Szósta katastrofa. Historia życia a przyszłość ludzkości

Okładka książki Szósta katastrofa. Historia życia a przyszłość ludzkości Richard Leakey, Roger Lewin
Okładka książki Szósta katastrofa. Historia życia a przyszłość ludzkości
Richard LeakeyRoger Lewin Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Na ścieżkach nauki nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
312 str. 5 godz. 12 min.
Kategoria:
nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Seria:
Na ścieżkach nauki
Tytuł oryginału:
The Sixth Extinction
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1999-06-30
Data 1. wyd. pol.:
1999-06-30
Liczba stron:
312
Czas czytania
5 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
8371808127
Tłumacz:
Jerzy Prószyński
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
23 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
153
27

Na półkach:

💣💣💣💣💣💣💣💣

💣💣💣💣💣💣💣💣

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
3897
3839

Na półkach:

Książka pisana około roku 1995. To o czym dyskutuje się dzisiaj, nie było wiedzą tajemną dla naukowców trzydzieści lat temu.

Książka pisana około roku 1995. To o czym dyskutuje się dzisiaj, nie było wiedzą tajemną dla naukowców trzydzieści lat temu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
548
544

Na półkach:

Dzieje Wszechświata to dychotomiczna, w większości burzliwa historia; historia pisana od momentu Wielkiego Wybuchu aż do teraz, kto wie, może i miliardy lat później. ,,Burzliwość” przekłada się na los Wszechświata, który żadnemu astrofizykowi, kosmologowi, i całej gamie specjalistów nie jest do końca znany. Wszechrzecz czeka śmierć, niestety, a co ironiczne i niezwykłe to to, że kiedyś nawet sam Einstein postulował, że Kosmos musi być wieczny i stateczny. Z czasem jednak naukowcy zaczęli odkrywać coraz dziwniejsze ,,właściwości” Wszechświata, dochodząc ostatecznie do wniosku, z którym pogodzić musieli się wielcy uczeni, że Galaktyki oddalają się od siebie, czyli Wszechświata się rozszerza. Z tego wniosku całkiem blisko było do stworzenia podstaw teorii Wielkiego Wybuchu, zakładającej wyłonienie się wszystkiego to, co jest obecnie zwane Wszechświatem: w wyniku gargantuicznej eksplozji – formy ekstrakcji, transferu masy z niczego rozsiewającej nagle ,,wszystko i wszędzie”.

Zakładając, że Wszechrzecz miała swój początek, naukowców, co logiczne, nurtować zaczęło to, jak może zakończyć ona swój kosmiczny żywot. Gdy zaczęto odkrywać coraz więcej tajemnic, które skrywa Kosmos przyszły rozwiązania na to, jak Wszechrzecz – ten fenomenalny wydawałoby się wieczny byt, się skończy. Postulowano – i postuluje się obecnie – że będzie to, albo śmierć spowodowana konsekwencjami ciągłego rozszerzania się jej ,,granic”, co jest wielce możliwe, albo dopadnie ją ,,cieplna kostucha” czy grawitacyjny kolaps – czego nie powinno się raczej brać pod uwagę. A może, kto wie, Wszechświat spotka coś jeszcze innego, np. zderzy się on z materią innego Wszechświata w wyniku jakichś wzajemnych koligacji – w tym przypadku jednak ocieramy się o skrajną ewentualność.

Skoro mowa o ,,śmierci” Wszechświata, obowiązkiem, od którego nie powinno się odchodzić, jest przedstawienie sytuacji Ziemi i Układu Słonecznego, które w astronomicznie olbrzymim Wszechświecie znalazły odpowiedni dla siebie miejsce. Koniec ,,zjawiska Wszechrzeczy” dotyczy nie tylko ogromniastych galaktyk, i innych mega struktur, ale i naszego Słońca, ośmiu uczepionych do niego w oddziaływaniu grawitacyjnym planet, w tym najważniejszej, Ziemi. Bo na Ziemi bowiem, my ludzie, rozumiemy czym tak naprawdę jest śmierć i wymieranie. To, co w przeciągu wielu miliardów lat wydarzyło się na trzeciej od Słońca planecie, co dotknęło zjawisko ziemskiego życia w skali przybliżającej nam problematykę śmierci Wszechświata, jest tylko przestrogą, wręcz wstępem i rozwinięciem, do czegoś, co spotka kiedyś, za eony eonów lat, niezmierzony, prawie nieskończony Wszechświat.

Paradoksem bardzo odległej, ale, o ironio jednak, śmierci Wszechświata jest Ziemia, a ściślej rzecz biorąc paradoks ziemskiego życia. W całym tyglu miriadów reakcji w rozwijającym się od miliardów lat Kosmosie, na jego czasoprzestrzennej tkance, gdzieś na jednym z krańców Galaktyki, około 4,5 miliarda lat temu z masy pyłu, skruszonej skały, drobinek materii i różnej wielkości głazów i form stałych, skupionych w jednym grawitacyjnym ścisku narodziła się pierwotna skalna masa niczym wulkaniczny kocioł, z którego za eony lat później wyłoni się Ziemia. Nasza planeta, zanim stanie się kolebką życia, musi być poddana próbie zachodzących na niej przemian. Kluczowe było pierwsze 500 milionów do 1 miliarda lat jej kształtowania się. Wtedy na proto-Ziemi, z pierwotnej zupy wyziewów wulkanicznych, nieustannych zjawisk sejsmicznych, do których dołącza nieprzyjazna życiu metanowo-amoniakowa z domieszką azotu i innych trujących związków chemicznych, atmosfera, a swoje trzy grosze dorzuca jeszcze efekt bombardowania raczkującej Ziemi znaczną ilością obiektów skalnych z przestrzeni kosmicznej, powoli zaczęły formować się i ewoluować odpowiednie ku powstaniu pierwszych łańcuchów RNA, DNA, a co za tym idzie pierwszej cegiełki życia, warunki. Gdy powstała atmosfera zawierająca tlen, a to również trwało dość długo, można by powiedzieć ,,eureka” bądź bardziej adekwatnie: „... zaczęło się”. Ekspansja życia wrzuciła wyższy bieg.

Tlen, magiczna molekuła, pierwiastek życia, vis vitalis i perpetuum mobile dla wszelkiego organicznego istnienia. Pojawiając się na Ziemi, ów ciekawski i potężny w możliwościach pierwiastek, nieustannie zmuszał życie do ciągłego wzrostu, adaptacji i niekiedy niesłychanych biologicznych ,,rewolucji”; popatrzmy na dinozaury albo na siebie samych, ludzi, a wszystko w tym względzie będzie jasne. Około 2 miliardów lat temu, tlen, cudowny gaz, którym napełniają się nasze płuca wraz z pierwszym wrzaskiem w momencie naszych narodzin, dał pierwsze efekty rozkwitu życia w skali globalnej. Pojawiały się nowe wielokomórkowe organizmy, jednak ,,nie ma nic za darmo". Większa ilość tlenu spowodowała paradoksalny z naszego punktu widzenia wielki kryzys ekologiczny. Dla większości bakterii beztlenowych – wówczas jedynych organizmów – tlen oznaczał śmierć. I tu docieramy do głównego punktu niniejszych rozważań. Bo to, co spotkało bakterie beztlenowe określane jest jako ,,kryzys tlenowy”, i przez wielu uczonych uważane jest za pierwsze masowe wymieranie w dziejach Ziemi. Takich zwrotów życia ku drodze bez powrotu, na planecie Ziemi, było pięć (katastrofa tlenowa nie jest przez większość naukowców uznawana za to właściwe wymieranie). Masowemu wymieraniu i przyszłości gatunku ludzkiego, który być może już teraz jest ,,cichym świadkiem” i również prowodyrem, powolnego zaniku stabilności ziemskiego ekosystemu i wymierania ,,cudu mnogości życia”, przyjrzeli się w swej pracy pt. ,"Szósta katastrofa – historia życia a przyszłość ludzkości" panowie Richard Leakey oraz Roger Lewin. Jest to praca zachowana w kontekście formy popularnonaukowej, w której spotkamy się ze świadectwem nauk biologicznych i geologicznych, z lekką pomocą innych nauk ścisłych. Nie zapomnijmy o koniecznej refleksji, która i w tej publikacji znalazła swe miejsce. Zatem nie ma co zwlekać; przyjrzyjmy się nieco szerzej "Szóstej katastrofie".

Na pierwszy ogień, jak to często zwykliśmy mówić, analizy publikacji popularnonaukowej Leakeya i Lewina, o szerokim i dramatycznym ujęciu tematyki ekologii ewolucyjnej, w tym miejsca człowieka w dziejach kształtowania się ziemskich ekosystemów, idą: styl językowy, składnia i płynność przekazywanych przez autorów treści - czyli naturalny ,,flow” i inne elementy, przez które czytelnik teoretycznie ma czuć się zachęcony, zaintrygowany, i w jakiś sposób poruszony emocjonalnie – a to zależy od dziedziny wiedzy i okoliczności jej kreowania na kartach dzieła. "Szósta katastrofa" ma te potrzebne składowe, które potrafią ,,kupić" sobie uwagę czytelnika; głównie jest to ilość przekazywanych informacji przy skromnej objętości pracy - informacji mających wiele wspólnego z osobistym doświadczeniem jednego z autorów, Richarda Leakeya, który dość często i konsekwentnie wplata tu swe osobiste historie, jako naukowca wychowanego na kontynencie afrykańskim, zajmującego się ekologią, ochroną środowiska i antropologią. Jednak nie tędy droga; książka bowiem jest mało plastyczna w opowiadaniu o historii życia i jego licznych katastrofach, które na przestrzeni setek milionów lat w skali geologicznej, w ilościach pięciu, znacznie redukowały gatunkową różnorodność żywych organizmów na Ziemi. Ostatecznie, stylistycznie oraz pod względem fizycznym budowy tekstu: akapity, rozdziały, umieszczone grafiki, "Szósta katastrofa" inspiruje, zaciekawia, i budzi naukowego ducha tylko w 50 %. Czytelnik ma wrażenie, jakby znalazł się na lekcji biologii, gdy nauczyciel wykładający non-stop konkretne zagadnienia nie widzi lasu podniesionych do góry rąk zaintrygowanych słuchaczy, pragnących zadać wiele pytań odnośnie poruszanych przez wykładowcę treści. Leakey aż nazbyt chce przyciągnąć uwagę każdego kto zatrzymał się przy jego książce, ma ją w ręce i łapie zmysłami, to co się w niej znajduje. W każdym dużym rozdziale i tym mniejszym również umieszcza on zbyteczne, momentami nachalne określenia, jak ,,W następnym rozdziale omówię…”. Publikacja traci w ten sposób ducha przygody i aktu wiedzy, który mógłby przeżyć każdy czytający; to nie podręcznik akademicki, czy miesięcznik dla profesorów ekologii ewolucyjnej.

"Szósta Katastrofa" ma jednak w sobie coś, co potrafi przybić przysłowiowego gwoździa do trumny ,,niewiedzy czytelnika i jego wątpliwości" odnośnie doskonałego owocu adaptacji organizmu ludzkiego do życia na Ziemi, wskazując na czysty przypadek jego przetrwania w jednym z okresów wymierania gatunków organizmów żywych na błękitnej, okalanej przez cud życia, planecie zwanej Ziemia. Największym atutem tej naukowej opowieści jest szczegółowe przedstawienie fenomenu eksplozji życia na globie, na którym istnienie człowieka jest zaledwie pyłkiem swobodnie poruszającym się na wietrze; eksplozji, a raczej ekspansji, której do dziś biolodzy ewolucyjni do końca nie potrafią zrozumieć, a która miała miejsce około 500- 540 milionów lat temu. Co ciekawe, a zapewne wielu doświadczających uważnie "Szóstej Katastrofy" o tym nie wiedziało, podczas uwydatniania się ,,skutków” kambryjskiego rozsiewu życia, powstało do dwudziestu – być może nawet więcej - typów budowy organizmów żywych, głównie zwierząt. Sęk w tym, że typy w późniejszej ewolucji życia nie zmieniły się i nie powstały inne. Były, są one i będą rusztowaniem, na wzorcu którego będzie budować się gatunkowa różnorodność zwierząt; przynajmniej tak wynika z niniejszego dzieła Leakeya i Lewina. Istotne jest to, że ich praca obala wiele mitów związanych z ,,masowymi wymieraniami” w epopei zjawiska życia na Ziemi. Leakey - bo głównie on, co sam przyznaje, pisze treść książki -posługując się sprawnie wyłożonymi materiałami i licznymi fragmentami wypowiedzi innych specjalistów, udowadnia, że uderzenie meteorytu w powierzchnię Ziemi około 65 mln lat temu nie spowodowało wyginięcia dinozaurów i zagłady dużej części ekosystemów, tak jak to dotąd rozumieliśmy. Stanowiło ono jedynie gwóźdź do trumny masowego wymierania, które rozpoczęło się miliony lat wcześniej. Tak czy siak masowe wymieranie bez ingerencji takowego meteorytu miałoby miejsce, dokonując się w późniejszym okresie geologicznego czasu. I takie stanowisko w "Szóstej Katastrofie" może, wręcz musi, się tylko podobać. Tonacja akademickich treści zmieszana z lekkim napięciem. Uogólniając, było dobrze, jednak czegoś brakowało.

Trudno nie zgodzić się z finalnym przekazem niniejszym omawianej publikacji, że człowiek zbyt pochopnie ingerując w los multum biocenoz planety Ziemi, całkiem możliwe, że doprowadzi do Szóstej Katastrofy. Uczmy się kochać Ziemię, mamy ją tylko jedną. Docenienie piękna i tej ,,bezcenności" różnorodności życia ziemskiego jest naszym obowiązkiem. Jego los leży w rękach Cywilizacji człowieka.

Dzieje Wszechświata to dychotomiczna, w większości burzliwa historia; historia pisana od momentu Wielkiego Wybuchu aż do teraz, kto wie, może i miliardy lat później. ,,Burzliwość” przekłada się na los Wszechświata, który żadnemu astrofizykowi, kosmologowi, i całej gamie specjalistów nie jest do końca znany. Wszechrzecz czeka śmierć, niestety, a co ironiczne i niezwykłe to...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    122
  • Przeczytane
    36
  • Posiadam
    12
  • Popularnonaukowe
    6
  • Na ścieżkach nauki
    3
  • Przyrodnicze
    2
  • Seria: Na ścieżkach nauki
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Do kupienia
    2
  • 'Posiadam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Szósta katastrofa. Historia życia a przyszłość ludzkości


Podobne książki

Przeczytaj także