Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym Maciej Czarnecki 7,3
ocenił(a) na 91 tydz. temu Norwegia jest piękna i przyciąga imigrantów, jednak ma swój minus, którym jest Barnevet. Jest to organ, który odbiera rodzicom dzieci. Czy słusznie i czy interwencja Barnevetu jest uzasadniona? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Fakt faktem, Polacy mają inną mentalność niż Norwedzy. My jesteśmy zabiegani, cały czas się śpieszymy, mamy mało czasu na wszystko - Norwegowie wprost przeciwnie. W przeciwieństwie do Polaków są spokojni i nie przepracowują się. W tym reportażu mentalność i kultura będzie odgrywała ogromną rolę.
Kiedy dziewczynka została uderzona zabawką przez brata, powiedziała, że rodzice ją biją. Instytucja wzięła dzieci i trzymała je dość długo w rodzinie zastępczej. Dzieci wróciły do domu, bo okazało się, że do żadnego bicia nie doszło. Innym przykładem może być ostatnia historia. Ojciec wykorzystuje seksualnie córkę a Barnevet nic z tym nie robi. Przecież to nie jest normalne, że dziewczynka rysuje penisy! I mówią, że matka zwariowała a jej partner do niczego się nie przyznaje! Była też historia o dziewczynie, która sama zadzwoniła do Barnevetu, bo chciała mieć lepsze życie niż miała w domu - bez kar, żadnych zasad, na luzie. Nie wyszło to najlepiej, a matka cały czas za nią jeździła. Ponadto była uzależniona od narkotyków!
Norwedzy są spokojni i do niczego się nie śpieszą. W stosunku do dzieci nie podnoszą głosu, nie biją. Dla Polaka to jest niepojęte, bo przecież w Polsce głośne wołanie jest czymś normalnym! A kto nigdy nie oberwał pasem od taty czy mamy? U nas klapsy czy pas na tyłku to nie jest nic dziwnego! A tam jest to nie do pomyślenia! Jak oni radzą sobie z dziećmi? Zastanawia mnie to. Polacy mają inną mentalność i dlatego nie mogą zrozumieć Norwegów.
Jednak zabieranie dziecka od razu bez badania jest kompletnym absurdem! U nas się mówi "niewinny, dopóki mu się nie udowodni winy", a tam nawet dobrze nie przesłuchają rodziców, tylko od razu takie oskarżenia! Co też Ci rodzice czuli, mogę sobie tylko wyobrazić, ponieważ nie mam dzieci. Podniesiesz lekko głos i już sąsiadka dzwoni złożyć donos na Ciebie! A potem dziecko powie, że mama krzyczała!
Pojawia się w książce Rutkowski, znany detektyw, który pracował przy śledztwie Iwony Wieczorek czy innych zaginionych dziewcząt. Nazywany Rambo, zajmuje się zabieraniem dzieci do Polski wraz z rodzicami. I wcale tego nie ukrywa! A dla zdesperowanych rodziców to jedyne wyjście.
Bavernet powinien się zmienić. Nie powinien pochopnie oskarżać rodziców tylko dlatego, że się głośno zawołało dziecko. Skoro rodzice mają problem to powinien im pomóc i ograniczyć zabieranie dzieci. Zrozumieć, że ktoś ma inną mentalność niż oni.
Tym, którzy jadą tam z rodzinami, radzę się dobrze zastanowić i sięgnąć po reportaż a dopiero później podejmować decyzję.