Krakowianin. Syn malarki Wandy Macedońskiej. Anglista. Kiedyś nauczyciel z pasji, od kilkunastu lat przede wszystkim podróżnik, fotograf i pisarz. Synestetyk, indywidualista spod znaku Ryb, numerologiczna jedynka. Życie opiera na emocjach i przeczuciach.
Od dzieciństwa prześladowany przez ostateczne wyroki. Wciąż ucieka przed przeznaczeniem, a jego twórczość jest wyrazem i rezultatem tej ucieczki. A więc podróżnik niecierpliwy. Fotograf biedy i egzystencji prostych ludzi. Pisarz refleksyjny, dociekliwy, z zacięciem reporterskim. W swoich tekstach bliski psychologii, z nostalgią zaglądający w przeszłość, z niepewnością w przyszłość.
Ciężko uzależniony od dalekich podróży, internetu, kolorów, brytyjskiego alternatywnego rocka i muzyki etnicznej. Kilka miesięcy w roku spędza wraz z żoną Joanną na indywidualnie organizowanych wyprawach. Wyjazdy częste i dalekie. Bo trzeba przechytrzyć czas. Doświadczać odmienności. Pisać. Obiektywem łapać inne światy.http://www.paweldanielzalewski.pl
Co oznacza bycie Polakiem i ten cały patriotyzm? Dumę, wstyd czy może równoważnię? Na to pytanie odpowiedź próbowali znaleźć polscy pisarze. Książka jest zbiorem opowiadań. Takie wydania mają to do siebie, że jedne teksty podobają nam się bardziej inne mniej. Ponieważ autorami są młodzi ludzie patriotyzm przedstawiony jest w nowym, świeżym świetle. W tych tekstach stawia się na relacje międzyludzkie i odchodzi się od wielkiej historii, którą stale mamią nas politycy. My Polacy jesteśmy kapitałem społecznym naszego kraju, jego przyszłością, w którą trzeba inwestować by osiągnąć zyski. Niezależnie od tego, na który koniec świata uciekniemy nasze korzenie zawsze nas „dopadną”. Jeśli się ich wyprzemy w naszym sercu powstanie wielka pustka. Przy odpowiednim nastawieniu mogą być czymś, co popchnie nas dalej, otworzy drzwi do lepszego świata.
Zastanawiałam się, czemu niektóre opowiadania mnie drażniły, czułam niesmak. Okazało się, że to nie jest wina pisarzy, ich stylu etc. Oni po prostu pokazali rzeczywistość taką, jaka jest, nie koloryzowali jej. Przelali na papier wszystko to, co się dzieje na polskich ulicach w tych małych i wielkich miastach. Nie zostawili też cienia nadziei w moim sercu. Ci, o których mowa już się nie zmienią, ale możemy nie dopuścić do tego by „powstali” kolejni. Kolejni zgorzkniali, traktujący przekleństwa jak przecinki, niewidzący przyszłości, negujący wszystkich i wszystko.
Oprócz patriotyzmu w różnych obliczach wszystkie prace ( przynajmniej w moim odczuciu) łączy poczucie melancholii, trwające od pierwszego do ostatniego opowiadania. Nie ważne czy mowa o ojcu próbującym walczyć z niesprawiedliwą żoną czy też o wdowie przełamującej swoje obawy wobec homoseksualistów. To kolejny dowód na to, że od własnych korzeni uciec nie możemy. Daleko nam do temperamentu południowców. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy gorsi. Każdy kraj i jego mieszkańcy ma swoje dobre i złe strony. Wykorzystajmy tą książkę jako katharsis przeszłości i początek przyszłości, która tylko od nas zależy.
Dobre, bo Polskie. :-)
Zdążyłem przeczytać tylko kilka pierwszych opowiadań i zgubiłem książkę. Zostawiłem ją najprawdopodobniej w autobusie. Jak wypatrzę ją w którejś z tanich księgarni to kupię, bo nie lubię tych niedokończonych. Szkoda, że bardziej w głowie zapadło mi opowiadanie beznadziejne, a nie świetne. Na tym mało zaszczytnym miejscu znajduje się tekst Pani Pietruski-Mrożek, która serwuje nam gniota dla dzieci, dobrego do interpretacji na egzaminie gimnazjalnym. Nic więcej nie powiem, bo nie mam książki przed sobą.
Edit: Znalazłem. Za 7 zł w jednej z krakowskich księgarni. Pluję sobie w brodę, że nie wydałem tej sumki na na słoiczek Nutelli czy 10 kg ziemniaków. Jak można wydać takie opowiadania?! Przydałaby się blaszka w czółko temu, kto nadzorował dobór prac. Na jednej ze stron recenzenckich znalazłem opinię czytelniczki, że opowiadania ze zbioru poziomem są zbliżone do poprawnych wypracowań gimnazjalnych. Zgadzam się. Tylko dlaczego ktoś chce, żebym to czytał? I jeszcze płacił! Aaaaa! Co do dwóch autorów, na których liczyłem: Agnieszka Drotkiewicz sama nie obroni zbioru, a Sławomir Shuty chyba stał się więźniem własnych konwencji.