-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać10
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2024-06-02
2024-05-20
Zauważyliście, że większość poradników psychologicznych to książki o kobietach i dla kobiet, w dodatku pisane przez kobiety? Albo to mi głównie takie wpadają w ręce... Sądzę jednak, że panowie rzadziej poradniki piszą i rzadziej są ich bohaterami. Jest to dość interesujące. I sprawia, że każda pozycja, która panów jednak dotyczy, jest czymś absolutnie wyjątkowym. W nowościach na Legimi trafiłam na coś w moim przekonaniu ciekawego, a mianowicie książkę Toma Falkensteina pt. "Wysoko wrażliwi mężczyźni. To nie słabość, a siła".
O wysokiej wrażliwości słyszałam już jakiś czas temu. Popularna była niedawno książka pt. "Jak mniej myśleć", gdzie pierwszy raz zetknęłam się z tym pojęciem. Dla tych, którzy nie wiedzą: nie jest to zaburzenie, a cecha osobowości, charakterystyczna dla 15-20% ludzi i choć większość z nich to kobiety, wysoko wrażliwi mogą być także mężczyźni. Może być to dla nich ważna książka, jeśli wiedzą, że są WWO (można wykonać test, ale istotny jest też wywiad psychologa) albo podejrzewają, że mogą być. Dlaczego? Ano dlatego, że bycie wysoko wrażliwym wiąże się z szeregiem cech, które w różnych kulturach uchodzą za mało męskie lub wręcz niemęskie. Bycie wyczulonym na wszelkie subtelności, empatycznym, zwracającym uwagę na niuanse, unikającym rywalizacji i skorym do wzruszeń, to część z nich. Najważniejsze jednak są inne: intensywność przeżyć, szybko wyczerpujące się siły w natłoku licznych bodźców, przemyśliwanie spraw i wolne tempo działania oraz konieczność alienowania się. Wiele osób WWO czuje się dziwakami na tle pozostałych 80% społeczeństwa. Choć cechy, jakimi dysponują, mogą przynosić także korzyści. I autor książki wszystko to w prosty, ale merytoryczny sposób wyjaśnia. Dużo tu teorii, ale niemało też propozycji ćwiczeń - głównie tych, które pomagają przy przebodźcowaniu, tak charakterystycznym dla osób wysoko wrażliwych...
Sądzę, że to jeden z bardziej wartościowych poradników na rynku. Takich, które naprawdę mogą komuś pomóc, a bliskim rozjaśnić, z czym WWO się mierzą. Zdaje się, że sama jednego takiego mężczyznę znam...
https://www.instagram.com/justynaczytuje/?hl=pl
https://www.facebook.com/JustynaCzytuje
Zauważyliście, że większość poradników psychologicznych to książki o kobietach i dla kobiet, w dodatku pisane przez kobiety? Albo to mi głównie takie wpadają w ręce... Sądzę jednak, że panowie rzadziej poradniki piszą i rzadziej są ich bohaterami. Jest to dość interesujące. I sprawia, że każda pozycja, która panów jednak dotyczy, jest czymś absolutnie wyjątkowym. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-17
Lubicie stare kamienice i podwórka? Ja bardzo. Z wielu powodów. Moi dziadkowie mieszkali kiedyś w starej, bydgoskiej kamienicy, w której razem z rodzicami i nimi mieszkałam przez kilka lat i ja. Potem jeździłam tam do nich na wakacje. Było to miejsce, które miało swój klimat - przede wszystkim za sprawą ludzi, którzy tam mieszkali i którzy tworzyli jego specyficzną atmosferę. Ciekawe rzeczy działy się zarówno wewnątrz ich mieszkań, jak i poza nimi - tam, gdzie dochodziło do sąsiedzkich kontaktów, gdzie odbywały się rozmowy, wieszało pranie, chowało przetwory do szop i piwnic, bawiło... Po prostu żyło. Takie kamienice dawniej były mikroświatami. A relacje były wtedy ważne, nie dlatego, że były łatwe, ale dlatego, że w ogóle istniały. Obecnie często nie znamy nawet twarzy i nazwisk sąsiadów, a co dopiero mówić o wiedzy na temat ich zamkniętego za drzwiami życia. Takich kamienicznych wspólnot już nie ma bądź zdarzają się niezwykle rzadko. Echo pewnych historii może jednak długo brzmieć w murach budynków. A czasem im te mury są bardziej popękane, szare i zapomniane, tym chętniej opowiadają swoje opowieści. I o tym właśnie jest książka Anny Musiałowicz.
W powieści poznajemy tajemniczego mężczyznę, który odwiedza starszego lokatora pewnej kamienicy - jedynego opiekuna budynku, który pomimo pogarszającego się stanu domu, nie zamierza się z niego wyprowadzić. Mężczyzna, który odwiedza staruszka, miał kiedyś pracować jako listonosz. Posiada on dość niezwykłe zdolności - rozmawia ze ścianami. Albo może raczej pozwala im mówić do siebie. A one oczywiście opowiadają historie dawnych mieszkańców - wiedzą o rzeczach, o których plotkowano, wiedzą też o tym, czego nie wiedział nikt i nawet nie śmiał się domyślać. To historie o tajemnicach, z których wyłania się poplątana, ludzka natura. Ta książka uświadamia, jak znakomicie człowiek potrafi się maskować, jak za fasadą zwyczajności ukrywa prawdę o sobie. W jakimś sensie to powieść-metafora.
Polecam tę książkę. Mnie zakończenie nie zaskoczyło, ale sama powieść - bardzo zresztą krótka - wprawiła w dość refleksyjny nastrój...
https://www.instagram.com/justynaczytuje/?hl=pl
https://www.facebook.com/JustynaCzytuje
Lubicie stare kamienice i podwórka? Ja bardzo. Z wielu powodów. Moi dziadkowie mieszkali kiedyś w starej, bydgoskiej kamienicy, w której razem z rodzicami i nimi mieszkałam przez kilka lat i ja. Potem jeździłam tam do nich na wakacje. Było to miejsce, które miało swój klimat - przede wszystkim za sprawą ludzi, którzy tam mieszkali i którzy tworzyli jego specyficzną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-04
Czytanie tej powieści Kraszewskiego było dla mnie pyszną zabawą, prawdziwą przyjemnością! Jest to książka lekka, pisana z humorem, ale niosąca refleksje bardzo życiowe.
Nie mogłam się przy tym oprzeć wrażeniu, że jest to wspaniały materiał na sztukę teatralną, którą na scenie oglądałoby się znakomicie. Niedługi jest to utwór. Opowiada o losach baronówny Loli i hrabiego Romana, których wspólny opiekun przed swoją śmiercią decyduje się przymusić do zawarcia związku małżeńskiego. Hrabia Filip nie był ojcem żadnego z nich, ale miał jakąś nietypową chęć roztaczania opieki nad młodszym pokoleniem, za cenę jednak ich posłuszeństwa. Sam będąc osobą, która w zdecydowany sposób swoją pozycję doprowadziła do dość wysokiego poziomu, uważał się za człowieka przedsiębiorczego. Niestety za nic miał uczucia lub miał do nich podejście dość nietypowe. Nie zważając na niechęć młodych do narzuconego im związku, starał się wyegzekwować obietnicę, że zrobią, jak im nakazał. Rodzi to sytuację nieco przygnębiającą, a jednocześnie komiczną. Obserwujemy bowiem, jak sobie ta dwójka radziła z niewygodną sytuacją, jak usiłowała zmienić swoje położenie Lola, jak przyjmował nakazy Roman, a do tego mamy przyjemność poznać kilka innych postaci, wprowadzonych przez autora.
Historia ta w warstwie obyczajowej pokazuje dziwne układy i zależności. Tytułowe "lalki" to młodzi, wychowani w oderwaniu od nierzadko brutalnej codzienności. Przy tej okazji zauważę jednak, że Roman prezentował się tutaj jako typowy, przywiązujący uwagę do swojego wyglądu, konwenansów i opinii fircyk, któremu ręki odmówiłaby najpewniej niejedna kobieta, która ceni ludzi z charakterem. Lola z kolei, choć niedoświadczona życiowo, wypada przy nim znacznie lepiej - to jednak niezależna dziewczyna, która świat chce poznać w różnych jego odcieniach. Na arenę wkracza też pewien inny dżentelmen - sądzę mógł złamać niejedno niewieście serce. Moje skradł na pewno. Kraszewski przeciwstawił tego rozsądnego, nieco w obyciu prostego, ale inteligentnego i pracowitego mężczyznę Romanowi, który o wielu rzeczach pojęcia zwyczajnie nie miał.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić do tego, by czytać takie klasyki. Niosą nie tylko godny zastanowienia przekaz, ale też oczarowują językiem oraz lekkością, pozwalając miło spędzić czas.
https://www.instagram.com/justynaczytuje/?hl=pl
https://www.facebook.com/JustynaCzytuje
Czytanie tej powieści Kraszewskiego było dla mnie pyszną zabawą, prawdziwą przyjemnością! Jest to książka lekka, pisana z humorem, ale niosąca refleksje bardzo życiowe.
Nie mogłam się przy tym oprzeć wrażeniu, że jest to wspaniały materiał na sztukę teatralną, którą na scenie oglądałoby się znakomicie. Niedługi jest to utwór. Opowiada o losach baronówny Loli i hrabiego...
Od pierwszej przeczytanej "Nutrii i Nerwusa" pokochałam książki Małgorzaty Musierowicz. Zaczytywałam się w nich jako nastolatka. Dzisiaj nastolatki może już się tak w nich nie zaczytują (a szkoda), ale pokolenia kobiet dorastały z bohaterkami "Jeżycjady" i czekały na następne tomy tej serii, zżywając się z Borejkami i ich bliskimi niczym z najlepszymi przyjaciółmi.
Co sięgałam po inny tom, utożsamiałam się z każdą poznawaną na jego kartach siostrą Borejko. To były i są nadal książki na smutki, na szarą codzienność, na refleksyjny nastrój, na zakochanie (to nieszczęśliwe też) i na milion innych utrapień życia, nie tylko nastoletniego. To detoks od wszechobecnych, przytłaczających informacji, a chociaż dziś wiem, że świat naprawdę bywa paskudny, rozpływam się za każdym razem w tym cieple relacji i więzi między Borejkami, w ich otwartości i niezepsuciu, w tym kulcie dobra i miłości. Wzruszam się bardzo, myśląc, jak byłoby wspaniale, gdyby wszyscy i wszystko było jednak bardziej po Borejkowemu sympatyczne. Robię to i teraz, czytając "Feblika" z 2015 roku.
Autorka mogła wprowadzić tu na współczesną modłę tematy modne i nieco brudu, który pojawia się przecież wszędzie i o którym wciąż zewsząd słyszymy, a jednak zdecydowała się zostać przy swoim, może i nieco naiwnym stylu kreowania rzeczywistości. Mila i Ignacy Borejko są już nobliwymi seniorami, siostry Borejko to dojrzałe kobiety. Pojawiają się więc ważne refleksje i podsumowania. Takie od serca i do serca mocno trafiające. Poznajemy też kolejne pokolenie rodziny, które choć jest siłą rzeczy nowocześniejsze, to jest także nadal trochę staroświeckie - w najlepszym rozumieniu tego słowa. Dla bycia dobrym każdy czas jest odpowiedni. Może jesteśmy już tak zainfekowanie pesymizmem, że trudno nam w to uwierzyć, ale warto sobie o tym przypominać...
Podsumowując: oczywiście, że polecam!
https://www.instagram.com/justynaczytuje/?hl=pl
https://www.facebook.com/JustynaCzytuje
Od pierwszej przeczytanej "Nutrii i Nerwusa" pokochałam książki Małgorzaty Musierowicz. Zaczytywałam się w nich jako nastolatka. Dzisiaj nastolatki może już się tak w nich nie zaczytują (a szkoda), ale pokolenia kobiet dorastały z bohaterkami "Jeżycjady" i czekały na następne tomy tej serii, zżywając się z Borejkami i ich bliskimi niczym z najlepszymi przyjaciółmi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCo...