rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Pierścienice Niedowładu od Amazona wyszły mi jednak na dobre, skłoniły do tego, żeby w końcu Silmarillion nadrobić. O tym jakie to świetne nie jest, słucham już od lat szkolnych. Po lekturze stwierdzam, że jest to lepsze niż się spodziewałem. Miło.

Pierścienice Niedowładu od Amazona wyszły mi jednak na dobre, skłoniły do tego, żeby w końcu Silmarillion nadrobić. O tym jakie to świetne nie jest, słucham już od lat szkolnych. Po lekturze stwierdzam, że jest to lepsze niż się spodziewałem. Miło.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mowa tutaj nie tyle o kosmologii, co o historii kosmologii. Spora część książki to dosłownie przytaczane artykuły Lemaitre'a, pozostała część to komentowanie ich, ale sporo miejsca zostaje tu także poświęcone życiu samego badacza i jego znaczeniu w rozwoju kosmologii. Ocena jego pracy w świetle obecnego stanu wiedzy z jednej strony wyraźnie pokazuje pewne zdeaktualizowanie, z drugiej jednak podkreśla jego żywą myśl, wciąż obecną we współczesnych badaniach.

Sięgając proszę pamiętać - to historia kosmologii, a nie kosmologia jako taka. Poza tym bez odpowiedniej wiedzy w ścisłych dziedzinach, część dociekań Lemaitre'a przysparza pewnych kłopotów. Niemniej jednak te braki nie uniemożliwiają dostrzeżenia przełomowości i piękna myśli "ojca wielkiego wybuchu".

Mowa tutaj nie tyle o kosmologii, co o historii kosmologii. Spora część książki to dosłownie przytaczane artykuły Lemaitre'a, pozostała część to komentowanie ich, ale sporo miejsca zostaje tu także poświęcone życiu samego badacza i jego znaczeniu w rozwoju kosmologii. Ocena jego pracy w świetle obecnego stanu wiedzy z jednej strony wyraźnie pokazuje pewne zdeaktualizowanie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rzecz szalenie ciekawa i bogata w treść. Trochę portret kilku pokoleń polskich słuchaczy Beatlesów; trochę mapa wydarzeń z życia zespołu i z historii Polski; wreszcie, to też trochę mała "szkółka" słuchania tytułowej grupy.

W sumie tę trzecią część cenię najbardziej, chyba przez to, że właśnie tam najwięcej mówi sam autor, który, jeśli zapyta się go o Beatlesów, opowiada z wypiekami na twarzy, na lewo i prawo strzelając zabawnymi anegdotami i innemi podobnemi. Są te opowieści o kolejnych płytach (od Revolvera w górę) szalenie fascynujące i bogate. Świetne uzupełnienie do odsłuchów.

Pozostałe części, choć nie tak brawurowe, nie sprawiają bynajmniej, że książka kuleje - telegraficzny, porównawczy przegląd wydarzeń z dwu światów płynie jak woda, zaś spotykane przez Hena postaci często bywają bardzo zabawne i ciekawe, to zwyczajnie fajne rozmowy są.

Brać, czytać, słuchać. Btw - w Beatlesów wchodzę głebiej właśnie przez Macieja Hena i jego książkę. To chyba dobra rekomendacja.

Rzecz szalenie ciekawa i bogata w treść. Trochę portret kilku pokoleń polskich słuchaczy Beatlesów; trochę mapa wydarzeń z życia zespołu i z historii Polski; wreszcie, to też trochę mała "szkółka" słuchania tytułowej grupy.

W sumie tę trzecią część cenię najbardziej, chyba przez to, że właśnie tam najwięcej mówi sam autor, który, jeśli zapyta się go o Beatlesów, opowiada z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Potem podniósł się z miejsca, pierdnął, podskoczył, gwizdnął i zawołał w głos radośnie: NIECH NAM ŻYJE PANTAGRUEL!"

Cytat i recenzja w jednym.

"Potem podniósł się z miejsca, pierdnął, podskoczył, gwizdnął i zawołał w głos radośnie: NIECH NAM ŻYJE PANTAGRUEL!"

Cytat i recenzja w jednym.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mała Księga Kosmologii na wstępie budzi pewne obawy - jako książka chcąca całościowo przybliżyć pewne zagadnienie (jak zmyślny czytelnik wydedukuje z tytułu), musi iść na pewne skróty, założyć, że czytelnik dopiero poznać musi pewne podstawy. Łatwo zatem pójść w banał, potraktować czytelnika jak durnia, łatwo założyć zbyt niski poziom wiedzy i napisać książkę zupełnie o niczym.

I to moje zwątpienie było trochę niesprawiedliwe - książka ukazała się nakładem Copernicus Center Press, a to wydawnictwo, choć zajmuje się popularyzacją nauki, zakłada odgórnie pewien (wcale nie najniższy) poziom wiedzy swoich czytelników. I choć Mała Księga zaczyna się od cokolwiek ogólnego opisu kształtu wszechświata, to już po chwili dość szczegółowo zabierze się o omawianie mikrofalowego promieniowania tła, jego badań, oraz wynikających z nich wniosków.

Dostajemy zatem wiedzę rzetelną, treść która dość szybko przechodzi od ogółu do możliwie wyczerpujących (i przy tym zrozumiałych dla laików) informacji. Język nie jest banalny, nikt tutaj nie porównuje galaktyki do pizzy i Saturna do hamburgera (widać czytelnik amerykański nie był domyślnym).

Dzięki przystępnej części ogólnej, nieobyty czytelnik dowie się jak wygląda wszechświat, na czym polega jego ekspansja, czym jest wymienione już wyżej promieniowanie i jak doszliśmy do naszej wiedzy o wielkim wybuchu. Jednocześnie każde z tych zagadnień omawiane jest porządnie, bez unikania trudniejszych szczegółów, a całościowe podejście pozwala na zrozumienie nie tylko samych zjawisk, ale też tego, jak wygląda proces ich odkrywania i doprecyzowania.

Jedynym co działało mi na nerwy było kilkakrotne wykorzystanie małego palca jako miary objętości. A to tyle i tyle atomów się w nim mieści, a to tyle i tyle neutrin przebiega przez niego w ciągu sekundy. Nie można było napisać "centymetr sześcienny"?! Po pierwsze: autorze! Zostaw pan w spokoju mój mały palec! Po drugie: wcale nie jest taki mały!

Mała Księga Kosmologii na wstępie budzi pewne obawy - jako książka chcąca całościowo przybliżyć pewne zagadnienie (jak zmyślny czytelnik wydedukuje z tytułu), musi iść na pewne skróty, założyć, że czytelnik dopiero poznać musi pewne podstawy. Łatwo zatem pójść w banał, potraktować czytelnika jak durnia, łatwo założyć zbyt niski poziom wiedzy i napisać książkę zupełnie o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie potrafię wymienić nikogo, kto umiałby w popularyzację nauki lepiej niż Łukasz Lamża (a mamy, choćby w przestrzeni cyfrowej kilka naprawdę ciekawych postaci!)

Pomysł na książkę jest świeży: pogdybać o przyszłości, jednocześnie twardo podpierając się obecną wiedzą (książka była uaktualniana w zasadzie do samego końca, znajdują się w niej informacje jeszcze z lipca 2021). Przegląd współczesnych dokonań w różnych dziedzinach ma z jednej strony prognozować, jak daleko jest ta mityczna "przyszłość", z drugiej strony chyba chce przekonywać czytelnika, że przyszłość jest już teraz. Mnie przekonała.

Ale wszystko to dzieje się mimochodem, autor kilkakrotnie podkreśla, że nie skleja tutaj żadnej opowieści o rozwoju i przyszłości, a jedynie pokazuje tytułowe kropki - obecnie prowadzone badania, rozwijane technologie i to, co z nich wynika - których nie łączy w jedną całość. Buduje raczej coś w rodzaju piaskownicy dla czytelnika.

I to jest popularyzacja nauki w najlepszym wydaniu - świeża i atrakcyjna forma i temat, do tego lekkość i humor autora sprawiające, że ma się poczucie przyjemnej pogaduszki przy kawie. No i dbałość o konkrety i rzetelność - mimo lekkiej formy czytelnik ma pewność, że nie robi się z niego durnia, jak to się często w literaturze popularnonaukowej zdarza ("to jest galaktyka, wygląda jak wieeeelki kapelusz!"). Książka zachęca czytającego do ciągłej współpracy, do samodzielnego gdybania o tym, co z połączonych kropek zrodzić się może, do sprawdzania tego, o czym mówi, wyszukiwania w internecie i doczytywania (niemal 200 przypisów do zewnętrznych źródeł zajmuje dziesięć stron).

Dobra robota, dobry człowieku!

Nie potrafię wymienić nikogo, kto umiałby w popularyzację nauki lepiej niż Łukasz Lamża (a mamy, choćby w przestrzeni cyfrowej kilka naprawdę ciekawych postaci!)

Pomysł na książkę jest świeży: pogdybać o przyszłości, jednocześnie twardo podpierając się obecną wiedzą (książka była uaktualniana w zasadzie do samego końca, znajdują się w niej informacje jeszcze z lipca 2021)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zupełnie mi ta książka uciekła. Pamiętam jak kilka lat temu, po lekturze trzeciego tomu cyklu Szmidta z niemałym zaciekawieniem czekałem na tom czwarty, zapowiedziany jeszcze na okładce poprzednika jako wielki finał, zwieńczenie całej serii.

I to zwieńczenie, koniec końców, okazało się niemałą wtopą. Szybkie zamknięcie, a raczej ucięcie wątków rozwijanych i budowanych w czterech tomach, wyglądało trochę jak żart. Okazało się że Polacy jednak gęsi i ładnej space opery mieć nie mogą (a przynajmniej nie takiej, co kończyłaby się bez rozczarowania). Straciłem zainteresowanie serią.

Tymczasem gdzieś w międzyczasie pojawił się tom piąty, podnoszący nowe wątki, przeciśnięty wąską fabularną furtką, którą autor sobie zostawił. Pojawił się i jest całkiem dobry, i koniec końców mocno mnie to cieszy. Cieszy motyw patrzenia w nieznane, cieszy gdybanie o sensie i celowości funkcjonowania cywilizacji i o tym, czy jakieś większe dobro może usprawiedliwić takie, albo inne niehumanitarne działania. Wątki przygodowe są ładne, wszystko gra.

Autor widać uznał, że mleko się rozlało, ale coś z tym trzeba zrobić, no i zrobił. I wyszło dobrze. Fani space opery, laserów, wybuchów, złych obcych i podróży wzdłuż galaktyki powinni bawić się bardzo dobrze. Ja się bawiłem. Heja!

Zupełnie mi ta książka uciekła. Pamiętam jak kilka lat temu, po lekturze trzeciego tomu cyklu Szmidta z niemałym zaciekawieniem czekałem na tom czwarty, zapowiedziany jeszcze na okładce poprzednika jako wielki finał, zwieńczenie całej serii.

I to zwieńczenie, koniec końców, okazało się niemałą wtopą. Szybkie zamknięcie, a raczej ucięcie wątków rozwijanych i budowanych w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lovecraft trafił mnie tak celnie, że opisać tego chyba nie zdołam. Doskonale wszedł z tą mieszanką fantazjowania, tęsknot, mroku i niepokojów. Przy kotach czułem się tak, jakbym znów miał osiem lat, znów czytał Baśnie z Gór i znów wypatrywał jakichś bezimiennych kolosów w kształtach na horyzoncie. Ach!

Lovecraft trafił mnie tak celnie, że opisać tego chyba nie zdołam. Doskonale wszedł z tą mieszanką fantazjowania, tęsknot, mroku i niepokojów. Przy kotach czułem się tak, jakbym znów miał osiem lat, znów czytał Baśnie z Gór i znów wypatrywał jakichś bezimiennych kolosów w kształtach na horyzoncie. Ach!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miłosz już w dwudziestej czwartej wiośnie swego życia przybiera postać buldożera. Jedzie, równa wszystko z ziemią i jeńców nie bierze. W tym tomiku są takie momenty, takie słowa, które od lat już we mnie siedzą i siedzieć będą pewnie już na zawsze.

Miłosz już w dwudziestej czwartej wiośnie swego życia przybiera postać buldożera. Jedzie, równa wszystko z ziemią i jeńców nie bierze. W tym tomiku są takie momenty, takie słowa, które od lat już we mnie siedzą i siedzieć będą pewnie już na zawsze.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najlepsze postapo na świecie. Jeśli ktoś się nie zgadza, zapraszam na ubitą ziemię.

Najlepsze postapo na świecie. Jeśli ktoś się nie zgadza, zapraszam na ubitą ziemię.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dodaję do biblioteczki pojedynczy wiersz na potrzebę statystyki - rzecz ma reprezentować cały tomik GROM POWSZEDNI, w którym powyższy wiersz się mieści. Tomiku na LC nie ma, mnie wstawiać się nie chce, trzeba iść na kompromisy.

Ten grom w nazwie tomiku jak najbardziej uzasadniony. Poezja Gajcego poraża, obezwładnia niemal. Prawdziwe cudo. Słów niepotraf, proszę sobie poczytać, są skany na Polonie.

Dodaję do biblioteczki pojedynczy wiersz na potrzebę statystyki - rzecz ma reprezentować cały tomik GROM POWSZEDNI, w którym powyższy wiersz się mieści. Tomiku na LC nie ma, mnie wstawiać się nie chce, trzeba iść na kompromisy.

Ten grom w nazwie tomiku jak najbardziej uzasadniony. Poezja Gajcego poraża, obezwładnia niemal. Prawdziwe cudo. Słów niepotraf, proszę sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lange to jest kolos!

Lange to jest kolos!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sanderson jak pisze science-fiction, to nadal pisze fantasy, trochę tylko zmienia scenografię i rekwizyty. Sięgając trzeba wziąć pod uwagę, że to opowieść dużo prostsza od jego wcześniejszych książek i kierowana raczej do młodszego odbiorcy. Mimo wszystkich tych "ale", książka przykuła uwagę, jakieś emocje wywołała, rzecz jest przyjemna, jeśli szuka się lekkiej przygody.

Sanderson jak pisze science-fiction, to nadal pisze fantasy, trochę tylko zmienia scenografię i rekwizyty. Sięgając trzeba wziąć pod uwagę, że to opowieść dużo prostsza od jego wcześniejszych książek i kierowana raczej do młodszego odbiorcy. Mimo wszystkich tych "ale", książka przykuła uwagę, jakieś emocje wywołała, rzecz jest przyjemna, jeśli szuka się lekkiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem książkę w bardzo niefortunnym momencie. Skończyłem wczoraj w środku nocy. Odłożyłem ją, wchodzę w internet, patrzę - Nike zgarnięta.

I teraz cokolwiek by się nie napisało, wyjdzie na to, że pisze się laurkę gratulacyjną dla autora. Nie napiszę więc nic.

No, może poza tym, że książka jest cholernie dobra.

Przeczytałem książkę w bardzo niefortunnym momencie. Skończyłem wczoraj w środku nocy. Odłożyłem ją, wchodzę w internet, patrzę - Nike zgarnięta.

I teraz cokolwiek by się nie napisało, wyjdzie na to, że pisze się laurkę gratulacyjną dla autora. Nie napiszę więc nic.

No, może poza tym, że książka jest cholernie dobra.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niezwykła plastyczność obrazu, świeżość i zręczność w Słowie, do tego jasność bijąca z treści. Wszystko to każe żałować, że dorobek Lieberta nie jest szerszy, że nie zdążył się rozlać, Gusła są zapowiedzią wielkich rzeczy, które nie zdążyły się wydarzyć. Koniec końców nie ma jednak co gdybać i żałować nienapisanych słów - lepiej cieszyć się tymi, co zostały! A że te są lekkie, przejrzyste, jasne i piękne, o radość nietrudno.

Zachęcam do lektury, rzecz w całości do znalezienia na Wolnych Lekturach.

Niezwykła plastyczność obrazu, świeżość i zręczność w Słowie, do tego jasność bijąca z treści. Wszystko to każe żałować, że dorobek Lieberta nie jest szerszy, że nie zdążył się rozlać, Gusła są zapowiedzią wielkich rzeczy, które nie zdążyły się wydarzyć. Koniec końców nie ma jednak co gdybać i żałować nienapisanych słów - lepiej cieszyć się tymi, co zostały! A że te są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest tu bardzo wiele ciekawych pomysłów, ze świetnym klimatem na czele, ale w trakcje lektury nie mogłem pozbyć się wrażenia pewnej pobieżności, pośpiechu w samym opowiadaniu, w przeskakiwaniu z wątku do wątku, w tłumaczeniu świata i tak dalej. Ciekawy pomysł i nastrój wyciągają książkę ponad przeciętną, to nie był stracony czas, choć od solidnego entuzjazmu raczej daleki jestem.

Jest tu bardzo wiele ciekawych pomysłów, ze świetnym klimatem na czele, ale w trakcje lektury nie mogłem pozbyć się wrażenia pewnej pobieżności, pośpiechu w samym opowiadaniu, w przeskakiwaniu z wątku do wątku, w tłumaczeniu świata i tak dalej. Ciekawy pomysł i nastrój wyciągają książkę ponad przeciętną, to nie był stracony czas, choć od solidnego entuzjazmu raczej daleki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Aleksy Riemizow to był pisarz genialny. W Polsce, z tego, co wiem, wydano tylko dwie jego książki - pierwsza, "Siostry krzyżowe", to najlepsza książka jaką w życiu czytałem (i to już kilka razy), nie było więc opcji, żeby ominąć drugi z jego tytułów.

Książka zawodzi tylko w jednym punkcie: nie jest genialną powieścią na miarę "Sióstr". To zbiór ludowych legend i opowiastek o charakterze religijnym. Są tu parafrazy biblijnych opowieści (Narodzenie, Męka, Zmartwychwstanie) są apokryficzne opowieści o Adamie, królu Dawidzie i Salomonie, o Judaszu. Znajdą się też ludowe bajania z wplecionymi w nie postaciami świętych, są legendy o smokach, o śmierci, o diabłach.

Jest u Józefa Czapskiego w zbiorze "Tumult i widma" esej "Cedr" poświęcony właśnie Riemizowowi. Malarz odwiedza w nim pisarza w jego małym i obskurnym paryskim mieszkanku. Tamten ślepnie, albo już nawet oślepł, ale mimo to dzień w dzień od rana dyktuje kolejne opowieści, kolejne historie, legendy i pieśni starych ziem ruskich. I pisze tam Czapski piękne zdanie o żywej opowieści, która nie poddaje się żelaznemu językowi czcionek.

I w tych Apokryfach Riemizowa elegancko to widać - autor zachowuje piękną i prostą ludowość i folklor, nie daje się zwieść pokusom pięknej literatury, jej złożonym konstrukcjom, skomplikowanej logice, na którą alfabet pozwala - Apokryfy to bezpośrednie odbicie przekazu ustnego. Jakby kalka z tego, co już nie słychać.

Niczego na świecie nie polecam bardziej, niż twórczości Riemizowa. Także w tym przypadku, choć trzeba brać pod uwagę, że krótkie 2-5 stronicowe teksty (dwa, może trzy teksty są wyraźnie dłuższe) o prostej, wziętej wprost z ludowości strukturze, jakie znajdujemy w "Opowieściach apokryficznych", dalece odbiegają od genialnego, kaskaderskiego wręcz popisu pisarskiego, jakim autor popisał się w "Siostrach krzyżowych".

Aleksy Riemizow to był pisarz genialny. W Polsce, z tego, co wiem, wydano tylko dwie jego książki - pierwsza, "Siostry krzyżowe", to najlepsza książka jaką w życiu czytałem (i to już kilka razy), nie było więc opcji, żeby ominąć drugi z jego tytułów.

Książka zawodzi tylko w jednym punkcie: nie jest genialną powieścią na miarę "Sióstr". To zbiór ludowych legend i opowiastek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po zakończonej lekturze postanowiłem zostać fanatycznym wielbicielem i naśladowcą Pana Zagłoby. Zatem weszło mocno.

Po zakończonej lekturze postanowiłem zostać fanatycznym wielbicielem i naśladowcą Pana Zagłoby. Zatem weszło mocno.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rzecz świetna, choć mam świadomość, że książka w której bohater grzęźnie na kilkaset stron w dziwnym zawieszeniu między wojną a podróżą, między różnymi konsulatami, ambasadami i urzędami w próbach zdobycia takiego albo innego papieru, który dawać może życie, albo śmierć, może wcale nie przypaść do gustu współczesnemu czytelnikowi, rozbestwionemu nadmiarem akcji, emocji i wydarzeń.

I świetne są te momenty, w których autorka zwraca uwagę, że porty wszystkich wieków, wojny wszystkich wieków i ucieczki wszystkich wieków niosą wciąż te same historie. Porty Fenicjan, Greków i Rzymian, wyglądają tak samo jak ta Marsylia, którą opisuje. Zmieniają się języki i świat się zmienia, ale pod spodem sens zostaje taki sam.

Rzecz świetna, choć mam świadomość, że książka w której bohater grzęźnie na kilkaset stron w dziwnym zawieszeniu między wojną a podróżą, między różnymi konsulatami, ambasadami i urzędami w próbach zdobycia takiego albo innego papieru, który dawać może życie, albo śmierć, może wcale nie przypaść do gustu współczesnemu czytelnikowi, rozbestwionemu nadmiarem akcji, emocji i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W kategorii przygodowego, napompowanego akcją i emocjami science fiction, autorzy zbliżają się do doskonałości. Dodatki intryg politycznych, elementów detektywistycznych i body horroru świetnie rzecz przyprawiają. Brnie się przez to aż za dobrze (słuchałem podczas treningów, które przez wzgląd na książkę przedłużałem i potem leżałem umęczon).

W kategorii przygodowego, napompowanego akcją i emocjami science fiction, autorzy zbliżają się do doskonałości. Dodatki intryg politycznych, elementów detektywistycznych i body horroru świetnie rzecz przyprawiają. Brnie się przez to aż za dobrze (słuchałem podczas treningów, które przez wzgląd na książkę przedłużałem i potem leżałem umęczon).

Pokaż mimo to