Czytając tę mangę miałam wrażenie, jakbym czytała fanfiction z “Yuri on Ice”.

“Daleko od romansu” to historia japończyka Araty oraz brytyjczyka Louisa. Drugi z bohaterów przenosi się do niewielkiego miasteczka i znajduje pracę w firmie informatycznej, gdzie trafia pod skrzydła Araty. Choć na pierwszy rzut oka wydawać mogłoby się, że to początek ich znajomości, szybko okazuje się, że pierwsze spotkanie miało miejsce już wiele lat wcześniej.

Fabuła jest banalnie prosta, a mimo to nie potrafiłam się od niej oderwać. Akcja rozwija się trochę zbyt szybko jak na romans, ale mimo tego pozostały po nim pozytywne uczucia. Główni bohaterowie również mieli w tym swój udział: są interesujący, choć niestety, ale nie poznajemy ich zbyt dokładnie. Zawiódł mnie wątek z ojcem Araty, który w sumie trudno też nazwać wątkiem, bo mężczyzna pojawił się dosłownie na chwilę, tuż pod koniec historii.

Jeśli chodzi o sam związek, to mam z nim niewielkie problemy. Jedna ze scen pocałunku była dla mnie nie na miejscu, biorąc pod uwagę, na jakim etapie znajduje się wtedy ich relacja. Scena erotyczna też do najlepszych nie należy, ale najgorzej nie jest. Sam moment seksu został narysowany w taki sposób, że ledwo wiedziałam, co się tam działo. Bardzo niewyraźny obraz, jakby autorka chciała to wszystko jakoś ocenzurować. A wystarczyło po prostu nie dodawać tej sceny, nie jest ona niezbędna.

Manga Amamiyi to przyjemna, ciekawa historia miłosna, którą, mimo swych niedoskonałości, mogę polecić fanom romansów mlm.

Czytając tę mangę miałam wrażenie, jakbym czytała fanfiction z “Yuri on Ice”.

“Daleko od romansu” to historia japończyka Araty oraz brytyjczyka Louisa. Drugi z bohaterów przenosi się do niewielkiego miasteczka i znajduje pracę w firmie informatycznej, gdzie trafia pod skrzydła Araty. Choć na pierwszy rzut oka wydawać mogłoby się, że to początek ich znajomości, szybko...

Takie Dangowe. Nic więcej, nic mniej.

Takie Dangowe. Nic więcej, nic mniej.