(1889 - 1963) – francuski poeta, dramaturg, reżyser filmowy, scenograf, malarz, a także choreograf sceniczny i menadżer bokserski. W jego sztuce odbijają się wpływy futuryzmu, kubizmu, dadaizmu, surrealizmu, a także poezji metafizycznej. Jako jeden z pierwszych zrealizował pełną wizję surrealizmu w filmie. Spopularyzował wątki mitologiczne w sztuce XX wieku. O sobie mówił: "Jestem kłamstwem, które zawsze mówi prawdę".http://www.jeancocteau.net/index_en.php
Książka jest dziennikiem autora, tak jak sam tytuł wskazuje, podczas wychodzenia z nałogu. Chce, ale nie do końca, w sumie to zapaliłby sobie, ale nie może. Klasyczny motyw uzależnienia i nie ma tu absolutnie nic odkrywczego, chyba, że dla kogoś niezaznajomionego z tematem. Piękny język i wiele ciekawych fragmentów, ale niestety równie sporo nużących opisów osób i sytuacji, których nie sposób zrozumieć, nie znając ówczesnej elity artystycznej. Niemniej dla kilku wspaniałych myśli autora polecam!
Drżąc z podniecenia, chciałbym kiedyś powiedzieć, nawet gdyby to miało nastąpić jedynie we śnie, że "krew moja cała płynie w twych spojrzeniach". Pragnąłbym umieć wyrazić uczucie w którym zdanie, że "linia twoich oczu obiega moje serce", wypowiedziane w szczerości i ślepym oddaniu, nawet dla urojonej miłości nabiera niebagatelnego znaczenia. Bo słowa, które przytoczyłem, potrafią wypełnić najskrytsze zakamarki nieodgadnionych ludzkich uczuć. Mogą oddać swoim wdziękiem całą finezję fascynacji drugą osobą. Umieją wylać się szeroką rzeką poza ramy praktycznego wyrażania emocji i z czegoś powszedniego zrobić święto. Święto miłości, celebrę poezji, rytuał dochodzenia do najwznioślejszych aktów ukochania poprzez prostą konstrukcję słów. Niewiele potrzeba, żeby z zabłąkanych liter ułożyć bajeczne zdanie, trzeba jedynie być człowiekiem, który odczuwa jak Paul Éluard a na dodatek posiadać jego talent.
Strzeliste słowa, strzeliste myśli a dalej tylko strzeliste czyny do których tak już blisko po zauroczeniu francuską poezją. Wycieńczające są szaleńcze eskapady z wiatrem Arthura Rimbauda. Zwiastujące błogość oczyszczenie Stephana Mallarmégo koi człowiecze przewiny. Paralityczny sen Saint-Pol-Rouxa z najwyższym pietyzmem dotyka realności. Toż to prawdziwy gotyk, schyłkowy, płomienisty, rozpalony od wspinania do góry po gamie uczuć, pełen detali. Można by odczuć drobiazgowość tych wylewnych wzruszeń i kunszt ich wykonania, pomijając nawet epoki w których powstały. Ponieważ Adam Ważyk w swym wyborze wierszy nie koncentrował się na bardzo zawężonym okresie. Jego zainteresowania skupiły wielu poetów i związały poezję powstałą w przedziale czasowym ponad stu lat.
Emocjonalne rozhuśtanie jest domeną francuskiej liryki. Jej jaskrawość, przekuwająca wyśnione uczucia w wizjonerskie obrazy, stała się dla mnie wręcz legendarna. Francuscy poeci ze wszystkich sił starają się relacjonować emocje, nie chcą uronić choćby najmniejszych odruchów wzruszenia wypływających z ludzkich serc. To się nazywa prawdziwa brawura. Twórczość piętnująca ekonomiczną niesprawiedliwość i pragnąca chleba a jednocześnie przynosząca tropikalnie gorące rytmy. W obelżywym pochodzie samogłosek Rimbauda, sprowadzająca wszystko do lotu much nad kupą gnoju i zapraszająca przechodniów nad brzegi jego porzeczkowej rzeki.
Chodźcie i zobaczcie jak Saint-Pol-Roux ciągnie na powrozie powinność, przypatrzcie się jego ptakowi wolności zamkniętemu w klatce. Doznajcie gwałtów, tak jak bezbronne ludzkie sumienia muszą ich doświadczać w każdej sytuacji, kiedy dokonują życiowych wyborów. W tych rozbłyskach histerii, pośród mistycznych pląsów jakie stały się udziałem pijanego statku Rimbauda, nie ma logiki. Umysł unurzany w falach absurdu, chwieje się pod naporem zbiorowego obłąkania. Nie szukam w tych wierszach niczego innego, poza skrajnymi emocjami. Ich rysom daleko do szlachetności i dobrze sobie zdaję sprawę, na jakim obszarze przebywam. Także was zapraszam do tych głębokich źródeł mistyfikacji, skrzących się milionami odmian uczuć.