-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać311
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński19
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2024-05-31
2024-05-28
A gdyby tak przejść się po Newskim Prospekcie późnym wieczorem, spotkać po drodze szaleńca podającego się za Bóg wie kogo lub malarza obdarzonego niewątpliwym talentem, który gubi swą życiową ścieżkę? A gdyby tak zajrzeć głębiej w rosyjską duszę przez osobę wzgardzonego urzędnika dla którego jego szynel jest wszystkim, co najlepszego posiada? Nic prostszego, bo też wystarczy wziąć do ręki opowiadania petersburskie Mikołaja Gogola i natychmiast przed oczyma stanie XIX-wieczne miasto bogate w swe wzloty oraz upadki.
Aż dziw bierze, że za twórczość Gogola zabrałem się dopiero teraz, ale literatura nie zając, nie ucieknie, więc zawsze jest dobra okazja do nadrobienia zaległości. Tak więc zabrałem się za czołowe osiągnięcie rosyjskiego klasyka, dając upust wyobraźni podążającej za ukazaniem w satyrycznej formie bezdusznej administracji i systemu sprawowania władzy państwa carów. Rosyjski pisarz doskonale poznał strukturę pracy urzędów cywilnych, toteż swe rozczarowanie tym łatwiej przyszło mu tu spisać.
Treści umieszczone w zbiorze charakteryzuje głośna nuta komizmu będąca filarem dla moralnych elementów działających w ramię w ramię z dość gorzkimi przekazami wywołującymi częstokroć uśmiech politowania dla społeczeństwa rosyjskiego. Prócz satyrycznej szaty odziane są te teksty również w niesamowity płaszczyk upiornych wtrąceń widocznych szczególnie w opowiadaniu "Portret", który śmiało można dodać do tych spod znaku niepokojących, choć i tu Gogol pozostawia sobie miejsce dla zrobienia pstryczka w nos czytelnikowi.
Mimo kilku różnic między wszystkimi tekstami, całość splata się ze sobą plastycznym językiem trafiającym wprost do serca miłośników klasycznej literatury, tak wyraźnie i mądrze używającej metafor czy różnych zabiegów stylistycznych, że aż pragnie się podążać za kolejnym słowem ekspresowym tempem.
Proza Gogola zdecydowanie warta jest poświęcenia jakże cennego czasu, i z pewnością zwróci go z nawiązką ku radości ucztujących przy stole wybornie podanych tekstów.
A gdyby tak przejść się po Newskim Prospekcie późnym wieczorem, spotkać po drodze szaleńca podającego się za Bóg wie kogo lub malarza obdarzonego niewątpliwym talentem, który gubi swą życiową ścieżkę? A gdyby tak zajrzeć głębiej w rosyjską duszę przez osobę wzgardzonego urzędnika dla którego jego szynel jest wszystkim, co najlepszego posiada? Nic prostszego, bo też ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-25
2024-05-25
Przez step szeroki ku krainom jak ze snu roztacza swe panowanie duch czarnoboski. Młoda krasawica Wita, potomkini rodu Włastowiczów dzierżących onegdaj w swej pieczy potężny zamek Krzyżtopór, przebywa na ziemiach ukraińskich pod opieką kozaka Szczerbiny, by wkrótce odkryć w sobie ponadnaturalne zdolności. Burzowa noc zetknie ją z księciem Józefem Poniatowskim, który jak ona zapragnie podnieść upadającą Rzeczypospolitą. Czarny duch jednak nie da o sobie zapomnieć i upomni się o swoje.
Nietypowo napisana ta powieść jest w rzeczy samej oryginalną uwerturą mającej w swym gronie mieszankę kilku gatunków, tworząc jednakowoż dzieło na kształt poematu napisanego prozą, toteż nie umknie uwadze czytelnika pewna teatralność jej treści, lecz na tym nie koniec, bowiem słowa wyrażają się tu również pod postacią pięknej poetyki ulepionej wcześniej z gotyckich, historycznych i ezoterycznych form stanowiących o kierunku obranym przez Tadeusza Micińskiego.
Tak więc ostatnia wydana powieść polskiego pisarza dotyka ważkich tematów toczących swe zmagania na arenie gnijącej już struktury silnego onegdaj państwa, co z kolei kieruję tytułową Witę jako emisariuszkę dobrej nowiny wprost w czeluści dworu carycy Katarzyny. Prócz paranormalnych wątków prym wieść będzie również masonerska wizja świata, gdzie nie zabraknie psychopatycznych postaci, mogących przypominać pierwszych wyznawców totalitaryzmu.
Książka to niełatwa i wymagać będzie od każdego, próbującego się z nią zapoznać, dużego skupienia. Fragmentami filozoficzna treść wznosi swe dyskursy wysoko w górę, a tam czekać będzie nieugięty duch luciferyczny, tak bardzo charakterystyczny dla twórczości Micińskiego, i tak bardzo obejmujący słodką obietnicą spełnienia każdego, kto otworzy swój umysł na poznanie czegoś nowego.
Przez step szeroki ku krainom jak ze snu roztacza swe panowanie duch czarnoboski. Młoda krasawica Wita, potomkini rodu Włastowiczów dzierżących onegdaj w swej pieczy potężny zamek Krzyżtopór, przebywa na ziemiach ukraińskich pod opieką kozaka Szczerbiny, by wkrótce odkryć w sobie ponadnaturalne zdolności. Burzowa noc zetknie ją z księciem Józefem Poniatowskim, który jak ona...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-19
W mroku gwiazd narodziły się słowa.
Na początku przecież było słowo i z niego wszystko powstało. Tak i tu z olśniewającym blaskiem wyłoniły się skupiska tekstów gromadnie paradując przed tym, który zna ludzkie sny i pragnienia. Tym kimś jest ten, kto dźwiga jednocześnie światłość i ciemność, by złączyć je w duchowym tańcu.
Tadeusz Miciński to postać nietuzinkowa, a każdy kto zetknie się z jego twórczością z pewnością przyzna mi rację. Moim pierwszym spotkaniem z tym młodopolskim poetą, prozaikiem i dramaturgiem był zbiór poezji, który tu przedstawiam. Potok słów płynących przez strony skłania do szeregu refleksji nad mistyczną sferą życia, wprowadza do ciemnych korytarzy duchowości mogących wraz z jasnością być drogą do wolności. Poezja ta niczym strącona z niebios istota wkrada się w umysły, przywiera do człowieka, by następnie zbudzić dawno uśpione tęsknoty sięgające poza wymiar i czas.
Miciński intryguje swą poezją swobodnie wędrującą po gnostyckiej dróżce obfitą w wiele barw oraz głęboko nasiąkniętą luciferiańską nutą, która nie ma nic wspólnego z obecną formą jej odbierania. To zdecydowanie bardziej złożona kwestia, ściśle powiązana z poszukiwaniem prawidłowej drogi mogącej dać ostateczne wytchnienie. Wiersze gromadzą się wokół tematu śmierci, ale i odrodzenia, wokół smutku, krwi, lecz też wznoszą się tam, gdzie gwiazdy bytują w ścisłości swych praw, a istota człowiecza może w końcu wpaść w ramiona mroku.
W mroku gwiazd narodziły się słowa.
Na początku przecież było słowo i z niego wszystko powstało. Tak i tu z olśniewającym blaskiem wyłoniły się skupiska tekstów gromadnie paradując przed tym, który zna ludzkie sny i pragnienia. Tym kimś jest ten, kto dźwiga jednocześnie światłość i ciemność, by złączyć je w duchowym tańcu.
Tadeusz Miciński to postać nietuzinkowa, a każdy...
2024-05-03
2024-05-03
2024-04-29
Wracam do rodzinnego miasta. Widzę te same miejsca zapisane w mojej pamięci na stałe. Chodzę po śladach, które kiedyś sam zostawiłem, a po mnie kolejni nieszczęśnicy pozostawieni samemu sobie w walce z cholernym życiem. Zaczyna się od pogrzebu matki, później pojawia się ból szybko robiący przestrzeń dla demonów przeszłości. Przed oczyma stają mi obrazy tragedii zrodzonej na śląskiej prowincji. Pożera mnie siła ukryta między szarymi budynkami, ulicami i reliktami minionej epoki. Przyciąga mnie stacja, której nienawidzę, a jednocześnie tak bardzo pragnę być blisko niej. Czy to już prosta droga do szaleństwa? Nazywam się Piotr.
Wszędzie tylko krew.
Po znakomitym zbiorze opowiadań "Cisza" byłem przekonany, że następna książka Marcina Majchrzaka po która sięgnę również zrobi to dobrze. Nie będzie zatem niespodzianką stwierdzenie, iż zawodu nie było. Zresztą nie mogło być inaczej, gdyż po pierwszych akapitach odnalazłem swój literacki azyl. Byłem tuż obok bohatera tej powieści, gdy ten przystanął przed budynkiem dworca, a im dalej kroki jego napędzały moje, to tym bardziej czułem, że muszę poznać tę historię. Historia zaś ta przepełniona jest stratą, lękiem, lecz i krzywdą otwierającą drogę dla galopującego na kościstym rumaku zła mogącego zabrać ze sobą każdego, kto choć raz stanie nad krawędzią swego żywota. Autorowi udało się obudzić moje wspomnienia z okresu dorastania, nierzadko okupione licznymi przemyśleniami, co z kolei spowodowało, że uchwycone wyobraźnią fragmenty powieściowej układanki ponownie karmiły się moimi doświadczeniami. Wielka to rzecz, jeśli proza dotyka takich emocji.
Jak to w literaturze weird fiction bywa groza wyraża się tu zderzeniem ze światem, który przeraża samym swoim jestestwem, pochłania siły witalne, odbiera rozum, by następnie wypluć cząstki tkanki mającej czynić pozór postaci człowieka. W tej jakże obfitej smutkiem, psychologicznej grozie odbijają się twarze ludzi pozostawionych na pastwę losu, wykastrowanych emocjonalnie oraz mających to nieszczęście, że przeszłość okazała się niewdzięczną suczą.
Stacja przesiąknięta depresyjnym wręcz klimatem urzekła mnie, jakkolwiek to nie zabrzmi.
Wracam do rodzinnego miasta. Widzę te same miejsca zapisane w mojej pamięci na stałe. Chodzę po śladach, które kiedyś sam zostawiłem, a po mnie kolejni nieszczęśnicy pozostawieni samemu sobie w walce z cholernym życiem. Zaczyna się od pogrzebu matki, później pojawia się ból szybko robiący przestrzeń dla demonów przeszłości. Przed oczyma stają mi obrazy tragedii zrodzonej na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-28
2024-04-22
2024-04-21
2024-04-20
Pojawił się znikąd. Miasteczko Harlowe w stanie New Hampshire przywitało Percy'ego Dunsmore'a jako nieszkodliwego przybysza. Później począł odwiedzać każdego mieszkańca obiecując niesłychane zyski. Zabierał jakąś niepotrzebną rzecz, mebel i odchodził...na jakiś czas. Później znowu przybywał wiedząc, że będą dalej dobrowolnie oddawać swoje wyposażanie na licytację, lecz w końcu mieszkańcy zaczęli się niepokoić, bowiem strach zatopił swe pazury w ich serca. Ludzie zaczęli znikać...
Aukcjoner zaś zaczął żądać czegoś więcej.
To jedyna książka, którą wydała Joan Samson zanim choroba zabrała ją z tego świata.
To książka nietypowa, tak samo jak groza jaka zagościła na kartach jej opowieści. Groza ta bowiem objawia pod postacią nieskończonego strachu o własną ziemię, dobytek, a w końcu życie. Niepokojący element zapukał do drzwi rodziny Johna Moore'a, zamieniając ich byt w paranoiczny lęk. Tytułowy Aukcjoner niczym diabeł dręczy upatrzone ofiary, kawałek po kawałku odbierając im wszystko co mają, siejąc swego rodzaju terror. Specyficznie prowadzona fabuła, jak przystało na powieść z lat siedemdziesiątych, opiera się głównie na tajemnicy, wątkach mogących przerazić złem siedzącym głęboko w człowieku wnoszącym do małej społeczności coś bliżej nieznanego - cząstkę burzącą stały porządek.
Książka ta dotyka również kwestii społecznych, co wzięło się nie tylko z osobistych przeżyć autorki, ale także z szybkich zmian dotyczących Ameryki drugiej połowy XX wieku, gdzie masa problemów narosłych przez lata zebrała finalnie swe żniwo. Sądzę, że historia spisana przez Samson nie każdemu przypadnie do gustu, ale miłośnicy klasycznych opowieści grozy znajdą tu coś dla siebie. Mnie przekonała, i choć nie jest dziełem wybitnym, to jestem w stanie zrozumieć dlaczego tytuł ten zainspirował samego Stephena Kinga do napisania "Sklepiku z marzeniami".
Pojawił się znikąd. Miasteczko Harlowe w stanie New Hampshire przywitało Percy'ego Dunsmore'a jako nieszkodliwego przybysza. Później począł odwiedzać każdego mieszkańca obiecując niesłychane zyski. Zabierał jakąś niepotrzebną rzecz, mebel i odchodził...na jakiś czas. Później znowu przybywał wiedząc, że będą dalej dobrowolnie oddawać swoje wyposażanie na licytację, lecz w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-17
Poznali się we Wrocławiu. Kiedy spojrzał w jej oczy kryjące noc i ujrzał burzę czarnych włosów przepadł totalnie. W ślad za kiełkującym uczuciem podążyły hasła o wolność i poszanowanie praw. Zjawił się marzec 1968 roku, a wraz z nim wychodzący na ulice ci, którzy pełni wiary pragnęli zmian widząc w proteście nadzieję dla przyszłości. Jednak państwo zwane Polską Ludową za nic miało młodzieńcze marzenia, spokojne kwiecie wieku oraz uśmiechy małych dzieci. Rzeczywistość szybko dała o sobie znać, a później nadszedł 1981 rok i wrona poczęła panoszyć się szukając swych ofiar.
Ostatnia karta trylogii pani Jolanty Marii Kalety to też ostateczne pożegnania z tymi, którzy wcześniej zdążyli zadomowić się w mej wyobraźni. Miłość trzeci raz stanęła nad przepaścią, zagrożenia nie stanowiły już tylko zbrodnicze zapędy Związku Radzieckiego, ale również wojna wydana obywatelom przez władzę działającą z nadania Moskwy. W tych jakże niespokojnych czasach kolejny raz obudzi się duch narodu idący tuż obok marzenia o lepszym życiu. Okrzyki o Solidarności zachwieją posadami państwa aparatczyków, lecz niestety wraz z nimi pojawią się donosiciele rujnujący piękny sen o wiośnie. Autorka tego dzieła wciąż z ogromną wiedzą i poszanowaniem dla historii zaprowadziła mnie do miejsca, które znałem tylko z opowieści ojca będącego czynnym uczestnikiem protestów w stoczni gdańskiej.
A gdy już słowem pisanym wyczarowała klimat PRL-u, niechybnie zrozumiałem jak nieludzki musiał być to czas, jak wiele strachu ze sobą przyniósł i ile z tych nieszczęść nadal żywi się tkanką społeczeństwa.
Rzecz jasna miłość gra tu ważną melodię stęsknionych serc, lecz nie mniej ważną, a dla mnie jeszcze ważniejszą jest próba oddania ówczesnych realiów oraz emocję postaci. Tu na światło dzienne wychodzą cierpienia, walka o godność oraz odwaga tocząca bój z fałszem kryjącym się pod postacią tak zwanych TW. Powieść pani Kalety dobitnie pokazuje jak łatwo można skłócić zmanipulowane społeczeństwo szczując jednych na drugich, tworząc przez to wewnętrzne konflikty. Pod tym względem nic się nie zmieniło, a mentalność tamtych dni wciąż niczym wrzód toczy państwo. Warto napisać jeszcze kilka słów o fabule idącej nieco inną ścieżką od dwóch poprzednich tomów, ponieważ prócz wartości historycznych i obyczajowych swe miejsce znajdą sensacyjne akcenty mające swoją kulminację w końcówce, która postawiła mnie w obliczu nowych pytań.
Ilość zastosowanych zabiegów literackich niech będzie najlepszą rekomendacją całej trylogii.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję autorce oraz wydawnictwu.
Poznali się we Wrocławiu. Kiedy spojrzał w jej oczy kryjące noc i ujrzał burzę czarnych włosów przepadł totalnie. W ślad za kiełkującym uczuciem podążyły hasła o wolność i poszanowanie praw. Zjawił się marzec 1968 roku, a wraz z nim wychodzący na ulice ci, którzy pełni wiary pragnęli zmian widząc w proteście nadzieję dla przyszłości. Jednak państwo zwane Polską Ludową za...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-12
Gród padł. Wystarczyło tylko jeszcze kilka cięć mieczem, kilka ciosów toporem, by ostatni konający oddali swego ducha. Zewsząd unosił się metaliczny zapach krwi, krzyki zdobywanych dziewek i krzyki zwycięzców. W ogniu, pocie i pyle miała narodzić się legenda, o której będą śpiewać pieśni, a imię wodza nigdy nie zaginie. Wpierw jednak trzeba było dotrzeć do tego miejsca, by imię Mieszko znalazło się na kartach kronik.
Daniel Komorowski znany już wcześniej z cyklu o wikingach, tym razem postanowił przyjrzeć się bliżej początkom naszego państwa, toteż nie kto inny a pierwszy historyczny książę Polski został wybrańcem o którym traktuje właśnie ta książka. Z tamtych lat mamy bardzo mało informacji, tak więc powieść meandruje wokół przypuszczeń jak mogły wyglądać ówczesne realia, co pod żadnym pozorem nie jest wadą, a wręcz przeciwnie - pozwala uruchomić wyobraźnię i wznieść ją na wysokie obroty. Tak też się stało, bowiem historia ta zwinnie poczyna sobie w tworzeniu szerszej fabuły, która zapewne będzie rozpisana na kilka tomów. Daniel Komorowski zrobił postęp od czasów poprzedniego cyklu nadając swemu najnowszemu dziecku nadal prosty, acz dość charakterystyczny ton, wzbogacając treść o delikatne archaizmy, co z kolei dodało książce osobliwego klimatu.
Fabuła rzec jasna kręci się wokół intryg oraz krwawych bitew, lecz między zdaniami wyłowić można dylematy tytułowego bohatera nadające mu człowieczy rys.
Skoro wywołałem wątek bitew, to nie sposób zwrócić uwagi na styl jakim posłużył się autor. Otóż można poczuć wojenny zgiełk, wejść w środek zawieruchy miecza i topora, a nawet zostać świadkiem tego, co czeka nieszczęśników, kiedy już zamilkną usta obrońców grodu. Pochwalić mi trzeba też pomysły, których autor użył, by załatać dziury historyczne, wypełniając jednocześnie luki tworząc pełną akcji rozrywkową pozycję, gdzie wyraźnie widać liczne nawiązania do tego, co znać można na przykład z lekcji historii (jeśli się uważało) i zamiłowanie do tworzenia opowieści. Przyjemność płynącą z lektury gwarantowana
Za możliwość przeczytania dziękuję autorowi oraz wydawnictwu.
Gród padł. Wystarczyło tylko jeszcze kilka cięć mieczem, kilka ciosów toporem, by ostatni konający oddali swego ducha. Zewsząd unosił się metaliczny zapach krwi, krzyki zdobywanych dziewek i krzyki zwycięzców. W ogniu, pocie i pyle miała narodzić się legenda, o której będą śpiewać pieśni, a imię wodza nigdy nie zaginie. Wpierw jednak trzeba było dotrzeć do tego miejsca,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-07
Historia niejedno ma imię i wielokrotnie potrafi zaskoczyć, a cóż się dzieję, gdy tacy autorzy jak George R.R. Martin pisząc swój sławny cykl, biorą pod lupę faktyczne zdarzenia ubierając je później w kostium fantasy? Otóż dzieją się rzeczy bardzo zbliżone rzeczywistości, bowiem był już kiedyś młody król ruszający na wojnę przeciwko mordercom swego ojca, były już najazdy dzikich plemion, były nawet uczty, których końcem była śmierć, a nawet swoje miejsce znalazły tam sadystyczni władcy będący największym koszmarem poddanych. Tak więc wszystko już było i trwa nadal w wyobraźni literackiej.
Autor niniejszego opracowania Ed West wziął na tapet bardzo interesujący temat, ponieważ postanowił skonfrontować historyczne wydarzenia i postaci z tym, co stworzył w "Pieśni lodu i ognia" Martin, i na światło dzienne wyciągnął jawne analogię do których wspomniany pisarz sam się otwarcie przyznał. Tym samym do rąk trafiła mi książka stanowiącą szereg ciekawostek dotyczących przede wszystkim wojen i intryg średniowiecznej Europy, choć swoją rolę zaliczyły też czasy antyku, czego już nie uwzględniło polskie tłumaczenie i wydawnictwo, co jest trochę mylnym zabiegiem. Pomijając jednakże ten fakt, to przyznać muszę, iż opracowanie Westa wywiązało się ze swego zadania dobrze, bowiem wiele rzeczy z historii takiej Anglii czy Francji mi przypomniało, równie wiele nowych informacji mi przybyło, toteż przyjemnością było odkrywanie kart tej dość specyficznej układanki nie idącą drogą chronologicznych rozdziałów, zachowując przez to swój oryginalny charakter, który pewnie nie każdemu przypadnie do gustu.
Autor książki dużo miejsca zostawia też tak ważkim wątkom w historii Anglii, jak Wojna Dwóch Róż oraz Wojna Stuletnia, stanowiących ważne paliwo inspiracji dla Martina tworzącego świat Westeros. Te i inne składowe z różnych stron świata, bo już nie tylko samej Europy, sprawiły, że książki, a później serial "Gra o Tron" znacząco zapisały się w szerokiej popkulturze. Ilość wydarzeń umieszczonych w książce Westa mnie jako miłośnika historii zachwyciła bogactwem treści, ale też pozwoliła połączyć różne wątki, by dalej szukać łączników między faktami a literacką wyobraźnią, której upust dał Martin w swym nieskończonym wciąż cyklu.
Historia niejedno ma imię i wielokrotnie potrafi zaskoczyć, a cóż się dzieję, gdy tacy autorzy jak George R.R. Martin pisząc swój sławny cykl, biorą pod lupę faktyczne zdarzenia ubierając je później w kostium fantasy? Otóż dzieją się rzeczy bardzo zbliżone rzeczywistości, bowiem był już kiedyś młody król ruszający na wojnę przeciwko mordercom swego ojca, były już najazdy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Z cyklu ponownie przeczytanych.
Tej książki nie trzeba nikomu przedstawiać, tak jak samego twórcy Śródziemia. Do tej książki warto wracać, jak właśnie sam zrobiłem.
Moje pierwsze spotkanie z "Hobbitem" przypadło ładnych kilkanaście lat temu. Było to tak dawno, że już sam nie pamiętam dokładnych szczegółów. Wiem jednak, że ponowna lektura zupełnie nic nie straciła na swojej jakości, i tak znowu wyruszając z przytulnej norki pana Bilbo Bagginsa wraz z kompanią krasnoludów pod wodzą Thorina Dębowej Tarczy, wyobraźnia poniosła mnie hen daleko do dzikich krain, by móc znów ujrzeć Samotną Górę oraz rzecz oczywista pokonać smoka Smauga.
Nadziwić się nie mogę, iż znając tą opowieść od deski do deski, wciąż zachwycam się niesamowitą podróżą jaką zafundował mi profesor Tolkien. Siła w tym wielka leży po stronie przystępności owego dzieła, ale i uniwersalnych prawd jakie zawarto w tej krótkiej dość historii. Co prawda "Hobbit" pozostaję nadal powieścią dla młodego czytelnika, lecz dorośli niezmiennie mogą docenić kunszt pisarski Tolkiena, magię zawartą w przygodzie oraz wartkość fabuły idealnie wprowadzającą do "Władcy Pierścieni".
Wspomnieć mógłbym jeszcze o subtelności humoru, którego głównym przedstawicielem jest nasz tytułowy hobbit, a także mógłbym poruszyć wątek znakomitego tłumaczenia czy wymienić szereg postaci głęboko zapadających w pamięć. Mógłbym to zrobić, ale nie uczynię tego, albowiem niech każdy spróbuje samemu wyruszyć z pewnej norki w ziemi, od której de facto wszystko się zaczęło, ku temu co nieznane.
Z cyklu ponownie przeczytanych.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTej książki nie trzeba nikomu przedstawiać, tak jak samego twórcy Śródziemia. Do tej książki warto wracać, jak właśnie sam zrobiłem.
Moje pierwsze spotkanie z "Hobbitem" przypadło ładnych kilkanaście lat temu. Było to tak dawno, że już sam nie pamiętam dokładnych szczegółów. Wiem jednak, że ponowna lektura zupełnie nic nie straciła na...