Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marian Pankowski
Źródło: Wikipedia/ Wikimedia Commons, fot. Michał Kobyliński
27
1
6,8/10
Urodzony: 09.11.1919Zmarły: 03.04.2011
Poeta, prozaik, dramaturg, historyk literatury, tłumacz. Od 1938 r. studiował filologię polską na UJ, uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939, w latach 1942–1945 był więźniem obozów koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau, Gross-Rosen i Bergen-Belsen. Od 1945 roku mieszkał w Brukseli, gdzie wykładał o współczesnej literaturze polskiej i nauczał języka polskiego na Universite Libre. Prace doktorską napisał na temat twórczości Leśmiana.
Był dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2001, 2002). Za książkę "Ostatni zlot aniołów" otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia 2008 w kategorii Proza.
Był jednym z najlepszych, a zarazem najmniej znanych w Polsce, pisarzy mieszkających i tworzących poza granicami kraju. Współpracował z wydawnictwem Korporacji Ha!art, ta młoda redakcja starała się przypominać i promować twórczość "Panka" nad Wisłą.http://marianpankowski.pl
Był dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2001, 2002). Za książkę "Ostatni zlot aniołów" otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia 2008 w kategorii Proza.
Był jednym z najlepszych, a zarazem najmniej znanych w Polsce, pisarzy mieszkających i tworzących poza granicami kraju. Współpracował z wydawnictwem Korporacji Ha!art, ta młoda redakcja starała się przypominać i promować twórczość "Panka" nad Wisłą.http://marianpankowski.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
381 przeczytało książki autora
792 chce przeczytać książki autora
27fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Nam wieczna w polszczyźnie rozróba! Marian Pankowski mówi
Piotr Marecki, Marian Pankowski
7,4 z 10 ocen
53 czytelników 2 opinie
2011
Ostatni zlot aniołów. Z rękopisu sylwy Mariana Pankowskiego sześć rozmaitych dni wybrał Piotr Marecki, edytor, Kraków 9 listopada 2050 r.
Marian Pankowski
5,9 z 22 ocen
63 czytelników 3 opinie
2007
Polak w dwuznacznych sytuacjach. Z Marianem Pankowskim rozmawia Krystyna Ruta-Rutkowska
Marian Pankowski
6,3 z 4 ocen
7 czytelników 1 opinia
2000
Powiązane treści
Aktualności
1
Popularne cytaty autora
Wie pan,a ja się w nocy budzę i krzyczę,bo mi się śni,że to nie mój listonosz szwajcarski,ale gestapowiec rentę niemiecką mi wręcza.
Wie pan,a ja się w nocy budzę i krzyczę,bo mi się śni,że to nie mój listonosz szwajcarski,ale gestapowiec rentę niemiecką mi wręcza.
2 osoby to lubiąProfesor stał za ogrodzeniem i z własną żoną rozmawiał przez parkan,ponieważ,mówił,Żydom nie wolno wchodzić do publicznych ogrodów.Rozumie p...
Profesor stał za ogrodzeniem i z własną żoną rozmawiał przez parkan,ponieważ,mówił,Żydom nie wolno wchodzić do publicznych ogrodów.Rozumie pan?Niemiecki ,lojalny Żyd.
2 osoby to lubią
Najnowsze opinie o książkach autora
Ostatni zlot aniołów. Z rękopisu sylwy Mariana Pankowskiego sześć rozmaitych dni wybrał Piotr Marecki, edytor, Kraków 9 listopada 2050 r. Marian Pankowski
5,9
Cieniutka książka o „grubej” treści!
Zawierała w sobie zaledwie sześć zapisów. Pierwszy pochodził z 22 grudnia 2006 roku, a datowany jako ostatni z 21 kwietnia 2040 roku. Redaktor do edycji w 2050 roku wybrał je z sylwy Mariana Pankowskiego, jak sugeruje podtytuł książki. Autor sylwy, bohater jej fragmentów a zarazem narrator, opisał w tym swoistym diariuszu niezwykłe wydarzenie – Zlot Liszniański. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jego uczestnikami były Anioły, a on ich gościem oprowadzanym po... dolinie Liszny co aż do Sanu biegła, a w niej, „w tej dzieży telurycznej zastępy Aniołów, skrzydlatych i nieskrzydlatych w nieustannym ruchu”.
Jakże podobnych do ludzi!
Całkiem po ludzku też się zachowujących. Chodzących w dżinsach
urządzających pokaz mody metafizycznej. Organizujących konkursy literackie „nie dla bab” i turnieje na fraszkę ero-skatologiczną. Rozważających problemy i dylematy jako żywo zaczerpnięte z tych ziemskich, nierozwiązanych i nadal kontynuowanych, bo, „w którego z Bogów my, Anioły, mamy wierzyć? W tego „milionowego”, z wieżą Babel kneblującą świętą łacinę, czy... ja wam powiem... w tego, do którego po żmudnych kalwariach droga, i którego imię Golgota!” Dzielących się na „Wiedzaków” i „Wierzaków” pod względem światopoglądowym, a pod względem płci u jednych były „dziurawości, a u drugich dyndajności”. Z których część podlegała próbnemu okresowi upadłości, bo pełnych jeszcze ziemskości w pogłębianiu prawdy. To, co widział bohater, miało mu wystarczyć po powrocie do rozmyślań „do końca swojej drogi po Ziemi”. Swoje filozoficzne rozważania podsumowujące wizytę umieścił w ostatnim tekście niedatowanym, zawierając w nim wnioski. Najważniejszym z nich było prawo człowieka do wiary i wątpienia w myśl zasady – „Ufaj... i wątp! I znowu ufaj!” Idea myśli wątpiącej mała obalać „piramidę tradycyjnych pewności, czyli podkopywać ład”, bo w nim „rej wodzą pochlebcy!”
Szerzeniu tej idei ma służyć ta powieść postsekularna.
Pierwsza polska, jak przeczytałam w okładkowym blurbie. Pomysł tematyki powieści podsunął autorowi album z aniołami oglądany w polskim konsulacie w Wiedniu, o czym wspomina w poniższym, krótkim wywiadzie.
Autor, zgodnie z założeniami powieści postsekularnej, sprofanował w niej sacrum, wprowadzając do fabuły obrazoburczy komizm, groteskę, a nawet wulgarność, którą szczególnie było widać w przaśności konkursowych strof układanych przez Anioły:
„Srała baba w garczek,
aż po lesie grzmiało!
Zatykała palcem dupę,
żeby nie śmierdziało!”
Rzeczywistość zaświatów była lustrzanym odbiciem realiów ziemskich, a u jego podstaw ideologicznych leżały wartości świeckie. W przemowach postaci wykorzystał religijne interteksty biblijne, ukazując inną ich interpretację, redefiniując przy okazji dotychczasowe, tradycyjne pojęcia. Poddawał je w wątpliwość i pod dyskusję. Estetykę wzniosłości brukał śmiałymi dialogami, oskarżeniami, kłótniami i mityngami, w których Anioły ulegały człowieczym emocjom, dając upust w dosadnym słownictwie – „Chuja prawda” i używając ich, jako argumentu w sporze o intencjonalność Wszechmogącego. Moc obrazoburczego tekstu dopełniały podkreślające to ilustracje Aniołów w stringach i z rogami.
A wszystko to przesiąknięte osobistymi wątkami autobiograficznymi.
Jako poeta, autor nie miał problemu z tekstami poetyckimi stworzonymi na potrzeby powieści. W opisach prozatorskich musiał wręcz ograniczać swoją Muzę Euterpe, by widziany San jako „białe porohy wód zniewolonych, wód na sztorc, dwakroć przeczących swej naturze” stał się, „innymi, potocznymi słowy” ujęty, po prostu zwykłym zatorem na rzece. Lubiłam te wewnętrzne spory, który tekst miał wieść prym i która Muza miała mu przewodzić w danej chwili. Od czasu do czasu, ciemną smugą, wkradała się w niego mroczna przeszłość obozowa. Autor był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu, Gross Rosen i Bergen-Belsen. Pamięć koszmaru przeżyć ujawniał w używanych pojęciach – komanda Aniołów, obóz, po którym się przemieszczali i dym rozwiany po Żydach, których też już nie ma. Całą filozofię powieści autor zawarł w ostatnim zdaniu – „Podskórna, w żyznym rozkładzie grzybnia byłego, co czeka, czyha, gotowa melodramatyczną liryką zbanalizować mi czas obecny, kiedy ja gram w klasy, kiedy rzucam biały kamyk przed siebie na drogę, na której niebo i piekło pierworodnie bliźniacze”. Cały światopogląd autora w sylwie, powieści postsekularnej, fantastycznej i tym jednym zdaniu, ujęte! Podobno po umiejętności zawierania skomplikowanych i trudnych myśli w krótkich formach poznaje się mistrza.
Tego autora na pewno to dotyczy.
http://naostrzuksiazki.pl/
Rudolf Marian Pankowski
6,4
To dzięki Marianowi Pankowskiemu już dawno, bo w 1980 r., doszło do homoseksualnego „coming outu” w polskiej literaturze j - na długo przed Michałem Witkowskim i innymi autorami tego nurtu.
I na dziesiątki lat przed książkami „Różowe trójkąty” czy „Oni” Joanny Ostrowskiej pada zdanie niemieckiego kochanka narratora:” Pan dobrze wie, że hitlerowcy pakowali homoseksualistów do obozów koncentracyjnych. Ale o tym dzisiaj się nie mówi…” No i się nie mówiło, zgodnie z wielowiekową normą narzuconą przez dominującą kulturę - której wzorem klasyka nie nazwę po imieniu - a która osoby nieheteronormatywne skazała na ciemną piwnicę, a u nas wciąż im to de facto nakazuje.
Największą wartością - oprócz samego wyjścia na świeże powietrze - wydaje mi się tu niezwykły język Pankowskiego, przekraczający o całe mile morskie to, co i jak wcześniej pisano. Coś, co uwielbiam: uwolnienie się od wszelkich nakazów narracyjnych i wspaniale neologizmy. Trochę tu jakby Gombrowicza, lekko leśmianowato, nieco Białoszewskiego, sporo mowy potocznej i oddania głosu wykluczonym społecznie i kulturowo. W efekcie oryginalność stylistyczna powala czytelnika. Nie mówię, by jednocześnie ułatwiała lekturę, zwłaszcza w czasach sprzyjających temu, aby ”czytało się lekko”.
Oczywiście ta niepozorna książeczka powstała i ukazała się pierwotnie na emigracji, ale o dziwo w 1984 r. została wydana i w PRL. Mój ulubiony minister zaciemnienia publicznego powinien zatem mówić (pomysł oddaję mu za darmo),że już na długo przed zbrodniczą agresją ”ideologii LGBT”, którą dziś tak ofiarnie piersią własną odpiera, niczym husaria pod Wiedniem nieproszonych imigrantów - wredna komuna deprawowała niewinne duszyczki i przeczyste ciała naszych polskich młodzieniaszków: „To są właśnie te źródła!” .
A mówiąc poważnie, przecież już wtedy literacko byliśmy spóźnieni wobec świata, jeśli chodzi o ten temat. Warto zatem zapoznać się z tą pozycją, która nota bene i dziś może lekko szokować, nawet jeśli nie jest się ministrem „edukacji” w najlepszym z polskich rządów (choć nie wiadomo, jakie to jeszcze miłe niespodzianki nas czekają, być może już niedługo).
Dlatego też wyjątkowo powstrzymam się od cytowania co celniejszych fragmentów przeczytanej książki. Przecież nie chcę, żeby o świcie obudził mnie ktoś inny niż mleczarz - jak to mówił niesłusznie chyba zapomniany inny prawy mędrzec, niedoszły ”premier z Krakowa”.
A prowokacje tu nie tylko obyczajowe: „Sypią myśliwi chrześcijańskim śrutem w oczy zającom, co pojutrze w pasztecie świątecznym się obudzą, wierne tradycji”….