Beskid bez kitu Maria Strzelecka 7,7
ocenił(a) na 1031 tyg. temu Kolejny tom książki , po przeczytaniu pierwszego ,,Beskid bez kitu. Zima’’.
Większy format, oprawa twarda.
Prześliczna książka i to nie jest stereotypowy przewodnik po Beskidach. Tu toczy się historia , a nawet dwie. Lektura podzielona jest na dwie części.
Część pierwsza.
Spotykamy się po latach z niektórymi bohaterami z tomu zimowego. Wtedy to Tekla była małą dziewczynką i córką batiuszki z cerkwi. Dziś już jest starszą kobietą, a nawet przyszywaną babcią.
Jest rok 1960.
Akcja toczy się w PGR-rze w Beskidzie Niskim. Główną bohaterką zaś jest tym razem Tereska, zwana Terką przez babcię Teklę. Terka opiekuje się samotną kobietą, dowozi jej żywność rowerem hen przez góry , doliny, hale ,pastwiska do starej łemkowskiej osady. Z samej wioski niewiele już pozostało. Zabita deskami cerkiew, stary bezużyteczny budyneczek szkolny, przy tym wszystkim sama jak palec , nie całkiem sprawna ze starości babcia Tekla.
Dziewczynka cieszy się ,że zbliża się koniec roku szkolnego i na całe wakacje przeniesie się do babci.
Terka kocha przyrodę, naturę, środowisko, w którym żyje, zwierzęta, zarówno te gospodarskie jak i dzikie. Wiele frajdy sprawia jej obserwacja ptaków oraz zwierząt leśnych. Zachwyca się jeleniami jak i wilkami. Zakłada swój punkt obserwacyjny w lesie na świerku, żeby mogła podpatrywać przyrodę.
W tej części przedstawiono rzetelnie czasy komunistyczne, życie w PGR-rze, etnografię, przyrodę, zwierzęta, naturę, krajobrazy, zwyczaje ludowe, legendy i zabobony, przesądy, religię.
Autorka wspaniale zaznaczyła jakie to były wtedy czasy. Nie miała racji bytu jak teraz demokracja i nikt nie mógł sobie wybierać przynależności czy jest katolikiem, prawosławnym czy ateistą /tak w skrócie, nie wymieniając wszystkich religii/.
Komuniści nie zamierzali ustępować Kościołowi miejsca na polu światopoglądowym i rozpoczęli ofensywę ateistyczną .
Dlatego pani Strzelecka świetnie to ujęła w jednym wątku,że można było wierzyć po cichu, nie afiszując się i nie przyznając się do tego.
Ale nigdy nie narzucała swoich ideologii. Skądinąd wiem od mojej babci i mamy ,że partyjni komuniści chrzcili swoje dzieci potajemnie na działkach. Takie to były czasy.
Druga część książeczki , to już czasy nasze współczesne.
Pewna mama wraz z córeczką Nelą przyjeżdża na wyprawę do Beskidu Niskiego i urządza na jego łąkach obozowisko .Pokazuje jak rozbić namiot, zrobić lodówkę w potoku, rozpalić ognisko. Wraz z chodzeniem po terenie przeżywają różne przygody. Mama robi geologiczny wykład córce, odnośnie powstania gór. Uczy dziecko rozpoznawać rośliny jadalne, lecznicze, trujące i te będące wskaźnikami pogody.
Bardzo podobała mi się wzmianka o przyrodniku i lekarzu Paracelsusie, który powiedział kiedyś ,że wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, to zależy tylko od dawki.
Jedząc jeden miligram muchomora, człowiek nie zatruje się, ale jak zje tonę czekolady to zatruje się na amen.
W całej książce zawarte są piękne kolorowe tablice z roślinami, ptakami, zwierzętami, tropami zwierząt, gadami i płazami, pracami polowymi, łemkowskimi zabytkami, gwiazdozbiorem, akcesoriami obserwatora przyrodnika, ekwipunkiem turysty górskiego, a nawet wyposażeniem szkolnym Terki – obowiązkowo elementarz Falskiego , z czasów PRL-u.
Jeszcze raz podkreślam, że to jest piękna, mądra, rzetelna, prawdziwa książka, zawierająca wiele ciekawostek przyrodniczych i krajoznawczych.
Lektura dla rodziców i dzieci.
Polecam i to obydwie książeczki pani Marii Strzeleckiej , tę o zimie także.
I do zobaczenia na szlaku beskidzkim całego naszego portalu ,,Lubimy czytać’’ wraz z naszymi dzieciakami!
Witaj przygodo!