Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Ależ to jest młodzieżowa petarda!

Nie ukrywałem nigdy, że Kasia kupiła mnie cyklem "Między światami", a dokładnie drugim tomem, a nie znoszę urban fantasy. 😉 I kiedy na początku lektury okazało się, że "Wakacje pełne magii" to jest to samo uniwersum, no uśmiech zagościł na mojej twarzy. 😁 Znajomość trylogii "Między światami" nie jest wymagana, jeśli ktoś poczuł się w tym momencie zaniepokojony. 😉

W książce jest wszystko, co zadowoli małych i dużych. Smok, krokodyl, magia i wakacje! I przygody, nie zapominajmy o przygodach!
Dobrze skonstruowana fabuła i świetni bohaterowie. Jak zawsze bardzo dobry zapis i dużo, dużo tekstów, które rozbawią wszystkie grupy wiekowe. 😉

Ponieważ ostatnio jestem w klimacie książek dla dzieci/młodzieży, to doceniam te, w których dedykowani odbiorcy nie są traktowani jak "przygłupy". Kasia podchodzi do swoich młodszych czytelników z całkowitym szacunkiem i daje im "poważną" historię, w której poruszony jest na przykład temat niepełnosprawności (za co wielki szacun!), ale nie szczędzi też różnych chwilowych traum i opisów emocji, co bardzo mi się podobało, a przekaźnikiem tychże jest główna bohaterka, której mocą jest "odbieranie" myśli innych ludzi.

Konkludując, polecam bardzo, a może nawet jeszcze bardziej! Ta seria, bo już wiadomo, że następny tom musi być, to będzie petarda, jak pisałem na wstępie.

PS
I jak ona jest pięknie wydana! Oprawa graficzna jest tak samo dobra jak treść. Brawa dla ilustratorki Wioletty Herczyńskiej i wydawnictwa Mięta!


Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce!

Ależ to jest młodzieżowa petarda!

Nie ukrywałem nigdy, że Kasia kupiła mnie cyklem "Między światami", a dokładnie drugim tomem, a nie znoszę urban fantasy. 😉 I kiedy na początku lektury okazało się, że "Wakacje pełne magii" to jest to samo uniwersum, no uśmiech zagościł na mojej twarzy. 😁 Znajomość trylogii "Między światami" nie jest wymagana, jeśli ktoś poczuł się w tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Świetny debiut! Nie mogłam się oderwać. Na kolejne książki tej autorki czekam niecierpliwie."
- Anna Kańtoch

I ja się pod słowami Ani mogę podpisać. Muszę przyznać, że ciężko pisać bez spoilerów, a rzecz, która mi się podobała byłaby spoilerem, tak że kilka słów spróbuję złożyć tak, żeby nie psuć wam zabawy.
Po pierwsze przeczytałem w życiu mnóstwo kryminałów i wiem, że wszystko już było. Od lat patrzę na ten gatunek trochę pod innym kątem i Szantażystka wpisuje się w ten rodzaj kryminału, który lubię. Dostajemy mocną warstwę obyczajową, która wybija się ponad warstwę kryminalną. Ponadto bardzo dobrze i zrozumiale prowadzona fabuła, w której przy uważnym czytaniu, nie idzie się pogubić. Nie ma zalewu postaci, że w połowie niewiadomo kto jest kto, a historia pana Stasia ciągnie się przez dziesięć stron, żeby pan Stasio znalazł rzecz/trupa i nigdy się więcej na stronach powieści nie pojawił (if ya know what I mean 😉 Lipowo vibe).
Dobrze skonstruowane postacie, szczególnie podkomisarz Konrad Lis, który nie jest wszechwiedzącym i błyskotliwym detektywem, a postacią wiarygodną z bardzo ciekawym tłem prywatnym. Scena podczas nieformalnego przesłuchania podejrzanego była mocna i naprawdę świetnie napisana.
Druga główna bohaterka, czyli dziennikarka Anna Kaczmarek, może na początku wydawać się irytująca, ale jej historia też jest dobra.
Kolejna rzecz, na którą patrzę, to krzaki fabularne. I ich, dzięki dowolna siła wyższo, też nie ma. Książka dzięki temu ma taką objętość, jaką preferuję przy kryminałach. Temat <cenzura>, który jest poruszony, jest ważnym tematem, szczególnie w mniejszych miejscowościach i ważne, żeby go grzać i uświadamiać ludzi, że jeśli ktoś chodzi do <cenzura> i się leczy, to nie znaczy, że jest <cenzura>.
Konkludując, Marta już trzykrotnie oczarowała mnie swoimi opowiadaniami, które już nie raz polecałem.
Szantażystka to dobry debiut, nie bez wad, ale na pewno stabilny. Z czystym sumieniem mogę go polecić, szczególnie jeśli kryminał z warstwą obyczajową was interesuje.

PS.
A wykorzystując Riders on the storm autorka zyskała u mnie +100 do wspaniałości. ❤️

"Świetny debiut! Nie mogłam się oderwać. Na kolejne książki tej autorki czekam niecierpliwie."
- Anna Kańtoch

I ja się pod słowami Ani mogę podpisać. Muszę przyznać, że ciężko pisać bez spoilerów, a rzecz, która mi się podobała byłaby spoilerem, tak że kilka słów spróbuję złożyć tak, żeby nie psuć wam zabawy.
Po pierwsze przeczytałem w życiu mnóstwo kryminałów i wiem, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, które zostają z nami na zawsze. Są takie książki, które wypalają w nas znamię.

Po "Bar dobrych ludzi" JR Moehringera sięgnąłem pierwszy raz w 2011 roku. Ta opowieść pomogła mi w tamtym czasie, ponieważ historia w niej zawarta jest tożsama w wielu miejscach z moimi przeżyciami. Przez wiele lat chciałem sięgnąć po nią ponownie, ale bałem się, że po takim czasie może się okazać, że wyidealizowałem ją w swojej głowie. Bałem się, że ja się zmieniłem i książka okażę się nie taka, jaką pamiętam. Miałem już tak z kilkoma filmami i książkami.
Do ponownego przeczytania zmotywował mnie film, który powstał na jej podstawie i który miałem nieprzyjemność obejrzeć. Nie ma on wiele wspólnego z książką i jest przykładem na to jak można zepsuć genialną historię.

Tak, ponownie mnie oczarowała, zmieszała, żeby na koniec zasmucić, a jednocześnie dać nadzieję.
"Bar dobrych ludzi" można nazwać dziennikami, wspomnieniami, powieścią autobiograficzną, ale to tylko semantyka. To jest po prostu świetna historia. Chociaż nie ma w niej szybkiej akcji, spektakularnych twistów itd. Ale kiedy się ją zacznie, to naprawdę trudno ją odłożyć.
Jest to opowieść o życiu, poszukiwaniu siebie i swojej tożsamości. Braku kontroli nad życiem i odzyskaniu jej.
Wiem, że wiele osób może nie dać rady jej przeczytać. Wymaga ona poświęcenia czasu i odkrywania powoli tej historii. Moehringer stworzył dzieło kompletne i absorbujące. Skłaniające do przemyśleń i zastanowienia się nad własnym życiem. Pozycję dla ludzi z pewnym doświadczeniem życiowym, ale i młodych, którzy mogą dzięki niej uniknąć niektórych kłopotów, jeśli tylko zechcą wyciągnąć z niej wnioski.

Są takie książki, które zostają z nami na zawsze. Są takie książki, które wypalają w nas znamię.

Po "Bar dobrych ludzi" JR Moehringera sięgnąłem pierwszy raz w 2011 roku. Ta opowieść pomogła mi w tamtym czasie, ponieważ historia w niej zawarta jest tożsama w wielu miejscach z moimi przeżyciami. Przez wiele lat chciałem sięgnąć po nią ponownie, ale bałem się, że po takim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Otworzyć po mojej śmierci" to zbiór krótkich form, przy którym możecie się trochę rozerwać.

Niekwestionowanym mistrzem krótkiej formy był niegdyś Etgar Keret, którego zbiorami się zaczytywałem. Od ponad 15 lat mam nikły kontakt z tym rodzajem prozy, tak że nie wiem, kto obecnie króluje, ale jest to specyficzny zapis, który ma tylu samo zwolenników co przeciwników. Od zawsze byłem fanem, gdyż "nie sztuką" jest napisać 1000 stronicową powieść, a właśnie w kilku zdaniach stworzyć historię, którą uzupełni sobie już sam czytelnik. Po prostu pisać dobrą krótką formę, to trzeba umieć. Tyle, a raczej aż tyle. Przytoczę historię, która obecnie jest już podważana, ale dawno, dawno temu, za siedmioma gór... Może nie aż tak daleko, ale podczas jednego ze spotkań z kumplami pisarzami, Hemingway przechwalał się, że potrafi napisać pełną historię zawartą jedynie w sześciu słowach. Zaproponował zakład, zapisał coś na serwetce i podał kolegom. Na papierze widniało następujące sześć słów: „Na sprzedaż: dziecięce buciki, nigdy nienoszone”.
<back to reality>
I w tym momencie wchodzi on, cały na czarno. W opinającym t-shircie, który eksponuje jego brzuch i sutki - Abelard Giza.
Wchodzi z celnymi puentami, miejscami zawoalowanymi spostrzeżeniami i dobrym zapisem. Funduje rollercoaster emocji. Od śmiechu, przez łzy do pytań, które męczyły już lata temu Karola Kopca, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Nie porównuję Abelarda do Kereta, ale naprawdę jest to mistrzowska krótka forma. Chylę czoło, bo to naprawdę niewdzięczna forma zapisu, która wymaga w kilku zdaniach/stronach opowiedzieć historię. Wielu pisarzy tego nie potrafi, a jemu się udało. Ba, nawet nie ma w tym zbiorze słabego opowiadania. Czy kilka jedzie po bandzie? Być może, ale trzeba zwrócić uwagę na nieskończoną wyobraźnię Abelarda i umiejętność zamknięcia tego w takiej formie.
Po zamówieniu martwiłem się, czy się nie zawiodę (i nie utopię kasy, wszak to ponad 50 zł), a decyzję podjąłem w towarzystwie gorączki, ale mogę z czystym sumieniem, i prawidłową temperaturą ciała, zacytować prezesa cytującego Edith Piaf - "Niczego nie żałuję". Kupujcie, czytajcie i zachwycajcie się tą niedocenianą formą w wykonaniu kogoś, kogo nikt chyba o to nie podejrzewał. Tak, jestem zaskoczony i tego nie ukrywam. 😉

"Otworzyć po mojej śmierci" to zbiór krótkich form, przy którym możecie się trochę rozerwać.

Niekwestionowanym mistrzem krótkiej formy był niegdyś Etgar Keret, którego zbiorami się zaczytywałem. Od ponad 15 lat mam nikły kontakt z tym rodzajem prozy, tak że nie wiem, kto obecnie króluje, ale jest to specyficzny zapis, który ma tylu samo zwolenników co przeciwników. Od...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Łap chwilę, życie jest krótkie, niczego nie żałuj, ryzykuj i wierz w siebie.
- recenzja "Życia z przypisami" w pigułce.

Wiele mógłbym napisać o tej książce, niekoniecznie zawsze dobrze, ale kogo to interesuje.
Sir Terry przekonał mnie już do siebie 42 książki temu, biografia natomiast zmobilizowała mnie do sięgnięcia po pozycje spoza Dysku, co przez najbliższe miesiące zamierzam stopniowo czynić.

Zapewne każdy z was, który fanem Pratchetta jest wcześniej czy później po nią sięgnie. Nie uciekniecie przed nią. A ostatnie strony rozerwą was na strzępki i zdewastują, żebyście potem mogli dojść do wniosku, że i tak mieliśmy (jako ludzkość) szczęście, że Terry Pratchett istniał i tworzył.
My dziękujemy mu za jego twórczość, a on dziękował nam za nasze pieniądze.

Łap chwilę, życie jest krótkie, niczego nie żałuj, ryzykuj i wierz w siebie.
- recenzja "Życia z przypisami" w pigułce.

Wiele mógłbym napisać o tej książce, niekoniecznie zawsze dobrze, ale kogo to interesuje.
Sir Terry przekonał mnie już do siebie 42 książki temu, biografia natomiast zmobilizowała mnie do sięgnięcia po pozycje spoza Dysku, co przez najbliższe miesiące...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od przedszkola do Opola, a nawet dalej, bo do Francji.
- jednozdaniowa recenzja z przymrużeniem oka.

I oto mamy świeżutki, nowiutki grande finale trylogii Między światami Katarzyny Wierzbickiej. I mam problem, żeby bez spoilerów napisać coś o trzecim tomie, tak że będę próbował, chociaż czuję, że polegnę.
Na wstępie napiszę, że jako osoba, która nie przepada za polskim urban fantasy, słowiańskością itepe itede bardzo polecam tę serię i to w sumie powinno być już wystarczającą rekomendacją.
Co mi się podobało w tym tomie najbardziej? Na pewno postać nowego przewodniczącego Rady, mogłoby go być więcej, gdyż uwielbiam takich tweenerowych bohaterów (używając wrestlingowej terminologii).
Wmieszanie w ten cały kocioł AI, świetny pomysł. I tutaj muszę napisać, że jeśli mniej byłoby wątku romantycznego, a więcej o magicznym AI, to nie narzekałbym.
Ten tom jest, mam wrażenie, bardziej "na poważnie", mniej jest ciętego humoru, chociaż dalej jest obecny. Agata jest wciąż w swojej nieogarniętej formie i czuje się w niej na wskroś dobrze.
Niby to finałowa odsłona, ale autorka zostawiła sobie bramę, a nie tylko furtkę do kontynuacji.
Czy mogło się to tak skończyć? W jakiejś wersji rzeczywistości na pewno, ale liczę, że to tylko jedna z możliwych. Przeczytacie, to zrozumiecie moje słowa.
Konkludując, polecam wszystkim bez wyjątków, bo ciężko tutaj określić grupę docelową, tak że jak macie ochotę spędzić trochę czasu z magią i demonami, to szybko zaopatrujcie się w trzy tomy i w podróż. Szczególnie, że już nie musicie czekać, bo cała historia czeka na was.

I żyli długo i... Hasta la vista, baby!

Od przedszkola do Opola, a nawet dalej, bo do Francji.
- jednozdaniowa recenzja z przymrużeniem oka.

I oto mamy świeżutki, nowiutki grande finale trylogii Między światami Katarzyny Wierzbickiej. I mam problem, żeby bez spoilerów napisać coś o trzecim tomie, tak że będę próbował, chociaż czuję, że polegnę.
Na wstępie napiszę, że jako osoba, która nie przepada za polskim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cztery lata. Tyle Aleksandra Zielińska kazała czekać nam na nową powieść. I oto jest - Grzybnia.

Grzybnia to współczesna baśń, trochę mroczna, czasem zabawna, a na pewno pouczająca i poruszająca. Ola ponownie mierzy się z tematem żałoby i śmierci. Żałoby po martwych, ale też żywych, z którymi nasze drogi się rozeszły.

Nie będę was oszukiwał, to jest ciężka książka, ale naprawdę warta przeczytania. Skłoni do refleksji, a każdy odczyta ją zapewne trochę inaczej. Wszystko zależy od naszych doświadczeń życiowych, ale jednego jestem pewien, nikt nie będzie rozczarowany po lekturze. Może dotknąć was do żywego, może tylko musnąć, ale to jak Ola operuje emocjami i opisami nie pozostawi nikogo obojętnym na tę historię.
Jak zawsze świetny zapis. Warto skupić się na tej pięknej konstrukcji zdań i fabuły, która jest jak tytułowa grzybnia. Nie ma tu zbędnych zdań, akapitów. Wszystko jest poukładane i przemyślane.

Bardzo polecam!

Cztery lata. Tyle Aleksandra Zielińska kazała czekać nam na nową powieść. I oto jest - Grzybnia.

Grzybnia to współczesna baśń, trochę mroczna, czasem zabawna, a na pewno pouczająca i poruszająca. Ola ponownie mierzy się z tematem żałoby i śmierci. Żałoby po martwych, ale też żywych, z którymi nasze drogi się rozeszły.

Nie będę was oszukiwał, to jest ciężka książka, ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Sprzedawcy marzeń Krystyna Chodorowska, Piotr W. Cholewa, Grzegorz Chudy, Anna Hrycyszyn, Anna Kańtoch, Marta Magdalena Lasik, Joanna Nałęcz, Małgorzata Pudlik, Katarzyna Rupiewicz, Alicja Tempłowicz, Agnieszka Żak
Ocena 9,0
Sprzedawcy marzeń Krystyna Chodorowsk...

Na półkach: ,

Że tegoroczna antologia sekcji literackiej Logrus różni się od wcześniejszych to już wiemy. Ponieważ ciężko jest bez spoilerów pisać o opowiadaniach, tak że dziś spróbuję w inny sposób ugryźć ten temat.
A więc...

Przechodziłem wczoraj koło kałuży
Nie wpadłem do niej, byłem za duży
Z początku myślałem, że to Katowice
Dla Elizy? To jednak musiały być Gliwice
Zobaczyłem chyba jakąś morską latarnię,
Ktoś za mną krzyknął "kocham Cię jak Irlandię"
Mnie? Nie! To jednak były Katowice
Wiedźma, beboki, dość dziwne ulice
Czas wiać, tylko jak i gdzie? Może Italia?
Don Corleone, Sycylia i przepiękna Maja
Wtem. Halo! Dzwońcie po Muldera i Scully
Inksi, czy tam kosmici na Spodku wylądowali
Jakby to był tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty
A w Polsce nie było wtedy jeszcze Biedronki
Wkoło strachy na wróble, kukły przeklęte
Szaleńcy, przez alchemię dusze w nie zaklęte
Prorok skąpany w olśnieniowej mgle
Takie rzeczy to tylko w odległym Dreźnie
<stop>
Bo tak naprawdę to chodzi o beboki
Które rozjaśnią nudnego życia mroki
I na koniec. Naszły mnie takie przemyślenia
Stali na chodniku, uśmiechnięci, sprzedawali marzenia
Kupiłem jedno, w środku trochę humoru i doza cierpienia
W sumie to tyle, na razie, nie mam nic więcej do powiedzenia
<czerwony balonik drop>

Kluczem do tej recenzji jest oczywiście antologia. Mam nadzieję, że taka forma zachęci was, żeby po nią sięgnąć. 😉
Sekcja literacka Logrus po raz kolejny zawiesza wysoko poprzeczkę, aż strach się bać, co ugotują w przyszłym roku.

Sprzedawcy marzeń to mój pierwszy patronat.
Bardzo się cieszę, że mogłem objąć patronatem tak wyjątkową i, wbrew pozorom, spójną antologię. Dziękuję!

Że tegoroczna antologia sekcji literackiej Logrus różni się od wcześniejszych to już wiemy. Ponieważ ciężko jest bez spoilerów pisać o opowiadaniach, tak że dziś spróbuję w inny sposób ugryźć ten temat.
A więc...

Przechodziłem wczoraj koło kałuży
Nie wpadłem do niej, byłem za duży
Z początku myślałem, że to Katowice
Dla Elizy? To jednak musiały być Gliwice
Zobaczyłem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy widzieliście, że Kevin Sussman pierwotnie miał grać Howarda, ale konkurencyjna stacja nie zwolniła go z kontraktu i zablokowała jego udział w pilocie TBBT? Albo że stacja CBS po emisji pilota chciała zastąpić Kunala Nayyara innym aktorem bez wiedzy Chucka Lorre i gdy ten się o tym dowiedział wstawił się za nim i nie pozwolił, żeby Kunal został zwolniony? To tylko dwie ciekawostki z miliona, które znajdziecie w książce Teoria Wielkiego Podrywu Jessici Radloff.

Teoria Wielkiego Podrywu to zdecydowanie mój ulubiony serial komediowy (na podium jest jeszcze Scrubs i The Middle). Oglądałem wszystkie odcinki po kilka razy, a niektóre to i kilkanaście.
Jessica Radloff wykonała tytaniczną pracę. Jej książka to prawie 600 stron wywiadów z twórcami (od producentów, scenarzystów, scenografów przez wszystkich aktorów, a nawet mamę Jima Parsonsa, a także gościnnie Marka Hamilla, więc Moc jest w niej silna), przeplatanych zdjęciami (często z prywatnych archiwów). Pełno w niej anegdot i zakulisowych tajemnic.
Nie jest to książka napisana przez fana wikipedystę czy dziennikarza suchofaktowca. Można powiedzieć, że autorka weszła do samego jądra atomu TBBT i pokazała kulisy powstawania, nie unikając także tematów trudnych i niewygodnych.
Napiszę truizm, ale każdy fan TBBT musi tę książkę przeczytać. Wypełni ona trochę pustkę po stracie ulubionego serialu, a i pokaże tych prawdziwych ludzi, którzy stali za postaciami, których losy śledziliśmy przez 12 lat.
Jest to książka w formie wywiadów, ale tak dobrze połączonych, że ma się wrażenie jakby autorka zebrała tych wszystkich ludzi w jedno miejsce i urządziła Wielki Panel Podrywu.

Bardzo polecam! Czekałem na nią prawie rok, ale było warto.
I trochę zazdroszczę tym, którzy mają ją jeszcze przed sobą. Na pewno będę do niej nieraz wracał, gdyż to kopalnia anegdot i wiedzy o Teorii Wielkiego Podrywu.

Dif-tor heh smusma!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu SQN.

Czy widzieliście, że Kevin Sussman pierwotnie miał grać Howarda, ale konkurencyjna stacja nie zwolniła go z kontraktu i zablokowała jego udział w pilocie TBBT? Albo że stacja CBS po emisji pilota chciała zastąpić Kunala Nayyara innym aktorem bez wiedzy Chucka Lorre i gdy ten się o tym dowiedział wstawił się za nim i nie pozwolił, żeby Kunal został zwolniony? To tylko dwie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziewczyna w różowym to młodzieżówka, w której odnajdzie się też młodzież starsza. Zapis jest świetny, tak że jeśli lubicie niebanalne porównania, nawiązania do popkultury i cięty język, to jest to książka dla was. Podobał mi się też brak przekleństw i ogólnej wulgarności, którą zalane są teraz tego typu pozycje (nie tylko Polskie i nie tylko książkowe). Pozytywnym zaskoczeniem jest playlista podana na pierwszej stronie wraz z kodem QR do Spotify. Szkoda tylko, że muzyki zabrakło w treści książki.

Jest to opowieść o pasji, o poszukiwaniu samego siebie i swojej drogi, o niezrozumieniu i braku akceptacji. O tym, że nie ocenia się książki po okładce, a człowieka po wyglądzie.

Główna bohaterka zwana Klamką, dla nas Patrycją, dla dziennika Luizą jest outsiderką, a może bardziej się nią czuje? Właśnie zaczyna klasę maturalną. Ojciec Klamki, swoją drogą ciekawa postać, wydaje fantastykę i przez to non-stop nie ma go domu, gdyż konwenty. Mama jest w innym mieście, tak że Klamka prowadzi dość wolnościowy tryb życia. Jest fanką, a nawet fanatyczką żużla i chce być mechanikiem, przez co decyduje się na zdawanie na maturze fizyki. Trafia na fakultety z tejże, gdzie jej niebanalny wygląd i cięty język przysparza jej szkolnych wrogów. Czy sobie z nimi poradziła? Tego dowiecie się z książki. Jest jeszcze Tomek, enigmatyczny i fizyczny absztywikant. I żużel, duuużżooo żużlu. Chirrut Imwe rzekłby o tej książce, że Żużel jest w niej silny, ona jest silna Żużlem.

Konkludując, naprawdę ciekawa pozycja dla młodzieży. Bawiłem się przy niej dobrze, a dużym plusem jest jej realizm. Jedyny zarzut jaki mógłbym wytoczyć, to wolne tempo akcji i mało dialogów przez co dynamika trochę siedzi. No i zakończenie takim cliffhangerem, naprawdę? Jestem pozytywnie zaskoczony i wewnętrznie mocno różowy.

Dziewczyna w różowym to młodzieżówka, w której odnajdzie się też młodzież starsza. Zapis jest świetny, tak że jeśli lubicie niebanalne porównania, nawiązania do popkultury i cięty język, to jest to książka dla was. Podobał mi się też brak przekleństw i ogólnej wulgarności, którą zalane są teraz tego typu pozycje (nie tylko Polskie i nie tylko książkowe). Pozytywnym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Gorath to jednoosobowy Suicide Squad. Zawsze uderza pierwszy, a w mordę można dostać od niego w świecie wykreowanym przez Janusza Stankiewicza.

Wychowany na kinie akcji lat '80 i '90 cenię sobie "szybki montaż", co przekłada się też na długość/objętość (80-90 minut na film/300-350 stron na książkę).
Czytelnicy fantasy przyzwyczajeni do opasłych tomów i wielostronicowych opisów świata mogą być przerażeni tempem akcji Goratha, ale dla mnie, którego właśnie te opisy od fantasy odstraszają (chociaż czytam sporo i Dragonlance fanem już pozostanę), jest wybawieniem. Dostałem dużo akcji, nawet z jakąś fabułą, niezłych bohaterów i ogólny rozpierdziel.
Ciekawy dobór rasy głównego bohatera, gdyż jest on półorkiem, czyli nie jest typowym mięśniakiem siepaczem, ale też do erudyty mu daleko (znów powtórzę, kino lat '80, '90) plus jego zasada "zawsze uderz pierwszy" zdecydowanie wyróżnia go spośród protagonistów, których spotykamy w książkach fantasy.
Janusz Stankiewicz całkiem dobrze ograł schematy fantasy/RPG, a dodatkowo dość sprawnym zapisem nie pozwala się czytelnikowi za bardzo nudzić. Nie ma tutaj jakiegoś wybitnego, czy literacko zachwycającego języka. Jest przyzwoicie, ale cały czas pamiętając, że jest to debiut, pozostawiam większy margines błędu.
Motywy i działanie Goratha są od początku przejrzyste za co plus, a próg wejścia w świat jest niski, tak że nie marnujemy czasu na mechanikę, każdy kto miał choć niewielką styczność z fantasy, odnajdzie się bez problemu. Nie ma typowej magii i wszechmocnych czarodziejów, co dla mnie też na plus. Jest za to "coś", dzięki czemu na koniec uśmiech spowił mą twarz, ale nie mogę napisać kto i co, bo byłby to masywny spoiler. Natomiast ta postać jest przy okazji dobrym prognostykiem na przyszłość.
Konkludując, jestem pozytywnie zaskoczony. Nawet jeśli od początku i do końca team Nadal (nawiązując do informacji z okładki, że autor jest psychofanem Federera), to tym bardziej moje pozytywne zaskoczenie powinno być odbierane +5 albo i 10.
I chociaż nie jest to nic nowego w świecie fantasy, to sposób podejścia autora do tematu jest na tyle ciekawy, że z miłą chęcią poznam dalsze losy półorka.

Gorath to jednoosobowy Suicide Squad. Zawsze uderza pierwszy, a w mordę można dostać od niego w świecie wykreowanym przez Janusza Stankiewicza.

Wychowany na kinie akcji lat '80 i '90 cenię sobie "szybki montaż", co przekłada się też na długość/objętość (80-90 minut na film/300-350 stron na książkę).
Czytelnicy fantasy przyzwyczajeni do opasłych tomów i wielostronicowych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Teenage Mutant Ninja Turtles: The Last Ronin #1 Ben Bishop, Luis Antonio Delgado, Kevin Eastman, Esau Escorza, Isaac Escorza, Peter Laird, Shawn Lee, Tom Waltz
Ocena 9,1
Teenage Mutant... Ben Bishop, Luis An...

Na półkach:

The Last Ronin to świetna i dopieszczona historia.
Rok ok. 2040 Nowy Jork otoczony murem i rządząny przez Oroku Hiroto (syna Karai i wnuczka Shreddera, ojciec nn). Choć nazywany bękartem Karai, sam uważa się za boga. Na początku przypominał mi trochę Kylo Rena, ale to chyba bardziej przez wygląd i "znanego" dziadka.
Poza tym mamy "piękne" dystopijne miasto, pilnowane przez cyborgi/roboty, które są silną ręką władzy. Dodatkowo kolorowe neony i latające samochody tworzą ferię barw rodem z cyberpunkowej historii.
Tytułowym bohaterem jest ostatni żywy żółw, który chce pomścić swoją rodzinę i przyjaciół, czyli w skrócie zabić Hiroto, który jest przede wszystkim głową klanu Stopy. Autorzy poprzez retrospekcje powoli odsłaniają, jak do tego wszystkiego doszło.
Każdy bohater musi mieć jakichś sprzymierzeńców i tak jest i tutaj. Jest nią April, której też udało się przeżyć, chociaż ma sztuczną rękę i nogę i, co na plus, jest jakby mieszanką Sary Connor i Ripley. Ale to nie wszystko, bo jest też jej córka Casey Marie Jones (ojciec jak widać znany). Okazuje się, że są one częścią ruchu oporu, który próbuje obalić rządy Oroku. Czy im się uda? Piszę może trochę chaotycznie, ale nie chcę mocno spoilerować.

PS
Bardzo bym chciał aby ten komiks ukazał się w Polsce. Jestem tą historią zachwycony i określając ją jednym słowem: masterpiece!

Cowabunga/Booyakasha!

The Last Ronin to świetna i dopieszczona historia.
Rok ok. 2040 Nowy Jork otoczony murem i rządząny przez Oroku Hiroto (syna Karai i wnuczka Shreddera, ojciec nn). Choć nazywany bękartem Karai, sam uważa się za boga. Na początku przypominał mi trochę Kylo Rena, ale to chyba bardziej przez wygląd i "znanego" dziadka.
Poza tym mamy "piękne" dystopijne miasto, pilnowane przez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze? Nie wiem, co napisać o tej książce. Nawet za bardzo nie wiem, dla kogo jest napisana. Niby wydaje się młodzieżówką, ale czy młodzież może utożsamiać się z 30-letnim korposzczurem? Do połowy mi się podobało, a potem im dalej w las tym gorzej. Mimo ponad 450 stron jest mocno przegadana, a akcja urywa się i cześć. Nawet jeśli od początku była planowana na cykl, to powinno się to jakoś skończyć. Teoretycznie się wyjaśniło, ale pozostaje niedosyt.
Plus za przyjaciela głównego bohatera, gdyż jest on fanatykiem Gwiezdnych Wojen.

PS
Gadające mopsy niestety nie istnieją. 😞

Szczerze? Nie wiem, co napisać o tej książce. Nawet za bardzo nie wiem, dla kogo jest napisana. Niby wydaje się młodzieżówką, ale czy młodzież może utożsamiać się z 30-letnim korposzczurem? Do połowy mi się podobało, a potem im dalej w las tym gorzej. Mimo ponad 450 stron jest mocno przegadana, a akcja urywa się i cześć. Nawet jeśli od początku była planowana na cykl, to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ukraina ma największą liczbę seryjnych morderców na świecie."

Po Krwawego orła Craiga Russella sięgnąłem z polecenia.
Nie żałuję. Czego w tej książce nie ma? Rywalizacja między ukraińskimi i tureckim gangami, seryjny morderca, norweskie rytuały, szpiedzy, tajniacy, a to wszystko dzieję się w Hamburgu w 2003 roku. Główny protagonista nadkomisarz Jan Fable (pół Szkot, pół Niemiec) nie ma łatwo z tym, o czym napisałem wyżej, ale się stara. Mimo natłoku tych wątków fabuła całkiem dobrze się domyka i nie czuć przeładowania. Jedynie zakończenie (i prawdopodobnie cliffhanger) trochę tak bez fajerwerków.

"Ukraina ma największą liczbę seryjnych morderców na świecie."

Po Krwawego orła Craiga Russella sięgnąłem z polecenia.
Nie żałuję. Czego w tej książce nie ma? Rywalizacja między ukraińskimi i tureckim gangami, seryjny morderca, norweskie rytuały, szpiedzy, tajniacy, a to wszystko dzieję się w Hamburgu w 2003 roku. Główny protagonista nadkomisarz Jan Fable (pół Szkot, pół...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia dotyczy pierwszych czterech tomów.
Zacznijmy od tego, że nie mam żadnych uprzedzeń do głównych bohaterów w wieku starszym. Weźmy chociażby "Wiosnę zaginionych" Anny Kańtoch, ponadto jednym z mioch ulubionych seriali jest "Co ludzie powiedzą?" z genialną Patricią Routledge i niemniej rewelacyjnym Clivem Swiftem w roli jej męża.
Niestety Zofia jest tak irytującą postacią (i narratorką zarazem), ale nie w ten irytująco-dobry sposób jak Hiacynta, jest po prostu irytująca i nie sposób znaleźć w niej jakiekolwiek cechy, z którymi byłoby nam po drodze. Niestety humor totalnie nie mój (nie mówię, że się pary razy nie uśmiechnąłem), ale z humorem jak z dupą, każdy ma swój/swoją. Bohaterka na przestrzeni czterech tomów zmienia się dość mocno, a fabuła dzieję się bez żadnych przerw, tak że to już też ciężko przetrawić.
Kiedy z autorem umawiamy się na abstrakcję i absurdalność powieści to nie ma sprawy, lubię absurd, ale tutaj jest sinusoida, gdyż z jednej strony dostajemy dość poważne tematy (reprywatyzacja, wyrzucanie lokatorów, więzienie etc), a z drugiej tak niesamowite wydarzenia i sploty okoliczności w akompaniamencie toczenia beki, że ciężko to łyknąć. Po prostu brakuje w tych książkach równowagi między powagą a humorem. Po przeczytaniu Pawełka i po tylu zachęcających opiniach o tej serii liczyłem na coś dużo lepszego. W czwartym tomie dostajemy "film Vegi", czyli już nie tylko odniesienia, ale wrzucanie sytuacji i zdarzeń politycznych z ostatniego czasu. Nie za bardzo wiem po co. Kilka gagów i słaba fabuła to nie powieść, a już z komedią kryminalną tym bardziej nie ma nic wspólnego.
Konkludując, niestety nie moja bajka, ale jeśli ktoś nie zwraca na w/w rzeczy uwagi, to śmiało, spróbujcie. Może Wam podejdzie. Po prostu dla mnie jeśli coś ma być stylizowane na "poważną", choć humorystyczną książkę, to jakiekolwiek zakotwiczenie w rzeczywistości powinno mieć. Tutaj dostałem taką ilość fabularnych "przypadków i zdarzeń", że niestety forma podania była niestrawna. Może gdyby te książki napisane były w trzeciej osobie to byłoby lepiej.

PS
A z takiego już czepialstwa, w pierwszym tomie bohaterka nie wie kim jest Golum, a w trzecim, bądź czwartym tomie w porównaniu odnośni się do Bilbo Bagginsa.

Opinia dotyczy pierwszych czterech tomów.
Zacznijmy od tego, że nie mam żadnych uprzedzeń do głównych bohaterów w wieku starszym. Weźmy chociażby "Wiosnę zaginionych" Anny Kańtoch, ponadto jednym z mioch ulubionych seriali jest "Co ludzie powiedzą?" z genialną Patricią Routledge i niemniej rewelacyjnym Clivem Swiftem w roli jej męża.
Niestety Zofia jest tak irytującą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Podlasie w polskiej popkulturze zaczyna niebezpiecznie przypominać Nowy Orlean i to nic dobrego. Ile można czytać, oglądać historie osadzone w dokładnie ten sam sposób w tym miejscu? Małe miasteczko, wieś, lasy, szeptucha i zmowa milczenia tubylców.
<Piejo kury, piejo, nie majo koguta>
Balwierz, choć najlepszy z trzech ostatnich książek o Meyerze, jest właśnie taki jak powyżej. Sama historia lekko przekombinowana, natomiast "prywatny wątek" Huberta, który ciągnie się od NNMW... Mam nadzieję, że Zimna sprawa domknie już go definitywnie. Meyer dostał swojego Moriar <wróć> Kołomyjskiego. Ech, nie ważne.

Podlasie w polskiej popkulturze zaczyna niebezpiecznie przypominać Nowy Orlean i to nic dobrego. Ile można czytać, oglądać historie osadzone w dokładnie ten sam sposób w tym miejscu? Małe miasteczko, wieś, lasy, szeptucha i zmowa milczenia tubylców.
<Piejo kury, piejo, nie majo koguta>
Balwierz, choć najlepszy z trzech ostatnich książek o Meyerze, jest właśnie taki jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

I takiego Meyera to ja mogę czytać! Zdecydowanie najlepsza część z tych nowych, chociaż znów jest w jakimś sensie zmowa milczenia i momentami przypominało to Balwierza. Niemniej bardzo dobra część! Taką Werę jestem w stanie przetrawić, gdyż od Tylko martwi nie kłamią nie cierpię tej postaci. 😉
Szkoda tylko, że prywatny wątek nie został zamknięty i zapowiada się jednak telenowela.
Bardzo podoba mi się tytuł jednego z rozdziałów, czyli Nieistnienie. Myślę, że mógłby być to tytuł całej książki zamiast Zimnej sprawy.

PS
Zawsze marzyłem o tym, żeby ktoś zadedykował mi książkę i w końcu się to stało

I takiego Meyera to ja mogę czytać! Zdecydowanie najlepsza część z tych nowych, chociaż znów jest w jakimś sensie zmowa milczenia i momentami przypominało to Balwierza. Niemniej bardzo dobra część! Taką Werę jestem w stanie przetrawić, gdyż od Tylko martwi nie kłamią nie cierpię tej postaci. 😉
Szkoda tylko, że prywatny wątek nie został zamknięty i zapowiada się jednak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"I've been locked inside your heart-shaped box for weeks
I've been drawn into your magnet tar pit trap
I wish I could eat your cancer when you turn black"

Jude to 54-letni rockman. Mieszka na farmie i delikatnie odcina kupony od niegdysiejszej kariery. Dodatkowo zbiera różne dziwne rzeczy. Pewnego dnia kupuje na aukcji w internecie (nie na ebay) ducha. I zaczyna się jazda...

Pudełko w kształcie serca to debiut Hilla, prywatnie syna Kinga. Uważam, że całkiem udany. Oczywiście jest podobnie jak u taty, jest schematycznie, ale na tyle, że jako niefan horroru i Kinga, bawiłem się w miarę dobrze. Ba, na tyle dobrze, że zamierzam sięgnąć po jeszcze jakąś książkę pana Hilla. Joe Hilla. 😉

PS.
Podoba mi się też to, że nie jest przegadana i rozlazła w przeciwieństwie do Kinga.

"I've been locked inside your heart-shaped box for weeks
I've been drawn into your magnet tar pit trap
I wish I could eat your cancer when you turn black"

Jude to 54-letni rockman. Mieszka na farmie i delikatnie odcina kupony od niegdysiejszej kariery. Dodatkowo zbiera różne dziwne rzeczy. Pewnego dnia kupuje na aukcji w internecie (nie na ebay) ducha. I zaczyna się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wow! Ależ to jest kolejna petarda! Dziewięćdziesiąta książka w tym roku, trzecia Karoliny Głogowskiej i po raz kolejny chylę czoło! Zapis autorka ma mistrzowski, to jak prowadzi fabułę i wykorzystuje narrację, fachura. Udowadnia znów, że bez fajerwerków, twistów i krzaków fabularnych, można napisać rzecz mocną, wciągającą i świetną.

Mój ukochany wróg, chyba przebił Wzorzec w moim rankingu, natomiast Karolina Głogowska trafia do mojego topu i na pewno biorę w ciemno każdą następną książkę, którą napisze.
Co do treści. Autorka porusza bardzo ważny, a często przemilczany i, co gorsza, bagatelizowany, temat, jakim jest psychopatia. Sam miałem niestety na gruncie prywatnym i zawodowym kontakt z takimi osobami, od manipulatorów, przez mitomanów, narcyzów, na rasowych psychopatach kończąc. Gdyby nie moje bardzo wczesne zainteresowanie tematem seryjnych morderców, czyli też m.in. psychopatami, myślę że mógłbym uwikłać się w takie relacje jak bohaterki (bo ważne, że w posłowiu powiedziane jest, że to nie są tylko mężczyźni), ale czerwona lampka się zapalała i szybko kończyłem takie znajomości.
To książka ku przestrodze, którą warto przeczytać, gdyż może otworzyć wielu osobom oczy. Gdyż musimy pamiętać, że będąca w takich relacjach osoba ma bardzo zaburzony obraz, a manipulator potrafi wszystko odwrócić i wytworzyć w niej poczucie winy. I dociskać, aż zniszczy lub po prostu się nią znudzi.

Bardzo polecam tę pozycję!

Wow! Ależ to jest kolejna petarda! Dziewięćdziesiąta książka w tym roku, trzecia Karoliny Głogowskiej i po raz kolejny chylę czoło! Zapis autorka ma mistrzowski, to jak prowadzi fabułę i wykorzystuje narrację, fachura. Udowadnia znów, że bez fajerwerków, twistów i krzaków fabularnych, można napisać rzecz mocną, wciągającą i świetną.

Mój ukochany wróg, chyba przebił Wzorzec...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznijmy od tego, że okładka kłamie. Sobieski nie jest żadnym detektywem, a nawet policjantem. Gość rozwozi pudełka z żarciem i narkotyki oraz uberuje. Spożywa % i ćpa. Ma układ z gangusem, który jest w sumie też z policji, a nasz główny bohater policjantem był, ale się zmył. Ma żonę Nocną furię, która daje na lewo i prawo się przelecieć, bo jest pilotką. Mamy też mordercę, Kosiarza z Kabat - tutaj wstawiam mem z Picardem. Kosiarz... z Kabat. 😂

I teraz tak, do samochodu Kubusia (nie-detektywa) wsiada Becia, która wcześniej rozmawia z jego byłym trenerem Oziem - tym policjanto-gangusem i ostrym ruchaczem, z którym wcześniej rozmawiał w tym samym samochodzie Kubuś. Becia jest córką burdelmamy, a jej ojcem jest wysoko postawiony policjant Kowal, który zna się z ojcem Kubusia, też policjantem. Kowal ma żonę, bo burdelmama jest jego kochanką, i z tą żoną ma córkę Adę. Ada jest policjantką-bajkopisarką, która daje szefowi za awans. Becia zaginęła (albo została zabita przez Kosiarza), tak że Ada poznaje Kubusia, bo on ostatni widział Becie. Ale to nieprawda i razem ruszają do akcji. (...) Dla burdelmamy pracuje Danusia, która jest Irenką i żoną Damiana Chudasia, który jest wujkiem Patrycji, która zginęła w 2008 roku w podobnych okolicznościach, co ofiary Kosiarza. W wolnych chwilach Damian lubi pomęczyć kapucyna nad zwłokami, no takie ma hobby, bo jego bracia kiedyś zasypali go w grobie, a i stalkuje Adę. Irenka za młodu ćpała z dwoma kumplami, Sylwkiem i Arturem, których poznała na odwyku. Sylwek robi interesy z burdelmamą, a Artur ukrywa się jako boss znany na mieście jako Moro. Nikt go nie widział i nie wie kim jest ów Moro, ale Moro to był Kowal, a Artur tylko przejął jego mroczną postać i to z nim jest Becia, ale Artur to też Kosiarz, który działa we współpracy z Damianem...
Są jeszcze ofiary, czyli dziwki, które pracują dla mamy Beci, a dwie to nawet mulatki, jakże piękne i hebanowe, po tacie z Senegalu. I siostry, które były sąsiadkami Beci, i uwielbiały Krainę Lodu. A pies Ady Grace ginie zabity przez Damiana. A Kubuś rozwoził narkotyki dla Moro. A Kennedy'ego to zabiłem właśnie ja. AAAA.

<kurtyna>

Zacznijmy od tego, że okładka kłamie. Sobieski nie jest żadnym detektywem, a nawet policjantem. Gość rozwozi pudełka z żarciem i narkotyki oraz uberuje. Spożywa % i ćpa. Ma układ z gangusem, który jest w sumie też z policji, a nasz główny bohater policjantem był, ale się zmył. Ma żonę Nocną furię, która daje na lewo i prawo się przelecieć, bo jest pilotką. Mamy też...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to