Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Fragment z książki: ,,Głównym powodem, dla którego Niemcy wybudowali Auschwitz, Treblinkę oraz wszystkie większe obozy śmierci w Polsce, było przekonanie, że ze strony polskiej wsi będzie niewielkie współczucie dla uciekających z obozów Żydów.,,.

Fragment z książki: ,,Głównym powodem, dla którego Niemcy wybudowali Auschwitz, Treblinkę oraz wszystkie większe obozy śmierci w Polsce, było przekonanie, że ze strony polskiej wsi będzie niewielkie współczucie dla uciekających z obozów Żydów.,,.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Straszna propaganda, nie warto. Elementy sci-fi dodane na siłę, nie dodają żadnego kontentu. Stracony czas.

Straszna propaganda, nie warto. Elementy sci-fi dodane na siłę, nie dodają żadnego kontentu. Stracony czas.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Raport z planety Sol-3" to pierwsza tak propagandowa science fiction, z którą się spotkałam. Szczególnie widać to w zestawieniu jej z dziełami Lema, Zajdla, czy Edmunda Wnuka-Lipińskiego. Jak sam tytuł wskazuje, książka jest napisana w formie raportu obcej cywilizacji o odwiedzonej Ziemi (czyli planecie Sol-3). Już sama forma jest nieprzekonująca, wyraźnie widać sztuczność, która objawia się w opisywaniu i przytaczaniu wielu informacji o macierzystej planecie kosmitów, czyli Lodze, o której przecież docelowi odbiorcy raportu - Logotowie wszystko wiedzą.

Kreacja obcej cywilizacji jest nieautentyczna, ewolucja istoty rozumnej pozbawionej agresji, nie prowadzącej wojen i niezdolnej do obrony wydaje się wynikiem pacyfistycznego myślenia życzeniowego artysty. Masowy wegetarianizm, czyli dieta pozbawiona białka zwierzęcego także nie sprzyja rozwojowi gatunku.

Autor rozrzedza propagandę logicznymi spostrzeżeniami, przez co książka nie jest bezwartościowym bełkotem. Znajdują się tu trafne uwagi na temat wartości życia ludzkiego i wolności, kary śmierci, a także kontrowersyjna kwestia eugeniki. Logotowie patrzą na wszystko trzeźwym okiem i komentują obiektywnie rzeczy, które dla nas są tak naturalne, że każda sugestia zmiany traktowana jest agresywnie. Szczególnie nielogiczna jest dla nich kwestia męczeństwa, poświęcenia bez efektów. Kosmici dziwią się także, że pozwalamy się rozmnażać przestępcom, osobom chorym psychicznie, czy żyjącym w skrajnym ubóstwie, które uniemożliwia wychowanie i wykształcenie dzieci.

Jerzy Jesionowski tworząc obraz lepszej cywilizacji, czyni ich opinie na temat ludzkości prawdą i trzeźwą oceną patologii. Dziwne, że nie wyklucza ona uznania komunizmu są uczciwy podział redystrybucji dóbr. Autor musiał przyznać mniejszą wydajność tego systemu, jednak kapitalizm spotyka się z jego strony z dużo większą przyganą i niechęcią.

Nie ma tragedii, ale nie nazwałabym tej książki dobrą. Ma ciekawe fragmenty, takie które dziwią i skłaniają do rozważań. Wiele zależy od poglądów politycznych czytelnika, jeśli wolisz centralny system planowania ta książka jest dla Ciebie, jeśli wolny rynek i prawo silniejszego to znajdziesz tam kilka dobrych refleksji.

"Raport z planety Sol-3" to pierwsza tak propagandowa science fiction, z którą się spotkałam. Szczególnie widać to w zestawieniu jej z dziełami Lema, Zajdla, czy Edmunda Wnuka-Lipińskiego. Jak sam tytuł wskazuje, książka jest napisana w formie raportu obcej cywilizacji o odwiedzonej Ziemi (czyli planecie Sol-3). Już sama forma jest nieprzekonująca, wyraźnie widać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Najlepsze kłamstwa są przeplatane prawdą. Choć jeśli przyjąć definicję prawdy według profesora ("Prawda to powtarzalne, możliwe do zweryfikowania prawidłowości." można dojść do wszystkiego. Na błędnych założeniach nie można tworzyć teorii.
"Moralność" tej paranaukowej książki jest absurdalna! Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby bronić zbrodniarza w ten sposób: "Mandela organizował ataki bombowe na budynki wojskowe i rządowe, mając nadzieję, że nikt nie dozna obrażeń".
Autor oczywiście jest przeciwko karze śmierci. Kolejny cytat: "Peter Sutcliffe z Yorkshire, który zamordował TRZYNAŚCIE kobiet (...) spędził w więzieniu PRAWIE trzydzieści lat. Powinien przez ostatnie lata cieszyć się wolnością - zapłacił NALEŻNĄ cenę." Simon Baron-Cohen uważa, że to sprawiedliwsze niż dożywocie, nie mówiąc już o karze śmierci... I tutaj pada mój ulubiony argument: "W przeciwnym razie nie będziemy lepsi od człowieka, któremu wymierzymy karę". Taaak. Będziemy identyczni jak wielokrotny morderca.
Szkoda słów.


Aż dziw, że to napisał profesor.

Najlepsze kłamstwa są przeplatane prawdą. Choć jeśli przyjąć definicję prawdy według profesora ("Prawda to powtarzalne, możliwe do zweryfikowania prawidłowości." można dojść do wszystkiego. Na błędnych założeniach nie można tworzyć teorii.
"Moralność" tej paranaukowej książki jest absurdalna! Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby bronić zbrodniarza w ten sposób:...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry zbiór opowiadań, w których oczywiście znajdują się lepsze i gorsze, ale wszystkie trzymają poziom.

Pierwsze opowiadanie, czyli "Droga Krzyża i Smoka" jest moim ulubionym. Wspaniała, że się tak wyrażę "rozkmina życia". Ciekawe spojrzenie na religię i motyw wielkiego spisku. Historia Judasza była naprawdę zabawna.

Drugie i trzecie opowiadania były w normie. "Mroźne kwiaty" miały swój urok, a "W Domu Robaka" rozegrała się ciekawa choć spaczona opowieść.

"Szybki pomocnik" w ogóle do mnie nie trafił, fabularnie nie podoba mi się kreacja głównego bohatera, którego można oskarżyć o zupełny brak konsekwencji w czynach.

"Kamienne miasto" i "Gwiezdną Panią " oceniam pozytywnie, choć szału nie ma. Co do tego drugiego opowiadania to muszę przyznać, że zakończenie bardzo mnie rozbawiło. Ostatnie 2 zdania to coś niezwykłego.

"Piaseczniki" dorównują w moich oczach "Drodze Krzyża i Smoka", wybitne opowiadanie z świetnym wątkiem psychopatycznego umysłu, który kształtuje "małą społeczność".

Mocna rzecz.

Bardzo dobry zbiór opowiadań, w których oczywiście znajdują się lepsze i gorsze, ale wszystkie trzymają poziom.

Pierwsze opowiadanie, czyli "Droga Krzyża i Smoka" jest moim ulubionym. Wspaniała, że się tak wyrażę "rozkmina życia". Ciekawe spojrzenie na religię i motyw wielkiego spisku. Historia Judasza była naprawdę zabawna.

Drugie i trzecie opowiadania były w normie....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ostatni rejs" to książka opowiadająca o wampirach w starym stylu. Martin udowodnił, że można pisać o nich wplatając w ich kreacje pozytywne, a nawet altruistyczne cechy jednocześnie nie popadając w tandetę.

Główni bohaterowie są wiarygodni, a fabuła, że tak to ujmę, niewyidealizowana.

MAŁY SPOILER
Jako, że jest to dziesiąta powieść Martina, którą przeczytałam, zdarzało mi się odgadywać posunięcia pisarza. Dla mnie, więc była to lektura lekko przewidywalna. Gdy czytałam o tym jak kapitan Marsh i Joshua przyjmują Juliana na statku, byłam pewna kto zwycięży. Wystarczyło spojrzeć na ilość stron, która pozostała do końca.
Szybko też zaczęłam podejrzewać, że Zgorzkniały Billy odegra rolę Golluma.

Ogólnie książkę oceniam pozytywnie, bez zachwytów, ale też bez rozczarowań.

"Ostatni rejs" to książka opowiadająca o wampirach w starym stylu. Martin udowodnił, że można pisać o nich wplatając w ich kreacje pozytywne, a nawet altruistyczne cechy jednocześnie nie popadając w tandetę.

Główni bohaterowie są wiarygodni, a fabuła, że tak to ujmę, niewyidealizowana.

MAŁY SPOILER
Jako, że jest to dziesiąta powieść Martina, którą przeczytałam,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyjemna choć mało szczegółowa lektura.

Pozycja będzie atrakcyjna dla laików, którzy chcą pobieżnie zapoznać się z życiem i twórczością autora.
Plusem tej książki są fotografie i obrazy. Komentarze do nich też są w miarę rzetelne.

Dla mnie zawodem było nie wyjaśnienie skrótów widocznych na obrazach, a także fragmentaryczność informacji i niekompletność obrazów.

Przyjemna choć mało szczegółowa lektura.

Pozycja będzie atrakcyjna dla laików, którzy chcą pobieżnie zapoznać się z życiem i twórczością autora.
Plusem tej książki są fotografie i obrazy. Komentarze do nich też są w miarę rzetelne.

Dla mnie zawodem było nie wyjaśnienie skrótów widocznych na obrazach, a także fragmentaryczność informacji i niekompletność obrazów.

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak jak wszystkie przeczytane przeze mnie książki Jodi Picoult także i tą czyta się z łatwością. Od dawna ciekawi mnie tematyka drugiej wojny światowej i obozów koncentracyjnych, trzeba znać przeszłość swojego narodu. Miałam obawy co do tej książki, biorąc pod uwagę amerykańską mentalność i ich zniekształconą wizję II WŚ. Obawy te w większości się sprawdziły, aż strach bierze, że ludzie czytając takie książki kształtują swoją wiedzę o tamtych czasach.

Zacznę od tego, że Polaków jako zbiorowość ocenia się tu bardzo niesprawiedliwie. Wyobraźcie sobie, że teraz na nasze ziemie wkraczają Niemcy, grabią, zabijają, znęcają się nad ludźmi, szczególnie nad jakąś wybraną grupą. Wyobrażacie sobie, że wychodzicie na ulicę i wiwatujecie, gdy Niemcy na naszych ziemiach ich zabijają, NAS zabijają.
Według pani Jodi Picoult Polacy CIESZYLI się z prześladowań Żydów, oto cytat: "Niektórzy żołnierze bili starców, którzy nie nadążali za innymi, albo zakuwali ich bagnetami, a pozostali uwieczniali to na zdjęciach. Kazaliśmy przywódcą religijnym golić brody i rzucaliśmy ich święte księgi w błoto. Mieliśmy dynamit, wysadzaliśmy synagogi i je podpalaliśmy. Rozbijaliśmy witryny sklepów żydowskich i dokonywaliśmy setek aresztowań. Przywódców społeczności żydowskich ustawiano rzędem na ulicy i rozstrzeliwano. panował chaos, zewsząd dochodził brzę tłuczonego szkła (...) krew zabarwiała bruk na czerwono. Polscy cywile dopingowali nas głośno. Nie chcieli u siebie Żydów tak samo jak my."
...
Polacy dopingujący okupantów zabijających ich sąsiadów i przyjaciół.

Pani Jodi nie mogła pominąć bestialskich zachowań Niemców, ale wplotła w tą historię także tych, którzy pomagali z narażeniem własnego życia, najjaskrawszym przykładem jest anioł w ludzkiej skórze, Niemiec ratujący dzieci, kobiety i rozdający cukierki...słodko.

Dodam jeszcze, że jedna z głównych bohaterek, która przeżyła obóz, w trakcie pobytu w obozie koncentracyjnym, obcując codziennie ze złem w czystej postaci, widząc bezradność towarzyszy, myślała o wspaniałych aliantach, którzy na pewno wszystkich by uratowali, gdyby tylko wiedzieli co się tu dzieje... "Gdyby alianci słyszeli, że gdzieś zagazowują setki ludzi naraz, przecież już by nas uratowali" Tylko, że oni WIEDZIELI.
Zawiodłam się.

Tak jak wszystkie przeczytane przeze mnie książki Jodi Picoult także i tą czyta się z łatwością. Od dawna ciekawi mnie tematyka drugiej wojny światowej i obozów koncentracyjnych, trzeba znać przeszłość swojego narodu. Miałam obawy co do tej książki, biorąc pod uwagę amerykańską mentalność i ich zniekształconą wizję II WŚ. Obawy te w większości się sprawdziły, aż strach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyjemna, dość prosta historia rycerza, który tak naprawdę nim nie był, choć rycerskim zachowanie przewyższał większość z nich.
Przyjemnie jest poznać, choć w drobnym stopniu dzieje Westeros.
W książce znajduje się kilka ciekawych odniesień do sagi, np. historii powstania herbu, który później "przywłaszczyła" sobie Brienne z Tarthu.
Nie dorównuje w żadnej mierze Pieśni lodu i ognia, ot 3 lekkie opowiadanka.

Przyjemna, dość prosta historia rycerza, który tak naprawdę nim nie był, choć rycerskim zachowanie przewyższał większość z nich.
Przyjemnie jest poznać, choć w drobnym stopniu dzieje Westeros.
W książce znajduje się kilka ciekawych odniesień do sagi, np. historii powstania herbu, który później "przywłaszczyła" sobie Brienne z Tarthu.
Nie dorównuje w żadnej mierze Pieśni...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wróciłam do "Pieśni lodu i ognia" po dość długiej przerwie. Powiedzmy, że miałam żałobę po utraconym bohaterze. Drugi tom "Tańca ze smokami" czyta się z ogromną przyjemnością i... strachem. W moim przypadku naprawdę niepokoiłam się o życie niektórych postaci.

Bardzo podobały mi się fragmenty poświęcone Młodej Wilczycy, Arya przypomina mi w pewnym stopniu Sapkowską Ciri. To dziewczyna o bardzo silnym charakterze martwię się jednak, że w końcu wyrzeknie się swojej tożsamości i, że za którymś razem na pytanie: "Kim jesteś?", odpowiedź "Nikim" będzie prawdziwa.

Ucieszyłam się, gdy w powieści pojawiła się Brienne, uwielbiam tę kobietę. Cenię ją za niezłomność, odwagę, honor i upór. Po radości z jej odzyskania zaczęłam zastanawiać się jaką cenę za to zapłacę. Śmierć nie zawsze jest taka zła, Theon jest tego żywym dowodem. Co jeśli za życie (swoje, Poda i Hylego Hunta) odda honor, który był dla niej najcenniejszy? Czy śmierć w imię wartości, nie jest lepsza niż życie bez nich? Gdyby chodziło tylko o nią pewnie nie byłoby jej już w "Tańcu...".

Motyw "zmartwychwstania" w sadze Martina nie przypadł mi do gustu, i nie mówię tu o Innych, czy Upiorach. Kamienne Serce jest kolejnym przykładem, że czasami lepiej stracić lubianego bohatera niż przyglądać się jego przeobrażeniu.

Wróciłam do "Pieśni lodu i ognia" po dość długiej przerwie. Powiedzmy, że miałam żałobę po utraconym bohaterze. Drugi tom "Tańca ze smokami" czyta się z ogromną przyjemnością i... strachem. W moim przypadku naprawdę niepokoiłam się o życie niektórych postaci.

Bardzo podobały mi się fragmenty poświęcone Młodej Wilczycy, Arya przypomina mi w pewnym stopniu Sapkowską Ciri. To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kupiłam, odłożyłam na półkę i tam leżała zapomniana obrastając kurzem, gdy zauważyła ją moja cioteczna siostra. Na prośbę "Dracula" została pożyczona. Tydzień później dowiedziałam się, że demoralizuję młodzież, dostałam burę i zaczęłam zastanawiać się co w tej książce jest tak kontrowersyjnego.

Przeczytałam i nadal nie wiem. Ta książka opowiada o wspaniałej przyjaźni, miłości, wierności i zaufaniu. Propaguje odwagę i uczciwość, cała książka złożona jest z listów, pamiętników, notatek pisanych przez szlachetnych ludzi.

Bram Stoker stworzył klimat w tej powieści, który można by nazwać mrocznym, choć dobro i poświęcenie bohaterów równoważą zło.

Osobiście uważam, że pisarz stworzył coś fantastycznego i innowacyjnego. Epistolarny charakter utworu jest bardzo ciekawym zabiegiem i nie przeszkadza on w utrzymaniu ciągłości akcji.


Drobną wadą dla mnie jest to, że nie trzyma w napięciu, czytając pamiętnik Jonatana pewne jest, że przeżył opisywaną sytuację, bo inaczej by o niej nie napisał.

"Dracula" z całą pewnością nie jest złą, spaczoną książką, jak myślą niektórzy. Niesie w sobie wiele wartości takich jak np. szacunek do tradycji, historii i Boga, który odgrywa w powieści ważną rolę. To do Niego zwracają się bohaterowie pełni ufności i wiary.

Polecam tę książkę osobom w KAŻDYM wieku.

Kupiłam, odłożyłam na półkę i tam leżała zapomniana obrastając kurzem, gdy zauważyła ją moja cioteczna siostra. Na prośbę "Dracula" została pożyczona. Tydzień później dowiedziałam się, że demoralizuję młodzież, dostałam burę i zaczęłam zastanawiać się co w tej książce jest tak kontrowersyjnego.

Przeczytałam i nadal nie wiem. Ta książka opowiada o wspaniałej przyjaźni,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Trans-Atlantyk”, czyli dziesiąty krąg piekła.

Witold Gombrowicz to jeden z najbardziej docenianych polskich pisarzy. Z okazji setnej rocznicy urodzin Sejm Rzeczypospolitej Polski ogłosił rok 2004 rokiem Gombrowicza, a Komisja Edukacji Narodowej utrzymuje aż dwie jego książki w kanonie lektur. Pochlebne opinie w tym wypadku kończą się zazwyczaj tam gdzie pojawiają się zwykli czytelnicy. Gdy w liceach zaprzestaje się przerabiania dzieł takich jak „Potop” (który notabene autor „Trans-Atlantyku” bardzo cenił, jak i cały dorobek Sienkiewicza), a na próbnej maturze z polskiego analizuje się teksty człowieka o bardzo poszlakowanej opinii – Zygmunta Baumana, bardzo dużo czasu poświęca się na groteskowe utwory Witolda Gombrowicza.

Warto na początek przyjrzeć się postaci samego pisarza. Pierwszą jego publikacją był „Pamiętnik z okresu dojrzewania”, gdy nie spotkał się on z pochlebną opinią Gombrowicz postanowił sam ją napisać. Stworzył pod pseudonimem recenzję własnego dzieła, gdyż uważał że nikt nie dostrzegł jego prawdziwej wartości.

Szkoła powinna uczyć szlachetnych i uczciwych wzorców zachowania, a osoba która ucieka z kraju w chwili największej potrzeby nie koresponduje z tymi cechami. W opinii nielicznych (ale krzykliwych) zwolenników tego autora jawi się pogląd, że osoby które się nim nie zachwycają, tak naprawdę nie rozumieją przesłania, innowacyjności, a wreszcie walki z formą... No właśnie: walka z formą. Tragiczny język utworu, absurdalne neologizmy, brak (albo złe umieszczanie) interpunkcji -wszystkie te katastrofalne błędy tłumaczona są walką z formą! Czy jednak Gombrowicz sam nie popadał w schemat? Krzysztof Varga w swoim felietonie „Miazga z Andrzejewskiego” pisze: „Gombrowicz był jeden, wciąż taki sam, nawet jak różne miny przybierał, proza przy woltach tematycznych i stylistycznych Andrzejewskiego to jest walenie ciągle na jedno kopyto” z czym się absolutnie zgadzam, jednak to nie wspaniałe „Ciemności kryją ziemie” opowiadające o hiszpańskiej inkwizycji i walce człowieka z diabłem, są omawiane przez tysiące uczniów.

„Trans-Atlantyk” demoralizuje, pochwala odrzucanie wartości, postawę antypolską, a także homoseksualizm. Jeden z bohaterów Puto Gonzal uwodzi młodego Polaka Ignacego, a główny bohater mu w tym pomaga. W powieści postać Gonzala wydaje się być pozytywna na tle kreacji Polaków, którzy przedstawieni są jako zawistni i kłótliwi.
Uważam, że literatura powinna zawierać w sobie także krytykę, jednak to co robi Gombrowicz to profanacja, gwałt na polską historię, a także na wartości najwyższe.

Zaletą „Trans-Atlantyku” jest ujawnianie prawdy o autorze. Akcja rozpoczyna się autentycznym rejsem do Argentyny w roku 1939. Główny bohater będąc z przyjaciółmi w Buenos Aires dowiaduje się o wybuchu II wojny światowej. W tym miejscu muszę przyznać Gombrowiczowi, iż miał odwagę powiedzieć co naprawdę działo się w jego głowie: nawet przez chwilę nie pomyślał o powrocie do kraju.

„Trans-Atlantyk” to utwór, którego jedyną racją bytu jest to, że krytycy zamiast pominąć go miażdżącym milczeniem, zaczęli tłumnie wznosić głosy potępienia. Teraz już na to za późno, nie należy przemilczeć tragedii, a właśnie tragedią jest zmuszanie młodych ludzi do czytania treści, które przepełnione są obrazą i kpiną dla najważniejszych w życiu człowieka wartości, takich jak religia, patriotyzm, czy zwykła uczciwość. Moja recenzja jest swoistym „głosem w sprawie pornografii”.

Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy czytacie... Taki napis powinien widnieć na okładce każdej z książek Gombrowicza. Cała twórczość nie wnosi nic nowego do literatury, dożo sprawniej operował groteską i absurdem (a także kwestią formy!) Stanisław Ignacy Witkiewicz w „Szewcach” napisanych 4 lata przed „Ferdydurke”, nie mówiąc już o „Trans-Atlantyku”. Witkacy jest dowodem na to, iż nie tematyka czyni z Witolda marnego pisarza, lecz sam sposób ubierania zjawisk w słowa.

Sukces „Trans-Atlantyku” opiera się na tym, że trudno czytelnikowi odbierać tę książkę bez emocji. W trakcie pierwszych kilku stron ujawniają się w człowieku instynkty nauczycielskie, pragnie się chwycić za czerwony długopis i poprawiać, zaś na ostatniej stronie postawić dużą jedynkę z plusem.

Za co plus? Może za kompletne zaskoczenie, wytrwałość w braku logiki, a może tylko za dobre chęci?

„Trans-Atlantyk”, czyli dziesiąty krąg piekła.

Witold Gombrowicz to jeden z najbardziej docenianych polskich pisarzy. Z okazji setnej rocznicy urodzin Sejm Rzeczypospolitej Polski ogłosił rok 2004 rokiem Gombrowicza, a Komisja Edukacji Narodowej utrzymuje aż dwie jego książki w kanonie lektur. Pochlebne opinie w tym wypadku kończą się zazwyczaj tam gdzie pojawiają się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy „Rok 1984” jeszcze nastąpi?

Każdy człowiek inaczej wyobraża sobie utopijny świat. Zależy to od systemu wartości – tego, co dla nas najważniejsze. Dla wielu „Utopia” Tomasza Morusa wydaje się być rzeczywistością nie do wytrzymania. Wisława Szymborska w swoim wierszu o tym samy tytule uważa, iż ludzie nie byliby w stanie istnieć w idealnym świecie. Jest to miejsce opuszczone, gdyż człowiek potrzebuje celu, który mógłby osiągnąć, nie zaś gotowych odpowiedzi. Szczególnie obrazowy wydaje się cytat z „Okropnego snu poety”: „bardzo by się zdziwili, gdyby umieli się dziwić, że istnieje gdzieś jakiś powód zdziwienia”. Prostota i ład nie dla wszystkich są wyznacznikiem wzorcowego systemu.

Tym dziwniejsze, że różne antyutopie przemawiają do większości czytelników. W człowieku budzi grozę „Nowy wspaniały świat” A. Huxleya, a także jakże inny obraz kryjący się w „Paradyzji” Janusza Zajdela. Antyutopia zdaje się być o wiele bardziej uniwersalna. Jest wiele sposobów, aby unieszczęśliwić ludzkość, zaś droga do spełnienia dla każdego przybiera inny kształt.

George Orwell, a właściwie Eric Arthur Blair to mistrz kreowania zbiorowego upadku moralnego, wizji dantejskich na ziemi, wszystkich kręgów piekła razem, bez możliwości zmian.
„Rok 1984” został napisany w 1948 roku, 3 lata po II wojnie światowej. Można by rzec, że jest to alternatywna wizja przyszłości, takiej, w której Hitler wygrał, a narodowy socjalizm szerzy się z zachodu, komunizm zaś ze wschodu. Ziemia dzieli się na 3 wielkie imperia, które toczą ze sobą nieprzerwaną wojnę, zmieniając co jakiś czas wroga.

G. Orwell przedstawia ludzi upodlonych, żyjących w wiecznym strachu przed władzą, wielkim bratem, którego muszą czcić, sąsiadem, własnymi dziećmi, które od najmłodszych lat uczą się donosić w organizacjach takich jak „Kapusie”, a wreszcie przed własnym ciałem, które może zdradzić właściciela.

Rzeczywistość orwellowska tak w „Roku 1984”, jak i w „Folwarku zwierzęcym” przekazuje czytelnikowi miażdżący, negatywny ładunek emocjonalny. Nastrój powieści w zadziwiający sposób wpływa na odbiorcę. Niektórych przygnębiający obraz konania ludzkich dusz odstraszy od tej pozycji, pamiętajmy jednak, że „Rok 1984” pisany był ku przestrodze! Orwell bał się, iż jego wizja może się sprawdzić, akcja utworu właśnie dla tego rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Pisarz uwiecznił ją, aby ludzie pamiętali i nigdy nie ustawali w obronie wolności i prawa.

Głównym bohaterem „Roku 1984” jest Winston Smith, który mgliście pamięta świat przed powstaniem totalistycznej Oceanii. To wokół niego obraca się fabuła utworu, razem z nim poznajemy realia życia jednostki. Został on wykreowany bardzo wiarygodnie, zresztą działania wszystkich postaci są uargumentowane psychologicznie. Choć ciężko nam pojąć, że ludzkość zgodziłaby się na takie zniewolenie to nie możemy wykluczyć tej możliwości, a Orwell który był świadomy istnienia obozów koncentracyjnych i sposobu ich funkcjonowania miał prawo objąć tą psychozą całą ludzkość. Życie ludzi w jego powieści opiera się głównie na strachu, wszystkie ich zachowania są efektem instynktu samozachowawczego. Jak w każdym społeczeństwie, tak i tu znajdują się jednostki wyjątkowe, które nie godzą się z zaistniałą sytuacją, jednak w imperium Wielkiego Brata są one eliminowane, a nawet gorzej – zostają poddawani torturom, które zawsze prowadzą do załamania. „Ludzie systemu” są w stanie zniszczyć każdego, jest to najbardziej wstrząsająca prawda: przy użyciu odpowiednich metod można zmusić wszystkich do wszystkiego, nie ma ludzi będących w stanie wyjść zwycięsko z tego pojedynku. „W obliczu bólu nie ma bohaterów.”

Orwell wykreował tą opowieść z niezwykła starannością, przedstawione elementy karzą nam uwierzyć w jej prawdziwość. Bardzo dużo uwagi poświęcone zostało ustrojowi, istniejącym tam ministerstwom, a nawet prawu karnemu. Wydarzenia „Roku 1984” z polityką ciągłych niedoborów, powszechną propagandą i wszechogarniającą inwigilacją do złudzenia przypominać mogą dojrzałym czytelnikom, komunistyczną Polskę – oczywiście wyolbrzymioną i bardziej „dojrzałą”, ciągle jednak niepokojąco znajomą.

Książka ta jest wyjątkowa także pod względem językowym. G. Orwell stworzył nowy język – nowomowę, budzącą strach w każdym poloniście, czy chociaż miłośniku literatury. Niczym w „Mechanicznej pomarańczy” mowa została sprofanowana, słowa ulegają zniszczeniu, a wraz z nimi zdolność swobodnego formułowania myśli. W całej znanej nam historii, zawsze istniała przestrzeń, w której człowiek mógł szukać schronienia, był to własny umysł. To dlatego Spartakus znalazł w sobie siłę do walki o wolność i godność, a ocaleni z obozów zagłady wolę do dalszego życia. W „Roku 1984” ludzie nie mogą czuć się bezpiecznie nawet we własnej głowie.

Autor nie daje nam wielkiej nadziei na to, że świat w „Roku 1984” stanie się lepszy, jest to raczej przedstawienie początku końca zmian, momentu od którego już nic nowego się nie wydarzy. Jeden z bohaterów tak opisuje dalsze losy świata: „Jeśli chcesz wiedzieć jaka będzie przyszłość, wyobraź sobie but depczący ludzką twarz, wiecznie!” Winston Smith pokłada nadzieję w „prolach”, czyli w klasie pracującej, lub jak określa ich partia w „podludziach”, sam jednak pisze o nich w pamiętniku: „Dopóki nie połączy ich świadomość, nigdy są nie zbuntują; dopóki są nie zbuntują, nie staną się świadomi.".
Z tego świata nie ma ucieczki, przypomnijmy sobie o tym, za każdym razem gdy ktoś będzie chciał odebrać nam naszą wolność, a jest takich wielu. Jak twierdzi Orwell „Celem władzy jest władza.”, a w społeczeństwie większość ulegnie terrorowi. Według mnie najważniejszym przesłanie tej książki jest stwierdzenie, że normalność nie jest kwestią statystyki.

„Rok 1984” to jedna z najważniejszych książek w historii, każdemu z czystym sumieniem polecam tę pozycję. Historia Orwella jest uniwersalna, gdyż zawsze istnieją ludzie, którzy pragną władać, a najłatwiej podporządkować sobie ludzi nieświadomych zagrożenia. Jest to powieść niosąca ze sobą treści ponadczasowe, jak na przykład fakt, że „dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta.”

Czy „Rok 1984” jeszcze nastąpi?

Każdy człowiek inaczej wyobraża sobie utopijny świat. Zależy to od systemu wartości – tego, co dla nas najważniejsze. Dla wielu „Utopia” Tomasza Morusa wydaje się być rzeczywistością nie do wytrzymania. Wisława Szymborska w swoim wierszu o tym samy tytule uważa, iż ludzie nie byliby w stanie istnieć w idealnym świecie. Jest to miejsce...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Lekcja historii Jacka Kaczmarskiego Iwona Grabska, Diana Wasilewska
Ocena 8,1
Lekcja histori... Iwona Grabska, Dian...

Na półkach: ,

Kompetentnie i przystępnie napisana analiza tekstów Jacka Kaczmarskiego, wraz z reprodukcjami. Przybliżyła mi okoliczności powstania niektórych utworów i ich pierwowzorów.
Na szczególną uwagę zasługują teksty dotyczące Malczewskiego i Linke, rozjaśniły mi trochę postaci tych tajemniczych malarzy.
Jak dla mnie, czasami brakuje lepszych powiększeń obrazów, w "Tysiącletnim królestwie" i "Wojnie postu z karnawałem" aż się o to prosi!
Muszę przyznać, że dzięki tej książce zainteresowałam się bardziej sztuką, a także zrozumiałam lepiej twórczość Kaczmarskiego.
Książka godna polecenia, choć irytowało mnie, że na omówienie każdego utworu poświęcone było tyle samo miejsca! Nie oszukujmy się, interpretacja "Czerwonego autobusu", czy tryptyku Boscha zasługuje na więcej uwagi niż "Martwa natura".
Polecam.

Kompetentnie i przystępnie napisana analiza tekstów Jacka Kaczmarskiego, wraz z reprodukcjami. Przybliżyła mi okoliczności powstania niektórych utworów i ich pierwowzorów.
Na szczególną uwagę zasługują teksty dotyczące Malczewskiego i Linke, rozjaśniły mi trochę postaci tych tajemniczych malarzy.
Jak dla mnie, czasami brakuje lepszych powiększeń obrazów, w "Tysiącletnim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie "Ostatnia bitwa" stanowi najsłabszy element całej sagi Lewisa. Jest najbardziej absurdalna i uwłacza wszystkim wykreowanym mówiącym zwierzętom z poprzednich części. Jak bowiem inaczej można nazwać sytuację w której wszystkie te zwykle rozumne stworzenia nie odróżniają Aslana od osła z przypiętą do grzbietu skórą zwykłego lwa?
Odrzucenie Zuzanny też nie za bardzo przypadło mi do gustu, a fragment w którym mowa o tym, że w każdym świecie znajduje się dużo większy i GŁĘBSZY jego odpowiednik przywodzi mi na myśl fragment skeczu.
Książka nie jest totalną porażką, na pocieszenie dostajemy WSZYSTKICH znajomych z Narnii (oprócz wspomnianej Zuzanny), choć jest to mała rekompensata za zniszczenie pięknej krainy, którą poznawaliśmy przez siedem książek. Może niektórym otuchy doda fakt, że wszystkie te przygody odbywały się w fałszywej Narnii, marnej imitacji, którą pokochali tylko dla tego, iż jest w "pewnej mierze podobna" do prawdziwej.

Dla mnie "Ostatnia bitwa" stanowi najsłabszy element całej sagi Lewisa. Jest najbardziej absurdalna i uwłacza wszystkim wykreowanym mówiącym zwierzętom z poprzednich części. Jak bowiem inaczej można nazwać sytuację w której wszystkie te zwykle rozumne stworzenia nie odróżniają Aslana od osła z przypiętą do grzbietu skórą zwykłego lwa?
Odrzucenie Zuzanny też nie za bardzo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo słaby plagiat Mickiewicza i Szekspira. Scena na Mont Blanc do złudzenia przypomina wielką improwizację, a "Przygotowanie" sceny fantastyczne Szekspira, choć Słowacki doprawił je jeszcze absurdalnym wyolbrzymieniem ("błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada"), które świadczy o kompleksach autora.
Wiedzieliście, że Juliusz Słowacki napisał własną wersję "Pana Tadeusza"? Jego najwybitniejsze dzieło, czyli "Kordian" (a przynajmniej najbardziej znane) nigdy nie zostało skończone... Czyżby zabrakło mu pomysłu co zrobić dalej z młodym 15-letnim chłopcem odczuwającym "jaskółczy niepokój"?
Może jestem nie czuła na poezję i brakuje mi romantycznej duszy, ale w moich oczach "Kordian" jest jedną z najgorszych lektur (zaraz po "Ferdydurke".

Bardzo słaby plagiat Mickiewicza i Szekspira. Scena na Mont Blanc do złudzenia przypomina wielką improwizację, a "Przygotowanie" sceny fantastyczne Szekspira, choć Słowacki doprawił je jeszcze absurdalnym wyolbrzymieniem ("błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada"), które świadczy o kompleksach autora.
Wiedzieliście, że Juliusz Słowacki napisał własną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatni rozdział ("Przeciw pierwszemu przykazaniu") przywodzi mi na myśl fabułę z początku "call of cthulhu". Jest to najlepszy moim zdaniem fragment "Kronik". Reszta jest zbyt absurdalna i nielogiczna, a styl w jakim napisana jest ta książka pozostawia wiele do życzenia. Wszechobecny chaos i groteskę oceniam na minus, ale muszę przyznać, że utwór ten zawiera odpowiednią dawkę humoru i wartką akcję dzięki którym bardzo łatwo się go czyta.

Ostatni rozdział ("Przeciw pierwszemu przykazaniu") przywodzi mi na myśl fabułę z początku "call of cthulhu". Jest to najlepszy moim zdaniem fragment "Kronik". Reszta jest zbyt absurdalna i nielogiczna, a styl w jakim napisana jest ta książka pozostawia wiele do życzenia. Wszechobecny chaos i groteskę oceniam na minus, ale muszę przyznać, że utwór ten zawiera odpowiednią...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki GROM. Siła i Honor Michał Komar, Sławomir Petelicki
Ocena 7,6
GROM. Siła i H... Michał Komar, Sławo...

Na półkach:

Dobra książka, bardzo dużo szczegółów i wiele zdjęć. Muszę się jednak przyznać, że czasami gubię się w politycznych zawiłościach, niedomówieniach Pana Petelickiego. Mam duży szacunek dla GROMu.

Siła i honor!

Dobra książka, bardzo dużo szczegółów i wiele zdjęć. Muszę się jednak przyznać, że czasami gubię się w politycznych zawiłościach, niedomówieniach Pana Petelickiego. Mam duży szacunek dla GROMu.

Siła i honor!

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie podoba mi się komercja zawarta w epilogu, a także prolog, który niszczy moje iluzje o nieśmiertelnych zwiadowcach. Motyw emerytury koni też do mnie nie przemawia. Daje pięć gwiazdek przez sentyment do tej historii.

Nie podoba mi się komercja zawarta w epilogu, a także prolog, który niszczy moje iluzje o nieśmiertelnych zwiadowcach. Motyw emerytury koni też do mnie nie przemawia. Daje pięć gwiazdek przez sentyment do tej historii.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudna książka, trzeba było uważać, żeby się nie rozproszyć nawet przez chwile, skoncentrować na każdym słowie i równocześnie na treści ogólnej. Do utworu często wkradały się bardzo naukowe opisy i rozważania, ale było to z pewnością zamierzone. Skomplikowane dzieło jeszcze bardziej skomplikowanego autora. Doceniam "Robota", ale czyta się go topornie. Gdybym była inteligentniejsza pewnie oceniłabym wyżej.

Trudna książka, trzeba było uważać, żeby się nie rozproszyć nawet przez chwile, skoncentrować na każdym słowie i równocześnie na treści ogólnej. Do utworu często wkradały się bardzo naukowe opisy i rozważania, ale było to z pewnością zamierzone. Skomplikowane dzieło jeszcze bardziej skomplikowanego autora. Doceniam "Robota", ale czyta się go topornie. Gdybym była...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to