym miejscu natrafiłam na bardzo rażące uproszczenie. Gdy Marta Wrzosek z opowiadania o grzybach mikroskopowych, które są niezwykle ciekawe i niesamowite, przeszła w tak przyziemną sprawę jak zastosowanie grzybów wielkoowocnikowych, to odniosłam wrażenie, że temat został potraktowany nieco po macoszemu. Bo jak inaczej można zinterpretować zdanie: „Po pierwsze, trzeba unikać muchomorów”? I zdaję sobie sprawę, że jest to uproszczenie, z drugiej strony jest to zdanie błędne, o czym zaświadczyć mogą grzybiarze i smakosze. O ile można pominąć jednego z najsmaczniejszych grzybów – muchomora cesarskiego, który u nas praktycznie nie występuje, o tyle takie zdyskredytowanie niezmiernie pospolitego i bardzo smacznego muchomora czerwonawego, dla każdego prawdziwego grzybiarza brzmi skandalicznie.
Książkę czyta się bardzo dobrze i płynnie, a liczne zawarte w niej ilustracje prezentują omawiane zagadnienia. Są to zarówno zdjęcia, jak i obrazy mikroskopowe i ryciny. Warstwa językowa jest całkiem przyjemna i łatwa w odbiorze. O ile nawet pojawia się ściśle naukowe słownictwo, to jego znaczenie od razu jest wyjaśniane, dzięki czemu nie jest przytłaczające. Autorki skupiły się na tym, by ciekawostki przekazać w możliwie najprostszy sposób, tak by nawet osoba będąca zupełnie zielona w temacie biologii grzybów, nie miała z nimi najmniejszego problemu.
„W czym grzyby są lepsze od ciebie?” to bardzo dobra książka popularno-naukowa. Wzbogacona o całkiem przyzwoitą bibliografię, pozwala spojrzeć na grzyby ze znacznie szerszej perspektywy niż tylko poprzez kupowane w sklepach pieczarki, czy drożdże oraz produkty oparte na ich działaniu. Zastosowane uproszczenie jest irytująca, zwłaszcza jeśli ktoś jest miłośnikiem muchomorów, ale nie mogę powiedzieć, by w pełni ją zdyskredytowała. Znajdziemy tu bardzo dużo interesujących informacji podanych w bardzo przystępny sposób, co sprawia, że idealnie sprawdza się przy wprowadzaniu laików w tematykę i zaszczepienia w nich ciekawości, by ją zgłębić.
Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź książki „W czym grzyby są lepsze od Ciebie?” wiedziałam, że prędzej czy później trafi ona do mojej biblioteczki oraz że raczej nie będzie zbyt długo oczekiwać aż po nią sięgnę. Biorąc do ręki książkę autorstwa Marty Wrzosek i Karoliny Głowackiej zupełnie nie miałam pojęcia z jaką publikacją będę mieć do czynienia. Bo, że będzie to zbiór...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03-01
Dość często sięgam po współczesną polską poezję, najczęściej jednak wybieram artystów o niezbyt wielkim doświadczeniu, o nieznanych szerzej nazwiskach. W związku z tym ich zbiory poezji, to albo literackie debiuty, albo tomiki opublikowane w niewielkim odstępie czasu od tych pierwszych. Tym razem wyjątkowo sięgnęłam po książkę poety doświadczonego, laureata wielu nagród w konkursach poetyckich. „Głupie łzy” Jarosława Mikołajewskiego to kolejny z kilkunastu tomów jego poezji, po który sięgnęłam i było to dla mnie pierwsze spotkanie z tym autorem.
Jarosław Mikołajewski w „Głupich łzach” posługuje się wierszem białym. Brak interpunkcji, nawet w miejscach aż nazbyt oczywistych, brak rymów i zmienna rytmika wierszy sprawiają, że każdy z nich jest wyjątkowy. Długość wierszy jest różna, od utworów składających się raptem z pięciu wersów budujących jedno zdanie, po opowieść ciągnącą się przez kilka stron.
Tematyka wierszy jest równie różnorodna co ich forma. Są tu tematy oscylujące wokół polityki, są te znacznie bardziej intymne, dotyczące uczuć i wrażeń. W wielu wierszach jednak przewija się śmierć, nie tylko znajdziemy tu niejedno epitafium (między innymi dla Stephena Hawkinga), ale też pełne refleksji wycieczki na cmentarz. Niejeden utwór poświęcono także konieczności śmierci, nieuchronności zbliżającego się końca, pogodzenia się, lub oporowi przed nim.
Wiersze nie należą do najłatwiejszych w odbiorze. Niewiele rzeczy podanych zostało w nich wprost, znacznie więcej wyczytać można pomiędzy wersami, niż z nich samych. Taki sposób ujęcia poruszanych tematów wymaga od odbiorcy ogromnej wrażliwości, zbliżonej do tej, jaką posiada twórca. To nie jest łatwe i nie jest częste, nie zawsze trafi się czytelnik, który czytając napisaną frazę, byłby w stanie sam podpisać się pod danymi słowami. Taki sposób pisania zmusza też czytelnika do refleksji, do zastanowienia się nad wierszem, tak by w pełni go zrozumieć. Pozostawia to też spore pole do interpretacji, a nawet dodania utworowi znaczenia, zrozumiałego tylko dla niego samego. Czytanie poezji zawsze jest w jakimś sensie związane z dodawaniem do niej własnych emocji i nastrojów. W przypadku wierszy ze zbioru „Głupie łzy” jest to aż nadto wyraźne.
Jarosław Mikołajewski posługuje się bardzo bogatym językiem. Nie znajdziemy tu nadmiernych powtórzeń, czy zbytniego uproszczenia słownictwa. Jeśli w danym miejscu bardziej pasuje wyraz powszechnie używany rzadziej to on właśnie został użyty. Niezwykła dbałość o nadanie każdemu utworowi właściwego wydźwięku i płynności robi bardzo dobre wrażenie. Dzięki temu, pomimo braku rymów, różnej ilości sylab i słów w wersach utwory charakteryzują się przyjemną dla odbiorcy rytmiką.
„Głupie łzy” Jarosława Mikołajewskiego to dobry kawałek współczesnej poezji. To lektura wymagająca, nie tylko odpowiedniego nastroju i wrażliwości, ale też zmuszająca do refleksji, do przeczytania danego wiersza po raz kolejny, by w pełni pojąć wszystkie konotacje znaczeń. Nie jest to lektura dla każdego, choć wychodzę z założenia, że w przypadku poezji zawsze warto spróbować zbliżyć się do wcześniej nieznanego nam twórcy. A nuż okaże się, że posiada na tyle zbliżoną do naszej wrażliwość, iż z zapamiętaniem będziemy śledzić każdy kolejny wers podpisując się pod nim obiema rękoma? „Głupie łzy” Jarosława Mikołajewskiego mają taki potencjał i dla każdego, kto lubi czasem poetyckie wyzwania jest to dobry wybór.
Dość często sięgam po współczesną polską poezję, najczęściej jednak wybieram artystów o niezbyt wielkim doświadczeniu, o nieznanych szerzej nazwiskach. W związku z tym ich zbiory poezji, to albo literackie debiuty, albo tomiki opublikowane w niewielkim odstępie czasu od tych pierwszych. Tym razem wyjątkowo sięgnęłam po książkę poety doświadczonego, laureata wielu nagród w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-02
Anatomia i fizjologia człowieka nie są czymś, co ciągle jest obecne w ludzkich zainteresowaniach, co zdumiewa tym bardziej, że prawie każdy ma jakieś opinie i zdanie na temat tego jak ciało funkcjonuje i co jest dla niego dobre. Nie zawsze idzie to w parze z wiedzą. Najnowsza książka Billa Brynsona wychodzi nieco naprzeciw temu problemowi, gdyż „Ciało. Instrukcja dla użytkownika” jest dokładnie tym, co sugeruje tytuł. Przewodnikiem po ludzkim ciele, pozwalającym je poznać i zrozumieć.
W książce poruszonych została większość tematów związanych z funkcjonowaniem ludzkiego organizmu. Począwszy od krótkiej analizy i opisu poszczególnych układów i co ważniejszych organów, aż po uproszczone wyjaśnienia chemii organizmu. Znajdziemy tu więc nie tylko wzmianki o układzie ruchowym, czy pokarmowym, ale równie ważne o mikroflorze organizmu, czy o zależnościach między tym, co dostarczamy do organizmu, a tym jak on potem funkcjonuje.
Oprócz zgłębienia niektórych tajemnic ludzkiego ciała znajdziemy tu również mnóstwo informacji z historii medycyny. Prawie każdy, poświęcony innej części, czy funkcji ciała rozdział rozpoczyna się od wyjaśnienia, jak i dlaczego ludzkość i medycyna w ogóle zwrócili na nią uwagę. Pojawiają się opowieści o prekursorach badań i naukowcach, którzy jako pierwsi zagłębili się w tajemnicę ludzkiego organizmu. To interesująca wyprawa w historię medycyny, która niekiedy bywa równie fascynująca, co przerażająca.
Kolejną rzeczą, którą znajdziemy w książce, są wzmianki o szczególnych przypadkach, jakie z różnych przyczyn zapisały się w historii medycyny. Dowiemy się między innymi, o do dziś budzącym zdumienie przypadku człowieka, który całkiem nieźle funkcjonował, pomimo przebitej części mózgu, albo o takim, który posiadając perforację w powłokach brzusznych stał się idealnym przypadkiem do badań nad tym, co dzieje się w czasie trawienia pokarmów. Większość przytoczonych anegdot pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, co nie dziwi, gdyż autor skupia się mocno na medycynie w świecie zachodnim, z USA jako jeden z głównych przykładów.
„Ciało. Instrukcja dla użytkownika” czyta się bardzo dobrze. Jest to książka napisana bardzo przystępnie i nie nudno. Pojawiają się specjalistyczne terminy, jednak nie dominują one lektury. Dzięki temu nawet laikowi nie sprawi ona problemu. Stylistyka zdań z kolei przywodzi na myśl interesującą opowieść, a nie wykład akademicki, dzięki czemu po każdy kolejny rozdział sięga się z niecierpliwością i ciekawością.
Autorowi udało się uniknąć poważnych błędów rzeczowych, jednak nadmierne uproszczenie tematu miejscami poskutkowało tymi drobniejszymi. Tym, najbardziej rażącym i irytującym, było zamienne stosowanie nazw rak i nowotwór. Jest to o tyle kłopotliwe, że w społecznej świadomości, funkcjonują one zamiennie, tym większej staranności wymagało wyraźne ich rozgraniczenie. Tak, by czytelnik po lekturze książki nie miał wątpliwości, że rak to tylko jeden z możliwych (choć zdecydowanie częstszy od innych) nowotworów.
„Ciało. Instrukcja dla użytkownika” Billa Brynsona to ciekawa pozycja przeznaczona dla laików, którzy pragną dowiedzieć się czegoś o swoim ciele, tym jak działa i dlaczego działa w taki, nie inny sposób. Wystarczająco rzeczowa, unika akademickiej powagi stając się przyjemną, rozrywkową wręcz lekturą, którą czyta się lekko i przyjemnie. To w końcu minimum wiedzy o własnym organizmie, które powinien mieć każdy, wzbogacone w szereg anegdot i ciekawostek z historii medycyny.
Anatomia i fizjologia człowieka nie są czymś, co ciągle jest obecne w ludzkich zainteresowaniach, co zdumiewa tym bardziej, że prawie każdy ma jakieś opinie i zdanie na temat tego jak ciało funkcjonuje i co jest dla niego dobre. Nie zawsze idzie to w parze z wiedzą. Najnowsza książka Billa Brynsona wychodzi nieco naprzeciw temu problemowi, gdyż „Ciało. Instrukcja dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-29
„Znak zapytania” to kolejny z tomów wydawanych przez Wydawnictwo CM w ramach serii: „Kryminały przedwojennej Warszawy”. Jest to też kolejny tom z serii, który wpadł mi w ręce i czwarty napisany przez Marka Romańskiego. Książka nie przypomina klasycznego kryminału, bardziej opowieść sensacyjną skupioną wokół kilkorga bohaterów.
Podobnie jak „Szpieg z Falklandów” akcja powieści skupia się wokół ludzkich dramatów a bohaterowie uwikłani są w działalność organizacji szpiegowsko-terrorystycznej. Poznajemy w pełni życiorysy kilkorga bohaterów, których skutkiem było znalezienie się w sytuacji, z jakiej nie potrafili znaleźć wyjścia. Odstawiając na bok własne przekonania i ideały, stają się narzędziami w rękach tajemniczego Znaku zapytania. W powieści Marka Romańskiego kluczowym jest właśnie to uwikłanie się, skutek słabości i braku silnej woli, które z dobrym skutkiem wykorzystują osoby siedzące u sterów przestępczej organizacji działającej na potrzeby wywiadu rosyjskiego.
Akcja książki osadzona jest w czasie dwudziestolecia międzywojennego, przeważnie w Warszawie, choć część wydarzeń przenosi czytelnika do Wiednia. O ile tło psychologiczne postaci i ich sytuacja życiowa zostały nakreślona skrupulatnie, o tyle o świecie w jakim rozgrywa się akcja powieści dowiadujemy się niewiele. Pomimo sporego zaangażowania politycznego Znaku zapytania, o polityce międzynarodowej i relacjach rosyjsko-polskich również nie dowiemy się zbyt wiele. Znajdziemy tu bohaterów pochodzących z wywiadu brytyjskiego, ale one również są zupełnie oderwane politycznie od realiów świata przedstawionego. Zabrakło tu również opisów miejsc i rzeczywistości otaczającej bohaterów, które pozwalałyby na umiejscowienie powieści w czasie, choć dla tych co mają sentyment do przedwojennej Warszawy z pewnością miłe będzie śledzenie bohaterów w ich wędrówkach przez ulice stolicy.
Ciężko mówić o typowej kryminalnej intrydze w „Znaku zapytania”. Wprawdzie już na samym początku pojawia się zagadkowa śmierć, jednak książka nie skupia się wokół tego, by zidentyfikować jej sprawcę. Podobnie w przypadku szeregu innych zbrodni, jakie mają miejsce na kartach książki, prawie od początku wiemy, kto jest ich wykonawcą i praktycznie od samego początku znamy mocodawcę. Dlatego nie znajdziemy tu prowadzonego śledztwa i kolejno odkrywanych tropów, prowadzących do rozwiązania zagadki. I choć o samej Tajemnicy stojącej za Znakiem zapytania czytamy wiele, to dość szybko poznajemy jej kulisy.
Jak zwykle powieść Marka Romańskiego czyta się nieźle. To połączenie przystępnego języka i akcji poprowadzonej w dobrym tempie. Niekiedy jednak natrafimy na literówki oraz niezbyt poprawnie odmieniane słowa. Część z tych błędów można zarzucić czasom w jakich książka powstała (latach trzydzieste dwudziestego wieku). Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że nieco zabrakło tu korekty językowej. I choć nie są to błędy rażące, to jednak czułemu oku nie umkną.
„Znak zapytania” to przyjemna, niezobowiązująca lektura. To ten rodzaj kryminału, w którym obserwujemy jak daleko mogą posunąć się zwyczajni ludzie (z niewielkimi wyjątkami), gdy znajdzie się ktoś, kto potrafi wykorzystać ich słabości do własnych celów. To portret psychologiczny kilkorga osób poddanych wpływowi silnej ręki, która nie cofnie się przed niczym, byle tylko osiągnąć swoje zamierzenia. Nieco zabrakło mi w niej szerszego kontekstu, który lepiej tłumaczyć by mógł cele organizacji przestępczej mianującej siebie Znakiem zapytania. Dość niespodziewany i oderwany od reszty książki okazał się też sposób zwycięstwa nad przestępcami. Jednak pomimo tego lektura książki była przyjemna i każdemu kto lubi szpiegowsko-sensacyjne historie z dobrze zarysowanymi i scharakteryzowanymi postaciami powinien być zadowolony z lektury.
„Znak zapytania” to kolejny z tomów wydawanych przez Wydawnictwo CM w ramach serii: „Kryminały przedwojennej Warszawy”. Jest to też kolejny tom z serii, który wpadł mi w ręce i czwarty napisany przez Marka Romańskiego. Książka nie przypomina klasycznego kryminału, bardziej opowieść sensacyjną skupioną wokół kilkorga bohaterów.
Podobnie jak „Szpieg z Falklandów” akcja...
2020-01-20
Wspominając dobrze mój pierwszy kontakt z serią „Klasyki francuskiego kryminału” wydawaną przez oficynę CM, z wielką przyjemnością sięgnęłam po koleją książkę z cyklu. Tym razem wybór padł na powieść Gastona Lecroux’a, którego „Upiór z opery” dzięki musicalowej adaptacji Andrew Lloyda Webera zapisał się mocnym akcentem w kulturze XX wieku. Książka „Rouletabille u cara” to dla mnie pierwszy kontakt z twórczością autora oraz z samą postacią redaktora-detektywa nazwiskiem Rouletabille.
Główny bohater to młody człowiek, który na zaproszenie cara przyjeżdża do Petersburga, by pomóc chronić życie generała Triebasowa, po tym jak nihiliści wydali na niego wyrok śmierci. Generał będąc gubernatorem Moskwy dostał zadanie stłumienia buntujących się studentów, czego skutkiem były masowe egzekucje i zwózki w głąb Syberii. Z drugiej strony Fiodor Fiodorowicz, to dobry mąż i wzorowy ojciec i taki jego obraz poznajemy oczami Roulettabille’a. Redaktor detektyw podejmując się trudnego zadania wyjaśnienia szczegółów zamachów oraz uniknięcie kolejnych nie spodziewał się z czym przyjdzie mu się mierzyć.
Opowieść Gastona Lecrouxa to w znacznej mierze bardzo ciekawy obraz Rosji w przededniu rewolucji. To z jednej strony wystawne przyjęcia i ludzie, zdawać by się mogło kulturalni, z drugiej zaś kult siły i władza mocniejszego. Carskie rozkazy spełniane są bez żadnych dyskusji, a życie ludzkie, przynajmniej tych, którzy myślą inaczej, nie jest zbyt wiele warte. Dla młodego Francuza wizyta w Petersburgu to wyprawa wręcz egzotyczna, gdzie dzikość Rosjan miesza się z ich pozornym ucywilizowaniem. W powieści kontrast robi silne wrażenie i niektóre sceny zaskakują nie tylko bohatera, ale i czytelników.
„Rouletabille u cara” to w sporej części kryminał, w nieco mniejszej zaś zarówno powieść szpiegowska, jaki sensacyjna. O ile początek historii nosi w sobie znamiona typowej, klasycznej intrygi kryminalnej, o tyle dość szybko fabuła zmierza coraz bliżej w stronę opowieści szpiegowskiej, by w końcu narzucić czytelnikowi galopujące tempo sensacji. To pomieszanie gatunkowe może być nieco męczące i odniosłam wrażenie, że pomysł na intrygę w pewnym momencie zaczął się rozmywać, dlatego trzeba było ratować sytuację w każdy możliwy sposób. Co nie zmienia faktu, że kompozycję powieści ciężko nazwać złą, spodziewałam się po prostu nieco innej, bardziej czystej gatunkowo książki.
Utwór Gastona Lecroux czyta się bardzo dobrze. Wprawdzie momentami można się nieco zagubić w dygresjach i opowieściach przedstawionych Rosjan, to jednak wciąż bez większych problemów śledzi się linię fabularną. Użyte słownictwo jest bogate i zawiera w sobie sporo słów typowych dla kultury rosyjskiej, jednak ich znaczenia bez problemu można się domyśleć z kontekstu w jakim zostały użyte. Stylistyka zdań nadaje powieści dobre tempo, czasami może nawet zbyt szybkie.
„Rouletabille u cara” to ciekawa pozycja, obowiązkowa nie tylko dla miłośników kryminałów – gdyż jest dość wczesnym przedstawicielem gatunku, ale również wszystkim miłośnikom carskiej Rosji. Kryminalna intryga ma sens i dobrze została rozplanowana, choć jej rozwiązanie zdaje się nieco dłużyć, przechodząc czasem w szereg gwałtownych wydarzeń. Lektura powieści budzi apetyt na więcej, a postać reportera-detektywa jest na tyle ciekawa, że z chęcią poznam więcej jego przygód., czego niestety nie ułatwiają polscy wydawcy.
Wspominając dobrze mój pierwszy kontakt z serią „Klasyki francuskiego kryminału” wydawaną przez oficynę CM, z wielką przyjemnością sięgnęłam po koleją książkę z cyklu. Tym razem wybór padł na powieść Gastona Lecroux’a, którego „Upiór z opery” dzięki musicalowej adaptacji Andrew Lloyda Webera zapisał się mocnym akcentem w kulturze XX wieku. Książka „Rouletabille u cara” to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-04
Żadnemu z miłośników literatury brytyjskiej nie trzeba przedstawiać Charlesa Dickensa. Jego „Wigilijna opowieść” doczekała się ogromnej ilości wydań na polskim rynku czytelniczym a i powieści są licznie reprezentowane. Nieco jedynie mniejszym uznaniem cieszą się opowiadania tego autora, tym bardziej cieszy kolejna interesująca seria wydawnicza oficyny CM. Mowa oczywiście o cyklu „Klasyka literatury angielskiej” i ukazanej ostatnio w jego ramach książce „Przerażające opowieści” Charlesa Dickensa.
W zbiorze opowiadań znajdziemy osiemnaście utworów, których wspólnym mianownikiem jest groza. Czasem jest to tylko lekki dreszczyk niepokoju, czasem duszna i ciężka wręcz atmosfera, kiedy indziej zaś lekko komediowe opowiadanie o duchach. Duchów w „Przerażających opowieściach” znajdziemy najwięcej, czy będą to zjawy przyjazne, czy złowrogie, zawsze ich objawienie się żyjącym wpędza ich w silne uczucie niepokoju. Tak dobrana tematyka jest prawie że emblematyczna dla okresu w jakim utwory zostały napisane. Były to czasy, gdzie spirytyzm miał się bardzo dobrze, a w wielu domach odbywały się seanse.
Jednak duchy i niesamowitość to nie jedyne, co tu znajdziemy, gdyż „Przerażające opowieści” to przede wszystkim studium człowieka. Jego reakcji na kontakt z niesamowitym, graniczącej miejscami w szaleństwem. Jego wątpliwości w trzeźwość własnych zmysłów, czy trafną ocenę sytuacji. Z opowiadań Charlesa Dickensa wyłania się niezwykle realistyczny obraz człowieka doprowadzonego do skrajnie nierzeczywistej sytuacji, w której chcąc, nie chcą musi się odnaleźć. Bohaterowie opowiadań, jak w prawdziwym życiu, radzą sobie w różny sposób, zależnie od tego jak trzeźwy jest ich osąd rzeczywistości.
Krótkie formy utworów pozwalają na zupełnie inny odbiór, niż zagłębianie się w powieści. Nie ma tu miejsca na powolne budowanie miejsc, na stopniowe wprowadzanie do zdarzeń, czy pełną i szczegółową kreację wielopoziomowych postaci. Opowiadania mają jednak tę zaletę, a Charles Dickens wykorzystał ją znakomicie, że są idealnym nośnikiem, służącym przekazaniu jakiejś myśli. Czy będzie to anegdota z dzieciństwa, czy skutek przemyśleń lub wspomnień autora, ubrane zostały one w niewielkie objętościowo ramy, które niosą ze sobą odpowiednią dawkę emocji.
Opowiadania czyta się wyśmienicie. Zostały napisane niezwykle bogatym i barwnym językiem, malującym wręcz obrazy przed oczami czytelnika. Sugestywność tworzenia atmosfery opowiadań jest niezwykle silna i bardzo łatwo jest pogrążyć się w nich całkowicie. Język pozostając tak bogatym i malowniczym nie traci nic na swojej dynamice. Nie znajdziemy tu skomplikowanej stylistyki i nadmiernie rozbudowany zdań, w których łatwo się pogubić. To wciąż proza bardzo przystępna, z akcją prowadzoną na tyle dynamicznie, że nie odczuwa się znużenia, czy przestojów.
Najnowsza propozycja zbioru opowiadań Charlesa Dickensa to prawdziwa perełka a jej największą wadą jest jakość wydania. O ile lepiej byłoby oglądać tę książkę w większym formacie i twardej oprawie. To zbiór, który nie pozostawia obojętnym, a dla każdego miłośnika brytyjskich klasyków jest pozycją obowiązkową. Dla tych z kolei, którzy nie mieli wcześniej kontaktu z utworami autora jest świetną okazją, by nadrobić zaległości.
Żadnemu z miłośników literatury brytyjskiej nie trzeba przedstawiać Charlesa Dickensa. Jego „Wigilijna opowieść” doczekała się ogromnej ilości wydań na polskim rynku czytelniczym a i powieści są licznie reprezentowane. Nieco jedynie mniejszym uznaniem cieszą się opowiadania tego autora, tym bardziej cieszy kolejna interesująca seria wydawnicza oficyny CM. Mowa oczywiście o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-22
Krótko, treściwie i na temat, bez zbędnej pruderii, w przystępnym dla dzieci języku.
Krótko, treściwie i na temat, bez zbędnej pruderii, w przystępnym dla dzieci języku.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-19
„Bohaterowie” są z jednej strony porządnym kawałkiem militarystycznej fantastyki, poruszającej kwestie trudów dowodzenia oraz mobilizacji armii w czasie starcia z wrogiem. Z drugiej zaś są bardzo ciekawym studium dotyczącym sensu prowadzenia konfliktu wraz z pewną analizą psychiki ludzi w niego zamieszanych. Tych, co dopiero konfrontują swoje pełne heroicznych czynów wyobrażenia o wojnie, i tych, którzy znają ją na wylot, marząc by w końcu się od niej uwolnić. Jednak nie tak łatwo porzucić bitewny zgiełk, gdy przez lata nie robi się nic innego, lub zatraciło się sens innych działań. Dla miłośników Joe’ego Abercrombiego to książka wręcz obowiązkowa, tym zaś, co nie znają jeszcze jego twórczości, zalecam raczej rozpocząć od trylogii „Pierwszego prawa”, gdzie poznajemy znacznie większy kawałek wymyślonego przez autora świata.
https://bachaworld.blogspot.com/2021/01/bohaterowie.html
„Bohaterowie” są z jednej strony porządnym kawałkiem militarystycznej fantastyki, poruszającej kwestie trudów dowodzenia oraz mobilizacji armii w czasie starcia z wrogiem. Z drugiej zaś są bardzo ciekawym studium dotyczącym sensu prowadzenia konfliktu wraz z pewną analizą psychiki ludzi w niego zamieszanych. Tych, co dopiero konfrontują swoje pełne heroicznych czynów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiestety jakość papieru pozostawia co nieco do życzenia, szkoda, bo te ilustracje zasługują na lepszą jakość.
Niestety jakość papieru pozostawia co nieco do życzenia, szkoda, bo te ilustracje zasługują na lepszą jakość.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo lubię projekty wydawnicze spod marki SQN Imaginatio. Nie tak dawno zachwycałam się antologią opowiadań „Inne światy” inspirowanych obrazami Jakuba Różalskiego, która urzekła nie tylko reprodukcjami obrazów, ale i jakością tekstów. Logicznym więc i spodziewanym krokiem w moich czytelniczych planach, było sięgnięcie po kolejną, bogato (choć nie aż tak) ilustrowaną antologię sygnowaną przez to samo wydawnictwo. „Harda horda” to książka o tyle szczególna, że za jej całokształt odpowiadają jedynie kobiety.
Dwanaście autorek i tyleż samo opowiadań, każde napisane inaczej, niepowtarzalne stylem, nieodbiegającym, od tego do jakiego można było przywyknąć czytając ich poprzednie utwory. Wszystkie różne, jak kobiety, które je napisały, mają w sobie jednak wspólny mianownik, sprawiający, że „Harda horda” jest antologią tematyczną. A temat jest z jednej strony bardzo konkretny, z drugiej zaś daje ogromne pole do popisu, zarówno pod względem interpretacyjnym, jak i samego wykonania. Myślą przewodnią książki jest mianowicie przekraczanie granic, a te można pokonywać na najróżniejsze sposoby.
Temat przewodni antologii skłonił część autorek to wyruszenia poza koniec znanego nam świata. Jednak nawet wizje apokalipsy, jak i życia po niej są bardzo różnorodne. Ludzkość czasem radzi sobie lepiej, czasem gorzej. Koniec świata dla części ludzkości zawsze jest nowym początkiem. Również samą zagładę poznajemy w różny sposób. W opowiadaniu „Ognisty warkocz” jesteśmy wręcz naocznymi świadkami katastrofy spowodowanej kolizją Ziemi z asteroidą. Z kolei w tekście „Z góry patrzą” Anny Hrycyszyn widzimy jedynie skutki, jakie zagłada znanego świata przyniosła mieszkającej na nim ludzkości. Jeszcze bardziej enigmatyczna jest post apokaliptyczna wizja przedstawiona w opowiadaniu „Dróżniczka” Aleksandry Janusz, będącym w głównej mierze wspomnieniami jednej bohaterki, której osobisty świat wali się zupełnie tak, jak rzeczywistość wokół.
Koniec świata można też ubrać w zupełnie inną atmosferę. Tak też zrobiła Ewa Białołęcka w opowiadaniu „Tylko nie w głowę”, które mocno przywodzi na myśl film – parodię zombie apokalipsy „Wysyp żywych trupów” Edgara Wrighta. W „Locie wieloryba” Mileny Wójtowicz wizja końca świata jakiego znamy, silnie wiąże się z powstaniem zupełnie nowych realiów, w których bez problemu odnajduje się główna bohaterka – przywodząca na myśl kobiece postacie wykreowane przez tę autorkę w książkach „Wrota”, „Podatek”, czy „Załatwiaczka”.
Jednak koniec świata i częściowa zagłada ludzkości, to tylko jeden ze sposobów przekroczenia granicy. Równie wyrazista jest ta między życiem a śmiercią. Na tej płaszczyźnie skupiła się Marta Kisiel, która w mrocznym, gotyckim prawie tekście, przywodzącym na myśl „Piknik pod Wiszącą skałą” Joan Lindsay przeprowadza bohaterów na drugą stronę. Niezwykle przejmujące jest opowiadanie Agnieszki Hałas „Jest nad zatoką dąb zielony”, gdzie cytat zaczerpnięty z poematu Puszkina w pewnym sensie staje się zaklęciem. Śmierć i życie budzą wielkie emocje, od których nie wolne jest opowiadanie „Po drugie” Aleksandry Zielińskiej. Tu również, jak w przypadku dwóch poprzednich tekstów śmierć dotyka tych najbardziej bezbronnych.
Złamanie granicy między życiem i śmiercią jest też głównym motywem w opowiadaniu „Bezduch” Martyny Raduchowskiej. Jest to historia ściśle powiązana z uniwersum znanym czytelnikom z kart „Szamanki od umarlaków”, w której poznajemy jak destrukcyjną siłę może mieć miłość, gdy idzie w parze ze śmiercią. Nekromancja i duchy pojawiają się również w opowiadaniu „Dokąd odeszły cienie” Magdaelny Kubasiewicz, to również opowiadanie, które będzie mieć swoje rozwinięcie, a poznanych bohaterów Lilijas i nekromantę Noah, będziemy mieli jeszcze okazję spotkać.
Najmroczniejszym z tekstów jest „Szanowny panie M.” Anny Kańtoch, w którym w dusznej atmosferze Egiptu gdzieś w dziewiętnastym wieku młoda Brytyjka pisze list emanujący bliżej nieokreśloną grozą i niebezpieczeństwem. Najlżejszy tekst z kolei zaserwowała czytelnikom Aneta Jadowska. Jej „Zielona zemsta” to opowieść o zemście doskonałej, dokonanej w świecie pełnym magii i wynikających z niej ograniczeń.
Jak na typową antologię przystało znajdziemy tu mieszankę stylów i klimatów. Wszystkie opowieści łączy jednak wysoka jakość wykonania. Język, choć dla każdej noweli, odmienny nie pozostawia wiele do życzenia i przechodząc z jednego opowiadania w kolejne nie odczuwa się spadku jakości. Są tu opowiadania silnie skupione na emocjach, zarówno na ich przekazaniu, jak u Agnieszki Hałas, jak i na wzbudzaniu ich w czytelniku, jak u Marty Kisiel czy Anny Kańtoch. Są też takie, gdzie akcja gra pierwsze skrzypce, jak w przypadku tekstu Anety Jadowskiej, czy Ewy Białołęckiej.
„Harda horda” to również pięknie wydana pozycja. Gruba oprawa i liczne ilustracje przykuwają oko. I choć można przyczepić się intensywnej czerwieniu grzbietu książki, to poza tym wizualnie trudno jej cokolwiek zarzucić. Dużo większym, w moim mniemaniu, mankamentem jest brak spisu treści, przez co dotarcie do opowiadania konkretnej pisarki jest uciążliwe i nielogiczne, zwłaszcza że rozmieszczeniu teksów nie towarzyszy żaden dający się odczytać porządek. Utwory początkujących, młodych autorek przeplecione są z tymi pisanymi przez bardziej doświadczone koleżanki.
Najnowsza antologia wydana przez SQN Imaginatio zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Jest to świetna pozycja, by poznać te autorki, których utworów wcześniej się nie czytało, to również bardzo dobra okazja, by sięgnąć po teksty, których zwykle nie kojarzy się z daną pisarką. „Harda horda” to niezła pozycja, choć spora rozbieżność tematów wraz z dużą rozbieżnością stylów sprawiła, że dla mnie była to książka, do której ciężko było mi wrócić. Z drugiej strony, gdy już po nią sięgnęłam równie ciężko było mi ją odłożyć.
Bardzo lubię projekty wydawnicze spod marki SQN Imaginatio. Nie tak dawno zachwycałam się antologią opowiadań „Inne światy” inspirowanych obrazami Jakuba Różalskiego, która urzekła nie tylko reprodukcjami obrazów, ale i jakością tekstów. Logicznym więc i spodziewanym krokiem w moich czytelniczych planach, było sięgnięcie po kolejną, bogato (choć nie aż tak) ilustrowaną...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to