rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Na ulicy Kulawych Aniołów unosi się woń stęchlizny i nędzy, a na Cmentarzu Lalek bawią się dzieci.
Tu na moście Csipuka utopiła swoje dziecko.
Baba Klozetowa z opaską obwodowego komendanta ochrony przeciwlotniczej biega pod oknami, krzycząc :
"HALO! HALO! ZGASIĆ LAMPY! HALO! DO KOGO JA MÓWIĘ? HALO!".
" Lidi i Erzi sprzedają za chleb tylko ciało, a dusze ich są czyste...".

Beneficjentem nagród literackich Tibor Bálint nie był.
A szkoda. Bo w " Łkającej Małpie..." stworzył klimat tak realistyczny, bohaterów z krwi i kości, którzy choć nie sami, na swój sposób samotni, zagubieni, niezaradni, przy pomocy pitej w nadmiarze, zagłuszającej ból palinki co dzień borykają się z losem; nie sposób nie uwierzyć w ich historie.
Życie bez okrasy. Okrucieństwo i subtelność.
Tak wierne oddanie rzeczywistości było zapewne możliwe dzięki temu, że pisarz był z Siedmiogrodem (Transylwanią) związany od urodzenia. Nie umniejsza to w żaden sposób jego warsztatowi literackiemu.
Dla mnie książka świetna, autor niedoceniony.
No i znów ten KIK...

Na ulicy Kulawych Aniołów unosi się woń stęchlizny i nędzy, a na Cmentarzu Lalek bawią się dzieci.
Tu na moście Csipuka utopiła swoje dziecko.
Baba Klozetowa z opaską obwodowego komendanta ochrony przeciwlotniczej biega pod oknami, krzycząc :
"HALO! HALO! ZGASIĆ LAMPY! HALO! DO KOGO JA MÓWIĘ? HALO!".
" Lidi i Erzi sprzedają za chleb tylko ciało, a dusze ich są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nasze pierwsze spotkanie przejdzie bez echa. Mam wrażenie, że powieść to coś na kształt relacji, autor, jakby udzielał informacji o wydarzeniach z życia głównego bohatera, gdzie był, co widział , w kim się zakochał, a z kim zaprzyjaźnił, kto umarł, co zrozumiał, a czego nie. Wydaje mi się, że spieszył się Hesse; kiedy zaczynał jakiś wątek, za chwilę go kończył, by opowiedzieć o czymś innym. Pamiętam ze szkoły uwagi nauczyciela sprawdzającego wypracowania: "brak rozwinięcia". I dla mnie całość potraktowana zbyt powierzchownie, może ostatnie kilkadziesiąt stron udało się autorowi bardziej rozwinąć. Bardzo młody był Hermann Hesse, pisząc "Petera Camenzinda", stąd (w moim odczuciu) pojawia się niekiedy pewna górnolotność i swego rodzaju zarozumiałość, skłonność do filozofowania, i stąd być może ten pośpiech. I gdzie podziały się emocje?
"Peter Camenzind"?
Nie pamiętam już...

"Wy poeci, jesteście przyzwyczajeni wszystko, co ładne, ubierać w słowa...".

Nasze pierwsze spotkanie przejdzie bez echa. Mam wrażenie, że powieść to coś na kształt relacji, autor, jakby udzielał informacji o wydarzeniach z życia głównego bohatera, gdzie był, co widział , w kim się zakochał, a z kim zaprzyjaźnił, kto umarł, co zrozumiał, a czego nie. Wydaje mi się, że spieszył się Hesse; kiedy zaczynał jakiś wątek, za chwilę go kończył, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię intrygujące, nic niewyjaśniające, na pierwszy rzut oka, tytuły.
Wiem wtedy z całą pewnością, że taką książkę muszę przeczytać. Tak było i tym razem.
Autor w przedmowie określa książkę jako poważną, ale lekką.
I tak jest w istocie, czyta się bardzo dobrze. To powieść o naturze ludzkiej i jej najbrzydszych odcieniach z akcją umiejscowioną głównie w okupowanej Francji, w latach czterdziestych. Dla większości z nas książki o tematyce wojennej są bardzo trudne i emocjonalne. W tej powieści nie znajdziemy bohaterów walczących na frontach, tu główne role gra niewielka społeczność paryskiej dzielnicy , której wzajemne relacje, zmieniające się poglądy polityczne Autor przedstawia w sposób dowcipny, wręcz groteskowy. Mamy tu gaullistów, petainowców, komunistów i Żydów, Ruch Oporu, a wśród nich zwykłego (Ha!) mleczarza i jego "Masło wyborowe".
Autorowi udało się znakomicie pokazać skomplikowany charakter natury ludzkiej, jej zmiany zachodzące w zależności od sytuacji.
[...]
Mleczarz mówi:
- To kury je zniosły, zwykłe nasze kury, panie Marszałku. Ale wiedziały, że to pan będzie je spożywał! Powiedzieliśmy im! I dlatego są takie wielkie.
Te jajka to akt wiary kur Francji!
[...]
Jestem na TAK.

Lubię intrygujące, nic niewyjaśniające, na pierwszy rzut oka, tytuły.
Wiem wtedy z całą pewnością, że taką książkę muszę przeczytać. Tak było i tym razem.
Autor w przedmowie określa książkę jako poważną, ale lekką.
I tak jest w istocie, czyta się bardzo dobrze. To powieść o naturze ludzkiej i jej najbrzydszych odcieniach z akcją umiejscowioną głównie w okupowanej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nad brzegiem – złotych świątyń lśni miodowy gronton
Do nich dołem się garnie koniczyna świeża".
(Jarosław Iwaszkiewicz, Sonety sycylijskie)

Sycylia - piękna i tajemnicza, dzika i dumna, kapryśna i zmysłowa - odwieczna arena zmagań sił narodów i religii.

Ciężki los spotkał tę wspaniałą powieść, zanim została wydana. Odrzucana przez wydawców, publikowana w sprzeczności z oryginałem, w końcu ujrzała światło dzienne w pełnej krasie.
Można zatem zanurzyć się w ten XIX wieczny gepardyjski świat pełen zawirowań i zmian ogarniających wciąż senną Sycylię.

"Twoich kolumn ognisko w ciężkim słońcu płonie,
Na zielonej przełęczy, samotnico, trwasz.
Góry niebieskie, niebo sine trzyma straż,
Kiedy uniosą słońce w noc miedziane konie;
Umierasz wiecznym życiem w milczenia koronie
Mówiąc samotnej nocy greckie „Ojcze nasz”.
Świątynio, nie dość z tobą półumarłym być
I cienie twojej śmierci wdychać dobroczynne –
Trzeba nam twoje słońce dzbanem wina pić
I kolumn kości zmienić w struny miodopłynne,
Śmierć bo lotna i krótka. Trzeba życiem żyć...".
(Jarosław Iwaszkiewicz, Sonety sycylijskie)

Historia subtelna i zmysłowa, ironiczna , z dawką humoru, wzrusza i zachwyca wyrafinowanym stylem.
Szkoda, że to jedyna powieść autora.

"Nad brzegiem – złotych świątyń lśni miodowy gronton
Do nich dołem się garnie koniczyna świeża".
(Jarosław Iwaszkiewicz, Sonety sycylijskie)

Sycylia - piękna i tajemnicza, dzika i dumna, kapryśna i zmysłowa - odwieczna arena zmagań sił narodów i religii.

Ciężki los spotkał tę wspaniałą powieść, zanim została wydana. Odrzucana przez wydawców, publikowana w sprzeczności z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Miłość stracić, zapomnieć łez łatwo,
gdy owa Litość stworzenie nędzne
przygarnęła szczera!".
(Elizabeth Barrett Browning, Sonety)

Podobno miłość ślepą jest? A co z litością? Może ślepą jest litość podwójnie?
Bo co, jeśli nie zauważyć, że litościwość niejako z dobroci serca, staje się litością, która wpędza w kłopot podobnie litującego się, jak i tego, nad którym tamten się lituje?
Czy litość potrafi być racjonalna?
Czy nie jest tylko poruszeniem emocjonalnym na widok cierpienia, które z rozumnością niewiele ma wspólnego, które potrafi uwikłać w nieszczerą grę i udręczyć obie strony?
O tym pisze Stefan Zweig w swej niesamowitej powieści, ukazując pełen wachlarz emocji, począwszy od wspomnianej litości, poprzez miłość, rozpacz, strach, kończąc wreszcie na tytułowej "niecierpliwości serca".

"Nasze postanowienia są w znacznie większym stopniu zależne od sytuacji i otoczenia, niż skłonni jesteśmy przyznać się do tego".

Tę niezwykle zajmującą historię czyta się z przyjemnością dzięki interesującej fabule, wyrazistym bohaterom, wreszcie pięknemu stylowi.
Niewspółczesna to proza, a jakże aktualna.

Uważnym trzeba być w swej litości.

"Jednego serca!
Tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele!".
(Adam Asnyk, [Jednego serca...]

"Miłość stracić, zapomnieć łez łatwo,
gdy owa Litość stworzenie nędzne
przygarnęła szczera!".
(Elizabeth Barrett Browning, Sonety)

Podobno miłość ślepą jest? A co z litością? Może ślepą jest litość podwójnie?
Bo co, jeśli nie zauważyć, że litościwość niejako z dobroci serca, staje się litością, która wpędza w kłopot podobnie litującego się, jak i tego, nad którym tamten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz (...)
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka (...)".
(Juliusz Słowacki, "Balladyna")

W noc wiosenną coś się zaczyna i kończy się coś.
Początek i koniec; istnienia.
Dziwna ta powieść Vesaas'a, zamglona, tajemna, niepewna...
Jakaś niezwykłość w niej jest.

"Oczywiście, wszystko było dziwaczne. Wspaniale dziwaczne.
I pełne rozbłysków światła".

"Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz (...)
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka (...)".
(Juliusz Słowacki, "Balladyna")

W noc wiosenną coś się zaczyna i kończy się coś.
Początek i koniec; istnienia.
Dziwna ta powieść Vesaas'a,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

" (...) był kiedyś biedak, który pomylił światy".
Twórczości Sartre'a nie znam; jeszcze.
"Mdłości" to jakby nasz debiut; jego literacki, mój jako jego odbiorcy.
Wariacje na temat sensu istnienia, niepozbawione patosu, dziełko w formie dziennika.
" Wtorek. Nic. Istniałem".
"Piszę wszystko, co mi przychodzi do głowy".
Kto pyta, nie błądzi.
Sartre nie pyta; stawia tezę - miażdży ideę istnienia. Wciąga w meandry rozważań o przypadkowości i zbyteczności istnienia, nicości bytu, samotności.
Absolut lub absurd.
"Więc to są Mdłości: ta oślepiająca oczywistość?".

Moja przygoda z Sartre'em.

" Jak będziesz za długo patrzył w lustro, zobaczysz małpę".

" (...) był kiedyś biedak, który pomylił światy".
Twórczości Sartre'a nie znam; jeszcze.
"Mdłości" to jakby nasz debiut; jego literacki, mój jako jego odbiorcy.
Wariacje na temat sensu istnienia, niepozbawione patosu, dziełko w formie dziennika.
" Wtorek. Nic. Istniałem".
"Piszę wszystko, co mi przychodzi do głowy".
Kto pyta, nie błądzi.
Sartre nie pyta; stawia tezę -...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Berg Ann Quin
Ocena 7,4
Berg Ann Quin

Na półkach: , ,

Uciekać i nie uciec. Szukać i nie znaleźć. Wpadać w wir...
" [...] sowa bez szklanego oka leżała na boku".
Ann Quin częstuje mnie świeżo zmieloną kawą, zaparza mi espresso, podaje chrupiące ciastko o smaku groteski, życząc mi smacznego.
Smakuje. Wszystko.
Espresso parzy, ciastko chrupie.
Każda strona rozpływa się w ustach. Każda smakuje inaczej.
Łapię się na tym, że czasem mam otwarte usta. Z Zachwytu.
"Nanizać doświadczenie na nić wyobraźni [...]".
Wdycham aromat awangardy.
" Kiedy był początek, gdzie jest koniec tego wszystkiego?".

Uciekać i nie uciec. Szukać i nie znaleźć. Wpadać w wir...
" [...] sowa bez szklanego oka leżała na boku".
Ann Quin częstuje mnie świeżo zmieloną kawą, zaparza mi espresso, podaje chrupiące ciastko o smaku groteski, życząc mi smacznego.
Smakuje. Wszystko.
Espresso parzy, ciastko chrupie.
Każda strona rozpływa się w ustach. Każda smakuje inaczej.
Łapię się na tym, że czasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ona, kiedy o nim myśli, myśli "on" i ukrywa siniaki pod spódnicą.
"Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa (...)".
On "sam już nie wie, jak ją nazywać; przy ludziach nie wypowiada jej imienia (...)".
"Ma swoje słowa, żeby to nazwać, od lat te same, rozlazła, beznadziejna, pusta".
Nieco ponad 100 stron prozy doskonałej, subtelnej a mocnej, historię, jakich wiele zamienia w opowieść niezwykłą, nieśpieszną, szeptaną, jakby zwierzenia, do ucha.
Podobnie szeptała o swoim życiu Violette w powieści Valerie Perrin.
Uwielbiam ten francuski styl.
Przede mną, więc kolejne dzieła Marie-Hélène Lafon.

Ona, kiedy o nim myśli, myśli "on" i ukrywa siniaki pod spódnicą.
"Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa (...)".
On "sam już nie wie, jak ją nazywać; przy ludziach nie wypowiada jej imienia (...)".
"Ma swoje słowa, żeby to nazwać, od lat te same, rozlazła, beznadziejna, pusta".
Nieco ponad 100 stron prozy doskonałej, subtelnej a mocnej, historię, jakich wiele zamienia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zakwalifikowana do literatury pięknej. Dlaczego? Nie wiem. Mniejsza z tym. Nie są to raczej moje klimaty, ale...
Opowieść o perypetiach głównego bohatera, którego autor, lekkim piórem, przedstawia jako dużego misia o małym rozumku albo jak, kto woli inteligentnego inaczej, po prostu mnie wciągnęła. Czytało się dobrze, szybko, choć czasem podświadomość dawała znaki, że to takie trochę infantylne, a jednak... Z humorem sytuacyjnym było różnie. Nie bawiło mnie do końca spożywanie mrożonek z zamrażarki, wśród których leżały wcześniej zwłoki czy kilkukrotne zakopywanie i odkopywanie trupa. No, ale to Ameryka... Inne smaki, inne klimaty. Okładka idealnie współgra z fabułą. Ogólnie rzecz ujmując, można się zrelaksować

Książka zakwalifikowana do literatury pięknej. Dlaczego? Nie wiem. Mniejsza z tym. Nie są to raczej moje klimaty, ale...
Opowieść o perypetiach głównego bohatera, którego autor, lekkim piórem, przedstawia jako dużego misia o małym rozumku albo jak, kto woli inteligentnego inaczej, po prostu mnie wciągnęła. Czytało się dobrze, szybko, choć czasem podświadomość dawała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno temu w Ameryce...
Podobno historia osadnictwa wywarła ogromny wpływ na twórczość autorki. Nie znam książek Willi Cather, ale w tej powieści, jak dla mnie, temat potraktowany został zbyt powierzchownie. O ile pierwszą część mogę jeszcze określić przynajmniej jako ciepłą, klimatyczną, taką do poduchy, to potem zrobiło się niemalże ckliwie i nijako.
I tak też lekturę oceniam.

Dawno temu w Ameryce...
Podobno historia osadnictwa wywarła ogromny wpływ na twórczość autorki. Nie znam książek Willi Cather, ale w tej powieści, jak dla mnie, temat potraktowany został zbyt powierzchownie. O ile pierwszą część mogę jeszcze określić przynajmniej jako ciepłą, klimatyczną, taką do poduchy, to potem zrobiło się niemalże ckliwie i nijako.
I tak też lekturę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

A weź go czart!
Wprawdzie książka nie ma nic wspólnego z powieścią Salmana Rushdiego, jednak to takie szatańskie wersety są.
W ponurym klimacie XVII i XVIII-wiecznej Szkocji, doprowadzając do szaleństwa, tytułowego, radykalnie religijnego grzesznika, kusi i namawia do złych postępków szatan. Wewnętrzna walka dobra ze złem toczy się. Do czego może prowadzić fanatyzm religijny-wiadomo. Książka z 1824 roku u nas mało znana, a to przecież ciekawe i niecodzienne doświadczenie.

A weź go czart!
Wprawdzie książka nie ma nic wspólnego z powieścią Salmana Rushdiego, jednak to takie szatańskie wersety są.
W ponurym klimacie XVII i XVIII-wiecznej Szkocji, doprowadzając do szaleństwa, tytułowego, radykalnie religijnego grzesznika, kusi i namawia do złych postępków szatan. Wewnętrzna walka dobra ze złem toczy się. Do czego może prowadzić fanatyzm...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Smutne to dzieło - poetyckie wspomnienie Wolfganga Koeppena, bo i smutne też jego dorastanie. Niespokojne, jak czasy, gdzie dojrzewała jego dziecięcość i młodość. Życie wśród obrońców i przeciwników Republiki Weimarskiej, niewinność tracona w latach terroru i skrajnej biedy.
"Ja nie robiłem nic. Nikomu nic nie robiłem. To było podejrzane. To było złe".
Alienacja.
Cóż to za młodość?
"Byłem sam w moim mieście. Byłem młody, ale nie zdawałem sobie sprawy z mej młodości. Nie wygrywałem jej. Nie miała żadnej wartości.
I też nikt się nią nie interesował. Czas stał w miejscu. Było to raczej cierpienie. Lecz nie było nikogo, kto byłby do mnie podobny".
Rozczarowanie.
Cóż to za młodość?

Smutne to dzieło - poetyckie wspomnienie Wolfganga Koeppena, bo i smutne też jego dorastanie. Niespokojne, jak czasy, gdzie dojrzewała jego dziecięcość i młodość. Życie wśród obrońców i przeciwników Republiki Weimarskiej, niewinność tracona w latach terroru i skrajnej biedy.
"Ja nie robiłem nic. Nikomu nic nie robiłem. To było podejrzane. To było złe".
Alienacja.
Cóż to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wszyscy wiedzą. Nie powiedzą. A to było tak...
" Kiedy pojawili się ludzie, na Ziemi rósł trylion drzew".

Pisarz zło wieszczy. Najbardziej krwiożerczym drapieżnikiem jest człowiek - ludzki gatunek. Ja , ty, on, my.
Ja to wszystko wiem, a jednak poruszyło. Próg bólu u mnie nisko.
Więc znów zabolało wycięte drzewo, rozjechany jeż, wiewiórka, wyziewy spalin w miejskim parku.
Ultraradykalne umiłowanie przyrody jest mi obce. Ale takie zwykłe, ludzkie-nie. Ludzkie? Nie! Bo ludzkie zwykle znaczy żadne.
"Może dlatego tak bardzo chcemy ranić drzewa, że żyją o wiele dłużej od nas".
Gdyby jakaś monumentalność czy górnolotność znalazła miejsce w tej powieści, to by mnie nie uraziły.
Bo cuda dzieją się w lasach. Trzeba patrzeć i słuchać.
Powodzie, pożary, tsunami. "Gaja się mści".
"Drzewa uparcie milczą".

Wszyscy wiedzą. Nie powiedzą. A to było tak...
" Kiedy pojawili się ludzie, na Ziemi rósł trylion drzew".

Pisarz zło wieszczy. Najbardziej krwiożerczym drapieżnikiem jest człowiek - ludzki gatunek. Ja , ty, on, my.
Ja to wszystko wiem, a jednak poruszyło. Próg bólu u mnie nisko.
Więc znów zabolało wycięte drzewo, rozjechany jeż, wiewiórka, wyziewy spalin w miejskim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Samotność. Samotność. Samotność. Zawsze.
Filigranowe dziełko, bo cóż to jest nieco ponad 40 stron, a jakie ciężkie w swej depresyjności.
Czyżby to ten norweski zimny klimat? Sam początek mnie zmylił, zaintrygował.
A jednak. Im dalej, tym bardzie czuć było tony słyszalne w "Drugim imieniu" ,styl, język, nicość, pustkę. Bardzo lubiany jest Jon Fosse przez czytelników albo nie.
"Albo-albo[...]". Ja jeszcze należę do wyznawców, więc sięgnę po kolejną książkę. Bo ciekawość jest.
Jeszcze...

Samotność. Samotność. Samotność. Zawsze.
Filigranowe dziełko, bo cóż to jest nieco ponad 40 stron, a jakie ciężkie w swej depresyjności.
Czyżby to ten norweski zimny klimat? Sam początek mnie zmylił, zaintrygował.
A jednak. Im dalej, tym bardzie czuć było tony słyszalne w "Drugim imieniu" ,styl, język, nicość, pustkę. Bardzo lubiany jest Jon Fosse przez czytelników albo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka szczera, smutna jest swego rodzaju formą pamiętnika autorki. W sposób bardzo subtelny porusza tak ważkie tematy, jak śmierć bliskich, lęk przed chorobą i starością, z którymi przychodzi zmierzyć się każdemu z nas. Niezwykle refleksyjna, niestety nie nastraja optymistycznie.
Przemijanie...

Książka szczera, smutna jest swego rodzaju formą pamiętnika autorki. W sposób bardzo subtelny porusza tak ważkie tematy, jak śmierć bliskich, lęk przed chorobą i starością, z którymi przychodzi zmierzyć się każdemu z nas. Niezwykle refleksyjna, niestety nie nastraja optymistycznie.
Przemijanie...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odrażający, brudny, zły. Oto świat - spectrum najgorszych ludzkich przywar i występków, i opartych na nich marzeń - w którym egzystuje główny bohater ogarnięty swoistą manią, a finalnie obłędem.
I jego horror- Teresa, niebieska wykrochmalona spódnica, i to jej: "Prosz' pana!
Tu nie ma owijania w bawełnę, tu niczego nie podaje się przez bibułkę. Tu wszystko jest jak surowe mięso, krwawe i pełne żył.
Obezwładniająca siła masy.
To dzieło okrutne i doskonałe.

Odrażający, brudny, zły. Oto świat - spectrum najgorszych ludzkich przywar i występków, i opartych na nich marzeń - w którym egzystuje główny bohater ogarnięty swoistą manią, a finalnie obłędem.
I jego horror- Teresa, niebieska wykrochmalona spódnica, i to jej: "Prosz' pana!
Tu nie ma owijania w bawełnę, tu niczego nie podaje się przez bibułkę. Tu wszystko jest jak surowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Posłużę się sloganem - dla mnie zmarnowany potencjał. Nie wiem, jaką grupę wiekową autor brał pod uwagę, pisząc książkę. Nie jest to pozycja ani dla dzieci, ani dla dorosłych czytelników. Niewątpliwie zaintrygował mnie tytuł. Co do treści posłużę się cytatem:
"- Bajdy i bzdury-".
Morał z tej bajki jest taki : jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz.

Posłużę się sloganem - dla mnie zmarnowany potencjał. Nie wiem, jaką grupę wiekową autor brał pod uwagę, pisząc książkę. Nie jest to pozycja ani dla dzieci, ani dla dorosłych czytelników. Niewątpliwie zaintrygował mnie tytuł. Co do treści posłużę się cytatem:
"- Bajdy i bzdury-".
Morał z tej bajki jest taki : jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety dość chłodno przyjmuję poczynania autora w tej dość krótkiej, bo zaledwie kilkudziesięciostronicowej książeczce. Humor tej opowiastki subtelny nie był, raczej siermiężny. Dla mnie przesyt różnorakich środków wyrazu, tak krótka pozycja naszpikowana eksperymentami językowymi do mnie nie przemawia (za dużo kombinacji). Tytuł intrygujący, ale tym razem Perec mnie nie zachwycił.

Niestety dość chłodno przyjmuję poczynania autora w tej dość krótkiej, bo zaledwie kilkudziesięciostronicowej książeczce. Humor tej opowiastki subtelny nie był, raczej siermiężny. Dla mnie przesyt różnorakich środków wyrazu, tak krótka pozycja naszpikowana eksperymentami językowymi do mnie nie przemawia (za dużo kombinacji). Tytuł intrygujący, ale tym razem Perec mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na początek wielkie brawa dla wydawnictwa KIK za kolejną kapitalną pozycję, która trafiła w moje ręce.
Berlin (wtedy) wschodni, skrzecząca szarobura rzeczywistość i miotający się w szponach romansu główny bohater, którego silnie rozwinięta miłość własna upodabnia do tytułowego osła. A wszystko to w sposób niezwykle błyskotliwy i prześmiewczy autor serwuje czytelnikowi, sprawiając, że chce się więcej.

Na początek wielkie brawa dla wydawnictwa KIK za kolejną kapitalną pozycję, która trafiła w moje ręce.
Berlin (wtedy) wschodni, skrzecząca szarobura rzeczywistość i miotający się w szponach romansu główny bohater, którego silnie rozwinięta miłość własna upodabnia do tytułowego osła. A wszystko to w sposób niezwykle błyskotliwy i prześmiewczy autor serwuje czytelnikowi,...

więcej Pokaż mimo to