-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Cytaty z tagiem "weterynarz" [8]
[ + Dodaj cytat]To mi dopiero piękny kot. Z wywieszonym językiem i zezem. Ma ucięty ogon. Jest piękny, rozumny. Zawieźliśmy go do weterynarza na prześwietlenie, bo wpadł pod samochód. Lekarz powiedział: "Tego kota dwa razy przejechało auto, ktoś go kiedyś postrzelił, no i obcięto mu ogon". Ja na to: "Ten kot to ja:. Przyszedł pod drzwi śmiertelnie wygłodniały. Wiedział, gdzie się zgłosić. Obaj jesteśmy uliczni menele.
Anatolij Tarasowicz Brodski był tylko weterynarzem, nikim więcej.
Najbardziej się zaniepokoiłem, gdy dostrzegłem, że miał na bokach auta napisane: „Weterynarz Robert”.
Jak nic jakiś zboczeniec.
Albo, co gorsza, prawdziwy weterynarz.
Jeśli któryś z was zdecyduje się zostać weterynarzem, nigdy nie zrobi majątku, będzie jednak prowadził życie niezwykle ciekawe i pełne niespodzianek.
..wiem, że wizyty u weterynarza są przydatne, co nie oznacza, że będę tam stał jak potulne ciele albo tresowany pies. Muszę zamanifestować przynajmniej pozorny opór, aby była jasność, że kot nie robi dobrowolnie tego, co sobie ludzie wymyślą. Zauważ, że tylko drapię i gryzę, nikogo nie zabiłem.
– No wielkie dzięki. Moim zdaniem zwyczajnie pajacujesz.
No cóż... Co sobie zwyciężyłem, to sobie zwyciężyłem. Dawajcie łososia i bierzcie do weterynarza, skoro musicie. No co? Co mi jeszcze może obciąć?
WIadomo tylko, że całość funkcjonuje bardzo sprawnie. I stanowi kolejny dobry powód, by przygarnąć sobie kota. To zwierzak o naturalnym talencie do przetrwania, który automatycznie dryfuje w kierunku bezpieczeństwa i z dala od zagrożeń. Trzymajmy się go, a powinniśmy dryfować w tę samą stronę. Nie licząc oczywiście tych sytuacji z wizytą u weterynarza, bo wtedy dryfowanie zmienia się w holowanie.
A gdy na jakiejś imprezie czy spotkaniu ktoś dowiaduje się, że jesteśmy weterynarzami, i rzuca uwagę w stylu: "Och, pomagasz zwierzątkom, to takie szlachetne!", mamy ochotę wykrzyczeć: "To diabły, nie zwierzęta!". Chętnie zadarlibyśmy przy tym koszulę, by pokazać głębokie bruzdy na ciele, będące pozostałością po wtorkowej wizycie, kiedy to próbowaliśmy zakropkuć oczy temu tłustemu rudemu szatanowi. Ale ponieważ tak nie wypada, odpowiadamy coś banalnego w stylu: "Owszem, praca wymagająca, ale daje dużo satysfakcji". Nasz rozmówca podchwytuje temat i uprzejmie dalej nas wypytuje. Stoimy, uśmiechając się kretyńsko i kiwając grzecznie głową, w nadziei, że rozmówca zadławi się oliwką.