cytaty z książek autora "Maciej Lewandowski"
Zwykła śmierć nie robiła na nim wrażenia. Dawno obłaskawił jej widmo. Na dnie wypełnionych deszczówką okopów widywał gorsze rzeczy. Mimo to skala bestialstwa wprawiła go w osłupienie. Co innego okrutna i zdehumanizowana wojna, a co innego sadystyczny mord. Ponownie spojrzał na oliwkową skórę, smukłe kształty i plątaninę ran. Przysiągłby, że dostrzega pajęczynę bólu oplątującą ciało.
Nie było siły zdolnej zagłuszyć spuszczoną ze smyczy głupotę.
Rzeczywistość na jedno uderzenie serca zwolniła.
Ludzie morz zwykli mawiać, że wyjący długo wiatr doprowadza do obłędu.
Bestia była kaleka. Wsparta na czterech poplamionych smarem pustakach, miała zdjęte koła. Brakowało zresztą nie tylko kół, lecz również części zwrotnic. Ze wszystkich stron sterczały jedynie urżnięte belki osi. Jeden bok pojazdu nosił wyraźne ślady wgniecenia. Rozbitą szybę częściowo przesłaniała uniesiona maska. Silnik bezceremonialnie wyrwano.
Mimo uszkodzeń samochód wyglądał niczym smok.
Tajemnice nie lubią być odkrywane i robią wszystko, by pozostać w ukryciu jak najdłużej. Ileż to razy ktoś przechodzi obok jakiejś niepozornej rzeczy, dziury w płocie, dziwnie wyrośniętego drzewa lub pęknięcia w ścianie, nim ku swojemu zaskoczeniu zauważy drobiazg wiodący do sekretu? Czasem lepiej pozostawić to, co zakopane, w objęciach ziemi, z dala od oczu ludzi.
Tam, w odległej ciemności tańczyły czarnoskóre demony obleczone w szaty jadu - duchy gniewu kryjące się w burzowych chmurach.
Kiedy Bóg karci, kiedy obarcza nas ciężarami i nieszczęściami, czyni to z miłości.
Pośród widm, w błysku piorunów na wpół oszalała z przerażenia oraz bólu Lavinia spółkowała z bogami.
- Tylko nie mów tego, co myślę, że chcesz powiedzieć.
- Musimy...
- Mówisz to.
- ...to sprawdzić.
Sławek zwiesił głowę. - Powiedziałeś to.
W cieple lata, skąpany w absolutnej ciszy starej stodoły samochód wydawał się zupełnie nieszkodliwą pamiątką dawnych dni. Wypolerowany, wychuchany, oczko w głowie właściciela. To, czym był naprawdę, wymykało się ludzkiemu umysłowi.
Jakub wpatrywał się w lśniącą czernią karoserię. W okrągłe ślepia reflektorów i wyszczerzoną paszczę chłodnicy. Nawet rdza oraz szczerby przy krawędziach nadkoli nie były w stanie zatrzeć piorunującego efektu, jaki wywoływał samochód. Chromowane części nadal lśniły niczym kły bestii wyczekującej okazji, by pożreć ofiarę.
Był głodny. Był wściekły. Ponownie spróbował się podnieść, szarpnąć i wyrwać z więzienia.
Zasuszone, od dawna martwe ciało nie nadawało się do prowadzenia pościgu. Musiał poczekać. I
coś zjeść.