rozwiń zwiń

Empuzjon. Dokąd mnie zaprowadziła najnowsza książka Olgi Tokarczuk?

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
17.07.2022

Określanie wzajemnych relacji „Czarodziejskiej góry” i „Empuzjonu” jako prostej zależności wydaje mi się zbytnim uproszczeniem. Treściowe i fabularne tropy wiją się między tym, co napisał Tomasz Mann, i tym, co napisała Olga Tokarczuk. Przecinają ścieżki łączące ze sobą innych autorów i ich dzieła. Postawcie jakiś pojedynczy tom na długiej i pustej półce. Łatwo go będzie przewrócić. Półki na książki mają to do siebie, że książek stoi na nich przeważnie sporo. Tomy przytulone do siebie, grzbiet przy grzbiecie, są stabilne i trudne do przewrócenia. Książkowe treści przenikają się w magicznych przestrzeniach pisarskich i czytelniczych umysłów. Szukają skojarzeń i powiązań. Wspierają się.

Empuzjon. Dokąd mnie zaprowadziła najnowsza książka Olgi Tokarczuk?

Empuzjon – miejsce, w którym (prawie) nie słychać kobiet

Prawie ich też nie widać. Ale są. Jako empuzy towarzyszą Hekate. To tajemnicza bogini. Zajmują ją czary, tajemne moce. Napotkacie ją na rozstajach. Mieczysław Wojnicz miał z nią do czynienia w ostępach Gór Suchych, nad zdrowiem słynącą kotliną z miasteczkiem Görbersdorf, które po latach stało się Sokołowskiem. Jej imię nie pada, ale czułem jej obecność podczas lektury.

Może nie była to Hekate, tylko jedna z jej towarzyszek. Tych, które brały węglarzy w objęcia pachnące igliwiem i glebą. Kapłanów odprawiających czary przy magicznych retortach. Miękki dotyk gałęzi odurzał, pieszczota mchu na policzkach wywoływała mrowienie w podbrzuszu… Empuzy bacznie obserwowały życie uzdrowiska. Egzekwowały, raz w roku, krwawą ofiarę.

Czy mężczyzna, jeśli bardzo chce, może towarzyszyć mrocznej bogini czarów? Najpierw musi przestać być mężczyzną. Wyrzeczenie się płci nie oznacza rezygnacji z siebie. Klara to wie, ale czy Wojnicz o tym pamięta? W zamian za wyrzeczenie dostaje się przywilej. Można zatracić się i patrzeć na piękne i mroczne oblicze Hekate. Nie trzeba płacić ceny, jaką empuzy zażądały od niejakiego Opitza. Ceny, którą płacili inni, ci przed nim; ceny, którą płacić będą następni. Czy ostatnim, co widzieli przed śmiercią, były głębokie oczy bogini? Kobiety były, są i będą w kotlinie i w Górach Suchych. Nie każdy je dostrzeże. Nie wszyscy, którzy je zobaczą – przeżyją.

Trop: Joanna Bator

Hekatejon stoi na rozstaju dróg. Trzy sylwetki tej samej bogini. Tu prowadzi pierwszy trop z „Empuzjonu” Olgi Tokarczuk. Są trzy, stoją zwrócone do siebie bokiem i plecami. Postacie tego samego boga, także na słowiańskich ziemiach, daleko na północ od Gór Suchych i jeszcze dalej od matecznika Hekate… Trzy oblicza boga Trzygłowa, czasem cztery Świętowida. Zwrócone do siebie plecami i bokiem. Patrzą na trzy lub cztery strony świata. Czego wypatrują? Na co czekają?

„Gorzko, gorzko” Joanny Bator. Na kartach cztery kobiety, jednego rodu: Berta, Bunia, Violetta i Kalina. A może tylko trzy, ustawione przez opowiadającą historię Kalinę – jak hekatejon na rozstaju dróg. Mężczyźni – nudni i przewidywalni, z absurdalnymi marzeniami o Kilimandżaro. Nawet kiedy są już zjawami – przede wszystkim kaszlą. Żałosne… Mogą być też piękni – pojawić się i zniknąć. Zostawią ból i piękne wspomnienia.

Ci nudni zostaną złożeni w ofierze. Pokrojeni na kawałki, jak Opitz z sudeckiej kotliny, ale z większą pieczołowitością. Olga Tokarczuk w kontrze do Joanny Bator? Kontrapunkt w muzyce to często polifonia. Wiele dźwięków – różnych i współbrzmiących. Niewidzialna empuza potrafi być tak samo silna, jak materialna w stu procentach córka rzeźnika. Obie potrafią rozczłonkować męskie ciało. Każda na swój sposób. Potrafią to też Berta i Barbara, a może i Violetta. Kamila też? Któż to wie.

Thomas Mann – trop prowadzi z kotliny w górę

Ślady wiodą z Görbersdorfu do Davos – ominąć się ich nie da. W Sudetach zdrowiem słynąca kotlina, w Alpach – wysoka góra. Trop z Sokołowska – intelektualny. Filozoficzne teorie znane z „Empuzjonu”, nieraz mizoginiczne, snują przecież także bohaterowie „Czarodziejskiej góry” Thomasa Manna. Hans Castorp bardziej jest ich słuchaczem niż aktywnym głosicielem; odbiorcą na tyle cennym, że inni: Settembrini, Naphta, Krokowski, walczą na śmierć i życie… O duszę Castorpa? O jego uwagę? Akceptację swoich poglądów?

Inny ślad z Sokołowska do Davos: Europa w miniaturze. Gdy wędrujemy wśród pomniejszonych podobizn znanych budynków, poznajemy je, pogłębiamy o nich wiedzę. Tomasz Mann zabiera nas na taki spacer wśród podobizn, rozdział po rozdziale. Wędruje z nami też Olga Tokarczuk. Davos, jak soczewka, skupia w sobie poglądy i zachowania Europejczyków. Hans Castorp musi uważać, żeby skupiona w jednym miejscu energia nie zamieniła go w popiół, by nadlatujący granat nie rozerwał go na sztuki, jak empuzy Opitza, jak rzeźnickie noże Berty i Barbary bliskich im mężczyzn, jak ciała wtulonych w siebie żołnierzy w błocie bitewnego pola Wielkiej Wojny.

Może jednym z tych, którzy zginęli kilka metrów obok Castorpa, był doktor Semperweiss z Görbersdorfu? Wojnicz przyjechał w Góry Suche niespełna rok przed dniem, kiedy padły strzały w Sarajewie, mieście także położonym w kotlinie, ale większym, dużo większym. Trop ten ma żelazisty zapach krwi.

Paweł Huelle: trop, nikły, z gór nad morze. Pod prąd czasu

Prowadzi do Gdańska. Kto czytał „Czarodziejską górę”, ten wie, czyj to trop. Zna jego charakterystyczne cechy, wbrew chronologii. Hans Castorp na studiach w Gdańsku. Paweł Huelle chodzi z nim ulicami Gdańska i Sopot (o Gdyni nikt jeszcze nie myśli, „u” w nazwie drugiej miejscowości pojawi się później). Castorp nie wie nic o plamce, która rozrasta się powoli na jego płucu. Jest pełen nadziei, pijany poczuciem wolności pierwszych miesięcy poza surowym rodzinnym domem. Nie byłoby tej książki bez Tomasza Manna. Czy jest jakiś trop prowadzący znad ujścia Wisły do Sokołowska? Czy będzie to myśl pewnego urodzonego w Gdańsku filozofa? Jego zdaniem to, co nas otacza, to nasze wyobrażenie. Artur Schopenhauer łączy ścieżki wiodące z Sokołowska do Davos, z Sokołowska do Wrocławia i Unisławia, z Sokołowska do Gdańska. Czy to, co wydarzyło się Castorpowi, Wojniczowi, Kalinie wydarzyło się naprawdę? Może to tylko wyobrażenia tego, co się zdarzyć mogło. Czy trzeba się zdecydować na czerwoną lub niebieską tabletkę? Albo lepiej ich nie łykać, bo i po co. Kiedy wyobrażenie zniknie – rzeczywistość będzie nie do zniesienia.

Max Blecher – tropy granicznych doznań i granicznych pytań

Czymże jest śmierć z niedotlenienia, z przeżartymi gruźlicą płucami, w porównaniu z bólem kruszącego się kręgosłupa? Jeśli leżakowanie na tarasie prowadzi do filozoficznych, nieraz granicznych pytań, to nad jak głęboką przepaść wiedzie spędzanie czasu w gipsowym gorsecie w nadmorskim Berck-sur-Mer. Jedyną perspektywą rozbicia tego kokonu, przerwania bólu ropiejącego wokół kości ciała jest, de facto, śmierć. „Zabliźnione serca” Maxa Blechera to trop dla tych, którzy nie zamienili się w krwawą maź na polach bitew wielkiej wojny, nie powędrowali bezmyślnie wprost w szpony empuz, nie poszli pod rzeźnicki nóż. Przeżyli Wielką Wojnę, by, już w pojedynkę, mierzyć się z Wielkim Bólem.

Miron Białoszewski – trop kapci na szpitalnym korytarzu

Wydaje się najmniej oczywisty. Graniczne doświadczenie śmiertelnej choroby opisane jest przez autora w „Zawale” lekko, przerywanie, chwilami groteskowo, czasem autoironicznie. Może dlatego, że to niespełna ćwierć wieku po Wojnie większej od Wielkiej… Straszniejszej, bardziej okrutnej i przerażająco pragmatycznej. A po drodze w czasie owej ćwierci – wielu, wielu mniejszych. Spopielania ludzi w piecach, jądrowym wybuchem czy płonącymi w nieskończoność napalmem i fosforem. Pojedyncza śmierć na szpitalnym łóżku wydaje się niepoważna, jak kolorowy szlafrok w roli śmiertelnego całunu. Nadal jest jednak śmiercią, cierpieniem, doświadczeniem granicznym skłaniającym do refleksji nad ludzką kondycją – kruchą i niewiele wartą. Umieranie jest codziennie. Zawał też. Czasem łapie w tunelu, czasem gdziekolwiek indziej. Czasem jest jak ten w 1983 roku dla Mirona Białoszewskiego – zawałem ostatnim.

Kolorowy szlafrok, rozczłapane kapcie, rozwleczona piżama w paski – stygmaty cierpienia w czasach pokoju. Względnego. Czy to też doświadczenie graniczne? Może więcej wspólnego z Sokołowskiem, Davos, Sopotem i Berck-sur-Mer ma „Konstancin” albo zawałowy fragment z Inowrocławiem w głównej roli. Uzdrowiskowe dzienniki. Wyprane z patosu przez wirujące bębny szpitalnych i sanatoryjnych pralek.

Dlaczego powędrowałem z „Empuzjonem” w dłoni z Sokołowska do Davos, Gdańska, Sopotu, warszawskiego Szpitala Dzieciątka Jezus, Inowrocławia czy Konstancina? Książka Olgi Tokarczuk stała się katalizatorem, który sprawił, że wróciłem do lektur. Były wśród nich takie, które przeczytałem w latach licealnych ponad trzydzieści pięć lat temu.

Hans Castorp medytował nad względnością upływu czasu. Do niektórych książek wróciłem po długim czasie, inne wdarły się do mojej głowy stosunkowo niedawno. Czyżby książka Olgi Tokarczuk była Schwarmerei, tą wodą ze Styksu kojącą bóle i tęsknoty? Z drugiej strony gdybym chciał zapomnieć, to przecież nie wracałbym do książek Manna, Blechera, Białoszewskiego, Bator i Huellego. Hekate zmieszała je, odświeżyła… A może to były jej przyjaciółki empuzy. Pytanie: czy i jaką cenę będę musiał zapłacić za ponowne spojrzenie im w oczy?


komentarze [13]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Laura Priestess - awatar
Laura Priestess 21.01.2023 18:45
Bibliotekarka

Tak, to są malutkie banieczki, lekkie jak piórka. Gdy zaczęłam czytać Empuzjon trochę się wkurzyłam bo że zdumieniem zrozumiałam, że pomysł, który uważałam za swój wykorzystała w tej książce Olga Tokarczuk. Ale potem zrozumiałam, że to nie jest nieczyj pomysł. Te małe cząsteczki treści fruwają sobie po prostu w jakiejś pisarskiej rzeczywistości i w sumie fajnie, że...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Anakonda  - awatar
Anakonda 22.07.2022 08:22
Czytelniczka

Nie biere w rękę, nie śmiem, za głupia jestem. Nie przeżyję katharsis, nie jestem krajanką noblistki, nie posiadam wrażliwości, kompetencji, kulturowych i w ogóle żadnych odniesień nie odnajdę. A tak w ogóle, teraz boję się nawet przeczytać skład szamponu na ten przykład, bo nie wiem, doprawdy, czy skądś nie wyskoczy pani noblistka i nie zacznie mnie okładać swoją...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
joly_fh  - awatar
joly_fh 06.10.2022 11:51
Bibliotekarka

No i po co ten foch?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Kristo  - awatar
Kristo 20.07.2022 11:02
Bibliotekarz

A może to jest przeintelektualizowana grafomania wspierająca się o Manna?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Threepwood  - awatar
Threepwood 03.01.2023 15:40
Czytelnik

Niesamowite, kiedy komentarze zarzucają przeintelektualizowanie, a wszystkie mają na celu przekazanie "ej, ja też przeczytałem w szkole Czarodziejską Górę (ale innych książek inspirujących Empuzjon już nie, bo w szkole nie kazali) i jestem na tyle inteligentny, że mi się skojarzyło"

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ad Le - awatar
Ad 20.07.2022 00:03
Czytelnik

Euri

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jakub  - awatar
Jakub 17.07.2022 18:54
Czytelnik

A mnie lektura skojarzyła się z "Pokorą" Twardocha - tematem rozważań w jednej i drugiej powieści było bowiem poszukiwanie własnego, wyjątkowego i autentycznego "ja", odkrywanie niedostępnej wcześniej tożsamości. 😏

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
asymon  - awatar
asymon 17.07.2022 21:03
Bibliotekarz

Toż to normalnie jak u młodego Castorpa!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Telemasz  - awatar
Telemasz 17.07.2022 17:10
Czytelnik

Jak już się tak bawimy, to zgłoszę kolejny trop: "Następny do raju" Hłaski. Tam też mamy sudeckie "uzdrowisko" zasiedlone przez kilku węglarzy-szoferaków (drewna nie wypalają, tylko je zwożą) ze swymi śmiertelnie niedomagającymi ciężarówkami. Wkrótce też zjawia się u nich partyjniacka empuza kosząca biedaków jeden po drugim, ogłupiając przy tym seksapilem i wizją świetlanej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 17.07.2022 23:45
Redaktor

Tam był trochę inny klimat jednak. Ale... W sumie... 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
awita  - awatar
awita 17.07.2022 12:08
Czytelniczka

Bardzo ciekawe (i nieoczywiste) tropy, skojarzenia, powiązania. Tyle literackich ścieżek do wyboru! Wybrałabym Manna (Czarodziejską górę czytałam w liceum, a teraz - pewnie wrażenia byłyby inne) i Huellego (jego Castorp jakoś mnie ominął), ale najpierw dobrze byłoby przeczytać Empuzjon

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 17.07.2022 19:45
Redaktor

Miałem podobne doświadczenia z Mannem - jeszcze licealne, sprzed ponad trzydziestu lat. Przeczytałem ostatnio - miałem wrażenie, że czytam zupełnie inną książkę niż pamiętam.
 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 17.07.2022 10:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post