-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński16
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik3
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać59
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant3
Biblioteczka
2024-06-01
2024-06-02
2024-05
2024-05
2024-05-15
2024-05-06
2024-05-03
2024-04-25
2024-04
2024-04
Uwierzyłam w przeczytany blurb, że to książka tryskająca optymizmem i poprawiająca nastrój. Na mnie jednak nie podziałała. Owszem, główna bohaterka zmieniła swoje życie, wyrwała się z marazmu, odniosła wielki sukces, ale... Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Sylvie po prostu podążała za wydarzeniami. Trochę jakby to wszechświat postarał się zmienić jej życie, a ona się dostosowywała. W dodatku z oporami. Spodobał mi się pomysł na chorobliwie nieśmiałą bohaterkę, która odnajduje w sobie wewnętrzną siłę, jednak w tej książce nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że opis życia Sylvie to przelanie na papier marzeń większości ludzi - żeby zdarzyło się coś, co sprawi, że świat dookoła zauważy, że jesteśmy wyjątkowi. To nie Sylvie wysłała tekst do wydawnictwa. Gdyby to od niej zależało, nic w jej życiu by się nie zmieniło. Ona z całych sił trzymała się swojego życia w cieniu, dopiero sytuacja finansowa wymusiła na niej zgodę, by zaryzykować i zarobić przy tym trochę grosza. Zabijało mi to przyjemność z czytania książki. Rozumiem, że bohaterką mogą targać rozterki, może się bać zmian, jednak ja w tym tekście nie widziałam prawie nic innego. Zdecydowanie nie tryskało to optymizmem. Dopiero w ostatnich rozdziałach Sylvie pokazała pazur. I dla tych fragmentów przebrnęłam przez tę książkę, na to czekałam przez cały ten czas. Może gdyby książka była krótsza, nie bolałoby to tak bardzo. Przecież przemianę bohatera można dobrze pokazać nawet w krótkiej noweli. Tutaj tych stron było jak dla mnie za dużo, rozwlekło się to wszystko, a ja się przejadłam.
Uwierzyłam w przeczytany blurb, że to książka tryskająca optymizmem i poprawiająca nastrój. Na mnie jednak nie podziałała. Owszem, główna bohaterka zmieniła swoje życie, wyrwała się z marazmu, odniosła wielki sukces, ale... Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Sylvie po prostu podążała za wydarzeniami. Trochę jakby to wszechświat postarał się zmienić jej życie, a ona się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04
2024-04-18
2024-04-17
2024-04-16
Po przeczytaniu tej krótkiej opowieści nie mogę nie wyrazić zachwytu nad tym, jak mistrzowsko Kingfisher potrafi zawrzeć całą historię, jej bohaterów i przede wszystkim, ich przemiany, w tak niewielkiej ilości tekstu. I to jaką historię! Stara baśń przedstawiona na nowo - w ponurej atmosferze grozy, w dodatku z księżniczką, której nie powinno się ratować. Autorka przewróciła wszystko do góry nogami. Tutaj nic nie jest takie, jakie powinno być. Odrażające, krwiożercze potwory, które okazują więcej miłości i troski, niż ludzie. Słodka, piękna dziewczynka, która jednak nie ma nic wspólnego z niewinnością.
Historia Ropuszki jest opowieścią o dziewczynie, która nie ma swojego miejsca na świecie. Pomimo tego, że życie było dla niej okrutne, pomału przekonuje się, że jest w nim też miejsce na miłość, troskę, zaufanie i szczęście.
Ta mroczna baśń jest jak promyk słońca na pochmurnym niebie po długiej, przytłaczającej zimie. Nawet jeśli to oksymoron, dla mnie jest wyjątkowo prawdziwy.
Po przeczytaniu tej krótkiej opowieści nie mogę nie wyrazić zachwytu nad tym, jak mistrzowsko Kingfisher potrafi zawrzeć całą historię, jej bohaterów i przede wszystkim, ich przemiany, w tak niewielkiej ilości tekstu. I to jaką historię! Stara baśń przedstawiona na nowo - w ponurej atmosferze grozy, w dodatku z księżniczką, której nie powinno się ratować. Autorka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-15
2024-04
Byłam o krok od ze zrezygnowania z doczytania tej książki do końca. Zwłaszcza początkowe rozdziały dotyczące biologii, chemii czy medycyny zostawiały mnie ze sporym uczuciem niedosytu – to dosłownie "muśnięcie" historii różnych odkryć. Nie mogłam się oprzeć porównaniu tych samych tematów z książkami Thorwalda, a wypadało ono niestety strasznie słabo. Dalej było tylko nieznacznie lepiej. Zdecydowana większość przedstawionej wiedza to powtórka z liceum. Na całą książkę trafiło się dosłownie kilka nowych dla mnie ciekawostek. Nie można zbytnio liczyć na rozszerzenie wiedzy, bo autor bardzo płytko prześlizgnął się po tematach. Jednak na kilka z opisywanych idei można spojrzeć pod innym kątem, Thomson sprytnie pokazuje nam, w jaki sposób wpływały na historię.
Tu mogłabym tę niezbyt pochlebną recenzję zakończyć, aczkolwiek nie potrafię nie wspomnieć o literackim kunszcie Thomsona. Po prostu muszę wspomnieć jego lekkie pióro, zwłaszcza przy pisaniu o czymś, o czym, jak sam przyznał w epilogu, zbytnio szerokiej wiedzy nie posiadał. I chociaż informacje podane są niezwykle skrótowo, to żeby przebrnąć przez całą historię danego wynalazku i w jednym zdaniu wymienić pięć nazwisk wszystkich, którzy się przyczynili do jego rozwinięcia, trzeba przebrnąć przez całkiem sporą ilość źródeł. Stąd trudno mi nie podziwiać ogromu pracy, jaka została włożona w tę książkę. Pozostaje mi właściwie pytanie, że może niesmak i niedosyt, jakie odczułam po skończonym czytaniu nie jest winą autora, ale samej formy? Wydaje mi się, że Thomson mógłby napisać coś naprawdę dobrego, niestety źle wybrał temat i sposób jego przedstawienia. Jak dla mnie, taka książka w ogóle nie jest potrzebna. Jej przeczytanie niczego nie wnosi, a przecież jest to chyba założenie literatury popularnonaukowej. Pozostaje mi mieć nadzieję, że Thomson kiedyś lepiej spożytkuje swój talent.
Byłam o krok od ze zrezygnowania z doczytania tej książki do końca. Zwłaszcza początkowe rozdziały dotyczące biologii, chemii czy medycyny zostawiały mnie ze sporym uczuciem niedosytu – to dosłownie "muśnięcie" historii różnych odkryć. Nie mogłam się oprzeć porównaniu tych samych tematów z książkami Thorwalda, a wypadało ono niestety strasznie słabo. Dalej było tylko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-30
2024-03-22
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony - klasyk, kawałek dobrze napisanej literatury. Z drugiej - postacie tak odpychające, że momentami aż ciężko przebrnąć przez lekturę. Zresztą jest to w sumie jakieś osiągnięcie: po przeczytaniu tylu kryminałów z naprawdę chorymi psychopatycznymi mordercami, Heathcliff z Wichrowych Wzgórz i tak plasuje się w pierwszej piątce mojego osobistego rankingu najbardziej skrzywionych postaci. W dodatku nie jest on jedyną osobą z całej książki, do której nie da się zapałać sympatią. Przy tym wszystkim udało się Emily Bronte mnie zaciekawić na tyle, że wytrwałam do końca. Częściowo za sprawą faktu, że postacie nie były płaskie i jednoznaczne. Owszem, uprzykrzali innym życie jak tylko mogli, ale praktycznie każdy z nich również zebrał cięgi, przez co ciężko ich jednoznacznie ocenić. Tak samo, jak całą książkę. Ciężko się ją czyta, prawda. Czy warto? Ja nie żałuję. Czy będę ją polecać innym? Możliwe, ale tylko z zastrzeżeniem, że nie jest to lektura na poprawę nastroju.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony - klasyk, kawałek dobrze napisanej literatury. Z drugiej - postacie tak odpychające, że momentami aż ciężko przebrnąć przez lekturę. Zresztą jest to w sumie jakieś osiągnięcie: po przeczytaniu tylu kryminałów z naprawdę chorymi psychopatycznymi mordercami, Heathcliff z Wichrowych Wzgórz i tak plasuje się w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03
Dość długo broniłam się przed tą hybrydą, jaką jest dla mnie romantasy. W końcu pochlebne recenzje namówiły mnie do przeczytania Fourth Wing. Trochę spodziewałam się pisaniny na poziomie internetowych fanficków, ale pozytywnie się zaskoczyłam. W porządku, ze stron wylewa się trochę zbyt dużo, jak na mój gust, zachwytów nad umięśnionymi facetami bez koszulek i opisów, jak trudno przychodzi głównym bohaterom oparcie się przed uprawianiem seksu przez całą dobę... Ale są jeszcze smoki. W dodatku przedstawione tak, jak lubię - jako dzikie, inteligentne, dumne i zapierające dech w piersiach stworzenia. Nic nie poradzę, że ten temat w fabule przebija u mnie wątek romantyczny. Zwłaszcza, że ten drugi nieznacznie mi zgrzytał. Rozumiem, że motyw "od wrogów do kochanków" ma swoje zalety, tylko że były pewne rozwiązania fabularne, które po prostu biły po oczach sztucznością i łączeniem postaci na siłę. Ale cóż, chyba takie prawo gatunku...
Dość długo broniłam się przed tą hybrydą, jaką jest dla mnie romantasy. W końcu pochlebne recenzje namówiły mnie do przeczytania Fourth Wing. Trochę spodziewałam się pisaniny na poziomie internetowych fanficków, ale pozytywnie się zaskoczyłam. W porządku, ze stron wylewa się trochę zbyt dużo, jak na mój gust, zachwytów nad umięśnionymi facetami bez koszulek i opisów, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Mistrzostwo krótkiej formy. Jest tutaj pewna surowość, charakterystyczna dla japońskiej literatury. Brak zbędnych ozdobników, niepotrzebnego rozwlekania. Autorka skupia się na wydarzeniach i, przede wszystkim, na przeżyciach bohaterów. Znalazłam tutaj to, co najbardziej uwielbiam w opowiadaniach - człowiek zaczyna czytać, niczego nie podejrzewając, aż tu nagle tekst dosłownie wgniata w fotel. Ogawie wystarczy jedno zdanie, żeby przykuć uwagę czytelnika i sprawić, by jego umysł obracał je wciąż w kółko. Dodatkowym smaczkiem jest kompozycja szkatułkowa. Kawałek naprawdę dobrej literatury - nic dodać, nic ująć.
Mistrzostwo krótkiej formy. Jest tutaj pewna surowość, charakterystyczna dla japońskiej literatury. Brak zbędnych ozdobników, niepotrzebnego rozwlekania. Autorka skupia się na wydarzeniach i, przede wszystkim, na przeżyciach bohaterów. Znalazłam tutaj to, co najbardziej uwielbiam w opowiadaniach - człowiek zaczyna czytać, niczego nie podejrzewając, aż tu nagle tekst...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to