Szczerze mówiąc nie rozumiem tych wszystkich zachwytów, no bo za każdym razem miałam wrażenie, że gdzieś to już czytałam. Niewiarygodna relacja, na siłę wymuszane sceny i budowane napięcie, którymi autorka próbuje nad przekonać do bohaterów i całej historii. Nie przekonało mnie nic - ani świat, ani bohaterowie, ani relacje. Historia chyba miała być naprawdę brutalna, ale po Bezświcie, Igrzyskach śmierci i dziesiątkach innych książek z podobnym wątkiem muszę przyznać, że wygląda słabo.
Bałam się sięgnąć po tę książkę po wielu negatywnych tiktokach, które na jej temat widziałam i muszę przyznać, że nie wiem skąd tyle złych opinii. Od samego początku książka mnie wciągnęła i trzymała w napięciu aż do końca.
Worldbuilding i sposób władania magią jest ciekawy i widać, że autorka miała fajny pomysł i nieźle wprowadziła go na strony książki. Sam zamysł prób przypomniał mi nieco Igrzyska Śmierci, ale to tyle z podobieństw, więc spkojnie ;) Przebieg prób był istotny, ale nie aż tak istotny w całej fabule i dobrze w nią wtopiony.
Główne postaci są wyraziste, a napięcie między nimi świetnie zbudowane. Między głównymi bohaterami aż iskrzy. Mogłabym się jedynie przyczepić do tego, że budowania napięcia jest aż za dużo i nie znajduje ujścia, co jest na maksa frustrujące.
Sama końcówka zwaliła mnie z nóg i zafundowała emocjonalny rollercoaster. Trochę się nie mogę pozbierać. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Takie cliffhangery powinny być karane 😅