Bieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra Fredry

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
27.04.2024

Autor „Zemsty”, „Ślubów panieńskich” i „Pana Jowialskiego” został ogłoszony patronem roku 2023 w związku z przypadającą 230. rocznicą jego urodzin. To doskonała okazja, by tuż przed sezonem górskich wędrówek przypomnieć o związkach Aleksandra i jego rodziny z Bieszczadami, szczególnie ich zachodnią częścią. A są one bardzo bliskie.

Bieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra Fredry

Fredro rzucił wszystko i uciekł w Bieszczady?

Dziś takie zdanie oznacza wyjazd i zaszycie się w jakimś miejscu na południowo-wschodnim krańcu naszego kraju. Jednak w osiemnastym i dziewiętnastym wieku Bieszczady, a szczególnie ich zachodnia część, na której dobra Fredrów się znajdowały, do peryferii raczej nie należały – ani w kontekście granic jeszcze przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, ani w porozbiorowym cesarstwie austriackim (przypominam, że Austro-Węgry datujemy dopiero od lutego 1867 roku, a więc na 9 lat przed śmiercią autora „Zemsty”).

Fredrowie byli, do czasów dziadka Aleksandra, związani z ziemią przemyską, dopiero małżeństwo wymienionego z Teresą z Urbańskich sprawiło, że stali się właścicielami terenów w ziemi sanockiej – mówi Łukasz Bajda, przewodnik bieszczadzki, autor książek o Bieszczadach i mieszkańcach tych ziem. Ojciec Aleksandra, Jacek, urodził się w Hoczwi, w którą dziadek Aleksandra się „wżenił”. Hoczew była własnością (a może wianem?) Teresy z Urbańskich, babki autora „Zemsty” (Wydawnictwo Greg).

Bieszczady zaś, zdaniem Łukasza Bajdy i cytowanego przez niego Andrzeja Burghardta – pierwszymi i jedynymi górami, które Aleksander Fredro w swoim życiu poznał. A pamiętać należy, że świata zjeździł niemało, uczestnicząc aktywnie w kampaniach Napoleona Bonaparte.

Hoczew, Baligród, Rabe, Cisna – związane z Fredrami

Pofredrowskie ślady w Bieszczadach, chronologicznie rzecz ujmując, biorą swój początek w Hoczwi. Tu zamieszkał dziadek Aleksandra – Józef Benedykt herbu Bończa. Jak pisze w książce „Aleksander Fredro. Drogi życia” (Wydawnictwo Errata) Barbara Lasocka-Pszoniak, małżonkowie (Teresa i Józef Benedykt) zapisali sobie w sądzie grodzkim w Sanoku dożywocie. Było to ponad osiemnaście tysięcy morgów, czyli dzisiejszą miarą niespełna dziewięć tysięcy hektarów, przy czym nie był to jeden obszar. Wsie wchodzące w skład majątku to: Hoczew z Żerdenką i Dziurdziowem (arendował tu brat Teresy) oraz Bachlowa (Bachlawa), Habkowice, Dołżyca, Przysłupie, Krzywe (dziś Krywe), Liszna, no i rzecz jasna Cisna. Miłośnicy wędrówek, niekoniecznie głównymi bieszczadzkimi szlakami, pewnie te miejscowości kojarzą. Jeśli nie wszystkie, to warto w czasie bieszczadzkich wędrówek nadrobić zaległości, odbijając od najbardziej uczęszczanych szlaków.

W Hoczwi, na zamku, urodził się ojciec Aleksandra Fredry – Jacek. Niestety z zabudowań zostały dziś tylko marne resztki połączonych zaprawą kamieni, które nawet nie zasługują na miano ruiny. Tak marne, że jeśli ktoś bardzo pragnie je odszukać, polecam późną jesień albo przedwiośnie – roślinność nie jest wtedy zbyt bujna. Latem odnalezienie tego, co zostało, będzie dużo trudniejsze. Zapaleńcy powinni powędrować od szkoły w kierunku rzeki Hoczewki i… mocno wytężać wzrok.

– W Hoczwi stoi dziś już tylko jeden budynek, do którego Fredrowie zachodzili, mówi Łukasz Bajda. – To ufundowany najprawdopodobniej przez Michała Urbańskiego, ojca Teresy (babki komediopisarza), barokowy kościół świętej Anny.

„Trzy po trzy” – miniprzewodnik po Bieszczadach Zachodnich

Sam Aleksander Fredro urodził się już w Surochowie w ziemi przemyskiej, w Bieszczadach pojawił się w wieku lat 11, o czym możemy przeczytać w jego wspomnieniach zatytułowanych „Trzy po trzy” (Państwowy Instytut Wydawniczy). Wtedy to Jacek Fredro zabrał syna w na poły sentymentalną podróż przez Bieszczady.

Jechaliśmy pod górę wykutą w skale drogą. Na grzbiecie pagórka mój ojciec wstrzymał konia i zawołał rzewnym głosem, jak gdyby witał przyjaciela: – Hoczew!… W dolinie nad brzegiem rzeki płynącej do Sanu ujrzeliśmy szczątki niewielkiego zamku. Obok biały dworek i gospodarskie, dość porządne zabudowania. Dalej kościółek, karczma i chaty wzdłuż łęgu rozsypane. To była Hoczew.

– Tu w tym zamku urodziłem się – rzekł mój ojciec i zdawał się więcej do siebie niż do nas mówić. – Z tej strony był pokój mojej matki… już tylko jedno okno… dalej był ganek… wszystko się zwaliło… Na środku dziedzińca stała wielka lipa… takich drzew już teraz nie widać… w jej cieniu bawiłem się będąc dziecięciem, a biegałem, swawoliłem już chłopcem… piękne było drzewo!….

Skoro już na początku dziewiętnastego wieku zamek był w ruinie, nie ma się co dziwić, że do dziś zostało z niego praktycznie tylko zarośnięte wspomnienie.

Jacek Fredro urządził dosyć prymitywne huty żelaza w Rabem i Cisnej. Jak mówi Łukasz Bajda, z ojcem Aleksandra Fredry można wiązać pierwsze próby uprzemysławiania tych terenów. Oprócz samego wytopu żelaza w Cisnej powstawały z niego elementy urządzeń rolniczych. Zachowały się fragmenty listów, w których Aleksander prosi swojego brata, który po ojcu Cisną zarządzał, o przysłanie mu produktów ciśniańskiej fabryki.

Oczywiście Bieszczady w tamtych czasach to był teren o wiele bardziej zaludniony niżby nam się mogło obecnie wydawać. Można ostrożnie szacować, że pod koniec osiemnastego i na początku dziewiętnastego wieku w Bieszczadach mieszkało dwa razy więcej ludzi niż obecnie.

Śladów po przemysłowej działalności ojca autora „Trzy po trzy” nie zostało zbyt wiele. Sztolnia Róża w okolicach Cisnej wciąż poszukiwana jest przez zapaleńców, pozostałości po sztolni w Dolinie Rabego są dostępne, oczywiście tylko z zewnątrz, dla wędrujących od miejscowości Bystre w kierunku dawnych wsi: Rabe i Huczwice. Sztolnia to może nawet za duże słowo, to wyrwa w skałach ogrodzona kratami, wewnątrz której, wytężając wzrok, zobaczyć można resztki drewnianych stempli wspierających strop ciasnego, skalnego korytarza. Modrzewiowy dworek w Cisnej nie przetrwał starć między polską milicją a sotniami UPA i został przez te ostatnie doszczętnie spalony.

Tablice z cytatami – tyle zostało

Dziś o Fredrach w Cisnej przypomina tablica na kamieniu pamiątkowym, która została odsłonięta w sierpniu 2014 roku. Na tablicy kilka skompilowanych fragmentów z „Trzy po trzy”:

Trzy razy w dzieciństwie byłem z ojcem w Ciśnie (...)

Wszystko dla nas było nowe – nowe dla słuchu i wzroku. Trąby z kory juhasów odzywały się czasami po górach tu i ówdzie. Z gór czarnych kurzyło się w koło – na co tam zwykli mówić, że niedźwiedzie piwo warzą.

W „Trzy po trzy” pojawiają się Cisna, górujący nad nią Łopiennik (u Aleksandra – Łupiennik), wreszcie Baligród i wsławione udanym zamachem na generała 2. Armii LWP Karola Świerczewskiego – Jabłonki.

Zawsze wstępowaliśmy do Jabłonek na obiad lub nocleg. Nie chciał tego odmawiać Ludwikowi Urbańskiemu, który pomimo śmieszności powierzchownych był dobrym i uczciwym człowiekiem. A propos niego, raz mi ojciec powiedział: „Prawdziwym jest nieszczęściem w górach to oddalenie od wszelkiego światłego towarzystwa. Poznałem to w najwcześniejszej mojej młodości, dlatego wszelkich sił dołożyłem, aby się z gór wydobyć.

Jak widać, Jacek Fredro specjalnym miłośnikiem Bieszczad nie był, ot – traktował je jako miejsce pracy, czerpania niewielkich zapewne zysków z raczkującej metalurgii.

Kolejny cytat z „Trzy po trzy” znajduje się na ustawionym również współcześnie kamieniu u wylotu doliny Rabego w miejscowości Bystre:

…tam granica świata. Za Baligrodem wjeżdża się jak w czarne gardło. Droga i rzeka to jedno jest i toż samo, a od rzeki z jednej i drugiej strony wznoszą się czarne ściany jodeł i smereków.

Do dziś, mimo że szosa z Leska przez Baligród do Cisnej poprowadzona jest powyżej rzeki, wlot Rabskiej Doliny otoczony jest przez strome górskie zbocza nadające mu mroczny nieco klimat. Marcin Scelina, leśniczy z leśniczówki Rabe, często nazywa ją w swoich niezwykle popularnych facebookowych wpisach „najmroczniejszą z dolin” – i trudno odmówić mu odrobiny racji, choć dla mnie owa dolina jest miejscem wyjątkowym, w pozytywnym sensie tego słowa.

Mają więc Bieszczady Zachodnie swoje miejsce we wspomnieniach literackiego patrona roku 2023.

Bieszczadzkich tropów w dziełach Aleksandra Fredry ciąg dalszy

Łukasz Bajda, indagowany o inne bieszczadzkie tropy w książkach autora „Ślubów panieńskich” (Siedmioróg), wspomina jeszcze o poemacie „Kamień nad Liskiem”. Lisko to oczywiście Lesko, sama skała Kamieniem zwana doczekała się wzmianki w „Trzy po trzy” i… własnej tablicy z cytatem:

Za Leskiem stanęliśmy i oglądali na szczycie pagórka ogromny ułom skały. Nie widać na nim ręki ludzkiej, a jednak ze swego kształtu zdaje się być cząstką jakiegoś gmachu. Różne o tym kamieniu biegają powiastki, jedna cudowniejsza od drugiej…

Notabene w oryginalnym fredrowskim tekście pada nazwa Lisko, podobnie jak i w poemacie, balladzie na wskroś romantycznej, w której mamy i romans, i tajemniczego opryszka, i czarownicę…

Nad Liskim zamkiem olbrzymi wzrósł kamień,
Na nim ni sztuki, ni przyrody znamień,
Jak obcy światu, czeka jego końca,
A w górze, w górze, po zachodzie słońca
W wonnéj pogodzie czy w śnieżnéj zamieci
Ledwie dojrzana biała gwiazdka świeci.

Sama skała, którą tworzą piaskowce, znajduje się około trzech kilometrów od Leska. Co ciekawe, jest ona najprawdopodobniej jednym z najstarszych, o ile nie najstarszym pomnikiem przyrody na ziemiach dzisiejszej Polski – objęto ją ochroną na wniosek burmistrza Leska Józefa Bielaka już w 1896 roku, w dwadzieścia lat po śmierci autora „Kamienia nad Liskiem”.

Połonina Wetlińska – też ją u Fredry znajdziecie

Trzeba się jednak nieco bardziej natrudzić. Łukasz Bajda przypomina zapomniany już raczej utwór Aleksandra Fredry „Jeremiasz Sęp, herbu Junosza, cześnik łucki”. To opowieść, czy jak wolał autor: „bajęda” o czasach Chmielnickiego, w której jako sceneria polowania Cześnika na niedźwiedzia występuje Połonina Wetlińska. Straszne rzeczy się tam dzieją, tytułowy Jeremiasz cudem uchodzi z życiem, ginie jego koń. Zresztą cała bajęda mroczna jest, a tytułowego bohatera nie sposób zaliczyć do pozytywnych. 

Wiosna, lato i jesień, a więc czas bieszczadzkich wędrówek coraz bliżej

Oczywiście istnieje międzynarodowy, polsko-ukraiński szlak Aleksandra Fredry. Od zamku Kamieniec na pograniczu Korczyny i Odrzykonia, przez Hoczew, Cisną, Lesko, Sambor, Rudki, Beńkową Wisznię, Lwów, Przemyśl, Surochów i Nienadową, kończący się na powrót w Kamieńcu. W związku z wojną u naszych wschodnich sąsiadów, która wszak i nas mocno dotyczy, pewnie trudno będzie go w najbliższym czasie przemierzyć. Polecam więc, póki co, aby podczas pieszych wędrówek przez bieszczadzkie doliny, Połoninę Wetlińską, czy w trakcie wizyty w Cisnej, Baligrodzie i Lesku – pamiętać o Aleksandrze Fredrze, jednym z literackich patronów roku 2023 – autorze nie zawsze pogodnych i zabawnych strof.

Artykuł po raz pierwszy został opublikowany w 2023 roku.


komentarze [6]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Atramentowa Przystań - awatar
Atramentowa Przystań 30.04.2024 11:36
Czytelniczka

Od siebie dodam, że jeśli ktoś będzie miał okazję, to zachęcam do obejrzenie spektaklu "Zemsta" na zamku Kamieniec w Odrzykoniu. Spektakl jest zazwyczaj grany co roku w godzinach wieczornych, latem, na świeżym powietrzu (o ile pozwala pogoda). Gra światłocieni robi niezwykły klimat!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Arteminetta  - awatar
Arteminetta 26.02.2023 11:00
Czytelniczka

U mnie jak rok temu omawialiśmy zemstę Pani nam o tym opowiadała.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin  - awatar
Marcin 28.04.2024 11:22
Czytelnik

Jak jest trochę czasu na lekcji, to warto trochę (więcej) opowiedzieć o autorze. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 26.02.2023 10:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof Gromadzki - awatar
Krzysztof Gromadzki 27.04.2024 11:40
Czytelnik

Nie mylmy nigdy wiana z posagiem, choć w dzisiejszych czasach to nagminna praktyka. Posag jest to majątek, który panna młoda dziedziczyła po swoich rodzicach lub opiekunach, a po ślubie wnosiła do wspólnego gospodarstwa, jakie od tej pory mieli tworzyć razem z mężem. Natomiast wiano jest to majątek, jaki pan młody wydzielał z tego, co już przed ślubem znajdowało się w jego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 28.04.2024 23:43
Redaktor

Nie miałem o tym pojęcia. Dziękuję bardzo.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się