Mary Rose postanawia żyć Ann-Marie MacDonald 6,3
Książka, którą z początku oceniłam na 7 gwiazdek, ale po 2 miesiącach od jej przeczytania musiałam podwyższyć swoją ocenę, bo okazało się, że nadal ona ze mną jest. Nie pamiętam, żeby jakaś książka tak długo we mnie rezonowała i wracała do mnie, żeby wzbudziła tyle refleksji i odczuć. Z jednej strony nie do końca podobał mi się styl, w jakim została napisana, a z drugiej to, jakie tematy i w jaki sposób porusza zmusza do zastanowienia nad sobą, zrewidowania swoich poglądów na różne sprawy i... porusza struny w sercu, które chyba można by nazwać sumieniem... To książka przede wszystkim o macierzyństwie, o tym jak stan psychiczny matki wpływa na dziecko, jakimi echami odbija się w jego życiu nawet po wielu latach, jak nasze dzieciństwo ciągnie się za nami przez całe życie, choć dla naszych rodziców było tylko pewnym epizodem, o którym już dawno zapomnieli, o tym, jak macierzyństwo jest trudne nawet wyzwolone z okowów patriarchatu i biologicznych aspektów, o cienkiej granicy, za którą zaczyna się przemoc i jak łatwo tę granicę przekroczyć i nawet tego nie zauważyć. Wiem, że pewnie zupełnie inaczej odebrałabym tę książkę, gdybym sięgnęła po nią w innym momencie swojego życia, a sięgnęłam jako świeżo upieczona mama tuż po zakończeniu walki z depresją poporodową i wiem, że to po prostu książka, która poruszyła mnie ze względu na ten moment w życiu.