jazzwoman

Profil użytkownika: jazzwoman

Łódź Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 7 godzin temu
517
Przeczytanych
książek
517
Książek
w biblioteczce
517
Opinii
2 527
Polubień
opinii
Łódź Kobieta
Dodane| 20 książek
Za Ryszardem Koziołkiem: "Czytać, czytać, dużo czytać", ale też koniecznie żyć z ludźmi wokół siebie i realizować marzenia.

Opinie


Na półkach:

„Wypalony, zmarznięty, z głową przyspawaną do nieba, skazany na to, żeby odejść…”

Och, ten Bernhard… zdarzyło mi się niejeden raz westchnąć podczas lektury wydanych u nas po raz pierwszy dwóch dość wczesnych opowiadań austriackiego pisarza. Jedne z pierwszych, a już bardzo charakterystyczne, bernhardowskie w stylu i treści, rozpoznawalne. Jak to się dzieje, że z początku wchodzę w jego teksty z dużym oporem, odpychają mnie one, prowokują do zamknięcia książki, do ucieczki od czającego się tam mroku i przedziwnej bernhardowskiej obsesyjności, od labiryntu niekończących się zdań, powtarzanych maniakalnie całych wersów. Za każdym nawrotem można jednak dostrzec nowy sens, podkreślenie znaczenia czy choćby nadanie tekstowi pewnego reprezentatywnego, dostrzegalnego rytmu. I łapiemy się na tym, że niemal niezauważalnie w ten rytm wpadamy, staramy się mu dorównać, nie zgubić tempa, i… raptem dochodzimy do ostatniego zdania.

Tak też było i z „Chodzeniem”, chyba najbardziej zwariowanym tekstem Bernharda, z jakim miałam do czynienia. Jest hipnotyzujący, zasysa nas i każe tańczyć do własnej melodii, coraz szybciej i szybciej, niczym w transie, do całkowitego zapamiętania. „Amras” jest natomiast odmienne w formie, charakteryzuje je dogłębny smutek, przeczucie nieuchronności śmierci, która, odroczona w czasie, i tak się dopełni. Powtórzenia niemal tu nie występują, pojawiają się dopiero pod sam koniec, gdy bohaterowie pędzą w stronę dramatycznego zwieńczenia, niczym ćmy zwabione światłem, bez namysłu, siłą instynktu. Świat staje się coraz trudniejszy do zniesienia, ucieczka przed nim coraz bardziej paniczna, na przyspieszonym, urywanym oddechu.

Czemu więc tak różne opowiadania umieszczono w jednym tomiku? Czy rzeczywiście są aż tak odmienne? Wbrew formalnym różnicom, wbrew odmiennemu nastrojowi, w „Chodzeniu” gniewnie sarkastycznemu, a „Amras” przygnębiająco profetycznemu, łączy je postawiona w samym centrum jednostka. Człowiek ma tutaj niewielki wpływ na swoje życie, popychane przez otoczenie, a także tłamszone przez bezduszny mechanizm państwa, dąży ono do nieuchronnej klęski. Jednostka jest samotna. Nawet w otoczeniu pozostałych, równie osamotnionych jednostek, nawet, jak w „Amras” zmuszona do przebywania bez przerwy w jednym pomieszczeniu z bratem, coraz głębiej zapada się w swoją osobność, pragnie tej alienacji i zarazem nie może jej znieść.

Bohaterem „Chodzenia” jest Oehler, nawykły do poniedziałkowych i środowych spacerów ze swoim towarzyszem. Raz w tygodniu towarzyszył mu Karrer, jednak postradał zmysły na skutek samobójczej śmierci Hollensteinera. Ten zaś targnął się na życie, gdy okazało się, że państwo wstrzymało dotację jego naukowego projektu, dzieła życia. To państwo „nienawidzi wszystkiego, co nadzwyczajne, niczego nie nienawidzi głębiej niż nadzwyczajności. Jasne jest bowiem, że w tym państwie chroni się i raz po raz popiera wyłącznie tępotę, brak środków i dyletantyzm, i że w tym państwie wszystkie środki ładuje się wyłącznie w partactwo i w to, co zbędne.” Możemy sobie wyobrazić z jak zjadliwą pogardą brzmi „to państwo”, kilkakrotnie dobitnie powtórzone, w ustach samego Bernharda. Nie ukrywał od swojego niechętnego stosunku do Austrii, w kolejnych utworach podkreślał jej zachowawczość, rozrośniętą do niemożliwości biurokrację, markowanie działań, obojętność czy wręcz pogardliwą wrogość do obywateli. Cóż jednak począć, gdy ten kraj to najważniejsze, co mamy, nie potrafimy wyrzucić go z serca pomimo jego licznych wad, nie mamy w sobie tyle determinacji, by osiąść gdzie indziej. Bohater „Chodzenia” powrócił z Ameryki do Austrii, wie więc dobrze, o czym mówi. Bardzo możliwe, że samego Bernharda także kusiło porzucenie ojczyzny, która napawała go takim niesmakiem, że w testamencie zakazał publikowania w Austrii swoich utworów i wystawiania sztuk aż do 2059 roku. Wszyscy mamy świadomość, jak cienka granica oddziela miłość od nienawiści.

„Chodzenie” i „Amras” zdecydowanie różni sposób zastosowanej narracji. W pierwszym z opowiadań mamy do czynienia z istnym szaleństwem powtórzeń, wręcz jakby kompulsywnym, nie do zatrzymania. Jest to wszak celowe, autor szuka bowiem nowych środków wyrazu, innego sposobu ekspresji, poruszenia czytelnika. Akurat zastosowana tutaj metoda nadaje utworowi dynamiczne tempo, efekt przyśpieszającego spaceru, aż do zadyszki, co umyślnie wprowadza czytelnika w rodzaj somnambulicznego, uzależniającego transu, którego z początku nie jesteśmy nawet świadomi, później zaś nie potrafimy (nie chcemy?) już się z niego wyzwolić.

W „Amras” zaś ekspansywność narracji, z początku spokojnej, wręcz niemrawej, także się nasila, popadając z kolei w coraz mocniejsze rozedrganie nerwów, coraz wyższe napięcie, w miarę rozwoju akcji, zmierzającej ku kulminacji, by później znów się wyciszyć. Tutaj rzeczywistość komentuje K., jeden z braci. Waltera możemy poznać wczytując się w urywane, nerwowe fragmenty jego notatek. W „Chodzeniu” natomiast w ogóle świat jest nam przedstawiany nawet nie z drugiej, a z trzeciej czy czwartej ręki. Narrator przytacza swoją rozmowę z Oehlerem, ten jednak posiłkuje się tym, co usłyszał od Karrera, a ten z kolei od Hollensteinera, który… i tak dalej. „W gruncie rzeczy wszystko, co się mówi, jest cytatem.” A idąc stale, mówi się i myśli dużo. Temu też poświęcona jest opowieść: chodzeniu, mówieniu i myśleniu, niekoniecznie akurat w takiej kolejności. Panowie chodząc wprowadzają się zarazem w ferwor rozmowy, w filozofowanie na temat człowieka i świata, ludzkich nawyków, przyzwyczajeń i uzależnień, stanowiących znak rozpoznawczy każdego z nas, na temat obstrukcji państwa, które stopniowo, niczym wampir, wysysa siły z obywateli, by na koniec zostawić ich samym sobie na zatracenie. Wszystkie te rozważania prowadzą do jednego wniosku – świat jest okropny. „Sztuką jest więc niewątpliwie znoszenie tego, co nieznośne i nieodczuwanie tego, co potworne, jako potworności. Sztuka istnienia wbrew faktom, mówi Oehler, jest sztuką najtrudniejszą ze wszystkich sztuk.” Czemu więc ludzie, sami będąc nieszczęśliwi, bezrozumnie płodzą kolejnych ludzi, którzy też później będą przeklinać swoje życie? Być może nawet będą chcieli je zakończyć, przerwać poprzez samobójstwo, jak rodzina w „Amras” czy Hollensteiner w „Chodzeniu”. Zastanawia pesymistyczna konkluzja: „stopniowo wymierająca, a wreszcie całkowicie bezludna ziemia byłaby prawdopodobnie czymś najpiękniejszym.” Czy nie spotykamy się z podobnym myśleniem dzisiaj, choćby w odniesieniu do wyniszczających wojen i siejących spustoszenie w naturze zmian klimatycznych? Człowiek nosi w sobie pierwiastek dewastacji, rujnowania, siebie i tego, co wokół niego. Jego samego zaś gubi myślenie, prowadzące nieuniknienie do odkrycia smutnej prawdy o sobie i świecie, do ostatecznych rozwiązań albo do obłędu. Jednak wpadając w obłęd nie jesteśmy już tego faktu świadomi, tak więc droga ta zdaje się być daremna i bezsensowna.

Wizja rzeczywistości przedstawiana przez Bernharda jest z gruntu przerażająco smutna i tragiczna. Człowiek nie ma niemal nic do powiedzenia, nie jest w stanie ani przewidzieć, ani tym bardziej przeciwdziałać upadkowi. „Nic bowiem nie jest nieodwołalne i nic nie jest obliczone z góry, ale wiele, i to często najstraszniejszych rzeczy, przychodzi ot tak, całkiem po prostu.” Ów determinizm przytłacza, odbiera chęć działania, przekreśla nadzieję i paraliżuje. Nie poddając się czarnej wizji Bernharda, szukając mimo wszystko i wbrew wszystkiemu jasnych punktów naszego istnienia na ziemi, nie lekceważmy jednak jego spostrzeżeń odnoszących się do natury człowieka i świata, zachowajmy w sobie uważność i wrażliwość na wszelkie symptomy destrukcji.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

„Wypalony, zmarznięty, z głową przyspawaną do nieba, skazany na to, żeby odejść…”

Och, ten Bernhard… zdarzyło mi się niejeden raz westchnąć podczas lektury wydanych u nas po raz pierwszy dwóch dość wczesnych opowiadań austriackiego pisarza. Jedne z pierwszych, a już bardzo charakterystyczne, bernhardowskie w stylu i treści, rozpoznawalne. Jak to się dzieje, że z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tomik opowiadań Aleksandry Igras zaskakuje dojrzałością. To miniaturki z życia zwykłych ludzi, a zarazem coś więcej – metafora naszych poszukiwań i tęsknot w pogoni za którymi wkraczamy na błędne ścieżki zbyt oczywistych skojarzeń, które poniewczasie odsłaniają swoje właściwe znaczenia. Wszystko ma swoją cenę, a lody Bambino, symbol naszego dzieciństwa niekoniecznie są słodkie słodyczą.

Autorka każe swoim bohaterom mierzyć się z trudami dojrzewania, pierwszych miłości i zauroczeń, budzącej się kobiecości, boleśnie ich przy tym doświadczając. To proza zderzeń i kontrastów. Starego z nowym, wsi z metropolią, młodości z dojrzałością wieku, oczekiwań i marzeń z prozą życia, naiwności z wyrachowaniem.

Młoda kobieta, konfrontując się z wydarzeniami sprzed lat, decyduje się rozliczyć z przeszłością, którą podświadomie wyparła ze świadomości. Tym samym swój finał znajdzie wreszcie sprawa niewyjaśnionego dotychczas morderstwa. W innym z opowiadań bohaterowie pod wpływem dramatycznych wydarzeń podejmą decyzję o wspólnej przyszłości, na którą nie byli dotąd gotowi. Człowiek jest mistrzem w komplikowaniu życia sobie i innym: jeden krok, zawahanie lub pochopna decyzja może zepchnąć nas w przepaść, ale może też dodać nam skrzydeł, byśmy zdołali ponad nią przefrunąć. Bohaterowie opowiadań Aleksandry Igras mylą się jak my wszyscy, przegapiają szanse, ślepo ulegają pokusom, by później ponosić smutne konsekwencje.

Niezwykle przemówił do mnie tytuł pierwszego tekstu: „Pokrzywy”. W przedziwny sposób pasuje do całości, a także do każdej historii z osobna. Pokrzywa to paskudne zielsko, które niemiłosiernie parząc niesie ból, skazuje na cierpienie za naszą nieuwagę, gapiostwo, bezmyślność. Paradoksalnie jednak bywa też lekarstwem likwidującym, czy choćby tylko uśmierzającym wcześniejsze przykre dolegliwości. Ta alegoria wpisuje się zatem doskonale we wspomnianą już wcześniej przeze mnie charakterystyczną dla tej prozy ideę kontrastu. Ból nas uczy, ostrzega, uruchamia mechanizmy obronne, budzi ostrożność i każe wzmóc uwagę. Nasi bohaterowie pod wpływem dramatycznych sytuacji, niespodziewanych wydarzeń, przypadkowych relacji, budzą się z uśpienia, przełamują rutynę, by spojrzeć na swoje życie szerzej, mądrzej. Być może da się jeszcze coś uratować, odwrócić, a nawet jeśli jest już na to za późno, to konfrontacja z prawdą, wymiecenie z pamięci starych pajęczyn, przynosi ukojenie i szansę na nowe otwarcie.

Autorka nie preferuje prostych rozwiązań, nie idealizuje rzeczywistości. Widzimy, jak miastowe porządki, przywiezione przez przyjezdną, nowobogacką elitę do zatrzymanej w czasie wioski, rujnują stary, prosty ład: sąsiedzkie relacje ulegają erozji, pojawiają się nowe, silne pokusy i w życie wielu ludzi, dotychczas zadowolonych ze swego losu, wkracza zamęt. Młodzieńcze miłości potrafią naznaczyć na długie lata, wyrzuty sumienia przygnieść z siłą kamienia, zaś zetknięcie w dzieciństwie z nieuchronnością śmierci – odebrać odwagę i radość. Dramatyczne historie są opowiedziane w sposób oszczędny, bez emfazy i czułostkowości; stają się nam zwyczajnie bliskie, podobnie jak ich bohaterowie. Moglibyśmy mieć, a może nawet mamy podobne doświadczenia. Autorka jest uważną obserwatorką naszej codzienności i dostrzega to, czego sami nie chcemy zobaczyć. Przejrzyjmy się zatem w tych opowiadaniach. Dojrzewanie to niekoniecznie jedynie przekraczanie progu między dzieciństwem a dorosłością, choć takie jego pojmowanie zajmuje w „Mokrej bieli Bambino” bardzo ważne miejsce. Dojrzewanie to także rozliczenie się z przeszłością, odwaga spojrzenia za siebie, świadomego i uważnego, dzięki czemu można ruszyć dalej bez obciążającego bagażu dawnych przeżyć. Potrzeba jednak do tego odpowiedniego bodźca. Może nim być, i najczęściej jest, drugi człowiek. Niekoniecznie znajomy, niekiedy spotkany całkiem przypadkowo i goszczący w naszym życiu ledwie przez chwilę. Chwilę znaczącą.

Zwięzły język, unikający powtórzeń i zbędnych ozdobników, daje nam przestrzeń do własnej interpretacji, do osobistej refleksji. Jest konkretny, a przy tym doskonale zapowiada pokłady emocji ukryte w tej zwyczajności. Sprawia, że pragniemy się do nich przedrzeć, odsłonić je i poznać. Genialnie przekazuje klimat prowincji, tutaj akurat rejonów wschodniej Polski – Lubelszczyzny i Zamojszczyzny, skrytej w lasach, z dala od głównych traktów i współczesnego gwaru. Są tu wciąż jeszcze krowy i kury, walące się stodoły i obszerne strychy oraz wiejska gwara, przez którą „tamte” mają miejscowych za głupków, nie wahając się okazywać im tego z pobłażliwym uśmiechem na każdym kroku. Nowe pieniądze i nowe zwyczaje, zatruwają miejscowych, zżera ich robak zawiści i poczucie własnej miernoty, a to nie może skończyć się dobrze. To zakładanie na siebie cudzego życia niczym niedopasowanego garnituru będzie uwierać i zostawi ślady, niczym jątrzące się latami odparzenia.

Zatem otrzymaliśmy opowiadania mądre a co więcej — aktualne w każdym miejscu i czasie; posługujące się osadzonymi w ściśle określonych realiach historiami, a przedstawiające prawdy uniwersalne, dla których każdy czytelnik znajdzie w swoim życiu jakieś odniesienie. Być może westchnie przy tym: no właśnie, to przecież ja tak… i zacznie poszukiwać tej właściwej drogi.

Tomik opowiadań Aleksandry Igras zaskakuje dojrzałością. To miniaturki z życia zwykłych ludzi, a zarazem coś więcej – metafora naszych poszukiwań i tęsknot w pogoni za którymi wkraczamy na błędne ścieżki zbyt oczywistych skojarzeń, które poniewczasie odsłaniają swoje właściwe znaczenia. Wszystko ma swoją cenę, a lody Bambino, symbol naszego dzieciństwa niekoniecznie są...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Literatura to dziedzina, na której „używano sobie” od tak dawna, że autor w swojej monografii sięga zaledwie do czasów Platona, niepodważalnego największego „inkwizytora” poetów, widzącego ich stanowczo poza granicami swojego idealnego państwa. Wiadomo jednak, że cofnąć można by się jeszcze sporo dalej w czasie. Czemu tak się dzieje? Znamienne będą tutaj dwa cytaty: „Nie ma literatury bez antyliteratury” oraz „Gdyby literatury nie było, antyliteratura w końcu by ją wymyśliła”. By zaistnieć, zyskać pogłos i znaczenie, warto mieć adwersarza, stworzyć pole do dyskusji, nawet bardzo ostrej, atakować i ataki odpierać. Literatura, jako pojęcie niezwykle pojemne, a zarazem niedookreślone, stanowi doskonały cel. Wbrew pozorom jednak agresja literatury w pewien sposób służy literaturze, nie pozwala jej osiąść na laurach i spokojnie zasnąć.

Wlliam Marx przywołuje eposy homeryckie jako przykłady literatury „nieskalanej”, pochodzące wprost od Muz, gdzie autor jest tylko rodzajem przekaźnika, gdyż przez niego właśnie przemawiają. To poezja będąca pierwotną prawdą, nie poddająca się badaniu, weryfikacji, a nawet ocenie. Pochodzi wprost ze źródła, jest owym źródłem, któremu nie sposób zaprzeczyć. Jej powaga i poszanowanie są zatem bezdyskusyjne. Dopiero z czasem literatura staje się przedmiotem manipulacji i wykorzystania. „Poezjożercy mieli się wkrótce ujawnić w pełnym świetle.” Co ich napędzało? Jaka siła zachęcała do ataku? Żądza władzy i monopolu na prawdę. Tak to się rozpoczęło, od powstania filozofii, która zaczęła uzurpować sobie prawo do najwyższego autorytetu i wychowawcy społeczeństw, jednocześnie zarzucając literaturze kłamliwość i rozwiązłość. Platon jako pierwszy zdecydowanie odmówił poetom prawa bytu: „Zatem jeżeli w ogóle ktokolwiek, to rządzący w państwie mają prawo kłamać; albo w stosunku do wrogów, albo do własnych obywateli dla dobra państwa. A inny nikt niech czegoś takiego nie próbuje.” Wziąwszy pod uwagę rozmyte granice „dobra państwa” wszystko staje się jasne i klarowne.

Autor w swoich rozważaniach zastanawia się komu i dlaczego przeszkadza literatura, śledzi to zjawisko na kartach historii, począwszy, jak pisałam, od Platona. Zatrzymuje się przy różnego rodzaju totalitaryzmach, gdyż właśnie one charakteryzują się wyjątkową alergią na literacki autorytet i robią doprawdy wiele, by zdecydowanie strącić go z piedestału. Sporo miejsca zajmuje tutaj chrześcijaństwo. Przyznam od razu, że w tych kategoriach nigdy dotąd go nie postrzegałam, jako ideologii kompleksu wobec wcześniejszej tradycji i „wyrafinowania” pióra twórców świata pogańskiego, którym przeciwstawiono prostotę, a nawet niedoskonałość formy jako gwarant prawdy. Po co silić się na estetykę, piękno przekazu, od teraz nie trzeba talentu, by być poetą. „Moją gramatyką jest Chrystus” rzekł Piotr Damiani, włoski eremita i święty Kościoła z XI wieku. Za nim powtarzało to wielu.

Autor odnosi się wielokrotnie do dychotomii: literatura-nauka, wykluczającej jakąkolwiek przydatność, nie wspominając już o wartości tej pierwszej. Omawia przy tym szereg niebezpieczeństw, groźnych pokus, jakie niesie takie postrzeganie kultury i takie wzajemne rozgrywanie jej dziedzin przeciw sobie. Przytacza konkretne przykłady dowodząc, choćby za Leavise`m: „Temu, że nauka powinna czynić ludzkie działanie bardziej skutecznym, nikt nie zaprzecza. Lecz, pyta krytyk, jakie będą cele takiego działania? Uczony w laboratorium nie jest w stanie tego rozstrzygnąć bardziej niż ktoś inny. Tymczasem nad tym właśnie zastanawia się literatura: nad celami ostatecznymi.” Literatura trzyma pieczę nad kwestiami estetycznymi i etycznymi, nauka bez moralnej kontroli… lepiej o tym nie myśleć! Zastanówmy się, skąd i dlaczego biorą się tak zaciekłe ataki na literaturę, komu służy podgrzewanie tego konfliktu i przeciwstawianie sobie dziedzin, które miast ze sobą walczyć, winny się uzupełniać.

Wciąga ta monografia niesamowicie. Przemieszczamy się między epokami, zapoznając się z fragmentami pamfletów, wykładów, mów antyliterackich, z ich, niekiedy absurdalną, zawsze zaś nietolerancyjną argumentacją. Poznajemy autorów owych tez, zwykle prowokujących głośną dyskusję. Jakie są ich motywacje, czemu umniejszają, wręcz negują znaczenie poezji, piękna, estetycznego wysublimowania, wolności i swobody myśli w imię sztywnych kanonów i obowiązujących w danym czasie prawd? Czemu doszukują się w nich złych intencji, brudu i perwersji? Wszystko to autor naświetla nam w kontekście społeczno-politycznym, który pozostaje w ścisłym związku z aktualną potrzebą takiej, a nie innej wizji kultury, winnej służyć, a co najmniej zgadzać się z panującym porządkiem. Jakiekolwiek nie padałyby przy tym uzasadnienia i argumenty, chodzi zawsze o jedno – o władzę i o wpływ na władzę.

Książka na wskroś aktualna, zwłaszcza teraz, gdy obserwujemy wzrost nacjonalizmów, wykluczeń, rozłamów i dychotomii, populistycznych oracji, cieszących się dużą popularnością i mącących ludziom umysły. Bez dobrej, szczerej, krytycznej i wolnej literatury, trendy te w perspektywie niosą mnóstwo zła i niebezpieczeństw, co mogliśmy zauważyć już w przytaczanych przez autora, w sposób przystępny i ciekawy, fragmentach historii. Ale i w życiu, doświadczając też na własnej skórze konsekwencji takiej narracji. To doskonała, nasycona sporą dawką ironii i świetnymi puentami lektura, błyskotliwa i mądra. Autor ma oczywiście własne zdanie. Stara się jednak być obiektywny, serwuje przykłady za i przeciw, rozważa je i uzasadnia swój pogląd. Można się z nim zgadzać, można dyskutować, można też oponować i przeczyć. Na pewno jednak warto przeczytać, przemyśleć, przechować jakiś czas w sobie własną wizję, przystawić ją do rzeczywistości z różnych stron, a z pewnością nasze spojrzenie na ów znaczący problem zyska szerszą perspektywę.

Pamiętać też należy o pobudzającej roli antyliteratury, która, wywołując społeczną burzę, paradoksalnie ożywia samą literaturę, wyróżnia ją, zwraca uwagę na jej znaczącą rolę. To dobrze. „O wiele gorsza bowiem od nienawiści do literatury byłaby obojętność. Oby bogowie nie dopuścili, by nadszedł jej czas.”
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Literatura to dziedzina, na której „używano sobie” od tak dawna, że autor w swojej monografii sięga zaledwie do czasów Platona, niepodważalnego największego „inkwizytora” poetów, widzącego ich stanowczo poza granicami swojego idealnego państwa. Wiadomo jednak, że cofnąć można by się jeszcze sporo dalej w czasie. Czemu tak się dzieje? Znamienne będą tutaj dwa cytaty: „Nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika jazzwoman

z ostatnich 3 m-cy
jazzwoman
2024-05-30 13:59:04
jazzwoman oceniła książkę Chodzenie. Amras na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-05-30 13:59:04
jazzwoman oceniła książkę Chodzenie. Amras na
8 / 10
i dodała opinię:

„Wypalony, zmarznięty, z głową przyspawaną do nieba, skazany na to, żeby odejść…”

Och, ten Bernhard… zdarzyło mi się niejeden raz westchnąć podczas lektury wydanych u nas po raz pierwszy dwóch dość wczesnych opowiadań austriackiego pisarza. Jedne z pierwszych, a już bardzo charakt...

Rozwiń Rozwiń
Chodzenie. Amras Thomas Bernhard
Średnia ocena:
7.5 / 10
84 ocen
jazzwoman
2024-05-29 19:01:15
jazzwoman oceniła książkę Mokra biel Bambino na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-05-29 19:01:15
jazzwoman oceniła książkę Mokra biel Bambino na
8 / 10
i dodała opinię:

Tomik opowiadań Aleksandry Igras zaskakuje dojrzałością. To miniaturki z życia zwykłych ludzi, a zarazem coś więcej – metafora naszych poszukiwań i tęsknot w pogoni za którymi wkraczamy na błędne ścieżki zbyt oczywistych skojarzeń, które poniewczasie odsłaniają swoje właściwe znaczenia. Ws...

Rozwiń Rozwiń
Mokra biel Bambino Aleksandra Igras
Średnia ocena:
9 / 10
2 ocen
jazzwoman
2024-05-27 20:37:02
jazzwoman oceniła książkę Nienawiść do literatury na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-05-27 20:37:02
jazzwoman oceniła książkę Nienawiść do literatury na
8 / 10
i dodała opinię:

Literatura to dziedzina, na której „używano sobie” od tak dawna, że autor w swojej monografii sięga zaledwie do czasów Platona, niepodważalnego największego „inkwizytora” poetów, widzącego ich stanowczo poza granicami swojego idealnego państwa. Wiadomo jednak, że cofnąć można by się jeszcz...

Rozwiń Rozwiń
Nienawiść do literatury William Marx
Seria: IMAGO
Średnia ocena:
6.2 / 10
5 ocen
jazzwoman
2024-05-25 23:23:44
jazzwoman oceniła książkę O Schulzu. Egzystencji, erotyzmie i myśli… Repliki i fikcje na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-05-25 23:23:44
jazzwoman oceniła książkę O Schulzu. Egzystencji, erotyzmie i myśli… Repliki i fikcje na
8 / 10
i dodała opinię:

„Sam Jerzy Ficowski, którego opinie trudno kwestionować, podał w wątpliwość wyłącznie „klasyczne metody literaturoznawstwa”. Twierdził, że sama nauka nie wystarczy, by zbliżyć się do światów Schulza.”

Każda monografia poświęcona Brunonowi Schulzowi i jego nieoczywistej twórczości,...

Rozwiń Rozwiń
jazzwoman
2024-05-24 01:27:52
jazzwoman oceniła książkę Diabeł to czarny pies na
9 / 10
i dodała opinię:
2024-05-24 01:27:52
jazzwoman oceniła książkę Diabeł to czarny pies na
9 / 10
i dodała opinię:

„(…) Afryka jest jak rozpalone żelazo, odciska swoje piętno na każdym, kto choćby zbliży się do równika.”

W zbiorze piętnastu opowiadań Sandora Jaszberenyi`ego, układających się w inteligentną, spójną opowieść, Afryka jawi się nam nie tylko jako kontynent pełen słonecznego żaru, al...

Rozwiń Rozwiń
Diabeł to czarny pies Sándor Jászberényi
Średnia ocena:
6.6 / 10
14 ocen
jazzwoman
2024-05-20 01:12:27
jazzwoman oceniła książkę Na siedząco lepiej się ucieka na
9 / 10
i dodała opinię:
2024-05-20 01:12:27
jazzwoman oceniła książkę Na siedząco lepiej się ucieka na
9 / 10
i dodała opinię:

Wielkie podziękowania dla wydawnictwa „Od Do” za umożliwienie mi spotkania z twórczością Aloisa Hotschniga. Ten ceniony i nagradzany w Austrii pisarz, u nas, a być może i w wielu innych miejscach na świecie, pozostaje całkowicie nieznany. Wielka to szkoda, gdyż opowiadania zamieszczone w t...

Rozwiń Rozwiń
jazzwoman
2024-05-17 22:25:15
jazzwoman oceniła książkę Miasto Zwycięstwa na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-05-17 22:25:15
jazzwoman oceniła książkę Miasto Zwycięstwa na
8 / 10
i dodała opinię:

„Może taka jest historia ludzkości: krótkotrwała iluzja szczęśliwych zwycięstw w długim kontinuum bolesnych, rozczarowujących klęsk.”

„Miasto Zwycięstwa”, najnowsze dzieło Salmana Rushdiego, jest wspaniałą, epicką przypowieścią o naturze człowieka, świata, pułapkach władzy i nat...

Rozwiń Rozwiń
Miasto Zwycięstwa Salman Rushdie
Średnia ocena:
7.3 / 10
47 ocen
jazzwoman
2024-05-10 20:43:22
jazzwoman oceniła książkę Koniec świata na mojej ulicy na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-05-10 20:43:22
jazzwoman oceniła książkę Koniec świata na mojej ulicy na
8 / 10
i dodała opinię:

Trudno nam pogodzić się z faktem, że ludzie, miejsca, przedmioty związane z naszym dzieciństwem, młodością, z latami minionymi, zmieniają się, starzeją, niszczeją, ustępują miejsca nowemu, które przecież naturalną koleją rzeczy musi nastąpić. W braku innego wyjścia godzimy się z nieuniknio...

Rozwiń Rozwiń
jazzwoman
2024-04-28 23:00:27
jazzwoman oceniła książkę Zimowe kroniki na
7 / 10
i dodała opinię:
2024-04-28 23:00:27
jazzwoman oceniła książkę Zimowe kroniki na
7 / 10
i dodała opinię:

David Heska Wanbli Weiden jest z pochodzenia Lakotą, czyli tubylczym Amerykaninem, jak określa Indian w swojej powieści „Zimowe kroniki”. Stąd też doskonale wie, o czym pisze, my zaś możemy wyczuć jego zaangażowanie emocjonalne w kreślenie sylwetek bohaterów i przedstawianie ich skomplikow...

Rozwiń Rozwiń
Zimowe kroniki David Heska Wanbli Weiden
Średnia ocena:
6.8 / 10
6 ocen
jazzwoman
2024-04-25 19:59:47
jazzwoman oceniła książkę Raport z oblężonego umysłu. Pierwszy na
8 / 10
i dodała opinię:
2024-04-25 19:59:47
jazzwoman oceniła książkę Raport z oblężonego umysłu. Pierwszy na
8 / 10
i dodała opinię:

Nieco odmienny od znanych mi do tej pory zbiór refleksji i obserwacji Bogdana Frymorgena, tym razem dotyczący sytuacji w Ukrainie po zbrojnej inwazji rosyjskiej zwanej dla niepoznaki „wojskową operacją specjalną”, jakby nazwa mogła tutaj ukryć prawdziwe intencje agresora. Zaczęło się 24 ...

Rozwiń Rozwiń

statystyki

W sumie
przeczytano
517
książek
Średnio w roku
przeczytane
129
książek
Opinie były
pomocne
2 527
razy
W sumie
wystawione
516
ocen ze średnią 8,0

Spędzone
na czytaniu
2 615
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
godziny
52
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
20
książek [+ Dodaj]