Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym Maciej Czarnecki 7,3
Sięgając po reportaż Macieja Czarneckiego bardzo chciałam wyrobić sobie opinię o Bernevernecie, owianej złą sławą, zwłaszcza w państwach Europy środkowej i wschodniej, norweskiej instytucji zajmującej się ochroną dzieci. W Polsce panuje powszechne przekonanie, że dzieci w Skandynawii odbierane są rodzinom z błahych i nieistotnych powodów, biologicznym rodzicom nie daje się szans na odzyskanie praw do opieki nad swoimi pociechami. Moje opinia przed lekturą było wręcz odwrotna, jestem zwolenniczką szybkiego reagowania, jeśli jest jakiekolwiek podejrzenie, że dzieciom dzieje się krzywda. Książka jednak trochę zachwiała moje przekonanie o słuszności działań Bernevernetu. Autor opowiada historie kilku polskich rodzin, które zetknęły się z tą instytucją. Niektóre doświadczenia były pozytywne, inne neutralne, kilka bardzo negatywnych. Bernevernet niejednokrotnie dopuszczał się oczywistych błędów, nie przeprowadzał wszystkich czynności mających sprawdzić autentyczność oskarżeń, nie informował rodzin o ich podstawowych prawach w toczącym się postępowaniu, nie brał pod uwagę różnic kulturowych czy wręcz stawał po stronie przemocowego rodzica, tylko dlatego że był on norweskiej narodowości. Niejednokrotnie interwencję Bernevernetu kończyły się traumą dla całej rodziny. Mimo to warto jednak podkreślić fakt, że Polacy wyjeżdżający do Norwegii nie biorą pod uwagę różnic w kulturze wychowania dzieci. W Polsce rodzina biologiczna jest ogromną wartością, chroni się ją, często ryzykując zdrowie i życie dzieci, a dysfunkcyjnym rodzicom daje się nieskończenie wiele szans, mimo że często nie wykazują żadnej chęci zmiany postępowania. W Norwegii zaś największą wartością jest spokój i harmonijny rozwój dziecka, Bernevernet woli zareagować szybko niż narazić dziecko na wzrastanie w niekorzystnych dla niego warunkach i co za tym idzie, powielanie złych wzorców. Kiedy tak różne sposoby patrzenia na dobro dziecka konfrontują się ze sobą, nie sposób się dziwić, że dochodzi do wielu konfliktowych sytuacji.
Mimo że książka trochę zrewidowała a mój sposób patrzenia na sprawę, to i tak uważam dalej, że reakcja jest zawsze lepsza niż brak reakcji i obojętność. Każda instytucja składa się z popelniajacych błędy i niedopatrzenia ludzi, ale i tak jestem przeciwniczką demonizowania norweskiego sytemu ochrony dzieci.