Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/05/zaraza-laura-thalassa.html


Apokalipsa? Koniec świata? Przecież to takie nierealne. Pytanie tylko, skąd ta pewność?

Czterej jeźdźcy Apokalipsy... Pojawili się niespodziewanie, a wraz z ich przybyciem skończył się normalny świat. Skończyła się era człowieka, a jej miejsce zajęła Era Jeźdźców. Minęło pięć lat. Wśród ludzi plagę rozsiewa pierwszy wysłannik – Zaraza. Choć wszyscy są bezradni, nie chcą się poddać bez walki. Wierzą, że ich jedyną szansą jest zabicie morderczego posłańca. Los sprawia, że do realizacji zadania zostaje wybrana Sara Burns. Gdy jej atak na jeźdźca kończy się niepowodzeniem, Zaraza bierze ją w niewolę. Dziewczyna przemierza z nim kolejne miejscowości, obserwując jak roznoszona przez niego choroba dotyka nowych ofiar. Choć początek tej fatalnej znajomości jest nieprzyjemny, z czasem początkowa niechęć zaczyna topnieć. Między Zarazą a Sarą rodzą się emocje, których w ogóle być nie powinno. Czy w obliczu apokalipsy ta zakazana relacja ma szansę na przetrwanie?

Kiedy Sara decyduje się na zabicie jeźdźca, poświęca samą siebie – kontakt z nim oznacza zainfekowanie chorobą i śmierć. To przytłaczająca perspektywa, ale dla dobra innych, gotowa jest oddać własne życie. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, co naprawdę ją czeka. Po pierwsze – zamordowanie, nawet potwora, okazuje się ogromnym wyzwaniem. Po drugie – bycie jego więźniem nie jest tym, czego pierwotnie się spodziewała. Miała cierpieć. I cierpiała, aczkolwiek nie tylko z powodu oglądania czyjejś krzywdy. Cierpiała przez własne, zdradzieckie serce, które zaczęło bić dla bestii w pięknym, ludzkim ciele.
Sara jest przykładem bohaterki, która w zasadzie nie jest zła, a jednak jest w niej coś takiego, co uniemożliwiło mi jej polubienie. Posiada oczywiście kilka cech wartych docenienia. Są to m.in.: chęć ofiarowania siebie oraz fakt, że zabijała Zarazę z konieczności – ten czyn nie sprawiał jej przyjemności. Nie można odmówić jej również odwagi i, w pewnym momencie, szczerości uczuć. Tym natomiast, co najbardziej mi przeszkadzało był sposób, w jaki wypowiadała się o sferze damsko-męskiej. Nie było tego dużo, ale jej szpanersko-cwaniacki styl był irytujący. Największą kontrowersją jest relacja Sary z Zarazą. Muszę stwierdzić, że rozumiałam jej zainteresowanie. Rozumiałam również towarzyszące temu wyrzuty sumienia. Bez wątpienia dwudziestojednolatka znalazła się w kropce. Wiedziała, że nikt by nie zaakceptował tej nietypowej więzi, ale wiedziała też, że jej apokaliptyczny towarzysz nie zasługuje na odtrącenie. Czy to polepsza moje postrzeganie naszej bohaterki? Nie. Mogę docenić wymienione zalety, ale nie zmienia to faktu, że nie wzbudziła mojej sympatii.

Zaraza Zwycięzca rozpoczyna swoją misję jako pierwszy spośród czterech jeźdźców. Rozprzestrzenianie plagi nie wywołuje w nim szczególnych emocji. Apokaliptyczny wysłannik ani nie przejmuje się ludzkim losem, ani nie czerpie ze swojego zadania radości. W zasadzie pozostaje obojętny do momentu, gdy poznaje próbującą go zabić śmiertelniczkę. Początkowo chce ją jedynie ukarać, jednak wspólnie spędzony czas sprawia, że Sara wzbudza w nim nieznane dotąd emocje, a zarazem (łącznie z pewną parą staruszków) pokazuje ludzką naturę ze strony, która, do tej pory, była mu obca. Ten „obrazek” zaczyna zasiewać w nim ziarno wątpliwości względem realizowanej misji. Mimo to jeździec wie, że powierzone mu zadanie musi zostać wypełnione. Jak Zaraza poradzi sobie z tą sytuacją? Jak poradzi sobie z uczuciami wobec Sary?
Potwór, bestia – tak postrzegają Zarazę ludzie. Choć niesienie śmiercionośnej plagi nie kojarzy się z niczym dobrym, a od zarażonych nie sposób domagać się pochlebnej opinii o apokaliptycznym zwiastunie – nawet jeśli człowiek sam ściągnął na siebie taki los – nie określiłabym go ani bestią, ani potworem. Jego działania, mimo nieustępliwości w ich realizowaniu, nie są efektem mściwości (poza jednym wyjątkiem), czy chęci napawania się ludzkim cierpieniem. Z kolei znajomość z Sarą pozwala nam poznać bliżej charakter wysłańca. Pozwala dostrzec drzemiącą w nim melancholię, poczucie osamotnienia. Uważam więc, że mimo przerażenia, które wywołuje, skrywa się w nim dobro. Choć to współczesny świat jest areną jego działania, jest w Zarazie coś starodawnego. Wydaje się to całkiem zrozumiałe – istnieje od tak wielu pokoleń. Owa starodawność kojarzy mi się jednak z czymś innym. Otóż, przez swój (kulturalny) sposób wysławiania się oraz otaczającą go aurę, przypomina mi księcia sprzed kilkuset lat. Podoba mi się takie oblicze jeźdźca, jego wnętrze. To dzięki nim zwiastun apokalipsy jest najbardziej interesującą postacią w książce.

Bohaterów drugoplanowych nie ma – autorka koncentruje się niemal wyłącznie na Sarze i Zarazie.

Okładka – jest całkiem ładna.

Podsumowując: motyw apokaliptyczny nie należy do moich ulubionych, ale zdecydowałam się na tę książkę z dwóch powodów. Pierwszym był pomysł z czterema jeźdźcami Apokalipsy. Drugim – wątek miłosny między Zarazą a więzioną przez niego Sarą. Niestety, obydwie te kwestie zbytnio się nie obroniły. Ukazanie jeźdźca na tle współczesnych realiów, nie przypadło mi do gustu. Rozumiem, że autorka miała tu swoją wizję, być może chciała podkreślić, że aż do naszych czasów człowiek nie wyciągnął wniosków ze swoich błędów, więc w konsekwencji, ściągnął na siebie apokalipsę. Niemniej, wolałabym, aby jego postać została osadzona w minionych epokach. Wspomniana wyżej starodawność bardziej by do niego pasowała. Co do wątku miłosnego – był średni. Zaraza zaprezentował się wprawdzie bardzo dobrze. Był autentyczny – Sara, w dużej mierze, również, ale klimat ich relacji był mało przyciągający. Wadą była też nudna podróż bohaterów, nieciekawa sceneria i ogólna, dziwna atmosfera powieści. Plusem pozostaje jedynie Zaraza Zwycięzca, ale nie udało mu się przyćmić wymienionych minusów. Książka w efekcie okazała się przeciętna, tak więc – nie polecam.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/05/zaraza-laura-thalassa.html


Apokalipsa? Koniec świata? Przecież to takie nierealne. Pytanie tylko, skąd ta pewność?

Czterej jeźdźcy Apokalipsy... Pojawili się niespodziewanie, a wraz z ich przybyciem skończył się normalny świat. Skończyła się era człowieka, a jej miejsce zajęła Era...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/04/gdzie-sychac-szepty-kate-pearsall.html


Caball Hollow znane jest z legendy o człowieku-ćmie. Dla jednych to zwykła, lokalna opowieść. Inni – chcą sprawdzić, czy tajemnicza postać istnieje naprawdę. Wydaje się to całkiem łatwe. Wystarczy trzykrotnie wymówić jej imię...

Dla Tilii James ubiegłoroczny Festiwal Ciem okazał się prawdziwym koszmarem. To właśnie wtedy zaginęła. Nie pamięta niczego z tamtej nocy, a i tak dręczą ją koszmary, zaś widok lasu wywołuje przerażenie. Gdy miasteczkiem wstrząsa informacja o śmierci jednej z nastolatek, Tilia postanawia dowiedzieć się, kto jest mordercą, zwłaszcza, że między zabójstwem a jej zaginięciem wydaje się istnieć jakiś związek. Przed nią niełatwe i niebezpieczne zadanie, ale w jego rozwikłaniu może liczyć na nadprzyrodzone zdolności, którymi dysponują kobiety z rodziny James.

Tilia potrafi wyczuwać smak ludzkich emocji. Poza najbliższymi, nikt o tym nie wie. I najlepiej, aby tak pozostało. Dziewczyna chce zachować pozory normalności, choć widzi, z jaką nieufnością część mieszkańców traktuje jej rodzinę. Lecz to nie jedyne jej zmartwienie. Ma przecież za sobą rozstanie z Colem i zaginięcie, po którym pozostała dziura w pamięci, na rozwiązanie czeka zaś sprawa morderstwa. I bliższe przyjrzenie się legendzie o człowieku-ćmie.
Historia Tilii koncentruje się na teraźniejszych wydarzeniach, ale w między czasie pojawiają się wzmianki o feralnej nocy sprzed roku. Mimo posiadanych zdolności, bohaterka daje się poznać jako zwyczajna osoba. Choć centralnym punktem jej perypetii jest śledztwo, istotne znaczenie ma znajomość z byłym chłopakiem. To interesujący wątek (co jest zasługą Cole’a) – szkoda więc, że nie został bardziej rozbudowany. Bardzo wyraźnie zaakcentowano aspekt rodzinny. Jako że panie z rodu James mogą pochwalić się nietypowymi talentami, w powieści częstymi bywalcami są babcia, mama, a przede wszystkim siostry Tilii. Cóż jeszcze mogę dodać? Tilia jest sympatyczną postacią, której tak naprawdę trudno cokolwiek zarzucić. Oczywiście, zdarza się jej popełnić błąd, ale to tyle. Nie jest irytująca czy infantylna. Krótko mówiąc – nie mam zastrzeżeń.

A na drugim planie jest m.in. Cole Spencer. To jego polubiłam najbardziej. Zaciekawił mnie od pierwszej chwili, w której się pojawił. I nie dlatego, że zrobił coś nadzwyczajnego. Nie. Po prostu miał w sobie coś autentycznego. W ogóle podobał mi się wątek z jego udziałem. Tak jak wspomniałam, autorka mogła znacznie bardziej wyeksponować rolę Cole’a. Zarówno jego historia jak i całokształt postaci stanowią ogromną zaletę książki. Poza nim należy wymienić również siostry Tilii – Rose, Iris i Aster (właśnie Aster będzie poświęcony drugi tom cyklu). To fajne dziewczyny, które, tak jak główna bohaterka, mogą pochwalić się nadprzyrodzonymi umiejętnościami (choć talent każdej z nich dotyczy innego aspektu).

Okładka – delikatna. Całkiem ładna.

Podsumowując: przekonujący bohaterowie, ciekawa fabuła łącząca wątek kryminalny z paranormalnym i do tego subtelny wątek romantyczny to najważniejsze plusy książki. „Gdzie słychać szepty” to opowieść, która wzbudza zainteresowanie, ale nie przytłacza natłokiem skomplikowanych, magicznych treści. To naprawdę dobry wybór na mile spędzony czas. Polecam.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/04/gdzie-sychac-szepty-kate-pearsall.html


Caball Hollow znane jest z legendy o człowieku-ćmie. Dla jednych to zwykła, lokalna opowieść. Inni – chcą sprawdzić, czy tajemnicza postać istnieje naprawdę. Wydaje się to całkiem łatwe. Wystarczy trzykrotnie wymówić jej imię...

Dla Tilii James...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/03/poawiacz-dusz-jonathan-stroud.html

Zagadkę zwiększonej aktywności duchów w Chelsea udało się im rozwiązać. A na horyzoncie już czeka nowe wyzwanie, w ramach którego przyjdzie się im zmierzyć z kolejnym miejscem naznaczonym obecnością zadziwiająco licznej grupy zmarłych.

Minęły cztery miesiące od odejścia Lucy z agencji Lockwood i Spółka. W tym czasie nastolatka kontynuuje swoją parapsychiczną działalność jako niezależna agentka. Dzięki swoim Talentom z powodzeniem wykonuje otrzymywane zadania. I choć nie narzeka na brak zleceń, tęskni za przyjaciółmi. Wygląda jednak na to, że ich drogi ponownie się skrzyżują. Wszystko przez niespodziewaną ofertę współpracy...

Z ciężkim sercem opuściła Anthony’ego i Georga. Choć jako freelancerka radzi sobie dobrze, z nikim nie stworzyła tak zgranego zespołu jak z nimi. Gdy więc nadarza się okazja na wspólne rozwikłanie sprawy nawiedzonego domu, zgadza się do nich dołączyć. Chwilowo.
Jak zwykle Lockwood, Lucy, George (i od niedawna – Holly) nie mogą się nudzić. Niczym magnes przyciągają kłopoty i, jakże by inaczej, podejmują się skomplikowanych wyzwań. Tym razem przyjrzą się historii Kanibala z Ealing i będą próbowali wyjaśnić przyczynę masowych nawiedzeń w jednej z wiosek. A w między czasie zerkną na czarny rynek parapsychicznych artefaktów.
Niezmiennie atutem cyklu są bohaterowie. To oni sprawiają, że z taką chęcią sięgam po kolejne tomy (oczywiście cała ekipa jest świetna, ale numerem jeden pozostaje Anthony). Niezmiennie też zaletą jest fabuła i świat duchów. Autor wie jak wzbudzać dreszcz emocji, jak tworzyć nowe nadprzyrodzone historie i niezwykły klimat powieści (choć akurat atmosfera w nawiedzonej wiosce była dosyć dziwna). Zabrakło mi natomiast szerszego wątku, który dotyczył wydarzeń następujących zaraz po zakończeniu poprzedniej części. Byłam bowiem bardzo ciekawa reakcji Anthony’ego i George’a na wieść o rezygnacji Lucy. Wprawdzie pojawia się o tym krótka, interesująca wzmianka, ale wolałabym, aby ten temat był bardziej rozbudowany.

Bohaterem drugoplanowym, którego nie można pominąć jest czaszka. Ten duch ma wiele do powiedzenia, najczęściej średnio przyjemnych rzeczy. Mimo swojej niebezpiecznej natury ma w sobie coś pozytywnego. Jest fajną postacią, nietypową, a przez duże upodobanie do sarkazmu – także zabawną.

Okładka – całkiem ładna.

Podsumowując: ten cykl jest tak dobry, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby każda część była znacznie dłuższa. Spędzanie czasu z Lockwoodem i jego przyjaciółmi to prawdziwa przyjemność. Autor nie zawodzi. Doskonale kreuje autentycznych bohaterów i realistycznie ukazuje duchy, z którymi będą musieli uporać się nasi młodzi agenci. A gdzieś pomiędzy wplata wzmianki dotyczące przyjaźni Anthony’ego i Lucy (oczywiście przedstawia przyjacielskie relacje całej czwórki, ale jednak ten duet najbardziej przykuwa moją uwagę). I naświetla pewne kwestie, które mogą okazać się pomocne przy poznawaniu genezy Problemu. Krótko mówiąc – „Poławiacz dusz” utrzymuje wysoki poziom wypracowany przez poprzednie tomy. Pozostaje mi więc czekać na finał przygód nieustraszonych agentów. A Wam polecam czwartą odsłonę cyklu „Lockwood i Sp.”.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/03/poawiacz-dusz-jonathan-stroud.html

Zagadkę zwiększonej aktywności duchów w Chelsea udało się im rozwiązać. A na horyzoncie już czeka nowe wyzwanie, w ramach którego przyjdzie się im zmierzyć z kolejnym miejscem naznaczonym obecnością zadziwiająco licznej grupy zmarłych.

Minęły cztery miesiące...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/02/gnijace-miasteczko-skyla-arndt.html

Moja ocena: 6,5/10

Wiedział, że ojciec ma wobec niego plany. Nie sądził jednak, że okażą się tak makabryczne.

Rok temu zaginęła mama Wilhelminy Greene. Jako że poszukiwania nie przyniosły skutku, niektórzy uznali, że kobieta wyjechała z miasta. Takiego wyjaśnienia nie przyjmuje jej córka. Wil jest przekonana, że do zniknięcia matki przyczyniła się rodzina jej najlepszego przyjaciela – Elwooda Clarke’a. Chłopak nie podziela podejrzeń przyjaciółki. Wiary jej przypuszczeniom nie daje również policja – w końcu chodzi o Ezekiela Clarke’a, pastora cieszącego się dobrą opinią. Mimo przeciwności, Wilhelmina nie poddaje się i uparcie stara się znaleźć dowody potwierdzające winę duchownego. Niespodziewanie sojusznikiem dziewczyny staje się Elwood – nastolatek w końcu dostrzega mroczną naturę swojego ojca, który okazuje się głową sekty...

Świat Wil Greene legł w gruzach, ale i tak chce dowiedzieć się, w jakich okolicznościach zaginęła jej matka. Nie ważne co sądzą inni – Wilhelmina wie, że rodzina Clarke’ów ma coś na sumieniu. Świadomość, że są to bliscy Elwooda, jest trudna do zaakceptowania. Jeszcze gorszy jest jednak fakt, że przyjaciel, zamiast stanąć po jej stronie, opowiedział się za niewinnością rodziców.
Perypetie Wil, która daje się poznać jako uparta i silna dziewczyna, skupiają się na prowadzonym przez nią „śledztwie” oraz współpracy z Elwoodem. Nastolatka, mimo ogromnej urazy i żalu, jakie czuje wobec dawnego przyjaciela, decyduje się na to, aby wspólnie odkryli sekrety pastora oraz kościoła „Ogród Adama”. To właśnie przyjaźń tej dwójki jest najciekawszą częścią fabuły. Ich relacja, ta z przeszłości i teraźniejszości, wypada przekonująco. Są w nią wplecione nadprzyrodzone elementy, ale je akurat traktuję dosyć neutralnie. Bardziej ciekawiło mnie, jak się na nowo porozumieją, i jak wybrną z sytuacji, która przerosła ich wyobrażenia.

Podczas, gdy jego rówieśnicy zastanawiają się, na jaką imprezę pójść i jakie studia wybrać, on wie, że będzie musiał zrezygnować z marzeń i prawdziwego życia. Elwood Clarke nie musi dokonywać żadnego wyboru – ten został dokonany za niego. Może więc jedynie pogodzić się z losem i pójść w ślady ojca. I zostać kaznodzieją. Lecz kiedy w swej nieświadomości zakłada, że właśnie takie „dziedzictwo” mieli na myśli rodzice, członkowie sekty odliczają dni do wypełnienia jego... przeznaczenia.
Elwood to przykładny syn, żyjący według zasad chłopak, miłośnik motyli i, do niedawna, najlepszy przyjaciel Wil. To skromny i kulturalny młodzieniec, który zamiast cieszyć się życiem, czuje się przytłoczony ciężarem egzystencji, jaką stworzył dla niego ojciec (choć matka lepsza nie była). Historia Elwooda rozwija się wokół dwóch tematów – wspomnianej relacji z Wil oraz roli, jaką ma odegrać w planach snutych przez sektę. Jak już zaznaczyłam – podobała mi się więź tej dwójki. Szkoda, że tak samo nie spodobał mi się wątek nadprzyrodzony. Sama tematyka, którą porusza, nie jest w prawdzie tendencyjna, ale akurat dla mnie nie była szczególnie interesująca. Przeklęty las nie robił większego wrażenia, sekrety Ogrodu Adama – podobnie. W przeznaczeniu Elwooda oburzająca była postawa rodziców, natomiast aspekt paranormalny nie wywoływał we mnie większych emocji. To ta część opowieści, która skupiła się na jego przyjaźni z Wil tak naprawdę przykuła moją uwagę. Była autentyczna, można by powiedzieć, że na swój sposób słodko-gorzka, choć tej słodyczy należałoby dopatrywać się w przeszłości, kiedy razem spędzali czas i cieszyli się swoim towarzystwem. Teraźniejszość zaś niesie ze sobą gorycz i żal, ale wspólna walka ze złem daje im okazję do ponownego przyjrzenia się utraconej więzi. Sam Elwood zaś jest osobą, którą można polubić. Jest po prostu prawym i dobrym człowiekiem.

Wśród bohaterów drugoplanowych są Veronica, Lucas i Kevin – przyjaciele Wil i Elwooda. To ludzie, którzy stanowią istotny atut książki. Wszystko przez ich lojalność wobec przyjaźni. Ważną choć niestety negatywną postacią jest pastor. O nim, w odróżnieniu od jego syna, nie można powiedzieć nic pozytywnego (to samo tyczy się matki Elwooda, choć jej osoba jest mniej wyeksponowana).

Okładka – taka sobie. Oryginalna była ładniejsza.

Podsumowując: nie jestem fanką książek poruszających temat sekt, niemniej opis „Gnijącego miasteczka” był na tyle obiecujący, że zdecydowałam się sprawdzić, co takiego dla czytelników przygotowała autorka. Na pewno spotkamy tu fajnych bohaterów. Mam na myśli główny duet (i jego historię), ale także jego grupę przyjaciół – ci ujęli mnie swoim oddaniem. Jeśli lubicie bardzo subtelne wątki romantyczne, to tu taki znajdziecie. Kolejna kwestia – rozwój fabuły. Powiedziałabym, że od pewnego momentu jest dosyć szybki. Elwood poznaje prawdę i na bieg następnych zdarzeń nie trzeba za bardzo czekać. W pierwszej chwili miałam względem tego małą obiekcję, ale tylko na początku. Później było już ok. Plusem tego z pewnością jest fakt, że Skyla Arndt nie przeciąga opowieści. Zaletą jest też jej styl, który sprawia, że książkę dobrze się czyta. Największym minusem pozostała jednak ta nieszczęsna sekta. Wątek paranormalny również nie zachwyca. No i zakończenie – mogłoby być inne. Lecz, mimo tych ostatnich zastrzeżeń, powieść nie była zła. Nie męczyła, nie dłużyła się, miała kilka atutów. Wypadła więc całkiem poprawnie.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/02/gnijace-miasteczko-skyla-arndt.html

Moja ocena: 6,5/10

Wiedział, że ojciec ma wobec niego plany. Nie sądził jednak, że okażą się tak makabryczne.

Rok temu zaginęła mama Wilhelminy Greene. Jako że poszukiwania nie przyniosły skutku, niektórzy uznali, że kobieta wyjechała z miasta. Takiego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/02/the-first-lie-jessica-foks.html

Przez wzgląd na przeszłość, stara się unikać kolejnych błędów. Nie chce już sprawiać problemów. Tyle że one same jej szukają. Tak jak podążający za nią stalker...

Samochód Rosalie Watson ulega awarii. Z daleka od zabudowań i bez zasięgu w komórce, Rose postanawia poprosić o pomoc kierowcę z nadjeżdżającego auta. Okazuje się nim Sharp, chłopak, który po kilkuletniej nieobecności, właśnie wrócił do miasta. Gdy próbuje znaleźć usterkę, nastolatka zauważa, że ma zakrwawione dłonie i kurtkę. Znaczenie tego niepokojącego szczegółu wraca do niej ze zdwojoną siłą dzień później. To wtedy szkołą wstrząsa informacja o tym, że jedna z uczennic została zamordowana...

Rosalie Watson doskonale wie, jak bardzo zawiodła swoją rodzinę. Ze wszystkich więc sił próbuje robić tylko to, co właściwe. Czas wypełnia jej nauka, praca, chłopak oraz ciągłe, choć raczej bezowocne, zabieganie o uznanie matki. I owszem – sytuacja Rose nie jest najłatwiejsza, ale dopiero to, co nadejdzie, wywróci jej życie do góry nogami.
Pewnie nie jedna osoba z otoczenia siedemnastolatki uznałaby, że wiedzie miłą i spokojną egzystencję. Nikt nie ma jednak pojęcia o tym, co skrywa jej przeszłość i jaki koszmar aktualnie rozgrywa się w życiu dziewczyny. Ku jej rozpaczy, ponownie podąża za nią stalker. A jakby tego było mało, uwikłała się w bardzo problematyczną znajomość z Sharpem. Słów kilka o prześladowcy... To wątek, który początkowo zapowiadał się obiecująco, ale wraz z kolejnymi odsłonami, stawał się coraz bardziej nieprawdopodobny. Mimo że opisy wizyt stalkera potrafiły wywołać dreszcz emocji, to przebieg przynajmniej niektórych z nich był bardzo niewiarygodny... Wiem, że na potrzeby fabuły autorzy nie raz przejaskrawiają różne kwestie, ale tutaj pewna granica została przekroczona. Nawet jeśli wezmę pod uwagę potrzask, w którym, za sprawą stalkera, znalazła się Rose, to jej bierność jest dla mnie niepojęta. Zwłaszcza, że prześladowca ewidentnie jest niebezpieczny. Do tego wątku mam więc ogromne zastrzeżenia. Na jego tle lepiej prezentuje się relacja Rose i Sharpa. Nie należy ona do łatwych, głównie z powodu okoliczności, w jakich się poznali, ale i wybuchowego charakteru chłopaka. Choć Rosalie ma pełne prawo, aby czuć przed nim lęk (przypuszcza w końcu, że to on może być mordercą), mimo wszystko jest ciekawa jego osoby. Przez to zaś, że daje jej mylące sygnały, trudno jej rozgryźć, co tak naprawdę o niej sądzi. To znajomość, która rozwija się w umiarkowanym tempie. Dzięki temu, nie mam wrażenia, że coś dzieje się za szybko. Plusem jest też fakt, że erotyka jest tu jedynie dodatkiem, nie dominuje więc fabuły. O samej Rosalie mam natomiast neutralną opinię. Najbardziej przeszkadzała mi wspomniana bierność, reszta nie budzi zastrzeżeń.

Wrócił do miasta po trzech latach. I nie musiał długo czekać na kłopoty. To, że krąży o nim mnóstwo niepochlebnych plotek, nie jest niczym nowym, ale oskarżenie o morderstwo? To zupełnie inna sprawa. A właśnie tego może się spodziewać, kiedy córeczka burmistrza, Rosalie Watson, wyjawi, że widziała go zakrwawionego w dniu, gdy zginęła uczennica miejscowej szkoły. Sharp wie jedno – musi zrobić wszystko, aby Rose nie pisnęła słówka.
Sharp to typ buntownika. Teoretycznie można byłoby stwierdzić, że jest chłodny oraz znudzony, a tym samym obojętny na ludzkie opinie. I faktycznie taki jest, ale tylko po części. Niejednokrotnie przybiera bowiem maskę, za którą ukrywa autentyczne emocje. Tego zadziornego i chwilami nieprzewidywalnego chłopaka otacza aura tajemniczości. W zasadzie nie wiele wiadomo o jego życiu. Ten brak informacji nie stanowi jednak dla mnie żadnego problemu – w odróżnieniu od skąpych wiadomości na temat przeszłości Rose. Dlaczego? Otóż w przypadku Sharpa nie ma za wiele wzmianek o tym, co skrywa przeszłość. Natomiast u Rose wielokrotnie pojawiają się wtrącenia o wydarzeniach, które wstrząsnęły jej życiem, ale, poza jednym konkretem (dotyczącym jej kolegi), niczego więcej nie wiadomo. Nie lubię, gdy przez całą książkę co raz czytam o jakimś koszmarze, ale poza tym, że był koszmarem, nic więcej nie jest powiedziane. To bardzo zniechęcające. Na szczęście podobny schemat nie powtarza się u Sharpa. I choć ewidentnie ma on swoje sekrety, jego wątek bardziej koncentruje się na teraźniejszości. Jako bohater wypada nieźle. Wprawdzie nie uważam go za postać, która oczarowuje czy przyciąga, ale dobrze wkomponowuje się w całą historię, nie jest papierowy czy pozbawiony wyrazu.

Wśród bohaterów drugoplanowych są przyjaciele Rose oraz Sharpa. I stalker, niewidoczny dla innych, ale niezmiennie „towarzyszący” Rosalie i z rozmysłem niszczący jej życie.

Okładka – bardzo ładna.

Podsumowując: książka niewątpliwie ma potencjał i swoje atuty. Podobało mi się włączenie do historii wątku kryminalnego. Zasadniczo, dobrze zaprezentowali się główni bohaterowie. Co prawda, nie uznałabym ich za literackich ulubieńców, ale nie byli sztuczni, potrafili też zainteresować swoimi perypetiami. Wątek miłosny jest niezły. Doceniam to, że nie dzieje się w ekspresowym tempie, a erotyka została ograniczona w nim właściwie do minimum. Mimo tych zalet są jednak, wspominane już wyżej, kwestie, które negatywnie wpłynęły na mój odbiór powieści. Absolutnie nie przekonuje mnie sposób poprowadzenia wątku związanego ze stalkerem. Na pewnym etapie jego niewiarygodność popsuła moje początkowe, pozytywne wrażenia. Podobny efekt wywołało częste nawiązywanie do tajemnicy z przeszłości Rosalie, przy jednoczesnym braku jakichkolwiek szczegółów. Autorka chyba wolała, aby pierwszy tom niczego nie zdradzał, ja natomiast o wiele bardziej cenię stopniowe dawkowanie informacji. Poza tym uważam, że całość została zbyt przeciągnięta – w efekcie niektóre fragmenty za bardzo mi się dłużyły. Takie właśnie są moje odczucia. I mimo że jestem ciekawa, kto jest mordercą, kim jest stalker i jaki sekret skrywa Rose, aktualnie nie wiem, czy sięgnę po kontynuację.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/02/the-first-lie-jessica-foks.html

Przez wzgląd na przeszłość, stara się unikać kolejnych błędów. Nie chce już sprawiać problemów. Tyle że one same jej szukają. Tak jak podążający za nią stalker...

Samochód Rosalie Watson ulega awarii. Z daleka od zabudowań i bez zasięgu w komórce, Rose...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/01/co-cie-zabije-natasha-preston.html

Rodzice zmusili ją, aby z nim zerwała. Nie chcieli, żeby ich córka spotykała się z synem mordercy...

Przed rokiem Jackson Whitmore, ojciec Nasha, chłopaka Penny Langley, został aresztowany za dokonanie pięciu zabójstw. Ta wiadomość wstrząsnęła mieszkańcami. Na szczęście, sprawcę złapano i osadzono w więzieniu, więc, mimo ogromnej tragedii, miasteczko próbuje wrócić do normalności i przygotowuje się na świętowanie zbliżającego się Halloween. Niespodziewanie jednak, spokój i poczucie bezpieczeństwa odchodzą w niepamięć. Wszystko przez informację o kolejnym morderstwie...

Penny Langley nie może pogodzić się z tym, że związek jej i Nasha dobiegł końca. Wyrzuca sobie, że zostawiła go w chwili, kiedy najbardziej jej potrzebował. Wprawdzie nie zrobiła tego z własnej woli – po prostu wypełniła polecenie rodziców, lecz nie zmienia to faktu, że czuje się z tym bardzo źle. A jako że ciągle jej na nim zależy, próbuje naprawić utraconą relację. Wybiera sobie jednak trudny czas, bowiem okazuje się, że najnowsze morderstwo ściąga podejrzenia na Nasha.
Głównym celem Penny jest odnowienie znajomości z Nashem i, najwyraźniej, jest gotowa na każde ryzyko, byle tylko odzyskać ukochanego chłopaka. I choć podoba mi się uczuciowe zaangażowanie nastolatki, jej lekkomyślność nie zna granic. W mieście grasuje morderca, ale ta „bohaterska” dziewczyna wymyka się po nocy z domu albo przemierza pola z dala od ludzkiego oka, bo przecież co złego może się stać? Niejednokrotnie kusi los i jest chyba prawdziwą szczęściarą, bo ma niesamowity talent do wychodzenia cało z różnych opresji. Wiem, że często główni bohaterowie są niezniszczalni i jakimś cudem udaje im się wgrywać kolejne starcia, ale bez przesady. Oczywiście, byłam ciekawa jak potoczą się jej losy, w trakcie można było poczuć też niepokój wywołany obecnością mordercy, co uważam za plus. Niemniej, wspomniany łut szczęścia był na tyle nadużywany, że niekorzystnie wpłynął na autentyczność Penny.

Wśród pozostałych postaci należy wymienić przede wszystkim Nasha Whitmore’a. W chwili, gdy stał się synem mordercy, został zepchnięty na margines. To, że i Penny odeszła, było kolejnym ciosem, a nowe morderstwo wskazuje, że zła passa może trwać nadal.
Nastolatek pełni dosyć ważną rolę w fabule, mimo to nie poświęcono mu zbyt dużo miejsca. Ewidentnie całość koncentruje się głównie na bohaterce. Jego perypetie zaś nie są dokładniej zaprezentowane. Trochę szkoda, bo wydawał się całkiem interesujący.
Oprócz Nasha wśród postaci drugoplanowych są przyjaciele jego i Penny.

Okładka – może być.

Podsumowując: przez większość czasu książka była wciągająca. Oczywiście, na niektóre sytuacje przyglądałam się z pobłażliwością, ale historia była na tyle zajmująca, że nie rzutowały one negatywnie na mój odbiór. I byłoby naprawdę nieźle, gdyby autorka nie przesadziła z finalnymi wydarzeniami. O ile starałam się przymknąć oko na nieporadność policji, i (co było trudniejsze) na bezmyślność Penny, o tyle Natasha Preston tak popłynęła z zakończeniem, że, jak dla mnie, popsuła w znacznej mierze dotychczasową fabułę. W efekcie, swoim pomysłem niekorzystnie wpłynęła na moją ocenę. Przed jeszcze niższą notą książkę ochroniło to, że do tego feralnego finału, podobała mi się. Koniec jednak, w tym przypadku, nie wieńczy dzieła. Niemniej, miłośnicy młodzieżowych kryminałów mogą uwzględnić powieść w swoich czytelniczych planach.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2024/01/co-cie-zabije-natasha-preston.html

Rodzice zmusili ją, aby z nim zerwała. Nie chcieli, żeby ich córka spotykała się z synem mordercy...

Przed rokiem Jackson Whitmore, ojciec Nasha, chłopaka Penny Langley, został aresztowany za dokonanie pięciu zabójstw. Ta wiadomość wstrząsnęła mieszkańcami....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/12/ktory-z-nich-ae-murphy.html

Nie tak powinna zakończyć się ich znajomość. Tyle razem przeszli. Byli rodziną. A jednak demony przeszłości nie dały o sobie zapomnieć...

Choć przez ostatnie miesiące los nie rozpieszczał Gwen, wszystko wskazuje na to, że w końcu jej życie zaczęło się powoli układać. Praca, synek, przyjazne relacje z mamą i nowy chłopak na horyzoncie – oto jej aktualna codzienność, do której ponownie próbuje wkroczyć Nathan. Mężczyźnie bardzo zależy na odbudowaniu ich relacji, lecz tym razem Gwen odnosi się do jego planów z dystansem. Czy po tym, jak zakończył się jej pobyt w domu Nathana, może mu zaufać? I czy w ogóle ich bliska znajomość ma sens – w końcu jest bratem jej zmarłego narzeczonego?

Z Calebem wszystko było takie idealne. Nieskomplikowane. Zupełne przeciwieństwo tego, co niesie ze sobą Nathan. Ale teraz Gwen już wie, przez jakie piekło przeszedł w dzieciństwie. Wie, jak został skrzywdzony. I wie, że nie jest jej obojętny. To sprawia, że trudno jej wymazać go ze swojego życia. Czy jednak będzie uważała tak samo, gdy pozna kolejny sekret – tym razem dotyczący jej samej.
Chyba nie ma za wiele do powiedzenia o Gwen. Mam wrażenie, że czytałam wyłącznie o jej codzienności. W poprzedniej części było podobnie, tyle że wówczas ta codzienność była znacznie ciekawsza. Tyczy się to również jej relacji z Nathanem, która w drugim tomie już nie była tak emocjonująca. Gdzieś znikł czar, który krążył nad tą parą. Jedynym istotniejszym momentem było poznanie wspomnianego sekretu – to natomiast, co następuje po nim wydaje się takie... wymuszone. Bez rewelacji.

To fakt. burzliwie zakończył ich... przyjaźń. W tamtej chwili nie chciał jej widzieć, lecz prawda jest taka, że nie można bez niej żyć. Nie podda się więc i odzyska Gwen – niczego innego nie pragnie. Jest tylko jeden problem – sekret. Jeśli go pozna, jego świat legnie w gruzach.
Bardzo spodobała mi się postać Nathana – w pierwszym tomie. W drugim – nie było czym się zachwycać. Dosyć sporo miejsca autorka poświęca jego sferze intymnej, temu jak wpłynęły na niego doświadczenia z dzieciństwa. Mam jednak wobec tej tematyki nieco mieszane uczucia. Z jednej strony uważam, że ta trauma została dobrze ukazana, lecz jednocześnie dziwnie się o tym czytało. Oczywiście – Nathan dalej pozostaje skomplikowanym człowiekiem, nadal ma wahania nastroju, co z pewnością trudno uznać za zaletę. Lecz tym co uważam za największy minus jest fakt, że tym razem nie zainteresował mnie swoją osobą.

Z grona bohaterów drugoplanowych najbardziej wyróżnia się Eric – nowy znajomy Gwen, ale raczej nie przez swoją osobowości (choć jest sympatycznym chłopakiem), a przez to, że w pewien sposób „wkradł” się pomiędzy nią a Nathana. Lubię, kiedy w książkach pojawia się kolejny bohater męski, wzbudzający zazdrość tego głównego, niemniej Eric wypadł bardzo neutralnie.

Okładka – ładna.

Podsumowując: cóż mogę powiedzieć? Chyba lepiej trafiać na cykle, które z tomu na tom stają się ciekawsze, a nie na odwrót. Niestety, ta odsłona perypetii Nathana i Gwen nie dorównała tym z części pierwszej. Najbardziej przeszkadzają mi w książkach nieprzekonywujący bohaterowie. Skoro nie potrafią wywołać we mnie emocji, czytanie o nich nie sprawia szczególnej przyjemności. I tak właśnie było tutaj. Nie dość, że wspomniana dwójka była mi raczej obojętna, to i fabuła średnio mnie przekonała (wyższą ocenę wystawiłam tylko dlatego, że opowiadała o duecie, którego losów byłam bardzo ciekawa i można było dopatrzyć się w niej kilku lepszych momentów). Całość okazała się po prostu zbyt... papierowa. Szkoda, bo liczyłam na coś znacznie bardziej wartego uwagi. Efekt okazał się jednak na tyle niezadawalający, że nie zamierzam sięgać po finał tej historii.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/12/ktory-z-nich-ae-murphy.html

Nie tak powinna zakończyć się ich znajomość. Tyle razem przeszli. Byli rodziną. A jednak demony przeszłości nie dały o sobie zapomnieć...

Choć przez ostatnie miesiące los nie rozpieszczał Gwen, wszystko wskazuje na to, że w końcu jej życie zaczęło się powoli...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/12/boyless-chopakom-wstep-wzbroniony-j.html

Jest rozczarowana tym, co ostatnimi czasy dzieje się w jej życiu. Decyduje się więc na chwilę przerwy. I właśnie wtedy na jej drodze pojawia się chłopak, który przed laty bardzo ją zawiódł...

Zakończenie związku i partner matki, który działa jej na nerwy – tak aktualnie przedstawia się sytuacja życiowa Oliwii. Nie jest najlepiej, dlatego też Święta Bożego Narodzenia postanawia spędzić z babcią. Aby urozmaicić sobie czas, dziewiętnastolatka zgłasza się do świątecznego wolontariatu w fundacji. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że będzie musiała współpracować z Maksymilianem. Kiedyś była nim zauroczona, ale swoim zachowaniem szybko sprowadził ją na ziemię. Nie ma więc najmniejszej ochoty przebywać w jego towarzystwie. Zwłaszcza, że chłopak zachowuje się tak, jakby nigdy wcześniej jej nie znał.

Od czterech lat mieszka w Anglii. Jest odnoszącą sukcesy influencerką, której mogłaby pozazdrościć nie jedna nastolatka. I ponownie przekonuje się, że nie ma szczęścia do związków. Dlatego po dwóch rozstaniach ma dość. Nie będzie też tolerowała partnera matki. A święta zamierza spędzić z dala od calego rozgardiaszu. W Polsce, z babcią u boku, pomagając w założonej przez nią fundacji. Teoretyczne wszystko idzie zgodnie z planem, przynajmniej do chwili, kiedy podczas wolontariatu spotyka Maksymiliana. Zważywszy na to, co wydarzyło się w przeszłości, jest on ostatnią osobą (nie licząc byłych chłopaków), którą miałaby ochotę oglądać.
Gdybym miała opisać Oliwię dwoma słowami, powiedziałabym, że jest zranioną nastolatką. Jej zachowanie jest podyktowane nagromadzonymi rozczarowaniami, co ostatecznie wpływa na jej decyzje czy postawy. Choć dwa nieudane związki są ważnym rozdziałem w jej perypetiach, najistotniejszym punktem okazuje się Maksymilian, a w zasadzie niechęć do niego. Oliwia nie potrafi zapomnieć tego, co zrobił i okazuje mu to w każdy możliwy sposób. I tu pojawia się istotna rysa. Otóż, mimo że rozumiem jej rozżalenie, uważam, że to, jak traktuje Maksa jest nieadekwatne do jego... winy. Zachowuje się po prostu dziecinnie. Jeśli koniecznie chciała uzewnętrznić swoje pretensje, wystarczyło zrobić to przy pierwszym, a nie przy każdym spotkaniu. Czytanie tego wprawdzie nie było męczące (zapewne przez to, że całość utrzymana jest raczej w stylu komedii romantycznej), ale ten wątek nie najlepiej świadczy o samej Oliwii, a właściwie o jej dojrzałości. Do kompletu dochodzi jeszcze jej impulsywność, której w niektórych momentach najwyraźniej nie umiała się „oprzeć”. A poza tym? Jest zwyczajną nastolatką (pomimo sukcesu odniesionego w social mediach). I ma dobre serce.

Oto ona – zadziorna wolontariuszka, czyli jego nowa współpracownica. Cóż... jest wdzięczny za aktywną pomoc Oliwii w fundacji, ale zupełnie nie pojmuje, dlaczego jest wobec niego złośliwa. I to bez przerwy. Starał się traktować jej postawę z przymrużeniem oka, ale ciągła wrogość okazuje się nieco drażniąca. Czy to nie powód, aby się do niej uprzedzić? Jak najbardziej. Lecz mimo to ta złośnica i tak zaczyna wzbudzać jego zainteresowanie.
Maksymilian to miły i ciepły młodzieniec (właśnie dlatego zachowanie Oliwii tak kontrastuje z jego uprzejmością). Jest najciekawszym bohaterem w książce, który, na swój sposób, dodaje jej uroku. Przez większość czasu z chęcią przyglądałam się jego poczynaniom. Tym, czym zasłużył na pochwałę, była jego cierpliwość wobec Oliwki (sądzę, że niewiele osób na jego miejscu tak spokojnie reagowałoby na kolejne docinki). W ogóle jego charakter sprawia, że łatwo go polubić. Dodatkowo ma fajną relację z rodziną. Krótko mówiąc – jest kulturalnym, dobrym chłopakiem. Mam jednak zastrzeżenia do wątku romantycznego. Początkowo nie było źle, ale od pewnego momentu zaczęło być nieco... za słodko. I choć bardzo lubię pieszczotliwie określenia, sądzę, że nazywanie Oliwii „blondyneczką” mógłby... odrobinę ograniczyć. A tak poza tym – nie mam więcej uwag.

Wśród bohaterów drugoplanowych jest przede wszystkim Paweł/Pablo (kolega Maksa i Oliwki). Oprócz niego pojawia się też pewien niespodziewany gość.

Okładka – może być.

Podsumowując: kiedyś wspominałam, że nie jestem fanką historii, które rozgrywają się w Polsce, jednak tutaj autorce udało się stworzyć całkiem przyjemny klimat. To istotny plus. Co do fabuły – jest lekka, w sam raz na świąteczną lekturę. Ciekawie rozwiązana została też kwestia spotkania Maksa i Oliwii sprzed pięciu lat, które wywołało jej niechęć do chłopaka. A wątek romantyczny? Jest raczej subtelny. Nie wzbudza większych emocji. Ogólnie rzecz biorąc, książka jest nieskomplikowana. Nie mogę powiedzieć, że mnie zauroczyła, ale nie była też stratą czasu. Sądzę, że w swoich czytelniczych planach uwzględnią ją miłośnicy bożonarodzeniowych powieści i ci, którzy szukają przerywnika od książek z trudniejszą tematyką.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/12/boyless-chopakom-wstep-wzbroniony-j.html

Jest rozczarowana tym, co ostatnimi czasy dzieje się w jej życiu. Decyduje się więc na chwilę przerwy. I właśnie wtedy na jej drodze pojawia się chłopak, który przed laty bardzo ją zawiódł...

Zakończenie związku i partner matki, który działa jej na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/12/przypomnij-mi-kim-byes-anna-falatyn.html

Nikogo nie pamięta. Ani rodziców. Ani narzeczonego. Są dla niej obcy. Ale on... Jest w nim coś, co przyciąga. Coś, co wywołuje emocje, których nie powinna czuć.

Amnezja, będąca skutkiem wypadku, któremu uległa Abigail Weller, odebrała jej wszystko – wspomnienia i dotychczasowe życie. Choć próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nie potrafi przekonać się do ludzi z najbliższego otoczenia. Również do narzeczonego, mimo oferowanego przez niego wsparcia. Wyjątkiem okazuje się człowiek, wobec którego Abi nie umie pozostać obojętna. To Zachary Nielsen, brat jej przyszłego męża...

Abigail Weller z całych sił stara się odzyskać wspomnienia, lecz efekt ciągle jest ten sam. Niczego nie pamięta. Czuje się też obco u boku rodziny, ukochanego Hamiltona i przyjaciółek. I z czasem zaczyna odnosić wrażenie, że bliscy nie mówią jej całej prawdy.
Razem z Abi na nowo odkrywamy jej życie. Jaka była, co lubiła i jak doszło do wypadku, który wykasował z jej pamięci przeszłość? Wokół tych zagadnień będzie rozwijać się historia. Ale na tym nie koniec, bowiem jest jeszcze Zachary. Ten chłodny i małomówny mężczyzna będzie skutecznie zaprzątać myśli dwudziestoczterolatki. Ich znajomość stanowi istotną część fabuły. To wątek, w którym, z biegiem czasu, pojawiają się kolejne, interesujące informacje. Co do Abigail – zasadniczo mam o niej dobre zdanie. Wprawdzie były pojedyncze momenty, kiedy zdawała się nieco zbyt pewna siebie, a nawet arogancka, ale w świetle dalszych perypetii – ma to swój...sens.

Rodzinna tragedia, utrata wielkiej miłości, a do tego napięte relacje z bratem i problemy zawodowe. Wszystko układa się źle. To, że ona pojawiła się na jego drodze, też jest złe. Bo choć nie jest mu obojętna, jest zakazana. Przecież wkrótce zostanie jego bratową.
Zdystansowany, opanowany, inteligentny, przestrzegający zasad i czarujący. Taki jest Zachary Nielsen. Przez ostatnie lata, życie bardzo go doświadczyło. Wydawało się, że po rozpaczy w końcu nadszedł czas na radość, ale los miał wobec niego inne plany. Polubiłam Zacka. Jego historia była wciągająca. Byłam ciekawa, co kryje przeszłość trzydziestosiedmiolatka i z zainteresowaniem obserwowałam, w jaki sposób potoczy się jego relacja z Abigail. To dobry i czuły mężczyzna. Przekonujący i stały w uczuciach.

Wśród bohaterów drugoplanowych zdecydowany prym wiedzie Hamilton. Jest bardzo ważną postacią, ciągle obecną w opowieści.

Okładka – może być.

Podsumowując: dwie główne zalety książki to wątek romantyczny i (że tak to ujmę) zagadka kryminalna. W centrum fabuły mamy relację Zachary’ego i Abigail, w której nie brak autentyzmu i emocjonalnego napięcia. Równolegle, poruszana jest kwestia wypadku i właśnie z nim wiąże się wspomniana zagadka. Bardzo doceniam obydwa atuty. Cieszę się, że autorka nie ogranicza się wyłącznie to wątku miłosnego, ale historię Zacka i Abi wzbogaca też o ten dodatkowy, kryminalny aspekt. Poza tym, płynnie łączy ze sobą kilka różnych kwestii z życia bohaterów (nie tylko pierwszoplanowych) – tych z przeszłości, teraźniejszości, tych związanych ze sferą prywatną i zawodową. W efekcie, całość prezentuje się ciekawie. Tak, w sam raz. Sądzę więc, że perypetie Zachary’ego i Abigail przypadną do gustu nie jednej osobie.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/12/przypomnij-mi-kim-byes-anna-falatyn.html

Nikogo nie pamięta. Ani rodziców. Ani narzeczonego. Są dla niej obcy. Ale on... Jest w nim coś, co przyciąga. Coś, co wywołuje emocje, których nie powinna czuć.

Amnezja, będąca skutkiem wypadku, któremu uległa Abigail Weller, odebrała jej wszystko – ...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/11/for-sure-not-you-weronika-ancerowicz.html

Nie znosi go od lat. Najchętniej omijałaby go szerokim łukiem i zapomniała, że w ogóle istnieje. Niestety, pewna... nieoczekiwana sytuacja raczej jej na to nie pozwoli...

Natalie Forbes, przewodnicząca prestiżowej szkoły Westwood Academy, to chodzący ideał. Tak przynajmniej myślą wszyscy wokoło. Kiedy jednak jej wróg, Blaise Daniels, staje się świadkiem zdarzenia rujnującego jej dotychczasową opinię, Natalie wie, że ma poważny kłopot. On z kolei postanawia wykorzystać okazję i składa jej zaskakującą propozycję.

Życie Natalie Forbes jest nieustanną walką o bycie najlepszą i nieskazitelną. Nikt nie ma pojęcia jak wiele wysiłku kosztuje ją utrzymanie idealnej reputacji. I co tak naprawdę skrywa się za maską, którą przywdziewa każdego kolejnego dnia. Choć przez minione lata świeciła przykładem, teraz ogrom pracy może lec w gruzach. Wszystko za sprawą znienawidzonego Blaise’a Danielsa.
Jest królową szkoły, wzorową uczennicą, a każdą wolną chwilę poświęca nauce oraz innym aktywnościom. Szczerze – nie wiem jak ta dziewczyna jest jeszcze w stanie funkcjonować. Zwłaszcza z toksycznymi rodzicami u boku. Mimo że nie jest tak idealna, jak wszyscy sądzą, jest lepsza niż się jej wydaje. Choć ma swoje wady, jest osobą, którą można polubić. Trzymam za nią kciuki, bo zasługuje na szczęście.

Doskonale wie, co sądzi o nim szanowna Natalie. On nie pozostaje jej dłużny – nie znosi jej równie mocno. Nigdy jednak nie przypuszczał, że ujrzy perfekcyjną księżniczkę w takich okolicznościach. Marnotrawstwem byłoby zaprzepaścić tę szansę i nie wykorzystać jej na swoją korzyść. Zwłaszcza w sytuacji, w jakiej się znalazł.
Blaise to całkowite przeciwieństwo Natalie. Chłopakowi nie zależy na dobrej opinii – ta nie jest najlepsza i to nie tylko przez wzgląd na jego ignorancję wobec szkolnych zasad i obowiązków. Postawa nastolatka jest dosyć złożoną kwestią, ale mało kto z jego otoczenia chce się nad nią tak naprawdę pochylić . Co do samego Blaise’a – jest zadziornym, interesującym i przekonującym młodzieńcem. Z pewnością stanowi bardzo istotną zaletę książki.

Wśród bohaterów drugoplanowych jest m.in. Evelyn (przyjaciółka Natalie). Mam pewne zastrzeżenia względem jej zachowania, ale zasadniczo wydaje się sympatyczną osobą. Niczego dobrego nie mogę natomiast powiedzieć o rodzicach głównej bohaterki. Są okropni. Nie wiem, skąd w ogóle biorą się tacy ludzie. Epizodycznie pojawia się również Gavin... znajomy Natalie. Ciekawa postać.

Okładka – ładna.

Podsumowując: „For sure not You”, poza zwykłą, szkolną rzeczywistością, w dużej mierze porusza trudne tematy. Docenić należy fakt, że Weronika Ancerowicz przedstawia je w wyważony sposób. Choć więc są poważne i wywołują emocje, nie przytłaczają. Zaletą jest też autentyczność bohaterów – nie tylko głównego duetu, ale i innych postaci (w tym wspomnianych rodziców, których zachowanie sprawia, że czytelnik nie pozostaje na nie obojętny). Plusem jest także lekki i przyjemny styl. Widać, że autorka umie pisać. Perypetie Natalie i Blaise’a zainteresowały mnie na tyle, że na pewno sięgnę po ich kontynuację. A Wam – polecam pierwszy tom cyklu „Westwood Academy”.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/11/for-sure-not-you-weronika-ancerowicz.html

Nie znosi go od lat. Najchętniej omijałaby go szerokim łukiem i zapomniała, że w ogóle istnieje. Niestety, pewna... nieoczekiwana sytuacja raczej jej na to nie pozwoli...

Natalie Forbes, przewodnicząca prestiżowej szkoły Westwood Academy, to chodzący...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/11/cmentarz-osobliwosci-paulina-hendel.html

Gdy dowiedział się o przysługującym mu spadku, nie przypuszczał, że jego przyjęcie pociągnie za sobą aż takie konsekwencje.

Kurier kasty, Maximus Opoka, ma poważny problem. Został oskarżony o kradzież i jeśli czegoś nie wymyśli, pożegna się z życiem. Choć udaje mu się uciec oprawcom wie, że, aby przetrwać, musi zniknąć na dobre. Kiedy więc dowiaduje się, że jest spadkobiercą posiadłości zwanej Lawendowym Dworkiem oraz otaczającego ją terenu, przyjmuje należny mu majątek. Uważa, że dzięki temu umknie przed żądnym zemsty szefem. Nie spodziewa się jednak, że wraz z otrzymanymi włościami, odziedziczy także niemal dwustuletni cmentarz osobliwości. I jego mrocznych mieszkańców.

On, miejski cwaniak, został dziedzicem. Cóż za niespotykany zwrot sytuacji. Mógłby uznać, że tym razem los się do niego uśmiechnął. Ale ten cmentarz... Ma wobec niego poważne zobowiązania. Musi też zachować ostrożność przed zmarłymi, których na nim pogrzebano, a którzy z pewnością nie spoczywają w pokoju.
Maximus nie byłby sobą, gdyby po przybyciu do Lawendowego Dworku, nie zastanawiał się, co powinien zrobić, aby przyniósł mu pokaźny zysk. Nie wszystko okazuje się jednak takie proste, jakby tego chciał. Bycie dziedzicem ściąga na barki Maxa spory ciężar, głównie w postaci starego cmentarza – mrocznego „dzieła” jego przodka, hrabiego Muertona. Jako nowy spadkobierca stara się jak najwięcej dowiedzieć o tej przedziwnej nekropolii, która skrywa niejedną tajemnicę. Choć negatywnie oceniam początkową chciwość Maximusa, dalsze perypetie pozwalają poznać go z lepszej strony. Nie jest wprawdzie bohaterem, który wywarł na mnie szczególne wrażenie (postrzegam go raczej neutralnie), ale i tak z pewnym zainteresowaniem śledziłam jego poczynania.

Postacie drugoplanowe stanowią tu liczne grono. To przede wszystkim mieszkańcy dworku, ale też zmarli z cmentarza osobliwości (w dosyć nietypowych formach).

Okładka – ładna.

Podsumowując: największym atutem książki jest miejsce, w którym rozgrywa się cała historia, czyli Lawendowy Dworek i cmentarz. Wątek z duszami miał potencjał, jednak nie podobał mi się sposób przedstawienia niektórych z nich. Zdecydowanie bardziej wolałabym, aby zostały ukazane w upiornej, ale ludzkiej postaci (jak Odo czy Śmiercian). Nawiązywanie zaś do roślin, zwierząt, czy innych stworów nie przypadło mi do gustu. Całkiem nieźle wypadły natomiast perypetie Maxa, zwłaszcza próby rozwikłania historii cmentarza osobliwości, ale też epizody związane z Opal i studentami. Choć plusem jest również styl autorki, uważam, że fabuła została za bardzo przeciągnięta. Ogólnie rzecz biorąc – powieść czytało mi się dobrze, jak widać miała swoje zalety, niemniej, na ten moment nie planuję sięgać po kontynuację.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/11/cmentarz-osobliwosci-paulina-hendel.html

Gdy dowiedział się o przysługującym mu spadku, nie przypuszczał, że jego przyjęcie pociągnie za sobą aż takie konsekwencje.

Kurier kasty, Maximus Opoka, ma poważny problem. Został oskarżony o kradzież i jeśli czegoś nie wymyśli, pożegna się z życiem....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/10/miasteczko-twin-falls-loreth-anne-white.html

Moja ocena: 7,5/10

Mroczna przeszłość ponownie daje o sobie znać. Mieszkańcy miasteczka Twin Falls będą musieli stawić czoła tajemnicom, o których woleliby zapomnieć...

Trinity Scott w przygotowywanym podkaście kryminalnym zamierza przyjrzeć się zbrodni sprzed dwudziestu czterech lat, której ofiarą padła czternastoletnia Leena Rai. W tym celu zwraca się m.in. do emerytowanej policjantki Rachel Hart, będącej wówczas jedną z osób zaangażowanych w śledztwo. Niestety, kobieta nie chce wracać do wydarzeń, które odcisnęły piętno na społeczności miasteczka. Jej postawa zmienia się jednak, kiedy Clayton Jay Pelley, odsiadujący wyrok za zabójstwo nastolatki, przedstawia nieznane dotąd informacje...

Choć od makabrycznego mordu w Twin Falls minęły dwadzieścia cztery lata, Trinity Scott dąży do tego, aby zaprezentować swoim słuchaczom bardzo dokładny obraz tragicznych zdarzeń. Dlatego właśnie nawiązuje kontakt z ludźmi, którzy znali Leenę Rai lub zajmowali się sprawą jej śmierci. Dla powstającego podkastu kluczową postacią okazuje się Clayton Jay Pelley – któż bowiem, jak nie sam sprawca, posiada największą wiedzę o tym bestialskim zabójstwie. Fakt, że zabrał głos szokuje mieszkańców Twin Falls, zwłaszcza, że jego wyznania każą im na nowo zmierzyć się z tajemnicami z przeszłości.
Historia opowiedziana jest tu z dwóch perspektyw: Trinity Scott i Rachel Hart. O ile ta dotycząca Trinity skupia się na kulisach powstawania podkastu, o tyle ta związana z Rachel po części cofa nas w czasie (do chwili, gdy prowadziła śledztwo w sprawie zabicia czternastolatki), a po części rozgrywa się współcześnie (i pokazuje, w jaki sposób tym razem rozpatruje morderstwo, nie służbowo, ale jako emerytowana policjantka i matka dziewczyny, która kiedyś uczęszczała z Leeną Rai do tej samej szkoły). Dzięki takiej narracji mamy wgląd w całą opowieść o zamordowanej nastolatce.
Chociaż to jej śmierć jest najistotniejszym punktem fabuły, nie sposób pominąć wspomnianych bohaterek: Trinity i Rachel. Trinity daje się tu poznać jako bardzo skrupulatna podkasterka. Podoba mi się jej dokładność, rozumiem też jej dążenie do odniesienia sukcesu. Mam natomiast mieszane uczucia względem jednej z jej decyzji (mam wrażenie, że zależało jej tu bardziej na zdobyciu większej popularności niż jedynie wyjawieniu kolejnej tajemnicy).
Rachel z kolei jawi nam się tu jako kobieta, której życie, zarówno zawodowe jak i prywatne, nie potoczyło się tak, jak planowała. Wśród porażek znajduje się nieudana relacja z córką, Maddy. Lecz choć była policjantka wini się za błędy rodzicielskie, mnie w ogóle nie przekonują tłumaczenia Maddy względem jej nastoletnich wyborów.

Wśród pozostałych bohaterów znajdują się mieszkańcy Twin Falls, w tym dawni... znajomi Leeny Rai.

Okładka – może być.

Podsumowując: autorka stworzyła bardzo dobrą fabułę. Wiarygodną i szczegółową, a do tego tak interesującą, że z zaciekawieniem poznawałam kolejne odsłony tej opowieści. Zajmujące było zarówno to, co wydarzyło się przed laty, jak i to, co działo się wśród mieszkańców miasteczka zmuszonych do ponownego przeżycia dawnej tragedii. Sami bohaterowie również zostali wykreowani autentycznie. Niezależnie od tego czy byli pierwszoplanowi, drugoplanowi, czy epizodyczni, nie byli papierowi. Bardzo pozytywne wrażenie, które towarzyszyło mi przez większość książki, popsuły nieco ostatnie rozdziały. Ich zaletą jest wprawdzie wyjaśnienie najważniejszej tajemnicy, ale w tym wszystkim zniknął gdzieś dotychczasowy klimat powieści. Nie zmienia to jednak faktu, że zasługuje na uznanie. Bez wątpienia warto poświęcić jej czas i odkryć mroczne sekrety Twin Falls. Polecam.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
https://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/10/miasteczko-twin-falls-loreth-anne-white.html

Moja ocena: 7,5/10

Mroczna przeszłość ponownie daje o sobie znać. Mieszkańcy miasteczka Twin Falls będą musieli stawić czoła tajemnicom, o których woleliby zapomnieć...

Trinity Scott w przygotowywanym podkaście kryminalnym zamierza przyjrzeć się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/10/angel-julia-brylewska.html

UWAGA! SPOILERY Z PIERWSZEGO TOMU.


„Co z oczu to z serca”? Gdyby tylko była to prawda, z łatwością mogłaby zacząć nowy rozdział. Bez wspomnień. I bez niego.

Minął rok odkąd Hailey wyjechała do Bostonu, gdzie, teoretycznie, zaczęła wieść uporządkowane życie. Wielkimi krokami zbliża się jednak jej kilkutygodniowy pobyt w rodzinnym domu. Powrót do Filadelfii napawa ją radością – będzie miała bowiem przy sobie bliskich. Lecz tym, czego się obawia jest możliwość ponownego spotkania z Victorem…

W końcu stało się to, co nieuniknione. Ścieżki Hailey i Victora znowu się krzyżują. Dziewczyna nie może zapomnieć, jak bardzo ją zranił. I doskonale wie, że zerwanie dalszych kontaktów, to jedyne, słuszne rozwiązanie. Tak przynajmniej podpowiada rozum.
Tyle lat na nią czekał, a mimo to musiał pozwolić jej odejść. Chciał ją uszczęśliwić, a ostatecznie ją skrzywdził. Teraz znowu jest tak blisko, lecz on nie ma prawa burzyć jej spokoju. Musi uszanować decyzję Hailey i wycofać się z jej życia.
Przez trzynaście miesięcy Hailey próbowała wyrzucić Victora z myśli, ale to zadanie okazało się niezwykle trudne. W pewien sposób rozumiem jej dylematy i w zasadzie, podobne jak w pierwszym tomie, nie mogę jej zarzucić nic konkretnego. Poza jedną kwestią, która zaczęła być nieco drażniąca. Otóż, po ich ponownych spotkaniach Hailey tak naprawdę nie wie, czego chce. Szuka dziury w całym, a chęć pomocy ze strony Victora jest przez nią traktowana jako próba kontroli (ja akurat postrzegam to inaczej). Na szczęście ta tendencja nie dominuje zachowania bohaterki, a po czasie nie jest już dostrzegalna, wiec, biorąc pod uwagę całokształt, oceniam ją pozytywnie.
Victor niezmiennie pozostaje wyciszony i opanowany. To całkiem ciekawe ujęcie jego postaci. Przez dwa tomy nie dowiedziałam się natomiast, na czym polega jego diabelskość. Oficjalnie odnosi się ona do wyobrażeń ludzi na temat Victora, którzy, z braku informacji, stworzyli wokół niego tę mroczną otoczkę. Cóż, to nie powód, żeby widzieć w nim diabła, więc takie wyjaśnienie mnie nie satysfakcjonuje. Pozostaje więc inne ujęcie, najbardziej interesujące – przeszłość Victora, związana z nią tajemnica ujawniająca jego prawdziwy mrok. Bohater przemilcza ją jednak i choć rozumiem, że na wyjaśnienia autorka przeznaczyła finałowy tom, uważam, że ten wątek został zbyt przeciągnięty. A poza tym – nie mam uwag. Victor nadal jest łagodny i czarujący. Lubię go. Po prostu.

Wśród bohaterów drugoplanowych jest Meggie. Fajna dziewczyna. Ponownie pojawia się też Alfie Meyer. To dosyć intrygujący chłopak – ciekawi mnie, jaka wiąże się z nim historia. I jaki ma związek z Victorem.

Okładka – jest ok.

Podsumowując: „Angel” utrzymuje poziom z poprzedniego tomu. W prawdzie tym razem żaden sekret nie wychodzi na jaw, ale skoncentrowanie fabuły na skomplikowanej relacji Victora z Hailey przypadło mi do gustu. Dopiero pod koniec książki zaczyna robić się zbyt spokojnie (pomijając zakończenie), ale nie przysłania to ogólnego, dobrego wrażenia. A finał trylogii – mam w czytelniczych planach.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/10/angel-julia-brylewska.html

UWAGA! SPOILERY Z PIERWSZEGO TOMU.


„Co z oczu to z serca”? Gdyby tylko była to prawda, z łatwością mogłaby zacząć nowy rozdział. Bez wspomnień. I bez niego.

Minął rok odkąd Hailey wyjechała do Bostonu, gdzie, teoretycznie, zaczęła wieść uporządkowane życie. Wielkimi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/wrota-piekie-leigh-bardugo.html

Moja ocena: 7,5/10

Podróż do piekła nie brzmi zachęcająco, ale to jedyny sposób na ocalenie przyjaciela i mentora. Jeśli ich starania zawiodą, jeśli coś wymknie się spod kontroli, skutki będą katastrofalne.

Zarząd Domu Lete uznał, że Darlington zmarł. Dla nich sprawa jest zamknięta, ale nie dla Alex i Dawes. Obydwie wierzą, że Daniel utknął w piekle, więc wbrew wszystkiemu nie poddają się i planują jego uwolnienie. Problem jednak w tym, że nie wiedzą, gdzie znajdują się wrota do podziemia, a i szczegóły samego rytuału, umożliwiającego zejście do czeluści, w dużej mierze pozostają zagadką. Jakby tego było mało, na kampusie Yale dochodzi do morderstw, których Alex z pewnością nie może zbagatelizować...

Rozpoczął się nowy rok akademicki, lecz to nie studenckie obowiązki zaprzątają głowę Galaxy Stern, ale konieczność odnalezienia się w roli Wergiliusza, uporanie się z demonami przeszłości, a nade wszystko przygotowanie do piekielnej wyprawy. Razem z Pamelą Dawes zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeśli popełnią błąd, skażą Darlingtona na wieczny pobyt w diabelskiej krainie...
Alex to silna dziewczyna, która wie jak walczyć o to, co dla niej ważne. Nawet, gdy piętrzą się problemy, szuka wyjścia. Tworzy zgrany duet z Dawes, która, jako Oculus, jest bardzo oddana swojej pracy i dysponuje ogromną wiedzą. Choć centralnym punktem całej opowieści jest uwolnienie Darlingtona, fabuła skupia się przede wszystkim na postaci Alex (co sugeruje już sam tytuł cyklu). Żałuję, że Daniela jest tu tak mało, ale, mimo wszystko, fajnie czytało się o perypetiach Galaxy.
Poza wspomnianą Dawes, nierzadko goszczącą na kartach powieści, jednym z bohaterów drugoplanowych jest też – pełniący funkcję Centuriona – Abel Turner, który ma przed sobą istotną rolę do odegrania.
No i na końcu on. Darlington. Wielki nieobecny. Postać, której od pierwszego tomu byłam najbardziej ciekawa. Liczyłam na to, że we „Wrotach piekieł” będzie pojawiał się częściej, ale niestety, podziemie tak bardzo go pochłonęło, że nie miał zbyt wielu okazji, aby w końcu dojść do głosu (szkoda, bo to interesujący młodzieniec). Tym natomiast na co należy zwrócić uwagę, jest sposób wykreowania dżentelmena z Lete. Mówiąc oględnie – jest nieco inny niż w „Dziewiątym domu”. I choć jedną z jego „cech” oceniam raczej neutralnie, podoba mi się pomysł na jego postać. Naprawdę, obiecujący zamysł.

Okładka – charakterystyczna.

Podsumowując: atutami książki są fabuła (z ciekawym i bardzo dobrze ukazanym światem tajnych stowarzyszeń) oraz bohaterowie. Zaletą jest też sposób przedstawienia historii – autorka opisuje ją tak, jakby naprawdę się wydarzyła, przez co nie dostrzegam tu sztuczności, nie odnoszę wrażenia, jakby całość była wymuszona. W większości perypetie Alex i jej towarzyszy podobały mi się, ale od chwili, gdy ukazane zostaje zejście do podziemia, wydarzenia stały się dla mnie mniej zajmujące. Gdzieś zgubiły atmosferę, która dodawała im uroku. Nie do końca w mój gust trafiła też wizja piekła. Małym mankamentem jest również zbyt pobieżne nakreślenie zdarzeń z pierwszego tomu. Byłoby także miło, gdyby Leigh Bardugo więcej miejsca poświęciła Darlingtonowi. Ogólnie rzecz biorąc jednak – książkę oceniam pozytywnie. Nie bazuje na utartych schematach, więc warto po nią sięgnąć. A jeśli lubicie powieści w klimacie Dark Academia, ta z pewnością zasługuje na Waszą uwagę. Polecam.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/wrota-piekie-leigh-bardugo.html

Moja ocena: 7,5/10

Podróż do piekła nie brzmi zachęcająco, ale to jedyny sposób na ocalenie przyjaciela i mentora. Jeśli ich starania zawiodą, jeśli coś wymknie się spod kontroli, skutki będą katastrofalne.

Zarząd Domu Lete uznał, że Darlington zmarł. Dla nich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/the-candidates-panna-richwood-marcel.html

Moja ocena: 6,5/10

Osiemnaste urodziny na zawsze zapisały się w jej pamięci. Wstrząsnęły wszystkim, co do tej pory znała...

Z listu napisanego przed laty Jasmine dowiaduje się, że została adoptowana, a jej jedynym żyjącym krewnym jest, pilnie strzeżący swojej prywatności, miliarder, Bernard Richwood. Mimo początkowego szoku, dziewczyna decyduje się poznać tajemniczego stryja i na pewien czas zamieszkać w jego posiadłości. Szybko przekonuje się, że są sprawy, które wuj za wszelką cenę chce zachować przed nią w sekrecie. Zapoznaje ją jednak z zaskakującym planem – uczyni z niej swoją spadkobierczynię, jeśli w ciągu roku poślubi jednego z trzech wskazanych przez niego kandydatów...

To nie dzieje się naprawdę. Najpierw dowiaduje się o zdradzie chłopaka, a chwilę później – że oddano ją do adopcji. A jakby tego było mało, jej stryj okazuje się najbogatszym człowiekiem na świecie, związanym z dziwną grupą wpływowych ludzi. Aha... i właśnie poznała dwóch z trzech kandydatów na męża. Problem w tym, że ten, który skradł jej serce, nie jest żadnym z nich. Nie wspominając już o tym, że w najbliższym czasie nie planowała ślubu – w końcu ma dopiero osiemnaście lat. Lecz najwyraźniej wuj ma wobec niej ściśle określone zamiary. A te raczej nie przypadną jej do gustu.
Theodore Eaton był pewien, że Jasmine Stokes jest jedną z tych dziewczyn, które nie umieją oprzeć się bogactwu. A on już miał wyrobione zdanie o takich jak ona. Wygląda jednak na to, że pospieszył się ze swoim osądem. Krewna Richwooda wydaje się być bowiem inna niż pierwotnie przypuszczał...
Jasmin to spokojna dziewczyna, ale tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, była jej postawa wobec stryja. Oczywiście, biorąc pod uwagę jego sekrety i chęć narzucenia własnych planów, nie dziwię się jej frustracji. Niemniej, miałam nieco mieszane uczucia, gdy on, potężny miliarder, traktował ją niczym cudownie odzyskany skarb, a ona rozstawiała go po kątach. Nawet jeśli miała ku temu świetne powody (bo niejednokrotnie jej krytyka była słuszna), uważam, że sposób przedstawienia ich relacji był nieco przejaskrawiony. Ale perypetie Jasmine nie skupiają się na samym Bernardzie Richwoodzie. Równie istotna jest znajomość dziewczyny z Theodore. Byłam jej ciekawa, ale nie do końca otrzymałam to, czego się spodziewałam. Krótko mówiąc – ta dwójka wypada dobrze jako przyjaciele, natomiast, na ten moment, nie przekonuje mnie ich wątek romantyczny.
Co zaś można powiedzieć o samym Theo, czyli dozorcy pana Richwooda? Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze, bo wypada nazbyt gburowato. Później jest jednak lepiej. Poznajemy jego historię, która wyjaśnia skąd w nim tyle goryczy. Natomiast, tak jak Jasmin, tak i jego postrzegam neutralnie. Czy coś się w tej kwestii zmieni – zależy od ich dalszych przygód.

Wśród bohaterów drugoplanowych najistotniejszą postacią jest Bernard Richwood. Tego człowieka otacza wiele tajemnic. Niejedna z nich dotyczy Jasmine, ale jak na razie stryj odmawia ich ujawnienia. Oprócz niego można wymienić też oddanych przyjaciół Jasmine (Kate i Lucasa) oraz jednego z kandydatów, Caspera De La Tour (miły chłopak). Epizodycznie pojawia się też kandydat nr dwa – specyficzny młodzieniec.

Okładka – całkiem ładna.

Podsumowując: ta książka (tak na marginesie – przypominająca mi po części klimat „Rodziny Monet”) zalicza się do grupy tych, które stanowią jedno wielkie wprowadzenie do cyklu. W efekcie nie dowiadujemy się wiele więcej ponad to, że główna bohaterka okazuje się spadkobierczynią tajemniczego miliardera (jednocześnie obserwując jej życie towarzyskie). Rozumiem stopniowanie rozwoju zdarzeń, ale wolałabym, aby fabuła była nieco bogatsza. Liczę na to, że zakończenie sugeruje, iż kolejna odsłona przygód Jasmine będzie bardziej dynamiczna. I po prostu ciekawsza.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/the-candidates-panna-richwood-marcel.html

Moja ocena: 6,5/10

Osiemnaste urodziny na zawsze zapisały się w jej pamięci. Wstrząsnęły wszystkim, co do tej pory znała...

Z listu napisanego przed laty Jasmine dowiaduje się, że została adoptowana, a jej jedynym żyjącym krewnym jest, pilnie strzeżący...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/zawsze-chodzio-o-ciebie-agata-polte.html

Nikt nie potrafi doprowadzać jej do szewskiej pasji tak jak on. Krótko mówiąc - jest znośny tylko wtedy, gdy trzyma się od niej z daleka. I tu pojawia się problem, bo na jej nieszczęście będzie bliżej niż kiedykolwiek... Wręcz na wyciągnięcie ręki. Co za pech!

Shane Campbell od lat doprowadzał Maeve Winters do szału. Teraz zaś będzie jej współlokatorem! To chyba sen! A w zasadzie koszmar! Gdyby tylko mogła jakoś temu zaradzić... Niestety, decyzja zapadła. Wróg wprowadził się do jej domu. I oczywiście okazał się nieznośny – jakżeby inaczej. Lecz jego zaczepki to nie wszystko. Siedemnastolatka musi bowiem stawiać czoła docinkom rówieśników i radzić sobie z kompleksami. A gdy sytuacja zaczyna się komplikować, otrzymuje wsparcie od kogoś, po kim najmniej się tego spodziewała...

Wredny Shane Campbell... Już w przedszkolu pokazał jej, na co go stać. Z biegiem lat nic się nie zmieniło. Nadal był irytujący. Najlepiej byłoby go ignorować, ale to niewykonalne. Musi więc skoncentrować się na swoim chłopaku, przełknąć fakt, że daleko jej do ideału i zobojętnić się na krytykę swojego wyglądu.
Z Maeve Winters może utożsamić się nie jedna nastolatka (i nie tylko), która boryka się z kompleksami i żyje w przekonaniu, że jest brzydsza i mniej atrakcyjna od innych dziewczyn. Autorka dobrze przestawia to zagadnienie, wczuwa się w mentalność takiej osoby, która przy okazji wątpi, czy tak naprawdę może się podobać. Ta tematyka stanowi bardzo istotną część historii Maeve. Podobnie jak jej znajomość z Shane’em. Patrząc na nich, powiedziałabym „kto się czubi ten się lubi”, chociaż Maeve z pewnością by się z tym nie zgodziła. Mogłaby powiedzieć o Shane’ie wiele rzeczy, ale nie to, że go lubi. Mnie jednak trochę dziwi jej uprzedzenie, ponieważ nie uważam, że na nie zasłużył. Fakt, nie udało mu się uniknąć kilku... zdarzeń, ale czy na tej podstawie może go tak oceniać? Nie sądzę. Tu więc pojawia się moje małe zastrzeżenie wobec siedemnastolatki. A poza tym – wypada całkiem ok.

Jest inteligentny. Jest przystojny. Jest świetnym futbolistą. I jest mistrzem w... psuciu nerwów Maeve Winters. Uwielbia ją drażnić. Droczyć. Zaczepiać. A jej reakcje? Są bezcenne, choć nie do końca takie, na jakie liczył...
Shane to jeden z tych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Jest zabawny, troskliwy. Po prostu – uroczy. Cieszę się, że właśnie tak wykreowana została jego postać. Że jego chęć przykucia uwagi nie przyjmuje formy płytkich czy złośliwych zaczepek. Że, niezależnie od okoliczności, jest przyjacielski. To naprawdę miła odskocznia od tych książkowych bad boyów, którzy są wulgarni i zmieniają dziewczyny jak rękawiczki. O Shane’ie można mówić w samych superlatywach. Jedynym (ale małym) mankamentem są te momenty, kiedy zanadto przejmuje się tym, czy aby jego słowa nie zostaną źle odebrane przez Maeve. Rozumiem jego motywy, ale było to nieco... przedobrzone. I to tyle z minusów. Reszta – to same plusy.

Wśród bohaterów drugoplanowych są Eve (przyjaciółka Maeve – niesamowicie lojalna, zawsze pamiętająca o jej dobru. Świetna dziewczyna) i Jake (chłopak głównej bohaterki – raczej... nie zachwycający).

Okładka – może być.

Podsumowując: po pierwsze – uroczy Shane, po drugie – fajna historia, po trzecie – lekki i przyjemny styl autorki. Dodatkowo za zaletę uważam wyjaśnienie wszystkich istotnych wątków i dołączenie „Rozdziałów oczami Shan’a”. Z tego też względu oceniam książkę pozytywnie. Sądzę, że stanowi dobrą propozycję dla tych, którzy szukają czegoś nieskomplikowanego i optymistycznego.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/zawsze-chodzio-o-ciebie-agata-polte.html

Nikt nie potrafi doprowadzać jej do szewskiej pasji tak jak on. Krótko mówiąc - jest znośny tylko wtedy, gdy trzyma się od niej z daleka. I tu pojawia się problem, bo na jej nieszczęście będzie bliżej niż kiedykolwiek... Wręcz na wyciągnięcie ręki. Co za...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/superpowerless-victoria-ka.html

Moja ocena: 6,5/10

Przyjaźnią się, a jednak mają przed sobą tajemnice. Poważne i niewygodne...

Sienna Campell właśnie dołączyła do grona współlokatorów jednego z bristolskich apartamentów. Chcąc zapomnieć o dotychczasowych błędach i rozpocząć nowy etap, zataja przed nimi kilka informacji. Wkrótce przekonuje się, że nie tylko ona próbuje ukryć swoje sekrety...

Życie Sienny Campbell to zlepek wielu nietrafionych decyzji. Choć ma na swoim koncie sporo porażek, nie poddaje się i próbuje walczyć o lepszą przyszłość. Nie obędzie się bez utrudnień, zwłaszcza, że podąża za nią mężczyzna z przeszłości. Lecz, ku jej zdziwieniu, pojawia się ktoś, kto składa jej zaskakującą propozycję...
Na próżno szukać miłości w małżeństwie Cecilii Thompson-Palmer. Jej relacja z Philipem to zwykły układ, na którym korzysta każde z nich. Gdy planowali swoje „małe” oszustwo, wszystko wydawało się idealne. On mógł zachować swój sekret. Ona rozwijać swoją karierę. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej skomplikowana. I bolesna, bo Cece zrobiła coś, czego mąż nigdy jej nie wybaczy...

„Superpowerless” to perypetie szóstki przyjaciół. Chociaż fabuła skupia się przede wszystkim na dwóch bohaterkach: Cecilii i Siennie, losy pozostałej czwórki (Jaimiego, Philipa, Mili i Adriana) są z nimi ściśle związane. Cece to chłodna i zdystansowana kobieta. Ma za sobą trudne doświadczenia, ale – w mojej ocenie – nie usprawiedliwiają one jej postępowania. Jako że nie odpowiadał mi styl bycia Cecilii, jej postać nie wzbudziła we mnie pozytywnych odczuć. W porównaniu z nią lepiej prezentuje się Sienna, bo o ile w przeszłości nie zachowywała się zbyt odpowiedzialnie, teraz stara się to zmienić. Korzystniej przedstawia się też jej wątek romantyczny. Jest ciekawszy i nie ogranicza się wyłączne do sfery seksualnej.
Co do Jaimiego i Philipa...Ten pierwszy odgrywa istotną rolę. Zasadniczo nie jest złym człowiekiem, ale niektóre jego wybory na pewno nie zasługują na pochwałę. A Philip? Nie trudno domyśleć się, czego dotyczy jego sekret – próbował „wybrnąć” z sytuacji w mało sensowny sposób.
Mila i Adrian są bardziej w tle. Ich perypetie raczej nie są znaczące, choć gdybym miała wskazać bohaterów, których można byłoby uznać za sympatycznych, byliby to oni.

Znaczącą postacią – choć już spoza grona przyjaciół – jest Caiden. To dosyć tajemniczy mężczyzna, o którym krążą różne opinie. Niekoniecznie te dobre.
Jak widać bohaterów jest wielu. Żaden z nich nie zainteresował mnie jednak na tyle, abym określiła go mianem ulubionego.

Okładka – ładna. Subtelna.

Podsumowując: największym atutem książki jest profesjonalny styl. Historia sama w sobie wypadła zaś neutralnie. Nie była zła, ale nie była też bardzo wciągająca. Dodatkowo uważam, że nagromadziło się w niej zbyt dużo wątków. Najciekawsze okazały się finalne zdarzenia – w końcu można było przekonać się, jak potoczyły się losy poszczególnych bohaterów. Krótko mówiąc – autorce z pewnością nie brak talentu, być może więc inna jej opowieść bardziej przypadnie mi do gustu.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/08/superpowerless-victoria-ka.html

Moja ocena: 6,5/10

Przyjaźnią się, a jednak mają przed sobą tajemnice. Poważne i niewygodne...

Sienna Campell właśnie dołączyła do grona współlokatorów jednego z bristolskich apartamentów. Chcąc zapomnieć o dotychczasowych błędach i rozpocząć nowy etap, zataja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/07/dlaczego-mi-nie-powiedziaes-anna-ficek.html

Wystarczyło jedno spotkanie i już wiedziała, że nigdy o nim nie zapomni. Był jak narkotyk, od którego coraz bardziej się uzależniała. Aż w końcu nadszedł dzień, kiedy postanowiła odejść i zacząć żyć bez niego...

Majka, zdruzgotana śmiercią taty, wyprowadza się z domu i zamieszkuje na wsi ze swoją babcią. Tutaj poznaje nowych znajomych, z którymi będzie uczęszczała do maturalnej klasy. Wśród nich jest też chłodny i arogancki Aleksander. Osiemnastolatek, podobnie jak ona, ma za sobą dramatyczne przeżycia. Maja szybko przekonuje się, jak wielkie piętno na nim odcisnęły. To one sprawiają, że ich relacja nie należy do łatwych i poukładanych. Mimo to próbuje przebić się przez mur, którym się otoczył. Do czasu. Gdy w końcu poddaje się i wyjeżdża, Aleksander pojmuje, co stracił. Rozpoczyna więc walkę o odzyskanie Mai... Lecz, czy Maja zechce na niego poczekać?

Przeprowadzka na wieś miała być nowym początkiem. Szansą na ucieczkę od bolesnych zdarzeń. A tymczasem co? Tymczasem na drodze Majki pojawia się chłopak, który ponownie wywraca jej życie do góry nogami. Przyciąga ją. Wydaje się, że jej potrzebuje, ale nie chce chwycić jej dłoni. Ten impas sprawia, że Maja kończy ich znajomość. Choć myśl o opuszczeniu Aleksandra rozdziera jej serce, chce wreszcie ruszyć przed siebie i zacząć żyć. Realizuje więc swój plan i stara się nie patrzeć wstecz. Czy jednak wytrwa w swoim postanowieniu, gdy zacznie dostawać od ukochanego listy pełne wyznań, na które kiedyś tak czekała...
Nie wiem, co powinnam powiedzieć o Majce. Na początku rozumiałam ją – Aleks po części zachowywał się tak, jakby przypominał sobie o niej wtedy, kiedy czegoś potrzebował. Lecz z drugiej strony, uprzedzał, że w sytuacji, w której się znalazł, nie jest w stanie zaoferować tego, czego oczekuje. A kto jak kto, ale ona powinna zrozumieć, co przeżywał. Oboje bowiem uciekali od swojego dramatu. Z tą różnicą, że jej ucieczką był wyjazd do babci, jego – alkohol i narkotyki. Co jednak się dzieje, gdy Aleksander zmienia zdanie? Majka nie jest już zainteresowana. Jakże szybko postanawia zamknąć ten rozdział. Jej postawa jest okropna. Egoistyczna. Dyskwalifikuje ją w moich oczach. Ale nie w oczach Aleksa…

Jeden dzień. Jeden fatalny dzień zakończył jego normalne życie. Od tamtej pory już nic nie było takie samo. Pozostała tylko rozpacz. Ciężar przeżytej tragedii coraz bardziej go przygniatał. A on trwał w zawieszeniu. Kiedy poznał Majkę wiedział, że nie jest zwykłą dziewczyną. Wiedział też, że nie może pozwolić sobie na kolejne zranienie. Dopiero, gdy odeszła, zrozumiał co stracił. Postanowił więc zaryzykować i walczyć o nią...
Perypetie Aleksandra podzieliłabym na dwa etapy. Pierwszy to początek znajomości z Majką (i ostatni rok szkolny). W tym czasie jego zachowanie pozostawia sporo do życzenia, ale, patrząc na to, przez co przechodził... Trudno się dziwić, że coraz bardziej poddawał się beznadziei. Ten stan wiele go jednak kosztował, bo ostatecznie przyczynił się do wyjazdu Mai. Tu zaczyna się drugi etap. Aleksander w końcu decyduje się stawić czoła lękom i powalczyć o wspólną przyszłość z ukochaną dziewczyną. Wie, że nie będzie łatwo, a skoro Majka unika go, zaczyna pisać listy. I nieprzerwanie czeka na nią. Cóż... Ten chłopak zasługiwał na współczucie i wsparcie od samego początku. A choć pierwotnie sam przyczynił się do jej odepchnięcia, bardzo starał się zrehabilitować. Podziwiam go za wytrwałość. Musiał stawić czoła tylu przeciwnościom, a mimo to nie poddawał się...

Wśród bohaterów drugoplanowych są przyjaciele Aleksandra i Majki – Kacper i Kamila. Fajny duet. Szczególnie cenię ich za to, że, mimo trudów, próbowali wspierać Aleksa i Maję.

Okładka – ładna.

Podsumowując: miałam mały dylemat w kwestii oceny książki, ale ostatecznie zdecydowałam się na wyższą notę z jednego powodu. Jest nim historia Aleksandra. Oczywiście, ogólne rzecz biorąc, fabuła była niezła. Bohaterowie również zostali całkiem dobrze przedstawieni, ale to jego perypetie, a zwłaszcza ich... zwieńczenie, są tym, na co zwróciłam największą uwagę. Jako że Anna Ficek wybrała na prolog scenę, którą trudno zignorować, przez całą lekturę zastanawiałam się, jaki będzie finał (czy będzie taki, jaki przypuszczam, że może być, czy jednak autorka zdecyduje się na inne rozwiązanie). Dosyć intrygujący jest też ostatni fragment – jego rozwinięcie byłoby ciekawe. A jeśli Wy lubicie książki młodzieżowe z poważną tematyką, możecie uwzględnić „Dlaczego mi nie powiedziałeś” w czytelniczym planie.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/07/dlaczego-mi-nie-powiedziaes-anna-ficek.html

Wystarczyło jedno spotkanie i już wiedziała, że nigdy o nim nie zapomni. Był jak narkotyk, od którego coraz bardziej się uzależniała. Aż w końcu nadszedł dzień, kiedy postanowiła odejść i zacząć żyć bez niego...

Majka, zdruzgotana śmiercią taty,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/07/beginning-moon-jedersafe.html

Wiele rzeczy przemawiało za tym, aby ich znajomość zakończyła się szybciej, niż się zaczęła. Oboje to wiedzieli, a jednak uparcie szli przed siebie. Na spotkanie z nieuniknionym...

Gdy Francessa Anfrew pierwszy raz spotkała Dominica Browna, nie sądziła, że ten tak bardzo wpłynie na jej życie. Zwłaszcza, że to spotkanie do najprzyjemniejszych nie na leżało. Z czasem jednak, pierwsze, nieszczególnie wrażenie zaczęło ustępować fascynacji tym intrygującym chłopakiem. I choć zdawało się, że jego obecność w końcu ożywi szarą codzienność Frances, ich spokój zaczęła burzyć nieciekawa przeszłość Dominica.

Gra na fortepianie, niebawem rozpocznie studia muzyczne, spotyka się z przyjaciółmi. Krótko mówiąc – prowadzi całkiem normalny styl życia. I tak by faktycznie było, gdyby nie ciągła walka z nerwicą lękową, która odciska piętno na jej egzystencji. Lecz gdy pojawia się on, coś zaczyna się zmieniać. Frances wreszcie zaczyna czuć, że żyje. I nie zważa na ostrzeżenia przed Dominikiem. Nawet, kiedy to on ostrzega ją przed samym sobą.
Tym, co zwróciło moją uwagę w zachowaniu Francessy była jej wyrozumiałość wobec Dominica (chyba mało kto byłby tak wyrozumiały na jej miejscu). Nieco zdziwiło mnie też zbagatelizowanie powagi sytuacji, w której się znalazła. A poza tym? Osiemnastolatka nie należy do grona impulsywnych osób. I dobrze, bo dzięki temu unikamy scen z bezsensownymi fochami. Ogólnie rzecz biorąc, jest spokojną, przyjazną dziewczyną, przed którą otwiera się nowy, zaskakujący i niebezpieczny rozdział. A jak bardzo niebezpieczny – wkrótce się przekona.

Trudna przeszłość zobojętniła go na innych ludzi. Ale nie na nią. Farncessa ma w sobie coś, czym udaje się jej przebić przez mur, którym się otoczył. Ta dziewczyna sprawia, że znajomość, którą Dominic powinien był zakończyć na samym początku, zaczyna podobać się mu coraz bardziej. A to źle. Bardzo źle...
Na pierwszy rzut oka Dominic zdaje się być chłodnym buntownikiem. I choć w znacznej mierze nim jest, autorka nie ogranicza się jedynie do tej charakterystyki. Dlatego też, ten pewny siebie dwudziestoczterolatek, w obecności Francessy bywa zakłopotany, zawstydzony. To bardzo fajny dobór cech, który sprawia, że jego postać jest inna. Po części zaskakująca. I realna – bo nie zachowuje się jak szpanujący macho. Choć centralnym punktem perypetii Dominica jest relacja z Frances, bardzo istotne znaczenie okazuje się mieć jego przeszłość. Jak na razie poznajemy odpowiedzi na kilka pytań. Inne czekają na wyjaśnienie, a jako że Dominic ma co... „wspominać”, będzie też co wyjaśniać.

Wśród bohaterów drugoplanowych są przyjaciele Frances oraz Dominica – dwie, całkiem nieźle zgrane grupy. Można wymienić też sympatycznego brata głównej bohaterki – Sama. No i w tle mamy też osoby, które, mówiąc oględnie – nie życzą najlepiej Dominicowi, a przy okazji również Frances.

Okładka – piękna.

Podsumowując: klimat „Beginning Moon” przywodzi na myśl książki zagranicznych autorów o amerykańskich nastolatkach i młodych dorosłych. To atut, bo Jedersafe udało się wiarygodnie odzwierciedlić tamtejsze realia. Zaletą jest również sposób wykreowania głównego bohatera. Z umiarem ukazany został wątek romantyczny – rozwija się on stopniowo i, co ważne, nie skupia się na erotyce. Poruszone zaś w powieści tematy dobrze współgrają ze sobą. A minusy? Choć autorka ma dobry styl (więc i dobrze czyta się to, co pisze), książka mogłaby być nieco krótsza – nie widziałabym problemu w pominięciu lub skróceniu niektórych fragmentów dotyczących znajomości Frances i Dominica. Mam też pewien niedosyt – tak jakby czegoś zabrakło w ich historii. Lecz, jako że jest to w zasadzie dopiero początek perypetii tej dwójki, istnieje duża szansa na to, że kolejne części będą jeszcze lepsze.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/07/beginning-moon-jedersafe.html

Wiele rzeczy przemawiało za tym, aby ich znajomość zakończyła się szybciej, niż się zaczęła. Oboje to wiedzieli, a jednak uparcie szli przed siebie. Na spotkanie z nieuniknionym...

Gdy Francessa Anfrew pierwszy raz spotkała Dominica Browna, nie sądziła, że ten tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/06/devil-julia-brylewska.html

Nie tak wyobrażała sobie powrót do rodzinnego miasta. Miała w końcu odetchnąć, nacieszyć się bliskimi. Zamiast tego wpadła w sidła samego Diabła...

Hailey Warren nie może uwierzyć, że rodzinna firma znalazła się na skraju bankructwa. I to za sprawą błędnych decyzji brata. Jedynym ratunkiem okazuje się przyjęcie pomocy od Victora Sharmana. Problem w tym, że ten otoczony aurą tajemniczości biznesman stawia zadziwiający warunek – spłaci długi ciążące na firmie, jeśli Hailey zamieszka w jego rezydencji. Dziewczyna, wbrew woli rodziny, zgadza się na żądania mężczyzny, nie zdając sobie sprawy, kim naprawdę jest Victor i jaki przyświeca mu cel.

Czy takie rzeczy nie dzieją się tylko w filmach? Najwidoczniej nie. Hailey Warren nie pojmuje bezsensownego warunku Victora. Jest na niego wściekła, niemniej, najważniejsze jest dla niej dobro najbliższych. A skoro może pomóc... Dwudziestoczterolatka stara się więc przywyknąć do tej przedziwnej sytuacji. Z kolei postawa Victora powoli sprawia, że jej początkowa niechęć zaczyna ustępować innym uczuciom.
Hailey to spokojna, odpowiedzialna dziewczyna. Teoretycznie nie wyróżnia się zbytnio z tłumu, ale najwyraźniej coś sprawiło, że przykuła uwagę najbogatszego mężczyzny w Filadelfii. Pewnie w innych okolicznościach uznała by to za komplement, jednak konieczność zamieszkania z całkowicie obcym człowiekiem raczej nie napawa optymizmem. Widać jej niezadowolenie, ale, co istotne, z każdym kolejnym dniem Hailey stara się dostrzegać to, z jakim szacunkiem odnosi się do niej Victor. Nie jest więc typem osoby, która przez większość fabuły boczy się i dla zasady uprzykrza mu życie. W efekcie, obserwujemy rozwój ich relacji, która wypada naprawdę interesująco. Uważam dwudziestoczterolatkę za sympatyczną bohaterkę. A jako że mam ogromny sentyment do kultury koreańskiej, nie mogłabym nie docenić podobnego zamiłowania u Hailey.

Minęło tyle lat, a on nadal nie może poradzić sobie z przeszłością, która ciągle nawiedza go w koszmarach. Ucieczką pozostaje praca. Rozwojowi swojej świetnie prosperującej firmy Victor Sharman poświęcił większość dotychczasowego życia. Lecz to Hailey Warren jest tym, kogo pragnie najbardziej.
Cóż mogę powiedzieć? Czytając opis książki, inaczej wyobrażałam sobie Victora i jego znajomość z Hailey. Zważywszy na to jak postrzegali go ludzie, sądziłam, że będzie wyniosły. A tu takie zaskoczenie. Bardzo pozytywne, bo daje się poznać jako łagodny i czarujący. Tak, nie jest idealny. Zrobił coś, czego nie powinien, ale, patrząc na historię dwudziestoośmiolatka, nie potrafię oceniać go źle. Krótko mówiąc – podoba mi się jego postać. Jestem ciekawa jego dalszych perypetii.

Wśród bohaterów drugoplanowych jest przyjaciółka Hailey – Maggie. Zasadniczo fajna dziewczyna, ale nie pojmuję jej rozumowania w kwestii związku z chłopakiem.

Okładka – całkiem ładna.

Podsumowując: po przeczytaniu „Michaela”, spodobał mi się styl autorki. A że inne Jej książki znajdowały się na półce Legimi, zdecydowałam się na lekturę kolejnej. Decyzja była trafna, bo dobrze spędziłam czas, poznając losy Victora i Hailey. Zaletami są pomysł na powieść, fabuła i stonowane przedstawienie relacji seksualnej głównego duetu (czyli brak erotyki w żenującym wydaniu). Do tego należy dołączyć ciekawych bohaterów (zwłaszcza tytułowego, który – w odróżnieniu od niektórych książek – na szczęście nie jest jedynie gościem w fabule, lecz często się w niej pojawia) i ponownie przyjemny styl. W efekcie historia zainteresowała mnie na tyle, że zamierzam sprawdzić, jakie jeszcze perypetie mają przed sobą Victor i Hailey.

RECENZJA Z BLOGA SKARBIEC KSIĄŻEK:
http://skarbiecksiazek.blogspot.com/2023/06/devil-julia-brylewska.html

Nie tak wyobrażała sobie powrót do rodzinnego miasta. Miała w końcu odetchnąć, nacieszyć się bliskimi. Zamiast tego wpadła w sidła samego Diabła...

Hailey Warren nie może uwierzyć, że rodzinna firma znalazła się na skraju bankructwa. I to za sprawą błędnych decyzji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to