Ukończył Carnegie Mellon University w Pittsburghu. Pracuje w firmie Microsoft w Seattle, gdzie mieszka z dwoma kotami i chwiejną piramidą książek. Kiedy nie planuje "Kampanii Cieni", maluje żołnierzyki i gra we wszelkiego rodzaju gry. Jest także autorem powieści "The Forbidden Library", której akcja rozgrywa się w średniowieczu.http://djangowexler.com/
W końcu, po 4 książkach, jakichś 2000 stronach, wyprawach na północ, południe, wschód i zachód Marcusowi, Winter i Raesinii udaje się być postaciami, o których przyjemnie się czyta. Nie wiem, czemu dopiero teraz, ale brawo dla autora.
Co by jednak nie mówić, coś mnie do tej książki ciągnęło. Może to fakt, że nie lubię nieskończonych serii na mojej mózgowej książkowej półce. Może co innego? Nie wiem. Ważne jest jednak to, że nie żałuję sięgnięcia po "Piekielny Batalion". Główni bohaterowie przechodzą mocną przemianę w sferze narracyjnej, jednak w dalszym ciągu zachowują swoje charakterystyczne cechy. Pomaga to w tym, żeby w końcu zainteresować się ich losem.
Fabularnie nie udało się uniknąć drobnych/poważnych wpadek. Sama historia daję radę, kolejne rzeczy mają sens i można zauważyć jak wydarzenia poprzednich tomów wpłynęły na działania poszczególnych bohaterów indywidualnych lub zbiorowych. Wątki osobiste są jednak mocno przekombinowane. Takie rzeczy jak relacja Marcusa z Winter są jakby wyjęte z książki "102 najczęstsze klisze w kulturze".
Całość kończy się też śmiesznym cliffhangerem. Śmiesznym, ale jednocześnie strasznie głupim i kompletnie niepasującym do dotychczasowego zachowania jednej z postaci.
Największym sukcesem jest jednak to:
Postać występująca przez jakieś 30 stron (w mającej ich ponad 600 książce) kradnie scenę wszystkim innym głównym bohaterom! Tak! Udało się! "Jak to możliwe?" - zapytacie. "Nie mam pojęcia, ale tu to się udało" - odpowiem z powagą. I na tym zakończył on swój wywód, gdyż do dodania nie miał już nic.
Druga czesc cyklu Kompanie Cienia, moim zdaniem slabsza od poprzedniczki. Ciekawy poczatek, swietne zakonczenie i bardzo nudny srodek powiesci. Intrygi i polityka podane w zbyt duzej dawce. Watek Winter i Jane meczacy okrutnie - jedna ciagle przeprasza, druga ciagle wybacza. I tak w kolko. Po raz kolejny bardzo malo magii i gdyby nie finalowa bitwa, takze muszkietow nalezaloby ze swieca szukac. Pulkownik Janus pozostaje moim ulubionym bohaterem, chociaz podejrzewam jak sie jego historia rozwinie i obym sie mylil.
Jednak bezsprzeczny pozostaje talen autora do ubierania w slowa tego co planuje opisac. Oprocz stricte politycznego belkotu na kilku stronach, pozostala czesc nie pozwala sie od ksiazki oderwac.