cytaty z książki "Opium. Dziennik kuracji odwykowej"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mądrośc polega na byciu szalonym, jeżeli tylko okoliczności to usprawiedliwiają.
Czysty duch nie może miec początku ani końca i nigdy też nie ulega żadnym przeistoczeniom. Upadek aniołów jest więc absurdem. Chcę powiedziec, że nie ma on sensu o tyle, o ile przywodzi na myśl filmy puszczone wspak. Diabeł, pod pewnym względem, ujawnia słabe strony Boga. Bez diabła Bóg byłby nieludzki.
Aby móc życ, aby żałowac i aby zrozumiec, potrzebne mi były sny.
Czym jest cierpienie: regułą czy liryzmem? Wydaje mi się, że na tej ziemi, tak starej, tak pokrytej zmarszczkami i kiepsko połatanej, gdzie pleni się tyle kompromisów i jakże śmiesznych układów, jakieś nieszkodliwe opium złagodziłoby obyczaje i wyświadczyłoby tyle dobra, że przeważyłoby ono nad złem, jakiego przysparza gorączka działania.
Palacz stanowi jednośc z otaczającymi go przedmiotami. I papieros, i palec wypadają mu z ręki.
Mówiąc krótko, nie ma bardziej wymagającej kochanki niż narkotyk, który swoją zazdrośc posuwa aż do pozbawienia palacza męskości.
Tortury wynikają z powrotu - pod prąd - do życia. Przemożna, potężna wiosna oszałamia żyły, unosząc kry lodowe i strumień ognistej lawy.
W klinice o godzinie piątej staremu, konającemu już buldogowi wstrzyknięto śmiertelną dawkę morfiny. W godzinę później pies bawił się w ogrodzie, skakał i tarzał się po ziemi. Nazajutrz, też o piątej, drapał do drzwi lekarza żądając zastrzyku.
Każdy z etapów życia przeżywałem tak gwałtownie i tak żywiołowo, iż niektóre z nich w ogóle wymknęły mi się z pamięci. Ot, tylko jakis przedmiot, jakaś osoba, która wywarła podówczas bardziej znaczący wpływ, szamoczącą się w mych wspomnieniach. Skąd on się właściwie wziął? A ona skąd się wzięła? Szukam. Nie mogę odnaleźc. Dekoracja zniknęła.
Nie mówię, tu rzecz jasna, o wielkich aktorach i o wielkich dekoracjach dramatu.
Im bardziej się cudowności pożąda, tym niezbędniejsze się staje rozszerzenie jej granic, i to za wszelką cenę.
Otrząsnąwszy się w końcu z owych sennych marzeń, których apoteozą jest śmierc, z tych snów, wśród których winno się pozostac i wyczekiwac spokojnie, należałoby za wszelką cenę utrzymac poziom wrażliwości i nie przybierac pozy zarozumialca ani nie wtrącac się ze swoim zdaniem w rozmowy dorosłych, do tego takim tonem, że później dałoby się bardzo wiele, iżby wypowiedziane już słowa móc zastąpic milczeniem!
Jest kwiecień. Jestem silny. Mam książkę, której się nie spodziewałem. Wystarczy byle pokój w jakimkolwiek hotelu. I oto mój wisielczy pokój przy ulicy Bonapartego okazał się pomieszczeniem, w którym co najwyżej można by się powiesic. Zdążyłem już zapomniec, że opium przeobraża świat i że bez niego ponury pokój jest tylko ponurym pokojem.
Daty zachodzą na siebie, plączą się lata. Topnieją śniegi, stopy rwą się do lotu i wcale nie znaczą śladów.
Pod bezmiarem błękitnego nieba stoją na kuli ziemskiej - na podobieństwo świata hinduskiego, mającego podporę w słoniu oraz żółwiach - inne rozliczne światy: ludzie z krwi i kości,, owe różowe kadłuby, widma miłości i osamotnienia.
To nie ja ulegam nałogowi, to moje ciało.
(...) podonie jak niektóre pierwiastki chemiczne, będące tak niespokojne, gdy są w stanie czystym, zachłannie czepiają się jakiejś innej substancji, zdolnej zapewnic mi spokój.
Julien Benda
Życie - to poziome spadanie.
Bez tego spoiwa życie doskonale i ustawicznie świadome swego tempa stałoby się czymś nieznośnym. To właśnie ono pozwala spac skazańcowi.
Opium to zaiste kobieta fatalna, to buddyjskie świątynie, zwieńczenia kościelnych wież.
Jako człowiek wyleczony, czuję się dziwnie pusty, biedny, zniechęcony i chory. Waham się. Pojutrze wychodzę z kliniki. Wychodzę, ale dokąd? Trzy tygodnie temu odczuwałem coś na kształt radości, wypytywałem M... o ilośc metrów ponad poziom morza, o małe hoteliki pogrążone w śniegu.
Gdyby wszechświat nie był wprawiony w ruch przez jakiś prosty mechanizm, zepsułby się niebawem. Cały ten ruch, który wydaje się nam skomplikowanym zegarem, przypomina zapewne najzwyklejszy budzik.
Wyobraźcie sobie ciszę, odpowiadającą natężeniem płaczowi tysięcy dzieci, których mamki nie zjawiają się, aby podac im pierś. Jakiś miłosny niepokój przeistoczony w sferę doznań zmysłowych. Rządy sprawuje jakiś nieobecnośc, negatywny despotyzm.
Objawy stają się coraz wyrazistsze. Elektrostatyczne. Moiry, szampan płynący w żyłach, ścięte lodem trąby morskie, skurcze, pot, który perli się u nasady włosów, kleista ślina, smatki, łzy.
Od dwóch miesięcy wylewa się ze mnie żółc. Rasa żółta, co osiadła we krwi.
Wszystko, cokolwiek tylko robimy za życia-nawet miłość-robimy w wagonie ekspresu pędzącego ku śmierci.
Malarz, który lubi malowac drzewa, sam staje się drzewem. Dzieci skrywają w sobie jakiś rodzaj naturalnego narkotyku. A śmierc Tomasza Oszusta to jakby dziecko, które bawiąc się w konia stało się koniem.
Wszystkie dzieci posiadły czarodziejską moc przemieniania się, w co tylko zechcą. Poeci, których dzieciństwo ulega przedłużeniu, bardzo cierpią z chwilą utraty tej mocy.
Służymy jedynie za model do naszego chlubnego portretu.
Miałem wyjśc. Jako człowiek wyleczony z nałogu nie szczycę się bynajmniej swoim osiągnięciem. Jest mi wstyd, że wypędzono mnie z owego świata, w zestawieniu z którym zdrowie przypomina trywialne filmy, na których ministrowie dokonują odsłonięcia pomnika.
Bez opium wszelkie plany, małżeństwa lub podróże, wydawałyby się czymś równie szalonym, jak pomysł kogoś, kto wypadając przez okno pragnąłby jednocześnie zawrzeć znajomość z lokatorami mieszkań, obok których przelatuje.
Wszyscy nosimy w sobie coś mocno ściśniętego, coś na kształt owych japońskich kwiatów, co rozwijają się wówczas, gdy rzucic je na wodę.
Opium odgrywa właśnie rolę wody. Każdy z nas nosi w sobie odmienny wzór kwiatowy. Toteż możliwe, że ten, kto nie pali, nigdy nie pozna gatunku tych kwiatów, które by opium mogło w nim rozwinąc.
Dla mnie opium jest buntem. Użycie narkotyku jest buntem. Kuracja odwykowa - też. Nie mówię o swych utworach. Każdy z nich kładzie na szafot inny. Moja jedyna metoda: próbuje oszczędzic Napoleona dla siebie.
Na korzyśc opium. Opium antywielkoświatowego. Wyjąwszy niektóre osoby aktywne i tryskające zdrowiem, opium niweczy wszelkie upodobania do życia w towarzystwie.
Wstrzymałem oddech, zamarłem w bezruchu, niczego nie notowałem. Zawisłem ukrzyżowany pomiędzy lękiem, żeby ich nie zapomniec, i obawą, iż muszę napisac książkę, która będzie ich godna.