Caro

Profil użytkownika: Caro

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
309
Przeczytanych
książek
376
Książek
w biblioteczce
118
Opinii
566
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 2 cytaty
Zakochana w książkach i pisaniu nastolatka. Wiecznie bujająca w obłokach marzycielka. Uwielbiająca muzykę i fotografię autorka bloga książkowego.

Opinie


Na półkach: ,

Kiedyś, jakieś jesiennego wieczoru szukałam serialu, który można by pooglądać. Jakoś gdzieś, nie pamiętam, trafiłam na The 100. Włączyłam pierwszy odcinek wiele się nie zastanawiając. I przepadłam. Maksymalnie, najbardziej jak się da, wciągnęłam się w to serialowe cudo. Załączałam odcinki jeden za drugim, każda sekunda przerwy była zastanawianiem się nad losem bohaterów, oglądanie to było śledzenie ich życia z zapartym tchem. Tak emocjonalnego podejścia nie miałam wcześniej do żadnego serialu. Wyobrażacie sobie, jaki dziki taniec radości wykonało moje czytelnicze serce, kiedy dowiedziało się o książkowym pierwowzorze? I kolejny taniec radości na wiadomość o wydaniu powieści w Polsce? Potem jednak zaczęły się nieprzychylne recenzje, co mocno mnie zniechęciło. Przekonałam samą siebie, że lepiej zostać przy samym serialu. Niestety wrodzona i niepohamowana ciekawość wzięła górę . Przeczytałam Misję 100.

Setka kryminalistów po 300 latach życia w kosmosie zostaje wysłana na Ziemię. Młodzi przestępcy i tak skazani są na straty - w dniu ukończeni 18 lat sporka ich śmierć. Powrót na planetę daje im dwie opcje - albo przeżyją albo zginą. A przy okazji przyczynią się całej kosmicznej społeczności - będzie wiadomo czy życie na Ziemi jest znowu możliwe. Wśród wysłanych osób jest Clarke, która żywi urazę do Wellsa. Ten znowu popełnił przestępstwo celowo, żeby znaleźć się blisko Clarke, którą kocha. Bellamy dostaje się na pokład po to by chronić siostrę. Glass udaje się wymknąć z pokładu zostać na Arce. Pragnie wrócić do swojego chłopaka, o którym nie może przestać myśleć.

Planując tą recenzję wiedziałam, co chcę napisać. I wiedziałam również, że porównania z serialem są nieuniknione. Myśląc tak, doszłam jednak do wniosku, że gdybym miała porównywać Misję 100 do The 100, równałoby się to z całkowitym zmieszaniem jej z błotem. Bo jedno i drugie to niebo i ziemia. Dlatego lepiej oceniać książkę i serial jako dwa osobne, niezależne od siebie twory, a przynajmniej porównywać jak najmniej.

Postacie w powieści Kass Morgan są papierowe. Bardzo papierowe. Trudno je sobie wyobrazić jako zwykłe postacie żyjące koło nas. Jasne, mają cechy choć ciężko po przeczytaniu przypisać do każdego bohatera po kilka. Przecież dobrze wykreowana postać nie może być opisana jedną cechą. Weźmy Bellamy'ego, Jedyne co mogę Wam o nim powiedzieć to opiekuńczy. Po serialu mogłabym wymienić dużo więcej, a trudniej jest zagrać niż napisać. To mówi samo za siebie.

Styl Kass Morgan jest przeraźliwie prosty. Dialogi, które się pojawiają są dziwne. Czytając je miałam poczucie nienaturalności, były jakby wymuszone. To samo można powiedzieć o zachowaniu bohaterów - mało realne. Wiem, miałam nie porównywać, ale w serialu wszystko dzieje się powoli - mówię o relacjach między postaciami nie akcją - przychodzi z czasem. I to jest jedna z cech, za którą uwielbiam serialowe przygody Setki.

Kolejny punkt, który trzeba poruszyć to akcja. A właściwie brak akcji. W powieści praktycznie nic się nie dzieje. Akcja, której nie ma, wlecze się niemiłosiernie i praktycznie nie ma w niej ciekawych wydarzeń, a co dopiero takich, które zapierały by dech albo sprawiały, że czytamy szybciej. Jeśli macie nadzieję, że nie będziecie w stanie przerwać lektury albo ze względu na niedokończony rozdział nie będziecie umieli zasnąć - muszę Was rozczarować. Nic takiego nie będzie miało miejsca. Chyba że zaczniecie oglądanie The 100 - wtedy mogę Wam zagwarantować, że emocje będą ogromne!

Misja 100 to strasznie słaba książka. Z wielkim potencjałem i pomysłem, ale kiepsko napisana. Można było to zrobić lepiej. Producenci serialu to zrobili. Stworzyli z życia setki przestępców wracających na Ziemię wspaniałą historię, którą śledzi się z wypiekami na twarzy, a na każdy kolejny odcinek czeka się bardzo bardzo niecierpliwie. Jeśli czytaliście książkę i zawiedliście się na niej, ale historia wydała się Wam interesująca, powinniście jak najszybciej zacząć oglądać The 100. Mam nadzieję, że mimo kiepskiej powieści dacie serialowi szansę, bo naprawdę na to zasługuje.

Kiedyś, jakieś jesiennego wieczoru szukałam serialu, który można by pooglądać. Jakoś gdzieś, nie pamiętam, trafiłam na The 100. Włączyłam pierwszy odcinek wiele się nie zastanawiając. I przepadłam. Maksymalnie, najbardziej jak się da, wciągnęłam się w to serialowe cudo. Załączałam odcinki jeden za drugim, każda sekunda przerwy była zastanawianiem się nad losem bohaterów,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://literackacisza.blogspot.com/2015/04/szukajac-kopciuszka-colleen-hoover.html


Mamy tu Daniela, znanego nam nie tak dobrze z Hopeless, ale bardziej z Losing hope, bo jest on najlepszym przyjacielem Holdera. Chłopak, który jak utrzymuje "nienawidzi wszystkich". Jedną lekcję w tygodniu spędza w schowku, śpiąc. Wszystko przez pomyłkę sekretariatu. No a kto by się o wolną lekcję kłócił. Pewnego razu na wolnej lekcji spotyka dziewczynę. Nie widzi jak wygląda. Słyszy tylko jej głos i czuje jej dotyk. Nigdy więcej się nie spotykają. Tak tajemnicza dziewczyna została Kopciuszkiem, którego do teraz Daniel poszukuje...

Ani przez chwilę nie wątpiłam w literacki talent Colleen Hoover, ale zastanawiałam się, co też Autorka wymyśliła. I co tu się może wydarzyć, biorąc pod uwagę zaledwie 96 stron. Cóż, pani Hoover udowodniła, że potrafi zaskoczyć nawet w tak niewielkim utworze. Że wystarczy niecałe 100 stron, żeby rozkochać czytelnika w powieści. Żeby zaskoczyć go tak, że otwiera oczy ze zdumienia i nie może się nadziwić. Żeby miał łzy w oczach i przeklinał zbyt małą ilość stron. Możecie powiedzieć, że przecież są krótkie powieści i też wzbudzają całą gamę uczuć, ale to jest zaledwie 96 stron! Naprawdę, napisać coś tak wspaniałego na tak małej ilości stron to nie lada wyczyn.

Jeśli jeszcze nie jesteście świadomi, tego co tu się dzieje, już Was ostrzegam. To będzie, a właściwie już jest, tekst, w którym zamierzam tylko i wyłącznie chwalić Autorkę za jej wspaniałe powieści. Pewnie będę starała się poruszyć każdym aspekt, choć to niemożliwe. No i na pewno nudnie, biorąc pod uwagę fakt, że wszystko zasługuje na pochwałę. Hm... Najpierw to miał być spory objętościowo tekst, teraz myślę, że to po prostu krótka opinia pochwalna. Myślę, że raczej powinnam Was ostrzec nie przed samymi zaletami, a przed bardzo chaotycznym tekstem.

Z książkami Hoover mam tak, że trafiają prosto do mojego serca, w same najczulsze punkty. Po każdej lekturze mam kaca książkowego, który utrzymuje się przez kilka dni, z porywami do kilkunastu. Wtedy zawsze mam nadzieję, że ponowne przeczytanie pomoże, ale tak nie jest, jak łatwo można się domyślić. Potem po takim maratonie książek Colleen Hoover długo zbieram wszystkie myśli w całość, co powoduje ogromne trudności w pisaniu. Dlatego to, co czytacie jest, jakie jest. Bo nie umiem inaczej. Bo nie chcę inaczej.

http://literackacisza.blogspot.com/2015/04/szukajac-kopciuszka-colleen-hoover.html


Mamy tu Daniela, znanego nam nie tak dobrze z Hopeless, ale bardziej z Losing hope, bo jest on najlepszym przyjacielem Holdera. Chłopak, który jak utrzymuje "nienawidzi wszystkich". Jedną lekcję w tygodniu spędza w schowku, śpiąc. Wszystko przez pomyłkę sekretariatu. No a kto by się o wolną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://literackacisza.blogspot.com/2015/04/love-rosie-cecelia-ahern.html


Love, Rosie jest powieścią o dzieciństwie, dorastaniu, dorosłości, rozczarowaniach, rodzicach, marzeniach, szkole, przyjaźniach, macierzyństwie, o trudnych chwilach, radości, szczęściu, smutku, rozpaczy, kłótniach, miłościach, pożegnaniach, odległości, uśmiechach, płaczu, tańcu, małżeństwie, wychowywaniu dzieci, przypadkach, zbiegach okoliczności, pracy, podejmowaniu decyzji... Długo bym mogła jeszcze wymieniać. Z każdą sekundą przychodzą mi na myśl nowe słowa, które mogłabym to tej listy dopisać. Tylko że w sumie nie ma takiej potrzeby. Nie ma potrzeby rozbudowywania zdania, o czym jest Love, Rosie bardziej. Przeczytaj jeszcze raz pierwsze zdanie. Wszystkie wymienione można zastąpić jednym. Love, Rosie jest po prostu powieścią o życiu. I to jedną z piękniejszych, jakie czytałam.


Alexa i Rosie poznajemy w wieku pięciu lat. Już wtedy byli nierozłączni. W szkole pisali do siebie liściki, za co wielokrotnie lądowali u dyrektorki na dywaniku. Nie obywało się bez poważnych kłótni. Na przykład o niezaproszenie na dziesiąte urodziny. Potem było liceum pełne różnorakich zdarzeń, które doprowadziło do rozstania nierozłącznych przyjaciół. Mieli swoje życia, swoje problemy, ale ciągle razem. Jak długo może trwać przyjaźń damsko-męska? Czy może przerodzi się w coś silniejszego?

Bardzo, ale to bardzo chciałam zapoznać się z tą książką, ale jednocześnie się jej obawiałam. W tej powieści nie ma dialogów. Wszystko, co czytamy to maile, listy, smsy czy rozmowy na czacie lub pocztówki czy kartki urodzinowe. To rodziło moje obawy, które trochę zmalały, kiedy przypomniałam sobie o Życiu na drzwiach lodówki, które było bardzo ciekawym doświadczeniem. Jak było? Wspaniale! Taki sposób napisania książki jest mniej typowy i powszechny - to wyróżnia Love, Rosie na tle innych książek.

Przez Love, Rosie przewija się mnóstwo postaci, ale całość kręci się wokół kilku. To, czego nie można o postaciach powiedzieć, to że są papierowe. Są prawdziwe, z krwi i kości, ze swoimi zaletami jak i wadami. Nie da się z nimi nie przeżywać radości, jak i nie da się nie wzruszyć, czy wściekać na cały świat za trudności, jakie ich spotkały. Książka wciąga, oczarowuje i pochłania. Czyta się ją szybko i lekko, ale skłania do przemyśleń. (Hm... Mnie prawie wszystko skłania do przemyśleń). Bardzo Wam ją polecam!

Myślałam nad tym, jak mogłabym podsumować recenzję. Wymyśliłam podsumowanie zanim napisałam opinię. Jednak to, na co wpadłam pasuje doskonale. Jak dla mnie Love, Rosie to emocjonalna biografia kilku fikcyjnych żyć ujęta w maile, listy i smsy. Wyimaginowany życiorys kilku osób, których życie niby zwyczaje, a jednak arcyciekawe. Historia o najważniejszych wartościach w naszym życiu, która wzrusza i wywołuje uśmiech na twarzy.

http://literackacisza.blogspot.com/2015/04/love-rosie-cecelia-ahern.html


Love, Rosie jest powieścią o dzieciństwie, dorastaniu, dorosłości, rozczarowaniach, rodzicach, marzeniach, szkole, przyjaźniach, macierzyństwie, o trudnych chwilach, radości, szczęściu, smutku, rozpaczy, kłótniach, miłościach, pożegnaniach, odległości, uśmiechach, płaczu, tańcu, małżeństwie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Caro Loette

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [6]

Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Ocena książek:
6,8 / 10
29 książek
5 cykli
508 fanów
John Green
Ocena książek:
7,2 / 10
16 książek
0 cykli
3684 fanów
Aprilynne Pike
Ocena książek:
7,0 / 10
11 książek
2 cykle
260 fanów
Antonia Michaelis Dopóki śpiewa słowik Zobacz więcej
Rebecca Donovan Reason to Breathe Zobacz więcej
Beata Ostrowicka Przecież cię znam Zobacz więcej
Antonia Michaelis Dopóki śpiewa słowik Zobacz więcej
Beata Ostrowicka Przecież cię znam Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
309
książek
Średnio w roku
przeczytane
28
książek
Opinie były
pomocne
566
razy
W sumie
wystawione
141
ocen ze średnią 7,1

Spędzone
na czytaniu
1 731
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
29
minut
W sumie
dodane
2
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]