cytaty z książek autora "Alfred Szklarski"
Bezmyślne zabijanie dzikich zwierząt jest zwykłym barbarzyństwem.
Człowiek jest jak liść niesiony przez wiatr, z tą tylko różnicą, że wiatr zastępuje dlań nieomylne księgi przeznaczenia. Nie wiesz więc, co może się stać za chwilę, ani też czy wkrótce nie wyruszysz w kierunku zupełnie przeciwnym zamierzonemu.
-(...)I wierz mi, że chociaż wiele cudów ujrzysz podczas włóczęgi po świecie, takiej rzeki jak Wisła i takiego miasta jak Warszawa nigdzie nie znajdziesz.
Ludzie to niestety najgorsze bestie, jakie chodzą po ziemi".
"świat nie jest zbudowany na sprawiedliwości, tylko na prawie pieści. I ten, kto wymachuje nią częściej i mocniej, wygrywa".
- Czy spotkało pana coś złego? - zapytał Tomek nieśmiało.
- Rok temu umarła moja żona, którą bardzo kochałem.
- To przykre - szepnął chłopiec. - Wiem, jak się robi smutno i ciężko, gdy człowiek zostaje sam.
Nie zasługuje na litość ten, kto sam jej nie ma.
Spieszyć się trzeba tylko przy łapaniu pcheł, nigdy natomiast, gdy chodzi o własne głowy.
Zanim zdecydujesz się na jakiś krok, sprawdź, czy masz nogi.
Profesor przystanął przed słupem, w który wmurowane były zawiasy furtki. Dotknął dłonią środkowej tarczy, następnie wykonał nią płaski półobrót w kierunku ruchu wskazówek zegara. W odsłoniętym w ten sposób otworze ukazało się wgłębienie kryjące wylot tuby. "Nie mam kluczy!" zawołał półgłosem. Rygiel szczęknął w zamku. Furtka sama otworzyła się szeroko. Dwóch mężczyzn obserwujących Rawę z ukrycia w pobliskich zaroślach, porozumiewawczo trąciło się łokciami.
- Teraz podganiają robotę, bo za dwa dni dwudziesty drugi lipca! Potem przestaną się spieszyć - zauważył kierowca spod oka obserwując pasażera.
- My zawsze musimy wszystko krytykować - cierpko odparł profesor.
Skąpana w deszczu brukowana nawierzchnia ulicy Kościuszki skrzyła się w świetle latarń jarzeniowych, które niczym kryształowy różaniec pięły się ku południowej dzielnicy miasta. Kierowca silniej nacisnął gaz. Warszawa wyprzedziła go już znacznie.
Sen mara, Bóg wiara, ale strzeżonego pan Bóg strzeże!
Nie śmiej się bratku z cudzego upadku, bo potem i ciebie nikt nie pożałuje!
Słuchaj, brachu! Najlepiej nie zaglądaj nikomu do garnków. Czego oczy nie widzą, to gardło gładko przełknie.
Prawdziwa... przyjaźń... to skarb...
Głowa jego bezwładnie opadła na kolana Czerwonego Orła. Duch wielkiego, szlachetnego Indianina rozpoczął wędrówkę do Krainy Wiecznych Łowów. Teraz dopiero naprawdę odzyskał utraconą wolność.
Czy będziesz szanował Sally i nie opuścisz jej aż do śmierci? – zwrócił się Nowicki do Tomka.
– Zawsze będę ją szanował i nie chcę żyć dłużej od niej – odparł młodzieniec.
– Nie gadaj głupstw, brachu, jak amen w pacierzu w dniu twego ślubu spuszczę ci lanie – rozgniewał się Nowicki. – Odpowiadaj tylko: tak lub nie!
– Tak, panie kapitanie! – zgodnie potwierdził Tomek.
– Pamiętaj, że masz jej oddawać wszystkie pieniądze. Kobiety lepiej umieją oszczędzać niż my!
– Będę oddawał, panie kapitanie!
A po jakie licho takiego szkraba jak ty zrywać o świcie? Portczyny masz krótkie, mało guzików do zapinania, to i w ostatniej chwili zdążysz się ubrać.
Czasem ten, kto chce pomóc, sam jest w potrzebie.
Wcale nie miałem tego zamiaru — zaprzeczył Tomek spokojnie. — Powiedziałem tylko, że tak pomiędzy białymi, jak i Indianami są ludzie szlachetni, dobrzy i... źli. Nierozsądnie postępuje ten, kto na podstawie najgorszych i głupich jednostek ocenia tak samo wszystkich innych.
Zawsze jest wyjście i nie od razu trzeba skakać na głowę.
Około piątej godziny byli już gotowi do wyjścia. Andrzej wyprowadzał z domu robota, jego przyjaciele czuwali natomiast, aby poczciwa pani Mruczkowa, bądź jej mąż, przypadkiem nie zauważyli wychodzącego sobowtóra. Andrzej wprost z furtki ogrodu zaszył się z robotem w pasmo krzewów oddzielajacych ulicę Różyckiego od arterii wiodącej do centrum miasta. Tam poczekał na przyjaciół.
Indianie powszechnie wierzyli, że wszelakie dolegliwości są powodowane przez złe duchy, które wstrzeliwują do ciał ludzkich różne zaczarowane przedmioty, jak kolce kaktusów, kamyki, ostre, małe zęby i pazury dzikich zwierząt i tym podobne. Wiara w złe i dobre duchy oraz czary i uroki była od wieków tak głęboko zakorzeniona w świadomości Indian, że często samo zainscenizowane przez szamana wydobycie zaczarowanego przedmiotu z ciała chorego pomagało w odzyskiwaniu zdrowia.
Kto służy władcy, ściąga na siebie nienawiść ludu. Kto zaś służy własnemu ludowi, ten traci łaskę władcy.
Pojęcie kłamstwa było wtedy Indianom obce, zawsze mówili prawdę, a gdy nie mogli jej komuś zdradzić, po prostu milczeli.
Odebranie przeciwnikowi broni i pokonanie gołymi rękami przynosiło większą chwałę niż zabicie i oskalpowanie.
(...) bardziej niż ognia obawiała się wszelkich spisków politycznych. Przecież udział w nich, w najlepszym razie, groził zesłaniem na Sybir.
Nędza życia skazańców niezrozumiała jest dla tych, co nie słyszeli tej pieśni, na wpół śpiewanej, na wpół wolno mówionej przez setki głosów przy wtórze złowrogiego szczęku kajdan.
(...) wróżby spełniają się niekiedy, jeżeli człowiek im trochę pomaga.
Gdyby teraz stanął przede mną ów "żelazny faraon" to zastrzeliłbym go z zimną krwią, a.potem spokojnie dokończył posiłek.
Odebranie przeciwnikowi broni i pokonanie gołymi rękami przynosiło większą chwałę niż zabicie i oskalpowanie.