-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2024-03-01
2023-08-25
Była sobie tajemnica. Tajemnica trzynastej opowieści, którą poczytna autorka Vida Winter nigdy nie opublikowała. Jedyną osobą, która pozna prawdę o nienapisanej opowieści jest prowadząca wraz z ojcem antykwariat Margaret Lea. To ona zostaje zaproszona do posiadłości pani Winter i spędza tam kilka tygodni na słuchaniu niezwykłej historii rodowej.
To tak w skrócie. Brzmi nieźle i zachęcająco. A ponieważ czytałem wcześniej inną książkę Diane Setterfield: ,,Była sobie rzeka" pomyślałem, że mam przed sobą wspaniałą literacką ucztę. Tymczasem im dalej brnąłem w fabułę miałem odczucie przetrawiania odgrzewanych kotletów z mdłą papką ziemniaków puree. Bo czy już gdzieś nie było o mrocznych klimatach zapuszczonych angielskich posiadłości, o tajemniczych rezydentach snujących się niczym duchy, o zbzikowanych właścicielach i starych milczących służących? Tak, to odgrzewane kotlety, choć doprawione sentymentalnym anglosaskim i antykwarycznym na dodatek sosem. Dało się to całkiem dobrze i szybko strawić.
Pozostaję po lekturze bez zachwytu, choć z miłą refleksją, że każdy z nas patrząc na swoje życie w mniej lub bardziej kolorowych lub przerysowanych barwach mógłby opowiedzieć własną trzynastą opowieść.
Była sobie tajemnica. Tajemnica trzynastej opowieści, którą poczytna autorka Vida Winter nigdy nie opublikowała. Jedyną osobą, która pozna prawdę o nienapisanej opowieści jest prowadząca wraz z ojcem antykwariat Margaret Lea. To ona zostaje zaproszona do posiadłości pani Winter i spędza tam kilka tygodni na słuchaniu niezwykłej historii rodowej.
To tak w skrócie. Brzmi...
2020-12-13
Zgodnie z zapowiedzią na okładce miała to być ,,cudowna powieść o potędze książek, rodziny i magii". Rzeczywiście w opowiadaniu pojawia się niezwykła księga, mamy historię rodzinną i trochę karcianej magii. Tylko cudowności brak. Dlaczego?
Powieść Eriki Swyler ma dość ponury klimat. Oto na wybrzeżu Long Island zdaje się, że słońce nigdy nie świeci. Wieją wiatry, obficie pada deszcz, a przypływy pozostawiają na kamienistej plaży setki mało sympatycznych stworzonek zwanych skrzypłoczami. Na klifie stoi stary, drewniany dom, który powoli osuwa się w stronę morza. Zamieszkujący go Simon Watson jakoś też nie specjalnie ma powody do radości. Walka o uratowanie domu przerasta jego możliwości. W dodatku zostaje zwolniony z pracy w bibliotece. Na domiar złego w jego ręce trafia księga, która opisuje historie jego rodziny. Z tej to księgi dowiaduje się o dziwnym fatum wiszącym nad jego rodem. Zarówno jego matka, jak i babka oraz prababka utonęły w morzu choć wszystkie posiadały niezwykły talent do nurkowania. Nazywano je syrenami. Simon ma siostrę Enolę, o którą zaczyna się lękać, że może skończyć tak, jak jej szanowne poprzedniczki.
Książka krąży wokół ponurych historii rodzinnych, powiązanych nie wiadomo dlaczego z wróżeniem z kart tarota. Czytelnik podąża za poszczególnymi wątkami w poszukiwaniu cudowności, ale jej tu po prostu nie ma. Na szczęście zakończenie daje nadzieję, że jednak można przełamać fatalne fatum i rozpocząć życie niczym carte blanche. I to jest jedyny przebłysk jasności w całej tej powieści.
Zgodnie z zapowiedzią na okładce miała to być ,,cudowna powieść o potędze książek, rodziny i magii". Rzeczywiście w opowiadaniu pojawia się niezwykła księga, mamy historię rodzinną i trochę karcianej magii. Tylko cudowności brak. Dlaczego?
Powieść Eriki Swyler ma dość ponury klimat. Oto na wybrzeżu Long Island zdaje się, że słońce nigdy nie świeci. Wieją wiatry, obficie...
2020-02-19
,,Księgarnia spełnionych marzeń" Katariny Bivald moich marzeń o dobrej wciągającej lekturze raczej nie spełniła. Może dlatego, że to typowa literatura kobieca opowiadająca o tęsknotach za prawdziwą miłością, poczuciem akceptacji, a zarazem tolerancji na tak zwaną ,,inność".
Początek powieści jest całkiem frapujący. Oto niespełniona życiowo, zagubiona w świecie książek Sara Lindqvist przybywa z zimnej uczuciowo Szwecji do sennego, ale całkiem sympatycznego miasteczka Broken Wheel w stanie Iowa. Przyjeżdża na zaproszenie swojej koleżanki Amy, którą zna jedynie z prowadzonej od wielu miesięcy korespondencji i wymiany polecanych sobie na wzajem książek. Szkopuł w tym, że w momencie swego przyjazdu do miasteczka Sara dowiaduje się, że Amy właśnie umarła. Mieszkańcy Broken Wheel z niezwykłą serdecznością przyjmują jednak przyjezdną i robią wszystko, żeby Sarę zachęcić do jak najdłuższego pozostania u nich. Tłumaczą to w ten sam sposób: tak by sobie życzyła Amy. Sara oczywiście zostaje i otwiera księgarnię. Dalej możemy sobie wyobrazić, jak owa księgarnia i książki przeobrażają życie mieszkańców zapomnianego miasteczka. Zupełnie jakbym czytał ,,Czekoladę" Joanne Harris.
Wydaje mi się, że autorka miała dobry koncept na powstanie książki, ale ugrzęzła w połowie jej pisania i nie bardzo miała pomysł na efektowne zakończenie.
Pięknie byłoby na tym świecie, gdyby książki były lekiem na wszelkie zło, problemy uczuciowe i recesję gospodarczą. Ale to niestety tylko bajka opowiedziana przez Katarinę Bivald.
,,Księgarnia spełnionych marzeń" Katariny Bivald moich marzeń o dobrej wciągającej lekturze raczej nie spełniła. Może dlatego, że to typowa literatura kobieca opowiadająca o tęsknotach za prawdziwą miłością, poczuciem akceptacji, a zarazem tolerancji na tak zwaną ,,inność".
Początek powieści jest całkiem frapujący. Oto niespełniona życiowo, zagubiona w świecie książek Sara...
2020-03-19
,,Pamiętnik księgarza" to... rzeczywiście pamiętnik, lub raczej coś na wzór księgarskiego bloga. Rok z życia Shauna Bythella prowadzącego antykwariat w niewielkim miasteczku Wigtown na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Nie ma tu wartkiej akcji, punktu kulminacyjnego, ani zaskakującego zakończenia. Księgarnia istniała przed napisaniem książki i istnieje nadal.
Z początku irytują opowieści Shauna o tym, jak trudno dziś zarobić na książkach, jak niełatwo utrzymać antykwariat w małym miasteczku, gdy prawie każdy klient domaga się zniżek i rabatów. Poza tym Shaun urządza coś na wzór konkursu na wyłapanie najgłupszego tekstu jaki wypowiadają jego klienci przy okazji zakupu. Żeby pokazać czytelnikowi, jaki to ciężki kawałek chleba, autor pod każdym wpisem podaje podsumowanie utargu i liczbę klientów. To irytuje jeszcze bardziej...
A jednak im głębiej zanurzałem się w świat antykwariusza z Wigtown, tym bardziej irytacja zaczynała przeradzać się w fascynację. Praca Shauna Bythella jest pełna bibliofilskiej pasji. Niezwykłe jest jego nieustanne poszukiwanie rzadkich wydań, starych, wartościowych książek pośród zbiorów oferowanych do sprzedaży przez starszych ludzi, lub rodziny zmarłych krewnych. Organizacja festiwalu książek, spektakli teatralnych, koncertów, spotkań z autorami - to całe jego życie z którego czerpie wiele radości i satysfakcji.
Książka na tyle mnie pochłonęła, że po jej przeczytaniu natychmiast sięgnąłem do facebooka, żeby odszukać profil księgarni i zobaczyć jak wygląda pokój szkocki, sławny kominek, kot Kapitan, no i oczywiście ekscentryczna Nicky.
,,Pamiętnik księgarza" to... rzeczywiście pamiętnik, lub raczej coś na wzór księgarskiego bloga. Rok z życia Shauna Bythella prowadzącego antykwariat w niewielkim miasteczku Wigtown na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Nie ma tu wartkiej akcji, punktu kulminacyjnego, ani zaskakującego zakończenia. Księgarnia istniała przed napisaniem książki i istnieje nadal.
Z początku irytują...
Książka ukazała się w serii: Powieść z duszą. Rzeczywiście o bolączkach duszy głównego bohatera - Pawła Tarnowskiego jest tu sporo i aż nadto.
Kim jest Paweł Tarnowski? Wrażliwym młodzieńcem, niedoszłym zakonnikiem, niespełnionym artystą, malarzem, pisarzem, marzycielem. Jest także właścicielem odziedziczonego po wuju przedwojennego, warszawskiego antykwariatu zwanego ,,Domem Sophii". Kim jestem? Na to pytanie próbuje znaleźć odpowiedź sam główny bohater. Pogrążając się w beznadziei własnej samooceny, biedując nad własnym losem i brakiem miłości zdaje się dążyć do autodestrukcji.
Zrządzeniem losu jesienią 1942 roku w jego księgarni pojawia się niespodziewanie młody uciekinier z getta - Żyd Dawid Schäfer. Udzielając mu schronienia Paweł dokonuje w sobie wewnętrznej przemiany. Jego życie nabiera wreszcie sensu i znaczenia.
Książka składa się jakby z dwóch warstw fabularnych. Jedna to historia okupacyjna opowiadająca o przyjaźni ludzi z dwóch odrębnych kultur, którzy znajdują wspólny język dzięki odkrywaniu na nowo pojęcia ,,człowieczeństwo". Druga warstwa, o wiele trudniejsza do przebrnięcia, to zanurzanie się w filozoficzno, religijno, egzystencjalne rozważania obrazujące wewnętrzne cierpienia głównego bohatera.
Dużym plusem są niewątpliwie wiernie oddane, historyczne realia dotyczące Warszawy w czasie okupacji opisane bądź co bądź przez kanadyjskiego pisarza. Oczywiście plus także za to, co bardzo lubię, czyli historię z księgarnią w tle.
Książka ukazała się w serii: Powieść z duszą. Rzeczywiście o bolączkach duszy głównego bohatera - Pawła Tarnowskiego jest tu sporo i aż nadto.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKim jest Paweł Tarnowski? Wrażliwym młodzieńcem, niedoszłym zakonnikiem, niespełnionym artystą, malarzem, pisarzem, marzycielem. Jest także właścicielem odziedziczonego po wuju przedwojennego, warszawskiego antykwariatu zwanego...