cytaty z książki "Żądza mordu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przepuszczam kochankę przodem i przekręcam próg tuż za nią. Dziewczyna naprawdę jest zdumiona, gdy widzi czerwone płatki róż rozrzucone po podłodze. Można je dostrzec również w głębi domu. Zachwycona idzie przede mną korytarzem i wchodzi do domu.
Po chwili dziewczyna zachęca mnie, abyśmy przeszli do sypialni. Jest napalona jak małpa na banana.
Dbam o siebie, regularnie uczęszczam na siłownię, a moje finanse powodują, iż wyglądam młodziej niż inni czterdziestosiedmiolatkowie. Wiem jednak, że gotówka rządzi światem. Gołym okiem widać, że jestem człowiekiem zamożnym.
Nie zastanawiam się, czy mężczyzna jeszcze żyje. Tłukę go ponownie po łbie. Nie dbam o niego, radość i spełnienie dają mi kolejne uderzenia.
Słowa działają na nią jak płachta na byka. Od razu próbuje się oswobodzić, choć wie, że nie ma na to najmniejszej szansy. Twarz ma czerwoną jak niegdyś sztandar PZPR.
Budzę się o szóstej rano i jestem całkowicie wypoczęty. Pozbyłem się demonów. Wiem, że będę miał od nich spokój na dłuższy czas.
Zapowiada się piękny, słoneczny dzień.
Życie jest piękne.
Nie mówię jej, ale jeszcze bardziej się cieszę, że jej ostatni związek rozpadł się na dobre. Anita jest wolna jak sanki w maju i bardzo mi taki stan rzeczy odpowiada.
Nie jesteśmy parą, spotkaliśmy się wcześniej cztery razy, zawsze w miejscach publicznych -byliśmy dwa razy w knajpach za miastem, raz na dyskotece i ostatnio na dłuższym spacerze w lesie.
Mąż kobiety, pierwszy oficer pływający na gazowcu arabskiego armatora, może sprawiać żonie rozkosz tylko w czasie krótkich pobytów między rejsami. Oczywistością jest, że dla trzydziestoczteroletniej mężatki taki stan rzeczy jest niewystarczający.
Już na pierwszej randce powiedziałem, że mój związek ma się dobrze, lecz seks z małżonką stał się dla mnie przewidywalny i nacechowany monotonną rutyną. Długoletni mariaż spowodował, iż zapragnąłem odmiany.
Dwupoziomowa imprezownia w centrum miasta przyciągnęła, mimo środka tygodnia, całkiem sporo ludzi. Szaleliśmy na parkiecie, a pomiędzy pląsami stukaliśmy się w obskurnej toalecie jak napaleni nastolatkowie.
Drewniana chatę wybudowali kilkadziesiąt lat temu miejscowi pracownicy branży budowlanej dla leśniczego, ale mężczyźnie rozchorowała się żona i musiał sprzedać dom, aby móc ją ratować. Kupiłem ją od niego.
Kilka minut przed pierwszą w nocy wchodzimy do mojego apartamentu. Idąc z Anitą Świętoń do sypialni, jeszcze nie wiem, że właśnie poznałem dziewczynę, z którą zacznę się regularnie spotykać. Wiem natomiast, że życie jest piękne.
Od czasu gdy pojawiłem się na przesłuchaniu na Mogilskiej, minęły ponad dwa tygodnie. Nikt na szczęście nie zawraca mi głowy Oliwią.
Wysuwam się do przodu i mówię głośno do najbliższych gliniarzy, ze jestem właścicielem bloków. Młokos w uniformie odpowiada, że równie dobrze mogę być prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale nie może teraz nikogo wpuszczać za ogrodzenie.
Zatroskany patrzę przed siebie i widzę kilkunastu ludzi ubranych w białe skafandry. Wyglądają jak wirusolodzy, ale wiem, że są policyjnymi technikami zbierającymi ślady po zbrodni.
Powinienem go przeprosić, ale jestem zbyt przejęty, aby to uczynić.
Będę musiał kogoś w najbliższym czasie zabić. Wiem, że nie jestem w stanie zapanować nad tym, co dzieje się w moim organizmie.
Domyślam się, że wyglądam jak zbity pies. Stojący przede mną mężczyzna pewnie żałuje mnie całkiem szczerze. Ja siebie też, bo wiem, że nastał dla mnie czas polowania.
Zabijanie jest złe. Wiem o tym. Mam głęboko zakorzenione wartości moralne. Jednak chuć jest silniejsza ode mnie. Dlatego skupiam się na podłych kobietach, których na szczęście nie brakuje.
Większość ludzi w czwartkowy poranek wybiera się do pracy. Ja nie mam zamiaru nawet myśleć o sprawach biznesowych.
Można mnie podejrzewać o wiele, ale nie o to, że zajebałem jakiegoś typa na własnej budowie, a jego ciało zostawiłem na pokaz.
Malo osób jest świadomych, że do bagażu o wymiarach pięćdziesiąt osiem na osiemdziesiąt sześć na trzydzieści sześć centymetrów zmieści się szczupła dziewczyna. Wystarczy ułożyć ciało w pozycji embrionalnej i po sprawie. Prawdopodobieństwo, że ktoś będzie podejrzewał, iż targam nieprzytomną kobietę, jest bliskie zeru.
Nie krzywdzę dobrych, normalnych ludzi. Na swoje ofiary wybieram ścierwa, które powinny gnić w więzieniach. Można powiedzieć, że dzięki mojej żądzy ulepszam świat, a przynajmniej oczyszczam miasto z chwastów.
Morderstwo na moim osiedlu wprowadziło zamieszanie, do tego dochodzi kobieta, która dzięki mnie chce zaistnieć. Znów będzie o mnie głośno, a pieniądze i moja mordercza pasja lubią ciszę. Niedobrze.
Nie wiem, dlaczego wspomnienia z dzieciństwa wróciły akurat podczas ostatniej nocy. Pierwsze morderstwa, których dokonałem w szkole podstawowej, sprawiły między innymi, że dzisiaj jestem silny, a moje życie jest pełne pięknych wrażeń.
Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak bardzo mnie kusi, aby kogoś zabić. Może jestem nienormalny? Nie wiem. Na szczęście dobrze mi idzie i potrafię się kontrolować.
Znajome z telewizji twarze, głównie z TVN-u, Polsatu i lokalnych mediów, rzucają się na mnie jak bezdomne psy na mięso.
Koncentruję się na leżącej obok kobiecie i pragnę przeżyć z nią coś wspaniałego. Przeczuwam, że ze względu na to, że jesteśmy dorośli, emocje towarzyszące przy mordowaniu będą bardziej pobudzające.