Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Zbiór krótkich ciekawostek o roślinach, głównie tych rosnących w Ameryce. Czytane na raz będzie raczej nużącą lekturą, z której wiele się nie wyniesie. Nawet czytając po 2 rozdziały dziennie, jak ja, trudno coś zapamiętać. A szkoda, bo część tej wiedzy może być nie tylko ciekawa, ale i przydatna. Można było zrobić z tematem o wiele więcej, zwłaszcza, że tytuł sugerował rozwiązywanie zagadek w detektywistycznym stylu. Dodać do tego trochę historii botaniki, opisać najważniejszych i/lub najciekawszych naukowców w tej dziedzinie, skupiając się na mniejszej ilości przykładów, za to opisanych dokładniej, z okazjonalnymi dygresjami. A tak... Jest ok, ale mimo lekkiego języka bliżej książce do encyklopedii, niż literatury popularnej.

Zbiór krótkich ciekawostek o roślinach, głównie tych rosnących w Ameryce. Czytane na raz będzie raczej nużącą lekturą, z której wiele się nie wyniesie. Nawet czytając po 2 rozdziały dziennie, jak ja, trudno coś zapamiętać. A szkoda, bo część tej wiedzy może być nie tylko ciekawa, ale i przydatna. Można było zrobić z tematem o wiele więcej, zwłaszcza, że tytuł sugerował...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Manifest powstały z rozczarowania latami 90. w Ameryce. Pozornie pełna dobrobytu i wolności ostatnia dekada ubiegłego wieku miała wiele ukrytych problemów. Pełen goryczy autor nie zauważa chyba jednak problemu również w sobie, samemu stając się momentami tytułowym białym głupcem.

Książka rozpoczyna się od opisu wyborów w 2000 roku. Zwycięstwo Busha juniora było zdecydowanie ogromnym skandalem, spowodowanym m.in. utrudnianiem oddania głosu pewnym grupom obywateli. Praktyki takie stosuje się niestety do dzisiaj, np. wyznaczając dziwne granice okręgów wyborczych. Później opisywane są również inne systemowe patologie USA, o których nawet nie słyszałam, jak trudne warunki finansowe pilotów lotniczych (przynajmniej wtedy, mam nadzieję że się poprawiły) czy wykorzystywanie szkół jako słupów reklamowych dla wielkich korporacji. Nie chodzi tylko o sponsorowanie szkolnych drużyn i przekazywanie im sprzętu sportowego (Nike), ale również o promowanie niezdrowej żywności w zamian za czytanie książek (Pizza Hut), namawianie do kupowania konkretnych artykułów w zamian za nagrody (General Mills, Campbell's Soup), drukowanie reklam na okładkach książek oraz przyborach szkolnych (Nike, Calvin Klein, Kellogg's, FOX TV), malowanie logo firmy na dachu szkoły (Dr. Pepper, 7-Up), dołączanie korporacyjnej propagandy do programu nauczania (Shell Oil, ExxonMobil, Hershey, General Motors, reklamy w telewizji Channel One) oraz przede wszystkim kontrakty żywnościowe na wyłączność (Dr. Pepper, Pepsi, Coca-Cola).

Moore wielokrotnie zachęca do postawy obywatelskiej i zabierania głosu w ważnych sprawach. Od szkolnego klubu, poprzez kontaktowanie się z przedstawicielami władz, aż po czynny i bierny udział w wyborach. Piękna inicjatywa i bardzo dobry przykład dla innych - niestety niekonsekwentny. Raz autor prosi by zaczynać od siebie i zmieniać choćby najmniejsze rzeczy, by później stwierdzić że akurat tej konkretnej rzeczy to mu się nie chce zmieniać, np. zniechęca do segregowania śmieci (bo u niego w okolicy raz widział, że nie są one faktycznie segregowane) albo rezygnacji z mięsa (bo byłoby to zbyt duże poświęcenie).

Naprawdę istotne tematy i rady mieszają się z satyrą i nie wiadomo już, kiedy coś jest na serio, a kiedy tylko na żarty. Czy zmiana całego personelu na osoby czarnoskóre wymagała od autora jakiegokolwiek wysiłku? Czy była sprawiedliwa? A przede wszystkim, czy była prawdziwa? Czy ironiczne naigrywanie się z mężczyzn i chwalenie kobiet coś zmieni w czyimkolwiek myśleniu? Czy tylko zinfantylizuje mężczyzn i zdejmie z nich odpowiedzialność, bo są tacy biedni i nieporadni? Czy upraszczanie polityki międzynarodowej zmieni podejście przeciętnego Joe do tejże, kiedy jest ona bardzo skomplikowana? Przez dobre 4 rozdziały Moore robi tu więcej złego niż dobrego.

Na wstępie obrywa się obejmującym urząd w 2001 roku republikanom. Na końcu zaś jako winnych stanowi rzeczy autor wskazuje demokratów. Słusznie zauważa, że "nie opłacamy ich rachunków - opłaca je 10 procent najbogatszych, i to ich wola będzie zawsze realizowana", oraz że Clinton "odkrył, że powiedzieć, znaczy tyle samo, co zrobić". Czasy dobrobytu lat 80. i 90. zostały zaprzepaszczone przez brak odpowiedzialności i zbytnią pewność siebie. Zabawnie czyta się to z perspektywy 20 lat, bo najgorsze było dopiero przed nami. Autor jest przekonany o upadku Ameryki, a w momencie wydania tej książki w 2001 roku nie wydarzył się jeszcze nawet 9/11 i wszystkie jego następstwa.

Manifest powstały z rozczarowania latami 90. w Ameryce. Pozornie pełna dobrobytu i wolności ostatnia dekada ubiegłego wieku miała wiele ukrytych problemów. Pełen goryczy autor nie zauważa chyba jednak problemu również w sobie, samemu stając się momentami tytułowym białym głupcem.

Książka rozpoczyna się od opisu wyborów w 2000 roku. Zwycięstwo Busha juniora było...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie rozumiem, po co takie coś pisać. Właściwie po co pisać, to rozumiem; pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. Ale po co takie coś wydawać?

Autorka jest osobą absolutnie nie do zniesienia. Poznajemy ją jako młodą kobietę, trochę zagubioną pracownicę korporacji. Typowy milenials, humor jak na AszDzienniku i innych, podobnych stronach, opisujących w prześmiewczy sposób zmagania z życiem prywatnym i zawodowym. Do zniesienia w ramach posta na Facebooku, niekoniecznie jako książka. Później niestety bohaterka-autorka wchodzi w stały związek i zostaje matką, co sprawia, że jest tylko gorzej. Typ humoru pozostaje, ale w połączeniu z byciem madką (tak, celowo nie matką, tylko madką) tworzy zabójczo żenującą mieszankę.

Przez większość czasu nie wiadomo o co właściwie pani Michalinie chodzi. Rozumiem, że podczas ciąży hormony rozwalały jej stan emocjonalny, ale niestety jest to chyba też ten przypadek, kiedy wraz z porodem matka pozbywa się również rozumu. Nikt nie dzwoni, żeby zapytać "jak tam"? Jak śmią, nic nie rozumieją, zapomnieli i odwrócili się ode mnie w najgorszym momencie, powinni traktować mnie jak normalnego człowieka, a nie tylko rodzica. Ktoś dzwoni, żeby zapytać "jak tam"? Sraktam, chyba się domyślasz, że beznadziejnie, mam dom i rodzinę na głowie, nie mam czasu na wasze płytkie rozrywki dla bezdzietnych. Takich sprzeczności jest pełno. Z jednej strony ma to być zupełnie normalna, przeciętna polska rodzina, niezbyt majętna, ale konsekwentnie dążąca do klasy średniej i poczucia szczęścia. Z drugiej - zwariowana familia, gdzie nic nie jest normalne, bo są tacy pozytywnie zakręceni, wiecznie mają szalone przygody, nie przejmują się niczym i nie zwracają uwagi na patologiczne zachowania. Czy przesadzam z tą patologią? No nie wiem. Zabieranie dziecka na wesele szczodrze zakrapiane alkoholem, na którym oboje rodzice piją, jest moim zdaniem skrajnie nieodpowiedzialne. Dwukrotnie wspominane też są kłótnie, podczas których rzuca się przedmiotami o ścianę. Ba, autorka nawet uważa, że jej zdenerwowany partner rzucający szklanką jest dla niej bardziej pociągający. Jeśli to jest w polskich rodzinach normalne, to nie chcę wiedzieć, co normalne nie jest.

Poza tym: kilka wpisów do pamiętniczka z wyznaniami miłości dla bliskich, wierszyk, niezbyt zabawne anegdoty z życia codziennego, wywody na temat wyższości par z dziećmi od par bez dzieci. Czysta grafomania, wydana tylko ze względu na jakąś tam popularność w, i tak niszowej już, blogosferze. Na plus: w audiobooku lektorka stara się dawać z siebie wszystko.

Gdyby ten zbiór notatek to była podstawa do jakiejś fabuły pisanej w przyszłości, to z odpowiednim redaktorem, który zapanowałby nad niebotycznie długimi porównaniami, może dałoby się coś z tego wyciągnąć. A tak mamy próbę podsumowania całego dorosłego życia, związku i macierzyństwa przez trzydziestolatkę. Wydaje mi się to być śmieszne i trochę niedojrzałe, a jestem od autorki młodsza o dekadę. I nie mam dzieci, ale chyba wolę na zawsze pozostać bezdzietną lambadziarą, niż stać się kimś takim i jeszcze być z tego wielce zadowoloną.

Nie rozumiem, po co takie coś pisać. Właściwie po co pisać, to rozumiem; pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. Ale po co takie coś wydawać?

Autorka jest osobą absolutnie nie do zniesienia. Poznajemy ją jako młodą kobietę, trochę zagubioną pracownicę korporacji. Typowy milenials, humor jak na AszDzienniku i innych, podobnych stronach, opisujących w prześmiewczy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Witoldowi Szabłowskiemu udało się przyrządzić wyśmienitą, książkową strawę. Wędrówka przez 100 lat rosyjskiej historii jest jednak mniej kulinarna, a bardziej ludzka. Bohaterowie są bardzo różni, i choć nigdy nie byli w centrum zainteresowania, mają do opowiedzenia fascynujące historie i przede wszystkim potrafią je interesująco i smacznie podać.

Gdy przewodniczka opowiadająca o życiu Lenina oburza się na każdą wzmiankę o jego domniemanej chorobie wenerycznej i ciągle narzeka na niezrozumienie ze strony Polaków, trudno się nie uśmiechnąć. Równie trudno nie zaznać współczucia dla kucharki, która podczas wojny afgańskiej traktowała żołnierzy niemal jak własnych synów. Można poczuć chwile grozy, gdy nad bohaterami zdaje się unosić duch Stalina. Można też poczuć sentyment do sielskiego, pałacowego lub wiejskiego życia, choć nigdy się takiego życia nie zaznało. Przede wszystkim trudno nie zapłakać nad ofiarami głodów. Nie wzruszam się łatwo ani na filmach, ani tym bardziej na książkach, ale kiedy 90-letnie kobiety znów zamieniły się w bezbronne dziewczynki podczas opowiadania o doświadczeniach Hołodomoru, miałam łzy w oczach.

Głęboko dotknęła mnie ta książka, bo w prosty sposób ukazuje zło. Okrutny carat, bezwzględni bolszewicy, pozbawieni serca dyktatorzy, mordy polityczne i etniczne; rozwarstwienie społeczne między dwoma rodzajami kawioru jedzonymi na co dzień, a zupą z ubrań, chlebem z celulozy i mięsem z własnych dzieci. To wszystko wydarzyło się za sprawą jednego państwa w ciągu jednego wieku. Czy można więc oczekiwać, że będzie tam normalnie?

Witoldowi Szabłowskiemu udało się przyrządzić wyśmienitą, książkową strawę. Wędrówka przez 100 lat rosyjskiej historii jest jednak mniej kulinarna, a bardziej ludzka. Bohaterowie są bardzo różni, i choć nigdy nie byli w centrum zainteresowania, mają do opowiedzenia fascynujące historie i przede wszystkim potrafią je interesująco i smacznie podać.

Gdy przewodniczka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Prawdopodobnie najbardziej typowy, bezpłciowy amerykański poradnik, definicja przeciętności. Zachęca do zaprzęgania się w kierat wiecznego wzrostu produktywności, żeby potem móc heroicznie wyrywać czas dla rodziny, która ponoć jest na pierwszym miejscu. Target ten sam co zawsze: Amerykanin po trzydziestce, ze względnie uporządkowanym życiem osobistym i zawodowym, pracownik średniego szczebla w korporacji lub (jak autor) właściciel małej firmy.

Kilka porad jest naprawdę w porządku. Technikę pomodoro czy słuchanie ulubionego podcastu do ćwiczeń sama stosuję. Jeśli trafi to u kogoś w odpowiedni poziom zmotywowania to może nawet pomóc.

Przy czym trudno jest znieść lekturę bez przewracania oczami. Autor non-stop zamieszcza promocję swojego bloga, innych swoich książek, a także (co ciekawe) TEJ książki. Serio, kilka razy pojawia się stwierdzenie że "o kwestii x dowiesz się z książki >>Nawyk nieodwlekania. Proste sposoby pokonania prokrastynacji<<". Zresztą kilka innych wyrażeń też powtarza się niemal słowo w słowo.

Poza tym jest to kompilacja polecanek aplikacji oraz książek innych autorów, wymienianie w punktach jak autor robi rzeczy (to dobrze, że podaje przykłady z życia wzięte, ale jego życie jest po prostu niereprezentatywne, nie mówiąc już o kolejnych kilku okazjach do promocji własnej osoby), powoływanie się na rzekome zasady stosowane przez milionerów, skupianie się przez cały czas na celach, pomysłach, projektach, planach i oczywiście zwiększeniu produktywności.

Prawdopodobnie najbardziej typowy, bezpłciowy amerykański poradnik, definicja przeciętności. Zachęca do zaprzęgania się w kierat wiecznego wzrostu produktywności, żeby potem móc heroicznie wyrywać czas dla rodziny, która ponoć jest na pierwszym miejscu. Target ten sam co zawsze: Amerykanin po trzydziestce, ze względnie uporządkowanym życiem osobistym i zawodowym, pracownik...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Spod kozetki. O pewnym psychiatrze i jego najdziwniejszych przypadkach Gary W. Small, Gigi Vorgan
Ocena 7,2
Spod kozetki. ... Gary W. Small, Gigi...

Na półkach: , , ,

Na początek ważna informacja: to nie jest książka popularnonaukowa. I... bardzo dobrze.

Jest to raczej autobiografia, a właściwie wspomnienia, bo wszystkie nudne przypadki i troski dnia codziennego zostają na szczęście odrzucone. Poznajemy historię Smalla od początkującego rezydenta aż do szanowanego kalifornijskiego specjalisty. Opisanych jest kilkanaście przypadków "z plot twistem".

Historia kariery przeplata się z historią życia osobistego. Ma to formułę niczym z odcinków "House'a", gdzie przypadek zagadki medycznej koreluje w jakiś sposób z problemami osobistymi autora. Pokazuje nam to, że psychiatra też człowiek, i mimo bycia specjalistą ma rozterki, wątpliwości, czuje się niepewnie.

Z zarzutów: oryginalny amerykański tytuł, który jest co prawda tytułem jednej z historii, ale odnoszę wrażenie, że ma tylko niepotrzebnie szokować i przykuwać uwagę. W polskim wydaniu nagą kobietę zamieniono na szczęście na kozetkę (choć autor przyjmował raczej na krześle czy fotelu). Może się wydawać, że Small i jego koledzy po fachu mają mało empatii w stosunku do pacjentów, ale należy pamiętać, że to specjaliści, którzy mają trudną pracę i muszą się od niej dystansować, żeby samemu zachować zdrowy umysł.

Warto zwrócić uwagę, że nurt terapii autora to klasyczna psychoanaliza, od której coraz częściej odchodzi się na rzecz chociażby terapii poznawczo-behawioralnej. Choć psychoanaliza dla niektórych jest najlepszym sposobem, trzeba wiedzieć, że niekoniecznie każde spotkanie z terapeutą będzie wyglądało jak to przedstawione w książce. Ponadto autor zaczyna praktykę pod koniec lat 70. Już wtedy uważa obsesję jednego ze swoich mentorów na punkcie szukania traum z dzieciństwa za przesadę i przeżytek. Na końcu przyznaje, że od tamtego czasu w psychiatrii jeszcze wiele się zmieniło i nadal się zmienia, zdecydowanie na lepsze.

Na początek ważna informacja: to nie jest książka popularnonaukowa. I... bardzo dobrze.

Jest to raczej autobiografia, a właściwie wspomnienia, bo wszystkie nudne przypadki i troski dnia codziennego zostają na szczęście odrzucone. Poznajemy historię Smalla od początkującego rezydenta aż do szanowanego kalifornijskiego specjalisty. Opisanych jest kilkanaście przypadków...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niemal od samego początku naszego życia aż do jego końca otumaniają i powoli zabijają nas rodzice, nauczyciele, rządzący, pracodawcy. Brzmi jak manifest zbuntowanego nastolatka, a taka jest rzeczywistość. Rzeczywistość, w której nauka przegrywa z kultem produktywności.

Wszystkie najważniejsze informacje na temat snu zebrane w jednym miejscu. Od początkowych rozdziałów opisujących fazy snu, aż po coraz bardziej szokujący i bulwersujący koniec, skupiający się na zdrowotnych i społecznych skutkach niedoboru snu. Teoretycznie każdy wie, że wysypiać się należy, ale dopiero w takiej dawce, powtórzone wiele razy, dociera to do człowieka tak naprawdę.

Niesamowicie ważny głos w dyskusji o dobrym, zdrowym i szczęśliwym życiu. Nie uważam, by istniały dzieła, które koniecznie musi znać każdy, ale gdybym musiała aktualnie wskazać jeden taki utwór, zdecydowanie byłaby to ta książka.

Niemal od samego początku naszego życia aż do jego końca otumaniają i powoli zabijają nas rodzice, nauczyciele, rządzący, pracodawcy. Brzmi jak manifest zbuntowanego nastolatka, a taka jest rzeczywistość. Rzeczywistość, w której nauka przegrywa z kultem produktywności.

Wszystkie najważniejsze informacje na temat snu zebrane w jednym miejscu. Od początkowych rozdziałów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opinia dotyczy całości książki, obu tomów (1901-1966), niestety na LC jest tylko tom pierwszy, więc zostawię ocenę tutaj.

Moja wiedza o Walcie Disneyu była dotychczas minimalna (wizjoner, który wedle teorii spiskowej zamroził się się w komorze, żeby zyskać nieśmiertelność), być może dlatego to pierwsze spotkanie z jego życiem tak mnie zainteresowało. Książka jest tak naprawdę tylko w połowie o samym Walcie, a w połowie o studio i jego filmach. Stąd też często przytaczane są opisy fabuły czy technik animacji, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo tego też chciałam się dowiedzieć. Widać, że jest to pewnego rodzaju kompilacja; skrót życiorysu na podstawie wielu innych książek na ten temat, ale (żywiąc nadzieję, że nie ma tu plagiatu) jestem wdzięczna autorowi, że nie muszę się przebijać przez tony, zapewne bardziej i mniej udanych, anglojęzycznych tekstów.

Największe rozczarowanie to ostatni rozdział o losie wytwórni po śmierci Disneya. Trochę o drzewie genealogicznym Kaczek, trochę o szefach, trochę o zakupach firmy, bez ładu i składu. Ja wiem, że losy tego studio są na tyle obszerne i skomplikowane, że powstały na ten temat kilkusetstronicowe książki, ale wypadałoby wyłuskać kilka najważniejszych faktów i podać je chronologicznie. A tak pominięte zostają trudne lata 70. i 80., przechodząc od razu do sukcesu Kaczych Opowieści, potem współpraca i zakup Pixara, jedno słowo o Lucasfilmie i pominięcie Marvela, jak również brak informacji o dalszych losach parków rozrywki.

Całość tekstu jednak, pomimo nawet tak trudnych momentów jak przemoc czy śmierć, ma dość sielankowy klimat. Jest jak same filmy wychodzące z wytwórni Walta - trochę dramatu, trochę uroku, a całość dobrze się konsumuje.

Opinia dotyczy całości książki, obu tomów (1901-1966), niestety na LC jest tylko tom pierwszy, więc zostawię ocenę tutaj.

Moja wiedza o Walcie Disneyu była dotychczas minimalna (wizjoner, który wedle teorii spiskowej zamroził się się w komorze, żeby zyskać nieśmiertelność), być może dlatego to pierwsze spotkanie z jego życiem tak mnie zainteresowało. Książka jest tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Donald Trump. Przedsiębiorca i polityk Piotr Napierała, Łukasz Tomys
Ocena 6,4
Donald Trump. ... Piotr Napierała, Łu...

Na półkach: , , , ,

Niezła pozycja na początek, jeśli ktoś chce poznać postać Trumpa. Nadal moim zdaniem niedoścignionym wzorem pozostaje biografia Michaela D'Antonio "Donald Trump. W pogoni za sukcesem" (lub "Donald Trump. Człowiek sukcesu", w zależności od wydania). Tutaj autorzy skupiają się przede wszystkim na finansowych decyzjach Trumpa, które mimo wszystko w książce D'Antonio były wytłumaczone szerzej i przystępniej dla laika.

Dodatkowo otrzymujemy podsumowanie kampanii prezydenckiej 2016, a także połowy prezydentury Trumpa (z obecnego punktu widzenia jest to oczywiście niepełne, no ale takie są prawidła komentowania polityki na bieżąco). Opinia D'Antonio nt Trumpa w okresie przedprezydenckim jest raczej negatywna, tym bardziej negatywna jest opinia Wolffa czy Woodwarda w okresie prezydenckim; tu opinia jest delikatnie pozytywna (pozując na bezstronną), więc jakoś się to równoważy.

Niezła pozycja na początek, jeśli ktoś chce poznać postać Trumpa. Nadal moim zdaniem niedoścignionym wzorem pozostaje biografia Michaela D'Antonio "Donald Trump. W pogoni za sukcesem" (lub "Donald Trump. Człowiek sukcesu", w zależności od wydania). Tutaj autorzy skupiają się przede wszystkim na finansowych decyzjach Trumpa, które mimo wszystko w książce D'Antonio były...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Brakuje autorowi trochę lekkości i naturalności. Nie wiem dlaczego, może się speszył mimo progresywnych poglądów i przeszłości w Playboyu. Wywiady są prowadzone z dziwną manierą, na szczęście przynajmniej rozmówcy wypadają sympatycznie i naturalnie.

Nie szykanuję osób pracujących ciałem w jakikolwiek sposób, nie mam nic przeciwko nim, więc nie otworzyło to dla mnie żadnych nowych drzwi. Można dowiedzieć się kilku ciekawostek, brakuje jednak szerszej perspektywy. Te wywiady powinny być połową książki; podstawą do pełnoprawnego reportażu. Z racji tego, że nie mamy niestety na ten temat innych pozycji, polecam się mimo wszystko zapoznać. Choć książka w miarę działa raczej pomimo autora, a nie dzięki niemu.

Brakuje autorowi trochę lekkości i naturalności. Nie wiem dlaczego, może się speszył mimo progresywnych poglądów i przeszłości w Playboyu. Wywiady są prowadzone z dziwną manierą, na szczęście przynajmniej rozmówcy wypadają sympatycznie i naturalnie.

Nie szykanuję osób pracujących ciałem w jakikolwiek sposób, nie mam nic przeciwko nim, więc nie otworzyło to dla mnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jako poradnik/ podręcznik sprawdza się nieźle, ale... nie przekonał mnie zupełnie do stoicyzmu. Zawsze wydawało mi się, że mogłabym siebie określić choć trochę mianem stoika i chciałabym wprowadzić więcej tej filozofii do swojego życia, jednak lektura tej książki poddała to w wątpliwość.

Stoicyzm wydaje mi się być momentami wewnętrznie sprzeczny. Musiałabym podyskutować z autorem, żeby wszystko dokładnie wyjaśnić. Być może nie jest to styl życia dla każdego. Nie jestem pewna, czy wszystkie przedstawione metody mają szansę u każdego się sprawdzić. Chciałabym poznać opinie psychologów, czy np. wyobrażanie sobie najgorszego możliwego scenariusza może faktycznie pomóc przygotować się psychicznie, czy wręcz przeciwnie, doprowadzić do jeszcze większych lęków.

Jeśli ktoś od razu zachwyci się stoicyzmem, to ta pozycja pozwoli mu poznać historię tej szkoły filozoficznej, jej podstawowe założenia i metody wprowadzania ich w życie. Lepiej wybrać wersję papierową niż audiobooka, ponieważ książka zawiera kilka ćwiczeń do rozwiązania, a także cytaty autorów starożytnych, w które łatwiej się samemu powoli wczytać.

Wygląda na to, że nie jest to obecnie coś dla mnie, ale z pewnością dam jeszcze szansę stoicyzmowi.

Jako poradnik/ podręcznik sprawdza się nieźle, ale... nie przekonał mnie zupełnie do stoicyzmu. Zawsze wydawało mi się, że mogłabym siebie określić choć trochę mianem stoika i chciałabym wprowadzić więcej tej filozofii do swojego życia, jednak lektura tej książki poddała to w wątpliwość.

Stoicyzm wydaje mi się być momentami wewnętrznie sprzeczny. Musiałabym podyskutować z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiele jest pozycji o metodzie małych kroków, zarówno z użyciem nazwy "kaizen", jak i bez niej. Na chybił trafił zdecydowałam się na tę i teraz nie wiem, czy problem tkwi w metodzie, we mnie, czy w autorze.

Stawiałabym jednak na autora. Maurer jest typowym irytującym coachem. Wykłada na uniwersytecie medycznym i ma tytuł doktora, ale nie udało mi się dotrzeć do bardziej szczegółowych informacji o jego wykształceniu. Jak na wykładowcę wygląda to okropnie słabo - żadnych odnośników do badań naukowych, wszystko to dowody anegdotyczne. Jedną z pierwszych konkretnych informacji, jaką serwuje nam książka, jest teoria mózgu gadziego. Kaizen ma nam pomóc ujarzmić pierwotne instynkty pochodzące z tego obszaru mózgu. Tyle tylko, że ta teoria jest fałszywa! Ja wiem, że to są początki lat 2000, ale wątpliwości co do niej pojawiły się dużo wcześniej. Dopiero coaching lat 90 rozdmuchał tę teorię, i jak widać autor-doktor-coach nigdy nie pofatygował się, by to sprawdzić.

Książkę otwiera cytat z matki Teresy, tak więc od początku można się domyślać, że będzie to pozycja moralnie wątpliwa. Poczynając od wyrzucania jedzenia jako metody na dietę (zamiast np. przygotowywania odrobinę mniejszych porcji), aż po wtrącanie się w kompetencje psychologa. Co najmniej dwa razy autor podaje przykłady osób, którym odradził terapię, bo ta byłaby za długa, a jego klienci potrzebują rozwiązania "na już". Tak więc proponuje metodę, w której... zmiana trwa miesiącami, albo i latami. W takim razie terapię możnaby prowadzić przynajmniej równolegle, ale według autora lepsze są sesje coachingowe. Najgorsze, że zamiast terapii proponuje też jak najszybsze znalezienie partnera, bo to rozwiąże wszystkie problemy samotnej klientki. W ogóle podejście autora do związków jest dosyć smutne. Traktuje je on jak biznes, dla którego należy ułożyć idealny plan. Trzeba zmienić wszystko (dietę, ubiór, odwiedzane miejsca) i wszędzie koncentrować się tylko na obsesyjnym szukaniu mężczyzny. Ja osobiście nie chciałabym, by znalezienie partnera na całe życie było z mojej lub jego strony aktem desperacji.

Skoro już mowa o biznesie - jest to główne zainteresowanie autora - to jest to zawsze ze strony Maurera pochwała korporacji. Abstrahując od przykładów działań dużych firm jako czegoś, co można zastosować w codziennym życiu, autor dąży do wiecznej produktywności ukrytej pod płaszczykiem dbania o swój stan psychiczny. Wśród jego rozwiązań dla firm jest zamienianie ich praktycznie w drugi dom, gdzie wszyscy są dla siebie bliscy i sympatyczni. Dobra atmosfera w pracy oczywiście jest ważna, ale nie powinno się zamieniać korporacji w rodzinę, bo kompletnie zaburza to work-life balance.

Najbardziej rozbawił mnie przykład sympatycznej korporacji, która miesiącami (!) nie była w stanie zmusić swojego pracownika do wypełnienia obowiązku służbowego, więc zatrudniła pana coacha do rozwiązania problemu. Jeszcze raz: firma zapłaciła konsultantowi za to, żeby przekonał pracownika do pracy, bo ten nie miał po prostu ochoty na napisanie raportu. Dzięki tej historyjce mam trochę nadziei, że przynajmniej niektóre z osób, których losy są przytaczane w książce, są wymyślone.

Miernikiem powodzenia wypełnionego przez autora zadania jest otrzymywanie przez niego kartek świątecznych od byłych podopiecznych. Przy czym kiedy o tym wspomina, pisze że otrzymywał je "przez kilka lat". Aż chciałoby się zapytać: dlaczego nie otrzymuje ich nadal? Niestety autor nigdy nie zadał sobie trudu skontaktowania z byłymi klientami i zapytania, co u nich; jak jego metody sprawdziły się na dłuższą metę (nie kilka czy kilkanaście miesięcy, ale kilkanaście lat). Albo obawiał się o wyniki takiego eksperymentu, albo mu się nie chciało, albo te osoby nigdy nie istniały.

Podsumowując: sama metoda - w porządku, ta książka - niekoniecznie.

Wiele jest pozycji o metodzie małych kroków, zarówno z użyciem nazwy "kaizen", jak i bez niej. Na chybił trafił zdecydowałam się na tę i teraz nie wiem, czy problem tkwi w metodzie, we mnie, czy w autorze.

Stawiałabym jednak na autora. Maurer jest typowym irytującym coachem. Wykłada na uniwersytecie medycznym i ma tytuł doktora, ale nie udało mi się dotrzeć do bardziej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Retelling mitów greckich powiązanych z postacią Achillesa, podany w konwencji romansu. Liryczny, zawiera co najmniej kilka zdań, gdzie słowa pięknie płyną, ubierając emocje czy utarte powiedzenia w nowe szaty.

Dla mnie jednak były to tylko momenty. Przez znaczną część książka dłużyła mi się, nie potrafiłam się zaangażować emocjonalnie, a właśnie na uczuciach ta pozycja się opiera.

Wydaje mi się, że autorka spełniła swoje zasadnicze założenia; to co robi, robi całkiem dobrze. Być może do czerpania pełnej przyjemności z tej lektury potrzeba pewnej wrażliwości, której nie posiadam.

Retelling mitów greckich powiązanych z postacią Achillesa, podany w konwencji romansu. Liryczny, zawiera co najmniej kilka zdań, gdzie słowa pięknie płyną, ubierając emocje czy utarte powiedzenia w nowe szaty.

Dla mnie jednak były to tylko momenty. Przez znaczną część książka dłużyła mi się, nie potrafiłam się zaangażować emocjonalnie, a właśnie na uczuciach ta pozycja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Podsumowanie dotychczasowej pracy reporterskiej izraelskiego dziennikarza, którego rozległa działalność przypadła na lata największego wzrostu globalizacji.

Dla wielu może to być niespecjalnie odkrywcze bajanie, dla mnie, mimo zainteresowania bieżącą polityką, to nadal bajanie bardzo ciekawe. Nie zawsze trzeba się z autorem zgadzać, ale trudno odmówić mu doświadczenia i obeznania w temacie. Odwiedził miejsca i spotkał ludzi, o których pisze.

Czy brakuje tu jakiejś konkluzji? Chyba nie, trudno przecież wydać ostateczny wyrok na temat świata, w którym się żyje, i w którym zawsze będzie się żyć. Zakończenie pozostaje otwarte, bo historia nigdy się kończy. Można jednak sporo z tego zweryfikować chociażby w kontekście obecnych wydarzeń w związku z atakiem Rosji na Ukrainę: zamknięcie się ludzi w bańkach informacyjnych, fake newsy kolportowane przez Rosję, brak wolnych mediów w tym kraju, kryzys uchodźczy, wzrost nastrojów nacjonalistycznych w Rosji, ale też w pewnych kręgach w Polsce, możliwy kryzys gospodarczy w związku z sankcjami, zbudowanie potęgi na nieekologicznych surowcach. Choć autor nie koncentruje się nigdy na Rosji, to same mechanizmy są tu opisane. Jak pisze Eyal pod koniec książki "Wojna to największe zagrożenie dla świata, który posiada wiedzę i środki do autodestrukcji."

Podsumowanie dotychczasowej pracy reporterskiej izraelskiego dziennikarza, którego rozległa działalność przypadła na lata największego wzrostu globalizacji.

Dla wielu może to być niespecjalnie odkrywcze bajanie, dla mnie, mimo zainteresowania bieżącą polityką, to nadal bajanie bardzo ciekawe. Nie zawsze trzeba się z autorem zgadzać, ale trudno odmówić mu doświadczenia i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Całkiem niezłe. Jak na wypracowanie w liceum, nie książkę osoby z wyższym wykształceniem. Choć nawet w liceum ocena zostałaby obniżona za powtórzenia, słaby styl, nadużywanie anglicyzmów (ogólnie nie mam nic przeciwko, ale ile razy można powtórzyć "legitny" w jednym tekście?).

Trudno mi sprecyzować dla kogo jest ta pozycja, bo przede wszystkim próbuje ona przekonać przekonanych. Dla orędowników obrony zachodniej cywilizacji przed lewactwem będzie to tylko kolejny przykład wpływu spisku zgniłego zachodu na trendy światowe. Za to dla zapalonych k-popiar nie będzie tu nic nowego. Jestem chyba najlepszym reprezentantem grupy docelowej, bo lubię k-pop, ale nie wiem o nim nadzwyczaj dużo, a i tak uważam to za słaby twór.

Autorka (na dzień 21.03.2021 jej nazwisko jest na LC zapisane niezgodnie z informacją na empik go) próbuje lawirować między przedstawieniem współczesnej koreańskiej sceny muzycznej i jej historii a esejem na temat męskości i kanonów piękna. Pierwszym zajmuje się hobbystycznie, drugim chyba w ogóle, biorąc pod uwagę płytkość przemyśleń, brak źródeł i powierzchowny research. Nawet tak ciekawy temat jak porównanie stylistyki blichtru disco polo i k-popu został niewykorzystany, a to mógłby być jeden z lepszych argumentów przekonujących tzw. "zwykłopolaka". Zamiast ciekawej analizy różnic i podobieństw obu gatunków i kultur dostajemy przydługi wstęp, w którym autorka wielokrotnie zarzeka się, że disco polo nie lubi, nie słucha, nie zna i nie chce znać. W porządku, tylko kogo to obchodzi?

Nie chcę się dalej pastwić i wystawiać bardzo niskiej oceny, ponieważ mimo wszystko doceniam samą chęć zajęcia się tym tematem na polskim poletku. Autorka ma dużo zapału i pasji, tylko nie potrafi jej (jeszcze) dobrze spożytkować. Podejrzewam tu brak redaktora, który nakierunkowałby książkę na dobre tory, kazał pogłębić interesujące wątki i wyciął wszystko to, co zbędne. Dzięki formie audiobooka nie mam poczucia zupełnej straty czasu, to niespełna 3h do słuchania w tle (choć lektorka czasami niedomaga z wymową obcojęzycznych wyrazów, tak jak i w "Serialach" Katarzyny Czajki-Kominiarczuk). Zapisałam kilka nowych piosenek do sprawdzenia, tak więc są jakieś plusy.

Całkiem niezłe. Jak na wypracowanie w liceum, nie książkę osoby z wyższym wykształceniem. Choć nawet w liceum ocena zostałaby obniżona za powtórzenia, słaby styl, nadużywanie anglicyzmów (ogólnie nie mam nic przeciwko, ale ile razy można powtórzyć "legitny" w jednym tekście?).

Trudno mi sprecyzować dla kogo jest ta pozycja, bo przede wszystkim próbuje ona przekonać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Prosta strukturalnie biografia, która nie stawia Leonardowi zbędnego pomnika.

Jak zwykle w biografiach, jednym z najbardziej interesujących mnie elementów jest przedstawienie epoki i środowiska, w których żył bohater. Nie zawiodłam się, klimat renesansowych włoskich miast został rzetelnie nakreślony. Nie jest to może pozycja zmieniająca życie, ale na pewno może być pod różnymi względami inspirująca.

Autor momentami zbędnie się powtarza - kwestię nieukończonego pomnika konia uczynił na pewnym etapie niemal fundamentalną cechą osobowości da Vinci, jak i regularnie przypominał listę innych bardziej i mniej niedokończonych projektów.

Ostatecznie nie można tu nic naprawdę złego zarzucić, porządna robota, dowiedziałam się tego, czego chciałam.

Prosta strukturalnie biografia, która nie stawia Leonardowi zbędnego pomnika.

Jak zwykle w biografiach, jednym z najbardziej interesujących mnie elementów jest przedstawienie epoki i środowiska, w których żył bohater. Nie zawiodłam się, klimat renesansowych włoskich miast został rzetelnie nakreślony. Nie jest to może pozycja zmieniająca życie, ale na pewno może być pod...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Pustosłowie" - stwierdza w pewnym momencie Duncan Idaho. Tym w istocie jest ta książka; Herbert chciał zawrzeć tu tyle treści filozoficznej, że treść przerosła treść. Imperator Leto operuje tylko i wyłącznie mądrymi cytatami, co jest okropnie frustrujące nie tylko dla jego rozmówców, ale też przede wszystkim dla mnie jako czytelnika. Odnoszę wrażenie, że rzucał losowymi mądrościami w ścianę i patrzył, co się przylepi. Na pewno można z tego wyciągnąć kilka ciekawych zdań, ale trudno traktować je poważnie, gdy w wielu innych padały szkodliwe twierdzenia lub zupełny bełkot.

To fakt, poprzednie części również były pompatyczne, często zbędnie, ale dało się to wytrzymać i przyjąć jako część świata przedstawionego. Była w tym wszystkim jakaś historia, a nawet wśród wzniosłych postaci dało się kogoś polubić czy przynajmniej być zafascynowanym; czując chwilowe znużenie chciałam wracać do tego świata. Zaś "Boga Imperatora" czytałam męcząc się pół roku, a odnoszę wrażenie, jakby to były 3 lata.

Życia nabiera od połowy, bo dopiero wtedy poznajemy istotną bohaterkę, wnosząca jakiś wątek. Najistotniejszą bohaterkę znamy teoretycznie od początku, ale właściwie nie dzieje się u niej zbyt wiele. Nie ma tu zasadniczo żadnej konkretnej fabuły, ponieważ wszystko ma się wydarzyć zgodnie ze Złotą Drogą (czyli co ma być, to będzie). Przez to finał wydaje się zupełnie przypadkowy i niezasłużony, mimo, że prowadzi do niego 400 stron.

Sama idea wielkiego, długowiecznego człowieka-robala wydaje się na tyle dziwna oraz interesująca, że żałuję, iż nie pojawiła się w jakiejś lepszej, bardziej zwariowanej i mniej przegadanej książce.

"Pustosłowie" - stwierdza w pewnym momencie Duncan Idaho. Tym w istocie jest ta książka; Herbert chciał zawrzeć tu tyle treści filozoficznej, że treść przerosła treść. Imperator Leto operuje tylko i wyłącznie mądrymi cytatami, co jest okropnie frustrujące nie tylko dla jego rozmówców, ale też przede wszystkim dla mnie jako czytelnika. Odnoszę wrażenie, że rzucał losowymi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja czwarta książka-opowiadanie Schmitta i nie ukrywam, czara goryczy się przelała, bo czwarty raz czytam to samo. Wszystkie książki pochodzą z Cyklu o niewidzialnym, więc rozumiem podejmowanie podobnej problematyki, ale to już dla mnie podchodzi pod autoplagiat i grafomanię.

Przypomnijmy co przeczytałam:
1. Zapasy z życiem - samotny, porzucony przez rodziców chłopiec zostaje nawrócony przez starszego pana na buddyzm.
2. Oskar i pani Róża - samotny, czujący że jest porzucony przez rodziców chłopiec zostaje nawrócony przez starszą panią na katolicyzm (czy też ogólnie chrześcijaństwo, chyba nie było sprecyzowane)
3. Tajemnica pani Ming - samotny, izolujący się od wszystkich mężczyzna (biorąc pod uwagę jak autor podkreśla jego nieodpowiedzialność, to duży chłopiec) zostaje nawrócony przez starszą panią na przykładnego męża i ojca poprzez konfucjanizm.

Widać pewien wzór, wedle którego pogubieni młodzi ludzie szczęście mogą odnaleźć tylko dzięki założeniom pewnej religii, które to mądrości wygłoszone są przez mentora. Nie inaczej jest i tym razem:
4. Pan Ibrahim i kwiaty Koranu - samotny, porzucony przez rodziców chłopiec zostaje nawrócony przez starszego pana na islam.

Ile razy można sprzedać czytelnikowi to samo? Schmitt udowadnia, że dowolną ilość, wystarczy to opakować w "życiowe mądrości" wybiórczo podkradzione z dowolnej religii czy nurtu filozoficznego.

W poprzednich opowiadaniach byłam w stanie znaleźć ciekawe motywy. W "Zapasach..." bohater odnalazł spokój poprzez wyciszenie oraz samodyscyplinę, znalazła się też tam zagadka związana z jego pochodzeniem i symbolicznymi listami od matki, a na końcu jeszcze twist związany z tym, kim rzeczona matka jest. W "Tajemnicy..." również bohater musiał rozwiązać zagadkę poprzez opowieści tytułowej pani Ming o jej dzieciach, okraszone twistem na temat tego, kim jej dzieci są. W "Oskarze..." chyba najbardziej bezczelnie wpleciona była kwestia religii, ale nadal sam pomysł spędzania każdego dnia jako dekady życia był interesujący.

Tutaj nie ma nic takiego. Dziecko korzystające z usług prostytutek nie jest tu dramatem, a "hehe, pierwszymi podbojami ;)))))))". Jest przytoczony brat głównego bohatera, który [spoiler] nigdy nie istniał, skąd wziął się w głowie ojca? Nigdy się nie dowiemy. Nagle pojawia się Brigitte Bardot, która kupuje wodę w sklepie. Nie, nie ma na nic wpływu, po prostu tam jest. Opieka społeczna ledwie zajmuje się sierotą, bo wystarczy ich wykiwać, za radą pana Ibrahima (??? w jaki sposób, tego też się nie dowiemy). Z innych złotych myśli pana Ibrahima korzystanie z usług prostytutek przez dziecko jest spoko, bo się dobrze nauczy seksu (zrobienie krzywdy dziecku przez którąś z pań jest jak rozumiem nie do pomyślenia). [Znowu spoiler] Na końcu pan Ibrahim popełnia samobójstwo (chyba? trochę trudno określić), osierocając dzieciaka po raz drugi. Tenże małoletni musi sam przez całą Europę wrócić do domu, a następnie przejąć prowadzenie sklepu (nie wiem jak nastolatek sobie z tym radzi, chyba że w tym momencie jest już dorosły, ale tego też się nie dowiemy).

I jak każdy poprzedni bohater nie ma żadnych traum związanych z trudnym dzieciństwem, tylko bez problemu zakłada szczęśliwą rodzinę (oprócz Oskara, tam umiera dziecko, więc mamy płakać). Cyrk na kółkach, bajzel straszny, nic się z niczym nie łączy, nawet ciężko mi wskazać jakiś główny morał wypływający z tego bałaganu. Że wszystko zawsze się dobrze kończy? Raczej, że obojętne jaką szmirę napiszę, ludzie to łykną jeśli tylko brzmi odrobinę mądrze i górnolotnie.

Moja czwarta książka-opowiadanie Schmitta i nie ukrywam, czara goryczy się przelała, bo czwarty raz czytam to samo. Wszystkie książki pochodzą z Cyklu o niewidzialnym, więc rozumiem podejmowanie podobnej problematyki, ale to już dla mnie podchodzi pod autoplagiat i grafomanię.

Przypomnijmy co przeczytałam:
1. Zapasy z życiem - samotny, porzucony przez rodziców chłopiec...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przebieżka po historii (ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec), bez chronologii, z tematycznymi podziałami, ale bez większego ładu i składu. Nie ma tu nic konkretnie do zarzucenia, ot, szybko wpadnie, szybko wypadnie. Zapamięta się może ze 3 ciekawostki żeby zabłysnąć na przyjęciu przed rodziną lub znajomymi.

Przebieżka po historii (ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec), bez chronologii, z tematycznymi podziałami, ale bez większego ładu i składu. Nie ma tu nic konkretnie do zarzucenia, ot, szybko wpadnie, szybko wypadnie. Zapamięta się może ze 3 ciekawostki żeby zabłysnąć na przyjęciu przed rodziną lub znajomymi.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Top 3: Kronika oblężonego miasta; Półpancerze praktyczne; Peer Grynt.
Wyróżnienia: Ten, który spada; We młynie, we młynie, mój dobry panie; Jak walczyłem; Ad astra; Na stacji.

Im dalej tym opowiadania krótsze, więc szybko się czyta, ale też coraz bardziej powtarzalne.

Top 3: Kronika oblężonego miasta; Półpancerze praktyczne; Peer Grynt.
Wyróżnienia: Ten, który spada; We młynie, we młynie, mój dobry panie; Jak walczyłem; Ad astra; Na stacji.

Im dalej tym opowiadania krótsze, więc szybko się czyta, ale też coraz bardziej powtarzalne.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to