Gdy Elena wybierała się do domu jednej z wyznawczyń Wybranki, nie spodziewała się, że to, co tam zobaczy całkowicie odmieni jej życie i myślenie. Mimo, że zawsze wierzyła w swoją wiarę, to nie była w nią ślepo zapatrzona. Czuła, że prawdy, którymi kierują się wyznawcy, nie sprawdzą się w każdym przypadku, w głębi duszy wiedziała, że świat to coś więcej niż jej wiara. Jako kapłanka uzdrowicielka robiła wszystko, by pomóc chorym, by wspomóc ich w chorobie. Czuła jednak, że może zrobić więcej, dużo więcej.
Podczas wizyty u wyznawczyni, okazuje się, że jej syn jest osobą wyklętą przez kościół, to człowiek bez duszy, porzucony na stracenie. Jako kapłanka nie może pomagać takim osobom, nie jest w stanie znieść cierpienia mężczyzny i robi wszystko, co jest w swojej mocy, aby mu pomóc. Niestety, jedyne co może zrobić, to zapewnienie mu szybkiej i lekkiej śmierci.
Z czasem, do dziewczyny dociera, że choroba, którą dojrzała u chorego jest tą, która lata temu odebrała życie tysiącom ludzi. Carska Zaraza miała zniknąć wraz z pojawieniem się wybrańców, a jednak tak się nie stało. Elena próbuje dowiedzieć się, jaka jest prawda, a gdy jej mentorka znika niedługo po tym, jak udostępniła jej dzienniki Aldony Barskiej i zostaje ogłoszona Człowiekiem bez Duszy, dociera do niej, że coś jest bardzo nie tak.
Na jej drodze staje pewien tajemniczy mężczyzna, będący lekarzem. Dziewczyna nie tylko ratuje go z opresji, ale także pomaga znaleźć schronienie. Oboje próbują dowiedzieć się, jakie sekrety kryją się w świątyni, a każdy wspólnie spędzony dzień budzi w obojgu emocje, których się nie spodziewali. Między nimi rodzi się przyjaźń, która z czasem wzrasta, nabierając całkowicie innego kształtu. Elena jednak nie wie, że tajemnice, które odkryją, wstrząsną nie tylko nimi, ale także znanym im światem.
Obawiałam się, że spisanie moich wrażeń po lekturze będzie okrutnie ciężkim wyzwaniem. Dawno nie czytałam książki, o tak wyjątkowej tematyce. Nie wydaje mi się, aby często była ona poruszana w powieściach, a jeśli nawet kiedyś natrafiłam na taką pozycję, to ominęłam ją, nawet na moment się nad nią nie pochylając. I to nie tak, że całkowicie rozmija się ona z moim kręgiem czytelniczych zainteresowań. Tematyka religii jest dla mnie trudna, czasami wręcz ciężkostrawna. Co innego, gdy jest jedynie tłem powieści, a co innego, gdy jest jej najważniejszą częścią.
Walczyłam z myślami, które mówiły mi, że odbiję się od „Ludzi bez dusz”, bez względu na to, jak bardzo zaciekawił mnie opis tej książki. Tematyka religii zawsze była czymś delikatnym, wiele osób jest przewrażliwionych na jej punkcie (i bynajmniej nie ma tutaj znaczenia, w co wierzą), dlatego pisanie o niej może przysporzyć często jedynie o ból głowy. Nawet jeśli opisujemy wiarę, która nie istnieje w realnym świecie, to i tak należy to robić z odpowiednim wyczuciem, z subtelnością, odpowiednio dobierając słowa. Nawet w przypadku fikcyjnych wierzeń, pisząc o nich, możemy urazić wyznawców tych, które istnieją.
A nie można odmówić "Ludziom bez dusz" tego, że rzeczywiście są komentarzem naszej sytuacji. Odnalazłam tutaj wiele podobieństw do wierzeń, w które wierzy cały świat i myślę, że znajdą się osoby, które mogą poczuć się urażone takim przedstawieniem religii samej w sobie.
Ważne jest przede wszystkim, by pamiętać, że jest to fikcja.
Nie mogę jednak zaprzeczyć, że mimo tej świadomości i tak odbierałam ją jako komentarz rzeczywistości. Wiara, a raczej jest wyznawcy, często popadają w skrajności, często są tak bardzo zapatrzeni w swoją religię, że gubią zdrowy rozsądek. Dla mnie poruszenie tej tematyki jest ogromnym plusem i bardzo cenię autorkę za to, że podjęła taki temat. Tym bardziej że poradziła sobie z tą tematyką wręcz doskonale. Ale zdaję sobie również sprawę, że nie dla każdego będzie to przyjemny temat.
Co najbardziej mnie poruszyło w powieści, to właśnie to, jak silnie zakorzeniona w naszej realności jest ta historia. Niby fikcja, ale jakże prawdziwa. Wyznawcy w powieści byli w stanie podjąć bardzo skrajne działania, byle tylko dopiąć swego. Ich religia jest pełna fanatyzmu, uznają oni ją za najważniejszą, wierzą, że tylko ona przekazuje właściwe prawdy dotyczące ich świata. Wszystko opiera się na filarach ich wiary, jest ona ponad wszystkim, jest jedynym właściwym źródłem wiedzy. W pełni ufają kapłankom, stoją za nimi murem i są w stanie zrobić wszystko, by nikt nie podważał ich wierzeń.
A każdy, kto sprzeciwi się naukom świątyni, zostaje pozbawiony duszy, odseparowany od społeczeństwa i na zawsze odcięty od reszty. Bez względu, na jakiej to były natury.
Nie wydaje się Wam, że spotkaliśmy się już z czymś takim? Każda religia, którą wyznaje się na naszym globie działa dokładnie w taki sam sposób. Albo wierzysz całym sobą, albo jesteś niewiernym, który grzesząc wobec swojej wiary, traci szansę, by wstąpić w niebiosa/odrodzić się jako wyższa istota/dostąpić nirwany, oświecenia itd. Jako osoba, która już od dawna ma dosyć tego całego fanatyzmu, odczuwałam silne, negatywne emocje względem tego wątku w powieści. Co oczywiście nie oznacza, że mi się on nie podobał. Po prostu bardzo mocno na mnie wpływał.
Kibicowałam Elenie z całych, wierząc, że odkryje każdy mroczny sekret ukryty za wielkimi, pełnymi patosu słowami, za każdym działaniem wyższych kapłanek. Bardzo mocno czekałam na konfrontację, a gdy w końcu nadeszła, to byłam zachwycona. Od samego początku oczywiste było, w którą stronę zmierza fabuła, więc w tym względzie książka była przewidywalna, nie przewidziałam jednak wielu innych mniejszych, ale równie ważnych zwrotów akcji. Zakończenie powieści jest niczym wisienka na torcie, zaskakująco słodko-kwaśne, dokładnie takie, jakie miałam nadzieję dostać.
Odnalazłam w tej historii wszystko, czego szukałam, a miałam wobec niej bardzo wysokie wymagania. Już sam opis podpowiedział mi, że nie będzie to lekka, prosta historia, a raczej ta ciężka, wymagająca, momentami trudna w odbiorze, która w swojej fikcyjności będzie komentować prawdziwe, znane nam realia, te dzisiejsze, a także te sprzed wielu lat. Wiele jest tutaj wniosków, które także dziś przydałoby się przekazać niektórym z nas.
Wbrew swojej tematyki „Ludzie bez dusz” to książka, którą czyta się lekko i całkiem szybko. Styl autorki jest bardzo obrazowy, ale jednocześnie bardzo przyjemny w odbiorze. Już od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w akcję i z szeroko otwartymi oczami śledzimy kolejne zdarzenia. Poznajemy świątynię, codzienność bohaterki, dzielnicę ludzi bez dusz, piękno i bogactwo miesza się z brudem i ubóstwem. Autorka stworzyła świat, dbając o najmniejsze szczegóły. Od polityki, po opis przepięknych strojów kapłanek, poprzez historię, mitologię, opis nastrojów panujących w mieście, aż do rytuałów odprawianych przez kapłanki.
Ta historia jest niezwykle klimatyczna i uzależniająca. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Gdy zaczęłam czytać, to bardzo szybko w niej przepadłam. To powieść silnie angażująca emocjonalnie, tym bardziej że oprócz intrygi otrzymujemy również wspaniały, zaskakujący wątek miłosny.
Główna bohaterka Elena, to niezwykle charakterna i inteligentna postać, twardo stąpająca po ziemi. W powieści nie tylko poznajemy jej teraźniejszość, ale także i bolesną przeszłość. Jej relacje z matką, będącą opiekunką Wybranki, są skomplikowane, ale na szczęście, może znaleźć oparcie w swoim ojcu. Mimo że dziewczyna oddała się swojej wierze, to nigdy nie była ślepo w nią zapatrzona. Czuła, że jest coś więcej niż to i bardzo łaknęła tej wiedzy.
Gustaw za to, to tajemniczy, bardzo przystojny mężczyzna, z ogromną pasją i smykałką do eksperymentów. Skrywa on pewną tajemnicę, której kompletnie się tutaj nie spodziewałam i która to była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Od pierwszych chwil kiedy go poznałam, mocno mnie zaintrygował i z zaangażowaniem śledziłam jego dalsze losy.
Oboje praktycznie od razu są sobą zaintrygowani i z przyjemnością śledziłam rodząca się między nimi relację. Razem próbują dowiedzieć się, jakie sekrety kryją się w świątyni, a każdy wspólnie spędzony dzień budzi w nich emocje, których się nie spodziewali. Między nimi pojawia się przyjaźń, która z czasem wzrasta, nabierając całkowicie innego kształtu.
Co do kreacji postaci, nie mam żadnych zastrzeżeń, bardzo szybko ich polubiłam i z fascynacją śledziłam ich losy. Jednak Elena zrobiła coś takiego, co bardzo mnie zdziwiło.
SPOJLER. Jedna rzecz, to fakt, że dzienniki, które tłumaczą wszystko leżały przez kilkanaście lat nieruszone, a powinny zostać zniszczone już dawno. A gdy Elena je otrzymała, to w bardzo głupi sposób je straciła. SPOJLER.
Nie jest to jednak minus, który zaważył na mojej ocenie. Autorka wymyśliła naprawdę ciekawą powieść i świetnie poradziła sobie z jej przedstawieniem. "Ludzie bez dusz" to książka, która silnie angażuje czytelnika i mocno zapada w pamięć. Jest nie tylko bardzo dobrze napisana, ale również i dopracowana w każdym szczególe. Nie da się nie zauważyć, jak wiele pracy zostało włożone tutaj w kreacje świata, od założeń wiary, jej hierarchii, po realia świata, aż do fascynujących postaci głównych i pobocznych.
Książka wbrew temu, co niektórzy mogą myśleć, nie jest debiutem. Autorka wydała już wcześniej jedną powieść na EmpikGo, a jej opowiadanie pojawiło się w antologii „Magiczna łódź”. Jednak jeśli chodzi o książkę papierową, wydaną w tradycyjnym wydawnictwie, to rzeczywiście, jest to jej debiut. Pierwsza pełnoprawna powieść, która trafiła do księgarń, dzięki czemu sięgnie po nią więcej czytelników. Mam nadzieję, że będzie o niej naprawdę głośno, bo zdecydowanie na to zasługuje.
Wiem, że nie każdy interesuje się taką tematyką, ale zachęcam, by dać szansę tej książce. To świetnie napisany niedebiut, od którego nie sposób się oderwać. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mieć możliwość poznać kolejne powieści napisane przez Danutę. Wyczuwam tutaj ogromny potencjał, który wierzę, że zostanie w pełni wykorzystany. Bardzo się cieszę, że miałam możliwość poznać tę historię i czekam na więcej!
Gdy Elena wybierała się do domu jednej z wyznawczyń Wybranki, nie spodziewała się, że to, co tam zobaczy całkowicie odmieni jej życie i myślenie. Mimo, że zawsze wierzyła w swoją wiarę, to nie była w nią ślepo zapatrzona. Czuła, że prawdy, którymi kierują się wyznawcy, nie sprawdzą się w k...
Rozwiń
Zwiń