-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński17
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik5
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać60
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant4
Biblioteczka
2024-06-10
2024-06-06
Napisane z wyczuciem, pięknym stylem, jakby w absolutnym kontraście do samej treści. Ta jest bowiem czarna, okrutna, beznadziejna. Autor, zapewne przez fakt, że sam doświadczył walk na froncie, nie układa się z czytelnikiem, mówi wprost, jak jest, a jest potwornie.
I choć może zachwycać plastyka uczuć bohatera, ich analiza, wzrastająca samoświadomość, całkiem jak u Dostojewskiego, to jednocześnie niemal wszystkie te opisywane emocje są negatywne, czasem atawistyczne, złe. Mamy strumieniami lejące się: nienawiść, złość, rozgoryczenie, zwątpienie, rozpacz, tęsknotę, a przy tym bardzo niewiele miłości. I nawet ta zdegradowana jest często do prostych, wojennych potrzeb.
Podsumowując - "Na Zachodzie bez zmian" zdecydowanie pozostawia w czytelniku swoje piętno. Ale warto ją przeczytać, bo bez mroku należycie nie doceni się jasności.
Napisane z wyczuciem, pięknym stylem, jakby w absolutnym kontraście do samej treści. Ta jest bowiem czarna, okrutna, beznadziejna. Autor, zapewne przez fakt, że sam doświadczył walk na froncie, nie układa się z czytelnikiem, mówi wprost, jak jest, a jest potwornie.
I choć może zachwycać plastyka uczuć bohatera, ich analiza, wzrastająca samoświadomość, całkiem jak u...
2024-05-29
Na plus zapracowała szeroko zakrojona fabuła (mamy i przekrój wieków, i miejsc, i bohaterów), ciekawa, choć miejscami nieco naciągana, historia, a w końcu objętość (dla tych, którzy lubią dużo. Ja osobiście wolę krótsze utwory).
Na minus - to, co towarzyszy niemal całej dzisiejszej literaturze gatunkowej - kinowość, ale przede wszystkim marnawy język.
Na plus zapracowała szeroko zakrojona fabuła (mamy i przekrój wieków, i miejsc, i bohaterów), ciekawa, choć miejscami nieco naciągana, historia, a w końcu objętość (dla tych, którzy lubią dużo. Ja osobiście wolę krótsze utwory).
Na minus - to, co towarzyszy niemal całej dzisiejszej literaturze gatunkowej - kinowość, ale przede wszystkim marnawy język.
2024-05-22
Ciekawa (przynajmniej dla mnie, bo lubię biografie), ale niesamowicie smutna książka. I nie tyle ze względu na różnice klasowe, które wybudowały niewidzialny mur pomiędzy Annie Ernaux i jej rodzicami (ona: wielkomiejska inteligentka; oni: niemal proletariaccy sklepikarze). "Bliscy" to książka smutna w odbiorze, bo traktuje o umieraniu. A przynajmniej dużo mu poświęca. Autorka nieustannie, choć niekiedy naokoło, przypomina o tej przykrej konieczności.
Opis wydawnictwa nie kłamie - te trzy rozważania (o ojcu, matce, a w końcu siostrze) naprawdę poruszają.
Ciekawa (przynajmniej dla mnie, bo lubię biografie), ale niesamowicie smutna książka. I nie tyle ze względu na różnice klasowe, które wybudowały niewidzialny mur pomiędzy Annie Ernaux i jej rodzicami (ona: wielkomiejska inteligentka; oni: niemal proletariaccy sklepikarze). "Bliscy" to książka smutna w odbiorze, bo traktuje o umieraniu. A przynajmniej dużo mu poświęca....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-08
Czytało się przyjemnie, głównie z powodu dobrze i oryginalnie stworzonej postaci Kancera, jednego z głównych bohaterów. Fabuła – może celowo, może nie – wydaje się być skrojona w sam raz pod ekranizację. Samo pióro nie wybija się ponad masę podobnie pisanej literatury gatunkowej (czyt. niskiej), pozytywnie wyróżnia się natomiast, w moim przekonaniu, na tle starszych tekstów Jakuba Ćwieka.
Przekorność każe mi zwrócić uwagę na jeszcze jeden charakterystyczny aspekt „Świętego z Centralnego”. To kolejny kryminał polskiego autorstwa, który gra silnymi, przebijającymi się motywami / postaciami, które zamykają się w pojęciu LGBTQ+ (oczywiście mowa o rolach pozytywnych, nie jak u Jo Nesbo – demonicznym antagoniście).
Czy ze strony piszących jest to próba propagowania pewnych bliskich sobie idei, czy odwrotnie – celowe korzystanie z lewicujących trendów, które zdobywają popularność w Polsce i na świecie, nie jestem pewien. W przypadku np. Witkowskiego występują pewnie obie motywacje. W przypadku Ćwieka czy Roberta Małeckiego – odczuwam delikatne wrażenie wyliczonej na hałas i zysk, przepraszam za to słowo, atrakcji.
Czytało się przyjemnie, głównie z powodu dobrze i oryginalnie stworzonej postaci Kancera, jednego z głównych bohaterów. Fabuła – może celowo, może nie – wydaje się być skrojona w sam raz pod ekranizację. Samo pióro nie wybija się ponad masę podobnie pisanej literatury gatunkowej (czyt. niskiej), pozytywnie wyróżnia się natomiast, w moim przekonaniu, na tle starszych tekstów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-30
2024-04-25
Zbiór wybitnych, a czasem tylko świetnych felietonów, mini-, a może nawet mikroreportaży i ogólnie rozumianej prozy. Teksty kwalifikujące się do gatunków dziennikarskich często wykraczają formą poza podstawowe założenia, czyta się je jak świetnie napisane krótkie opowiadania, posiadają trzeci wymiar - pozainformacyjny i pozaopiniotwórczy, mianowicie kwintesencję literatury pięknej.
Niezależnie natomiast, opiniotwórczość, jak to w felietonach, występuje. Spojrzenie Wichy nie zawsze jest łagodne czy pobłażliwe. Czasem autor patrzy bardzo stronniczo, złośliwe lub protestacyjne. Ale to część formy i związanego z nią ryzyka - że czytelnik nie ze wszystkim musi się zgadzać.
Zbiór wybitnych, a czasem tylko świetnych felietonów, mini-, a może nawet mikroreportaży i ogólnie rozumianej prozy. Teksty kwalifikujące się do gatunków dziennikarskich często wykraczają formą poza podstawowe założenia, czyta się je jak świetnie napisane krótkie opowiadania, posiadają trzeci wymiar - pozainformacyjny i pozaopiniotwórczy, mianowicie kwintesencję literatury...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-11
Doprawdy, rzadko tak mam, że nie za bardzo wiem, co o książce napisać, jak ją ocenić. Bo z jednej strony, czytało mi się ją dobrze, historia i zamysł były oryginalne i ciekawe, bohaterowie ludzcy, niejednoznaczni. A z drugiej - ten tekst to strzępki, pozostałości po stylistycznej świetności Marqueza i tak wybitnych dzieł jak choćby "100 lat samotności". Dowodem na to fakt, że "Widzimy się w sierpniu" pisał już w ciężkiej chorobie i, koniec końców, zrezygnował z publikacji. Chciałbym dać więcej, ale zgodnie z sumieniem: 6 gwiazdek.
Doprawdy, rzadko tak mam, że nie za bardzo wiem, co o książce napisać, jak ją ocenić. Bo z jednej strony, czytało mi się ją dobrze, historia i zamysł były oryginalne i ciekawe, bohaterowie ludzcy, niejednoznaczni. A z drugiej - ten tekst to strzępki, pozostałości po stylistycznej świetności Marqueza i tak wybitnych dzieł jak choćby "100 lat samotności". Dowodem na to fakt,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-04
Ta książka przypomina nieco stylem oraz konwencją prozę Olgi Tokarczuk - i może to właśnie najlepsze wytłumaczenie trafienia "Białych nocy" na długą listę nominacji Bookera. Innego (równie jaskrawego), niestety, nie widzę.
Przeważa poprawne, trochę sztywne pisanie, stylizowanie, zamazana konsystencja, leniwa "akcja". I mimo że autorka jest poetką, właśnie tego czegoś, co można by nazwać "poezją" tu, według mnie, brakuje.
Mi "Białe noce" do gustu nie przypadły, wyróżniają się ale nie tak, jakbym sobie życzył. Może ta nominacja i szum wokół niej podniosły drastycznie moje oczekiwania? Nie wiem. Wiem natomiast, że książka na pewno znajdzie swoich amatorów, którym życzę przyjemności z czytania.
Ta książka przypomina nieco stylem oraz konwencją prozę Olgi Tokarczuk - i może to właśnie najlepsze wytłumaczenie trafienia "Białych nocy" na długą listę nominacji Bookera. Innego (równie jaskrawego), niestety, nie widzę.
Przeważa poprawne, trochę sztywne pisanie, stylizowanie, zamazana konsystencja, leniwa "akcja". I mimo że autorka jest poetką, właśnie tego czegoś, co...
2024-03-29
2024-03-22
Ta książka to przede wszystkim ogrom pracy wyrażający się w koronkowej rekonstrukcji minionych lat, a w zasadzie swoistych "epok". Dotykamy tu przecież międzywojnia, Polski pogrążonej w komunizmie, w końcu wolnej. Cofamy się nawet do Polski nieistniejącej, rozebranej przez okupantów, śledząc losy rodziny Urbachów - dziadka Szymona czy ojca Jana.
Samemu Jerzemu autorzy nie odmawiają szujowatości. Karmią czytelników jego tumiwisizmem, relatywną postawą, biegłością w inżynierii społecznej, kąśliwością. W rozmowach z nim (książka częściowo powstawała jeszcze za życia zainteresowanego) prowokują, drążą, podważają. Ale samemu Urbanowi zdaje się to raczej schlebiać - uczestniczą w końcu w czymś, co jest oparte na jego zasadach gry.
"Urban" daje nam obraz człowieka nieprzeciętnie, może wybitnie inteligentnego, nastawionego na skuteczne działanie, pewnego siebie i swoich wyborów, a - przede wszystkim - posługującego się, o dziwo, jakąś etyką. Być może to etyka egoizmu, niemniej jest.
Znamiennej postawie inżyniera ludzkich dusz, kanalii, etatowego kłamczucha, późniejszego obrazoburcy przeciwstawia się człowiek nazywany w tygodniku "NIE" "Tatusiem", gentleman, który w domu raczej nie przeklina, sympatyczny staruszek sprawiający wrażenie mniej złego, niż sam chciałby być. I w tym wszystkim, mimo 600 stron biografii, pozostaje tajemnicą.
Ta książka to przede wszystkim ogrom pracy wyrażający się w koronkowej rekonstrukcji minionych lat, a w zasadzie swoistych "epok". Dotykamy tu przecież międzywojnia, Polski pogrążonej w komunizmie, w końcu wolnej. Cofamy się nawet do Polski nieistniejącej, rozebranej przez okupantów, śledząc losy rodziny Urbachów - dziadka Szymona czy ojca Jana.
Samemu Jerzemu autorzy nie...
2024-03-19
Książka kreśli bardzo niejednoznaczny obraz. Nie wybiela, nie oczernia, po prostu pokazuje wyjątkową postać, ale przede wszystkim człowieka - czasem dobrego, czasem złego. Co prawda więcej w poczynaniach jej bohatera wyrachowania, zaparcia i egoistycznych postaw (stąd zapewne i tytuł), ale jest i strona szlachetna, honorowa. Podkreślają to liczne wywiady, w których opinie na temat Tyrmanda są często skrajnie różne.
Książka kreśli bardzo niejednoznaczny obraz. Nie wybiela, nie oczernia, po prostu pokazuje wyjątkową postać, ale przede wszystkim człowieka - czasem dobrego, czasem złego. Co prawda więcej w poczynaniach jej bohatera wyrachowania, zaparcia i egoistycznych postaw (stąd zapewne i tytuł), ale jest i strona szlachetna, honorowa. Podkreślają to liczne wywiady, w których opinie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-16
Michał Witkowski - jako zdeklarowany narcyz - od lat robi bardzo dużo, by o nim mówiono i pisano, sama treść "Wiary" dla kojarzących go osób może być zatem interesująca. Poznają dzięki niej pierwsze piętnaście lat życia autora, niezarejestrowane wcześniej w artykułach plotkarskich kontrowersje, kształtowanie się Witkowskiego jako człowieka i pisarza.
Rozczarowała natomiast warstwa językowa - szkolna i nierówna, dla mnie (po przeczytaniu świetnie napisanego "Lubiewa" tego autora) nie do przyjęcia.
Michał Witkowski - jako zdeklarowany narcyz - od lat robi bardzo dużo, by o nim mówiono i pisano, sama treść "Wiary" dla kojarzących go osób może być zatem interesująca. Poznają dzięki niej pierwsze piętnaście lat życia autora, niezarejestrowane wcześniej w artykułach plotkarskich kontrowersje, kształtowanie się Witkowskiego jako człowieka i pisarza.
Rozczarowała...
2024-03-07
Ta książka mogłaby mieć równie dobrze 400 stron i nie straciłaby dużo. To zagęszczenie (zwłaszcza na początku) mało istotnych rzeczy i tematów, jak ulubione ciastka basisty Tomasza Jagusia czy etymologia nazwy "Katowice", bywało denerwujące, ale koniec końców autor wykonał dobrą archiwistyczną i reporterską pracę.
Być może ludziom, którzy nie mieli styczności z polską sceną rockowo-metalową i tytułowym zespołem, "Piekło i metal" nie przypadnie do gustu i wyda się nudne, ale to książka dla zainteresowanych. Ci znajdą tu kopalnię wiedzy - i to nie tylko na temat KAT-a.
Ta książka mogłaby mieć równie dobrze 400 stron i nie straciłaby dużo. To zagęszczenie (zwłaszcza na początku) mało istotnych rzeczy i tematów, jak ulubione ciastka basisty Tomasza Jagusia czy etymologia nazwy "Katowice", bywało denerwujące, ale koniec końców autor wykonał dobrą archiwistyczną i reporterską pracę.
Być może ludziom, którzy nie mieli styczności z polską...
Po tak dobrych książkach jak niedawne "Pokora" czy "Chołod", po niezłym "Byku", Szczepan Twardoch - niebezpiecznie, moim zdaniem - zbliża się do
rejonów pop-literatury. "Powiedzmy, że Piontek" przywodzi mi na myśl takie nazwiska jak Orbitowski, Żulczyk, a to jednak nieco niższa półka niż ta autora "Morfiny".
Książka ma elementy rzadkie w jego prozie - political fiction, wybieganie w przyszłość (2028+),
w końcu okręcanie fabuły wokół sytuacji absurdalnej, przypominającej raczej początek bestsellerowego thrillera czy kryminału niż literaturę wartościową artystycznie. Oceniłbym więc, że pod względem jakości i warsztatu to pozycja przypominająca raczej pisarskie początki T., takie jak "Epifania wikarego Trzaski" czy "Wieczny Grunwald".
Powiedzmy, że ostatnia książka Szczepana Twardocha jest całkiem niezła na tle większości polskich propozycji wydawniczych, ale słaba na tle jego własnych (ostatnich) tytułów.
Po tak dobrych książkach jak niedawne "Pokora" czy "Chołod", po niezłym "Byku", Szczepan Twardoch - niebezpiecznie, moim zdaniem - zbliża się do
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo torejonów pop-literatury. "Powiedzmy, że Piontek" przywodzi mi na myśl takie nazwiska jak Orbitowski, Żulczyk, a to jednak nieco niższa półka niż ta autora "Morfiny".
Książka ma elementy rzadkie w jego prozie - political fiction,...