cytaty z książek autora "Robert Walser"
Nie chcę przecież robić w życiu kariery, chcę tylko żyć, żeby to miało odrobinę sensu. Nic więcej. Właściwie chcę tylko dożyć zimy, a kiedy już spadnie śnieg i przyjdzie zima, będę wiedział, jak żyć dalej, przyjdzie mi to do głowy co najlepiej zrobi z życiem. Bardzo lubię tak podzielić życie na małe, proste, łatwe zadania rachunkowe, które nie wymagają łamania głowy, które się same rozwiązują.
Kiedy się po prostu jest i nic się nie robi, czuje się nagle jak uciążliwą rzeczą jest istnienie.
Ojciec mój jest starszym radcą, ja zaś uciekłem od niego, bo obawiałem się, że zmiażdży mnie swoją doskonałością.
Kiedy nie powinno się czegoś robić, to czasem tak to korci, że nie można inaczej, jak tylko mimo wszystko właśnie to zrobić. Dlatego z zasady uwielbiam wszelki przymus, bo dzięki temu można się z góry cieszyć na wykroczenia. Gdyby na świecie nie było żadnych nakazów, żadnych powinności, umarłbym, zginąłbym, usechłbym z nudów.
Od ojca przejął źdźbło i porcję ironii, która się go trzymała i biegła za nim jak psiak podążający za panem lub panią wiernie i posłusznie, choć czasem dostają mu się baty.
Czy ta wybujała, obwieszona gracjami, nie do wiary szlachetnie poruszająca się gęś, nie pasowałaby do jakiejś powieści Sinkievicza?
Komu chleb powszedni spada na stół miesięczną pensją, ten musi czuć, że jego obowiązkiem jest stać się kontraktowo regularną maszyną. Serio: na tym polega całe zadanie. Germer jest złą maszyną, nie panuje nad uczuciami, miota się, ryczy, pogwizduje, maże po papierze, zgrzyta zębami, wymachuje ramionami i rękami, paraduje jak król sceny, która ma oznaczać świat, jest chory. Są choroby, które całkiem dobrze pasują do życiowych stanowisk. Ale choroba Germera jest widać osobistym i nieprzejednanym wrogiem jego stanowiska, pochłaniającego tyle sił. Czy to wypada? Kto ma posadę musi odrzucić wszystko, co się z nią kłóci. Nasz Germer tymczasem odrzuca posadę. To jest głupie, bo niemożliwe. Nikt nie może odrzucać podstawy bytu. Germer powtarza zawsze" "Precz! Dajcie mi spokój!". No tak, zdefektowana maszyna.
Owszem, na świecie zachodzi tak zwany postęp, ale to tylko jedno z wielu kłamstw, jakie rozsiewają spryciarze, żeby tym bezczelniej i bezwzględniej wyciskać z ludzi pieniądze.
Mija rok albo i dwa lata. Brentano nie chce już żyć i decyduje się sam niejako odebrać sobie życie, które mu ciąży, i udaje się tam, gdzie, jak wie, znajduje się głęboka jaskinia.
Germer ma dzień w dzień jedzenie, picie, spanie, mieszkanie, spacery i papierosy - otóż wszystkie te rzeczy w stylu stoliczku-nakryj-się spadające na jego osobę jak z nieba pochodzą od rządzącego światem koleżeństwa. Czy Germanowi wolno to lekceważyć? Czy wolno mu wywalać język na buchaltera Binza, traktować korespondentów per "barany"?
Jestem taki szczęśliwy, że nie potrafię dostrzec w sobie niczego godnego szacunku ani widzenia! Być i pozostać małym. A jeśli jakaś ręka, okoliczności, fala wyniesie mnie w górę, gdzie rozstrzygają władza i wpływy, obalę stosunki, które mnie uprzywilejowały, i sam siebie stracę w nikczemne, nic nie mówiące ciemności. Mogę oddychać tylko w nizinach.
Gdy tak patrzyłem na ziemię, powietrze i niebo, naszła mnie przejmująca, nieodparta myśl, pod której wpływem musiałem sobie powiedzieć, że jestem oto uwięziony między niebem i ziemią, że wszyscy jesteśmy biednymi więźniami, że nie ma dla nas żadnej drogi do innego świata, oprócz tej, która prowadzi do czarnego lochu, do ziemi, do grobu.
Gdyby nie wady i błędy, świat byłby pozbawiony ciepła, uroku i bogactwa. Wraz z przywarami i słabościami znikłoby pół świata i to może akurat jego piękniejsza połowa.
Gderanie zrzędy brzmi w moich uszach piękniej niż szmer leśnego strumyka, błyszczącego w najpiękniejszym słońcu letniego popołudnia.
Ludzie, którzy umieją się złościć, są mi nad wyraz sympatyczni.
- Panie przełożony – rzekłem w wielkiej irytacji – bardzo proszę nie traktować mnie w ten nieco obelżywie przyjacielski sposób.
Uczymy się przeżywać i znosić straty, a to jest, moim zdaniem, umiejętność, zaprawa, bez której człowiek nie wiem jak wybitny pozostanie na zawsze dużym dzieckiem, poniekąd mazgajem.
Od razu widać, kiedy ludzie mogą poszczycić się sukcesami i uznaniem, wręcz puchną od sytego zadowolenia z siebie, siła próżności wydyma ich jak balony, zmieniają się nie do poznania.
... brak, utrata czynią rzeczy jeszcze piękniejszymi. Mnie i całej okolicy będzie czegoś brakowało, ale te puste miejsca i sam ten brak nasycą moje życie jeszcze głębszymi doznaniami. Gdy mi czegoś brakuje, nie jestem skłonny widzieć w tym źródła udręki. Skądże znowu! Wręcz przeciwnie - jest w tym coś wyzwalającego, jakaś ulga. A ponadto - puste miejsca są po to, żeby się wypełnić czymś nowym.
Tkwimy jeszcze głęboko w średniowieczu, a ci, którzy narzekają na nowe czasy, bo te, w porównaniu z tym, co je poprzedzało, są ubogie w ducha, mylą się grubo. Bieg świata został zniesiony? Jak? Czy chodzi o to, że wszystko staje się tak puste, tak lekkie, że nie trzeba o niczym myśleć? Istnieją znaki, że ludziom sprzykrzyła się kultura i jej dolegliwości. Świat gładki jak szkło, życie czyste jak paradna izba w niedzielę. Żadnych kościołów i żadnych już myśli. Uch, zimno mi. Powinno jeszcze być na świecie to i owo. Nic by mnie nie obchodziło, gdyby mnie nie obchodziło to i owo.
- Kraus - powiadam - zważ, proszę, że i Żydzi są ludźmi.
Spieramy się o zalety i wady Żydów i pysznie się przy tym bawimy. Jestem zdumiony trafnością jego poglądów.
- Żydzi mają pieniądze - powiada.
Potakuję, zgadzam się z tym i mówię:
- Dopiero pieniądze robią z ludzi Żydów. Biedny Żyd to w ogóle nie Żyd, a bogaci chrześcijanie, ho ho ho, to dopiero najgorsi Żydzi.
Nikt tam nikomu nie staje na drodze. Nikt nad nikim nie triumfuje (…). Nikt tam nad nikim nie panuje, panuje tylko każdy nad sobą.
W trosce o dalszy pomyślny rozkwit jego wybitnych rzadkich zdolności, byliśmy zmuszeni błagać go, aby na opuścił. Prosząc go grzecznie i usilnie, by łaskawie poszedł sobie, gdzie oczy poniosą, życzyliśmy mu wszystkiego najlepszego na dalszej niełatwej drodze życia, a skoro gotów jest się z nami rozstać, trudno nam wprost wyrazić, jak bardzo jesteśmy z niego zadowoleni.
Niepokoje innych ludzi działają na mnie kojąco, cudze waśnie zapewniają mi spokój ducha.
Wstydzą się cieszyć z cudzego nieszczęścia, wolą sami być poszkodowani, niż przyglądać się z uciechą, jak kto inny doznaje szkody.
Cierpliwość jest poniżej twojej godności, ale niecierpliwość cie rozszarpuje.
Potrafił zdobywać się na uległość i cierpliwość, jak również miał cichy dar ironii, dzięki czemu osiągał lepsze rezultaty niż niejeden impetyk, owładnięty tak zwaną wolą mocy.
Ludzie zawsze będą ubóstwiali tego, kto umie ich zadurzyć. Jakże często okazywało się, że istnego żałosnego bałwana ślepo podziwiano, otaczano uwielbieniem i czczono jako wielkość pierwszej wody. Tępota jest dla nich jako smakowity kąsek.
Nie znajdzie się tam nikt, kto życzyłby dobrze tylko samemu sobie i chciałby dobrobytu tylko dla własnej zony i własnych dzieci. Chce, żeby żona i dzieci kogoś innego też dobrze się czuły.
Nikt nie może być tam szczęśliwy, gdy wszyscy nie są szczęśliwi.