cytaty z książki "Światło po zmierzchu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Podyskutowałby o kodeksie moralnym, ale mówiąc szczerze, nie chciało mu się. Rozmowy o przepijaniu pieniędzy w gospodzie i biciu żon uważał za marnowanie czasu. Kosma nie ustalał zasad. To, co dla jednych stanowiło normę, on określał przemocą domową. Kobiety narzekały na swoich oprawców, ale najmniejsza ingerencja z zewnątrz kończyła się zdwojonym atakiem na obrońcę.
Czasami odnosił wrażenie, że przyroda się pomyliła, zapraszając człowieka, by stał się jej częścią. Przerost ambicji, sława, pieniądze pchały ludzi na skraj przepaści, a oni bez opamiętania gnali na oślep, ryzykując złamanie karku.
Ludzie wściubiali nos w prywatne życie osób publicznych, roszcząc sobie prawo do zaglądania im pod kołdrę.
Celebrytki kochały ściągać na siebie uwagę, chciały by było o nich głośno. Zwykle nie miały nic, czym mogłyby się wyróżnić, więc zasada: niech mówią, nieważne jak, byle mówili, napędzała pseudokariery.
Julia nie dawała się zwieść pozorom, uśmiechom, gratulacjom mającym odwrócić uwagę od wszechobecnej w środowisku filmowym zazdrości. Obłuda, kłamstwo, pazerność. Nieliczne wyjątki tylko potwierdzały regułę.
Sukces i porażka nierozerwalnie sczepione, dwie strony tego samego. Jak jin i jang. Sława, pieniądze, kariera. I samotność w tłumie. Banał. Schemat, w który się wpasowała z promiennym uśmiechem. Jeśli pojawiły się łzy, mówiła, że to ze szczęścia.
- To źle być z Warszawy?
- Źle to kraść i z rzyci spaść.
Dopił ostatnie łyki kawy i nie marnował czasu na zmywanie. Dwucentymetrową warstwę fusów dałoby się wykorzystać na dolewkę. W czasach komuny podobne praktyki były na porządku dziennym. Dziś nawet jego stać na zapas kawy.
Kryjówkę widoczną gołym okiem uznał za najbezpieczniejszą. Wycieraczka pod drzwiami rzadko leżała na swoim miejscu, dziki ryły obejście z takim zaangażowaniem, jakby pod warstwą ziemi ukryto złoty pociąg, więc najpopularniejszy schowek odpadał.
Ciast nie musisz piec, nawet by ci posłużyło. Dawniej kobiety nosiły wodę ze studni i prały na tarze. Teraz macie zmywarki, pralki automatyczne, suszarki i nadal wam źle.
- Czy ja ograniczam twój rozwój? Sama zamieniłaś Prousta na Mroza, mnie nic do tego.
- Bo przy Mrozie nie muszę myśleć.
- Cóż za samoświadomość.
O gustach się nie dyskutuje, kulinarnych, muzycznych, wszystko jedno.
- A skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie wpakować w jakieś gówno?
- Chłopczyku, miejskie guano nie różni się wiele od tego z twojej obory, ale przy okazji możesz z niego wycisnąć trochę kasy. Twój wybór.
Wiele razy był świadkiem przemiany, jaka zachodziła w ludziach na widok grubych zwitków banknotów. Mocy pieniądza nie sposób przecenić.
Nie powinna tak myśleć, to nie był zły człowiek. Za bardzo wycofany, zamknięty w sobie. Nie bronił własnego zdania, bo go nie miał. Tak łatwiej iść przez życie, nie walczyć, nie szarpać się.
Kiedy człowiek niczego nie oczekuje, zawód jest mu obcy. Gorycz nie odbiera smaku. Jeśli zależy ci na czymś i osiągasz cel, najpierw czujesz euforię, może dumę. Z czasem sukces powszednieje, a ty wyciągasz rękę po więcej. Tym sposobem skazujesz się na wieczny niedosyt.
Obca kobieta chciała poczęstować ją zupą, a rodzona siostra... Ogórkowa, nic się nie zmieniło. Dla Juleńki bez śmietany i z ziemniakami, dla Tereni z ryżem. Koperku nie znosiły obie. Biedna mama, tyle ceregieli z głupią zupą.
Niektórzy mawiają, że warto mieć dzieci, żeby na stare lata ktoś mógł podać szklankę wody. Ona się na świat nie prosiła, nie czuje się w obowiązku niańczyć niedołężną staruszkę. Od tego jest certyfikowany personel, całodobowe ośrodki.
Amarantowe czółenka niecierpliwie uderzały o siebie, a na twarzy ich właścicielki, Izabeli Krynickiej, malowało się rosnące napięcie.
- Obie są dla mnie - wyjaśnił.
- Nie prościej było poprosić o podwójne espresso?
- Dbam o ludzi. Chciałem im zapewnić pracę. Im więcej zmywania, tym bardziej potrzebni.
Ciche pukanie rezonowało w głowie Julii, a ostry ból pod czaszką wzmagał się z każdym uderzeniem w drzwi. Postanowiła przeczekać, licząc, że intruz odejdzie, zwróci spokój.
Najbardziej lubiła spać i jeść, dokładnie w takiej kolejności, przez co w środowisku uchodziła za trudną we współpracy.
Jeszcze przed przeczytaniem scenariusza upewniała się, że może liczyć na osobną przyczepę i regularne posiłki. A że spóźniła się kilka razy na plan, mój Boże! Gdyby chciała odbijać kartę, wybrałaby pracę w fabryce.
Podobno to nieprawda, że ludzie nie śnią, oni tylko nie zawsze pamiętają, co przyniosła noc, gdy wyłączyli świadomość. Miała nadzieję, że tak nie jest.
Zastanawiała się, gdzie zniknęła ta uśmiechnięta, niewymagająca wiele od życia, pogodna dziewczyna, którą kiedyś była.
Zacisnęła zęby, zawzięła się i udawała, że nic sobie nie robi z drwin i podcinania skrzydeł. Takim zachowaniem zyskała miano wyniosłej, nieprzystępnej suki. Zostało z nią do dziś.
Strzepnęła niewidoczny pyłek, nieudolnie pokrywając paraliżujące przerażenie. O mały włos pierwszy krok w stronę tak zwanego normalnego życia mógłby okazać się ostatnim.
Nie panowała nad emocjami, samą świadomość tego faktu uznając za wystarczające usprawiedliwienie.
Pomarańczowe niebo poprzetykane szarym błękitem rozlewało się nad zielonymi prostokątami. Skoszone łąki, upstrzone złotymi rolkami siana ciągnęły się wzdłuż szosy. Na linii horyzontu ziemia garbiła się konturami wzniesień.