Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jeśli zastanawialiście się, jak wyglądałaby powieść, w której ktoś umieścił niebo, rajskie róże, muzykę i miłość - lepiej lub gorzej skrywającą się w każdym zakamarku, pokazałabym wam „Niebo jest wszędzie”.

Historia porywa w podróż pełną emocji, złamanych serc, zranionych uczuć i pozwala wcielić się w rolę obserwatora tego huraganu uczuć. Czas w powieści zdaje się reagować na wydarzenia - momentami jest wręcz zawieszony, by za moment przyspieszyć, podkreślając bałagan, jaki panuje w głowach bohaterów.

Kiedy czyta się dużo książek o podobnych motywach, potrzebuje się odmiany. Czegoś świeżego, co sprawi, że poczuje się nowe emocje. „Niebo jest wszędzie” jest właśnie taką historią. Pokazuje jak skrajne decyzje może podejmować człowiek pogrążony w żałobie. Kiedy na scenie pojawiły się niemoralne i abstrakcyjne dla mnie zachowania, które sprawiły, że chciałam fizycznie zaprotestować i powstrzymać akcję przed dalszym rozwojem, zdałam sobie sprawę, jak mocno emocjonalnie zżyłam się z tą historią. Cenię tę powieść za to, że sprawia wrażenie, jakby stał przed nami żywy człowiek, który bez filtrów dzieli się swoimi niewypowiedzianymi słowami.

„Niebo jest wszędzie” nada się dla tych, którzy tak jak Babcia Lennie uważają, że karmić należy ciało i duszę, bo ta powieść to piękno samo w sobie, a ja jako że w powieściach równie mocno jak na fabułę, zwracam uwagę także na tę emocjonalną sferę, byłam zachwycona. Historia Lennie to podróż wgłąb siebie - odkrywanie na nowo swojego „ja”, które w nagły sposób zostało odarte z tak ważnego, i mogłoby się wydawać, że stałego elementu, jakim była dla niej jej siostra. Wszystkie trudne emocje zostały przelane na strony tej powieści, tworząc niesamowity zapis przeżyć.

Powieść zostawia również wiele przestrzeni na własne refleksje i uświadamia, że życie „to nasza historia i sami musimy ją opowiedzieć”. To naprawdę piękna i wzruszająca opowieść, która niepostrzeżenie zapuszcza w sercu korzenie i o której długo nie zapomnę.

Jeśli zastanawialiście się, jak wyglądałaby powieść, w której ktoś umieścił niebo, rajskie róże, muzykę i miłość - lepiej lub gorzej skrywającą się w każdym zakamarku, pokazałabym wam „Niebo jest wszędzie”.

Historia porywa w podróż pełną emocji, złamanych serc, zranionych uczuć i pozwala wcielić się w rolę obserwatora tego huraganu uczuć. Czas w powieści zdaje się reagować...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ogień za ogień Jenny Han, Siobhan Vivian
Ocena 7,3
Ogień za ogień Jenny Han, Siobhan ...

Na półkach:

Słowo, które chyba najtrafniej określi moje wrażenia po przeczytaniu tej powieści, to - WOW. Pierwszy tom serii „Zemsta” był dobry i wciągnął mnie na tyle, że nie mogłam doczekać się kontynuacji historii, ale to, co wydarzyło się w „Ogień za ogień” - brak słów! Nie spodziewałam się, że powieść będzie tak świetnie poprowadzona.

Z racji, że znam już świat przedstawiony w trylogii, czytanie tego tomu poszło mi bardzo płynnie i bez problemu mogłam przypomnieć sobie wydarzenia z „Ból za ból”. Błyskawicznie ponownie poczułam cudowny klimat powieści. Seria sprawia wrażenie papierowej wersji znanych seriali o nastoletnim życiu, co sprawia, że czyta się ją niesamowicie lekko, a przy tym jest tak uzależniająca!

O ile w pierwszym tomie trzy perspektywy Lillii, Kat i Mary wydawały mi się dość chaotyczne, tak w „Ogień za ogień” pokochałam tę narrację. Akcja rozwija się dynamicznie, ukazując przenikające się wzajemnie losy każdej z trzech dziewczyn, dając jednocześnie pełny obraz historii.

Z każdym rozdziałem fabuła staje się coraz bardziej napięta. Więcej w niej mroku i bezduszności, a ostatnie strony dosłownie wywołały u mnie ciarki na plecach.
„Ogień za ogień” to prawdziwy emocjonalny rollercoaster! Ja jestem absolutnie zakochana. Lepszego wnętrza, tłumaczenia i wydania nie można było sobie wyobrazić! Jeśli jeszcze nie znacie tej trylogii, to wasz znak, żeby się nią zainteresować!

Słowo, które chyba najtrafniej określi moje wrażenia po przeczytaniu tej powieści, to - WOW. Pierwszy tom serii „Zemsta” był dobry i wciągnął mnie na tyle, że nie mogłam doczekać się kontynuacji historii, ale to, co wydarzyło się w „Ogień za ogień” - brak słów! Nie spodziewałam się, że powieść będzie tak świetnie poprowadzona.

Z racji, że znam już świat przedstawiony w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie czytałam historii takiej, jak „Przez moje okno”. Czy była to najbardziej ambitna powieść, jaką przeczytałam w ostatnim czasie? Zdecydowanie nie.
Czy i tak pochłonęłam ją bez reszty? Jak najbardziej.

Jeśli tak jak ja od czasu do czasu czujecie potrzebę przeczytać coś niezobowiązującego, co wciągnie od pierwszych stron, to myślę, że mam idealnego kandydata!

„Przez moje okno” to powieść, która przeniosła mnie na chwilę do czasów, kiedy po raz pierwszy trafiłam na „After”. Klimat obu tych powieści w moim odczuciu jest bardzo podobny i czyta się j
jakby oglądało się film. Nawet nie wiem, kiedy kolejne rozdziały znikały mi pod palcami.

Co do samej fabuły, schemat jest dość prosty- on przystojny bad boy, ona nieśmiała sąsiadka. Oczywiście, bohaterowie swoimi zachowaniami wielokrotnie doprowadzali mnie na skraj wytrzymałości, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie bawiłam się dobrze podczas czytania.

Choć pod względem fabularnym powieść wypadła całkiem nieźle, tak wiele elementów stylistycznych nie przypadło mi do gustu i zaniżyło moją ocenę. Kreacja świata nie jest bardzo rozbudowana i pozostawiła u mnie mały niedosyt, a dialogi między bohaterami często wywoływały zażenowanie. Jako fanka trochę dłuższych rozdziałów, byłam rozczarowana małą szczegółowością poszczególnych części książki, bo miałam wrażenie, że przez to całość stała się odrobinę chaotyczna i momentami niespójna.

Wątek miłosny to istny rollercoaster pełen napięcia i namiętności. Scen zbliżeń jest sporo. Są spicy, ale w taki filmowy sposób, więc bez obaw, nie będzie tu opisów zajmujących dziesięć stron.

Jak wspominałam, „Przez moje okno” sprawdzi się świetnie jako rozrywka- wakacyjna i nie tylko, ale jeśli potrzebujecie od książki czegoś więcej, to niekoniecznie będzie to historia dla was. Ja w przypadku tej powieści jestem gdzieś pomiędzy- bardzo miło spędziłam przy niej czas, ale mam świadomość jej wad.

Już dawno nie czytałam historii takiej, jak „Przez moje okno”. Czy była to najbardziej ambitna powieść, jaką przeczytałam w ostatnim czasie? Zdecydowanie nie.
Czy i tak pochłonęłam ją bez reszty? Jak najbardziej.

Jeśli tak jak ja od czasu do czasu czujecie potrzebę przeczytać coś niezobowiązującego, co wciągnie od pierwszych stron, to myślę, że mam idealnego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jak Moon Fuentez zakochała się we wszechświecie”, choć dla mnie tytuł powinien brzmieć raczej: „Jak zakochałam się w Moon Fuentez”. Bo ta powieść to moja absolutna miłość i nie spocznę, dopóki nie przekonacie się o tym sami!

Już pierwsze strony uświadomiły mi, że *pisk* - to jest ten klimat, który uwielbiam. Ogromną rolę w powieści gra jedność człowieka z naturą, spirytualizm i wszechogarniająca energia, zestawione z chrześcijaństwem. Wszystkie te zagadnienia zostały tak ciekawie wprowadzone do fabuły, że nawet jeśli nie są to do końca „wasze” tematy, bez problemu odnajdziecie się w tej powieści (i być może poczujecie jesienny nastrój).

Styl wypowiedzi autorki jest niesamowicie przyjemny i przede wszystkim piękny. Nie zliczę, ile znaczników zużyłam na zaznaczenie cudownych opisów w tej książce, ale wierzcie, że było ich naprawdę sporo. Ale powieść, poza dawką piękna, dostarcza też ogrom wrażeń! Akcja powieści rozwija się bardzo płynnie. Jest dynamiczna, ale nie pędzi. Daje czas na zaznajomienie się z sytuacją i rozwinięcie sympatii do świata stworzonego.

Nie zapominajmy jednak o tym, co książkary lubią najbardziej, a mianowicie wątek miłosny-
Tak, jest on jednym z głównych wątków.
Tak, to motyw enemies to lovers.
Tak, jest poprowadzony i d e a l n i e.
Kocham duet Moon i Santiago! Nie brakuje między nimi zadziornych dialogów, chwil wrogości, czułości, czy też namiętności, a wszystko zachowane jest w dobrych proporcjach.

Powieść w cudowny sposób porusza również temat seksualności- nie udaje, że takowy nie istnieje, a wręcz odwrotnie- szerzy świadomość. Ale bez obaw, sceny zbliżeń nie są wulgarne. Wydawnictwo sugeruje wiek 14+ jako odpowiedni do sięgnięcia po tę powieść i zdecydowanie się z tym zgadzam.

„Jak Moon Fuentez zakochała się we wszechświecie” to mój nowy ulubieniec. Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po tę powieść, to mówię- TAK! Czytanie jej było czystą przyjemnością. Gwarantuję, że po takiej lekturze zyskacie uśmiech na ustach i choćby odrobinę więcej miłości względem siebie i świata.

„Jak Moon Fuentez zakochała się we wszechświecie”, choć dla mnie tytuł powinien brzmieć raczej: „Jak zakochałam się w Moon Fuentez”. Bo ta powieść to moja absolutna miłość i nie spocznę, dopóki nie przekonacie się o tym sami!

Już pierwsze strony uświadomiły mi, że *pisk* - to jest ten klimat, który uwielbiam. Ogromną rolę w powieści gra jedność człowieka z naturą,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie miałam w rękach książki, która zrobiłaby ze mną to, co „To, czego nie mówię”. Historia Lily należy do tych trudnych, o których nie czyta się z uśmiechem na twarzy. Przed przeczytaniem koniecznie sprawdźcie ostrzeżenia dotyczące treści.

To powieść, która podstępem zakrada się do serca, aby następnie je wyrwać i pozostawić po sobie pustkę. Ten emocjonalny rollercoaster sprawił, że poczułam masę emocji, głównie bolesnych. Z każdą kolejną stroną coraz bardziej angażowałam się w tę powieść, a ból bohaterów stawał się moim własnym.

Jeśli miałabym określić „To, czego nie mówię” jednym słowem, powiedziałabym piękno. Autorka stworzyła coś niesamowitego. Tak trafnie ubrała w słowa skrajne emocje towarzyszące bohaterom i sprawiła, że ich historia nabrała ludzkiego wymiaru. Pokochałam styl wypowiedzi autorki, który mimo ciężkiej tematyki powieści, pozostawał lekki, wręcz poetycki. Przez tę powieść dosłownie się płynie.

Bohaterowie są świetnie wykreowani- niepozbawieni wad i problemów, które niekiedy ich przerastają. Relacja Lily i Micaha jest pełna subtelności i zrozumienia, a ich losy poruszą nawet najtwardsze serca. Wielu czytelnikom dadzą poczucie zrozumienia i pozwolą uwierzyć, że zmaganie się z trudnościami nie jest równoznaczne z byciem niewartościowym i zepsutym człowiekiem.

„To, czego nie mówię” jest powieścią, którą według mnie powinien przeczytać każdy- pod warunkiem, że czuje się na nią gotowy. To historia, która otwiera oczy i pomaga dostrzec ludzi z innej perspektywy. Historia wyryła się w mojej pamięci i jeszcze długo nie przestanę o niej myśleć.

Już dawno nie miałam w rękach książki, która zrobiłaby ze mną to, co „To, czego nie mówię”. Historia Lily należy do tych trudnych, o których nie czyta się z uśmiechem na twarzy. Przed przeczytaniem koniecznie sprawdźcie ostrzeżenia dotyczące treści.

To powieść, która podstępem zakrada się do serca, aby następnie je wyrwać i pozostawić po sobie pustkę. Ten emocjonalny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieści graficzne raczej nie należą do gatunku, po jaki sięgam często, a kiedy to robię, muszę mieć przeczucie, że dana powieść może mieć w sobie „to coś”, co mnie zachwyci. W przypadku „Dziewczyny z głębi oceanu” przeczucie mnie nie zawiodło, bo historia okazała się cudowna!

To powieść, która nada się idealnie dla młodszych i starszych czytelników! Ujmuje swoim ciepłem i prostotą, jednocześnie skłaniając do refleksji. Ta ważna opowieść o odkrywaniu siebie i swojej tożsamości ukryta jest pod przepiękną szatą graficzną. Podczas czytania nie mogłam przestać podziwiać kreski, która zdawała się wręcz ożywać na kolejnych kartkach powieści.

Historia, choć nie jest obszerna, zawiera w sobie wszystko, co potrzebne, żeby wywołać emocje w czytelniku. Fabuła poprowadzona jest w stylu, który uwielbiam i który czyni „Dziewczynę z głębi oceanu” godnym następcą bajek Disneya.

Jeśli mielibyście przeczytać w swoim życiu tylko jedną powieść graficzną- niech będzie to „Dziewczyna z głębi oceanu”! Wartościowa treść połączona z dobrą zabawą, małymi foczkami i motywem wlw - czego chcieć więcej.

Powieści graficzne raczej nie należą do gatunku, po jaki sięgam często, a kiedy to robię, muszę mieć przeczucie, że dana powieść może mieć w sobie „to coś”, co mnie zachwyci. W przypadku „Dziewczyny z głębi oceanu” przeczucie mnie nie zawiodło, bo historia okazała się cudowna!

To powieść, która nada się idealnie dla młodszych i starszych czytelników! Ujmuje swoim ciepłem i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Odkąd usłyszałam, że „Zodiakara” zostanie wydana, nie mogłam przestać zastanawiać się, w jaki sposób autorka wykorzystała astrologię w swojej powieści. Okazało się, że zasada jest prosta- 12 miesięcy, 12 znaków zodiaku, podczas randek z którymi główna bohaterka udowodni, że horoskopy to bzdura. …Ale czy na pewno?

Jaka ta książka była fascynująca! To historia, którą czyta się tak lekko, jakby oglądało się najbardziej wciągające reality show. Sięgając po „Zodiakarę”, trzeba mieć świadomość, że to powieść z gatunku tych raczej mało rozbudowanych i wartościowych, ale ma w sobie coś niezwykle interesującego, przez co nie sposób ją odłożyć. Jako niezobowiązująca letnia lektura sprawdzi się idealnie, chociaż przyznam, że momentami brakowało mi pogłębienia fabuły.

Język powieści utrzymany jest w dość prostym stylu, pełnym humoru i gier językowych. Bardzo przypadło mi to do gustu! Szczególnie rozdziały zatytułowane „Ten z…” (świadomie lub nie) nawiązujące do „Przyjaciół”, których uwielbiam.

Chyba największym zaskoczeniem dla mnie okazał się wątek miłosny, bo choć wiedziałam, że to na nim oparta jest fabuła, to nie spodziewałam się po nim takiej pikanterii. Zdecydowanie polecam starszym czytelnikom.

„Zodiakara” to powieść, która zapewnia naprawdę dobrą zabawę. Nie jest to może moja historia idealna, zwłaszcza ze względu na dość pobieżne przedstawienie wydarzeń, ale jeśli chcecie się rozerwać, a przy okazji poznać sporo ciekawostek astrologicznych nienachalnie wplecionych w fabułę, to może być historia dla was! Mnie zaciekawiła i z pewnością sięgnę po jej kontynuację.

Odkąd usłyszałam, że „Zodiakara” zostanie wydana, nie mogłam przestać zastanawiać się, w jaki sposób autorka wykorzystała astrologię w swojej powieści. Okazało się, że zasada jest prosta- 12 miesięcy, 12 znaków zodiaku, podczas randek z którymi główna bohaterka udowodni, że horoskopy to bzdura. …Ale czy na pewno?

Jaka ta książka była fascynująca! To historia, którą czyta...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

C u d o w n a! To pierwsze, co przychodzi mi na myśl o tej książce! Uwielbiam powieści, które poza dobrą zabawą niosą ze sobą pewne wartości, a historia Veró właśnie do takich należy. Ta opowieść urzekła mnie świetnym, wakacyjnym klimatem, który zakrawa wręcz na mityczny (motyw syren-jak tu go nie kochać!)

Ale nastrojowość to nie jedyne, co czyni tę powieść genialną. Porusza ona również tematy, o których niewiele słyszy się w książkach. W „Weź wdech i policz do dziesięciu” po raz pierwszy spotkałam się z perspektywą głównej bohaterki z niepełnosprawnością. Przeszła ona wiele operacji z powodu dysplazji biodra, które wpłynęły nie tylko na jej ciało, ale również na sposób, w jaki postrzega ją społeczeństwo i to, jak czuje się we własnym ciele. Myślę, że historia Veróniki jest bardzo pokrzepiająca i wielu czytelnikom da nadzieję.

Jeśli nie lubicie, gdy wątek miłosny dominuje nad fabułą, to ten wykreowany przez autorkę powinien przypaść wam do gustu! Według mnie został on idealnie wpleciony w historię- nie przytłacza, ale jest przeuroczy i kiedy się pojawiał, automatycznie pojawiał się także uśmiech na mojej twarzy.

Podobało mi się także ujęcie w powieści relacji rodzinnych, które w rodzinie Veróniki są dość skomplikowane. Natalia Sylvester w świetny sposób ukazała emocje towarzyszące głównej bohaterce, która uczy się przejmować kontrolę nad własnym życiem.

Powieść zainteresowała mnie na tyle, że przeczytałam ją jednym ciągiem. Choć przeczytanie jej nie należało do trudnych zadań, biorąc pod uwagę jej długość połączoną z płynnym rozwojem fabuły.

„Weź wdech i policz do dziesięciu” to moje nowe odkrycie! Powieść absolutnie 5/5. Uwielbiam to, jak dobrze jest skomponowana i jak lekko się ją czyta. Ode mnie 3x tak!

C u d o w n a! To pierwsze, co przychodzi mi na myśl o tej książce! Uwielbiam powieści, które poza dobrą zabawą niosą ze sobą pewne wartości, a historia Veró właśnie do takich należy. Ta opowieść urzekła mnie świetnym, wakacyjnym klimatem, który zakrawa wręcz na mityczny (motyw syren-jak tu go nie kochać!)

Ale nastrojowość to nie jedyne, co czyni tę powieść genialną....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tamtego lata” - Laura Savaes

Wakacyjne enemies to lovers? Yes, please! Jaka to była przyjemna książka! Historia idealnie wpasowuje się w letni klimat i sprawia, że ciężko o niej zapomnieć. Mimo swoich dość obszernych rozmiarów, zupełnie nie odczuwałam znużenia, a strony same znikały pod palcami.

„Tamtego lata” to powieść, która trafiła w mój gust i myślę, że wielu z was również również ją pokocha. Nie tylko za lekki i przyjemny styl wypowiedzi, ale także emocjonującą fabułę i ciekawie wykreowanych bohaterów. Czytanie tej powieści wiązało się dla mnie z masą odczuć, choć nie tylko tych pozytywnych, bo wielokrotnie byłam sfrustrowana i miałam ochotę powstrzymać bohaterów przed konkretną decyzją.

Powieść, poza zapewnieniem dobrej zabawy, pozwala dowiedzieć się nieco więcej na temat ADHD, które posiada główna bohaterka- poznając historię z jej perspektywy, widzimy jej myśli, schematy zachowań, co bardzo mi się podobało.

Uwielbiam wątek miłosny w tej powieści! Duet Lei i Flynna ma w sobie „to coś”. To naprawdę urocza, burzliwa relacja, która wciąga bez pamięci. Ich przekomarzanki i dialogi doprowadzały mnie do śmiechu, łamały serce i sprawiały, że zyskiwałam coraz większą sympatię do bohaterów.

„Tamtego lata” to historia, w której z łatwością można się zakochać. Mnie bardzo wciągnęła i już nie mogę doczekać się kontynuacji tej powieści! Jeśli zależy wam na wakacyjnym klimacie i jesteście gotowi na emocjonalny rollercoaster- z pewnością się nie zawiedziecie!

„Tamtego lata” - Laura Savaes

Wakacyjne enemies to lovers? Yes, please! Jaka to była przyjemna książka! Historia idealnie wpasowuje się w letni klimat i sprawia, że ciężko o niej zapomnieć. Mimo swoich dość obszernych rozmiarów, zupełnie nie odczuwałam znużenia, a strony same znikały pod palcami.

„Tamtego lata” to powieść, która trafiła w mój gust i myślę, że wielu z was...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Revenge” to zwieńczenie trylogii „Insiders”, o której po raz pierwszy usłyszałam już jakiś czas temu i która od tego momentu zawładnęła moim sercem. Seria ta jest zupełnie inna niż te, do których przywykłam, czytając romanse. Recenzja bez spoilerów, także śmiało zapraszam do czytania, choć jeśli zastanawiacie się, czy warto czytać tę serię- odsyłam również do recenzji „Insiders” i „Damaged”!

Finałowy tom tej historii zaczął się dość niepozornie. Początkowo akcja rozwijała się wolno i wydawało mi się, że być może trzeci tom wcale nie będzie potrzebny, ALE TO, CO ZADZIAŁO SIĘ PÓŹNIEJ- WOW. Ci, którzy czytali już poprzednie tomy, zapewne wiedzą, że fabuła jest naprawdę napięta i pełna zwrotów akcji, których nie sposób przewidzieć. I dokładnie to samo dostałam w „Revenge”, dlatego muszę przyznać, że się nie zawiodłam!

Ciężko wypowiadać mi się tylko o tym tomie, bo seria stanowi spójną całość i cała historia płynnie rozwija się na przestrzeni każdej części. Stąd też sięgając po finałowy tom, byłam już doskonale zaznajomiona ze światem stworzonym przez Tijan i z łatwością mogłam powrócić do tej historii.

Choć gatunkowo jest to romans i fabuła krąży wokół głównych bohaterów- Bailey i Kasha, to wątek miłosny nie wysuwa się na pierwszy plan. Wydarzenia umieszczone w powieści tak absorbują! Dosłownie nie mogłam oderwać się od „Revenge”, czekając na nowe elementy układanki.

Po raz kolejny Tijan urzekła mnie kreacją bohaterów, których według mnie nie da się nie lubić. Zwłaszcza Bailey, która jest absolutną mistrzynią. „Revenge” to idealne połączenie dobrego humoru, tajemniczej akcji i steamy romansu. Powieść nie pozostawiła u mnie niedosytu i była cudownym dopełnieniem trylogii.

Dla wszystkich poszukujących historii, którą czyta się z zapartym tchem, trylogia „Insiders” będzie idealnym wyborem!

„Revenge” to zwieńczenie trylogii „Insiders”, o której po raz pierwszy usłyszałam już jakiś czas temu i która od tego momentu zawładnęła moim sercem. Seria ta jest zupełnie inna niż te, do których przywykłam, czytając romanse. Recenzja bez spoilerów, także śmiało zapraszam do czytania, choć jeśli zastanawiacie się, czy warto czytać tę serię- odsyłam również do recenzji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie powieści, które sprawiają, że trudno jest przestać o nich myśleć długo po ich odłożeniu. „Heaven” z pewnością do takich należy. Choć historia jest dość krótka, zawiera wystarczająco dużo treści. Treści, która porusza i skłania do refleksji.

Powieść utrzymana jest w bardzo kameralnej atmosferze. Akcja rozwija się wolno, pozostawiając wiele okazji do snucia przemyśleń. Całość zdaje się przez to jakby zawieszona w czasoprzestrzeni.

Historia nie jest jedną z tych, które czyta się lekko. Podczas czytania zdarzało mi się odkładać tę powieść na bok, głównie ze względu na drobiazgowe opisy dręczenia, które niekiedy wywoływały we mnie wstręt. Sceny te, choć drastyczne, doskonale odsłaniają mroczną stronę ludzkiej natury. Autorka w świetny sposób poruszyła ten temat, ukazując punkt widzenia nie tylko ofiary, ale również sprawcy przemocy.

W powieści poruszony został także wątek przyjaźni zawiązującej się między nastolatkami. Opisany jest w sposób, który niesamowicie mnie zaintrygował. Ich relacja, pełna współdzielonego bólu, w głównej mierze opiera się na pisaniu do siebie listów. Korespondencja umieszczona w „Heaven” pozwoliła mi poczuć pewną intymność między bohaterami.

„Heaven” to powieść, która łamie serce swoją brutalnością i prostotą. Do jej przeczytania potrzeba siły i gotowości psychicznej, bo ukazuje ona świat w prawdziwych barwach, bez upiększania. Ja bardzo polecam wam sięgnąć po tę powieść. Jeśli jesteście gotowi na sporą dawkę bólu- na pewno nie pożałujecie spotkania z „Heaven”.

Są takie powieści, które sprawiają, że trudno jest przestać o nich myśleć długo po ich odłożeniu. „Heaven” z pewnością do takich należy. Choć historia jest dość krótka, zawiera wystarczająco dużo treści. Treści, która porusza i skłania do refleksji.

Powieść utrzymana jest w bardzo kameralnej atmosferze. Akcja rozwija się wolno, pozostawiając wiele okazji do snucia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam, kiedy książka sprawia, że zapominam, że czytam. Tej powieści udało się to osiągnąć bardzo szybko. Zachwyciła mnie pod wieloma względami i myślę, że to idealna lektura na lato.

Tym, co jako pierwsze urzekło mnie we „Wszystkim, czym nigdy nie byliśmy”, był sposób, w jaki opisany jest świat przedstawiony. Opisy są niezwykle plastyczne i z łatwością mogłam sobie wyobrazić, że naprawdę znajduję się na wybrzeżu Australii. To w głównej mierze przyczyniło się do świetnego klimatu w powieści, który krzyczy wręcz „lato”.

Historia ukazana jest z dwóch perspektyw- Leah i Axela, czyli głównych bohaterów. Chyba nie muszę mówić, że dzięki temu mój odbiór powieści już na wstępie stał się bardzo pozytywny. Leah mierzy się z żałobą, która przejmuje jej życie, przez co też wysuwa się na pierwszy plan jej myśli. Żałoba stanowi dość znaczący element tej powieści. Mnie poruszyło ukazanie tego tematu i sądzę, że dobrze jest poznać czyjąś perspektywę. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to sposób, w jaki Axel próbował dotrzeć do Leah, bo nie wydaje mi się, że to, co robił, zawsze było słuszne, ale rozumiem też, że była to dla niego nowa sytuacja, w której sam próbował się odnaleźć.

Fabuła rozwija się w dobrym tempie, mamy tu zarówno rozdziały dotyczące teraźniejszości, jak i drobne wstawki ze wspomnieniami, co dobrze uzupełnia historię. Nie jest to powieść naszpikowana dynamiczną akcją, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wątek miłosny bardzo przypadł mi do gustu. Przez większą część powieści był dosyć subtelny, dopiero pod koniec znalazło się trochę scen zbliżeń, ale nie były one w żaden sposób wulgarne.

Choć powieść nie zmusiła mnie do łez, to wywołała we mnie masę ciepłych uczuć i wiele cytatów trafiło do mojego serca. Ja się nie zawiodłam i myślę, że wy również, jeśli lubicie spokojne, nastrojowe powieści pełne piękna. Z niecierpliwością czekam na kontynuację!

Uwielbiam, kiedy książka sprawia, że zapominam, że czytam. Tej powieści udało się to osiągnąć bardzo szybko. Zachwyciła mnie pod wieloma względami i myślę, że to idealna lektura na lato.

Tym, co jako pierwsze urzekło mnie we „Wszystkim, czym nigdy nie byliśmy”, był sposób, w jaki opisany jest świat przedstawiony. Opisy są niezwykle plastyczne i z łatwością mogłam sobie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Teenage dirtbag” to powieść, po której można się spodziewać dokładnie tego, co sugeruje tytuł. Należy mieć na uwadze, że to dość specyficzna historia, której realia wyglądają inaczej niż te, do których przywykliśmy, a ma to związek między innymi z tym, że powieść ukazała się na Wattpadzie aż 10 lat temu. Dla wielu „Teenage dirtbag” to zapewne powrót do przeszłości, ja natomiast spotkałam się z tą powieścią po raz pierwszy w wydaniu papierowym.

Znacie to uczucie, gdy macie świadomość, że książka nie powinna wam się podobać, a jednak w pewien dziwny sposób nie możecie się od niej oderwać? Tak właśnie wyglądała moja przygoda z czytaniem „Teenage dirtbag”. Mówiąc najbardziej obiektywnie, jak potrafię, widziałam w tej powieści parę elementów konstrukcji świata, które mi się „nie kleiły”- przede wszystkim spora ilość powierzchownych i dość sztucznych dialogów, które nie prowadziły do rozwoju akcji, a były swego rodzaju zapełniaczem. Momentami trochę mnie to frustrowało, ale mimo wszystko powieść ma w sobie coś tak uzależniającego, że z czasem zaczęłam przymykać oko na te niedociągnięcia.

Być może inaczej zareagowałabym, gdyby była to historia pisana obecnie, ale mam świadomość, że tak jak wspomniane jest po wewnętrznej stronie okładki, w społeczeństwie zaszły ważne zmiany, zmieniła się również świadomość i wrażliwość czytelników. Bardzo doceniam, że nikt nie próbuje ukrywać, co zawiera historia, bo dzięki temu każdy czytelnik indywidualnie podejmie decyzję, czy chce sięgnąć po tę powieść.

Jeśli chodzi o samą fabułę, mamy tu obraz nastoletniego życia niczym wyjęty z filmów- ogrom imprez, postępowanie nie do końca zgodnie z prawem i całkowita beztroska. Przyznam, że czytanie o tym ma swój urok, zwłaszcza podczas wakacji, kiedy szczególnie ma się ochotę na niezobowiązujące powieści, przy których na parę godzin można zapomnieć o świecie. Dla mnie „Teenage dirtbag” było też fajnym przypomnieniem trendów, które przeminęły, a do których sama mam sentyment.

Pośród wielu dialogów wywołujących mój śmiech (taki z zażenowania również), znalazły się także takie, które w pewien sposób mnie poruszyły lub były zwyczajnie urocze. Bohaterowie tej powieści są mocno schematyczni, ale jeśli lubicie motyw bad boy & good girl, to raczej nie powinno to być dla was problemem. Mnie udało się poczuć do nich sympatię i wczuć się w ich historię.

Czy jest to powieść, która uniwersalnie spodoba się wszystkim? Zdecydowanie nie. Ale jeśli chcecie na chwilę porzucić wszelkie granice i poczuć klimat dawnych lat, czy też pokochać „Teenage dirtbag” na nowo, jeśli znacie już tę historię, z pewnością miło spędzicie przy niej czas.

„Teenage dirtbag” to powieść, po której można się spodziewać dokładnie tego, co sugeruje tytuł. Należy mieć na uwadze, że to dość specyficzna historia, której realia wyglądają inaczej niż te, do których przywykliśmy, a ma to związek między innymi z tym, że powieść ukazała się na Wattpadzie aż 10 lat temu. Dla wielu „Teenage dirtbag” to zapewne powrót do przeszłości, ja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ból za ból Jenny Han, Siobhan Vivian
Ocena 6,8
Ból za ból Jenny Han, Siobhan ...

Na półkach:

„Ból za ból” to powieść, która ma w sobie coś niezwykle intrygującego! Historia prowadzona jest z trzech perspektyw- Mary, Kat i Lillii, nastolatek, które łączy jedno- chęć zemsty.

Książka ze względu na wrażliwe treści polecana czytelnikom 14+, przed przeczytaniem sprawdźcie ostrzeżenia!

Powieść zaskoczyła mnie pod wieloma względami. Nie myślałam, że w tak pozornie prostą fabułę wciągnę się tak bardzo, ale okazała się na tyle angażująca, że nie potrafiłam przestać czytać. Co więcej, wiedząc, że jedna z autorek tej powieści napisała serię „Do wszystkich chłopców, których kochałam”, zupełnie nie spodziewałam się ujrzeć historii, która będzie naprawdę bezlitosna, a jednak- dokładnie takie wrażenie wywarł na mnie „Ból za ból”.

Jeśli zastanawiacie się, co czytać podczas wakacji, ta powieść nada się idealnie! Nie skupia się na moralizowaniu, a zwyczajnie zapewnia dobrą zabawę, dzięki czemu czyta się ją bardzo przyjemnie, a przy tym wywołuje wiele emocji. Klimat świata stworzonego przez autorki według mnie przypomina połączenie „Plotkary” i „Słodkich kłamstewek”, co mnie jako fankę tych seriali baardzo ucieszyło.

„Ból za ból” to dopiero początek trylogii, dlatego trzeba mieć świadomość, że stanowi on pewne wprowadzenie do akcji, jednak fabuła rozwija się płynnie i nie wywołuje znudzenia. Początkowo czytanie odrobinę utrudnił mi natłok informacji o bohaterach i chwilę zajęło, zanim zrozumiałam, kto jest kim, ale z czasem wszystko stało się jasne. Przez dość krótkie rozdziały i zmieniające się perspektywy, nie poczułam osobistej więzi z tą historią, jednak nie zmienia to faktu, że bardzo polecam Wam sięgnąć po tę powieść! Ja już czekam na kontynuację, bo jestem niesamowicie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy dziewczyn!

„Ból za ból” to powieść, która ma w sobie coś niezwykle intrygującego! Historia prowadzona jest z trzech perspektyw- Mary, Kat i Lillii, nastolatek, które łączy jedno- chęć zemsty.

Książka ze względu na wrażliwe treści polecana czytelnikom 14+, przed przeczytaniem sprawdźcie ostrzeżenia!

Powieść zaskoczyła mnie pod wieloma względami. Nie myślałam, że w tak pozornie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Love on the Brain” to kolejna powieść Ali Hazelwood osadzona w świecie nauki. To lekka i przyjemna historia, która przybliża realia świata akademickiego, szczególnie w oparciu o to, jak wyglądają one wobec kobiet.

„Love on the Brain” przeczytałam bardzo szybko. To historia, przez którą się płynie i która angażuje czytelnika. Fabuła jest spójna, ale no właśnie- kto czytał „The love hypothesis”, może mieć wrażenie, że akcja w obu tych powieściach opiera się na identycznym schemacie. I choć lubię świat wykreowany przez Ali Hazelwood i rozumiem, skąd bierze się potrzeba przedstawiania pewnych zjawisk, tak mam poczucie, że obie te historie są bardzo podobne, zarówno pod względem kreacji bohaterów, jak i sposobu prowadzenia fabuły. Oczywiście nie dla wszystkich będzie to wada, mnie samej nie przeszkadzało to drastycznie w czytaniu, ale przyznam, że odczułam delikatny zawód.

Jeśli chodzi o wątek miłosny, był bardzo uroczy i wielokrotnie wywoływał mój uśmiech. Mamy tu do czynienia z motywem enemies to lovers, do którego mam słabość w powieściach. Między głównymi bohaterami dochodzi do mniej lub bardziej napiętych konwersacji, które potęgowały urok ich relacji. Wobec scen zbliżeń mam odrobinę mieszane uczucia, bo o ile nie mam zarzutów wobec konstrukcji tych scen, tak w pewnym momencie narracja Bee dosłownie rozłożyła mnie na łopatki. W aspekcie miłosnym bardzo wyraźnie można zauważyć, że choć bohaterowie są cenionymi neurobiologami i inżynierami, to są również zwykłymi ludźmi, którzy popełniają błędy.

Bardzo podobało mi się, że motywem przewodnim w tej powieści stała się Maria Skłodowska-Curie. Wzmianki o niej dopełniają fabułę, a w połączeniu z naukowym humorem tworzą ciekawą mieszankę.

„Love on the Brain” to świetna powieść, która szczególnie przypadnie do gustu miłośnikom nauki, ale nie tylko, bo historia ma do zaoferowania o wiele więcej. Chciałabym, żeby było to moje 5/5, ale niestety te parę elementów, o których wspomniałam, w moim odczuciu dzieli tę powieść od ideału.

„Love on the Brain” to kolejna powieść Ali Hazelwood osadzona w świecie nauki. To lekka i przyjemna historia, która przybliża realia świata akademickiego, szczególnie w oparciu o to, jak wyglądają one wobec kobiet.

„Love on the Brain” przeczytałam bardzo szybko. To historia, przez którą się płynie i która angażuje czytelnika. Fabuła jest spójna, ale no właśnie- kto czytał...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Lepiej niż wczoraj” to niesamowicie urocza, porywająca i pełna beztroski opowieść o (nie)idealnych bohaterach, w której nie sposób się nie zakochać. Moją miłość do tej powieści zapoczątkowała już przecudowna dedykacja, a każda kolejna strona sprawiała, że coraz trudniej było mi odłożyć tę słodko-gorzką historię.

W „Lepiej niż wczoraj” Lynn Painter po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią romansów. Ta powieść jest idealna w każdym calu! To historia, która w niesamowity sposób łączy lekkość romansów z prawdziwą głębią. Porusza problemy, które dotykają wielu ludzi, a o których nie mówi się na co dzień, bo wydają się błahe. „Lepiej niż wczoraj” to powieść, dzięki której każdy może poczuć się zauważony. Autorka umieściła w powieści wiele trafnych spostrzeżeń, co sprawia, że czytanie o losach Emilie działa niesamowicie wyzwalająco i daje cudowne poczucie zrozumienia i swego rodzaju wolności.

Wątek miłosny w powieści jest nie do podrobienia. Jeśli myśleliście, że nie da się stworzyć bohatera romantycznego na miarę Wesa Bennetta, to wierzcie, że owszem, da się! (Prawie) wszystko, co w tej powieści powiedział Nick Stark wywoływało szeroki uśmiech na moich ustach. Ten pełen uroku, odrobinę sarkastyczny i łobuzerski bohater skradł nie tylko serce Emilie, ale również moje, a po przeczytaniu podziękowań od autorki pokochałam go jeszcze bardziej.

„Lepiej niż wczoraj” to idealna powieść jeśli szukacie książki, która wyciągnie was z zastoju czytelniczego, bo czytając ją, można zapomnieć o całym świecie. Fabuła jest dopracowana w najmniejszym szczególe, nawet ci poboczni bohaterowie nie są jedynie „statystami”, a mają znaczenie dla historii.

Przeczytałam tę powieść trzy razy i za każdym razem czułam, że jest to „moja” powieść, do której jeszcze nie raz będę wracać. Uwielbiam humor w tej powieści oraz płynność akcji, która nie pozostawia miejsca na znużenie.

Lynn Painter stworzyła powieść, która nie tylko sprawi, że na nowo uwierzycie w miłość, ale również pokaże lub przypomni Wam, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Jeśli poszukujecie książki, która będzie jak ciepły uścisk i wywoła w Was całą gamę emocji - to pozycja idealna! Szykujcie specjalne miejsce w swoich sercach, bo gwarantuję, że o historii Emilie długo nie zapomnicie!

„Lepiej niż wczoraj” to niesamowicie urocza, porywająca i pełna beztroski opowieść o (nie)idealnych bohaterach, w której nie sposób się nie zakochać. Moją miłość do tej powieści zapoczątkowała już przecudowna dedykacja, a każda kolejna strona sprawiała, że coraz trudniej było mi odłożyć tę słodko-gorzką historię.

W „Lepiej niż wczoraj” Lynn Painter po raz kolejny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie trafiłam na fantastykę, która spodobałaby mi się tak bardzo, jak „Słoneczny Gon”! To powieść, która pochłonęła mnie od pierwszych stron. Przez całą lekturę czułam się całkowicie zaangażowana w historię i pragnęłam odkryć jej wszystkie tajemnice!

Jestem pod wrażeniem kreacji świata w tej powieści. To zupełnie nowa rzeczywistość rządząca się własnymi prawami, która powoli odkrywa przed czytelnikiem kolejne warstwy. Jest ona bardzo rozległa, ale nawet mimo takiego rozbudowania świata przedstawionego, całość jest spójna, a ja nie czułam się zagubiona. Powiedzenie, że bohaterowie „Słonecznego Gonu” są intrygujący, nie odda w pełni tego, co czułam, poznając te postacie. Brutalność nie jest im obca i nie boją się wykorzystywać jej w osiąganiu swoich celów, szczególnie protagonistka- Val Tsumashi, która sprawiała, że średnio co dziesięć stron moja szczęka lądowała na podłodze. Jeśli szukacie historii o prawdziwych złoczyńcach, a nie jedynie moralnie szarych postaciach, zdecydowanie odnajdziecie się w tej powieści!

Fabuła rozwija się w odpowiednim tempie. Nie brakuje jej dynamiki i zwrotów akcji, ale jest przeplatana bardziej statycznymi scenami, co osobiście uwielbiam, bo akcja wydaje mi się wtedy bardziej autentyczna i mam czas, żeby poczuć jakąkolwiek więź z czytaną historią. Choć jest to dość obszerna powieść, ja ani razu nie poczułam się nią znudzona. To opowieść, która nie wyjawia od razu wszystkich tajemnic, a wodzi i sprawia, że snuje się własne teorie odnośnie dalszych losów.

Klimat w tej powieści jest n i e z i e m s k i. Potężni, pozbawieni moralności bohaterowie, krwawe i brutalne sceny, a wszystko osadzone w świecie pełnym intryg i magii. Nie brakuje tu również dobrze poprowadzonych spicy scen i ciętych żartów, które dodają powieści „to coś”, co dla mnie czyni „Słoneczny Gon” idealnym.

Ja przepadłam bez reszty i myślę, że wszyscy miłośnicy high fantasy z wątkiem romantycznym poczują się podobnie po przeczytaniu „Słonecznego Gonu”. Już nie mogę doczekać się drugiego tomu, bo mam przeczucie, że jest na co czekać!

Już dawno nie trafiłam na fantastykę, która spodobałaby mi się tak bardzo, jak „Słoneczny Gon”! To powieść, która pochłonęła mnie od pierwszych stron. Przez całą lekturę czułam się całkowicie zaangażowana w historię i pragnęłam odkryć jej wszystkie tajemnice!

Jestem pod wrażeniem kreacji świata w tej powieści. To zupełnie nowa rzeczywistość rządząca się własnymi prawami,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jeśli jutro nie nadejdzie” to powieść o nastolatku, który od ponad trzystu dni przeżywa ten sam poniedziałek. Clark utknął w pętli czasowej i nie wie, jak się z niej wydostać. Coś zmienia się jednak 310. dnia… Czy to wtedy nastąpi przełom?

Czytanie „Jeśli jutro nie nadejdzie” było bardzo przyjemne! To ciepła, komfortowa historia, przy której można nie tylko dobrze się pobawić, ale również wynieść z niej dobre wartości! Głównym motywem w powieści jest wspomniana pętla czasowa. Wykorzystanie tego motywu w moim przypadku skutkuje dwoma skrajnymi odczuciami- albo miłością, albo nienawiścią. Tutaj na szczęście nie miałam problemu z zaangażowaniem się w fabułę i chciałam czytać dalej, żeby dowiedzieć się więcej.

Historię poznajemy z perspektywy Clarka. Uwielbiam narrację pierwszoosobową, bo dzięki temu czuję większą więź z bohaterem. Powieść napisana jest lekkim piórem, zdecydowanie nada się i dla młodszych, i dla starszych czytelników. Co więcej, jeśli szukacie powieści, którą będziecie mogli przeczytać podczas miesiąca dumy, ta pozycja nada się idealnie! W powieści znajdziemy queerową reprezentację, a wątek miłosny opiera się na relacji man love man. Jeśli chodzi o wątek miłosny, nie polecam nastawiać się na to, że będzie bardzo wyraźny, bo nie jest on głównym elementem fabuły, a raczej subtelnym dodatkiem.

W „Jeśli jutro nie nadejdzie” urzekło mnie to, że fabuła nie pozostawia niedomówień, a wszystkie elementy przedstawione na kolejnych stronach powieści są powiązane i nieprzypadkowe.

Niestety, mimo bardzo dobrego wrażenia, jakie zrobiła na mnie ta powieść, nie zostanie moją „książką od serca”, bo do tego potrzebuję nieco więcej uczuć, ale nie zmienia to faktu, że warto zainteresować się tą powieścią, bo można przy niej miło spędzić czas, a opowiadana historia jest naprawdę urocza i zapada w pamięć.

„Jeśli jutro nie nadejdzie” to powieść o nastolatku, który od ponad trzystu dni przeżywa ten sam poniedziałek. Clark utknął w pętli czasowej i nie wie, jak się z niej wydostać. Coś zmienia się jednak 310. dnia… Czy to wtedy nastąpi przełom?

Czytanie „Jeśli jutro nie nadejdzie” było bardzo przyjemne! To ciepła, komfortowa historia, przy której można nie tylko dobrze się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Odrodzenie dzikich kwiatów” to drugi tom „Wytrwałości dzikich kwiatów”. Historię tę ze względu na obecność scen zbliżeń polecam dla dorosłych czytelników. Przed przeczytaniem zapoznajcie się z ostrzeżeniami.

„Odrodzenie dzikich kwiatów” to powieść, która była jak plasterek na moje złamane po przeczytaniu 1. tomu serce. Cudownie ciepła, rodzinna i komfortowa! Podczas czytania wielokrotnie miałam ochotę powiedzieć „oooch”, bo niektóre sceny są naprawdę urocze!

Mimo że od lektury „Wytrwałości dzikich kwiatów” minęło już trochę czasu, świat wykreowany przez autorkę jest przyjazny dla czytelnika i bez problemu udało mi się przypomnieć sobie emocje towarzyszące czytaniu powieści. Względem pierwszego tomu mamy tutaj skok czasowy. Normalnie, jeśli skok czasowy znajduje się w epilogu, nie przepadam za tym zabiegiem, ale tutaj od samego początku wiemy, że akcja dzieje się kilka lat później, co pozwoliło postawić bohaterów w nowej sytuacji i wydało mi się potrzebne dla rozwoju historii.

Bohaterowie w dalszym ciągu są moimi ulubieńcami! W tej powieści nie znajdziecie lekkomyślnych decyzji, które niosą ze sobą lawinę przypadkowych zdarzeń. Bohaterowie są w stanie analizować swoje błędy i zachowują się tak dojrzale, że momentami sama byłam zszokowana. Thayer nieprzerwanie stoi na podium najlepiej wykreowanych postaci męskich. Razem z Salem tworzą duet, który wywołuje same ciepłe uczucia.

Bardzo cieszę się, że historia Salem i Thayera doczekała się kontynuacji i została poprowadzona w taki, a nie inny sposób. Moim jedynym zastrzeżeniem, które dzieli tę powieść od ideału, jest to, że kilka razy miałam poczucie zbędnego natłoku informacji. Poboczne wątki czasami odciągały moją uwagę od głównych bohaterów.

Czy warto więc czytać kontynuację „Wytrwałości dzikich kwiatów”? Według mnie zdecydowanie tak. To świetne dopełnienie historii Salem i Thayera, które porusza i koi złamane serca.

„Odrodzenie dzikich kwiatów” to drugi tom „Wytrwałości dzikich kwiatów”. Historię tę ze względu na obecność scen zbliżeń polecam dla dorosłych czytelników. Przed przeczytaniem zapoznajcie się z ostrzeżeniami.

„Odrodzenie dzikich kwiatów” to powieść, która była jak plasterek na moje złamane po przeczytaniu 1. tomu serce. Cudownie ciepła, rodzinna i komfortowa! Podczas...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Stwierdzenie, że „Muchomory w cukrze” to dobra powieść będzie niedopowiedzeniem. To historia, która wciąga i przenika na wskroś. Myślę, że nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że z całą pewnością trafi do moich tegorocznych ulubieńców.

Klimat stworzony w tej powieści jest tak genialny! Upalne lato, domek w lesie odcięty od świata zewnętrznego. Całość podsycona intensywnie budowanym napięciem. Mimo że początek „Muchomorów w cukrze” wydaje się spokojny i sielankowy, już od pierwszych stron nie mogłam pozbyć się wewnętrznego niepokoju. Utrzymywał się on przez całą lekturę, co jeszcze bardziej wzmocniło moje zaangażowanie w czytaną historię. Co więcej, choć na co dzień nie jestem zwolenniczką akcji rozgrywajacej się w Polsce, tak tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń, a wręcz uważam, że pozwoliło to poczuć bliższą więź z bohaterami i światem przedstawionym.

Pióro, jakim napisana jest powieść, jest niesamowicie intrygujące. Dialogi przeplatane poezją sprawiają, że całość staje się płynna, jednocześnie owiana nutą tajemniczości.
Uwielbiam również bohaterów wykreowanych w powieści! To postacie, które różnią się od siebie, ale świetnie ze sobą współgrają- tworzą autentyczną paczkę przyjaciół, o której chce się czytać!

Marta Bijan stworzyła iście hipnotyzującą opowieść, od której nie idzie się uwolnić. Gdybym mogła, chciałabym ponownie przeczytać tę powieść „ po raz pierwszy”, bo emocje, jakie mi towarzyszyły, są nie do opisania. Atmosfera w „Muchomorach w cukrze” nie ma sobie równych. To powieść, przy której ma się wrażenie, że jest się częścią ukazanej historii. Tak zwodząca i niepozorna, że ostatecznie nie wiesz, komu możesz ufać.

Stwierdzenie, że „Muchomory w cukrze” to dobra powieść będzie niedopowiedzeniem. To historia, która wciąga i przenika na wskroś. Myślę, że nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że z całą pewnością trafi do moich tegorocznych ulubieńców.

Klimat stworzony w tej powieści jest tak genialny! Upalne lato, domek w lesie odcięty od świata zewnętrznego. Całość podsycona intensywnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to