Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Szymon Stoczek
4
6,5/10
Urodzony: 1988 (data przybliżona)
Poeta, prozaik, reżyser filmów niezależnych, scenarzysta. Interesuje się szeroko rozumianą estetyką, w szczególności filmem i literaturą. Laureat kilku konkursów poetyckich, swoje teksty drukował między innymi "Cegle" i "Re:presji".
6,5/10średnia ocena książek autora
186 przeczytało książki autora
202 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Nowa Fantastyka 500 (05/2024)
Istvan Vizvary, Szymon Stoczek
7,3 z 19 ocen
31 czytelników 4 opinie
2024
Inne ziemie. Almanach Wrocławskiego Forum Młodych Twórców
Jacek Inglot, Szymon Stoczek
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
2009
Najnowsze opinie o książkach autora
Miasto Wszystkich Zdrowych Szymon Stoczek
7,3
Dzisiaj książka, która od bardzo dawna czekała na swoją kolej, w końcu jednak udało mi się ją wrzucić na warsztat i przeczytać. Nie lubię mieć pleców jeżeli chodzi o zobowiązania (a wiem, że niestety mam),dlatego też mimo olbrzymiego poślizgu, cieszę się, że się z niego wywiązałem. A rozmawiać będziemy o zbiorze opowiadań, który stanowi coś na kształt koncept albumu, czyli „Mieście Wszystkich Zdrowych” Szymona Stoczka. Zapraszam zatem do tego bardzo oryginalnego świata, wykreowanego w umyśle autora.
„Miasto Wszystkich Zdrowych” to zbiór dziesięciu historii, których akcja toczy się w Sepatem, czyli tytułowym mieście oraz w jego okolicach. Pierwszym co rzuca się w oczy, to bardzo oryginalny zamysł żywej metropolii. Powiem szczerze, że niezwykle ciekawie czytało się o jej anatonomii, podobnej przecież do naszego, własnego ciała. Tutaj należą się olbrzymie brawa dla autora, bo opisy miejsc, w których dzieją się poszczególne utwory, robią naprawdę fajną robotę.
Jeżeli chodzi o zawartość, to teksty mamy dosyć mocno zróżnicowane stylistycznie. Ogólnie nad wszystkim roztacza się aura będąca wypadkową weird fiction i urban fantasy, jednak autor często dorzuca do nich sporo dawkę innych gatunków.
Zbiór otwiera opowiadanie „Rekordzista”, z fajnym motywem wyścigów ludzi zarażonych chorobami. Pomysł ciekawy, jednak była to jedna z historii, przy czytaniu której trochę się męczyłem. Także, mogę powiedzieć wprost, że początek przygody z książka nie był zbyt obiecujący.
„Ruchomość” szybko jednak rozwiała moje wszelakie wątpliwości, jakie pojawiły się po przeczytaniu „Rekordzisty” i niczym rycerz na białym koniu wjechała pełną parą w moją łepetynę. Była to również pierwsza opowieść, w której Szymon Stoczek wprowadził elementy grozy, nawiązujące w tym przypadku do gotyckich opowieści o nawiedzonych domostwach. Naprawdę świetna rzecz.
Kolejna historia, czyli „Skrzep”, podobnie jak poprzedniczka, atakuje nas grozowym klimatem. Tym razem autor mocno uderza w klasyczne nuty, znane z takich filmów jak „Obcy” czy „Predator”. Mamy więc las, samotnego leśniczego mającego wyprowadzić z lasu pewną istotę oraz dodatkowo postać tajemniczego Strażnika, przywodzącego na myśl bohaterów z wyżej wymienionych obrazów. Czytało się świetnie.
Od „Kuriera” niestety odbiłem się, jak mój młodszy syn od trampoliny. Nie zajarzyłem chyba do końca co autor miał na myśli w tym utworze… Takie love story wymieszane po trochu z ghost story, które mnie kompletnie do siebie nie przekonało…
Natomiast „Podwójne ubezpieczenie” to już rewelacyjna jazda bez trzymanki, utrzymana w kryminalno-thrillerowej tonacji. Czego my tu nie mamy – napad na bank, zakładnicy, genialna postać negocjatora i przede wszystkim świetny opis całej struktury banku i znajdującego się obok dworca. Bardzo dobry tekst.
Kolejne dwa opowiadania – „Wyrównanie” i „Grand Habit” – to natomiast skręt zbioru w mocno obyczajowe rejony. Pierwsze opowiada historię pewnego rodzinnego konfliktu, którego zapalnikiem jest spadek po zmarłym ojcu, z bardzo dramatycznym, niemal wyciskającym łzy, finałem. W drugim natomiast motywem przewodnim jest zemsta oraz odkupienie win z przeszłości. Również wzruszające, ale zarazem posiadające w sobie pierwiastek grozy. Obydwa trzymają bardzo wysoki poziom.
„Stan wyjątkowy”, „Ręka władzy” i „Ostatni świt” to natomiast trzy opowieści, ściśle powiązane ze sobą motywem wojny w Sepatem. Poznajemy w nich między innymi sposoby działania miejscowych korporacji, system władzy oraz dostajemy dużą dawkę informacji o Jaźnicach, tajemniczych istotach, pojawiających się również we wcześniejszych opowiadaniach. Jako całość stanowią bardzo dobre zakończenie przygody z „Miastem Wszystkich Zdrowych”.
Podsumowując, ciekawy zbiór z niezwykle oryginalnym pomysłem wyjściowym. Jeżeli szukacie czegoś mocno odjechanego, to nie ma innej opcji, musicie sięgnąć po tę książkę. Ja mogę z czystym sumieniem ją polecić, co zresztą robię. Tyle ode mnie!!! Do usłyszenia!!!
Za egzemplarz do opinii dziękuję Wydawnictwu IX.
Nowa Fantastyka 460 (01/2021) Sławomir Prochocki
6,8
Święta, Święta i po Świętach.
Przynajmniej był czas na lekturę numeru styczniowego.
A w nim… Nowy layout na przykład. Ale mnie raczej interesuje to, co literki przekazują, a nie ich plastyczne umiejscowienie, więc powiem – może być.
Wobec tego zacznę od prozy polskiej.
A w niej: „Powolny upadek” Szymona Stoczka. Czyli: dużo scenografii, mało historii. Ciekawy wątek żony z postępującym zanikiem pamięci, mało podkreślony fakt umierania Drzewa. Interesujące, ale bez tej szczypty czegoś przykuwającego do tekstu.
„W mgnieniu oka” Sławomira Prochockiego. Oldskulowe SF, jakie lubię. Choć wymowa nieco naiwna, a tekst czasem brzmi jak napisany w latach osiemdziesiątych (wtedy akcja wszystkich opowiadań musiała toczyć się w Ameryce np!). Znaczy nie porwało, ale przeczytałem z przyjemnością.
Z przyjemnością, a nawet z wielką przyjemnością, przeczytałem tekst Paola Bacigalupiego „Model Mika”. Choć temat wyświechtany do cna, to podany smakowicie. Bo przecież jak możemy się dowiedzieć, czy ten drugi osobnik „czuje”? Że rządzą nim programy czy procedury? Nami rządzą hormony czy odruchy, głęboko zaszyte w pierwotnych zakamarkach naszego mózgu (polecam książkę „Nieświadomy mózg” Leonarda Młodinowa). Ciekawe to, ciekawe!
„Latarnię wyspy Framtalas” Denisa Tichego też przeczytałem z przyjemnością, choć takie wybryki nieokiełznanej wyobraźni raczej mnie nudzą. Ale akurat ten tekst czytało się lekko, i choć pewnie większości nie zrozumiałem, to jednak lekturę oceniam na duży plus.
Że ominąłem jedno opowiadanie?
Chętnie ominąłbym dwa. Postaram się podsumować je najkrócej jak się da!
„Społeczny wizerunek policji” Bogi Takacsa podsumuję strawestowanym cytatem wziętym z tekstu: „lewicowi wyborcy kochają takie wydumane bzdety”.
I jeszcze niestety „Synapsa nas wyzwoli (od nas samych)” Violet Allen. Wyżej przytoczony cytat też pasuje, ale dodam, że szkoda czasu i papieru na takie bździny!
Wrócę tu do wstępniaka RedNacza, który bardzo ładnie pisze: „[fantaści] Patrzą naprzód, przewidują trendy, ukazują wizje warte realizacji i przestrzegają przed spełnianiem się innych”. Jeśli teksty Takacsa i Allen ktoś uważa za przestrogę przed czymś, co mogłoby się zdarzyć w rzeczywistości, to zaprawdę jesteśmy zgubieni!
W publicystyce z zadowoleniem dostrzegłem podwójnego Starostę, felietony Kosika i Wiśniewskiego też warte poczytania.
Na artykuł o Strugackich trochę kręcę nosem, bo jednak o ich dziełach też chętnie bym się czegoś nowego dowiedział. Jednak i tak uważam, że Mistrzów zawsze warto przypominać!
Zauważę jeszcze, że z wywiadu Agnieszki Włoki z panem Jakubem Bielawskim oraz recenzji jego książek nie dowiedziałem się absolutnie NIC! Cztery strony lania wody. Jeśli pan Bielawski tak pisze, jak opowiada, to już wiem, że po jego książki nie sięgnę.
PS. Do Siego Roku wszystkim!
PS2. Czy Stopka chciała zakończyć rok 2020 i wykończyć wszystkich najzabawniejszym żartem świata? Oj, nieładnie