Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Helmolda Kronika Słowian Helmold, Jerzy Strzelczyk
Ocena 7,5
Helmolda Kroni... Helmold, Jerzy Strz...

Na półkach: , ,

Lisioła Kronika Słowian
.
Wierzenia słowiańskie w ciągu ostatnich lat wykopały sobie porządną norkę w książkowym świecie – norkę prawie tak głęboką, że Lisioł raz czy drugi do niej wpadł. Słowiańskie symbole, bóstwa i demony stały się częstym widokiem na okładkach oraz stronach powieści. Futrzak, jako stworzenie z natury wścibskie, postanowił dowiedzieć się, z jakich korzeni wyrastają te wątki. Niestety norka z materiałami źródłowymi na temat wierzeń słowiańskich oraz ich kultury jest wyjątkowo płytka. Tutaj z pomocą Lisiołowi przyszedł pewien bardzo pracowity kret imieniem Helmold.
.
Lisioł się nie rozminie z prawdą, jeżeli napisze, że „Kronika Słowian” autorstwa Helmolda jest jed-nym z najważniejszych tekstów dotyczących Słowian, jaki kiedykolwiek powstał. Spisana w XII wieku kronika stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy na temat kultury oraz wierzeń słowiańskich i to kopalnię o tyle unikalną, iż została napisana całkiem obiektywnie. Przynajmniej jak na mnicha z XII wieku. Autor potrafi dostrzec hipokryzję, chciwość oraz dwulicowość chrześcijan, a pogan nie wrzuca do worka z wyłącznie negatywnymi cechami. Lisioł musi pisnąć, że Helmold oczywiście stoi po stronie krzyża w tym sporze, ale dystansu do tematu mógłby się od niego uczyć niejeden współczesny!
.
Sama kronika została opatrzona długim na kilkadziesiąt stron wstępem Jerzego Strzelczyka, który pozwala zdobyć niezbędny kontekst dla całej książki. Chociaż nie jest to wprowadzenie najłatwiej-sze językowo, pozwoli nawet osobom nieobeznanym z tematem czytać bez przeszkód – pomocne są również liczne przypisy. Lisioł na takie rzeczy piszczy z radością! W samej kronice znajdziemy opisy egzorcyzmów, zwyczajów, politycznych machinacji oraz opisy tego, w jaki sposób działała władza na terytorium Słowian. Tak Lisioł dowiedział się, że wyżej od władcy ceniono sobie zdanie kapłanów, którzy odczytywali wolę bogów – a czasami wola ta wymagała złożenia w ofierze jakie-goś księdza. Lisioł nie ocenia – pisnął futrzak, chowając nóż za plecami.
.
Podpiskowując – jeżeli interesuje Was szeroko pojęta słowiańszczyzna, historia i chcecie sięgnąć po naprawdę ciekawe źródło, trudno o lepszy wybór.

Lisioła Kronika Słowian
.
Wierzenia słowiańskie w ciągu ostatnich lat wykopały sobie porządną norkę w książkowym świecie – norkę prawie tak głęboką, że Lisioł raz czy drugi do niej wpadł. Słowiańskie symbole, bóstwa i demony stały się częstym widokiem na okładkach oraz stronach powieści. Futrzak, jako stworzenie z natury wścibskie, postanowił dowiedzieć się, z jakich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lisioł Zemsty
.
Lisioł wkroczył w ciemności, sprowadzając śmierć na Wszechśmierć. Niech doświadczą własnego błogosławieństwa. Kostucha nie odstępuje Zirry na krok, tańcząc w białych oczach Pustynnej. Krew tryska, ujawniając dawno pogrzebane tajemnice. Miasto Wiernych przyzywa Eristi. Jej śladem jak cień podąża Zirra i Karamis. To nie skończy się dobrze *piszczy Lisioł, odrywając na chwilę łebek od lektury*. „Pieśń Zemsty” Grzegorza Wielgusa to drugi tom serii Ostrze Erkal. Futrzak gwarantuje Wam, że ta książka wciągnie Was bez reszty!
.
Chociaż wojną przesiąknięte jest powietrze Ardean, grand Ossen nie zamierza się poddawać. Nawet gdy sytuacja wydaje się bez wyjścia, walczy dalej głównie swoim umysłem i to się ceni. Czy druga strona konfliktu to doceni? Bahur z pewnością napisze o tym niejeden wiersz, aczkolwiek w tym tomie nie tylko jego szalik będzie brylować na salonach. Zaś dziedzic Ardean nie-do-końca-martwy kapitan Stauros zrozumie w końcu, z czym wiąże się władza. Stanie na rozdrożach, patrząc w kierunku Astris. Czy stanie się jego słońcem? Być może Astris ma swój własny plan na taniec między młotem a kowadłem. Tym razem jednak musi liczyć sama na siebie, w przeciwnym razem dogonią ją nie tylko jej własne uczucia, ale również uśmiech Eristi.
.
Płomień zemsty pożera Zirre od środka, a do czego posunie się Pustynna, by pomścić swoją siostrę? Los bywa przewrotny, każdy się może pomylić, nawet tkaczka śmierci. Jedno jest pewne, cokolwiek Zirra planuje, może liczyć na pomocną dłoń Karamisa, chociaż ma tylko jedną. Ból, wspomnienia, alkohol. Żołnierze źle znoszą swoje słabości, przed pewnością siebie Karamisa ciężka droga. Lisioł nie jest pewien czy ten wojak znajdzie swoją drogę, czy już na zawsze zatopi się wewnątrz butelki.
.
Czas leci, wyścig po zemstę trwa. Grzegorz Wielgus nie zostawia czytelnikowi nawet sekundy wytchnienia. Postacie zderzają się ze sobą, przekraczając bezpieczne granice. Próżno szukać w ich oczach litości, zwycięzca będzie tylko jeden i na Erkal, świat może tego nie przeżyć! Lisioł jest absolutnie zachwycony, leżąc na środku pustyni, głaskając shavara po pysku.

Lisioł Zemsty
.
Lisioł wkroczył w ciemności, sprowadzając śmierć na Wszechśmierć. Niech doświadczą własnego błogosławieństwa. Kostucha nie odstępuje Zirry na krok, tańcząc w białych oczach Pustynnej. Krew tryska, ujawniając dawno pogrzebane tajemnice. Miasto Wiernych przyzywa Eristi. Jej śladem jak cień podąża Zirra i Karamis. To nie skończy się dobrze *piszczy Lisioł,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lisie czasy. Jak zarobić w średniowieczu
.
Lisioł z przyjemnością postanowił sięgnąć po pozycję „Dobre czasy. Jak zarobić w średniowieczu” autorstwa Pawła Zycha. W końcu futrzak nie zamierza być biedny w tak ciekawych czasach, wręcz przeciwnie!
.
Na początek Lisioł zajrzał do wsi na działającej na prawie zwyczajowym i aż zadrżał. Śmierdzi tutaj biedą, a w gorszych czasach i głodem, nic więc dziwnego, że mnisi przekonują mieszkańców do rewolucji, czyli oparciu działalności na prawach pisanych. W takich wsiach nawet staw mają, kuźnie i grosiwem (oraz innymi rzeczami) śmierdzą, więc jest co zwinąć. W takich warunkach Lisioł może bytować, nawet kury mają tutaj dorodniejsze!
.
Lisioł dostał też ofertę pracy w cegielni, jednakże dość cwanie wysłał na zwiady 10-letniego łebka. Gdy chłopak zrzucił sobie na głowę stos cegieł i przypalił nieco włosy za 1/2 grosza na cały dzień roboty, futrzak uznał, że dobrze uczynił. ALE gdybyście szukali stałej, dobrej pracy w średniowieczu, to właśnie w cegielni byście taką znaleźli. O ile nie planujecie zostać kupcem np. handlującym kolorowym suknem. Jeśli jednak macie bardziej zamorskie ambicje, to zacznijcie od kupna porządnego kota. Ubezpieczenie też się może przydać, szkoda, że nie ma ubezpieczenia od podatków…
.
Oczywiście futrzak dokonał też inspekcji dworu rycerskiego, ze szczególnym uwzględnieniem piwniczki i kuchni – po tych obszarach poznacie wielkiego pana! Zwłaszcza że macie dokładną rozpiskę, kto ile zarabiał w groszach. Trzeba przyznać, że pisarze byli w cenie, aż dziw! Stać ich było nawet na czynsz w porządnym loku, inflacja mocno uderzyła, patrząc na czasy współczesne *lisie mrugnięcie okiem*.
.
Lisioł nie ominął też katedry. W końcu Jego Wielka Lisiołkowatość łaskawym okiem patrzy na swoich wyznawców, błogosławiąc swoją łapą również kopalnię, a zwłaszcza mennice, drogo licząc sobie swoje usługi!
.
Lisioł musi przyznać, że książka trafi zarówno w gust młodego czytelnika, jak i dorosłego. Ilustracje są po prostu fenomenalne. Średniowiecze jak żywe! W dodatku ilustrowana jest dosłownie każda strona. Do tego dochodzi fabuła, dla każdej lokacji inna. Łatwo przyswajalna z dużą ilością ciekawostek. Łapki lizać!

Lisie czasy. Jak zarobić w średniowieczu
.
Lisioł z przyjemnością postanowił sięgnąć po pozycję „Dobre czasy. Jak zarobić w średniowieczu” autorstwa Pawła Zycha. W końcu futrzak nie zamierza być biedny w tak ciekawych czasach, wręcz przeciwnie!
.
Na początek Lisioł zajrzał do wsi na działającej na prawie zwyczajowym i aż zadrżał. Śmierdzi tutaj biedą, a w gorszych czasach i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sieć. Tom 1. Czas Lisiołów.
.
Lisioł stał na czatach, gdy Nick Smith kradł auto marzeń – oczywiście marzeń w ramach swoich możliwości. Gdy tylko futrzak zobaczył dwa psy, od razu uciekł do samochodu, uznając, że jego rola została już spełniona. Szybko się okazało, że nie tylko policja jest negatywnie nastawione do kradzieży aut (zaskakujące), ale również sam zleceniodawca. Kule fruwają, a chłopakowi zebrało się na wyrzuty sumienia. Na szczęście ma Lisioła, który z piskiem rzucił się na pedał gazu. Pod kołami ktoś dostąpił masażu oponami. Oj chłopcze, marzy Ci się 007, ale Lisioł widzi na razie same 00.
.
Pomimo niestrudzonej działalności Nicka, z pomocą pięknej rudowłosej Gii, udało się w końcu Lisiołowi dotrzeć do Sieci. Tajnej organizacji wyszukującej ludzi uzdolnionych, takich X-menów wersja very light. Lisioł oczywiście jest niesamowicie uzdolniony, więc leżakował, obserwując jak Nick się uczy – w końcu mamy do czynienia z pozycją „Sieć. Tom 1: Czas Adeptów” autorstwa Agaty Lasockiej-Myszor, więc albo Nick się weźmie za swoją dupę i zostanie adeptem, albo Lisioł go wymiecie ogonem ze stron książki. Zwłaszcza że do dyspozycji ma salę treningową rodem z animowanych X-menów z 1992 roku. Nie tylko to łączy fabułę ze znanym serialem. Otóż agenci Sieci zajmują się wyszukiwaniem podobnie uzdolnionych. Lisioł już gdzieś o tym słyszał *mrugnięcie lisiego oczka*. Można więc zadać sobie pytanie gdzie są różnice? Otóż fabułę Sieci można określić jako mieszankę X-menów i Jamesa Bonda. *Lisioł chrząknął i wymierzył Nickowi uderzenie patelnią w łeb* z elementami romansu, jak widać po wiecznie śliniącym się do pewnej rudej piękności głównym bohaterze.
.
Po w miarę spokojnym wstępie następuje ostre przyśpieszenie. Lisioł otwarcie przyznaje, że stanowczo woli towarzyszyć rudej pannie Raider i niesamowitemu Alexowi niż Nickowi. Zaprowadziło to Lisioła na bardzo obskurny okręt, gdzie jego oczy na chwilę zaszły łzami. Futrzak wziął za to odwet, zrzucając z kontenerów jednego z fanatyków – Lisioł nie znosi fanatyków – z użyciem kopniaka ogonem z potrójnego obrotu, po czym odleciał w chwale eksplodującego okrętu. I tak trzeba czytać książkę, zwłaszcza TAKĄ książkę.

Sieć. Tom 1. Czas Lisiołów.
.
Lisioł stał na czatach, gdy Nick Smith kradł auto marzeń – oczywiście marzeń w ramach swoich możliwości. Gdy tylko futrzak zobaczył dwa psy, od razu uciekł do samochodu, uznając, że jego rola została już spełniona. Szybko się okazało, że nie tylko policja jest negatywnie nastawione do kradzieży aut (zaskakujące), ale również sam zleceniodawca....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lisioł Miecza
.
„Dusza Miecza” autorstwa Julie Kagawy to drugi tom trylogii „Cień Kitsune”. Lisioł nie jest w stanie przejść obojętnie koło słowa lis (kitsune) w nazwie, dlatego ochoczo zagłębił się w lekturę. Prawie 500-stronicowa książka przyciąga wzrok oprawą graficzną – jest na co popatrzeć! Co jednak z zawartością?
.
Lisioł zmaterializował się przy głównej bohaterce, pół yokai, Yumeko. Trzeba pisnąć, że dziewczyna umie utrudnić sobie życie. Nie dość, że jest związana obietnicą ochrony fragmentu zwoju smoczej modlitwy i zaniesienia go w bezpieczne miejsce, to jeszcze dokłada sobie kolejne obietnice. Ach miłość, nawet nienazwane uczucie potrafi zaprowadzić na skraj przepaści i zachęcić do odważnego kroku naprzód. Lisioł nie jest przekonany czy bieganie za opętanym zabójcą demonów to najlepszy pomysł. Zwłaszcza że jak wspomniany zwój dostanie się w niepowołane ręce, to będzie tragedia. Wyobraźcie sobie świat zmieniony według egoistycznego życzenia jednego człowieka! Lisioł jest znacznie lepszym powiernikiem absolutnej władzy, piśnięcie honoru!
.
Yumeko ma wsparcie mistrza Jiro, świątynnej dziewicy Reika i jej dwóch ogarów. Zbrojnym ramieniem służy samuraj Daisuke oraz lubujący się w alkoholu ronin Okame. Ekipa jak marzenie. W dodatku udziela im się nastrój z Dark Souls, czyli zanurzmy się w mrok, to się na pewno nie uda, ale spróbujmy. Lisioł na trzeźwo z nimi nie pójdzie. Z drugiej strony trudno się dziwić. Drużyna pragnie uratować zabójcę demonów, którego opętał legendarny Oni. Wspomniany demon o wdzięcznym imieniu Hakaimono szkolił się zapewne w Mortal Kombat, pobierając nauki wyciągania kręgosłupa przez cztery litery albo gardło, kolejność dowolna. Misja ta sama w sobie jest niezwykle trudna, a do tego dochodzi ochrona zwoju, na który wszyscy z zapamiętaniem polują. To nie wszystko! Hakaimono ma własny plan na przyszłość, korespondujący z planami Władcy Demonów – ten drugi tkwi na razie uwięziony w swojej czaszce, ale całkiem groźnie wychodzi mu iluzja własnego ciała. Jego armii najwyraźniej to nie przeszkadza. Szykuje się więc nam powtórka przedwiecznej wojny, połączona z krwawą łaźnią. Jak w tym wszystkim odnajdzie się Yumeko i jej ekipa? Sprawdźcie sami

Lisioł Miecza
.
„Dusza Miecza” autorstwa Julie Kagawy to drugi tom trylogii „Cień Kitsune”. Lisioł nie jest w stanie przejść obojętnie koło słowa lis (kitsune) w nazwie, dlatego ochoczo zagłębił się w lekturę. Prawie 500-stronicowa książka przyciąga wzrok oprawą graficzną – jest na co popatrzeć! Co jednak z zawartością?
.
Lisioł zmaterializował się przy głównej bohaterce,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lisiołowie Germanów – szkice o kształtowaniu się lisioizmu skandynawskiego
.
Lisioł lubi mity i historie o bogach – zwłaszcza jeżeli dotyczą lisów. Jako że futrzak nie pierwszy raz wsadza nos między strony, nazwisko pana Dumézila nie jest mu obce – podobnie jak wszystkim studentom religioznawstwa oraz kulturoznawstwa. Zatem jest to spotkanie z autorem, który wywarł gigantyczny wpływ na to, w jaki sposób myśli się o mitach indoeuropejskich. Lisioł aż sobie wyszczotkował wąsy przed otwarciem tej książki, tak był przejęty!
.
Książka jest wszystkim, czego Lisioł oczekuje po tego typu publikacji. Mamy słowo wstępne podpisane innym znanym futrzakowi nazwiskiem – Jacek Banaszkiewicz – które przybliża nam nieco postać imć Dumézila, po czym przechodzimy do dania głównego. Wielu z Was zapewne kiedyś odbiło się od podobnych pozycji ze względu na nadmiar naukowego języka lub wyjątkowo hermetyczne tłumaczenia – tutaj tego nie ma! Dumézil pisze lekko jak na akademika, przytacza wiele przykładów, tłumaczy i argumentuje w bardzo przystępnym tłumaczeniu Anny Gronowskiej. Oczywiście, jak to bywa w przypadku badania mitów, mamy do czynienia z teoriami, więc nie oczekujcie twardych, rozstrzygających dowodów, ale o staranności autora niech świadczy fakt, że kilkanaście lat po pierwszym wydaniu książki wzbogacił ją o nowe przemyślenia oraz wątki.
.
O czym jednak są „Szkice…”? Jak sam tytuł wskazuje, są to eseje poświęcone strukturze wiary germańskiej i skandynawskiej – głównie w porównaniu do innych mitologii z pnia indoeuropejskiego. Brzmi to na złożoną kwestię, ale Dumézil tłumaczy te zagadnienia w bardzo przystępny sposób. Lisioł mógł dowiedzieć się kilku interesujących rzeczy na temat funkcjonowania panteonu – bardzo istotne, gdy samemu chce się zostać bogiem – a szczególnie interesujące były rozdziały poświęcone Thorowi (mocna głowa do picia), Tyrowi (oraz rozdawania truskawek prawą ręką) oraz przebiegłemu Lokiemu (chociaż do Lisioła mu brakuje spektakularnej kity).
.
„Szkice…” bardzo przypadły Lisiołowi do gustu i uważa, że teksty Dumézila to świetny wybór dla wszystkich osób, które interesują się mitologią oraz dawnymi wierzeniami jako takimi.

Lisiołowie Germanów – szkice o kształtowaniu się lisioizmu skandynawskiego
.
Lisioł lubi mity i historie o bogach – zwłaszcza jeżeli dotyczą lisów. Jako że futrzak nie pierwszy raz wsadza nos między strony, nazwisko pana Dumézila nie jest mu obce – podobnie jak wszystkim studentom religioznawstwa oraz kulturoznawstwa. Zatem jest to spotkanie z autorem, który wywarł...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Restauracja na kicie Lisioła
.
Lisiołowi zachciało się herbaty. Postanowił ten problem przepiszczeć z głównym komputerem pokładowym. Któż mógł przypuszczać, że zagadnienie DOBREJ herbaty doprowadzi Lisioła i całą ekipę statku „Serce ze złota” napędzanego silnikiem nieprawdopodobieństwa do seansu spirytystycznego? Tak proszę państwa, na kilka minut przed śmiercią najlepiej wzywa się zmarłych przodków. Lepiej się dowiedzieć kogo omijać w zaświatach prawda?
.
Oto Kochab. Piękna planeta, na której panuje wieczna sobota, a zarazem siedziba wydawnictwa poradnika „Autostopem przez Galaktykę” – będącego celem ataku komandosów z żabiego desantu. Jeśli nie widzieliście jeszcze latających budynków to Lisioł poleca lekturę książki „Restauracja na końcu Wszechświata” autorstwa Douglasa Adamsa. Taki lot to bardzo ciekawe przeżycie, zwłaszcza jak posiadacie ręcznik pokryty lekami na depresje. Łapy lizać, aczkolwiek Lisioł nie poleca bliższej znajomości z wirem całkowitego zrozumienia. Do czego to żona potrafi doprowadzić spragnionego wiedzy naukowca?
.
Po wizytacji statku kosmicznego linii podróżniczych opóźnionego o 900 lat, Lisioł dotarł w końcu do restauracji na końcu wszechświata, czyli niebotycznie drogiej restauracji, w której podziwia się wybuch planety, sącząc niezliczoną ilość pangalaktycznych gardłogrzmotów. Można też porozmawiać ze swoim przyszłym obiadem, zachwalającym swoje poszczególne części ciała jako „odpowiednio” otłuszczone. W tym miejscu Lisioł stracił apetyt. Podziękował kelnerowi i darował sobie oglądanie końca świata, ładując swój ogon na „pożyczony” statek. Tym właśnie sposobem futrzak dostał się na koncert kapeli „Strefa Zniszczenia”. Głośniki wielkości całego Manhattanu zapowiadają mocne walnięcie, którego lepiej nie testować na własnym futrze.
.
Wadliwy teleport odsłonił przed Lisiołem rzeczy, o których ciężko zapomnieć np. galaktyczną kozę będącą wielkim pożeraczem światów. Tej lektury nie da się łatwo zapomnieć! Absurd goni absurd, ani na chwilę nie zwalniając tempa. Wasz umysł już nigdy nie będzie taki sam, ale w dziwny sposób wciąż będzie złakniony dalszych przygód załogi „Serca ze złota”.

Restauracja na kicie Lisioła
.
Lisiołowi zachciało się herbaty. Postanowił ten problem przepiszczeć z głównym komputerem pokładowym. Któż mógł przypuszczać, że zagadnienie DOBREJ herbaty doprowadzi Lisioła i całą ekipę statku „Serce ze złota” napędzanego silnikiem nieprawdopodobieństwa do seansu spirytystycznego? Tak proszę państwa, na kilka minut przed śmiercią najlepiej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mieszko. Lisioł z cienia.
.
Lisioł duszkiem opróżnił róg miodu, pijąc za ślub Czcibora z rodu piastowskiego oraz jego świeżo poślubioną żonę Lutosławę od Mściwoja. Kolejna porcja alkoholu wymagała wyminięcia kilku słabszych wojów, a nawet pociągnięcia jednego upartego z dyńki. Nikt nie będzie stać między Lisiołem a pełnym rogiem! W takich właśnie klimatach rozpoczyna się książka "Mieszko. Wyjście z cienia" autora Daniela Komorowskiego.
.
Po ślubie trzeba rozruszać kości. Najlepiej w tym pomaga wojaczka! Dlatego Lisioł wyruszył za Czciborem na pomoc księciu Bogusławowi. Trzeba odbić Lubusz z rąk Wieletów. Spodziewajcie się tutaj walki ze szczegółami, która nie raz rozgości się na stronach powieści *zapiszczał Lisioł, dzielnie broniąc dostępu do spiżarki z toporem w ręce*. Nie ma litości dla Wieletów, a są to czasy, gdy za łup uznawano też ludzi. Możecie się więc domyśleć jaki mieli plan na emeryturę.
.
Ledwo przejdziecie przez wielką bitwę a problem wielki się pojawia. Mściwój wydał swoją córkę za Czcibora, bo ten wielkim kniaziem miał być. Dobra partia, wiecie, młody, silny, z dobrym koniem, grodem, itp. Sam wielki wojownik był o tym przekonany, ba, nawet ojciec go ćwiczył do tej roli. Przewrotny bywa los. Śmiech bogów rozbrzmiał po salach Gniezna, gdy gorączka nagle zmogła Siemomysła w drodze do kibelka. Nie takie rzeczy Lisioł już widział. Synowie wielce się zmartwili, a już w ogóle pobledli, gdy okazało się, że dreszcze przeniknęły też do mózgu wielkiego kniazia. Mieszka kazał swoim następcom uczynić. Tak. TEGO MIESZKA. W dodatku wygnanego i niechętnie w grodzie widzianego przez poddanych. To się porobiło *mruknął Lisioł* a Mieszko jak to Mieszko, szaleje gdzieś, mieczem robi, panny na stolikach bierze i dobrze się bawi. Gdzie tu takiego lekkoducha złapać? No właśnie proszę Państwa, na tym się cała rzecz rozchodzi. Czcibor wbrew woli wielu ostatniej woli ojca chce dotrzymać, musi się więc nieco postarać. Dzięki temu świat słowiański czytelnik poznać może, aczkolwiek pamiętać trzeba, że to wykreowana wizja autora. Mało wiadomo o tamtych czasach, ale lepsza taka wizja niż żadna prawda?

Mieszko. Lisioł z cienia.
.
Lisioł duszkiem opróżnił róg miodu, pijąc za ślub Czcibora z rodu piastowskiego oraz jego świeżo poślubioną żonę Lutosławę od Mściwoja. Kolejna porcja alkoholu wymagała wyminięcia kilku słabszych wojów, a nawet pociągnięcia jednego upartego z dyńki. Nikt nie będzie stać między Lisiołem a pełnym rogiem! W takich właśnie klimatach rozpoczyna się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lisioł krwawy
.
Lisioł przemierzał polskie trzęsawiska, tuptając śladem zapachu okowity. Toż to najlepszy przewodnik, prowadzący prosto do karczmy! W środku futrzak zastał kompanię wesołą Maćka Borkowica – szlachcica z imienia i wyglądu. W dodatku tak wygadany, że stół dzieli się na pół, bo część woli blisko być, a część raczej zauważyła żmije w oczach pana Maćka. Coś się święci, śmierć czai się pośród archaicznych liter na kartkach książki „Mąż krwawy” Kazimierza Glińskiego. Lisioł Wam jednak piśnie, że tę pozycję – pomimo przeszło 100 lat na karku – czyta się bardzo lekko. Intryga wciąga tak mocno, że zapomnicie o naleciałościach językowych momentalnie.
.
Otóż wiedzieć musicie, że Maćko Borkowic reputacje ma paskudną. Tyle się gada o tym, co złego zrobił, że aż do króla to doszło. Teraz Imram i Jury Kasztelan przybyli sprawę wyniuchać, ale proste to nie będzie! Aczkolwiek sam Maćko lisem próbuje być, dwie pieczenie na jednym ogniu upiec planuje, czyli wybielić się i interes wielki na lewo ubić. Jednak los okazuje się przewrotny. Macko wzywa więc swoich dwóch zaufanych druhów herbowych: imć Otto ze Szczekarzowic herbu Topór i imć Piotra Pszonka z Babina i Radowca herbu Janina. Woń zgnilizny za nimi podąża, kopyta ślad krwi zostawiają. Z tego nic dobrego nie będzie! *stwierdził Lisioł, obserwując nocą karczmę. Nieludzki krzyk opuścił drewniane ściany zajazdu* No to się zaczęło!
.
Nie zabraknie też wątku miłosnego. Oto chłop Bolech zakochał się z wzajemnością w Kasieńce. Ojciec dziewczyny jednak o rycerzu dla swej córy śni. Sprawę jedynie pogorszył tutaj archanioł Michał, wtrącając swój niebiański nos. Bolech będzie musiał zawalczyć o swoją miłość, w świat wyruszając, czy mu się uda? Rycerz Zaklika będzie miał w tym swój niemały udział!
.
Krew znaczy kartki książki. Maćko nie cofnie się przed niczym w obronie swojego majątku i stylu życia człowieka, co po karkach chłopów do ich dziewek chodzi, kiedy tylko go najdzie chętka. Chociaż intryga zagęszcza się, to szczegółowe opisy chat, lasów itp. potrafią wystraszyć. Tutaj Lisioł Wam jednak szepnie, że są tak lekko napisane, że przepłyniecie przez nie bez większego szwanku. Futrzak gorąco poleca lekturę.

Lisioł krwawy
.
Lisioł przemierzał polskie trzęsawiska, tuptając śladem zapachu okowity. Toż to najlepszy przewodnik, prowadzący prosto do karczmy! W środku futrzak zastał kompanię wesołą Maćka Borkowica – szlachcica z imienia i wyglądu. W dodatku tak wygadany, że stół dzieli się na pół, bo część woli blisko być, a część raczej zauważyła żmije w oczach pana Maćka. Coś się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Inżynierowie Hitlera
.
Fritz Todt – mówi Wam coś to nazwisko? Jeśli nie, to czeka Was lektura książki „Inżynierowie Hitlera. Todt, Speer i inni” autorstwa Blaine Taylor. Pozycja jest porządnie zrobiona ze szczegółami, dzięki czemu szybko nadrobicie braki w wiedzy, a jest co nadrabiać! Autostrady Hitlera nie zbudowały się same. Wódz wymarzył sobie plan, ale wcielił go w życie właśnie Fritz Todt. Ten uzdolniony człowiek, mający w łapie niejeden fach odcisnął swoje piętno również na II wojnie światowej jako minister uzbrojenia i amunicji pomiędzy 1940 a 1942 rokiem. Lisioł musi Wam tutaj pisnąć, że człowiek miał w sobie ikrę! Nie każdego było stać na to, żeby wziąć dowody pod pachę i udać się na 6-godzinną naradę z Hitlerem, gdzie wykładało mu się niewygodną prawdę, ryzykując przy tym własnym życiem. To, że głowa Rzeszy Was lubiła, w żadnym wypadku nie chroniło Waszego życia przed nagłym opuszczeniem tego padołu. Najwyraźniej Todt wyżej od mrzonek cenił sobie fakty.
.
Fritz Todt nie dożył końca wojny, prawie pociągając za sobą Alberta Speera. W jaki sposób? Czytać, czytać, czytać to będziecie wiedzieć! *lisie piski radości*. Ale to nie koniec książki. Po dokładnym opisie pogrzebu Todta czeka Was nowa „przygoda”, tym razem z Albertem Speerem w roli głównej. Ktoś musiał przecież kontynuować pracę Fritza. Poznacie się więc bliżej z pociskami rakietowymi oraz nieudolnymi próbami stworzenia bomby atomowej, taki poniedziałek rano. Ciężko być ministrem uzbrojenia i produkcji wojennej Rzeszy. Ten kawałek historii poznacie już do samego końca, a raczej do ławy sądowej!
.
Książka jest napisana lekkim i przystępnym językiem. Obfituje też w wiele ciekawych zdjęć postaci historycznych. Lisioł spotkał między innymi Adolfa Gallanda, asaLuftwaffe i dowódcęlotnictwa myśliwskiego, a co gorsze być może nawet przyzwoitego człowieka,jak wielu twierdzi. Przez strony przewija się również mistrz propagandy Joseph Goebbels i jemu podobne kreatury. Tutaj trzeba zachować czujność! Lisioł wolał siedzieć na barku Todta i zaglądać Gallandowi do kieliszka.
.
Dla czytelników obeznanych z tematyką lektura będzie dobrym pogłębieniem wiedzy. Z pewnością znajdziecie tutaj coś, czego jeszcze nie wiecie.

Inżynierowie Hitlera
.
Fritz Todt – mówi Wam coś to nazwisko? Jeśli nie, to czeka Was lektura książki „Inżynierowie Hitlera. Todt, Speer i inni” autorstwa Blaine Taylor. Pozycja jest porządnie zrobiona ze szczegółami, dzięki czemu szybko nadrobicie braki w wiedzy, a jest co nadrabiać! Autostrady Hitlera nie zbudowały się same. Wódz wymarzył sobie plan, ale wcielił go w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Japonia 1937-1945
.
Jeśli interesuje Was historia II Wojny Światowej, Japonia lub po prostu mroczna strona człowieczeństwa to Lisioł zaprasza do lektury książki „Japonia 1937-1945. Wojna Armii Cesarza”. Kraj Kwitnącej Wiśni to nie tylko piękne widoki, anime i manga, to również skomplikowana historia. Jean-Louis Margolin przeprowadza czytelników przez wszystkie warstwy tej opowieści, zaczynając od okresu samurajów. Bushido, czyli niepisany kodeks bushi do dziś jest żywy w Japonii, przybierając różne postacie, aż stał się podstawą japońskiego fundamentalizmu. Jak to się stało, chociaż po drodze wydarzyła się restauracja Meiji – spopularyzowana w jakże cukierkowym „OstatnimSamuraju”?
.
Kamikadze, marsze śmierci, nieludzkie eksperymenty, represje bez granic, dehumanizacja. Japonia w okresie II wojny światowej poraża swoją brutalnością. Dlatego autor Jean-Louis Margolin rozkłada ją nie tylko na okresy historyczne, ale również poszczególne gałęzie takie jak gospodarka, polityka, propaganda, itp. aż do samego końca, czyli sfery kłamstw. Pamięć to pojęcie względne, a historię można próbować zmienić. Kłamstwo powtarzane setki razyzamienia się w prawdę, również w tym wypadku Japończycy lubią się mijać z prawdą. Z drugiej strony, któż by chciał się tłumaczyć z tego całego okrucieństwa, uzasadniając go potrzebą chwili i supremacją narodu japońskiego w rejonach Azji? Niemcy musieli uderzyć się w pierś, Japonia natomiast była potrzebna jako przyczółek podczas Zimnej Wojny.
.
„Japonia 1937-1945. Wojna Armii Cesarza” to wielowarstwowa książka, która pokazuje drogę Japonii od kraju zacofanego do samego jądra ciemności. Usłyszycie krzyki agonii schowane za kwiatami wiśni, doświadczycie radości zwycięstwa i bólu porażki w każdym możliwym wydaniu. Zobaczycie świat oczami Japończyków oraz ich ofiar. To nie będzie łatwa droga ani przyjemna. 500 stron prawdy o człowieku i jego możliwościach. Autor jednak sięga dalej, ukazując, jak działania Japończyków w tamtym okresie odcisnęły piętno na Chinach, Korei, Tajwanie i całej Azji Południowo-Wschodniej. Lektura pobudza do myślenia i pytania, czy Japonia nadal posiada w sobie potencjał brutalności, ukryty głęboko w środku?

Japonia 1937-1945
.
Jeśli interesuje Was historia II Wojny Światowej, Japonia lub po prostu mroczna strona człowieczeństwa to Lisioł zaprasza do lektury książki „Japonia 1937-1945. Wojna Armii Cesarza”. Kraj Kwitnącej Wiśni to nie tylko piękne widoki, anime i manga, to również skomplikowana historia. Jean-Louis Margolin przeprowadza czytelników przez wszystkie warstwy tej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Nowa gra w Chińczyka Bogdan Góralczyk, Marcin Jacoby, Tomasz Sajewicz
Ocena 8,1
Nowa gra w Chi... Bogdan Góralczyk, M...

Na półkach: , ,

Nowa gra w Lisioła.
.
Lisioł: Czy Chiny mają najlepsze truskawki?
Profesor lisioizmu nr 1: Tak.
Profesor lisioizmu nr 2: Nie.
Lisioł: Czy Chin należy się bać?
Profesor lisioizmu nr 1: Tak.
Profesor lisioizmu nr 2: Nie.
*Spojrzenie na czytelników* Jak wiadomo profesorowie lisioizmu mają problemy z trzeźwością i decyzyjnością dlatego jeśli chcecie przeczytać dobry wywiad na temat Chin, Lisioł poleca książkę „Nowa gra w chińczyka”, gdzie Profesorowie Bogdan Góralczyk i Marcin Jacoby odpowiadają na pytania Tomasza Sajewicza. Pozycja jest podzielona na pięć części: „Czy Chin należy się bać?”; „Imperium Środka”; „Wojna technologiczna i Chiny na Księżycu”; „W skali mega”; „Nowa mapa świata”. Podsumowując, sprawa dotyczy współczesnych Chin, aczkolwiek nie da się mówić o Chinach z pominięciem tradycji oraz historii tego państwa. Przygotujcie się więc na dużą porcję wiedzy.
.
Czy jednak Lisioł dowiedział się, czy Chin należy się bać? Niekoniecznie pada ta odpowiedź. Dlaczego? Otóż problem jest skomplikowany, a podejście akademickie wymieszane z doświadczeniem nie pozwala na jasne i klarowne odpowiedzi typu „tak” i „nie”. Czego więc można się dowiedzieć? Przede wszystkim jak zrozumieć Chiny, a przynajmniej jakim torem iść w tych próbach. Rozmówcy Pana Tomasza uważają, że jest to niezbędny element ulokowania siebie we współczesnym świecie, bo w skrócie Chińczycy są wszędzie *Lisioł otwiera lodówkę* tutaj też *dźwięk otwierania piwniczki* a tutaj nie *oznajmia Lisioł, wycierając czerwone łapki w futerko*.
.
Z książki dowiemy się sporo o postrzeganiu świata przez samych Chińczyków, nie zabraknie też tłumaczenia działania chińskiej polityki oraz propagandy. Nie przeraźcie się, jeśli coś wyda Wam się obce lub mało zrozumiałe – to dość prawdopodobne. Ponoć nawet sinolodzy mają problem z pełnym zrozumieniem Chin. Lisioł uważa, że sama próba jest już ważna. Nigdy nie wiecie, kiedy pojawi się koło Was Chińczyk z lukratywną propozycją, lepiej być przygotowany zawczasu i wiedzieć, jakich sztuczek użyje. Moralność? Hmmm to chyba nie ten nurt cywilizacyjny. Lisioł poleca lekturę, sporo się dowiecie, a nawet za dużo!

Nowa gra w Lisioła.
.
Lisioł: Czy Chiny mają najlepsze truskawki?
Profesor lisioizmu nr 1: Tak.
Profesor lisioizmu nr 2: Nie.
Lisioł: Czy Chin należy się bać?
Profesor lisioizmu nr 1: Tak.
Profesor lisioizmu nr 2: Nie.
*Spojrzenie na czytelników* Jak wiadomo profesorowie lisioizmu mają problemy z trzeźwością i decyzyjnością dlatego jeśli chcecie przeczytać dobry wywiad na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lisioły koreańskie
.
Może być to dla Was zaskoczeniem, ale Lisioł należy do gatunku stworzeń psotnych i ciekawskich – futrzak wie, co za szok. Tak się składa, że bycie psotnym to ciężka sprawa i trzeba stale ćwiczyć podkradanie truskawek oraz ukrywanie kostek rosołowych w główce od prysznica, aby nie wyjść z wprawy. Dlatego Lisioł postanowił odwiedzić koreańskie tokgabi i przekonać się, kto jest najsprytniejszym i najbardziej rudym szelmą w Krainie Porannego Blasku. W tym celu Lisioł wskoczył do „Baśni Koreańskich” Willama Elliota Griffisa – nie mylić z Griffithem.
.
Szybko okazało się, że tokgabi musiały skapitulować, bo nie tolerują niczego, co białe. Z końcówką lisiego ogonka wymierzonego w psotne duszki, futrzak dostał się na dwór króla tokgabi. I chociaż te psotniki lubią płatać figle, gdy kucharka usypia ze zmęczenia, może okazać się, że duszki pomogą jej w obowiązkach. Lisioł następnie przekroczył Rybi Most i stanął oko w oko z Ognistym Diablęciem, a także zapoznał się z lokalną wersją baśni o Kopciuszku – tutaj określaną przez zawistną macochę oraz jej córkę jako Prosiątko. Lisioł woli prawdziwe imię dziewczyny, Kwiat Gruszy, dlatego chętnie pomógł jej… pozbyć się niemiłej siostry pośród bagien. Wypadki się zdarzają – pisnął futrzak.
.
W tym zbiorze opowiadań każdy znajdzie coś dla siebie – od klasycznych opowieści o demonach oraz wyprawach w poszukiwaniu artefaktów, przez historie o pierwszym królu Korei, a Lisioł nawet skosztował magicznej brzoskwini. To się nazywa pełen przekrój. Szczególnie ciekawe są w tekstach wzmianki dotyczące stosunków Koreańczyków z Japończykami, bo Lisioł musi przyznać, że te dwie nacje mają za sobą wyjątkowo burzliwą historię. Bystre oko dostrzeże w „pewnym admirale” Yi Sun-sina.
.
Lektura baśni była prawdziwą przyjemnością, bo są nie tylko intryguję i bardzo lisiołkowate, ale również interesująco napisane – duża zasługa w tym tłumacza Tomasza Kupczyka. Chociaż książka oryginalnie ukazała się w 1922 roku to nie czuć bardzo jej wieku – widać, że autor był szczerze zafascynowany kulturą Korei, przez co Lisioł może tylko pisnąć polecająco!

Lisioły koreańskie
.
Może być to dla Was zaskoczeniem, ale Lisioł należy do gatunku stworzeń psotnych i ciekawskich – futrzak wie, co za szok. Tak się składa, że bycie psotnym to ciężka sprawa i trzeba stale ćwiczyć podkradanie truskawek oraz ukrywanie kostek rosołowych w główce od prysznica, aby nie wyjść z wprawy. Dlatego Lisioł postanowił odwiedzić koreańskie tokgabi i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W imię Lisioła
.
Śluby... Czemu zawsze przypominają zaawansowane operacje wojskowe, chociaż teoretycznie są organizowane ku radości państwa młodych, a idąca do ołtarza para wygląda jak dwa wysuszone trupy z uśmiechem wybitym młotkiem. Nie inaczej jest tym razem. Lisioł poznał Laile z książki „W imię Boga” autorstwa Dominiki Skoczeń pośród wież słodyczy. W jednej z nich zagnieździł się Lisioł, pożerając podstawę swojego lokum z dodatkiem wina. Oczywiście nie zamierzał słuchać co matka Lailii akurat ustala. Jak wiadomo, bogate rody mówią bardzo dużo i jeszcze więcej chcą. Tym razem jednak ślub nie przebiegnie zgodnie z planem, gdyż pan młody postanowił być umierający – Lisioł doskonale go rozumie i popiera!
.
Lailii jednak mocno odczuła zmianę sytuacji. Zrobiła się smętna, wręcz nieobecna, dlatego Lisioł postanowił ją nieco obudzić. Jednym silnym pchnięciem zrzucił dziewczynę z mostu do wody. To powinno pomóc *zamruczał Lisioł* będzie miała przygodę życia! I rzeczywiście bogata dziewczyna ląduje w swoich wymuskanych falbankach w dzielnicy biedy, nie mając przy sobie nawet jednej monety. To dopiero rozrywka! Laila ma jednak więcej szczęścia niż rozumu – odnajduje ją facet z ciętym językiem oraz złotym sercem – no, srebrnym, Pan Aave Tanuril. Przed tym biedakiem – w podwójnym tego słowa znaczeniu – staje nie lada wyzwanie: opieka nad panienką z bogatego domu połączona z próbą odesłania jej do jedwabnego łóżka – oczywiście za odpowiednią garść monet. Tutaj zaczyna się coś dla miłośników romansów. Dwoje ludzi w jednej izbie, łamiących się chlebem, w jednym dymie z piecyka i tylko jednym Lisiołem do towarzystwa. Z tego musi coś być!
.
Poza klasyczną fabułą o osobach z dwóch różnych światów autorka zadbała też o świat, w którym sporo boskości i sług pańskich o specjalnych zdolnościach. Bywa to strasznie irytujące, gdy zwłoki w kółko powstają na nowo *mruknął Lisioł, odrzucając zakrwawiony nóż*. W dodatku Laila pomimo faktu, że jest nadczłowiekiem, postanowiła przygotować dla czytelników niespodziankę i zrobić level up, więc jeśli chcecie się dokładnie dowiedzieć, co to znaczy to czas zacząć czytać lisi patronat bo warto.

W imię Lisioła
.
Śluby... Czemu zawsze przypominają zaawansowane operacje wojskowe, chociaż teoretycznie są organizowane ku radości państwa młodych, a idąca do ołtarza para wygląda jak dwa wysuszone trupy z uśmiechem wybitym młotkiem. Nie inaczej jest tym razem. Lisioł poznał Laile z książki „W imię Boga” autorstwa Dominiki Skoczeń pośród wież słodyczy. W jednej z nich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autostopem przez Lisioktykę
.
Książka Douglasa Adamsa „Autostopem przez galaktykę” to kwintesencja lisiego humoru! Ta pozycja jest po prostu ruda i ma wielki puszysty ogon. W skrócie ta książka jest Lisłem. Ma wszystkie składowe Jego Wielkiej Lisiołkowatości, czyli: nieziemski humor, jest odjechana, posiada przepis na drinka „Ponadgalaktyczny Gardłogrzmot” i jest o końcu świata. A przynajmniej końcu ziemi, wywołanego, cóż, rozbudową gigantycznej międzygwiezdnej autostrady, połączonej z biurokracją godną Domu Który Czyni Szalonym z „12 Prac Asterixa”. Nawet koniec świata nie może się obejść bez papierkowej roboty.
.
Lisioł jest jednak zbyt wspaniały, by ot tak wyparować, więc dołączył do galaktycznych autostopowiczów, przedostając się na początek do statku roboczego, którego mieszkańcy najwyraźniej wyznają boginie brudu. Vogoni nie tylko nie umieją sprzątać, są również niesamowicie niemili i piszą fatalne wiersze. Wylatując w kosmos, Lisioł się jeszcze odgrażał, że wsadzi te wynaturzenia głęboko w tyłek tego dziwactwa, mieniącego się komendantem statku robotniczego.
.
Wyrzucenie przez śluzę to świetny sposób na rozpoczęcie wielkiej podróży po kosmosie za pomocą techniki autostopowicza. Zwłaszcza jeśli traficie na statek napędzany nieskończonym nieprawdopodobieństwem. Lisioł nie poleca, strasznie dużo małp chce gadać tutaj o Hamlecie, nie wspominając o bujającej się rzeczywistości. To już chyba lepiej się nudzić w hiperprzestrzeni! Chyba że akurat traficie na kradziony prototyp próbujący za wszelką cenę umilić Wam życie. Wtedy najlepiej samodzielnie wystrzelić się w kosmos.
.
Książka „Autostopem przez galaktykę” może wydawać się czystym wariactwem, ale tutaj nie liczy się szaleństwo, tylko jego JAKOŚĆ. Ta książka porywa, wciąga jak czarna dziura, a przy tym sprawia, że czytelnik ciągle się uśmiecha. Dla fanów Pratchetta pozycja obowiązkowa. Lisioł zakochał się w tej książce. I na dodatek jest fabuła! Tak, Lisioł nie żartuje. Główny wątek koncentruje się na dwóch autostopowiczach o typowych imionach – Artur Dent i Ford Perfect. Do tego dochodzi robot z depresją, prezydent Galaktyki Zaphod Beeblebrox oraz jego mózg, czyli Trillian. Wybuchowa ekipa. Lisioł gorąco poleca.

Autostopem przez Lisioktykę
.
Książka Douglasa Adamsa „Autostopem przez galaktykę” to kwintesencja lisiego humoru! Ta pozycja jest po prostu ruda i ma wielki puszysty ogon. W skrócie ta książka jest Lisłem. Ma wszystkie składowe Jego Wielkiej Lisiołkowatości, czyli: nieziemski humor, jest odjechana, posiada przepis na drinka „Ponadgalaktyczny Gardłogrzmot” i jest o końcu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kajlisioł
.
Gdybyście posiadali moc sterowania więziami, które Was łączą z innymi ludźmi, co byście zrobili? Lisioł zapewne zorganizowałby większą dostawę sake oraz truskawek *lisie piski aprobaty*. Co jednak gdy taką moc zdobędzie ktoś, kogo los nie obchodzi właściwie nikogo? Na to pytanie odpowiada autorka Vaishnavi Patel w książce „Kajkeji”.
.
Tytułowa bohaterka Kajkeji wychowuje się w pałacu w cieniu swojego ojca i braci. Matka zostaje wygnana z niewiadomych powodów, jeszcze bardziej pogłębiając uczucie samotności Kajkeji. Na szczęście jej ulubiony brat – Judhadźit – stara się pomóc, a nawet daje dziewczynie ułudę wolności, czyli naukę walki bronią – coś, co jest dozwolone tylko dla mężczyzn. Tak, w tym świecie kobieta jest niczym ładny dodatek do stroju, narzędzie do zawierania sojuszy oraz powietrze, mające zajmować się swoimi obowiązkami. Irytujące, ale tak wygląda świat, gdzie nawet bogowie ignorują modlitwy Kajkeji. *Lisioł podnosi łapkę* czy jednak na pewno? Ewidentnie wrócimy do tego pytania!
.
Kajkeji marzy o niezależności, ale o jej małżeństwie decyduje ojciec oraz brat. Czy uda się jej odnaleźć w nowym środowisku jako trzeciej żonie? Czy zyska niezależność? Czy magia przyda jej się do czegoś, czy też jednak okaże się przekleństwem? *rzucił Lisioł, pędząc na rydwanie bojowym* Bo wiecie, że najlepsze wrażenie na nowym mężu robi przyniesienie truchła jego wroga, w stylu Conana! Aczkolwiek możecie zapomnieć o akcji pędzącej cwałem. Strony co jakiś czas przyśpieszają, ale przez większość czasu fabuła płynie leniwie.
.
Autorka ma lekki i przyjemny styl, który pozwala zrekompensować rozciągnięcie fabuły. Jest bardzo dużo myśli głównej bohaterki oraz wyjaśnień odnośnie sytuacji geopolitycznej regionu, co spowalnia akcje i nie zawsze jest w ogóle potrzebne. Wróćmy jednak do bogów, otóż książka jest adaptacją jednego z dwóch najważniejszych sanskryckich eposów – Ramajany. Przez adaptację rozumiemy to, że jego bohater, Rama dostał łatkę złoczyńcy, a postać niezbyt pozytywnej Kajkeji bohaterki. W efekcie powieść to rodzaj manifestu na rzecz kobiet i szczerze piszcząc, Lisioł wolałby zupełnie niezależną historię w tych realiach, ale bez tej mitologicznej kotwicy.

Kajlisioł
.
Gdybyście posiadali moc sterowania więziami, które Was łączą z innymi ludźmi, co byście zrobili? Lisioł zapewne zorganizowałby większą dostawę sake oraz truskawek *lisie piski aprobaty*. Co jednak gdy taką moc zdobędzie ktoś, kogo los nie obchodzi właściwie nikogo? Na to pytanie odpowiada autorka Vaishnavi Patel w książce „Kajkeji”.
.
Tytułowa bohaterka Kajkeji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

PanzerLisioł IV
.
Nie da się ukryć, że Lisioł czołgi lubi, a nawet ma swój ulubiony typ. Jest nim Panzerkampfwagen IV w romantycznej mowie Goethego, a dla przyjaciół Panzer IV. Lisioł upodobał sobie szczególnie wersję H, ale to już szczegóły *Lisioł dumnie kiwa łebkiem*. Z tego też powodu, futrzak postanowił zaprezentować Wam książkę „Panzer IV” autorstwa Thomasa Andersona, gdyby ktoś chciał się dowiedzieć, o co Lisiołowi chodzi z tym czołgiem.
.
Prócz wielu ciekawych zdjęć, książka zawiera garść szczegółowych informacji o tytułowym czołgu – od genezy po pełny opis służby podczas II wojny światowej. Można więc dowiedzieć się, nie tylko gdzie umieszczono silnik, jaką skrzynie biegów zamontowano, ale nawet czym różnią się poszczególne wersje od siebie oraz po co montowano boczne osłony przeciwkumulacyjne. Dodajcie sobie do tego odrobinę wyobraźni, a poczujcie, jak ten czołg pracuje, jak jego silnik mruczy – no dobra, wyje i okazjonalnie domaga się użycia gaśnicy.
.
Autor jednak nie zanudza nas szeregiem cyfr, tylko pozwala Panzerowi ożyć i wyjechać ze stron książki, żebyście mogli go dotknąć. Tak właśnie zrozumiecie jak się użytkowało taką maszynę. Znajdziecie odpowiedź na to, jak to jest rozłożyć hamak pomiędzy dwoma czołgami, aby uciąć sobie szybką drzemkę w przerwie między działaniami bojowymi. Poczujecie żar Afryki wlewający się przez włazy, zamieniający czołg w piekarnik. Trzeba było mieć sporo odwagi, by prowadzić takiego kolosa, i jeszcze więcej, żeby w nim zginąć. Wbrew pozorom czołg nie sprawia, że jesteście bezpieczniejsi, bo kto żyw na polu bitwy chce się Was pozbyć w pierwszej kolejności. Wbrew pozorom szczegóły techniczne, takie jak np. sposób prowadzenia, pozwalają wyobrazić sobie, jak wyglądało życie codzienne w Panzer IV. W końcu dla pancerniaków pojazd był ich całym dobytkiem i jedynym domem na froncie, jaki mieli.
.
Spora część książki to opis działalności bojowej Panzer IV od Francji przez Afrykę po Barbarossę. Jest więc co czytać. Lisioł bardzo poleca zarówno początkującym w temacie militariów, jak i bardziej zaawansowanych miłośnikom ciężkiego sprzętu.

PanzerLisioł IV
.
Nie da się ukryć, że Lisioł czołgi lubi, a nawet ma swój ulubiony typ. Jest nim Panzerkampfwagen IV w romantycznej mowie Goethego, a dla przyjaciół Panzer IV. Lisioł upodobał sobie szczególnie wersję H, ale to już szczegóły *Lisioł dumnie kiwa łebkiem*. Z tego też powodu, futrzak postanowił zaprezentować Wam książkę „Panzer IV” autorstwa Thomasa Andersona,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nasreddin Hodża. Wybrane Lisioły
.
Słyszeliście kiedyś o kultowej międzynarodowej postaci Nasreddina Hodży? Nie? Nie martwcie się, Lisioł też nie, chociaż autor wstępu w książce opracowanej przez Janusza Janczewskiego "Nassreddin Hodża. Wybrane anegdoty" twierdziłby, że macie powody do wstydu, jednak sam Hodża by już tak nie uznał. O co chodzi z gwiazdą humoru, porównywaną do samego Demokryta, a nawet Diogenesa?
.
Prawie 60 stronnicowy wstęp wyjaśni Wam kim jest Hodża ale nie potwierdzi czy istniał na pewno czy nie, za to dowiecie się wszystkiego, co się da na temat tego pana - z podziałem nawet na kraje, które prowadziły na jego temat badania. Okazuje się, że każdy na Bliskim Wschodzie uważa, że Hodża pochodzi z jego terenów. Skąd taka zachłanność? Otóż Hodża równie dobrze mógłby urodzić się w Polsce. Jego anegdoty i przygody po małej korekcie religijnej, okazałyby się bliskie także Słowianom, Germanom, itp., ponieważ Hodża porusza sprawy uniwersalne na wesoło. Przez to podejście pan na osiołku od razu przypadł Lisiołowi do gustu! Trudno, żeby nie. Żona oszalała? Nic nie szkodzi, przecież od urodzenia jest szalona. Dom do góry nogami? Oczywiście, że tak, przecież jak znajdziesz sobie żonę, to i tak przewróci dom do góry nogami. Chcesz ukraść trochę warzyw? Powiedz, że to wina wiatru, że jesteś w cudzym ogrodzie. Spadłeś ze schodów? Ależ skąd, to jedynie Twoje ubranie spadło! W skrócie nie ma takich kłopotów, z których Hodża nie wyszedłby obronną ręką, w końcu garnki rodzą małe garnki, nie wiedzieliście?
.
231 anegdot Nasreddina Hodży rozbawi Was i zachwyci swoim sprytem. Iście lisiołowe podejście do życia. W dodatku wciąż aktualne! Lisioł gorąco poleca, książka jest może niewielka, ale sprawi Wam wiele radości.

Nasreddin Hodża. Wybrane Lisioły
.
Słyszeliście kiedyś o kultowej międzynarodowej postaci Nasreddina Hodży? Nie? Nie martwcie się, Lisioł też nie, chociaż autor wstępu w książce opracowanej przez Janusza Janczewskiego "Nassreddin Hodża. Wybrane anegdoty" twierdziłby, że macie powody do wstydu, jednak sam Hodża by już tak nie uznał. O co chodzi z gwiazdą humoru, porównywaną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sanktuaria Lisiołowe
.
Lisioł lubi czytać o różnych miejscach kultu – zwłaszcza jeżeli są poświęcone jego Wielkiej Lisiołkowatości, jednakże w tym wypadku Bogusław Gierlach zabiera nas na wyprawę śladem sanktuariów słowiańskich. Tytuł co nieco zdradza, prawda?
.
Lisioł musi przyznać, że do lektury usiadł z ciekawością, bo wiara Słowian jest obiektem wielu spekulacji przy stosunkowo niewielkiej ilości twardych dowodów. Przedstawienie informacji na temat miejsc kultu oraz pochówków to coś, co Lisioła szczerze zainteresowało. Niestety w tym wypadku futrzak nie polubił się z książką. Są dwa główne powodu dla tego stanu rzeczy, ale żeby zacząć od pozytywów, autor posiada naprawdę ogromną wiedzę na temat znalezisk na terenach Polski… sprzed ponad 40 lat, bo oryginalna publikacja pochodzi z roku 1980. To pierwszy problem – pewne informacje są już nieaktualne. Lisioł od razu piszczy, że to nie jest duży problem – dla osób, które interesują się tematyką Słowian, nie będzie to przeszkoda – chociaż zapewne najważniejsze informacje zawarte w książce dociekliwi czytelnicy poznali już z nowszych opracowań.
.
Większym kłopotem jest sposób, w jaki książka jest napisana. Lisioł docenia, kiedy autor daje nam kontekst oraz snuje rozważania nad pewnymi zagadnieniami, ale pan Gierlach jest wyraźnie tendencyjny, a jego wypowiedzi jednostronne do punktu, w którym osoba nieobeznana z tematem może wyciągnąć błędne wnioski. Autor negatywnie wypowiada się o chrześcijaństwie oraz właściwie całej zachodniej Europie i o ile pewne wnioski są prawidłowe – jak brak tolerancji religijnej – to są one zestawione w taki sposób, iż można odnieść wrażenie, że Słowianie stanowili lud pokojowy, wyrozumiały dla innych oraz pozbawiony wad. Mamy więc obowiązkowo krwiożerczych Sasów oraz bratnie narody Polaków i Czechów – Lisioł zapytałby Brzetysława o to braterstwo. Na obronę autora trzeba dodać, że punktuje również wady ustroju plemion słowiańskich, ale robi to delikatnie, jednocześnie np. negując wpływy Skandynawskie na Wolinie oraz w północnej Polsce.
.
Lisioł nie poleca tej książki, jeżeli czytelnik nie wie, jak oddzielić ziarno cennych informacji od subiektywnych plew.

Sanktuaria Lisiołowe
.
Lisioł lubi czytać o różnych miejscach kultu – zwłaszcza jeżeli są poświęcone jego Wielkiej Lisiołkowatości, jednakże w tym wypadku Bogusław Gierlach zabiera nas na wyprawę śladem sanktuariów słowiańskich. Tytuł co nieco zdradza, prawda?
.
Lisioł musi przyznać, że do lektury usiadł z ciekawością, bo wiara Słowian jest obiektem wielu spekulacji przy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z patelnią jej do twarzy
.
Książka Katarzyny Wierzbickiej „Z magią jej do twarzy” wymaga odpowiedniego przygotowania do czytania. Jedni szykują sobie przyjemne miejsce na kanapie, inni ciepłą herbatę, natomiast Lisioł wygrzebał największą patelnię, jaką znalazł w swojej norce. Futrzak musi jakoś odpędzać przystojnych mężczyzn, wyskakujących co rusz w fabule, jak grzyby po deszczu. Nieprzystojnych nie stwierdzono, widać każdego faceta rzeźbił Michał Anioł *niezadowolone lisie piski* dobrze, że chociaż jeden brzydki wampir jest. W dodatku użyteczny jak zawsze *mruknął Lisioł, zamykając mu drzwi przed nosem* paznokcie byś w końcu umył! A Ty Agato może byś w końcu myśli wyprała z demonów *Lisioł pogroził głównej bohaterce patelnią*. Tak proszę państwa, Agata planuje wziąć ślub z Bartkiem, ale w wyniku nierównego sufitu pod deklem, zamiast powiedzieć prawdę, postanawia kłamać narzeczonemu oraz jego matce (duży błąd) i jeszcze poszukiwać demona, który de facto zabił jej ojca, a nawet ją samą, żeby naprawił jej biżuterię. Tutaj siedmioletnia siostra Agaty ma w pełni racje – głupio dziewczyno robisz!
.
Nie trzeba być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że zdejmowanie medali ochronnych kończy się dużym bólem w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Nagie demony jeszcze większym, a realizowanie demonicznego planu napadu na strzeżone archiwum wielokrotnym uderzeniem patelnią w łeb. Agata właśnie się o tym przekonała. Zamiana w mysz nie uratuje Cię przed lisim gniewem *odgraża się futrzak, wymachując bojowo patelnią*.
.
Akcja napadu dłuży się niemiłosiernie, podobnie jak płonący ślub. Trzeba pisnąć, że gdy demoniczna siedmiolatka ma rację, to znaczy, że żadna patelnia nie jest już w stanie tutaj pomóc. Agata jest po prostu nieuleczalnym przypadkiem! Dosłownie! Nawet gdyby miała patelnie zamiast twarzy, nadal podejmowałaby najgłupsze z możliwych decyzji, nie przejawiając nawet cienia rozwoju, tym sam podważając teorię ewolucji. Ostatecznie książkę czyta się dobrze, autorka ma warsztat, ale brak logiki przyprawił Lisioła o ból łebka. Miłość jest ślepa, ale na wszystkie truskawki świata, nie aż tak!

Z patelnią jej do twarzy
.
Książka Katarzyny Wierzbickiej „Z magią jej do twarzy” wymaga odpowiedniego przygotowania do czytania. Jedni szykują sobie przyjemne miejsce na kanapie, inni ciepłą herbatę, natomiast Lisioł wygrzebał największą patelnię, jaką znalazł w swojej norce. Futrzak musi jakoś odpędzać przystojnych mężczyzn, wyskakujących co rusz w fabule, jak grzyby po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to