Pakt Milczenia Michał Ferek 9,0
ocenił(a) na 89 tyg. temu „Chwycił oburącz za lepką cerę, okręcił ją jak rożek kołdry i silnie pociągnął w dół. Skóra z tyłu głowy wraz z włosami oddzieliła się od karku i pacnęła na podłogę, niczym mokra ścierka. Earl roześmiał się obserwując swoje dzieło – paskudne, czerwone, podpuchnięte i w dodatku z przekrzywionym nosem, który po chwili oddzielił się od ciała; pąsowe bąbelki z otworów nosowych cichutko strzelały, a krwista twarz nie przypominała już człowieka, a raczej ofiarę wypadku lotniczego rozharataną przez śmigło dwupłatowca”
„Na podłodze walały się ludzkie ciała, rozczłonkowane, a wnętrzności rozpostarte na podłodze były tak nabuzowane, że niemal pękały od samego wpatrywania się w nie. Roje muszysk obijały się o lampy, a piec krematoryjny buchał i popielił właśnie jakiegoś nieszczęśnika, który syczał, jakby przechodził tortury uwięziony wewnątrz Byka z Brązu”
„Wiedział, co to oznacza i wolał nawet nie wiedzieć jaką temperaturę osiąga piec krematoryjny, aby spopielić ludzkie zwłoki.”
„Demony są archetypami. Mieszkają w każdym z nas”
Wracając myślami do niezwykle mikroskopijnej odmiany polskiego horroru ekstremalnego, odczwam nieokreśloną dumę i szacunek w stronę ich twórców. Pisanie czegokolwiek wybiegającego poza standardy i oczekiwania większości czytelników, to zazwyczaj kopanie się z niskonakładowym koniem, a jednak mamy w kraju kilku zapaleńców, którzy robiąc swoje, uparcie idą pod prąd.
Jednym z takich autorów jest Michał Ferek. Facet, który z amerykańskich podań i legend uczynił swój charakterystyczny styl, i który od paru lat konsekwentnie opowiada nam swoje historie bazujące na nadnaturalnych pomysłach zza wielkiej wody. Nie mogę pisać w imieniu wszystkich czytelników, ale myślę, że ci, którzy obcują z literaturą grozy na co dzień, mieli szansę zapoznać się z wcześniejszymi dziełami autora.
"Pakt milczenia" to kolejne udane wykorzystanie makabrycznej miejskiej legendy ze Stanów Zjednoczonych i zdecydowanie jedna z bardziej brutalnych książek w dorobku autora. Ferek, który jest naszym zakrwawionym obiektywem z widokiem na amerykański folklor, zaprasza nas do pozornie cichego i spokojnego miasteczka Ely w stanie Minesotta, a następnie prezentuje opowieść ogniskującą wokół tytułowego paktu milczenia zawartego przez mieszkańców z siłami, których nie rozumieją.
Fabuła jest zbudowana na stopniowym odkrywaniu kart i sporej dawce zaskoczenia, toteż żeby nie psuć zabawy, pozwolę sobie nie wchodzić w szczegółowe opisywanie elementów powieści. Niech ta historia będzie dla was takim samym zaskoczeniem jak wizyta protagonisty Stevena Fostera w domu dawno niewidzianego wuja, miarowe ciche pukanie nadgniłych rąk do domów mieszkańców Ely, a także szereg tajemnic i mitów z przeszłości, które czekają na żądnych krwi czytelników.
Myślę, że zaden autor nie chce być porównywany do innych, jednak po lekturze powieści, wydaje mi się, że w pewien sposób "Pakt milczenia" jest podobny do do Kingowskiego "Cmentarza dla zwierząt" i klasycznej opowieści grozy pt. "Małpia łapka" W. W. Jacobsa (którą zresztą King się zainspirował). Ferek jest świadomym pisarzem, który nie potrzebuje kopiować innych twórców, lecz naturalnie pewne tematy były wielokrotnie poruszane przez szereg twórców.
Przez wielu czytelników Ferek jest ściśle związany z horrorem ekstremalnym i z pewnością są tu osoby, które chcą widoku flaków i krwi. Będąc na świeżo po lekturze, mogę zagwarantować wam, że słowa Michała w związku z brutalnością powieści nie są pustym frazesem celem przyciągniecia czytelników, lecz zwykłym stwierdzeniem faktów, kogoś kto siedzi w temacie i wie o czym pisze. Scena, w której dochodzi do zerwania skóry twarzy "na żywca", będzie się długo śniła nieco wrażliwszym czytelnikom, a gdzieniegdzie rozgrywająca się rzeź dopełni obrazu makabry.
Pisząc tekst odnośnie "Paktu milczenia" warto rzucić trochę światła na kwestie utraty bliskich i bólu, w którym zanika logiczne myślenie. Z perspektywy ciepłego fotela ciężko postawić się w sytuacji żałobnika, jednak będąc w jego sytuacji, podejrzewam, że zawarłbym pakt z diabłem, byle tylko odzyskać rodzinę.
Podsumowując, uważam że powyższa książka będzie idealnym rozwiązaniem na nieobowiązujący wieczór. Michał pisze przekonujące historie, które zostają w pamięci na długo i nie ukrywam, że patrzę na jego twórcze dokonania z nadzieją, że w grozie będzie jeszcze lepiej.
Na sam koniec dodam, że oczywiście jestem dumnym patronem medialnym dzieła. Wiem, że dla wielu kwestia patrona to puste klepanie się po plecach na linii recenzent-autor-wydawca, jednak dla mnie ten temat od początku był czymś więcej niż pikselami na okładce. Uważam, że Michał ma talent i jeszcze wielokrotnie nas zaskoczy.