Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Linda Stratmann
Źródło: https://www.lindastratmann.com/
1
6,4/10
Pisze książki: popularnonaukowa
Urodzona: 04.04.1948
Jest brytyjską pisarką historycznej prawdziwej przestępczości, biografii i kryminału.https://www.lindastratmann.com/
6,4/10średnia ocena książek autora
164 przeczytało książki autora
456 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Stulecie trucicieli Linda Stratmann
6,4
Truj lub zostań otrutym!
[Recenzja powstała przy współpracy z portalem Sztukater.pl]
Zastanawialiście się kiedykolwiek, czy znajdujące się przed wami danie nie jest zatrute? Czy osoba, która przygotowała posiłek nie wzbogaciła serwowanego jedzenia o dodatkowy składnik? Skąd pewność, że dziś jesteśmy wolni od aktów trucicielstwa?
Arszenik, strychnina czy kwas pruski to tylko niektóre z substancji, którymi były raczone ofiary na przestrzeni wieków. Książka Lindy Stratmann w szczególności skupia się na czasach wiktoriańskiej Anglii, kiedy trucicielstwo cieszyło się dużą popularnością i uznawane było za skuteczną oraz stosunkową bezpieczną formę morderstwa. „Stulecie trucicieli” to zbiór przypadków trucicielstwa, które w swoim czasie wstrząsnęły opinią publiczną i stały się katalizatorem w rozwoju toksykologii sądowej. Poszczególne sprawy połączone są za pomocą narracji, która objaśnia i prowadzi przez blisko sto lat walki na trucizny i antidota.
Książka Lindy Stratmann ma zasadniczo jedną zaletę i jedna wadę, odpowiednio: bardzo ciekawy temat i bardzo przeciętne wykonanie. Do sięgnięcia po „Stulecie trucicieli” skłoniła mnie właśnie problematyka i wyjątkowo obiecująca notka okładkowa. Szybko się okazało, że zachęcający opis wydawcy jest mocno przesadzony i nie odzwierciedla wartości książki.
Nie byłam nigdy podtruwana żadną toksyczną substancją, jednak to jak się wymęczyłam, czytając tę książkę, można chyba porównać do wrażeń po poczęstowaniu się arszenikiem lub strychniną. Kilka pierwszych rozdziałów jeszcze można uznać za ciekawe i bogate w informacje, jednak w kolejnych częściach lektury znajdziemy niemal same powtórzenia. Większość spraw jest do siebie bardzo podobna (ta sama trucizna, te same motywy itd.),przez co trudno jest się dowiedzieć czegokolwiek więcej. Moim zdaniem nie potrzebujemy mnóstwa przykładów tego samego problemu. Każdą nowinkę zawartą w książce witałam więc z wielkim entuzjazmem i to dawało mi motywację do przerzucenia kilku kolejnych stron. Jednak problem nieskończonego szeregu przykładów jednego problemu ponownie powracał i czytanie znów stawało się niemal nieznośne.
Techniczna strona książki również ma swoje plusy i minusy. Na plus trzeba zaliczyć oprawę graficzną, która moim zdaniem jest świetna. Znajdziemy sporo rycin z epoki, które pomagają wyobraźni i uatrakcyjniają karty książki. Do ich stylistyki doskonale dopasowano ozdobne ilustracje (również utrzymane w konwencji rycin),które towarzyszą każdemu nowemu rozdziałowi. Pod względem graficznym nie mam więc żadnych uwag.
Jednak wielkim minusem jest sposób umieszczenia przypisów w książce. Przypisy, zamiast znajdować się na dole poszczególnej strony, zostały stłoczone na samym końcu publikacji, w specjalnie do tego przeznaczonym dziale. Taki układ, zwłaszcza podczas czytania, jest szczególnie uciążliwy. Wymaga od czytelnika skakania z aktualnie czytanej strony do „magazynu” przypisów. Moim zdaniem zabiera to sporo czasu i wybija z rytmu lektury. Warto też dodać, że w przypisach Linda Stratmann umieszczała informacje według mnie zbędne. Równie często były to jedynie odnośniki do innych publikacji. Stworzone przez nią przypisy nie dostarczają więc ani istotnej wiedzy, ani ciekawostek. Ot, zbiór odsyłaczy do innych książek lub aktów prawnych. Był to dziwny dodatek do lektury i raczej nie zachęcam do szczegółowego śledzenia przypisów. Myślę, że to strata czasu.
„Stulecie trucicieli” będzie jednak całkiem niezłą bazą wypadową, jeśli jesteście zainteresowani innymi tekstami o truciznach, trucicielach i ich procesach. Autorka dołączyła obszerną listę publikacji, z których korzystała podczas pracy nad własną książką. Być może dla kogoś z was okaże się to pomocne.
Jednak mimo wszystko, „Stulecia trucicieli” nie mogę polecić. Linda Stratmann bardzo mnie wymęczyła swoim wywodem i tę tematykę będę przez jakiś czas omijać z daleka.
Stulecie trucicieli Linda Stratmann
6,4
„Stulecie trucicieli” to wciągająca książka, chociaż chwilami autorka trochę truje. Linda Stratmann namieszała jak alchemik w probówce. Ta pozycja to jednocześnie powieść historyczna, kryminał, horror czarna komedia…. i poradnik dla trucicieli?
Książka „Stulecie Trucicieli” to zabójcza mieszanka. Nie jest to instrukraż dla domorosłych trucicieli, chociaż mogą to sugerować tytuły rozdziałów, np. „Diabelskie kluski”, „Uduszony z cebulką” i „Sprawy małżeńskie”. „Stulecie trucicieli” na przykładzie otruć w XIX wieku przybliża początki nowoczesnej toksykologii. Opisuje wyścig między trucicielami, a wymiarem sprawiedliwości. Trzeba przyznać, to istna szermierka na trucizny i antidota.
W „Stuleciu trucicieli” jest ciekawie i z detektywistycznym sznytem. Bywa makabrycznie i groteskowo. Linda Stratmann nie szczędzi szczegółów, np. dotyczących treści żołądkowych, zapachów i badań na zwierzętach. Dobrze wie jak sprawić, by zrobiło się niedobrze. Pisze ze swadą i humorem kojarzącym się z książką „Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości”.
„Stulecie trucicieli” czyta się jak wartki kryminał, choć momentami staje się studium przypadków zbrodni w epoce wiktoriańskiej. Jeśli jednak ktoś chce się dowiedzieć np. kto komu i dlaczego dodawał zabójcze specyfiki do owsianki, będzie wniebowzięty.