Stuart Turton, pisarz i dziennikarz brytyjski. Pracował jako wolny strzelec w Szanghaju i Dubaju. Siedem śmierci Evelyn Hardcastle jest jego debiutancką powieścią. Po jej wydaniu napisał kilka opowiadań, które doceniono w lokalnych konkursach literackich. Mieszka z żoną w zachodnim Londynie. Jeśli właśnie nie marszczy czoła, łatając dziury w jakieś nowej fabule, zapewne wspina się, nurkuje, świetnie się bawi lub zaginął w głuszy na jakimś odległym lądzie. Niewątpliwie co najmniej trzy z tych rzeczy robi dokładnie w tym samym czasie.https://stuturton.wordpress.com/
Bardzo spodobał mi się klimat powieści. Lubię kryminały, lubię czasy wielkich okrętów i piratów, lubię tematykę okultyzmu (bardzo spodobał mi się Lovecraft) a tu dostałam połączenie wszystkich tych obszarów. Sama zagadka jest mroczna i wciągająca, autor prawie do końca trzyma nas w niepewności, czy okropieństwa mające miejsce na statku są dziełem człowieka? Czy sił wyższych - demonów i ich wyznawców. Główni bohaterowie są ciekawi, nie są zbyt płascy, ale Ci poboczni, najbliżsi dla głównej pary mogliby być nieco lepiej rozwinięci. Moim małym zarzutem jest też zakończenie. Z jednej strony można się go domyślić, z końcem pojawia się coraz więcej wskazówek, z drugiej nie jest takie oczywiste i parę rzeczy jest zaskakujące. I z jednej strony mi się podobało, z drugiej czuję niedosyt lekki, ale nie mogę odjąć autorowi tego, że naprawdę wciągnęłam się w historię i bawiłam się świetnie. Wywołała we mnie zamierzone odczucia- ciekawość, niepokój i chęć poznania w końcu prawdy.
Zobaczyłem opis książki i pomyślałem od razu, że koniecznie muszę to przeczytać. Zacznę od tego, że pomysł na fabułę jest rewelacyjny, niby ograny wiele razy w niejednym filmie, ale dla mnie zawsze takie motywy są interesujące. O czym mowa? W filmie "Dzień Świstaka" bohater budzi się i ciągle jest ten sam dzień, a on przeżywa go za każdym razem inaczej. W książce nasz bohater doświadcza czegoś podobnego, z tym że każdego dnia budzi się w ciele kogoś innego. Miejsce akcji to położona na uboczu wiejska rezydencja Blackheath. Gospodarzami są ludzie dość nietuzinkowi, w 19. rocznicę zabójstwa ich syna organizują przyjęcie. Zapraszają dokładnie tych samych gości biorących udział w imprezie, podczas której zginął ich syn. Tym razem również dochodzi do morderstwa, a ofiarą jest ich córka Evelyn. Narratorem historii jest Aiden i to on będzie próbował rozwiązać sprawę, codziennie budząc się w ciele innego z gości. O co w tym wszystkim chodzi i dlaczego się tak dzieje, dowiadujemy się później. Jak oceniam ten tytuł? Będąc szczerym, powiem, że mogło być lepiej, ale na pewno warto go przeczytać. Pomysł jest świetny, wprowadzenie do historii chwilę trwa, ale jest to na plus. Mam wrażenie, że im dalej w las, tym autor trochę sam się pogubił. Mowa o kolejnych przeskokach między poszczególnymi postaciami, które są oczywiście nieprzypadkowe. Nie ukrywam, że czasem wracałem nawet po kilka razy do niektórych momentów, bo gubiłem się w wyjaśnieniach narratora. Klimat powieści jest świetny i chciało by się więcej, ale nadmiar akcji trochę zaburza odbiór. Podobne odczucia mam co do zakończenia. Moim zdaniem jest trochę przeciągnięte. Szkoda, bo do pewnego momentu zabawa jest naprawdę świetna. Ostatecznie zachęcam do przeczytania tego tytułu, chociażby dla samego pomysłu na fabułę. Uważam, że to książka, która na pewno jest warta uwagi, a niezbyt satysfakcjonujące (w moim odczuciu) zakończenie nie przesądza o całości.