Brethil

Profil użytkownika: Brethil

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
557
Przeczytanych
książek
1 207
Książek
w biblioteczce
105
Opinii
823
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Strony www:
Chopin, gdyby jeszcze żył, toby pił.

Opinie


Na półkach: , , , , ,

Kojarzymy ją raczej z kultowej adaptacji Kubricka ze świetną kreacją Malcolma McDowella. Jak jednak wiadomo, film książce nierówny i w tym zestawieniu któreś medium niemal zawsze wypada gorzej. W przypadku Mechanicznej pomarańczy ustalić kolejność jest jednak wyjątkowo trudno, a powodów ku temu jest co najmniej kilka.

(jeśli chcesz ten sam tekst przeczytać w ładniejszej szacie graficznej, zapraszam na czymkolwiek.blogspot.com)

Po pierwsze, język - ten, którym posługują się bohaterowie pomarańczy i którym z racji pierwszoosobowej narracji napisana jest cała powieść, jest językiem szczególnym, gęsto przeplatanym rusycyzmami, a w niektórych momentach anglicyzmami, bardzo slangowo, dziwacznie i na pierwszy rzut oka dość niezrozumiale. Robert Stiller, któremu wszystkie nagrody świata należą się za to i inne tłumaczenia, popełnił tłumacząc rzecz bezprecedensową - przetłumaczył książkę Burgessa dwukrotnie, raz zgodnie z literą oryginału językowo pożyczając ze wschodu, a drugi raz anglicyzując, chcąc tym samym z jednej strony umknąć cenzurze, a z drugiej podjąć temat możliwych zniekształceń języka polskiego w przyszłości - bo to w przyszłości, choć bliżej nieokreślonej i raczej niedalekiej (a dzisiaj brzmiącej nieco archaicznie, gdy pomyślimy, że bohaterowie powieści korzystają z maszyn do pisania) rozgrywa się akcja Mechanicznej pomarańczy. Przyglądając się faktycznemu rozwojowi języka polskiego od czasów przekładu możemy zastanawiać się, czy wersja A (anglicyzowana) nie była faktycznie bardziej trafnym założeniem.

Tego językowego konstruktywizmu wersja filmowa oczywiście nie jest w stanie wiernie oddać, co jednak ważne i co Stiller bezlitośnie w posłowiu punktuje, na pozór skomplikowana lingwistycznie praca w rzeczywistości przypomina bardziej eksperyment kogoś, kto na oślep kartkował słownik nieznanego sobie języka, więc rosyjskie wtręty bywają po prostu nietrafione, wciąż jednak spełniają swoją chyba podstawową funkcję - dość skutecznie utrudniają, przynajmniej na początku, lekturę, tym samym odwracając uwagę czytelnika od opisywanych okropności, a jednocześnie podkreślając kulturową inność. Ten pierwszy zamiar do pewnego stopnia znosi tak słowniczek zamieszczony na końcu wydania, jak i fakt, że polskiemu czytelnikowi rusycyzmy moga być w pewnym stopniu znajome i zwyczajnie nie brzmią tak egzotycznie, jak mogłyby dla czytelnika anglojęzycznego.

To jednak, czego trudno nie zauważyć porównując filmową pomarańczę z jej literackim pierwowzorem, to przede wszystkim problem... zakończenia. I choćby tylko li dla niego warto książkę Burgessa przeczytać, mimo że to lektura niełatwa - film Kubricka bezczelnie obcina ostatni rozdział, co jak łatwo się domyślić zmienia wymowę całości i znacznie ją upraszcza. Uproszczenia i wandalizacji Stiller doszukuje się zresztą w całej kubrickowej adaptacji, mi jednak daleko do tak jednoznacznego sądu, tak samo, jak nie zakończę tego tekstu jednoznaczną konkluzją na temat wyższości książki nad filmem, czy też odwrotnie, choćby dlatego, że film swoim językiem obrazu znacznie bardziej dosłownie pokazuje brutalną przemoc, która jest ważnym motywem obu z wersji. Skonkludować pozwalam sobie natomiast, że lektura, a następnie seans (lub odwrotnie) celem dokonania tego porównania z pewnością warte są czasu.

Kojarzymy ją raczej z kultowej adaptacji Kubricka ze świetną kreacją Malcolma McDowella. Jak jednak wiadomo, film książce nierówny i w tym zestawieniu któreś medium niemal zawsze wypada gorzej. W przypadku Mechanicznej pomarańczy ustalić kolejność jest jednak wyjątkowo trudno, a powodów ku temu jest co najmniej kilka.

(jeśli chcesz ten sam tekst przeczytać w ładniejszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Gdybym miała kiedykolwiek napisać coś o Bieszczadach, bardzo bym chciała, żeby moje pisanie było choć odrobinę podobne do tego, jak pisze Robiński. Bo to niełatwa sprawa - nie wpaść w sidła zastawione legendą, nie pisać o tych okolicach jak o rodzimym Dzikim Zachodzie, a jednocześnie nie zgubić uważności i wrażliwości na piękno przyrody, pisać o tym pięknie obszernie i nie wpaść w kliszę.

(ten i inne teksty przeczytasz ładniejszą czcionką na czymkolwiek.blogspot.com)

Legenda, wywiedziona z rzucania tego wszystkiego i opowieści o bieszczadzkich zakapiorach, każe Robińskiemu odwołać się do innej krainy wyobrażonej - Patagonii opowiedzianej przez Bruce'a Chatwina. I tak, jak rzucających się na Patagonię po lekturze In Patagonia czekało gorzkie rozczarowanie, tak rozczarowani będą ci, których w Bieszczady pociągną opowieści rodem ze Stachury i odbiją się od drzwi Siekierezady obleganej przez turystów. Przy całej melancholii zrodzonej przez ten punkt widzenia, udaje się jednak autorowi nie wpaść również w gorzkie kiedyś to było - pisze nie tylko o historycznych zawirowaniach, takich jak wysiedlenia w ramach Akcji Wisła (wiedziałam), czy historia bieszczadkich Greków (nie wiedziałam), ale i przypomina, że wcale nie tak dawno temu nikomu do głowy by nie przyszło iść w góry dla widoków - bo i po co?

Na te opowiastki nakłada się płynnie opis samej włóczęgi, bo autor bez żadnego konkretnego planu snuje się po terenach przygranicznych i dużo w jego narracji jest samego przemieszczania się, przemierzania kilometrów i związanych z tym obserwacji, częstokroć dość ponurych, związanych ze zrywkami, którymi przeorane są bieszczadzkie lasy, z eksploatacyjną gospodarką leśną, ze znikającymi drzewami, bronionymi stanowiskami orlika i kłusowanymi wilkami. Jednocześnie pisze jednak o gubieniu się w gęstwie lasu i natykaniu się na tropy ich dzikich lokatorów. Słowem - pisze przyrodę niejednoznaczną, krzywdzoną i eksploatowaną, a jednocześnie wciąż witalną.

Co boli, to skrótowość i powierzchowność niektórych epizodów podróży - o już nieistniejącym w tym miejscu festiwalu Goa Dupa autorowi udaje się napisać cały jeden akapit, co, choć związane bezpośrednio z okolicznościami, pozostawia uczucie niedosytu. Szczególnie ubodła mnie pod tym względem relacja z łupkowskiej chatki na Końcu Świata, która pozostaje moim nieosiągniętym celem i do której autor dociera, lecz pisze o niej, jak na mój gust, zdecydowanie zbyt mało. Mając świadomość, że jest to związane ze specyfiką opowieści, którą nam autor serwuje, a która zakłada ciągłe bycie w drodze, chciałabym się jednak w niektórych z miejsc, które mija, zatrzymać na dłużej, a niektórych z rozmówców, których spotyka, bardziej pociągnąć za język.

Wciąż jest to jednak coś, czego o Bieszczadach jeszcze nie czytałam - reportaż, ale nie wykaz faktów, zaznajamiający z historią, ale nią nieprzytłaczający. Relacja, która nie pozwala sobie na wpadnięcie w ton zakapiorsko-hippisowskiej legendy o włóczędze, ale jednocześnie zdradza pokłady czułości, sentymentu i uwagi dla stron, w których nie tylko ja, a jak twierdzi Robiński w podziękowaniu, co piąty Polak wchodził w dorosłość, a co dziesiąty nie wyobraża sobie bez nich życia.

Gdybym miała kiedykolwiek napisać coś o Bieszczadach, bardzo bym chciała, żeby moje pisanie było choć odrobinę podobne do tego, jak pisze Robiński. Bo to niełatwa sprawa - nie wpaść w sidła zastawione legendą, nie pisać o tych okolicach jak o rodzimym Dzikim Zachodzie, a jednocześnie nie zgubić uważności i wrażliwości na piękno przyrody, pisać o tym pięknie obszernie i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Płaska Ziemia, pamięć wody, homeopatia, antyszczepionkowcy... Ekstremalna audiofilia? Hipnotyczne powiększanie piersi? Spis treści książki Lamży to spacer po gabinecie osobliwości i przyznam, że mimo bycia koneserką tego typu ciekawostek, natknęłam się w nim na parę zdumiewających okazów. Dziwa dziwami, czego jednak mogą nauczyć nas przykłady teorii spiskowych i pseudonauk? I czy Światy równoległe faktycznie ten temat wyczerpują?

(tę i inne teksty przeczytasz ładniejszą czcionką na czymkolwiek.blogspot.com)

Pozwolę sobie oszczędzić napięcia i od razu przejść do rzeczy - moim zdaniem ta nieco ponad dwustustronicowa książeczka absolutnie nie wyczerpuje rozległego tematu jakim są teorie spiskowe, ich wyznawcy, promotorzy i mechanizmy nimi rządzące. Nie spodziewałabym się zresztą, że w tak niewielkiej objętości uda się to zrobić, jednak pobieżność z jaką potraktowano niektóre z tematów zaskakuje. I tak na przykład, mimo zapowiedzi w którymś z wcześniejszych rozdziałów i wspomnienia, że przygotowanie materiału poprzedziła rozmowa z Jerzym Ziębą, cały rozdział o magicznych właściwościach wysokich dawek witaminy C zajmuje bagatela piętnaście stron i słowa wspomnianego wyżej nie pojawiają się w nim w żadnym momencie. Po co w takim razie było się chwalić?

Nie chodzi oczywiście bynajmniej o to, by argumentacja przeprowadzona przez autora Ukrytych Terapii czy innego płaskoziemcę miała czytelnika przekonać - zrozumiałym jest, że głównym celem książki będzie raczej rozprawianie się z mitami naukowymi. Nie wnikając jednak między szeregi zwolenników tych teorii, autor odbiera sobie tym samym możliwość uchwycenia i nazwania całego szeregu mechanizmów społecznych i poznawczych, które sprawiają, że ludzie w ogóle interesują się i wierzą w tego typu rzeczy. Umykają heurystyki, umyka to, jak organizują się społeczności wyznawców Jerzego Zięby i innych szarlatanów; choć w erze internetu wnikanie do tych społeczności nie powinno być szczególnie trudne, autor nie podejmuje takiej próby, co szczególnie uwidacznia się w rozdziale o płaskoziemcach (tj. zwolennikach teorii płaskiej Ziemi) - część rozdziału to dywagacje, czy rzeczona społeczność w ogóle faktycznie istnieje, czy raczej jest formą internetowego żartu i jedyne odpowiedzi, których dostarcza na ten temat są zapożyczone z literatury, a nie z własnych obserwacji. A szkoda, bo mechanizmy działające tak na pojedynczych spiskowców, jak na ich grupy pozostają aktualne również dla tych z nas, którzy znajdują się poza zasięgiem szalonych teorii i trafne ich rozpoznanie i wypunktowanie na tak jaskrawych przykładach mogłoby zdziałać nieco dobrego.

Nie jest też jednak tak, że Światy równoległe to książka nieudana, do spisania na straty i nie warto do niej zaglądać, wręcz przeciwnie - świetnie sprawdzi się jako przegląd czołowych teorii spiskowych dla nowego w internetach i mocnych na nie kontrargumentów. Niewątpliwie punktuje też rozdziałem o hipnotycznym powiększaniu piersi, który może być największym zaskoczeniem lektury i który stanowi zgrabny przykład tego, o czym autor mówi wielokrotnie, czyli, że świat jest okrutnie skomplikowany i nie zawsze rzeczy nielogiczne na pierwszy rzut oka faktycznie takie są. Oprócz tego - humorek. Delikatne kpienie było chyba nie do uniknięcia, choć autor na wstępie się od niego odżegnuje, humorek nigdy jednak nie przekracza tej granicy i nie przeistacza się pogardę dla zwolenników choćby najbardziej zwariowanej teorii. Właściwie więc jako przyjemna, niepozbawiona polotu lektura, Światy równoległe sprawią się doskonale, z tym jednak zastrzeżeniem, że do hucznie zapowiadanego blurbem alfabetu pseudonauki jednak trochę im brakuje.

Zabrakło mi też reptilian.

Płaska Ziemia, pamięć wody, homeopatia, antyszczepionkowcy... Ekstremalna audiofilia? Hipnotyczne powiększanie piersi? Spis treści książki Lamży to spacer po gabinecie osobliwości i przyznam, że mimo bycia koneserką tego typu ciekawostek, natknęłam się w nim na parę zdumiewających okazów. Dziwa dziwami, czego jednak mogą nauczyć nas przykłady teorii spiskowych i pseudonauk?...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Brethil

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [10]

Stanisław Dygat
Ocena książek:
6,7 / 10
27 książek
1 cykl
69 fanów
Bohumil Hrabal
Ocena książek:
7,1 / 10
50 książek
3 cykle
Pisze książki z:
658 fanów
Cornelia Funke
Ocena książek:
7,0 / 10
32 książki
4 cykle
398 fanów

Ulubione

Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
John Green Papierowe miasta Zobacz więcej
Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata Zobacz więcej
Stanisław Lem Solaris Zobacz więcej
Trudi Canavan Uczennica maga Zobacz więcej
Milan Kundera Nieznośna lekkość bytu Zobacz więcej
Gabriel García Márquez Sto lat samotności Zobacz więcej
Milan Kundera Nieznośna lekkość bytu Zobacz więcej
Terry Pratchett Bogowie, honor, Ankh-Morpork Zobacz więcej
Terry Pratchett Bogowie, honor, Ankh-Morpork Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
557
książek
Średnio w roku
przeczytane
46
książek
Opinie były
pomocne
823
razy
W sumie
wystawione
526
ocen ze średnią 7,2

Spędzone
na czytaniu
3 192
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
49
minut
W sumie
dodane
2
W sumie
dodane
7
książek [+ Dodaj]