Grzegorz Rosiński urodził sie 3. sierpnia 1941 roku w Stalowej Woli. Znak zodiaku - Lew. Mieszka w Szwajcarii. Po ukończeniu ASP ilustrował książki dla dzieci i projektował okładki płytowe, ale szczególnie interesował się komiksem. "Gotów byłem zaprzedać dusze diabłu, żeby móc rysować komiksy" - to słowa Rosińskiego najlepiej mówiące o jego pasji. Zaczał rysować komiksy jeszcze w Polsce, ale prawdziwa kariera czekała na niego w Belgii. W 1976 roku poznaje pisarza i scenarzyste Jeana Van Hamme'a. Ich pierwsza wspólna seria komiksów - przygody Thorgala Aegirssona - spotkała się z ogromnym uznaniem i odniosła wielki sukces. Za "Thorgala" Rosiński otrzymał w 1979 roku nagrode Saint-Michel - pierwsze wyróżnienie. Dzisiaj ma już ich dziesiątki. Jest uznawany za najpopularniejszego europejskiego rysownika komiksu. Poza wydawana juz 18 lat seria "Thorgal" Rosiński jest autorem albumów "Yans" "Skarga utraconych Ziem" i "Szninkiel" . Jest wykładowca komiksu w Sion.http://
Przez przypadek wpadł w ręce komiks duetu: rysownik Grzegorz Rosiński i scenarzysta Jean Van Hamme jednego z moich ulubionych duetów komiksowych. Jak zwykle panowie stanęli na wysokości zadania. Nie spodziewałem się, że będę miał tyle przyjemności z jego przeczytania.
Plusy:
- historia, która wciąga od pierwszej strony, ciężko się oderwać;
- scenariusz oparty na typowych dla westernu elementach;
- samotny strzelec, bandyci, piękna kobieta, niespełniona miłość, chciwy szeryf;
- jak zwykle jestem bardzo zadowolony z kreski Rosińskiego;
- świetne rysunki przypominające wyblakłe stare fotografie;
- dobrze wykreowani bohaterowie, nikt nie jest tylko dobry, albo zły;
- podczas czytania i oglądania obrazków czuć klimat Dzikiego Zachodu;
- ilustracje pomiędzy rozdziałami zaskakują niesamowitą przejrzystością;
- zaskakujące i intrygujące zakończenie.
Minusy:
- trochę brakowało mi rdzennych mieszkańców Ameryki Płn. - Indian.
Ogółem komiks bardzo dobry.
Czytałem jako nastolatek wersję czarno-białą. Było intrygujące. Wspomnienia zdecydowanie nietuzinkowej lektury.
Ostatnio natrafiłem na wersję kolorową. Mnie się podoba.
Narzekań na nieoryginalność, misz masz i postmodernizm nie rozumiem. Dobre historie polegają na twórczym ponownym opowiadaniu znanych rzeczy, nihil novi sub sole. "Powtarzaj stare zaklęcia ludzkości" itp. Jak dla mnie Szninkiel powtarza całkiem satysfakcjonująco, twórczo przetworzone stare zaklęcia właśnie. Nie dostrzegam postmodernistycznej pustej zabawy motywami, raczej jest treść i waga opowiadanej historii.
Rysunki ocierają się o wielkość momentami. Jak kadr ze szninklową radą starszych przybyłą na kaźń J'ona.
Nie daję 10 bo aż takie arcydzieło to nie jest, ale 8-9 się należy