Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lubię historie oparte na faktach. Lubię czytać o prawdziwych ludzkich emocjach, doświadczeniach i losach tych, którzy są częścią tej historii, ale tylko wtedy, gdy jest to dobrze opowiedziane. Nie zawsze sam narrator ma lekkie pióro. A raczej ma je zbyt toporne, by wyszła z tego piękna opowieść. Niestety w tym przypadku tak było.
Tym razem będzie moje po trzykroć NIE!
Swego czasu @uncelek pisał recenzję bez znieczulenia, tym razem ja sobie też nie zaaplikuje nic dożylnie, choć by się przydało i choć długo zwlekałam z tą recenzją zdecydowałam, że oficjalnie powiem jakie to słabe. Nie, nie słabe, a bardzo słabe.

To bez wątpienia jest prawdziwa historia rodzinna, pięknie otulona pokoleniową tajemnicą i płomienną miłością księcia Prus Alberta do Emilie, naszej rodzimej arystokratki. Istna bajkowa historia, która wydarzyła się naprawdę. Jest potencjał, nawet nie trzeba się specjalnie wysilać, bo życie samo napisało tę baśń, a jednak autorka nie dźwignęła tematu, który jest jej tak bliski, bo dotyczy właśnie historii jej rodziny.
Lata politycznych zawirowań starannie zadbały o to, by wymazać z kart historii wszelkie wzmianki o wielkiej miłości księcia, a tym bardziej o jedynym owocu ich namiętności. Więc jest w czym zatopić literackie kły! Jest mezalians, jest trudny wątek żydowski, jest tragedia holocaustu i ów sekretny rodzinny notatnik, spoiwo czterech pokoleń tej rodziny.
Więc czego brak? Ano warsztatu niestety. Zdecydowanie największą wadą tej historii jest sposób prowadzenia narracji. Wyszła z tego pozbawiona emocji, bezbarwna i płaska historyjka, która w żaden sposób nie oddaje prawdy przepiękniej spuścizny tamtych czasów. Wyszło nudno i mdło. Przegadane. Było co, nie było czym. Wielka szkoda, bo wiele sobie obiecywałam po tej historii, jak obecny rząd po wyborach, a przejechałam się gołą, bladą, pryszczatą d... po ściernisku.
Nie będzie brzydkich wyrazów, pozwów i fochów. Co Wam tu będę watę cukrową do kotleta schabowego przemycać. Tym razem nie polecam. Amen

Lubię historie oparte na faktach. Lubię czytać o prawdziwych ludzkich emocjach, doświadczeniach i losach tych, którzy są częścią tej historii, ale tylko wtedy, gdy jest to dobrze opowiedziane. Nie zawsze sam narrator ma lekkie pióro. A raczej ma je zbyt toporne, by wyszła z tego piękna opowieść. Niestety w tym przypadku tak było.
Tym razem będzie moje po trzykroć NIE!
Swego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwa ciała. Dwie zbrodnie. Dwa śledztwa.

Leniwe majaki...toniesz w miękkim czarnym morzu...To śmierć i ON...cień pośród innych cieni.

Przedziwna śmierć ucznia elitarnej klasy w prestiżowej szkole.
Dziwne tajne stowarzyszenie uczniów spotykające się w podziemiach liceum. Tajemnica?

Zmasakrowane długimi torturami ciało Raphaëla znaleziono w górach. Nóż myśliwski zaznaczył na jego wysportowanym torsie głębokie żłobienia. Umierał długo i w cierpieniu, powoli łapiąc ostatni haust powietrza w objęciach tajemnicy nieznanej jego bliskim. Czy to zwykłe gangsterskie porachunki? A może obrzydliwa w swych zamysłach ręka szaleńca? Vincent zamierza odkryć prawdziwe powody śmierci brata, wszak był kiedyś gliniarzem, o czym zdążył już zapomnieć.

Kim jest tajemnicza kobieta i dziecko z nagrań na płycie, o której istnieniu nigdy nie wspominał jego brat? Jakie niezwykłe nadprzyrodzone zdolności wykazał chłopiec z nagrania i jaki to ma to związek ze śmiercią Raphaela?
Z Camille, byłą partnerką brata poszukuje odpowiedzi.
Śledztwo prowadzi ich na trop instytutu Carliera dla dzieci wybitnie uzdolniony i do mrocznego świata "dzieci indygo".

Tajemnicze wypadki, dziwne zbiegi okoliczności, manipulacje i domniemania. Wszyscy podejrzani, a może policja błądzi? Krąg (nie)winnych jest coraz większy.

Ci, co szukają prawdy dysponują tylko kawałkiem układanki, próbując złożyć ją w całość. Zmieniają się podejrzani, a motyw zbrodni nadal pozostaje nieznany. Wszystko to były tylko pozory. Co z tymi morderstwami mają wspólnego badania z dziedziny psychokinezy i parapsychologii w czasach zimnej wojny, przesądy i tajemnicze wierzenia Etrusków? I jaką rolę odgrywają w tym procesie dzieci indygo?

Zło czai się w niewinności i zatacza krąg...

Dwa ciała. Dwie zbrodnie. Dwa śledztwa.

Leniwe majaki...toniesz w miękkim czarnym morzu...To śmierć i ON...cień pośród innych cieni.

Przedziwna śmierć ucznia elitarnej klasy w prestiżowej szkole.
Dziwne tajne stowarzyszenie uczniów spotykające się w podziemiach liceum. Tajemnica?

Zmasakrowane długimi torturami ciało Raphaëla znaleziono w górach. Nóż myśliwski zaznaczył...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zaczął chyba też rozumieć, że Polacy są narodem sadomasochistów, którzy czczą klęskę i niszczą się nawzajem w rytmie narodowego staccato."

Wojciech Dutka jest moim odkryciem tego roku. Wiem, wiem spóźniona jestem jak parlament z tegorocznymi wyborami, ale lepiej być spóźnionym niż brzydko wyglądać, więc próbuje nadrobić.

Max Kwietniewski to czarnoskóry Nowojorczyk z polskim korzeniami, w tym przypadku po kądzieli, bo matka była Polką. Żeby tego było mało w pakiecie świetnie mówi po polsku recytując z pamięci "Pana Tadeusza" (!), a żeby tradycji stała się zadość lepszej połówki, czyli żony też szukał i znalazł w kraju przodków. Pomieszkiwał sobie w latach dziewięćdziesiątych przez jakiś czas w kraju nad Wisłą, więc kulturkę zna. Jak sam stwierdził jest Murzynem z polską duszą, ani czarny, ani biały. Nasz przystojniak zostanie uwikłany w niezłą aferę, której korzenie sięgają "pięknych czasów" PRL-u. Nie ma wyboru, bo dawny działacz opozycyjny, tajny agent TW Iluminator Władysław Skotnicki, to teść Maxa. A jego samobójcza śmierć jest przyczynkiem do prywatnego śledztwa, które sprowadza na całą rodzinę ogromną tragedię.
Nadrzędnym wątkiem powieści jest tajemnicze zniknięcie oficera Służb Bezpieczeństwa Kazimierza Wiśniaka, którego władze w latach osiemdziesiątych wysyłają do Nigerii z tajną misją służb radzieckich, polskich i enerdowskich pod kryptonimem Lunatyk, związaną z ... a tego nie zdradzę, bo każdy kto trafił na ślad operacji Lunatyk musiał umrzeć. Tak więc moi mili nie należy zadawać pytań, za to należy bezwzględnie wykonywać polecenia. Ja więc polecam przeczytać!
To tak pokrótce o trzech głównych wątkach, które autor nad wyraz umiejętnie i w zabojczym tempie wplata w fabułę autentycznych wydarzeń z komunistycznej i całkiem współczesnej historii Polski. I trudno się dziwić, bo to historyk z krwi i kości, tak więc znawca tematu, a takich lubię najbardziej. I tu moje ukłony do Pana Macieja również.

W tej powieści znajdziecie wszystko, czego można oczekiwać po solidnym thrillerze, czyli akcję na miarę pendolino, niejedną tajemnicę, zawiłe intrygi, świetne odwołania do współczesnych skandalicznych wydarzeń, choćby takich jak szafy z willi w Konstancinie, czy konsumpcja owoców morza w ptasiej restauracji. Jest gruba kasa, błyskotki (wszak hulamy po Afryce), sex, a więc i broń, morderstwa i podsłuchy jak na prawdziwych agentów przystało, oczywiście opasłe teczki na wszystkich oraz niebanalny egzotyczny bohater.
Układy, układziki i bagno ludzkiej chciwości, gdzie w latach dziewięćdziesiątych, w wolnej już Polsce wpływy komunistycznych aparatczyków były wciąż silne, nie brakuje tych opierających się reżimowi dawnej władzy. Choć mamy tu również wnikliwy portret psychologiczny tych, co chodzili na smyczy ówczesnej władzy,  tych których złamano i tych, co przysłużyli się systemowi. Pełen wachlarz, jest kogo lubić.
I choć czasy sprzed ponad 50 lat i ustrój zgoła odmienny, to zaryzykuję stwierdzenie, że idealnie sprawdza się tu zasada kopiuj-wklej. Wstrzelił mi się autor z tą książką w obecne czasy idealnie.
Wojciech Dutka daje nam tu pełen obraz grabieżczej, brutalnej i bezkompromisowej polityki państa sowieckiego wobec Polski. Autor skrupulatnie przedstawia nam smutną prawdą o znaczeniu naszego kraju, albo raczej jego braku w powojennej rzeczywistości Europy i świata, ale i tego co mamy na obecną chwilę też.

Dla mnie Wojciech Dutka to mistrz naszej rodzimej prozy z gatunku tej historyczno-politycznej i to na światowym poziomie.

"Zaczął chyba też rozumieć, że Polacy są narodem sadomasochistów, którzy czczą klęskę i niszczą się nawzajem w rytmie narodowego staccato."

Wojciech Dutka jest moim odkryciem tego roku. Wiem, wiem spóźniona jestem jak parlament z tegorocznymi wyborami, ale lepiej być spóźnionym niż brzydko wyglądać, więc próbuje nadrobić.

Max Kwietniewski to czarnoskóry Nowojorczyk z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Chcę żeby moje życie miało znaczenie dlatego, że nadaję mu znaczenie, nie dlatego, że ktoś inny mówi, że tak jest."

Jest styczeń. Jezioro o tej porze roku jest zawsze skute lodem. Ale lód w tym miejscu jeziora jest dziwnie cienki. Ten chłód wokół. Czuje go wszędzie bez względu na porę roku. Za chwilę zanurzy się w niebycie. Samotność nie będzie już tak doskwierać. Czy ktoś jeszcze będzie pamiętać jak miała na imię?

Corey i Kyra od zawsze były najlepszymi przyjaciółkami. Gdy Corey'a wyjeżdża do innego miasta i zaczyna naukę w szkole z internatem, Kyra z tęsknoty za przyjaciółką obiecuje czekać na jej powrót. Na kilka dni przed wyczekiwanym spotkaniem, dziewczyna otrzymuje wiadomość o śmierci Kyry.

"Jest szurnięta" - taka łatka przylgnęła do Kyry jak druga skóra. "Dziwolog" - wymawiane z nienawiścią i szeptane z lękiem. Nie pasowała do tego miejsca i do tych ludzi. Była zbyt nieprzewidywalna, jakby jej choroba była szkarłatną literą, która wyróżnia ją z tłumu i skazuje na potępienie, jak czarownicę.
Odnalezione pod lodem ciało siedemnastoletniej dziewczyny przynosi ulgę tym, którzy się jej bali, i tym którzy ją kochali.
Jedyne czego pragnęła, to być zaakceptowaną. Czasami gdy nie ma dokąd uciec, jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się śmierć.

Corey nie wierzy w samobójczą śmierć przyjaciółki. Pragnienie by zrozumieć, co rzeczywiście się stało, targa nią jak zimny wiatr Alaski czarnym kirem żałoby. Jej małe śledztwo odkrywa mroczne tajemnice lokalnej społeczności Lost Creek. Tu wszystko jest nie tak, a ona ma tylko cztery dni by zmierzyć się z koszmarem. Tym razem to ona staje się dla nich obca, zostaje skaza na ostracyzm i wykluczona z miejsca,  które kiedyś uważała za swój dom.
W miasteczku mają miejsce dziwne, niewytłumaczalne zjawiska. Corey'a wciąż czuje obecność Kyry, wszędzie słyszały szept przywołującej ją przyjaciółki. Co naprawdę się tam wydarzyło? Jaką mroczną tajemnicę kryje mała społeczność miasteczka odludnej Alaski?

"Zanim odejdę" to powieść dla młodzieży, ale do najłatwiejszych w odbiorze nie należy. To raczej thriller z pięknym metafizycznym wątkiem. To powieść o samotności we wspólnocie, o małomiasteczkowej zmowie milczenia, wielkiej przyjaźni poza granicami życia i śmierci, o walce z chorobą psychiczną.
Mnóstwo w niej refleksji i pytań.  To historia odrzucenia i wpasowania się w potrzeby innych, historia izolacji i upokorzeń, ale też miłości, tej innej, potępianej, tajemnicy i poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Skłania do refleksji nad życiem, przemijaniem i samotnością. Jest w niej wszytko to, z czym zmaga się dzisiejsza młodzież, ale to też zwierciadło ludzkich charakterów. Polecam każdemu,  bez względu na wiek. Mocna dobra pozycja.

"Chcę żeby moje życie miało znaczenie dlatego, że nadaję mu znaczenie, nie dlatego, że ktoś inny mówi, że tak jest."

Jest styczeń. Jezioro o tej porze roku jest zawsze skute lodem. Ale lód w tym miejscu jeziora jest dziwnie cienki. Ten chłód wokół. Czuje go wszędzie bez względu na porę roku. Za chwilę zanurzy się w niebycie. Samotność nie będzie już tak doskwierać. Czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Problem w tym, że nikt nie pisze swojej historii sam. W niektóre historie zostaje się uwikłanym, a jeśli zapytasz dlaczego, nie otrzymasz odpowiedzi."
***
Bracia Sekielscy kolejny raz obnażyli koszmarną prawdę skrywaną za koloratką i kościelnymi murami Domu Bożego. Zatęchłe ściany i zakurzone kotary widziały nie jedną pedofilską historię.
***
Słyszysz obleśne posapywanie oprawcy, czujesz jego kwaśny pot i smak jego śmierdzących pocałunków. Jego dłonie błądzą lubieżnie po niewinnym ciele. To się dzieje!

Szesnastoletni Aidan przeżywa typowy czas buntu nastolatka. Małżeństwo jego rodziców rozpada się. Ojciec wyprowadza się do Europy, a matka żyje swoim życiem zaprzątając sobie głowę jedynie organizacją licznych imprez towarzyskich. Chłopak szuka zapomnienia w środkach odurzających i alkoholu. To nie jego świat, nie jego czas i nie jego życie. Aidan żyje w zawieszeniu, w zagmatwanej czasoprzestrzeni bez poczucia bezpieczeństwa. Kiedy z nadmiaru wolnego czasu i braku autorytetów zaczyna udzielać się w miejscowej parafii, jego życiowym mentorem zostaje oddany duszpasterz, uwielbiany przez wszystkich, charyzmatyczny ksiądz Greg.
Bliska zażyłość z duchownym wypełnia deficyty zagubionego nastolatka.
Tu nie będzie mowy o zadośćuczynieniu. Tu w imię wyższego dobra trzeba będzie poświęcić własne potrzeby. Czy wyznanie prawdy przynosi ulgę, a obnażone cierpienie leczy zranioną duszę? Czy wiara pomaga wybaczyć? ***
Skandale pedofilskie wstrząsnęły w ostatnim czasie Kościołem katolickim niemal na całym świecie. Takie właśnie wydarzenia mające miejsce w archidiecezji bostońskiej, stały się inspiracją powieści Brendana Kiely’ego.
Ogromną zaletą „Zimowej Ewangelii” jest jej pierwszoosobowa narracja. Opowieść będąca niejako spowiedzią młodego chłopaka dotyka głęboko, wzbudza obrzydzenie i gniew. Emocje ofiary to teraz nasze emocje.

Tu nie ma oceny i piętnowania. Nie ma wielkich słów, ostrych sądów czy moralnych wyroków. Te wszystkie niedopowiedzenia krzyczą do nas głosem ofiar pedofilii. Leniwa z początku akcja nie daje pełnego obrazu zbrodni. Prawda wyłania się niespiesznie, w krótkich oszczędnych słowach obnaża mroczne oblicze skrywanych zwyrodnialczych chuci, ukrywanych skrzętnie przez hierarchów kościoła.

"Problem w tym, że nikt nie pisze swojej historii sam. W niektóre historie zostaje się uwikłanym, a jeśli zapytasz dlaczego, nie otrzymasz odpowiedzi."
***
Bracia Sekielscy kolejny raz obnażyli koszmarną prawdę skrywaną za koloratką i kościelnymi murami Domu Bożego. Zatęchłe ściany i zakurzone kotary widziały nie jedną pedofilską historię.
***
Słyszysz obleśne posapywanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio trafiam na dobre książki i jest to w dużej mierze luksus własnego wyboru. Rzadko sięgam po nowości wydawnicze, a raczej szperam po antykwariatach lub literackich secend handach, odnajdując same perełki lub zapomniane tytuły.
***
"Chciałam uciec przed cieniami przeszłości, tymczasem - jakby ciągnęła mnie tam jakaś niewidzialna siła - podjechałam pod duży pomnik w Żywocicach."
***
Katarzyna z polecenia szefa wyjeżdża do Ostrawy, by założyć filię rodzimej firmy. Nie szczególnie jej ten pomysł przypada do gustu, wszak pół roku bez rodziny nie napawa czterdziestolatki optymizmem. Zjawia się w czeskim hotelu i od razu dotkliwie odczuwa brak miejscowego tłumacza. Od zatrudnionego w tej roli studenta historii, w luźnej rozmowie, przypadkiem dowiaduje się o tragedii, która wydarzyła się w pobliskiej wiosce. To właśnie w Żywocicach, w 1944 roku, hitlerowcy w odwecie za atak partyzantów na gestapo, bestialsko rozstrzelali 36 Polaków.
Na jakiej u licha podstawie wywnioskowała, że jej teściowa ma coś wspólnego z tą wioską? Bo spędziła młodość na Śląsku Cieszyńskim, a jej narzeczony zginął, rozstrzelany właśnie podczas tamtejszej "krwawej niedzieli"? Mimo wątpliwości rozpoczyna własne prywatne śledztwo. Nudny i banalny wyjazd służbowy do Czech uruchamia w niej tropiciela historii, której tak do tej pory nie lubiła. Mglista przeszłości teściowej wymaga odkrycia.

Matka Marty zmarła przy jej narodzinach. Ojciec wciąż pił. Pewnej nocy powiesił się na strychu własnego domu. To była ostatnia noc. Następnego dnia jej życie zmieniło się całkowicie.
Był jednym z wielu Polaków, który podpisał volkslistę.

Jak brzemienna w skutkach okaże się chęć wymierzania sprawiedliwości? Czy rozpacz i demony przeszłości podszepną rozwiązania bez odwrotu? Tam zginęło wielu mężczyzn. Kto doniósł?

Wzruszająca opowieść o mało znanych losach zaolziańskich Polaków, opowiedziana przez pryzmat rodzinnej historii.
Skomplikowane i trudne wybory, poplątane drogi przeszłości, głęboko zakorzenione krzywdy pozostawiają niewidoczne lecz głębokie blizny na duszy.
Wyrządzone krzywdy, udręka i cierpienie uśpione przez lata nadal tam czekają, by ktoś je obudził i pomścił pomordowanych.

Ostatnio trafiam na dobre książki i jest to w dużej mierze luksus własnego wyboru. Rzadko sięgam po nowości wydawnicze, a raczej szperam po antykwariatach lub literackich secend handach, odnajdując same perełki lub zapomniane tytuły.
***
"Chciałam uciec przed cieniami przeszłości, tymczasem - jakby ciągnęła mnie tam jakaś niewidzialna siła - podjechałam pod duży pomnik w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Życie z powieścią nie ma nic wspólnego. (...) Ono się nie układa w jedną całość.(...) Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne."

Skończyłam czytać "Ślady". Sączyłam je jak dobrego drinka, tropiłam jak egzotyczne zwierzę ... po śladach.
To jedna z tych książek, którą chce się czytać od początku i wciąż, wciąż bez końca.
Jeśli potrzebuję, by mi ktoś wywrócił na lewą stronę myśli i wytrzepał światopogląd, by na koniec ukołysać, utulić, podkładać w odpowiednie miejsca puzzle moich rozssypanych emocji, to jest to zawsze książka Jakuba Małeckiego.

Są książki, których recenzje bardzo trudno napisać, bo każde słowo jest zbyt małe, by się mierzyć z tak dobrą literaturą.  Co do zasady nie wchodzi się przecież w gumowcach na salony.

"Ślady" to kalejdoskop ludzkich życiorysów, opowiadań tak odrębnych i samoistniejących, co spójnych i ściśle ze sobą powiązanych. Łączy je niczym pajęcza nić wspólny element - ślad życia i śmierci.

Każda z tych postaci z pozoru zwyczajna, pospolita czy nawet nieciekawa, jednak wyróżnia się tym właśnie piętnem, tym momemtem zwrotnym, który zmienił wszystko, śladem, który po sobie zostawił. 

Mapy i ślady. Mnóstwo śladów. Te zostawiane bez wstydu za dnia i ukradkiem w nocy. Pasje, marzenia, kompleksy, fobie, dramaty i radości, przypadki i misterne plany, lęki, sny, szczęście i wyjątkowość istnienia, bo cytując za Jakubem Małeckim "nawet w chujowym życiu można być odrobinę szczęśliwym".

Powieść postrzegana jako pesymistyczna, bo finałem każdego opowiadana jest śmierć, nie rzadko groteskowa, nie taka, jak ją sobie wymarzyli, ale jest to ten nieuchronny akcent istnienia. Każdy z nich pozostawia ślad po sobie bez względu na to, jakie miał życie. Bo "Chwaścior nic w życiu nie zrobił, ale i tak miał życie."

To zuchwałe pisanie z pozoru niedbałe, z pewną nonszalancją niekiedy, ale to misternie pleciony warkocz słów i emocji wybrzmiewa w każdym zdaniu i trafia celnie w punkt. To kwintesencja człowieczeństwa.
To obraz zakrzywionej logiki i ogólnie przyjętego porządku. Mnóstwo tu groteski, snu, fantazji i zabawy z podświadomością. Niby oczywiste, a jednak niemal nieralne. Nie wiadomo do końca gdzie jest prawda i która z postaci jest rzeczywista. Subtelnie zatarta zostaje granica między dziełem chorego umysłu człowieka na granicy śmierci, a banalnym życiowym tu i teraz. Taką zabawę na pograniczu surrealizmu uprawia z nami Jakub Małecki.

"Życie z powieścią nie ma nic wspólnego. (...) Ono się nie układa w jedną całość.(...) Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne."

Skończyłam czytać "Ślady". Sączyłam je jak dobrego drinka, tropiłam jak egzotyczne zwierzę ... po śladach.
To jedna z tych książek, którą chce się czytać od początku i wciąż, wciąż bez końca.
Jeśli...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nikt nie zapomina chwili, w której całe życie się rozpadło,  zmiażdżone przez wstrząsającą prawdę."

Trzy kobiety, dwie matki, jedno dziecko.

Tragiczna, samobójcza śmierć męża jest dla Morgan momentem zwrotnym w życiu. Gdyby w porę coś dostrzegła, nie musiałaby płacić za jego draństwa. Lecz czas wcale nie leczy ran i nic już nie można było zrobić.
Morgan nie znała Nicole, ale za to Nicole znała Morgan. Upalny dzień na stacji metra, kolejny raz zmienił życie ich obu.
Los tych dwóch kobiet splata się nagle w dramatycznych okolicznościach. Wszystko zadziało się zbyt szybko. Kobieta. Dziecko w jej objęciach i te słowa: "weź moje dziecko". Peron. Pociąg. Śmierć. 
Dlaczego to właśnie jej Nicole powierzyła pieczę nad córka wpisując wyraźne instrukcje w swoim testamencie?
Co wydarzyło się 7 sierpnia? Dlaczego choć jest główną podejrzaną, to właśnie jej życie jest zagrożone?

Nicole od chwili narodzin dziecka żyje na krawędzi. Ciągły strach i panika. Jedynie leki dają chwilową ulgę.
Jak dobrze, że ma przy sobie przyjaciółkę, a może wcale nie? Kim jest tajemnicza "posępna" kobieta z forum internetowego dla kobiet, którym los poskąpił radości macierzyństwa? Przyjaciółka w wirtualnej przestrzeni? Czy to możliwe?

Gdy jesteś sama dzieją się dziwne rzeczy.  Chroń dziecko! Nigdy nie zasypiaj! To się nie może udać. Paranoja!

Skrywana tajemnica sprzed lat nie daje o sobie zapomnieć. Obsesyjny strach wpędza ją w depresję, która realnego znaczenia nabiera właśnie po urodzeniu córeczki. Czy uratuje ją przed najgorszym? Jak żyć z tak bolesnym piętnem przeszłości? A może bezpieczniej jest nie żyć...

To książka, która rzeczywiście wciąga od pierwszego zdania. Ale nie jest to jedynie thriller. To dobra powieść psychologiczna.
Ważniejsza od rozwiązania zagadki staje się analiza zachowań bohaterki.
Depresja poporodowa, adopcja, bezdzietność to nadal temat drażliwy, a niekiedy nawet tabu.
To bardzo dobrze zarysowana mroczna strona macierzyństwa. Nie ma dni wypełnionych lukrem i zapachem zasypki dla niemowląt. Nie znajdziemy tu słodkiego gaworzenia i rozkosznych spacerów z bobaskiem. To strach, panika, urojenia i fobie.
I choć dość szybko domyśliłam się rozwiązania zagadki, nie wpłynęło to na mój odbiór książki. Wręcz przeciwnie, pozwoliło mi to się skupić na przeżyciach bohaterek.
Książka do przeczytania w jeden wieczór. Refleksje po niej - na długie tygodnie.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak

"Nikt nie zapomina chwili, w której całe życie się rozpadło,  zmiażdżone przez wstrząsającą prawdę."

Trzy kobiety, dwie matki, jedno dziecko.

Tragiczna, samobójcza śmierć męża jest dla Morgan momentem zwrotnym w życiu. Gdyby w porę coś dostrzegła, nie musiałaby płacić za jego draństwa. Lecz czas wcale nie leczy ran i nic już nie można było zrobić.
Morgan nie znała...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie mogę tak dalej. Nie chcę przeżyć życia tak, jakbym oglądała je z boku."

Każdego roku policja w naszym kraju odnotowuje kilkanaście tysięcy zaginięć. Spośród tych wszystkich zgłoszeń zawsze są zaginięcia dzieci.

Nieustanne przeprowadzki.
Ojciec wciąż się zakochiwał i gnał za swoją kolejną miłością, a dziewczynki podróżowały z nim jak walizki.
Tym razem była to podróż do Gdyni. Wszystko co ich tam czekało miało być nowe. Zupełnie nowe życie.
W ten ostatni wieczór siedzieli w trójkę przed telewizorem, oglądając kolejny raz ten sam film, pożerając zachłannie paluszki. Tata, Lenka i Sara. Tak, Sara jeszcze wtedy z nimi była. Ostatni raz widziano ją gdy szła opustoszałą drogą w stronę lotniska. Miała wtedy siedem lat i burzę ciemnych włosów.
Agnieszka wymazała z pamięci te najgorsze wspomnienia, nierealne i nierzeczywiste. A jednak pamięć natrętnie przebijała się przez skorupę mglistego strachu. Pamiętała, że wtedy stało się coś złego. Wtedy była kimś innym. Miała na imię... i bawiła się na placu zabaw pełnym dzieci. Matka tylko na chwilę spuściła ją z oczy. Nikt nie zauważył zniknięcia dziecka.
Monika Litwin odnalazła się po dziesięciu latach na plaży w Łebie. Nadal była małą dziewczyną w ciele dorosłej kobiety. Pamięta jedynie woń stęchlizny, mrok piwnicy i zakryte czarną folią szyby samochodu, którym została porwana.

Autorka porusza trudny i bolesny temat porwań i zaginięć dzieci. To próba zwrócenia uwagi na drobiazgi, które na co dzień nam umykają, a mają tak ogromny wpływ na całe życie. Te wszystkie przypadki są tak różne, a jednak łączy je ból, rozpacz i wieczne wyczekiwanie matek, ojców, rodzeństwa na powrót utraconych dzieci. Niektóre z nich wracają, by nadal czuć się obco wśród rodziny, nierozumiane, z traumą, która jak druga skóra pozostaje z nimi na zawsze. Syndrom sztokholmski, tak częsty wśród ofiar porwań, wrośnięty w psychikę zaginionych jak syjamskie rodzeństwo.
Inne nigdy się nie odnajdą, a czekające rodziny już nie posprzątają ich pokoi, czyniąc z nich małe ołtarze, na których z pietyzmem pielęgnują wspomnienia, pokryte każdego roku grubszą warstwą kurzu. Ich życie wiecznie będzie podporządkowane nieustannemu czekaniu.

To nie jest łatwa książka. To poruszająca, wielowymiarowa, niesamowicie realna powieść, dotykająca trudnych spraw w bardzo delikatny, ale wyrazisty sposób.
Jeśli masz dzieci będziesz z niepokojem śledzić każdy ich krok. Ten strach nigdy cię nie opuści..

"Nie mogę tak dalej. Nie chcę przeżyć życia tak, jakbym oglądała je z boku."

Każdego roku policja w naszym kraju odnotowuje kilkanaście tysięcy zaginięć. Spośród tych wszystkich zgłoszeń zawsze są zaginięcia dzieci.

Nieustanne przeprowadzki.
Ojciec wciąż się zakochiwał i gnał za swoją kolejną miłością, a dziewczynki podróżowały z nim jak walizki.
Tym razem była to podróż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Sukcesy powstają z pracy nad porażkami."

Od kilku dni wielbiciele polskiego kryminału oraz fani komisarza Bernarda Grossa z wypiekami na każdej części ciała czekają na premierę "Zadry".
Zanim to jednak nastąpi bezwstydnie pokuszę się o ocenę "Wady".
Nie mam w zwyczaju wylewać wiader lukru jeśli coś mi nie przypadnie do gustu. Krytycznie podchodzę do rodzimej literatury, a to dlatego, że od polskich pisarzy wymagam więcej. Znacznie więcej i całkowicie świadomie podnoszę im poprzeczkę.
Dlatego też na potrzeby owego dzieła przywdziałam szatki cenzora i na tapetę poszła druga część słynnej serii.
Od lektury odrywały mnie tylko obowiązki zawodowe i domowe (niestety). No cóż, siła wyższa komisarzu Gross.
O ile pierwsza część zaciekawiła mnie na tyle, by ją przeczytać do końca, to druga część pożarła mnie żywcem już na samym początku. "Skaza" miała drobną skazę. Przytłaczała mnie nadmierna drobiazgowość autora. Skrupulatne opisywanie niemal każdego detalu, ruchu. Trochę ślimacze tempo i zblazowany komisarz, od którego oczekiwałam większego zaangażowania.
Tym razem lekcja została odrobiona. Jedyne co wywoływało nieznośną duszność to upalne lato! Litości! Sierpniowe upały w środku zimy?! Co mnie pokusiło żeby czytać taką książkę o tej porze roku?
Przyznam, że wczułam się w to śledztwo nie mniej niż cały wydział dochodzeniowo śledczy, że pot sam ciekł po d..., a kolejne niewyjaśnione sprawy sprzed lat wyskakiwały jak grzanki z tostera.
Oprócz kapitalnej sprawy kryminalnej z drugim dnem, mnie zaciekawiła warstwa obyczajowa i trudna, niewyjaśniona sytuacja osobista. To tło psychologiczne wbiło mi się do łba jak przysłowiowe śledzie do namiotu.
Tym razem nie będę zdradzać fabuły, bo sam fakt, że jest zbrodnia, a nie ma sprawcy, ba! nie ma nawet ciała, to już chyba wystarczająca zachęta.
Podsumowując - czy "Wada" ma jakieś wady? Otóż tak. Zdecydowanie była za krótka!
Na zakończenie nasuwają mi się kulinarne skojarzenia, i to nie wiedząc czemu, ale "Wada" to smakowity kąsek dla wielbicieli kryminału.
Po trzeciej części spodziewam się prawdziwiej petardy i nieco chłodniejszych klimatów.
Czy zadrę tą recenzją z autorem? To się okaże!

"Sukcesy powstają z pracy nad porażkami."

Od kilku dni wielbiciele polskiego kryminału oraz fani komisarza Bernarda Grossa z wypiekami na każdej części ciała czekają na premierę "Zadry".
Zanim to jednak nastąpi bezwstydnie pokuszę się o ocenę "Wady".
Nie mam w zwyczaju wylewać wiader lukru jeśli coś mi nie przypadnie do gustu. Krytycznie podchodzę do rodzimej literatury,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Na dole rozpoczął się już exodus."

I wojna światowa to okres trudny, tragiczny i bolesny. W tym temacie powstało już tak wiele wszelakiej literatury, że bardzo łatwo o ckliwość i kicz, albo zbytnią patetyczność. Fabularyzowanie tego tematu też nie zawsze wychodzi za dobrze, a i reportaż niejednokrotnie porusza, ale suchością faktów.
Mnogość pozycji w tej tematyce daje nam wybór, a że ciężko teraz poruszać się po naprawdę dobrych książkach, to i wybór jest niestety trudny.
Wielokrotnie czytam, że "literatura obozowa" nie wywołała w czytelniku żadnych emocji. Nic nie drgnęło i wyrzucamy sobie brak empatii i znieczulicę. Nic z tych rzeczy. W mojej ocenie problem nie tkwi w nas, ale w samej książce. Czytelnik jest teraz bardziej wymagający, a im bardziej trudny temat, tym wymagania większe. Chcemy prawdy literackiej, żywych emocji. W tej materii niestety tak łatwo o przekłamania historyczne i nierzetelność.

Film Agnieszki Holland oparty na tych wydarzeniach wzbudził we mnie mnóstwo mieszanych uczyć. Bo oto Polak, mój rodak, Socha pomaga Żydom ukrywając ich w kanałach, jednak nie robi tego z pobudek czysto ludzkich, a kierując się chęcią zysku. Choć jak twierdził później była to forma odkupienia win, pokuta za całe zło, które w życiu uczynił.
Za to czytając książkę czułam wszechobecny smród, ścieki, napierające ze wszech stron ściany kanałów o średnicy niespełna 50 cm, wilgoć i pleśń. Musiałam odłożyć ją na kilka dni, bo czułam jakbym sama była w tych kanałach. Niewyobrażalnie koszmarne i nieludzkie warunki, w których nie sposób żyć. Jednak im się udało.
Z jednej strony suche fakty, z drugiej szczegółowe opisy brutalnych mordów jakich Niemcy dopuszczali się na Żydach. Ta historia oparta jest na niedoskonałej pamięci tych, którzy przeżyli zagładę.
Niestety to jedno z większych moich czytelniczych rozczarowań. Trzymał mnie klimat filmu, dlatego byłam w stanie ją skoczyć.
Autor mając tak nieprawdopodobną historię, tak mroczną i przerażającą, nie zrobił z nią nic. Wspaniały materiał na ciekawą powieść, a tu nic, suche fakty, zero emocji czyste relacje. Brakowało mi portretu psychologicznego postaci, próby zagłębienia się w relacje międzyludzkie.
Spisanie relacji świadków i uczestników tamtych wydarzeń to jednak za mało. Agnieszka Holland zauważyła w tej historii potencjał, który umknął autorowi. Film fenomenalny, bije na głowę przeciętną książkę, a szkoda. Jednak warto przeczytać chociażby ze względu na mało znany temat, bo to, co przeżyli ci ludzie jest niewyobrażalne.

"Na dole rozpoczął się już exodus."

I wojna światowa to okres trudny, tragiczny i bolesny. W tym temacie powstało już tak wiele wszelakiej literatury, że bardzo łatwo o ckliwość i kicz, albo zbytnią patetyczność. Fabularyzowanie tego tematu też nie zawsze wychodzi za dobrze, a i reportaż niejednokrotnie porusza, ale suchością faktów.
Mnogość pozycji w tej tematyce daje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Kto słucha swojego sumienia nie postępuje źle. (...) z czasem może się okazać, że popełniliśmy błąd. Ale to nie oznacza, że postąpiliśmy źle."

Nagła śmierć Ojca Świętego, którego pierwowzorem był bez wątpienia obecnie żyjący Franciszek, zmusza członków kapituły Kościoła do podjęcia decyzji, która zaważy o dalszych jego losach. Za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej, początkowo przewidywalne konklawe, przeradza się w misternie uknutą intrygę. Na jaw wychodzą dotychczas nie znane fakty dyskredytujące kardynałów, skrywane skrzętnie niechlubne tajemnice, ukrywane wstydliwe występki sprzed lat, które grzebią ich szanse na wybór. Aby uniknąć skandalu należy szybko działać. Nie będzie łatwo, a już na pewno nie nudno, bo Kamerling będzie miał ręce pełne roboty, by ogarnąć to całe towarzystwo.
Pytania się mnożą. Odpowiedzi brak. A tajemnic coraz więcej. Wybór Biskupa Rzymu utrudnia dodatkowo pojawienie się nikomu nie znanego kardynała mianowanego w tajemnicy przez zmarłego Ojca Świętego "in pectore".
A może nieżyjący już papież sam skrywał tajemnice?
Wybór jest trudny, a kandydatów wielu. Czy tron Piotrowy przypadnie znanemu z konserwatywnych poglądów Tedecso? A może po raz pierwszy w historii kościoła to charyzmatyczny czarnoskóry kardynał Adeyemi zostanie papieżem? Wrażliwy, ale postępowy Bellini też znajdzie poparcie wśród dawnych zwolenników zmarłego Ojca Świętego, choć pojawienie się tajemniczego misjonarza nie ułatwi wyboru kardynałom.
Jaki będzie wynik głosowania? Bez wątpienia zaskakujący!
Skondensowana jak mocna włoska kawa, fabuła książki w przeciągu kilku dni ujawnia wszystkie grzechy Kościoła. To dobrze skomponowane tło psychologiczne przedstawia portret ludzkich słabości przywar i wad. Każda z postaci jest tak wyrazista, a zarazem różnorodna na tyle, by oddać wszystkie cechy niemal każdej grupy społecznej.
W żadnym razie nie jest to powieść stojąca w kontrze do Kościoła Katolickiego czy dyskredytująca wiarę katolicką. Wręcz przeciwnie. Autor mocno i z troską pochyla się nad trudnym czasem dla Kościoła i wiary.

Powieść szczegółowo i bardzo obrazowo ukazuje sam proces konklawe, wielokrotnie odnosząc się do faktów historycznych i tradycji, z dbałością o każdy detal.
Trudno mi przypasować tę książkę do konkretnego gatunku. Nie jest to literatura faktu, choć faktów z historii Kościoła Katolickiego i opisów często nie znanych obrzędów liturgicznych, w niej nie brakuje. Nie jest to też typowy thriller choć napięcie wyczuwa się tu niemal na każdej stronie. Raczej to thriller psychologiczny osadzony w hermetyczny świecie sacrum i profanum.
Polecam wszystkim tym, którzy tak jak ja lubią te nieoczywiste psychologiczne "rozkminy" z drugim dnem.

"Kto słucha swojego sumienia nie postępuje źle. (...) z czasem może się okazać, że popełniliśmy błąd. Ale to nie oznacza, że postąpiliśmy źle."

Nagła śmierć Ojca Świętego, którego pierwowzorem był bez wątpienia obecnie żyjący Franciszek, zmusza członków kapituły Kościoła do podjęcia decyzji, która zaważy o dalszych jego losach. Za zamkniętymi drzwiami Kaplicy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie wiem jak wygląda dusza. Mama mówiła, że to jest to, co się czuje, myśli i pamięta, a ja wtedy pomyślałem, że może podobna jest do ptaka..."

Miłość ma kolor purpury. Żałoba przywdziewa czarny kir. Smutek zwykle jest szarością, a radość otula się w majową zieleń. A samotność? Samotność jest przezroczysta.
Zach widział kolory uczuć zupełnie inaczej. Jego paleta uczuć była inna. Tylko samotność nadal była przezroczysta... Padał deszcz, ktoś na korytarzu bardzo głośno krzyczał, łzy cisnęły się do oczu jak krople deszczu, w szatni było gorąco, że nie dało się oddychać. Jeśli pozostanie w ukryciu i będzie dość cicho jest szansa, że przeżyje.
Pyk pyk pyk...
To był dzień bez żadnych zasad.
Tego dnia jego starszy brat Andy zginął w strzelaninie, gdy do szkoły wdarł się uzbrojony napastnik. Sześcioletni Zach przeżył.
Jak mówić o kimś kto już odszedł? Tylko dobrze. A co jeśli ten ktoś nie był do końca dobry? A co, kiedy ten ktoś był rodzonym bratem?
Ta powieść to obraz samotności dziecka w jego dramacie, samotności rodzin w obliczu tragedii. Rodziny, które taka tragedia dotyka bezpośrednio, żyją w tym piekle każdego dnia, bo każdy dzień jest tym "po". Narracja prowadzona jest w pierwszy osobie. Ogromnie trudno było mi emocjonalnie udźwignąć ten przekaz sześcioletniego chłopca, opisującego rzeczywistość, w której się znalazł. To opowieść dziecka, lecz nie jest dziecinna, choć ubrana w proste słowa.
To dramatyczne życie w zawieszeniu po ogromnej tragedii. Próba zwrócenia na siebie uwagi, w chwili rozpaczy, gdzie każdy z członków rodziny szuka dla siebie ukojenia dla rozdartej duszy.
Śmierć dziecka nigdy nie jest łatwa do zaakceptowania lecz samotność tych, którzy przeżyli jest równie trudna. Mały Zach szukając wsparcia u pogrążonych w żałobie i skupionych na sobie rodziców, początkowo przegrywa walkę o uwagę z pamięcią po zmarłym bracie. Niezłomny w poszukiwaniu "sekretów szczęścia" znajduje drogę do wyjścia z traumy dla siebie i swoich bliskich. Jakie to sekrety? Sprawdźcie sami. Zafundujecie sobie emocjonalną huśtawkę i pełen pakiet wzruszeń.

"Nie wiem jak wygląda dusza. Mama mówiła, że to jest to, co się czuje, myśli i pamięta, a ja wtedy pomyślałem, że może podobna jest do ptaka..."

Miłość ma kolor purpury. Żałoba przywdziewa czarny kir. Smutek zwykle jest szarością, a radość otula się w majową zieleń. A samotność? Samotność jest przezroczysta.
Zach widział kolory uczuć zupełnie inaczej. Jego paleta uczuć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Szaman nie istnieje bez szamanki. Szaman otrzymuje moc od kobiety, i zawsze tak było. Szaman jest jej narzędziem. Choć może wydawać się, że jest inaczej, taka jest prawda." ***
Lynn widzi na wystawie fotografię indiańskiego ślubnego koszyka autorstwa nieznanego artysty. Zafascynowana unikatowym zdjęciem pragnie je kupić.
Gdy nazajutrz kontaktuje się z nią galeria, okazuje się, że owa fotografia nie istnieje w ich zbiorach i niemożliwe, by ktokolwiek ją widział.
Stara sepiowa odbitka staje się obsesją na jawie i niezrozumiałym wołaniem we śnie. Ślubny indiański koszyk. Niepokojący jest fakt, że nikt nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek ktokolwiek go widział.
Czyżby istniał tylko w jej sennych wizjach?
Swoje poszukiwania indiańskiego ślubnego koszyka Lynn rozpoczyna w rezerwacie Indian Cree. Spotkanie z starą kobietą, zwaną Agnes Whistling Elk, heyoka zmienia całkowicie życie kobiety.
To autobiograficzna metafizyczna podróż do źródeł kobiecości. Bezcenna lekcja przebudzenia i poszukiwań harmonii z naturą. Lynn musi odrzucić swoje dotychczasowe życie i spojrzeć w głąb siebie. Umrzeć w przeszłości, by narodzić się na nowo - tu i teraz. Mądre wskazówki starej szamanki skrywają tajemnice intuicji i sensu życia. Lynn staje się panią swego przeznaczenia i uwalnia w sobie to co najważniejsze - przebudzoną kobietę.

Ta książka to skarbnica życiowych mądrości Indian. Uduchowiona, magiczna i metafizyczna powieść, pełna przenośni i surrealistycznych obrazów i widzeń.
Polecam tym, którzy chcieliby poznać kulturę rdzennych ludów Manitoby, a także tym którzy poszukuję odpowiedzi na odwieczne pytanie "kim jestem?"

"Szaman nie istnieje bez szamanki. Szaman otrzymuje moc od kobiety, i zawsze tak było. Szaman jest jej narzędziem. Choć może wydawać się, że jest inaczej, taka jest prawda." ***
Lynn widzi na wystawie fotografię indiańskiego ślubnego koszyka autorstwa nieznanego artysty. Zafascynowana unikatowym zdjęciem pragnie je kupić.
Gdy nazajutrz kontaktuje się z nią galeria, okazuje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czasem ucieczka to jest jedyne rozwiązanie, ale najczęściej jednak nie."

Szymek miał siedem lat i pokolorował w życiu już setki krów, uwielbiał czytać Asterixa.
Tamtego letniego dnia skończyło się dla niego wszystko. Beztroskie dzieciństwo, karmienie rybek, czytanie komiksu, zapamiętał tylko rdzawe tory i krowy.
Jego życie już nigdy nie będzie takie, jak dotychczas.
Z pogrzebu rodziców nie zapamiętał prawie nic.
Strata i rozpacz. Chciał zniknąć i znikał...tak na chwilę, ale nic się nie zmieniało. Wciąż na nich czekał, a lata mijały.
Wszystko dzieje się tu i teraz.
I tam, 63 lata wcześniej, ale też i później. Obóz zagłady w Chełmnie nad Nerem.
Wojna wyrwała Tośkę z bezpiecznego świata. Jako mała dziewczynka wyczekiwała wciąż Niewidzialnego Człowieka. Doczekała się. Świat wokół niej nigdy się nie zmieniał, gdy tymczasem lasy nasiąkały morzem ludzkich ciał.
Wszystko będzie dobrze - powtarzane jak mantra zdanie wciąż nieodłącznie będzie towarzyszyć każdemu z nich.

Epicka historia o wyborach i konsekwencjach wyboru, o marzeniach, głównie tych niezrealizowanych, o byciu i nieistnieniu, o przemijaniu, o chwili, trwaniu i ludzkiej (nie)pamięci i o przyjaźni, która przetrwała próbę czasu...bez słów.

Jakub Małecki urzeka swoją głębią myśli w tej prostocie przekazu. W tych na pozór zwykłych zdaniach zamknięty jest cały świat bohaterów.
Zapada głęboko w pamięć, nie daje o sobie zapomnieć w dzień i dręczy po nocach. Narkotycznie uzależnia.
Jest coś magicznego w jego pisaniu, jak szamański śpiew przenika i hipnotyzuje słowem.
Każdy z nas ma taki swój odłożony kawałek życia, pokryty rdzą, czekający na półce na swój czas...

"Czasem ucieczka to jest jedyne rozwiązanie, ale najczęściej jednak nie."

Szymek miał siedem lat i pokolorował w życiu już setki krów, uwielbiał czytać Asterixa.
Tamtego letniego dnia skończyło się dla niego wszystko. Beztroskie dzieciństwo, karmienie rybek, czytanie komiksu, zapamiętał tylko rdzawe tory i krowy.
Jego życie już nigdy nie będzie takie, jak dotychczas.
Z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Najgorsze piekło, jakie istnieje, jest w nas samych."

Barbara umiera na raka płuc. Ostatnie tygodnie pragnie spędzić z wiecznie zapracowaną i zestresowaną córką, gwiazdą dziennikarstwa i jedynym wnukiem, siedemnastoletnim Dominikiem, który tak bardzo przypomina jej przyjaciela sprzed lat. Ze spokojem przyjmuje własną śmierć, lecz tragiczne samobójstwo jej wnuka, tak podobne do śmierci żydowskiego malarza sprzed 75 lat, budzi demony przeszłości. Koszmar powraca ze zdwojoną siłą. Będzie zmuszona ujawnić ukrywaną przez lata prawdę.
Czternastoletnia Basia, krótko przed wybuchem wojny, spędza ostatnie lato w rodzinnej willi w Spale. Pamiętnego dnia w majątku bawią znane postaci świata kultury i sztuki. Szaleńczo zakochana w żydowskim malarzu Rajnfeldzie, przeżywa swój pierwszy zawód miłosny, bowiem obiektem uczuć młodego artysty jest znany poeta Lechoń. Widok całujących się mężczyzn będzie najbardziej traumatycznym przeżyciem dla młodej dziewczyny. Młodzieńcze uczucie, jak wiosenna burza zmieni się w nienawiść. Ich drogi rozchodzą się z chwilą wyjazdu do Paryża, gdy na Polskę spadały już niemieckie bomby. Jednak Basia nie zapomniała niedoszłego kochanka. To co zrobiła by się na nim zemścić, będzie ją doręczyć przez lata.
Wrażliwy Dominiki o artystycznej duszy, staje się ofiarą homofobicznych ataków rówieśników w szkole i fali hejtu w sieci. Jest jak "jedyny biały ptak w wielkim stadzie czarnych, który zadziobywany na śmierć, nie ma już nadziei na przeżycie." Jego ciało na Bulwarze Wiślanym znajdzie pracownik MPO.

Co łączy te dwie historie? Dlaczego ciała obu mężczyzn znaleziono ułożone w takiej samej pozycji z bosymi stopami w wodzie, w podobnym ubraniu i z brzytwą w dłoni? Minęło kilkadziesiąt lat, a sprawa wydaje się tak bliska jakby wydarzyła się wczoraj. Inne są tylko ofiary samobójstwa. Choć zbyt wiele wątpliwości wskazuje na to, że jednak była to teatralna zbrodnia. Tak wydumana i zadziwiająca, że aż nieprawdopodobna. Tylko kto był reżyserem tego makabrycznego przestawienia?

Fantastycznie poprowadzony wątek kryminalny i obyczajowy, szczególnie historia Barbary, tak złożona i nieoczywista. Urzekła mnie. Dobre męskie pisanie.
I nie chciałabym tu pisać więcej, żeby nie odebrać Wam przyjemności czytania, gdyby ktoś jeszcze nie znał twórczości Wojciecha Dutki.
Nie jeden z nas jest czarną pszczołą. "Nikt już nie słyszy niemego krzyku człowieka, który nie potrafi już znieść szykan, nienawiści i podłości."

"Najgorsze piekło, jakie istnieje, jest w nas samych."

Barbara umiera na raka płuc. Ostatnie tygodnie pragnie spędzić z wiecznie zapracowaną i zestresowaną córką, gwiazdą dziennikarstwa i jedynym wnukiem, siedemnastoletnim Dominikiem, który tak bardzo przypomina jej przyjaciela sprzed lat. Ze spokojem przyjmuje własną śmierć, lecz tragiczne samobójstwo jej wnuka, tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie mogę tak dalej. Nie chcę przeżyć życia tak, jakbym oglądała je z boku."

Każdego roku policja w naszym kraju odnotowuje kilkanaście tysięcy zaginięć. Spośród tych wszystkich zgłoszeń zawsze są zaginięcia dzieci.

Nieustanne przeprowadzki.
Ojciec wciąż się zakochiwał i gnał za swoją kolejną miłością, a dziewczynki podróżowały z nim jak walizki.
Tym razem była to podróż do Gdyni. Wszystko co ich tam czekało miało być nowe. Zupełnie nowe życie.
W ten ostatni wieczór siedzieli w trójkę przed telewizorem, oglądając kolejny raz ten sam film, pożerając zachłannie paluszki. Tata, Lenka i Sara. Tak, Sara jeszcze wtedy z nimi była. Ostatni raz widziano ją gdy szła opustoszałą drogą w stronę lotniska. Miała wtedy siedem lat i burzę ciemnych włosów.
Agnieszka wymazała z pamięci te najgorsze wspomnienia, nierealne i nierzeczywiste. A jednak pamięć natrętnie przebijała się przez skorupę mglistego strachu. Pamiętała, że wtedy stało się coś złego. Wtedy była kimś innym. Miała na imię... i bawiła się na placu zabaw pełnym dzieci. Matka tylko na chwilę spuściła ją z oczy. Nikt nie zauważył zniknięcia dziecka.
Monika Litwin odnalazła się po dziesięciu latach na plaży w Łebie. Nadal była małą dziewczyną w ciele dorosłej kobiety. Pamięta jedynie woń stęchlizny, mrok piwnicy i zakryte czarną folią szyby samochodu, którym została porwana.

Autorka porusza trudny i bolesny temat porwań i zaginięć dzieci. To próba zwrócenia uwagi na drobiazgi, które na co dzień nam umykają, a mają tak ogromny wpływ na całe życie. Te wszystkie przypadki są tak różne, a jednak łączy je ból, rozpacz i wieczne wyczekiwanie matek, ojców, rodzeństwa na powrót utraconych dzieci. Niektóre z nich wracają, by nadal czuć się obco wśród rodziny, nierozumiane, z traumą, która jak druga skóra pozostaje z nimi na zawsze. Syndrom sztokholmski, tak częsty wśród ofiar porwań, wrośnięty w psychikę zaginionych jak syjamskie rodzeństwo.
Inne nigdy się nie odnajdą, a czekające rodziny już nie posprzątają ich pokoi, czyniąc z nich małe ołtarze, na których z pietyzmem pielęgnują wspomnienia, pokryte każdego roku grubszą warstwą kurzu. Ich życie wiecznie będzie podporządkowane nieustannemu czekaniu.

To nie jest łatwa książka. To poruszająca, wielowymiarowa, niesamowicie realna powieść, dotykająca trudnych spraw w bardzo delikatny, ale wyrazisty sposób.
Jeśli masz dzieci będziesz z niepokojem śledzić każdy ich krok. Ten strach nigdy cię nie opuści...

"Nie mogę tak dalej. Nie chcę przeżyć życia tak, jakbym oglądała je z boku."

Każdego roku policja w naszym kraju odnotowuje kilkanaście tysięcy zaginięć. Spośród tych wszystkich zgłoszeń zawsze są zaginięcia dzieci.

Nieustanne przeprowadzki.
Ojciec wciąż się zakochiwał i gnał za swoją kolejną miłością, a dziewczynki podróżowały z nim jak walizki.
Tym razem była to podróż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś już nikt nie krępuje stóp, ale nadal jesteśmy krępowane schematami, źle pojętymi tradycjami, kulturowymi zwyczajami, nadal ktoś zadaje nam ból psychiczny i fizyczny, i my same też go sobie zadajemy. Wciąż jeszcze wierzymy, że cnotą jest bezwzględne posłuszeństwo.
Skrywamy naszą kobiecość pod wachlarzem zasad, nakazów i zakazów. Zapominamy, że siła jest kobietą. Wstydzimy się mówić o naszych potrzebach, deficytach i wadach. Boimy się okazywać uczucia i słabości. Wciąż coś musimy i wciąż nam czegoś nie wypada.
Czas łamania charakterów, dyscypliny, ślepego wykonywania powinności wobec rodziny i całej społeczności już się skończył. Kobiety nie "są bezużytecznymi gałązkami". Mamy prawo być takie, jakie chcemy. Mamy prawo spełniać swoje marzenia, mamy prawo do słabości i niezależności. Czas zdjąć bandaże...
***
"Kiedy czułam, że nie zniosę dłużej ani jednej chwili cierpienia i zalewałam łzami zakrwawione bandaże, matka szeptała mi do ucha zachęty, abym wytrzymała jeszcze jedną godzinę, jeszcze jeden dzień, jeszcze jeden tydzień, i przypominała o nagrodach, jakie czekają mnie, jeżeli wytrwam trochę dłużej. W ten sposób nauczyła mnie znosić nie tylko fizyczne cierpienie skrępowanych stóp, a później porodów, ale także znacznie bardziej dotkliwy ból serca, umysłu i duszy. Wskazywała również moje wady i uczyła, jak wykorzystywać je dla własnego dobra. (...)
Krępowanie zmieniło nie tylko kształt moich stóp, ale i cały mój charakter. Może to dziwne, lecz wydaje mi się, że proces ten ciągnął się przez całe moje życie, czyniąc z ustępliwego dziecka zdeterminowaną dziewczynę, a potem z młodej kobiety, bez słowa spełniającej wszystkie życzenia teściów, dojrzałą, stojącą najwyżej w hierarchii okręgu matronę, która narzucała innym surowe zasady i zwyczaje. Zanim skoczyłam czterdzieści lat, twarde usztywnienie bandaży ograniczyło nie tylko złote lilie moich stóp, ale także serce, które tak zastygło w poczuciu niesprawiedliwości, żalu i pretensji, że nie umiałam wybaczyć tym, których kochałam, i którzy mnie kochali."

Dziś już nikt nie krępuje stóp, ale nadal jesteśmy krępowane schematami, źle pojętymi tradycjami, kulturowymi zwyczajami, nadal ktoś zadaje nam ból psychiczny i fizyczny, i my same też go sobie zadajemy. Wciąż jeszcze wierzymy, że cnotą jest bezwzględne posłuszeństwo.
Skrywamy naszą kobiecość pod wachlarzem zasad, nakazów i zakazów. Zapominamy, że siła jest kobietą....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Najlepszym sposobem na to, aby poznać "Wotum" jest poznać "Wotum" - jakby to powiedziała Tereska B.

Pędziłam po tę książkę z rozwianym włosem, rumianym licem i niepojętą ekscytacją. Wróć. Chciałam żeby tak to epicko wyglądało, ale prawda jest szara i nieciekawa jak karton, w którym spoczywało owe dzieło, a który czekał cierpliwie na odbiór w pobliskim sklepie "żabka". Żeby nie było, ekscytacja była jak najbardziej realna, pomijając okoliczności natury w jakich przyszło mi posiąść książkę. Tak więc posiadłam, przysiadłam i zasiadłam, a raczej zatopiłam się w lekturze.
Lubię prawdziwe męskie pisanie. Nie żebym miała coś przeciw niewieścim wysiłkom literackim ale... Zaleje mnie teraz, jak potop szwedzki fala obrończyń babskiego wysiłku w literaturze rodzimej, ale będę bronić mego zdania, jak jasnogórskiego obrazu i pozostanę niewzruszona jak na sądzie ostatecznym. Jest coś w tym męskim pisaniu czego przykładem jest twórczość Macieja Siembiedy, że chciałoby się krzyczeć: "autor, autor!" Ale jest i Kania i jego brzuszek. Owa przypadłość spowodowana prawdopodobnie ciśnieniem, które w zadziwiający sposób gromadzi się w środkowej części ciała, powodując wizualną otyłość brzuszną. Dziwne ciśnienie spowodowane kultywowaniem tradycji w postaci konsumpcji naszego dziedzictwa narodowego czyli słodkich wypieków i pierogów. I jak tu go nie kochać! To był argument numero uno.
Kolejny atut tej powieści to ów atak na obraz jasnogórski. Jest szaleniec, a może fanatyk - owładnięty nienawistną obsesją religijną, a może miłością do Matki Bożej? Spór do rozstrzygnięcia przy piwie, ale już po lekturze.
Kania lubi sekrety i brawurową jazdę, my też. Więc już na początku jest dobrze. Pojawia się dreszczyk i gęsia skórka, bo i tajemniczy głos kobiety z zaświatów mąci nam obraz. Generalnie obrazów jest kilka, więc zawrót głowy murowany.
Jest tajemnicze chrupkie pieczywo i wygnany na banicję brat Roger. Jest Krzyżak w hawajskiej koszuli i nie mniej tajemniczy Pignus sprzed trzystu lat, jest proboszcz, który bał się wideł i wszechobecna kawa latte. I tak można by mnożyć i dzielić, bo dokładać już nie ma co. Cała powieść jest kompletna jak sznyta ze smalcem i kiszonym ogórkiem.
I jak zawsze są pytania.
Czy istnieje apokryf obrazu Najświętszej Panienki, a wierni od setek lat pielgrzymują do niewłaściwego sanktuarium?
Jaka sekta stoi za chęcią zniszczenia malowidła? Kim jest tajemniczy Szaman? I wreszcie - dlaczego Kościół tak usilnie stara się powstrzymać każdego, kto dąży do prawdy?
I żeby nie było tak słodko, to część wątków podniesiona i prowadzona przez autora urywa się i pozostaje ów niedosyt. Myślę tu o postaci owego niszczyciela obrazu czy siostry Róży.
Czego mi jeszcze brakowało? Ano retrospekcji.
Tego zwrotu ku przeszłości, tego przeniesienia w czasie, które było tak charakterystyczne w poprzednich częściach, bo to właśnie dodawało głębi powieści. Chciało mi się bardziej rozbudowanego wątku jasnogórskiej tajemnicy sprzed stuleci i ciekawostek oblężenia klasztoru. Rozbudowanej postaci samego Szamana i jego historii życia. Dobra, już nie będę się więcej czepiać.
Wotum jest faktem i fikcja, awersem i rewersem, mrocznym dnem i mistycznym uniesieniem, to sacrum i profanum.
Czytajcie!
P.S. a największy minus to ciągle ssanie w żołądku podczas czytania tych sugestywnych opisów konsumowanych przez Kanię dań. Dlatego ku przestrodze tych co nie czytali - zaopatrzcie się w wielką michę przekąsek

"Najlepszym sposobem na to, aby poznać "Wotum" jest poznać "Wotum" - jakby to powiedziała Tereska B.

Pędziłam po tę książkę z rozwianym włosem, rumianym licem i niepojętą ekscytacją. Wróć. Chciałam żeby tak to epicko wyglądało, ale prawda jest szara i nieciekawa jak karton, w którym spoczywało owe dzieło, a który czekał cierpliwie na odbiór w pobliskim sklepie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czasami nie ma dobrych rozwiązań, a spokojne wody zmieniają się we wzburzony ocean. Każdy człowiek może kiedyś znaleźć się w dryfującej łodzi i zamiast dopłynąć do brzegu, roztrzaska się o skały."

Każdy ma jakąś przeszłość. Nawet dzisiejszy dzień już jutro stanie się przeszłością. Znaną i pewną. To tak oczywiste, że nie ma się nad czym zastanawiać. A co jeśli nie ma się przeszłości? Jeśli pamięć nieporadnie gmera w ciemności strzępów tego, co wydaje się przeszłością? Na czym budować własną tożsamość, gdy w kwiecie wieku wali się ona jak domek z kart? Gdy tak przynależne nam imię i nazwisko staje się obce, nie nasze, nie pasujące. Szukać? Dociekać? Poznawać?
Po śmierci Matki Judyty od Sierot, w ręce siostry Miriam trafia pisany przez dziesiątki lat pamiętnik, a raczej stos zapisanych brulionów. To co przeczytała, tak jak świat w który tak bardzo wierzyła, jak i świętość mentorki, przetoczyło się po niej jak śnieżna lawina. Zrozumiała, że owo bogobojne i przepełnione miłosierdziem dla innych życie matki przełożonej, miało być odkupieniem jej win, a nie dążeniem do świętości.
Matka Judyta zanim stała się oddana Bogu była Amelią, tą która dopuściła się wielkiego grzechu. I choć młodość to czas błądzenia, to ogrom jej występków był zbyt wielki by mógł zostać wybaczony. Jedynie śmierć była tu wybawieniem. Co zrobiła ta dziewczyna, że sama skazała się na potępienie? Czy stanęła po właściwej stronie?
Seweryn dowiaduje się, że jest synem zakonnicy i niemieckiego oficera. Jego życie skomplikowało się do granic możliwości. Jego przyjście na świat zmieniło życie wielu osób, a w szczególności matki, która odepchnięta przez własnych rodziców, zmagała się z ogromnym upokorzeniem i nędzą. Skazana na ostracyzm, bo pewne rzeczy nie mają prawa się udać, nie mają prawa się wydarzyć.
Seweryn był wstydliwym problemem, bękartem, owocem grzechu i rozpusty, niemal bluźnierstwem, gwoździem wbijanym w świętość klasztoru. Żeby zmazać z siebie grzech rodziców, stanie się małym Jerzym. Inne ręce będą tulić go do snu, inna silna dłoń wychowywać. Dostąpi szansy posiadania rodziców, których nie będzie musiał się wstydzić.
Lecz los bywa przewrotny.
Kościół skutecznie uniemożliwi mu powrót do przeszłości. Jak silna jest jego władza, Seweryn przekona się wiele lat później. Jego puzzle życia leżały rozsypane, a on nie wiedział jaki obraz z nich ułoży.
Ta powieść próba zmierzenia się z nie łatwym tematem, który nadal bywa drażliwy i kontrowersyjny szczególnie w kraju, gdzie religia jest tak istotnym elementem życia, a kler ma tak mocno ugruntowaną pozycję.
Ta historia nie ma końca. Oparta na prawdziwych wydarzeniach nadal trwa. Hermetycznie zamknięta instytucja kościelna od lat dba, by prawda o jego historii nigdy nie ujrzała światła dziennego, a sądowe procesy ciągnęły się bez końca, aż umrze ostatni świadek tamtych dni.

"Czasami nie ma dobrych rozwiązań, a spokojne wody zmieniają się we wzburzony ocean. Każdy człowiek może kiedyś znaleźć się w dryfującej łodzi i zamiast dopłynąć do brzegu, roztrzaska się o skały."

Każdy ma jakąś przeszłość. Nawet dzisiejszy dzień już jutro stanie się przeszłością. Znaną i pewną. To tak oczywiste, że nie ma się nad czym zastanawiać. A co jeśli nie ma się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to