Planty-of-Books

Profil użytkownika: Planty-of-Books

Gdańsk Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 3 lata temu
90
Przeczytanych
książek
104
Książek
w biblioteczce
47
Opinii
197
Polubień
opinii
Gdańsk Kobieta
Dodane| Nie dodano
Z książkami mam styczność od małego, zamiłowanie do literatury przejęłam od mamy - to ona od zawsze podsuwa mi najlepsze książki. Teraz zdecydowałam się na założenie książkowego bloga. Moje zainteresowania są bardzo wszechstronne, więc podobnie będzie z recenzowanymi utworami, choć, nie ukrywam, najbardziej lubię romanse :)

Opinie


Na półkach: ,

„Trzymasz w rękach książkę będącą pierwszą polską książką fantasy opartą na sesjach RPG, które odbywały się w Legnickim Stowarzyszeniu Fantastyki „Gladius”.
Bohaterem wprowadzającym Cię do Księstwa Ahury jest Aris Esnaf’ar – prawie szlachcic, prawie zabity, prawie ożywiony, ale nadal z tą samą słabością do dam i wina! Towarzyszyć mu będą rycerki, smokowce, dworki i magowie, a wszystko to przy akompaniamencie wszędobylskiego rechotu żab, które przygrywają rozpoczynającej się wojnie domowej w Królestwie Górnego Hakonu.
„Obrońcy Ahury. Pasowanie” wciągnie Cię w świat, którego powstanie owiane jest mgłą tajemnicy, teraźniejszość przepływa niczym krople cierpkiego wina przez gardło portowego pijaczka, a przyszłość… przyszłość uzależniona jest od tego, na którym końcu miecza się ZNAJDUJESZ.
Chwała zwycięzcom! Niepamięć zwyciężonym!”

Zauważyliście pewnie, że zamiast zwyczajowego cytatu wstawiłam opis. Dlaczego? Wydaje mi się, że w ten sposób najlepiej oddam klimat powieści. „Obrońcy Ahury. Pasowanie” to literacki debiut Mateusza R.M. Rogalskiego. Książka powstała, jak mieliście okazję przeczytać wyżej, w oparciu o sesje RPG, które autor odbywał z przyjaciółmi.

Warto wspomnieć o fakcie, że egzemplarze, które trzymamy w dłoniach, powstały bez współpracy z żadnym wydawnictwem. Self-publishing wymaga ogromnego zaangażowania ze strony autora i osób, z którymi tworzy książkę. W przypadku „Obrońców Ahury” na szczególną uwagę zasługuje moim zdaniem ilustrator, Maciej „Dziarsky” Lebdowicz. Zaprojektowana przez niego okładka bardzo skutecznie przyciąga wzrok, świetnie oddając przy tym klimat powieści. Z barwami ciemniejszymi na brzegach, doskonale skupia uwagę na drużynie skupionej przy ognisku. Ilustracje wewnątrz powieści są z kolei o wiele bardziej konkretne, czarno-białe, pozbawione zbędnych ozdobników. Dzięki temu urozmaicają lekturę, nie odciągając przy tym uwagi od tekstu. Jednym słowem – wydanie na medal!

Powieść przesiąknięta jest pasją autora. Język jest prosty, zdania krótkie. Wynika to zapewne z faktu, że główny bohater prowadzący narrację jest rycerzem, człowiekiem walczącym, a więc nieurozmaicającym języka poetyckimi wstawkami. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że autor utożsamia się ze swoim bohaterem. Jeśli mam być szczera, bardzo dawno nie miałam takiego poczucia podczas czytania. Sądziłam, że jest to raczej sytuacja niepożądana. Nie miałam pojęcia, ile wnosi ona do odbioru tekstu!

Każdy szczegół powieści jest dopracowany. Każda postać ma własną historię, styl i osobowość. Na początku ich ilość nieco mnie przytłoczyła, przez co trudno było mi przebrnąć przez pierwszy rozdział. Na szczęście z tyłu książki znajduje się obszerny słownik postaci, w którym możemy sprawdzić każdego bohatera, który wyskoczy nam niespodziewanie pod nogi, twierdząc, że owszem, już się pojawił i powinniśmy go znać.

Jestem też pod wrażeniem opisów. Pisząc je, autor stworzył swego rodzaju mapy, które przenosimy do swojej głowy z każdym pochłanianym słowem. Po zapoznaniu się z opisem pomieszczenia możemy zatrzymać się i rozejrzeć dookoła, by obejrzeć je z najmniejszymi szczegółami. W każdym wyrazie, w każdej literze widzimy zaangażowanie uczestników sesji RPG w tworzenie przedstawianego świata.

Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić, jest przedstawienie kobiet w niektórych momentach powieści. Nie mam na myśli tego, że ich typy pojawiające się w powieści wahają się od silnych kobiet posiadających władzę do… no cóż, rozchichotanych dwórek. Chodzi mi raczej o przedstawienie Shu, rycerki, a właściwie o jeden malutki fragmencik, który wydał mi się dość nieprawdopodobny. Mianowicie o reakcję kobiety na niezbyt subtelną aluzję do związania się jej z jednym z bohaterów, kiedy ta „spąsowiała na twarzy”. Choć to byłaby reakcja jak najbardziej naturalna, nie wydaje mi się, że kobieta spędzająca tak wiele czasu w otoczeniu mężczyzn pozwalała sobie na tego typu reakcje w tak błahych kwestiach.

Podsumowując, „Obrońcy Ahury. Pasowanie” to książka doskonała dla fanów fantastyki i RPG. Naprawdę warto ją przeczytać, jeśli lubicie takie klimaty. Ja na pewno do niej wrócę. Poza tym – żaden ze mnie znawca, ale w grę na jej podstawie mogłabym grać 😉

Na koniec ogromnie dziękuję Agnieszce oraz autorowi Mateuszowi Rogalskiemu za egzemplarz „Obrońców Ahury”. Zajrzyjcie koniecznie na ich konta na Instagramie!

„Trzymasz w rękach książkę będącą pierwszą polską książką fantasy opartą na sesjach RPG, które odbywały się w Legnickim Stowarzyszeniu Fantastyki „Gladius”.
Bohaterem wprowadzającym Cię do Księstwa Ahury jest Aris Esnaf’ar – prawie szlachcic, prawie zabity, prawie ożywiony, ale nadal z tą samą słabością do dam i wina! Towarzyszyć mu będą rycerki, smokowce, dworki i magowie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Zamek czarnoksiężnika Hauru toczył się w jej stronę po wrzosowisku, dudnił i podskakiwał. Czarny dym buchał kłębami znad czarnych blanków. Zamek był wysoki i wąski, ciężki i brzydki, i bardzo złowrogi. Sophie przyglądała mu się, oparta na lasce. Nie była wystraszona. Zastanawiała się, jak zamek się porusza. Głównie jednak rozmyślała o tym, że tyle dymu oznacza duży kominek gdzieś za tymi masywnymi czarnymi ścianami.”

„Ruchomy Zamek Hauru” znam praktycznie od zawsze. Po raz pierwszy obejrzałam animowaną produkcję Studia Ghibli jako mała dziewczynka i od tamtej pory należy do moich ukochanych filmów. Jakiś czas temu zaczęłam rozglądać się za powieścią, na podstawie której powstała, ale okazało się, że zdobycie jej graniczy z niemożliwością. Możecie sobie wyobrazić, jak się cieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo Nowa Baśń planuje wznowienie książki.

Tym razem zacznę od okładki, bo to ona zwróciła moją uwagę jako pierwsza. Z początku do złudzenia przypominała plakat filmowy. Była zachwycająca. Potem plany uległy zmianie, prawdopodobnie ze względu na to właśnie podobieństwo. Nowa okładka równie dobrze oddaje klimat powieści. Może nawet lepiej, biorąc pod uwagę kwestie, które nie znalazły odzwierciedlenia w filmie.

Pierwszą z takich spraw jest charakter bohaterów. Zarówno Sophie i Hauru, jak i Michael oraz inni bohaterowie, którzy zostali umieszczeni w filmie, wydają się w nim mniej dynamiczni niż ich książkowe pierwowzory. W ekranizacji daje to efekt romantyzmu, lecz powieść zapewnia bardziej emocjonujące doznania. Wszystkie cechy bohaterów, które widzimy w filmie, w książce są zarysowane jeszcze wyraźniej. Tym sposobem oryginalna Sophie Kapeluszniczka okazuje się o wiele bardziej zadziorna i rezolutna, a Hauru – jeszcze bardziej marudny i skłonny do tworzenia dramatycznych sytuacji, a jednak, mimo swoich wad, uroczy.

Okazało się też, że film jest raczej inspirowany książką, niż stworzony na jej podstawie. Wydarzenia, a nawet postaci (nie tylko ich charakter, ale i skład) przedstawione w produkcji Studia Ghibli znacząco odbiegają od tych stworzonych przez Dianę Wynne Jones. Te dwa dzieła, choć tak różne od siebie, są jednak absolutnie doskonałe.

Co najpierw – książka czy film? Moim zdaniem na początku najlepiej obejrzeć film. Damy się porwać magicznej atmosferze, a w powieści odkryjemy tajemnice, których nie mogliśmy zobaczyć wcześniej. W takim przypadku książka będzie wspaniałym rozwinięciem animacji. Jeśli zdecydujemy się na odwrotną kolejność, możemy poczuć rozczarowanie ekranizacją. Nie da się ukryć, że jest ona zupełnie inna niż powieść, ale jak wszystko, za co zabiera się Studio Ghibli, nie może być mniej idealna.

Powieść o czarnoksiężniku Hauru i Sophie Kapeluszniczce bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Od razu stała się też jedną z moich ulubionych książek. Na pewno wkrótce przeczytam ją ponownie. A potem jeszcze raz. I jeszcze. I nie wiem, czy kiedykolwiek mi się znudzi.

„Zamek czarnoksiężnika Hauru toczył się w jej stronę po wrzosowisku, dudnił i podskakiwał. Czarny dym buchał kłębami znad czarnych blanków. Zamek był wysoki i wąski, ciężki i brzydki, i bardzo złowrogi. Sophie przyglądała mu się, oparta na lasce. Nie była wystraszona. Zastanawiała się, jak zamek się porusza. Głównie jednak rozmyślała o tym, że tyle dymu oznacza duży kominek...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Po raz kolejny uświadamiam sobie, z jaką mocą podziemia opierają się zwyczajnym formom postrzegania. Choć żyjemy w czasach całkowitej jawności i skrajnego nadzoru, one wciąż tyle przed nami skrywają. Zaledwie kilka cali gleby potrafi zawierać zadziwiające tajemnice, przechowywać zdumiewający ładunek (…).”

Lektura „Podziemi” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Roberta Macfarlane’a. Choć zazwyczaj rzadko zabieram się za tytuły popularnonaukowe, ten od razu wzbudził ciekawość. Dlaczego? Może przyciągnęła mnie okładka? Albo obszar zainteresowania autora – tak bliski, a równocześnie tak daleki?

Bez względu na to, dlaczego postanowiłam wysłać zgłoszenie na nabór recenzentów, była to dobra decyzja. „Podziemia” to zachwycająca książka. Robert Macfarlane odkrywa świat kryjący się pod tym, który znamy, podróżując, spotykając osoby, które tym fascynującym światem żyją. Przekazuje czytelnikowi zdobytą wiedzę z zapałem i pasją, wciągając go coraz głębiej i głębiej. Z niezwykłą wrażliwością opisuje to, co widzi, czego jest świadkiem.

Na szczególną uwagę zasługuje język, jakim autor okrasił swoje opowieści. Proste słowa składają się na proste zdania, a te tworzą wspaniałe opisy, małe literackie arcydzieła. To właśnie one, do spółki z tajemniczymi, klimatycznymi zdjęciami, grają na uczuciach czytelnika. Niekiedy budzą wzruszenie lub fascynację, kiedy indziej grozę lub smutek. Czytając „Podziemia”, musimy zanurzyć się w potoku słów i dać mu się porwać, pozwolić autorowi oprowadzić się po mrocznym świecie sekretów Ziemii.

Duży wpływ na komfort czytania ma forma książki. Została stworzona w sposób przypominający przewodnik. Składa się z trzech części – komór. Odwiedzamy w nich kolejno Wielką Brytanię, Europę i Północ. Pierwsza komora rozpoczyna się Zejściem, z kolei ostatnia zakończona jest Wyjściem. Razem tworzą spójny obraz wędrówki po świecie, jakiego nie znamy i którego istnienia często nie jesteśmy świadomi. Wycieczki takiej nie zapewni nam żadne biuro turystyczne, a by ją odbyć, nie musimy nawet wychodzić z domu.

„Podziemia” to nie encyklopedia czy podręcznik. Robert Macfarlane nie podaje tylko suchych faktów. Książka zawiera uczucia – autora, jego przyjaciół i nowo poznanych osób. Inspiruje do zastanowienia się nad czasem – nie tylko nad tym, co jest teraz, ale też nad tym, co było i co może być. Zwraca uwagę na istotne problemy współczesnego świata i także pod tym kątem warto spojrzeć na tę książkę. Dwa cytaty dotyczące tej kwestii szczególnie mnie zachwyciły i chciałabym się z Wami nimi podzielić.

Philip Larkin powiedział kiedyś, że pozostanie po nas tylko miłość. Nieprawda. Pozostanie po nas plastik, świńskie kości i ołów 207, stabilny izotop będący produktem rozpadu radioaktywnego uranu 235.

Przemawia do mnie tylko jeden z tych neologizmów: „samotność gatunku”, ponieważ mówi o niezwykłym osamotnieniu, jakie szykujemy dla siebie, odzierając Ziemię z innych form życia, z którymi ją zamieszkujemy.

Pisząc tę recenzję, nieustannie myślę o zachwycie, jaki wzbudziły we mnie „Podziemia”. Jestem pewna, że nigdy nie będę miała okazji odwiedzić większości – lub nawet żadnego – z przedstawionych miejsc. Niezwykła wrażliwość autora pozwoliła mi jednak zobaczyć je tak, jakbym była tam razem z nim, czuła i przeżywała to samo. Z tym właśnie kojarzy mi się ta pozycja i wspomnienie jej lektury – z uczuciem całkowitego pochłonięcia przez przedstawiony świat, który, choć istnieje tak blisko, pozostaje nieosiągalny.

Co pozostanie mi po „Podziemiach”? Świadomość, że widzę zaledwie ułamek tego, co istnieje. Każda studzienka, każdy – choćby najwęższy – tunel czy korytarz w dużym mieście, wywoływać będzie ciekawość, co kryje się pod gwarnymi ulicami. Chęć zajrzenia w każdą szparę podczas górskich wycieczek będzie nieunikniona, a zwiedzając jaskinie, będę zdawać sobie sprawę, jak mały wycinek podziemi mam przed oczami.

Egzemplarz „Podziemi” otrzymałam od Wydawnictwa Poznańskiego. Ogromnie dziękuję za możliwość poznania tego zachwycającego świata.

„Po raz kolejny uświadamiam sobie, z jaką mocą podziemia opierają się zwyczajnym formom postrzegania. Choć żyjemy w czasach całkowitej jawności i skrajnego nadzoru, one wciąż tyle przed nami skrywają. Zaledwie kilka cali gleby potrafi zawierać zadziwiające tajemnice, przechowywać zdumiewający ładunek (…).”

Lektura „Podziemi” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Roberta...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Planty-of-Books

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

Jennifer E. Smith
Ocena książek:
6,7 / 10
11 książek
1 cykl
32 fanów
Christopher Moore
Ocena książek:
6,7 / 10
19 książek
2 cykle
456 fanów
Julia Golding
Ocena książek:
7,2 / 10
23 książki
3 cykle
179 fanów

Ulubione

Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
C.S. Lewis Cztery miłości Zobacz więcej
C.S. Lewis Cztery miłości Zobacz więcej
Alan Moore V jak Vendetta Zobacz więcej
Charlotte Brontë Jane Eyre. Autobiografia Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
90
książek
Średnio w roku
przeczytane
13
książek
Opinie były
pomocne
197
razy
W sumie
wystawione
78
ocen ze średnią 8,4

Spędzone
na czytaniu
432
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
11
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]