-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński20
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik7
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać61
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant4
Biblioteczka
2024-06-04
2024-05-28
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗗𝗼𝘀𝗸𝗼𝗻𝗮ł𝗲 ż𝘆𝗰𝗶𝗲?
𝐷𝑜𝑏𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑛𝑖 to zbeletryzowana biografia królewny Marianny Orańskiej, córki Wilhelma I i Wilhelminy Pruskiej. Ta powieść to w pewnym sensie podróż w czasie śladami Marianny. Dopiero lektura książki uświadomiła mi, jak wiele miejsc opisanych w książce jest mi doskonale znanych, ale nie miałam pojęcia, jak wiele one zawdzięczają tej niezwykłej kobiecie. Zapewne wielu z Was odwiedzało na Dolnym Śląsku (pałac w Kamieńcu Ząbkowickim, Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój – Źródełko Marianny, Międzygórze, wodospad Wilczki, Śnieżnik, czy Złoty Stok) i nie zastanawiało się podobnie, jak ja, że Marianna Orańska w tych regionach była bardzo znana i ceniona przez miejscową ludność za swoją dobroć i działalność na rzecz ubogich. Sylwia Winnik stworzyła niesamowitą opartą na faktach powieść, przedstawiła historię niezwykłej kobiety, pisanie jej poprzedziła dokładnymi badaniami, czego dowodem jest bogata bibliografia umieszczona na końcu książki.
Dziś trudno nam zrozumieć zasady panujące na dworach i to, że królewny i królewicze nie mogli zawierać związków małżeńskich, z kim chcieli. 𝐽𝑎𝑘 𝑘𝑟𝑧𝑦𝑤𝑑𝑧ą𝑐𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑦ł𝑦 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑦, 𝑝𝑒ł𝑛𝑒 𝑑𝑦𝑠𝑘𝑟𝑦𝑚𝑖𝑛𝑎𝑐𝑗𝑖 𝑖 ℎ𝑖𝑝𝑜𝑘𝑟𝑦𝑧𝑗𝑖, 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑤𝑜𝑏𝑒𝑐 𝑘𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡 - tak pisze autorka w posłowiu. Opisy, jak wyglądała dworska etykieta, sposób myślenia, z góry nałożone ograniczenia, obyczaje i powinności burzą nasze wyobrażenia o bajkowym życiu na królewskich dworach i obraz, jaki o królewnach wyniosłyśmy z dzieciństwa.
𝑀𝑎𝑟𝑖𝑎𝑛𝑛𝑎 𝑤𝑧𝑏𝑢𝑑𝑧𝑎ł𝑎 𝑧𝑎𝑐ℎ𝑤𝑦𝑡 𝑤ś𝑟ó𝑑 𝑘𝑟ó𝑙ó𝑤 𝑖 𝑘𝑠𝑖ążą𝑡. 𝑍𝑔𝑜𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑑𝑤𝑜𝑟𝑠𝑘𝑖𝑚𝑖 𝑧𝑎𝑠𝑎𝑑𝑎𝑚𝑖 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑒𝑚𝑢 𝑧 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑏𝑦ł𝑎 𝑝𝑖𝑠𝑎𝑛𝑎.
Była nie tylko piękna, ale nieprzeciętnie inteligentna, jej całe młode lata poświęcono na naukę. O jej rękę starali się adoratorzy z całego świata, ona jednak zakochała się w Gustawie von Holstein-Gottorp-Vasa, synu obalonego króla. Rodzicom bardzo zależało na szczęściu córki, więc godzą się na ten mariaż. Niestety cały arystokratyczny świat nie był przychylny temu małżeństwu, natychmiast zaczęli plotkować i knuć za plecami królewny. Na nic zdały się sprzeciwy Wilhelma ojca Marianny, bo nawet jego syn, następca tronu wraz z żoną mieli swój duży udział w tej intrydze.
Polityka zawsze rządziła światem. Miłość? To nie miało znaczenia. 𝐴 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ę 𝑘𝑡𝑜ś 𝑐𝑜ś 𝑝𝑜𝑐𝑧𝑢ł, 𝑡𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑚𝑖ł𝑜ść 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤𝑖ą𝑧𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑦 𝑐𝑧𝑦𝑚ś, 𝑛𝑎 𝑐𝑜 𝑚𝑜𝑔ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑧𝑛𝑎𝑙𝑒źć 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑒 𝑤 𝑝𝑜𝑙𝑖𝑡𝑦𝑐𝑒. 𝑊𝑠𝑧𝑎𝑘 ż𝑎𝑑𝑒𝑛 𝑘𝑠𝑖ążę 𝑖 ż𝑎𝑑𝑛𝑎 𝑘𝑠𝑖ęż𝑛𝑖𝑐𝑧𝑘𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑠𝑎𝑚𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜𝑘𝑜𝑛𝑎ć 𝑡𝑎𝑘 𝑤𝑎ż𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑤𝑦𝑏𝑜𝑟𝑢, 𝑗𝑎𝑘 𝑧łą𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑙𝑖𝑛𝑖𝑖 𝑑𝑦𝑛𝑎𝑠𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑦𝑐ℎ. 𝑇𝑜 𝑏𝑦ł𝑎 𝑔𝑟𝑎 𝑜 𝑤𝑝ł𝑦𝑤𝑦, 𝑐ℎ𝑜ć 𝑧𝑎𝑟𝑧ą𝑑𝑧𝑎ł𝑎 𝑛𝑖ą 𝑛𝑎𝑗𝑚𝑜𝑐𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑎 𝑓𝑖𝑔𝑢𝑟𝑎 𝑛𝑎 𝑠𝑧𝑎𝑐ℎ𝑜𝑤𝑛𝑖𝑐𝑦 𝑧𝑤𝑎𝑛𝑒𝑗 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑒𝑚. Ojciec Marianny ugiął się końcu pod presją i z wielkim bólem serca zerwał zaręczyny. Marianna już nigdy więcej nie spotkała się z ukochanym i zrozumiała, że odtąd nic nie będzie takie jak dawniej. Miała ochotę się buntować i odmawiać adoratorom swojej ręki, ale była na tyle rozsądna, iż doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej roli w polityce i z obowiązków wobec rodziców i państwa. I tak ku zadowoleniu wszystkich zostaje żoną księcia Friedricha Heinricha Albrechta. Albrecht nigdy nie zabiegał o jej względy, ale Marianna wierzyła, że wszystko się ułoży i będą tworzyć zgodną parę. Jak każda kobieta, chciała czuć się potrzebna i kochana. Mąż chwilowo wykazuje jej zainteresowanie i atencję, ale zasady panujące na pruskim dworze krępują Mariannę i ograniczają. Mają ją za rozkapryszoną pannicę i najchętniej zamknięto by ją w złotej klatce, zabrać rozum i głos, a ona coraz bardziej tęskniła za radosną i kolorową Hagą. Zaczyna ją też męczyć kapryśne zachowanie męża. Marianna oddaje się działaniom dobroczynnym, potrafi zjednywać sobie serca ludzi i szybko po Prusach rozniosła się wieść, z której Hohenzollernowie nie byli zadowoleni, że jest dobrą panią.
𝑀𝑎𝑟𝑖𝑎𝑛𝑛𝑎 𝑏𝑦ł𝑎 𝑠𝑘𝑟𝑧𝑦𝑤𝑑𝑧𝑜𝑛𝑦𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑝𝑜𝑙𝑖𝑡𝑦𝑘ę 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑙𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚, 𝑘𝑜𝑙𝑒𝑗𝑛𝑦𝑚, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑑𝑙𝑎 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑡𝑜𝑚𝑘ó𝑤 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł𝑎 𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑒𝑔𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎.
Nie była lubiana i akceptowana na dworze pruskim. Była zbyt wrażliwa, nie podporządkowywała się dworskiej etykiecie, zawstydzała ich swoją inteligencją. Po śmierci matki, która była jej oparciem Marianna coraz bardziej ucieka w macierzyństwo, bo gdyby nie dzieci nie miałaby z kim rozmawiać. Przy zdradzającym ją wciąż Albrechcie trzymał Mariannę jedynie obowiązek, choć jak każda kobieta pragnęła po prostu miłości. Nie tylko ona, bo wszyscy wiedzieli o postępkach jej męża, ale dla dobra dzieci postanowiła znosić swoją sytuację, bo na uwolnienie się z tego związku nie miała szans.
Mogłoby się wydawać, że życie królewien to pławienie się w luksusie, piękny zamek, wspaniałe suknie, bale, czekanie na pięknego królewicza na białym koniu. Losy Marianny pokazują, że takie wyobrażenia można włożyć między bajki. Zamki, luksusy, piękne suknie i bale, to jasna strona życia Marianny, ale jest druga ciemniejsza. Sztywna etykieta, zaaranżowane małżeństwo, brak miłości i oddanie dzieci na wychowanie bony. Nadzieje Marianny rodziły się i umierały jak jej dzieci, ale to wśród ludzi czuła się szczęśliwa.
Gdy zdrady Albrechta stają się tajemnicą poliszynela, Marianna występuje z wnioskiem o separację. Niestety boleśnie przekonała się, że mężczyznom wolno więcej, a kobiety powinny akceptować zdrady, bo mogą się zdarzać. Marianna jednak nie potrafi pogodzić się z przedmiotowym traktowaniem kobiet. Nie ma u niej zgody na takie traktowanie kogokolwiek i niesprawiedliwość. Zamiast zrozumienia i pomocy, zarzuca się jej brak pokory. Gdy ona się zakochuje, Albrecht bez problemu otrzymuje rozwód, a ona zostaje uznana winną rozpadu małżeństwa, wypędza się ją z Prus i oddziela od dzieci. Cały świat, który dotąd znała, zerwał z nią kontakty. Aleksandra najmłodsza córka Marianny, która ledwo ją pamiętała, nigdy nie wybaczyła rozwodu matce, chociaż winę za taki stan rzeczy ponosił ojciec.
Sylwia Winnik swoją powieścią oddaje hołd Mariannie Orańskiej. Przedstawia obraz kobiety silnej, niezłomnej i niezależnej. Dźwigającej na własnych barkach niewierność męża i społeczny ostracyzm. Nieugiętej i samodzielnej, która żyła w czasach, gdy władcy pragnęli się wzbogacić, a ona dzieliła się tym, co miała z ubogimi. 𝐵𝑦ł𝑎 ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑎, ż𝑒 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑗𝑒𝑗 𝑠𝑖ę 𝑚𝑎 ż𝑦ć 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑧𝑒, 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑒 𝑠𝑖ę ź𝑙𝑒 ż𝑦ć 𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑘𝑎ń𝑐𝑜𝑚. 𝑇𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑧𝑎𝑑𝑜𝑤𝑜𝑙𝑜𝑛𝑒 𝑠𝑝𝑜ł𝑒𝑐𝑧𝑒ń𝑠𝑡𝑤𝑜, 𝑚𝑜ż𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑛𝑖𝑒ść 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑒 𝑠𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒.
𝐷𝑜𝑏𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑛𝑖 to tragiczne losy kobiety, której brutalnie odebrano możliwość stworzenia domu pełnego ciepła i wzajemnego wsparcia, jaki chciała dla swojej rodziny. To losy zranionej matki, siłą odsuniętej od swoich dzieci. Mimo wszystko Marianna to niezwykła kobieta, która wyprzedziła czasy o całe dekady, pokazała, że w najmniej sprzyjających czasach i okolicznościach potrafiła zdobyć się na odwagę i walczyć o siebie, poradzić sobie ze wszystkimi trudnościami. Mimo tego, co sama musiała przeżywać i jak ją traktowano, zawsze miała serce otwarte na potrzeby drugiego człowieka. 𝑁𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧ł𝑎𝑚 𝑛𝑎 ś𝑤𝑖𝑎𝑡, 𝑏𝑦 ż𝑦ć 𝑑𝑧𝑖ę𝑘𝑖 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑜𝑚, 𝑎𝑙𝑒 𝑏𝑦 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 ż𝑦𝑙𝑖 𝑑𝑧𝑖ę𝑘𝑖 𝑚𝑛𝑖𝑒.
𝐷𝑜𝑏𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑛𝑖 to wspaniała zbeletryzowana biografia Marianny Orańskiej, powieść napisana przepięknym językiem, pełna emocji, którą czyta się z zapartym tchem. Ta książka to nie są suche fakty historyczne, to genialnie przedstawione prawdziwe losy kobiety, której życie nie oszczędzało. Całość ubrana w przepiękne i szczegółowe opisy ówczesnej architektury, ogrodów, strojów i potraw.
𝐷𝑜𝑏𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑛𝑖 to przepięknie napisana powieść, przepełniona emocjami i atmosferą tamtych czasów. Przedstawiona historia królewny z jednej strony jest taka, jaką znamy z bajek, a z drugiej, to opowieść o kobiecie, która przekroczyła granice narzuconych jej ról i wbrew całemu światu wybrała zakazaną miłość, ale nigdy nie zapomniała o tym, jak być dobrym człowiekiem. Gdybym nie wiedziała, że jest to opowieść o postaci wyjętej z ram historii, to nie mogłabym uwierzyć, że wszystko, co jest opisane w książce, zdarzyło się naprawdę.
Wczytując się w tę historię, z łatwością można usłyszeć bicie zranionego serca, poczuć łzy zawiedzionych nadziei i ból tęsknoty oraz pustki, która towarzyszyła Mariannie latami. Wolałaby być zwykłą kobietą, może wtedy mogłaby żyć po swojemu i nie musiałaby znosić tylu cierpień i upokorzeń. Są takie zakamarki w ludzkiej duszy, które pochłania najczarniejszy mrok, największa głębia, mają smak cierpkich jabłek.
Opowieść Sylwii Winnik o Mariannie Orańskiej skłania do przemyśleń i refleksji, nad losem kobiety, która całe życie pragnęłaby żyć w zgodzie z własnym sumieniem, móc podążać za uczuciami i stworzyć szczęśliwy dom. Wspaniałej kobiety, która mimo licznych przeszkód na swojej drodze nigdy się nie poddawała.
Na koniec naszła mnie pewna refleksja. Czasy przedstawione przez Sylwię Winnik są nam nieznane, wydaje się, że teraz wszystko uległo zmianie, ale pewne rzeczy niestety nie. Pałace zamieniono na bogato wyposażone wille, karoce zaprzężone w rasowe konie na luksusowe limuzyny, bogate stroje w suknie i garnitury od znanych projektantów, wychowywanie dzieci przez bony na rzecz wirtualnego świata. Tylko walka o wpływy i władzę nie uległy zmianie. Polityka wciąż rządzi się tymi samymi prawami, nadal ogromne znaczenie mają układy i układziki. Wielcy świata nie chcą być świadomi, że jeśli im ma się żyć dobrze, nie może się źle żyć społeczeństwu.
[…] 𝑛𝑜𝑤𝑎 𝑘𝑎𝑟𝑡𝑎 𝑡𝑜 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑛𝑜𝑤𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑒ń 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑒𝑔𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎, 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑛𝑜𝑤𝑦 𝑟𝑜𝑘, 𝑛𝑜𝑤𝑎 𝑑𝑒𝑘𝑎𝑑𝑎, 𝑘𝑎ż𝑑𝑒 𝑛𝑜𝑤𝑒 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑤 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑚ś 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑚𝑦𝑘𝑎 𝑝𝑒𝑤𝑖𝑒𝑛 𝑒𝑡𝑎𝑝 𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑖 𝑝𝑜𝑧𝑤𝑎𝑙𝑎 𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ć 𝑠𝑖ę 𝑛𝑜𝑤𝑒𝑚𝑢.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗗𝗼𝘀𝗸𝗼𝗻𝗮ł𝗲 ż𝘆𝗰𝗶𝗲?
𝐷𝑜𝑏𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑛𝑖 to zbeletryzowana biografia królewny Marianny Orańskiej, córki Wilhelma I i Wilhelminy Pruskiej. Ta powieść to w pewnym sensie podróż w czasie śladami Marianny. Dopiero lektura książki uświadomiła mi, jak wiele miejsc opisanych w książce jest mi doskonale znanych, ale nie miałam pojęcia, jak wiele one zawdzięczają tej niezwykłej...
2024-05-20
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗕𝗿𝗮𝗻𝘀𝗼𝗹𝗲𝘁𝗸𝗮 𝘇 𝘄𝗶𝗹𝗸𝗶𝗲𝗺
𝑇𝑟𝑜𝑝𝑒𝑚 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖 to kolejna bardzo dobra książka Izabeli Krasińskiej. Jest rozważaniem nad złożonością ludzkiej natury i jej słabościami. Złych wyborach i ich konsekwencjach, wpływu braku miłości w dzieciństwie na dorosłe życie. Sposób prowadzenia narracji, świetnie stworzona historia, w której wszystko idealnie ze sobą współgra oraz piękna polszczyzna sprawiły, że to jedna z tych książek, która na długo zostanie w mojej pamięci. Izabela M. Krasińska stworzyła historię, w którą nie było możliwości, by się nie zaangażować, nie przeżywać emocji wraz z bohaterami, nie współczuć im, a chwilami nawet się na nich gniewać. Autorka pokazuje, że miłość to coś pięknego i destruktywnego zarazem. Ma pozytywny wpływ na życie, ale potrafi też zaślepić i odebrać możliwość racjonalnej oceny sytuacji. Spowodować podejmowanie decyzji pod wpływem emocji, a ich skutki mogą się okazać trudne do przewidzenia. Jednym słowem ta książka to coś pięknego, to historia, która podbiła moje serce.
𝑇𝑟𝑜𝑝𝑒𝑚 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖 to wspaniała powieść, w której przeszłość łączy się z teraźniejszością. Kiedyś, to Mikołaj i jego trudne życie z ojcem alkoholikiem oraz Grzegorz wychowywany w bogatej rodzinie pod skrzydłami nadopiekuńczej matki. To geneza zrodzenia się przyjaźni między Grzegorzem a Mikołajem, których dzieliło dosłownie wszystko, a połączyło braterstwo dusz. Teraz, to dorośli już bohaterowie oraz jedna kobieta, którą pokochali obaj. Jeden chce spędzić z nią całe życie, a drugi zakochuje się w niej zakazanym uczuciem silniejszym niż lojalność i moralność.
ᴛᴇʀᴀᴢ
Bianka uważała się za szczęściarę. Miała dobrą pracę, kochała i była kochana. Planowali z Grzegorzem wspólną przyszłość. Niestety na tym idealnym obrazku znajduje się rysa, jest nią zachowanie przyszłych teściów dziewczyny. Bogactwo rodziny chłopaka stanowiło dla Blanki niewyczerpane źródło problemów, bo rodzice ukochanego wszystkich oceniali przez zawartość kont bankowych. Kupno przez Wilczyńskich domu dla nich, tuż obok swojej rezydencji, stanowiło kolejny powód do niesnasek pomiędzy młodymi. Mimo upływu czasu w domu urządzonym przez matkę Grzegorza Bianka wciąż czuła się obco. Dodatkowo matka Grzegorza nieustannie wtrąca się w ich życie, czym doprowadza dziewczynę do szewskiej pasji.
Biankę przeraża zachłyśnięcie się ukochanego luksusem, którego ona nie potrzebowała. Może zarabiała gorzej, ale do wszystkiego doszła sama bez protekcji rodziców. Coraz bardziej przeszkadza jej nadopiekuńczość matki narzeczonego, wtrącającej się dosłownie we wszystko. Irytuje ją to, tym bardziej że Grzegorz w postępowaniu matki nie widzi nic złego. Bianka nie rozumie i nie akceptuje takiego zachowania, ona z domu wyniosła zupełnie inne wartości. Trzymanie się Grzegorza maminej spódnicy, zaczyna jej coraz bardziej przeszkadzać i zdaje sobie sprawę, że ich ślub nie wiele zmieni. Jednak kocha Grześka i szkoda jej zmarnować wieloletnią relację. Im bliżej ślubu Bianka ma coraz więcej wątpliwości. Już teraz uwierają ją wszystkie różnice i niedopowiedzenia, a co dopiero będzie po ślubie. Gdy do Polski przylatuje przyjaciel Grześka, cały uporządkowany świat Blanki staje na głowie.
ᴋɪᴇᴅʏś
Po śmierci matki ojciec traktuje Mikołaja jako zło konieczne. Stosuje wobec niego przemoc psychiczną i fizyczną, zabrania spotykania się z ciotką i babcią. Chłopak nie cieszy się dobrą opinią wśród kolegów w szkole, unikają go i szykanują. Sytuacja się zmienia, gdy zaprzyjaźnia się z Grzesiem. Niecodzienna wydaje się ta przyjaźń, chłopca z patologicznej rodziny z synem bogatych i wpływowych rodziców. Na ich znajomość nie patrzą łaskawym okiem rodzice Grzegorza, zwłaszcza matka, ale tylko Mikołaj doskonale Grzesia rozumie. Różni ich status materialny, ale łączy zagubienie i samotność.
Mikołaj bardzo sobie ceni przyjaźń Grześka, bo tylko dzięki niemu przetrwał z ojcem tyle czasu. Pomimo że różniło ich dosłownie wszystko, bo Grześ pochodził z zamożnej rodziny, a dobytkiem Mikołaja było kilka ubrań i jedyna pamiątka po matce bransoletka z wilkiem, to rozumieli się jak mało kto. Jedynym marzeniem Mikołaja była ucieczka od wiecznie pijanego i agresywnego ojca do babci. W końcu przy pomocy przyjaciela udaje się zrealizować plan, odnajduje babcię, a ta po kilku latach wyprawia go do Ciotki Wandy do Kanady. Wujek Peter zabiera go na wyprawy do lasu i zaszczepia w nim miłość do przyrody oraz wilków. Teraz Mikołaj ma 28 lat, ale to las i wilcze rodziny są mu bliższe niż ludzie. Czasem wspomina Grzegorza, z którym kiedyś łączyło go tak wiele, a teraz rzadko się ze sobą kontaktują. Gdy otrzymał zaproszenie na ślub Grzegorza, na którym ma być świadkiem, zastanawia się, jak ma postąpić.
Dzięki przedstawionej relacji chłopców autorka pokazuje, w jak rozbieżnych warunkach obaj dorastali i jaki to miało wpływ na kształtowanie się ich osobowości. Toksyczna matka Grzegorza, kontrolująca każdy krok chłopaka i sterująca jego życiem oraz wiecznie pijany i agresywny ojciec Mikołaja, który spowodował, że Mikołaj stał się typem niezależnego samotnika. Minęły lata. Grzegorz nadal nie potrafi odciąć pępowiny i postępuje zgodnie z oczekiwaniami matki, mimo że bardzo to denerwuje Biankę, nie potrafi się jej sprzeciwić. Natomiast Mikołaj wciąż stara się być niewidoczny, ostrożny i zdystansowany. Zamiast wśród ludzi, woli towarzystwo wilków.
Autorka z niezwykłą skrupulatnością prezentuje rozterki Bianki i Mikołaja. Od początku ciągnie ich do siebie niewidzialna siła, świetnie im się ze sobą rozmawia, miło spędza czas, ale wiedzą, że nie mogą posunąć się dalej. Tylko jeszcze jeden krok dzieli ich od zdrady Grześka, gdy go zrobią, nie będzie odwrotu. Bianka, zamiast próbować ratować swój związek i porozmawiać z Grzegorzem, nieustannie wywołuje kłótnie i stopniowo oddala się od chłopaka. Mikołaj też nie potrafi zdobyć się na szczerość wobec przyjaciela, któremu zawdzięcza tak wiele. Zamiast ślubu następuje katastrofa. Świat całej trójki przewraca się do góry nogami. To, co się wydarzyło było, jak uderzenie pioruna, po którym została tylko kupka gruzu, wielkie pogorzelisko. Minęło 5 długich lat… Nadszedł czas na rachunek sumienia i czas na zapłatę.
𝑇𝑟𝑜𝑝𝑒𝑚 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖 to powieść o destrukcyjnym uczuciu, silniejszym niż przyzwoitość i lojalność. O miłości, która nie mogła mieć racji bytu, bo została zrodzona na cudzym nieszczęściu. O cierpieniu i wybaczaniu, także sobie. O tym, jak przeżycia z przeszłości kształtują osobowość. Opowieść o ludziach, którzy powinni się kochać i szanować, a paradoksalnie zachowali się egoistycznie i samolubnie. Gdyby nie przeszłość obu chłopców i przedstawiony obraz przyjaźni, jaka ich łączyła, łatwiej byłoby mi zaakceptować zachowanie Mikołaja, ale w tej sytuacji nie znalazłam dla niego żadnego usprawiedliwienia. Z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Oboje z Bianką mogli otwarcie porozmawiać z Grzegorzem, tyle byli mu winni, a zachowali się jak tchórze. Grzegorza zdrada przyjaciela zabolała bardziej niż utracona miłość. To on w tej historii stracił najwięcej, najbardziej ucierpiał. Ból emocjonalny sprowadził go na samo dno, z którego nie potrafi się odbić. Czy szczera rozmowa z Mateuszem po latach pozwoli mu się w końcu dźwignąć z upadku? Czy Bianka zrozumiała swój błąd i się zmieniła?
Oprócz zdrady i zawiedzionego zaufania przez najbliższych, autorka zwraca także uwagę na problem praw rodzicielskich, które powinny być wykonywane z poszanowaniem godności i praw dziecka. Rodzic powinien robić wszystko dla dobra dziecka, a nie swojego, ale to prawo działa tak, że w końcowym efekcie dziecko jest własnością rodzica. Nikt nie zastanawia się nad tym, że nie każdy się nadaje, by nim być. Babcia, która próbuje uratować wnuka, od przemocowego ojca zostaje wyśmiana, bo nikomu nie zależało na tym, by sprawdzić, jak jest naprawdę.
𝐵𝑜 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑠ą 𝑤 𝑐𝑧𝑦𝑚ś 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑧𝑦 , 𝑡𝑜 𝑤 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑝𝑖𝑠𝑦𝑤𝑎𝑛𝑖𝑢 𝑑𝑧𝑖𝑘𝑖, 𝑧𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧ę𝑡𝑜𝑚 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑐ℎ 𝑤ł𝑎𝑠𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑐𝑒𝑐ℎ. – ʟᴀʀꜱ ʙᴇʀɢᴇ – 𝐷𝑜𝑏𝑟𝑦 𝑤𝑖𝑙𝑘. 𝑇𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑎 𝑤 𝑠𝑧𝑤𝑒𝑑𝑧𝑘𝑖𝑚 𝑧𝑜𝑜.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗕𝗿𝗮𝗻𝘀𝗼𝗹𝗲𝘁𝗸𝗮 𝘇 𝘄𝗶𝗹𝗸𝗶𝗲𝗺
𝑇𝑟𝑜𝑝𝑒𝑚 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖 to kolejna bardzo dobra książka Izabeli Krasińskiej. Jest rozważaniem nad złożonością ludzkiej natury i jej słabościami. Złych wyborach i ich konsekwencjach, wpływu braku miłości w dzieciństwie na dorosłe życie. Sposób prowadzenia narracji, świetnie stworzona historia, w której wszystko idealnie ze sobą współgra oraz...
2024-05-24
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗚𝗲𝗻𝗲𝘇𝗮 𝘇ł𝗮
[…] 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎 𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐ℎ 𝑧𝑎𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑤𝑎 𝑠𝑖ę 𝑑𝑢ż𝑜 𝑔łę𝑏𝑖𝑒𝑗. 𝑁𝑎 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑦 𝑟𝑧𝑢𝑡 𝑜𝑘𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎 𝑛𝑎 ł𝑎𝑑𝑛𝑒 𝑖 𝑧𝑎𝑑𝑏𝑎𝑛𝑒, 𝑏𝑜 𝑡𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖e 𝑏𝑟𝑢𝑑𝑛𝑒 𝑜𝑑𝑛óż𝑎 𝑏𝑟𝑜𝑑𝑧ą 𝑝𝑜𝑑 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑐ℎ𝑛𝑖ą.
Kryminalna seria autorstwa Małgorzaty Sobczak 𝐾𝑜𝑙𝑜𝑟𝑦 𝑧ł𝑎 głęboko zapada w pamięć. Pierwsza część serii 𝐶𝑧𝑒𝑟𝑤𝑖𝑒ń doczekała się ekranizacji i 29 maja miała swoją premierę na Netflixie. Gdybym wcześniej nie czytała książki, byłabym zachwycona tą produkcją. Niestety filmowcom nie udało się oddać mrocznego klimatu Sopotu z książki i zapewne ze względu na budżet bardzo spłycono fabułę, eliminując ze scenariusza jedną z kluczowych postaci. Dla tych, co nie czytali książki, film może być całkiem przyzwoitym polskim kryminałem i jako ciekawostkę dodam, że w jednej ze scen na moment pojawia się sama autorka. Nie o filmie jednak chciałam opowiedzieć, a o Żół𝑐𝑖 kolejnej części 𝐾𝑜𝑙𝑜𝑟ó𝑤 𝑧ł𝑎. Autorka kazała swoim czytelnikom dość długo na nią czekać, ale wierzcie mi, warto było. To bardzo dobry kryminał, znakomicie napisany z doskonałą fabułą i satysfakcjonującym zakończeniem. Miłość, zazdrość, zraniona duma i chęć zemsty to prosta droga do zbrodni.
W Sopocie w wynajmowanym mieszkaniu zostają odnalezione zwłoki młodego mężczyzny z podciętymi żyłami. Błażej Konarski został zamordowany w okrutny sposób, bo komuś zależało, by do samego końca zachował świadomość i zdawał sobie sprawę z tego, że umiera.
Prokurator Bilski wraz z policjantami Pająkiem i Kitą podejmują dochodzenie. Zaczynają od sprawdzania ludzi, na co dzień znajdujących się w otoczeniu Konarskiego. Wspólnika denata Klaudiusza kobieciarza, uczącego innych, jak uwodzić kobiety, Marcela weterana szkoły uwodzenia, który sądził, że Marcel jest jego bliskim znajomym. Ojca zamordowanego, despoty i tyrana i jego nowej partnerki Marii, która w obecności Maurycego boi się nawet głośniej odetchnąć. Obecnej żony Błażeja, Laury, niewyglądającej na osobę pogrążoną w żałobie, byłej żony Halszki z syndromem pourazowym i matkę Błażeja Dominikę, od dawna przebywającej w psychiatryku. 𝐾𝑎ż𝑑𝑦 𝑚𝑎 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒 𝑠𝑒𝑘𝑟𝑒𝑡𝑦. 𝑀𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒 𝑖 𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑒. 𝑁𝑖𝑒𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑝𝑜𝑐ℎ𝑜𝑤𝑎𝑛𝑒 𝑔łę𝑏𝑜𝑘𝑜, ż𝑒 𝑠𝑎𝑚 𝐵ó𝑔 𝑐𝑧𝑦 𝑖𝑛𝑛𝑦 𝑤𝑠𝑧𝑒𝑐ℎ𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧ą𝑐𝑦 𝑛i𝑒 𝑚𝑎 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑜𝑠𝑡ę𝑝𝑢.
Powoli toczące się śledztwo ujawnia, że Błażej Konarski nie był praworządnym obywatelem i wielu mogło mu życzyć śmierci. Miły, wspierający i kochający facet to tylko fasada, gdyż miał swoją drugą mroczną naturę. Tak naprawdę nie był miły i przyjacielski, trawiła go żółć. Żółć, 𝑘𝑡ó𝑟ą 𝑤𝑦𝑙𝑒𝑤𝑎ł 𝑛𝑎 𝑡𝑦𝑐ℎ, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎ł, 𝑏𝑦 𝑜𝑐𝑎𝑙𝑖ć 𝑠𝑎𝑚𝑒𝑔𝑜 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒. Krzywdził kobiety, które go kochały , stosował wobec nich przemoc psychiczną i stopniowo je niszczył.
Czy była żona Halszka, całe życie oddychająca przemocą, jest wariatką? Czy Laura miała dość swojego przemocowego męża, który ją ściągał w dół i zdradzał? Czy jego wspólnik byłby zdolny zabić dla pieniędzy? Czy weteran szkoły uwodzenia po tym, jak się dowiedział, że dla Marcela jest nikim, szukał zemsty? 𝐾𝑎ż𝑑𝑦 𝑚𝑜ż𝑒 𝑧𝑛𝑎𝑙𝑒źć 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑠𝑦𝑡𝑢𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑤 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑗 𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑎 𝑠𝑡𝑟𝑜𝑛𝑎 𝑑𝑜𝑗𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑑𝑜 𝑔ł𝑜𝑠𝑢.
Wydaje się, że śledztwo stoi w miejscu. Bilski nie potrafi połączyć pourywanych i pozornie niemających nic ze sobą wspólnego nitek. Całość jest bardziej skomplikowana, niż na początku mogłoby się wydawać. Sprawa śmierci Konarskiego zatacza coraz szersze kręgi, kolejne sekrety z jego życia wychodzą na światło dzienne. Same poszlaki, które nie chcą się ułożyć w jedną spójną całość. Wszystkie obrazy związane z tą sprawą wirują przed oczami Bilskiemu, wciąż czuje, że coś mu umyka. Czy Błażej skończyłby inaczej, gdyby nie koszmar, który naznaczył jego dzieciństwo? Dokonywał nieświadomych wyborów prowadzących do cierpienia, zamiast takich, które zapewniłyby mu szczęście i przyjemność.
Żółć to świetna powieść ze wspaniałą zagadką kryminalną i doskonałymi kreacjami psychologicznymi bohaterów. Uwielbiam książki, w których oprócz interesującej zagadki kryminalnej i zawiłego śledztwa, otrzymuję dawkę wiedzy na tematy, z którymi wcześniej nie miałam styczności. Jestem pod wrażeniem reaserchu dokonanego przez autorkę. Sporo tu wiedzy z zakresu psychologii, psychiatrii, patomorfologii, leków, procedur dotyczących rodzin przemocowych i rozważań na temat macierzyństwa. Dowiedziałam się, czym jest przymus powtarzania, aberracja, synestezja i procedura hipnozy.
Czytanie każdej kolejnej książki Małgorzaty Sobczak to prawdziwa uczta literacka. W zalewie tego typu literatury na rynku warto poświęcić czas na czytanie kryminałów autorki. Każda kolejna powieść Małgorzaty Sobczak to gwarancja ciekawie stworzonych postaci, dbałość o język, a także o balans pomiędzy warstwą psychologiczną i obyczajową. Autorka oferuje jakość na najwyższym poziomie, wszystko w jej historiach jest spójne i interesujące, a przy okazji sprawy kryminalnej, zapewnia odpowiednią dawkę wiedzy, która nie męczy i nie przytłacza. Kładzie nacisk na krótkie tytuły, wymowne i symboliczne zarazem. Żółć w tym przypadku to nie tylko kolor, bo jest to barwa aury, która może przybierać różne odcienie w zależności od sytuacji, ale też ma znaczenie dosłowne. Żółć jako gorycz, gorzki posmak tego, co było w przeszłości, mający niebagatelny wpływ na postępowanie bohaterów w teraźniejszości.
Żółć to kryminał, który toczy się swoim spokojnym rytmem, nie ma w nim stosu trupów, czy hektolitrów krwi. Do stworzenia świetnej fabuły wystarczył autorce jeden denat i ciekawie prowadzone śledztwo. Wszyscy byli podejrzani, natomiast zadaniem Bilskiego było odnalezienie prawdziwego sprawcy. Gdy mu się to udaje, następuje satysfakcjonujący finał.
𝑁𝑖𝑒𝑢𝑝𝑜𝑟𝑧ą𝑑𝑘𝑜𝑤𝑎𝑛𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑔𝑜𝑛𝑖 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑐ℎ𝑐𝑒𝑠𝑧 𝑧𝑎𝑐𝑧ąć 𝑛𝑎 𝑛𝑜𝑤𝑜, 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑧𝑎𝑐𝑧ąć 𝑜𝑑 𝑐𝑧𝑦𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑝𝑜𝑐𝑧ą𝑡𝑘𝑢.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗚𝗲𝗻𝗲𝘇𝗮 𝘇ł𝗮
[…] 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎 𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐ℎ 𝑧𝑎𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑤𝑎 𝑠𝑖ę 𝑑𝑢ż𝑜 𝑔łę𝑏𝑖𝑒𝑗. 𝑁𝑎 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑦 𝑟𝑧𝑢𝑡 𝑜𝑘𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎 𝑛𝑎 ł𝑎𝑑𝑛𝑒 𝑖 𝑧𝑎𝑑𝑏𝑎𝑛𝑒, 𝑏𝑜 𝑡𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖e 𝑏𝑟𝑢𝑑𝑛𝑒 𝑜𝑑𝑛óż𝑎 𝑏𝑟𝑜𝑑𝑧ą 𝑝𝑜𝑑 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑐ℎ𝑛𝑖ą.
Kryminalna seria autorstwa Małgorzaty Sobczak 𝐾𝑜𝑙𝑜𝑟𝑦 𝑧ł𝑎 głęboko zapada w pamięć. Pierwsza część serii 𝐶𝑧𝑒𝑟𝑤𝑖𝑒ń doczekała się ekranizacji i 29 maja miała swoją premierę na...
2024-05-22
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ś𝘄𝗶𝗮𝘁ł𝗼 𝗸𝘀𝗶ęż𝘆𝗰𝗮
𝑁𝑖𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑐ℎ𝑐𝑒𝑠𝑧, 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑢𝑗𝑒𝑠𝑧, 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑤 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑛𝑎𝑗w𝑎ż𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒.
Małgorzata Starosta to jedna z moich ulubionych autorek, po której książki sięgam w ciemno, bo wiem, że na pewno się nie zawiodę. Nie ma dla mnie znaczenia, czy to komedia kryminalna, powieść obyczajowa, czy też kryminał w starym dobrym stylu. Każda z książek autorki jest napisana pięknym językiem, przemyślana i ciekawa. Lekturę zawsze kończę z poczuciem ogromnej satysfakcji czytelniczej. W 𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟𝑐𝑒 Małgorzata Starosta zabiera swoich czytelników w kolejną fantastyczną podróż literacką, tym razem do Warmii. Jeśli nawet do końca nie wierzę w magię, to czytając 𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟𝑘ę, łatwo było mi w nią uwierzyć. Ta historia mnie kupiła, a jej bohaterowie skradli moje serce. 𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟𝑘𝑎 to powieść przepełniona słowiańskością, pachnąca ziołami, ciepła i niezwykła, opowiadająca o ludziach zwyczajnych i niezwyczajnych. W sielankowym krajobrazie Warmii dzieją się rzeczy niepojęte. Magia w pełni księżyca tka nić przeznaczenia, splatając ze sobą losy ludzi, którzy w innej rzeczywistości nie mieliby szans na spotkanie.
Lena jest szczególną osobą dla Zagrodzia, a prowadzony przez nią sklep Pełnia, ma dla mieszkańców miasteczka wyjątkowe znaczenie. Lena ma dar do roślin. Potrafi je uprawiać, korzystać z ich bogactwa, rozumie i rozpoznaje ich życiodajne moce. Od wieków kobiety z jej rodu pomagały mieszkańcom we wszelkich dolegliwościach.
Igor ambitny dziennikarz nabywa na Warmii lokalną gazetę, pakuje swój dobytek i rusza w nieznane. W Zagrodziu na dzień dobry napotyka na ulicy młodą kobietę z szarym kocurem u stóp, wpatrujących się w niebo. Nie mniejsze zdziwienie wywołuje w nim nadjeżdżające auto, którego kierowca nie tylko nie trąbi na kobietę, ale wysiada, wita się z nią, po czym wycofuje pojazd. Zanim Igor przetworzy w głowie obraz, który zobaczył, na drodze nie ma już osobliwej postaci ani kota.
Kolejne spotkanie z nieznajomą jest równie dziwne, ale racjonalnie myślący Igor nie zaprząta sobie tym głowy, chociaż dziewczyna znika mu z pola widzenia, równie szybko, jak się pojawiła.
Narracja jest pierwszoosobowa, autorka zamiennie oddaje głos swoim bohaterom, dzięki czemu można poznać myśli i odczucia Leny i Igora. Z ogromną przyjemnością śledzi się rozwijające pomiędzy parą uczucie. Zderzenie magii i przeczuć Leny z racjonalnym podejściem do życia Igora. Mężczyzna wykazuje duże zainteresowanie historią tego miejsca, wierzeniami i legendami. Lena początkowo interesuje go o tyle, o ile ma to związek z jego artykułem, aż do momentu, gdy dziadek i kuzynka dziewczyny rzucają mu wyzwanie dotyczące jej osoby. Tak czasem bywa, że dwójka ludzi czuje do siebie coś od samego początku, ale udają, że w ich przypadku jest to niemożliwe i trzeba im odrobinę pomóc i popchnąć w odpowiednim kierunku.
𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟𝑘𝑎 to wspaniała historia, skrząca humorem, pełna dobrej energii, ludzkiej życzliwości i miłości, z historią w tle. Wydaje się na pierwszy rzut oka, że jest to powieść obyczajowa jakich wiele, ale w trakcie lektury można się przekonać, że jest ona wyjątkowa. Małgorzacie Staroście udało się stworzyć niezwykły klimat i znakomicie oddać atmosferę małej miejscowości pełnej wierzeń i magii.
Jedni potrafią tworzyć piękną muzykę, inni malować niezwykłe obrazy, jeszcze inni są wirtuozami gotowania, Małgorzata Starosta natomiast jest mistrzynią w tworzeniu niesamowitych historii. Dosłownie wszystko, czego się dotknie, rozkwita pięknymi słowami. Niezależnie od gatunku, jest to wyśmienite, dopieszczone i odpowiednio dopracowane.
W 𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟𝑐𝑒 oprócz wątków współczesnych gdzieś daleko w tle pobrzmiewa dawna historia, która zmusza do refleksji i rozważań. Czy wszyscy znamy historię naszych rodzin? Ile tajemnic i sekretów kryje się w przeszłości. Bliscy dawno odeszli i zabrali swoje tajemnice na drugą stronę. Nigdy nie dowiemy się już, dlaczego pewne sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Ile jest takich niedokończonych opowieści, jak wielu ludzi, nigdy się nie dowie, co stało się z ich krewnymi.
𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟𝑘𝑎 to piękna powieść pachnąca ziołami i warmińskimi smakołykami. Wszystko w tej książce mi się podobało, od stworzenia niesamowitej historii począwszy, a na kreacji bohaterów skończywszy. Jedyne czego bym się przyczepiła, to zaklęć Leny wzywających tajemne siły. Zawsze obawiałam się wzywania czegoś nieznanego, bo nigdy nie wiadomo, czy jest przyjazne, czy wręcz odwrotnie. To taki mały minus tej pięknej powieści, ale w ogólnym rozrachunku nie popsuło mi to jej pozytywnego odbioru. Warto zanurzyć się w tej historii i zachwycić ziołolecznictwem, bo kiedyś ludzie umieli korzystać z darów natury, zanim zachłysnęli się wspaniałościami serwowanymi przez koncerny. Potrafili żyć w zgodzie z przyrodą i korzystać z jej dobrodziejstw.
𝑍𝑛𝑎𝑐ℎ𝑜𝑟k𝑎 to wyjątkowa, mądra, piękna i wartościowa książka o tym, co w życiu jest ważne. I nie jest to wieczna gonitwa za pieniędzmi i sławą, ale rodzina i miłość, bo to one nadają naszemu życiu sens. W świecie szumu i hałasu i w pędzącym wiecznie tłumie nie ma czasu na refleksję, na zatrzymanie się, na odpoczynek. Nauczmy się słuchać siebie i głosu swego serca. Doceniajmy życie zgodne z naturą i nie pozwalajmy sobie wmawiać, że to są ludowe przesądy i zabobony. My potrzebujemy ciszy, bo hałas źle wpływa na nasze zdrowie.
Małgorzata Starosta oczarowała mnie swoją historią, uspokoiła galopujące myśli, pozwoliła mi się odprężyć i zapomnieć o otaczającej rzeczywistości.
𝑆𝑧𝑢𝑘𝑎𝑗 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦! 𝑍a𝑔łę𝑏𝑖𝑎𝑗 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑗𝑒𝑗 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐ę. 𝑊 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑡𝑤ó𝑗 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒 𝑧𝑛𝑎𝑗𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑜𝑑𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚 𝑧𝑛𝑎𝑙𝑒źć 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖. – Phil Bosmans
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ś𝘄𝗶𝗮𝘁ł𝗼 𝗸𝘀𝗶ęż𝘆𝗰𝗮
𝑁𝑖𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑐ℎ𝑐𝑒𝑠𝑧, 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑢𝑗𝑒𝑠𝑧, 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑤 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑛𝑎𝑗w𝑎ż𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒.
Małgorzata Starosta to jedna z moich ulubionych autorek, po której książki sięgam w ciemno, bo wiem, że na pewno się nie zawiodę. Nie ma dla mnie znaczenia, czy to komedia kryminalna, powieść obyczajowa, czy też kryminał w starym dobrym stylu. Każda z książek...
2024-05-18
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ż𝒚𝒋𝒆 𝒔𝒊ę 𝒕𝒚𝒍𝒌𝒐 𝒓𝒂𝒛
𝑀𝑜ż𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑤 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑘𝑎𝑡𝑎𝑠𝑡𝑟𝑜𝑓ą, 𝑧 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑜𝑘𝑎ż𝑒 𝑠𝑖ę 𝑐𝑒𝑛𝑛𝑎 𝑛𝑎𝑢𝑘ą, 𝑏𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑝𝑒ł𝑛𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑎𝑛𝑒𝑘. 𝑁𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑘𝑜𝑙𝑜𝑟𝑜𝑤𝑜 […]
Magdalena Krauze dawno wpisała się w poczet moich ulubionych autorek. W jej książkach zakochałam się od chwili przeczytania powieści, 𝑇𝑎𝑘ą 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑐𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑚𝑎𝑟𝑧𝑦ł𝑒𝑚, a potem lektura 𝑂𝑠𝑡𝑎𝑡𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜ś𝑐𝑖 jeszcze to moje przywiązanie pogłębiła, a teraz? No cóż. Kolejny raz jestem oczarowana i kolejny raz zachwycona twórczością Magdy, bo świetnie pisze i tworzy przepiękne historie. Książki Magdaleny Krauze czyta się jednym tchem, a potem ma się ochotę zacząć lekturę od początku. 𝑁𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑧𝑎 𝑐𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑗𝑑ę, dostarczyła mi mnóstwa pozytywnej energii i zapewniła wiele przyjemnych chwil. Jest to typowy romans, albo raczej nietypowy, bo oprócz wątku romantycznego, znajduje się w powieści wiele mądrości życiowej. To powieść pełna poczucia humoru i świetnie wykreowanych postaci. Podczas jej czytania bawiłam się przednio, bo lekkość niektórych scen i dialogów, zwłaszcza tych w wykonaniu dwóch seniorek, sprawiały, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dla przeciwwagi bohaterowie tak jak każdy mają też swoje problemy i przeszłość, która nie zawsze była różowa.
Liwia w zachowaniu bardzo przypomina swoją ukochaną charakterną babcię, która ją wychowała. Sieć stacji benzynowych, w której pracuje, nieoczekiwanie zmienia właściciela, bo wieloletni zarządca tego biznesu zaniemógł, a swoją schedę przekazał wnukowi. Mateusz w ramach kontroli, udając klienta, przypadkiem podsłuchuje, co Liwia sądzi na temat młodego właściciela. To, że klient okazuje się właścicielem we własnej osobie, nie robi na dziewczynie żadnego wrażenia, a wprost przeciwnie. Głośno wyraża swoje zdanie, co sądzi o wprowadzonych przez niego zmianach na stacji. Mateuszowi zaś od razu wpada w oko charakterna i ładna Liwia i pomimo że jest na nią zły, to musi przyznać sam przed sobą, że ta pyskata dziewczyna mu imponuje. 𝐶𝑖ę𝑡𝑦 𝑗ę𝑧𝑦𝑘, 𝑎𝑛𝑖𝑒𝑙𝑠𝑘𝑎 𝑏𝑢ź𝑘𝑎, 𝑏𝑜𝑠𝑘𝑎 𝑓𝑖𝑔𝑢𝑟𝑎, utwierdzają Mateusza w przekonaniu, że chce ją bliżej poznać.
Mateusz zauroczony Liwią postanawia wyremontować zaplecze stacji. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że nie jest tak nadętym bufonem, jak na początku Liwia sądziła, ale całkiem dobrze poukładanym młodym mężczyzną. Dziewczyna czuje, że jakaś siła ciągnie ją do Mateusza, ale dawne złe doświadczenia z mężczyznami powodują, że nie pozwala sobie w pełni mu zaufać. Wciąż okłamuje samą siebie i broni się przed tym, co czuje. Niby wie, że Mateusz jest inny, ale mimo to tak trudno opuścić jej gardę i po prostu dać się ponieść.
Liwia jednak o Mateuszu nie wie jednego, że w Poznaniu czeka na niego Ewa, dla której Mateusz znaczy wiele. Chłopak zdaje sobie sprawę, że jest w związku, którego nie zakończył, a tym samym nie jest szczery wobec Liwii. Doskonale wie, że za fasadą pyskatej i zadziornej kobiety, kryje się dusza romantyczki, i że Liwia nie wybaczy mu kłamstwa. Zdaje sobie sprawę, że igra z ogniem okłamując obie kobiety, ale jednak nie potrafi rozstać się z Ewą przez telefon, a przed Liwią ukrywa fakt, że nadal jest w związku z inną kobietą. Gdy Liwia zaczyna myśleć, że może nadszedł czas by zaufać mężczyźnie, bo ich relacja stopniowo nabiera tempa, podczas romantycznej kolacji w drzwiach mieszkania pojawia się Ewa. Udaje jej się zaskoczyć nie tylko Mateusza, ale przede wszystkim Liwię. Jej zaufanie do chłopaka w tamtym momencie posypało się jak domek z kart, a na domiar złego po latach nieobecności powrócili zza granicy marnotrawni rodzice. Czy dziewczyna będzie w stanie zaakceptować zmiany i przetrwać rozczarowania i życiowe zwroty akcji?
Gdy zaufanie Liwii do Mateusza zostaje podkopane, dziewczyna zastanawia się, czy dać mu drugą szansę, nie chce ostrzegana przez babcię podejmować pochopnych decyzji. Natomiast dziadek przekonuje Mateusza, żeby nie odpuszczał, jak on to zrobił przed laty i ciągle żałuje.
Przyjemnie było obserwować rozwój relacji pomiędzy Liwią i Mateuszem. Ich historia toczyła się w rytmie namiętnej rumby oraz przyspieszonego bicia serca zakochanych. Autorka naprzemiennie oddaje głos Liwii i Mateuszowi, korzystając z narracji pierwszoosobowej, dzięki czemu można spojrzeć na wydarzenia z ich perspektywy. Nigdy za ciebie nie wyjdę to subtelna, urocza, mądra, błyskotliwa i dowcipna historia, napisana pięknym językiem, skrząca się humorem i zabarwiona delikatnym erotyzmem. Jednocześnie autorka zgrabnie i dyskretnie wplotła w fabułę przeszłość bohaterów i ich codzienne problemy, które zmuszają do refleksji.
Ta powieść bawi ciętymi ripostami i komentarzami babci, która w młodości przez swą dumę straciła ukochanego, a zarazem zmusza do refleksji nad tym, co jest najważniejsze w życiu każdego człowieka i co czyni go szczęśliwym. Za serce chwytają wspaniale przedstawione relacje pomiędzy seniorami a ich wnukami oraz rozwijające się uczucie pomiędzy Liwią a Mateuszem. Dziewczyny, zranionej przez byłego chłopaka, bojącej się obdarzyć zaufaniem jakiegokolwiek mężczyznę i Mateusza, który w Liwii dostrzega miłość swego życia.
Piękna powieść o tym, że to rodzina jest najważniejsza, bo tylko w niej można otrzymać prawdziwe wsparcie Po latach nieobecności wracają rodzice Liwii, ale ona nie potrafi się z tego cieszyć, nie ufa im i doszukuje się w tym drugiego dna. Trudno bowiem jej przyznać przed samą sobą, że na to spotkanie czekała całe życie. 𝑃𝑜𝑛𝑜ć 𝑧𝑚𝑖𝑎𝑛𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑧 𝑓𝑢𝑛𝑑𝑎𝑚𝑒𝑛𝑡𝑎𝑙𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑐𝑒𝑐ℎ 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎. Czasem trzeba zaufać intuicji i iść za głosem serca. Każdy choćby nie wiem, jak udawał i zaprzeczał, potrzebuje wokół siebie ludzi, by w kryzysowych sytuacjach otrzymać wsparcie i pocieszenie. Ważne jest, by mieć w życiu osobę, na którą można liczyć w chwilach bezsilności.
Czasem moglibyśmy zmienić bieg historii, a może właśnie tak miało być. Czasem po latach można zapisywać kolejne kartki historii. Cytując słowa autorki z posłowia : 𝑇𝑟𝑧𝑦𝑚𝑎𝑗𝑚𝑦 𝑠𝑖ę 𝑟𝑎𝑧𝑒𝑚 , 𝑠𝑧𝑢𝑘𝑎𝑗𝑚y 𝑟𝑎𝑑𝑜ś𝑐𝑖 𝑤 𝑛𝑎𝑗𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑎𝑐ℎ 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎𝑗𝑚𝑦 𝑜 𝑡𝑦𝑚, ż𝑒 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑒ń 𝑚𝑜ż𝑒 𝑏𝑦ć 𝑝𝑜𝑐𝑧ą𝑡𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑛𝑜𝑤𝑒𝑗 𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑒𝑗 ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑖.
Ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑡𝑜 𝑐𝑖ą𝑔ł𝑒 𝑑𝑜𝑘𝑜𝑛𝑦𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑏𝑜𝑟ó𝑤. 𝐽𝑒𝑑𝑛𝑒 𝑠ą 𝑑𝑙𝑎 𝑛𝑎𝑠 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒, 𝑎 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑖𝑒 𝑐𝑖ą𝑔𝑛ą 𝑧𝑎 𝑠𝑜𝑏ą 𝑡ę𝑠𝑘𝑛𝑜𝑡ę, 𝑛𝑖𝑒𝑑𝑜𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑖 𝑐𝑖ęż𝑘𝑜 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑧𝑏𝑖𝑒𝑟𝑎ć. 𝑃𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑤𝑦𝑏𝑜𝑟𝑎𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑗𝑒 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑎 𝑟𝑦𝑠𝑎 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑎 𝑠𝑖ę 𝑗𝑒𝑗 𝑧𝑠𝑧𝑦ć 𝑎𝑛𝑖 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖ć.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ż𝒚𝒋𝒆 𝒔𝒊ę 𝒕𝒚𝒍𝒌𝒐 𝒓𝒂𝒛
𝑀𝑜ż𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑤 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑘𝑎𝑡𝑎𝑠𝑡𝑟𝑜𝑓ą, 𝑧 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑜𝑘𝑎ż𝑒 𝑠𝑖ę 𝑐𝑒𝑛𝑛𝑎 𝑛𝑎𝑢𝑘ą, 𝑏𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑝𝑒ł𝑛𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑎𝑛𝑒𝑘. 𝑁𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑘𝑜𝑙𝑜𝑟𝑜𝑤𝑜 […]
Magdalena Krauze dawno wpisała się w poczet moich ulubionych autorek. W jej książkach zakochałam się od chwili przeczytania powieści, 𝑇𝑎𝑘ą 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑐𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑚𝑎𝑟𝑧𝑦ł𝑒𝑚, a potem lektura...
2024-05-12
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗣𝗼𝗱𝗿óż 𝗽𝗿𝘇𝗲𝗱ś𝗹𝘂𝗯𝗻𝗮
[…] 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎𝑗ą 𝑧𝑢𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑗, 𝑛𝑖ż 𝑗𝑒 𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖𝑚𝑦. 𝑁𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑤ś𝑟ó𝑑 𝑛𝑎𝑗𝑏𝑙𝑖ż𝑠𝑧𝑦𝑐ℎ 𝑜𝑠ó𝑏 𝑐𝑧𝑎𝑗ą 𝑠𝑖ę 𝑠𝑒𝑘𝑟𝑒𝑡𝑦.
Nie czytałam wcześniej żadnej książki autorstwa Ewy Bauer, a z tego, co zdążyłam się zorientować, już ma ich na swoim koncie czternaście. W większości są to powieści obyczajowe. Tym razem autorka postanowiła spróbować swoich sił w innym gatunku literackim i w ten sposób powstał jej pierwszy thriller. Autorka na końcu zadaje jednak pytanie. Czy pomimo mocniejszych treści nadal zachowała charakter powieści obyczajowo- psychologicznej? Zdecydowanie tak, a zwłaszcza na początku, niemniej jednak w końcowym rezultacie wyszła Ewie Bauer zgrabna historia przykuwająca uwagę, którą czyta się ją z ogromną przyjemnością i z dużym zaciekawieniem. Podczas lektury zazwyczaj staram się skupiać na tym, jak i co chce przekazać autorka/ autor, a dopiero później zastanawiam się, do jakiego gatunku literackiego sama bym tę historię zakwalifikowała. Moim zdaniem 𝑁𝑎 𝑧𝑏𝑜𝑐𝑧𝑢 𝑔ó𝑟𝑦 to zdecydowanie powieść obyczajowa z wątkami thrillera, ale nie chcę, żeby zabrzmiało to, jak zarzut, bo przedstawiona historia przez autorkę bardzo mi się podobała. Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie miejsce akcji i wspaniałe opisy.
𝑁𝑎 𝑧𝑏𝑜𝑐𝑧𝑢 𝑔ó𝑟𝑦 rozpoczyna się dość nieoczywistym prologiem, który zaostrzył mój apetyt na więcej, by za chwilę przekształcić się w typową powieść obyczajową.
Magda i Michał to para, która zakochała się w sobie od pierwszego wejrzenia. Niestety oboje nie są zbyt zamożni i marzenia o wspólnej przyszłości wciąż odsuwają w czasie, bo nie chcieli mieszkać z rodzicami, ale na inną pomoc nie mogli liczyć.
Brak prywatności i perspektyw na bycie z sobą na stałe powoduje, że młodzi postanawiają wybrać się w podróż przedślubną. Mają do dyspozycji skromny budżet, więc z dostępnych ofert, wybierają jedną z najtańszych. Oboje bardzo się cieszą na ten wspólny wyjazd do Hiszpanii, bo ma być wyjątkowy i niezapomniany. Po wielogodzinnej męczącej podróży autokarem, po dotarciu na miejsce, gdy nareszcie mogliby cieszyć się sobą, to okazuje się, że zaaferowani wyborem oferty nie zwrócili uwagi, iż wykupili pokój w łączonym apartamencie, który będą zmuszeni dzielić z pewnym Amerykaninem. Magda jest zdenerwowana i rozżalona, ale Michał zapewnia ją, że tego wyjazdu nie zapomni do końca życia, już on się o to postara. Wtedy bohaterowie nawet nie przeczuwają, że wymarzone wakacje, zmienią wszystko raz na zawsze.
Ich współlokator, chociaż stara się być miły, staje się dla pary męczącym natrętem. Postanawiają zatem wynająć skuter i zwiedzać okolice na własną rękę. W końcu mogą cieszyć się wolnością i sobą. Na cel zwiedzania wybierają jaskinię z malunkami, która znajduje się poza szlakiem turystycznym. Niestety nie znają okolicy, więc szybko tracą orientację w terenie, błądzą i nie potrafią odnaleźć miejsca, gdzie pozostawili skuter. Ich niefrasobliwość spowodowała, że znaleźli się w miejscu, którego nikt nie odwiedza i byli zdani tylko na siebie. Wszystkie techniczne gadżety okazały się bezużyteczne tuż po tym, jak wyczerpały się w nich baterie. Gdy stracili już nadzieję na ratunek, nieoczekiwanie pojawia się młody mężczyzna, tubylec, który oferuje im pomoc, jednak pod pewnym warunkiem…
Gdy Magda i Michał nie wracają na noc do hotelu i przez kilka kolejnych dni nie ma z nimi kontaktu, zaniepokojona rodzina zgłasza ich zaginięcie. Autokar, którym mieli wracać, już dawno odjechał, a po nich nie było śladu, więc wniosek nasuwał się sam. Musiało stać się coś złego.
Rodzice młodych oraz przyjaciółka Magdy są zdeterminowani, by za wszelką cenę odnaleźć parę. Gdy działania policji nie przynoszą rezultatu, przyjaciółka Magdy Zoja wynajmuje prywatnego detektywa. Liczy, że być może jemu uda się odkryć to, czego nie udało się ustalić policji. Człowiek z gór był ostatnią osobą, która ich widziała. Czy wie, coś więcej niż zeznaje i czy w chacie na odludziu skrywa swoje mroczne sekrety? Policja jednak nie ma podstaw, by tam wkroczyć.
Wkrótce dochodzi do nieoczekiwanego przełomu w dochodzeniu, gdy w Polsce pojawia się świadek. Wtedy okazuje się, że Magda i Michał nie byli jedynymi, którzy zaginęli w tamtej okolicy.
Od początku powieści czuć, że Ewa Bauer doskonale czuje się w gatunku obyczajowym. Świetnie opisane relacje między Magdą i Michałem kojarzą się jednoznacznie z powieścią obyczajową, w thriller ta historia przekształca się znacznie później. Miało to swoje dobre strony, bo zdążyłam polubić Magdę i Michała i współczuć im, że z powodu ograniczonego budżetu ich wyjazd nie był taki, jak sobie wymarzyli. Świetnie zobrazowana wspaniała relacja łącząca młodych opisana na początku pozwoliła mi ich polubić i się z nimi zżyć, a potem gdy zaginęli, z bijącym sercem towarzyszyć policji i detektywowi w ich poszukiwaniach.
Niektórym czytelnikom, zapowiedź, że to rasowy thriller przeszkodził w odbiorze powieści. Szkoda, bo to bardzo dobra historia obyczajowa napisana pięknym językiem z wątkami thrillera i wspaniałymi opisami hiszpańskich krajobrazów w tle. Książkę od początku czyta się z ogromną przyjemnością, a potem z zapartym tchem. Autorka pokazuje, jak łatwo wpaść w pułapkę i pozwolić się zmanipulować, zwłaszcza gdy znajdzie się w kryzysowej sytuacji. Czy można przed takim zachowaniem się bronić? Tak, jeśli się wie, z kim ma się do czynienia, a jeśli nie, ta rozgrywka z góry skazana jest na niepowodzenie. Zastanawiałam się, czy sytuacje z dzieciństwa mogą wypaczyć postrzeganie rzeczywistości dorosłemu człowiekowi, czy kimś takim jest się od urodzenia? Czy pomimo ustąpienia czynników, które do tego doprowadziły, nadal nieświadomie krzywdzi się poznane później osoby, bo nie dostrzega się nic złego w tym, co się robi?
Ostateczny wniosek z tej historii jest taki. Kiedy wybieramy się do obcego kraju, nawet gdy znamy język, nie wędrujmy z dala od wyznaczonych szlaków turystycznych. Nie ufajmy obcym i nie nawiązujmy przypadkowych znajomości. Czytajmy dokładnie oferty, by potem na miejscu nie spotkało nas rozczarowanie.
𝑍ł𝑜 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖 𝑧𝑎𝑎𝑡𝑎𝑘𝑜𝑤𝑎ć 𝑧𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑐𝑘𝑎. 𝑁𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑧 𝑤𝑛ę𝑡𝑟𝑧𝑎 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗣𝗼𝗱𝗿óż 𝗽𝗿𝘇𝗲𝗱ś𝗹𝘂𝗯𝗻𝗮
[…] 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎𝑗ą 𝑧𝑢𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑗, 𝑛𝑖ż 𝑗𝑒 𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖𝑚𝑦. 𝑁𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑤ś𝑟ó𝑑 𝑛𝑎𝑗𝑏𝑙𝑖ż𝑠𝑧𝑦𝑐ℎ 𝑜𝑠ó𝑏 𝑐𝑧𝑎𝑗ą 𝑠𝑖ę 𝑠𝑒𝑘𝑟𝑒𝑡𝑦.
Nie czytałam wcześniej żadnej książki autorstwa Ewy Bauer, a z tego, co zdążyłam się zorientować, już ma ich na swoim koncie czternaście. W większości są to powieści obyczajowe. Tym razem autorka postanowiła spróbować swoich...
2024-01-27
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗖𝘇𝗲𝗿𝘄𝗼𝗻𝘆 𝗸𝘀𝗶ęż𝘆𝗰
𝑊𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑤 𝑙𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑𝑦? 𝑁𝑖𝑒, 𝑎 𝑐𝑜 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑢𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜 𝑖𝑛𝑛𝑒𝑗 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑜ś𝑐𝑖?
Sięgając po 𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑ę, miałam pewne obawy, gdyż wydawało mi się, że ta historia znacznie wykracza poza granice moich zainteresowań. Gdy zagłębiłam się w lekturze, przypomniałam sobie, dlaczego w dzieciństwie tak bardzo lubiłam bajki. Ta powieść bowiem to przepiękna baśń dla dorosłych, która obudziła drzemiące we mnie dziecko. 𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑𝑎 to także zupełnie inne niż znane mi do tej pory oblicze autorki, ale w tej odsłonie Jolanta Bartoś wypadła doskonale. I nie piszę tego dlatego, że to mój patronat. Legenda to świetnie napisana książka, warta uwagi. Ta historia tak mnie, wciągnęła, że czytałam ją z wypiekami na twarzy do późnej nocy, tak długo, aż jej nie skończyłam. W tamtym momencie nie zastanawiałam się, czy to o czym czytam, mogłoby być prawdą, nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia, bo tak bardzo byłam skupiona na opisywanych wydarzeniach. Wsiąknęłam w tę historię całą sobą, a po zakończeniu odetchnęłam z ulgą, choć nie ukrywam, że maleńki strach gdzieś z tyłu głowy pozostał. To nic, że na co dzień jestem racjonalistką, po lekturze Legendy okazało się, że jednak jakaś część mnie wierzy w zdarzenia paranormalne.
Dwie bliźniacze siostry od dzieciństwa karmione były przez babcię legendami. Ludzie traktowali opowieści babci jak bajki, ale Liliana w nie wierzyła, szczególnie w tę o pięknej księżniczce zaklętej w strzygę, najgorszego potwora ze słowiańskich wierzeń. Rozalia natomiast była jej zupełnym przeciwieństwem. Odmienne postrzeganie świata nie spowodowało zerwania szczególnej więzi, jaka łączyła siostry. 𝐵𝑦ł𝑦 𝑛𝑎𝑗𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑦𝑚𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑎𝑐𝑖ół𝑘𝑎𝑚𝑖 𝑖 𝑤𝑠𝑝𝑎𝑟𝑐𝑖𝑒𝑚 𝑑𝑙𝑎 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒. 𝑁𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧𝑘𝑎dz𝑎ł𝑜 𝑖𝑚, ż𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑘𝑎ł𝑦 𝑟𝑎𝑧𝑒𝑚. Liliana zafascynowana mitologią słowiańską wyjeżdża do Waliszewa, by uwolnić od klątwy legendarną strzygę. Pisze jeszcze wiadomość do swego chłopaka z prośbą o dostarczenie książki 𝐵𝑒𝑠𝑡𝑖𝑎𝑟𝑖𝑢𝑠𝑧. Zamiast niego w podróż z książką wyrusza Rozalia, która od chwili, gdy wsiada do autobusu, ma nieodparte przeczucie, że nie powinna tam jechać. Po dotarciu na miejsce Rozalia ze zdziwieniem stwierdza, że to miejsce jest wyludnione, pensjonat, w którym podobno zatrzymała się siostra, nie istnieje, a jej telefon jest poza zasięgiem.
Dziewczyna nieoczekiwanie poznaje Michała, który w tym miejscu żyje od dziesięciu lat i nie ma pojęcia, jak się tu znalazł, ani jak stąd można się wydostać. Michał dla Rozalii jest jedynym sprzymierzeńcem, no może lubi ją jeszcze pewien staruszek, za to cała reszta traktuje ją z rezerwą i nieufnością.
Gdy Rozalii udaje się w końcu w nocy dotrzeć do pensjonatu, autorka nie pozostawia złudzeń jakie to miejsce. 𝑁𝑎 𝑑𝑜𝑑𝑎𝑡𝑒𝑘 𝑤𝑜𝑘ół 𝑐𝑧𝑎𝑖ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑐𝑜ś, 𝑐𝑜 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑟𝑎ż𝑎ł𝑜. 𝑊𝑖𝑒𝑟𝑧, ż𝑒 𝑧ł𝑜 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 ś𝑝𝑖? 𝑂𝑛𝑜 𝑐𝑧𝑦ℎ𝑎, 𝑐𝑧𝑒𝑘𝑎 𝑛𝑎 𝑡𝑤ó𝑗 𝑏łą𝑑, 𝑛𝑎 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙ę 𝑛𝑖𝑒𝑢𝑤𝑎𝑔𝑖. 𝐴 𝑝óź𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑐𝑖ę 𝑝𝑜𝑐ℎł𝑎𝑛𝑖𝑎 𝑖 𝑧𝑛𝑖𝑘𝑎𝑠𝑧 […] Demony istnieją naprawdę, żeby trafić do ich świata, trzeba w nie tylko uwierzyć. Rozalia w głębi duszy wierzyła w opowieści babci. Może nie tak mocno, jak Liliana, ale wierzyła. Czy rozsądek twardo stąpającej po ziemi Rozalii uchroni ją przed demonami? Czy niezwykła więź łącząca siostry wystarczy, by unicestwić starodawną klątwę?
Kwestia wiary to co innego niż kwestia rozumu. Rozalia nie potrafi pogodzić się z faktem, że być może to, co opowiadała babcia, może być prawdą. 𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑝𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟ó𝑤! 𝐼𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒ją 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑤 𝑡𝑤𝑜𝑗𝑒𝑗 𝑔ł𝑜𝑤𝑖𝑒. Jak jest naprawdę? Chcecie się o tym przekonać, sięgnijcie zatem po 𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑ę! Tu spotkacie swoje przeznaczenie. Boicie się? Nie?
Ta książka jest jak niesamowita baśń, której nie można przestać słuchać, aż do końca. Świetny, mroczny klimat tej powieści dosłownie jeży włosy na głowie i wywołuje gęsią skórkę. Namacalnie odczuwa się strach, widzi nieprzenikniony mrok, słyszy pohukiwania sowy, odbijające się pośród ciemnego lasu, niosące w świat złowieszczą zapowiedź. Przerażająca i upiorna jest ta cisza, jakby świat na moment wstrzymał oddech. Serce wali jak oszalałe, oddech przyspiesza, ale nie ma się odwagi poruszyć ani wziąć głębszego oddechu. W tej ogłuszającej ciszy słyszy się tylko łomot swojego serca i czuje pulsowanie krwi w skroniach. Jakby cały świat przestał istnieć, jest tylko cisza i strach. To, co czyha na zewnątrz, na pewno nie jest człowiekiem.
𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑𝑎 miała swój początek i musi mieć swój koniec. Zbliża się wyjątkowa noc. Ziemia, Słońce, Księżyc zmierzają, by ustawić się w jednej linii, co spowoduje rozproszenie światła, wtedy Księżyc zmieni swą barwę na czerwoną. 𝐼 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑎 𝑛𝑜𝑐, 𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑎 𝑚𝑜ż𝑙𝑖𝑤𝑜ść 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑠𝑖ę 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑜𝑚, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑎ł𝑦 𝑠𝑧𝑎𝑛𝑠 𝑧𝑎𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒ć 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦 𝑖𝑛𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗.
Czy istnieje równoległa rzeczywistość? Jedna, a może więcej? Dlaczego czasem wydaje się nam, że już tu byliśmy, albo że taka sytuacja miała miejsce wcześniej? Czy istnieje brama pomiędzy światami i możemy świadomie lub nie przez nią przejść? Czy istnieje coś po drugiej stronie lustra? Czy chcielibyśmy tam zajrzeć? I co wtedy byśmy zobaczyli? 𝑃𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒𝑗ą 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ę, 𝑎 𝑐𝑜 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑤 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧?
Chcecie się przekonać, jak jest naprawdę? Przeczytajcie 𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑ę?
𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑𝑎 to znakomita historia jeżąca włosy na głowie i mrożąca krew w żyłach. Nawet jeśli nie lubicie się bać, to ta historia na sto procent Wam się spodoba. Legenda to fantastyczna baśń dla dorosłych, z elementami grozy, opowiadająca o niesamowitej siostrzanej więzi i walce dobra ze złem. Rzeczywistość splata się z fantazją, bohaterowie z krwi i kości walczą ze stworami z wierzeń i mitów. Fabuła pełna jest słowiańskich potworów, demonów oraz upiorów z ludowych podań i legend. Całość bardzo klimatyczna, napisana pięknym językiem. Na uwagę zasługuje genialnie budowane napięcie, które utrzymuje cały czas uwagę i pobudza ekscytację oraz niesamowita atmosfera i świetnie wykreowani bohaterowie.
𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑘𝑜𝑟𝑧𝑦𝑠𝑡𝑎ć 𝑧 𝑚𝑜𝑐𝑦 ś𝑤𝑖𝑎𝑡ł𝑎, ż𝑒𝑏𝑦 𝑠𝑝𝑟𝑜𝑤𝑎𝑑𝑧𝑖ć 𝑛𝑎 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗖𝘇𝗲𝗿𝘄𝗼𝗻𝘆 𝗸𝘀𝗶ęż𝘆𝗰
𝑊𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑤 𝑙𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑𝑦? 𝑁𝑖𝑒, 𝑎 𝑐𝑜 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑢𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜 𝑖𝑛𝑛𝑒𝑗 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑜ś𝑐𝑖?
Sięgając po 𝐿𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑ę, miałam pewne obawy, gdyż wydawało mi się, że ta historia znacznie wykracza poza granice moich zainteresowań. Gdy zagłębiłam się w lekturze, przypomniałam sobie, dlaczego w dzieciństwie tak bardzo lubiłam bajki. Ta powieść...
2024-05-11
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ż𝘆𝗷 𝘁𝘆𝗹𝗸𝗼 𝗰𝗵𝘄𝗶𝗹ą
𝐻𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗ą 𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑎𝑗𝑢 𝑤𝑧𝑜𝑟𝑐𝑒 𝑟𝑒𝑙𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑠𝑡𝑎𝑗𝑎 𝑠𝑖ę 𝑑𝑟𝑜𝑔𝑜𝑤𝑠𝑘𝑎𝑧𝑒𝑚 𝑑𝑙𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧ł𝑦𝑐ℎ 𝑧𝑤𝑖ą𝑧𝑘ó𝑤. 𝑃𝑜𝑑ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑐𝑧ę𝑠𝑡𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑜𝑠𝑖𝑚𝑦 𝑐𝑧ęść ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑖 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐ó𝑤 𝑐𝑧𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑎𝑑𝑘ó𝑤 𝑑𝑜 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒𝑔𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎.
Magdalena Witkiewicz tworzy takie historie, których nie zaleca się czytać wieczorem, gdyż są nieodkładalne i można dla nich zarwać noc, bo koniecznie chce się poznać zakończenie. 𝑈𝑙𝑜𝑡𝑛𝑦 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑐𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖 to niesamowicie piękna historia chwytająca za serce i o ile 𝐶𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑧ą 𝑏𝑦ć 𝑑𝑤𝑖𝑒, całkowicie mnie oczarowały, to ta powieść podobała mi się jeszcze bardziej. To przepięknie wydana książka z cudowną grafiką, w której każdy rozdział rozpoczyna się cytatem z polskich piosenek. Dzieło sztuki samo w sobie, a historia taka, że aż dech zapiera.
𝑈𝑙𝑜𝑡𝑛𝑦 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑐𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖 to wspaniała powieść, w której część współczesna splata się z historyczną. Cudownie było odkrywać, że ludzie bez względu na czasy, w jakich im przyszło żyć, mieli podobne marzenia i cele, chcieli być po prostu szczęśliwi. Na uwagę zasługuje historia Elsy Zelmer, postaci, która istniała naprawdę. Pochodziła z zamożnej rodziny o niemieckich korzeniach i wbrew rodzinie wyszła za mąż za syna zubożałych polskich patriotów. Niezwykła miłość, która połączyła tych dwoje, pomimo że doczekała się spełnienia, skończyła się dla tej pary tragedią. Współcześnie natomiast Marianna próbuje poznać losy swojej prababki i odczarować przeszłość.
Marianna to dziewczyna z tzw. dobrego domu, córka lekarzy wychowywana w komfortowych warunkach na osobę, która ma być „kimś”, zakochuje się w Michale, chłopaku z „plebsu”, którego matka sprzedaje pieczywo na straganie, a ojciec jest alkoholikiem. Michał ma marzenia i plany, które są nie do przyjęcia przez „szanowaną” rodzinę. Dla matki Marianny ktoś, kto nawet nie planuje zdawania matury, jest człowiekiem bez żadnych ambicji. Mariannie wtedy też tak się wydawało, że bycie ambitnym to egzamin dojrzałości, dobre studia i praca za biurkiem. Po latach wie, że ambicja to po prostu silna wola i determinacja w dążeniu do osiągania swoich celów. 𝑇𝑜 𝑤𝑒𝑤𝑛ę𝑡𝑟𝑧𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑖 𝑔𝑜𝑡𝑜𝑤𝑜ść 𝑑𝑜 𝑐𝑖ęż𝑘𝑖𝑒𝑗 𝑝𝑟𝑎𝑐, ż𝑒𝑏𝑦 𝑧𝑟𝑒𝑎𝑙𝑖𝑧𝑜𝑤𝑎ć 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎, 𝑡𝑜 𝑧𝑎𝑤𝑖𝑒𝑠𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑠𝑜𝑘𝑜 𝑝𝑜𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑘𝑖 𝑖 𝑘𝑜𝑛𝑠𝑒𝑘𝑤𝑒𝑛𝑡𝑛𝑒 𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑎𝑛𝑖𝑒, 𝑏𝑦 𝑗ą 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑛𝑎ć.
Michał był bardzo ambitny, Marianna nie znała drugiej tak zdyscyplinowanej osoby, lecz jej matka i babka nie rozumiały tych ambicji, nie chciały nawet słuchać o tym, by w ich pojęciu, wnuczka miała popełnić mezalians, powoływały się przy tym na zdarzenia w ich rodzinie. Dziewczyna nie przyjmowała do świadomości tych argumentów, wtedy nie interesowała jej zamierzchła przeszłość. Była młoda i wolała żyć chwilą, o tym, że postępowanie przodków w jakikolwiek sposób, mogłoby wpływać na jej życie, nie chciała słuchać, uważała to za kompletną bzdurę. 𝐵𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖ęć 𝑙𝑢𝑏𝑖 𝑝ł𝑎𝑡𝑎ć 𝑓𝑖𝑔𝑙𝑒, 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑒ż 𝑓𝑖𝑘𝑐𝑗𝑎 𝑝𝑜𝑤𝑡𝑎𝑟𝑧𝑎𝑛𝑎 𝑡𝑦𝑠𝑖ą𝑐 𝑟𝑎𝑧𝑦 𝑚𝑜ż𝑒 𝑠𝑡𝑎ć 𝑠𝑖ę 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ą.
Marianna wyjeżdża na studia do Gdańska, które zaważą na jej całym późniejszym życiu. Dziewczyna zachłyśnie się studenckim życiem, wolnością i pozwoli oczarować się Marcinowi. Marcin był skrupulatny i precyzyjny, nie pozostawiał przestrzeni na spontaniczność, do jakiej Marianna była przyzwyczajona. Na początku jej to nie przeszkadzało, a później z każdym dniem coraz bardziej i z czasem zaczynało jej brakować trochę szaleństwa. Była rozdarta pomiędzy prawdziwym uczuciem a zauroczeniem. Niby była szczęśliwa, ale bardzo tęskniła za Michałem i gdy zdecydowała się wrócić do niego, los zdecydował inaczej.
𝑈𝑙𝑜𝑡𝑛𝑦 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑐𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖 to historia o tym, że pieniądze szczęścia nie dają. 𝑂𝑤𝑠𝑧𝑒𝑚, 𝑝𝑜𝑚𝑎𝑔𝑎𝑗ą 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜, 𝑎𝑙𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑘𝑢𝑝𝑖ć 𝑧𝑎 𝑛𝑖𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑎. 𝑀𝑜ż𝑛𝑎 𝑗𝑒 𝑢𝑐𝑧𝑦𝑛𝑖ć 𝑡𝑟𝑜𝑐ℎę 𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑦𝑚, 𝑤𝑦𝑔𝑜𝑑𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑦𝑚, 𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑏𝑜𝑙𝑒𝑠𝑛𝑦𝑚. O tym, że kiedyś wszystko było inne, co nie oznacza, że lepsze.
Przepiękna historia o wyborach i ich konsekwencjach, różnicach w poglądach i pochodzeniu. O prawdziwej miłości, która nie wytrzyma próby czasu, ale nie zardzewieje. Takiej, o której nie da się zapomnieć latami. O wychowaniu i narzucaniu swoich priorytetów dzieciom. O manipulacji i decyzji podejmowanych pod wpływem zauroczenia mających konsekwencje na całe życie. O stereotypach, ocenianiu ludzi po wyglądzie, wykształceniu i pochodzeniu, a w tle tajemnicza historia prababki Luizy, kobiety charakternej, mającej odwagę walczyć o swoją miłość i przeciwstawić się rodzinie.
To również opowieść o tym, że pamięć jest ulotna, a może jednak nie. Przodkowie i ich decyzje mają na nas większy wpływ, niż nam się to wydaje. Serca nie da się oszukać. Prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu, a potem to są tylko substytuty uczucia. Czerpiemy świadomie bądź nie wzorce od swoich rodziców, przyrzekamy sobie, że na pewno tak nie postąpimy, a potem robimy dokładnie to samo. Uparcie brniemy w to, co tak doskonale znamy. Uświadomienie sobie tego zjawiska daje nam szansę na przerwania tego cyklu. Zanim dotarło to do Marianny, miała już męża i dwoje cudownych dzieci, piękne mieszkanie blisko morza i pracę, którą lubiła. Stabilne, spokojne życie bez większych problemów, ale czy była szczęśliwa? To pytanie, jak mantra powraca do niej po każdym telefonie od brata, który ją o to pyta.
𝑈𝑙𝑜𝑡𝑛𝑦 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑐𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖 to powieść, która wywołuje pozytywne emocje, chwyta za serce i zmusza do refleksji. A gdyby tak nagle się zatrzymać i zastanowić o czym zawsze marzyliśmy? Czy w ogóle mieliśmy jakieś marzenia? Czy ten wieczny pęd pozwolił nam marzyć? Dajmy […]𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑛𝑎 𝑧𝑎𝑠𝑡𝑎𝑛𝑜𝑤𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎𝑑 𝑡𝑦𝑚 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚, 𝑏𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎 𝑠𝑖ę 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧. 𝑁𝑖𝑒𝑤𝑎ż𝑛𝑒 𝑖𝑙𝑒 𝑚𝑎𝑠𝑧 𝑙𝑎𝑡 𝑖 𝑤 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑚 𝑚𝑜𝑚𝑒𝑛𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑖ę 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑛𝑎𝑗𝑑𝑢𝑗𝑒𝑠𝑧. 𝑇𝑒𝑟𝑎𝑧…
Ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙ą. 𝑆𝑘ł𝑎𝑑𝑎 𝑠𝑖ę 𝑧 𝑚𝑖𝑙𝑖𝑜𝑛𝑎 𝑢𝑙𝑜𝑡𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑚𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡ó𝑤, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜𝑠𝑡𝑟𝑧𝑒𝑔𝑎𝑚𝑦. 𝐶𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑐𝑜ś 𝑠𝑖ę 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑤 𝑚𝑔𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑢 𝑜𝑘𝑎 𝑖 𝑛𝑖𝑚 𝑡𝑜 𝑧𝑎𝑢𝑤𝑎ż𝑦𝑚𝑦 𝑖 𝑧𝑑ąż𝑦𝑚𝑦 𝑧𝑎𝑟𝑒𝑎𝑔𝑜𝑤𝑎ć, 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑧𝑏𝑦𝑡 𝑝óź𝑛𝑜, 𝑏𝑦 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖ć 𝑏𝑖𝑒𝑔 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒ń.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ż𝘆𝗷 𝘁𝘆𝗹𝗸𝗼 𝗰𝗵𝘄𝗶𝗹ą
𝐻𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗ą 𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑎𝑗𝑢 𝑤𝑧𝑜𝑟𝑐𝑒 𝑟𝑒𝑙𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑠𝑡𝑎𝑗𝑎 𝑠𝑖ę 𝑑𝑟𝑜𝑔𝑜𝑤𝑠𝑘𝑎𝑧𝑒𝑚 𝑑𝑙𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧ł𝑦𝑐ℎ 𝑧𝑤𝑖ą𝑧𝑘ó𝑤. 𝑃𝑜𝑑ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑐𝑧ę𝑠𝑡𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑜𝑠𝑖𝑚𝑦 𝑐𝑧ęść ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑖 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐ó𝑤 𝑐𝑧𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑎𝑑𝑘ó𝑤 𝑑𝑜 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒𝑔𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎.
Magdalena Witkiewicz tworzy takie historie, których nie zaleca się czytać wieczorem, gdyż są nieodkładalne i można dla...
2024-05-09
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗣𝗼𝗱𝗿óż 𝗺𝗮𝗿𝘇𝗲ń (𝗕𝗲𝗹𝗲 𝗸𝗮𝗷)
[..] 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑖ę 𝑤 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑘ł𝑎𝑑𝑎, 𝑡𝑜, 𝑝𝑟𝑜𝑏𝑙𝑒𝑚𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧ą 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒 𝑛𝑎𝑟𝑎𝑧, 𝑎𝑙𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎 𝑢𝑘ł𝑎𝑑𝑎ć, 𝑡𝑜 𝑡𝑒ż 𝑠𝑖ę 𝑜𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗𝑒, ż𝑒 𝑝𝑜 𝑐𝑎ł𝑜ś𝑐𝑖.
𝐵𝑎𝑏𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑡𝑜 to pierwsza powieść autorki, jaką przeczytałam i druga, która została wydana pod skrzydłami Wydawnictwa Emocje. Okładka książki zachwyca, jest przepiękna i idealnie pasuje do tej powieści. 𝐵𝑎𝑏𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑡𝑜 to świetna powieść drogi z przesympatycznymi bohaterkami w roli głównej. Kryminalne afery, przestępcy, przystojny śledczy i tajemniczy Włoch oraz przesympatyczna ciotka Cila, która szuka ciekawych przywar, bo śmiało może się od czegoś uzależnić, jako że przyszłości sobie nie zmarnuje. To wszystko można znaleźć w najnowszej powieści Katarzyny Targosz.
Kobiety ruszają w podróż pod wpływem chwili, a wracają ze spontanicznej wyprawy odmienione, bo ta krótka wyprawa w nieznane zmieniła wszystko.
Kornelia będzie świętować swoje 45 urodziny i w oczekiwaniu na przyjazd przyjaciółek stoi w oknie i porównuje współczesność do „swoich” czasów. 𝑂𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖ś𝑐𝑖𝑒 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑜𝑚 ż𝑦ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧 – 𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑛𝑜 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗, 𝑝𝑟𝑎𝑐𝑎 𝑏𝑦ł𝑎 𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑛𝑜 – 𝑙ż𝑒𝑗𝑠𝑧𝑎, 𝑎 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑡𝑟𝑧𝑒 𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑛𝑜 – 𝑐𝑧𝑦𝑠𝑡𝑠𝑧𝑒. Nie znała się dobrze na gospodarce, polityce, ekologii, więc nie mogła podeprzeć swoich przekonań twardymi argumentami, ale zwyczajnie nie była z tego zadowolona. 𝑇ę𝑠𝑘𝑛𝑖ł𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑐𝑜 𝑧𝑎 Ś𝑙ą𝑠𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑡𝑎𝑛𝑦𝑚 𝑧 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑖ń𝑠𝑡𝑤𝑎 […] 𝑤 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑦𝑚 𝑤𝑖𝑒𝑘𝑢 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎 𝑢𝑤𝑎ż𝑎ć, ż𝑒 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦ś 𝑏𝑦ł𝑜 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗.
Kornelia od chwili, gdy porzucił ją chłopak, kiedy była z nim w ciąży, jest sama. Teraz po tym, jak dorosła córka wyfrunęła w świat, przeprowadziła się do wiekowej ciotki, która ma w sobie więcej energii i życia niż Kornelia i jej dwie przyjaciółki razem wzięte.
Pola to mistrzyni prac domowych, stateczna mężatka, znudzona codzienną rutyną. Zmęczona obowiązkami i zawiedziona brakiem zainteresowania ze strony męża, bo po szesnastu latach małżeństwa, romantyzm to może sobie pooglądać tylko w filmie.
Renata od dziesięciu lat jest wdową. Zawsze była niepokorna i nikomu nie chciała się podporządkowywać, to ona jest siłą napędową całej paczki, autorką wariackich pomysłów i prowodyrką szalonych przedsięwzięć. Mężczyźni w jej życiu goszczą tylko na chwilę, bo żaden z nich nie dorównuje jej zmarłemu mężowi.
W dniu urodzin Korneli, Renata wpada na genialny pomysł, by wyruszyć w podróż przed siebie bez planu, jak o tym marzyły ponad dwadzieścia pięć lat temu. Kornelia i Pola są początkowo bardzo sceptycznie do tego pomysłu nastawione, ale Renata, jak na coś wpadnie, to łatwo nie odpuszcza. Wszystko robi na sto procent, niczego połowicznie, w każde przedsięwzięcie angażuje się całą sobą i dąży do celu.
Spontaniczna podróż kobiet obfituje w zaskakujące zdarzenia i przygody. Czego tam nie było? Nocowanie w zamku, spotkanie przystojnego amanta, który być może jest przestępcą, a udało mu się oczarować Kornelię, przeprawianie się archaiczną barką na drugi brzeg rzeki, nieoczekiwany występ wokalny Korneli na weselu i zajęcia z malowania, podczas których Pola odkryła, że ma talent malarski, a potem szalała na weselu obcych ludzi, tym samym, gdzie Kornelia dała popis wokalny. Potem po drodze zabrały młodego chłopaka, który zwiał z domu i psa przywiązanego do drzewa w lesie.
Zabawna podróż trzech dojrzałych kobiet, młodego chłopaka i zabranego z lasu ogromnego psa, do którego Renata zapałała niesamowitą wręcz miłością w przeciwieństwie do Poli muszącej znosić jego obecność na tylnym siedzeniu. Do kompletu spotkały idącą leśną drogą dziewczynę. Dla niej także znalazło się miejsce w samochodzie. I tak docierają do pensjonatu w lesie. Jeśli sądzicie, że to koniec niesamowitych przygód kobiet, to jesteście w błędzie. To tu dopiero będzie się działo.
Ta podróż okazała się świetnym pomysłem i dostarczyła kobietom więcej, niż mogłaby im przynieść dwadzieścia pięć lat wcześniej. 𝐵𝑜 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑜 𝑤𝑐𝑎𝑙𝑒 𝑜 𝑝𝑜𝑧𝑛𝑎𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑜𝑤𝑦𝑐ℎ 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐 𝑖 𝑘𝑜𝑟𝑧𝑦𝑠𝑡𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑟óż𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑎𝑡𝑟𝑎𝑘𝑐𝑗𝑖, 𝑎 𝑝𝑜𝑧𝑛𝑎𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑖 𝑘𝑜𝑟𝑧𝑦𝑠𝑡𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑛𝑜𝑤𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑦𝑡𝑢𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑑𝑙𝑎 𝑜𝑑𝑘𝑟𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑡𝑒𝑔𝑜, 𝑐𝑜 𝑠𝑖ę 𝑘𝑟𝑦𝑗𝑒 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒ś 𝑤 𝑔łę𝑏𝑖 𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑢𝑠𝑧𝑦. […] 𝑊𝑖ę𝑐 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑜𝑠𝑡𝑟𝑧𝑒ż𝑒𝑛𝑖𝑒, 𝑤𝑟𝑎𝑧 𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑚𝑖𝑒𝑟𝑧𝑎𝑛𝑦𝑚𝑖 𝑘𝑖𝑙o𝑚𝑒𝑡𝑟𝑎𝑚𝑖, 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑚𝑖𝑒𝑟𝑧𝑎ł𝑦 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒 𝑤𝑒𝑤𝑛ę𝑡𝑟𝑧𝑛𝑒 𝑘𝑟𝑎𝑗𝑜𝑏𝑟𝑎𝑧𝑦.
Wszystkie trzy nie miały pojęcia, że pobyt w starym domu pozwoli im przeżyć szalone przygody, o których latami będą mogły opowiadać rodzinie. Pola zatęskniła za mężem i dziećmi, a Kornelia i Renata zaś być może znalazły miłość.
Dzięki tej wyprawie Pola odkryła w sobie talent, o którym nie miała pojęcia i zatęskniła za mężem. Kornelia, która na długie lata zamknęła serce dla wszystkich mężczyzn, teraz zastanawia się, czy aby go trochę nie uchylić dla sympatycznego Alberta. Kornelia prowodyrka przedsięwzięcia straciła zaś głowę dla świeżo poznanego Nolberta, który na szczęście nie okazał się międzynarodowym przestępcą.
Każdy wiek ma swoje prawa i uroki. 𝑁𝑎𝑠𝑧 𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑐ℎ𝑦𝑏𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜 𝑘𝑜ń𝑐𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑦𝑚, 𝑐𝑜 𝑝𝑜𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗𝑒 𝑚𝑒𝑡𝑟𝑦𝑘𝑎. 𝑀ł𝑜𝑑𝑦 𝑚𝑜ż𝑒 𝑐𝑧𝑢ć 𝑠𝑖ę 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑜, 𝑎 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑦 𝑚𝑜ż𝑒 𝑐𝑧𝑢ć 𝑠𝑖ę 𝑚ł𝑜𝑑𝑜. 𝐴 𝑠ą 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑝𝑜𝑠𝑡𝑎𝑟𝑧𝑎𝑗ą 𝑐𝑖ę 𝑤 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑒𝑗 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖 𝑜 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠𝑖ą𝑡𝑘𝑖 𝑙𝑎𝑡 […]
𝐵𝑎𝑏𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑡𝑜 to powieść, w której nie brakuje pozytywnej energii, pełna śląskiej gwary i regionalnych przysmaków. Przy okazji lektury można dowiedzieć się co to są klapsznity, żymloki, futermeloki, makrony czy karminadle. To powieść napisana z niesamowitym poczuciem humoru, pełna przekomicznych perypetii trzech charakternych kobiet i skrzących się dowcipem dialogów. 𝐵𝑎𝑏𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑡𝑜 to powieść drogi, w którą można zabrać się wraz z sympatycznymi bohaterkami, bo i dla nas znajdzie się miejsce w ich samochodzie. To ciepła opowieść niepozbawiona refleksji napisana w lekki i przyjemny sposób o miłości, rodzinie i poszukiwaniu szczęścia, sile przyjaźni, wyzwaniach, o kobiecych marzeniach, które można spełniać bez względu na wiek.
[…] 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑚𝑦 𝑜𝑑 𝑟𝑎𝑧𝑢 𝑟𝑜𝑏𝑖ć 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜ś, 𝑐𝑜 𝑚𝑎 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑙𝑎 𝑐𝑎ł𝑒𝑔𝑜 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑎. 𝑊𝑦𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐𝑧𝑦, ż𝑒 𝑟𝑜𝑏𝑖𝑚𝑦 𝑐𝑜ś 𝑑𝑙𝑎 𝑡𝑦𝑐ℎ, 𝑘𝑡ó𝑟𝑧𝑦 𝑠ą 𝑜𝑏𝑜𝑘 𝑛𝑎𝑠, 𝑏𝑜 𝑡𝑜 𝑜𝑛𝑖 𝑛𝑎𝑑𝑎𝑗ą 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑒𝑚𝑢 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑠𝑒𝑛𝑠 𝑜𝑛𝑖 𝑠ą 𝑐𝑎ł𝑦𝑚 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑒𝑚.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗣𝗼𝗱𝗿óż 𝗺𝗮𝗿𝘇𝗲ń (𝗕𝗲𝗹𝗲 𝗸𝗮𝗷)
[..] 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑖ę 𝑤 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑘ł𝑎𝑑𝑎, 𝑡𝑜, 𝑝𝑟𝑜𝑏𝑙𝑒𝑚𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧ą 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒 𝑛𝑎𝑟𝑎𝑧, 𝑎𝑙𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎 𝑢𝑘ł𝑎𝑑𝑎ć, 𝑡𝑜 𝑡𝑒ż 𝑠𝑖ę 𝑜𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗𝑒, ż𝑒 𝑝𝑜 𝑐𝑎ł𝑜ś𝑐𝑖.
𝐵𝑎𝑏𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑡𝑜 to pierwsza powieść autorki, jaką przeczytałam i druga, która została wydana pod skrzydłami Wydawnictwa Emocje. Okładka książki zachwyca, jest przepiękna i idealnie pasuje do tej...
2024-04-28
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗭𝗱𝗲𝗽𝘁𝗮𝗻𝗲 𝘀𝗲𝗿𝗰𝗲
𝐶𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒ć 𝑜 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗, 𝑏𝑜 𝑡𝑜 𝑧𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑎 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒, ż𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒𝑚𝑦 𝑚𝑜𝑔𝑙𝑖 𝑠𝑝𝑟ó𝑏𝑜𝑤𝑎ć.
Kasia Magiera już na samym początku uprzedza, że ta książka jest zupełnie inna od tych, które napisała wcześniej. 𝑀𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡 𝑝ę𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑎 zawiera mniej elementów kryminalnych, autorka bowiem bardziej skupia się na aspektach psychologicznych i obyczajowych. Przedstawiła historię kobiet, ich życiowe wybory i konsekwencje różnych decyzji. Moim zdaniem wyszło jej to znakomicie, z zapartym tchem śledziłam Historię Oli i Anny. Pewnego dnia obie postanawiają żyć inaczej. Czy będzie im dana możliwość nowego startu? Czy będą miały taką szansę?
Anna i Igor spotykają się przed pubem Antrakt w Słupsku. Ance utknęły kółka walizki w szczelinach metalowej wycieraczki, a Igor pojawił się niczym rycerz na białym koniu, by pomóc damie w potrzebie. Dziwne było to spotkanie w strugach deszczu, ona wyglądała jak zmokła kura z rozmazanym makijażem, a on wprost przeciwnie. Potem postawił jej drinka, bo bezsprzecznie tego potrzebowała, pomógł dotrzeć do mieszkania, a ona… zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, czego młody mężczyzna w ogóle się nie spodziewał. Kobiety zwykle tak go nie traktowały, to on w związkach damsko męskich narzucał reguły gry. Ania przyjechała do Słupska, by żyć na własnych warunkach, sama. Nie oczekiwała i nie chciała pomocy. Czuje, że tu znalazła swoje miejsce na ziemi. Cieszy się, że miała tyle odwagi, by zmienić swoje życie. Uwolniła się z układu, który ją więził i odebrał marzenia. 𝑁𝑖𝑘𝑡 𝑑𝑙𝑎 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑖𝑒𝑗 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑖𝑒𝑛 𝑏𝑦ć 𝑝𝑟o𝑑𝑢𝑘𝑡𝑒𝑚 𝑧𝑎𝑠𝑡ę𝑝𝑐𝑧𝑦𝑚.
Igor żyje z dnia na dzień w luźnym związku z Gają znaną influencerką, dla której w życiu najważniejszy jest wygląd, dobra zabawa i ilość lajków pod postami. Przystojny Igor mający świetny zespół muzyczny, interesującą pracę, pochodzący ze znanej i szanowanej rodziny w mieście, dla dziewczyny jest idealnym sposobem zbierania polubień i obserwatorów. On też korzysta na zasięgach dziewczyny, a także jego zespół, który wcześniej nie grał tylu koncertów, co teraz. Oboje wiodą sztuczne życie na pokaz. Dla młodych świat wirtualny i to, co się w nim działo, było po stokroć ważniejsze niż rzeczywistość, która ich otaczała.
Anna przyglądała się temu, czym ekscytuje się młodzież i z punktu swoich doświadczeń dziwiła, że świat rzeczywisty i relacje w nim miały dla młodych drugorzędne znaczenie. 𝐿𝑖𝑐𝑧𝑦ł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜𝑝𝑢𝑙𝑎𝑟𝑛𝑜ść 𝑤 𝑠𝑜𝑐𝑖𝑎𝑙 𝑚𝑒𝑑𝑖𝑎𝑐ℎ. 𝑇𝑜 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑏𝑎 𝑜𝑏𝑠𝑒𝑟𝑤𝑢𝑗ą𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑑𝑒𝑓𝑖𝑛𝑖𝑜𝑤𝑎ł𝑎, 𝑘𝑡𝑜 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑤𝑎𝑟𝑡 𝑢𝑤𝑎𝑔𝑖, 𝑎 𝑘𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒. 𝐶𝑖, 𝑐𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑜𝑓𝑖𝑙𝑖, 𝑝𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒𝑙𝑖. Młodym się wydaje, że wolność i swoboda, to wartości najważniejsze w życiu, ale to właśnie to życie często weryfikuje taką postawę. Narastające obowiązki odbierają stopniowo im tę niezależność. 𝘔ł𝘰𝘥𝘻𝘪 𝘯𝘪𝘦 𝘳𝘰𝘻𝘶𝘮𝘪𝘦𝘫ą, ż𝘦 ż𝘺𝘤𝘪𝘦 𝘯𝘪𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘳𝘦𝘭𝘢𝘤𝘫ą 𝘯𝘢 𝘮𝘦𝘥𝘪𝘢 𝘴𝘱𝘰ł𝘦𝘤𝘻𝘯𝘰ś𝘤𝘪𝘰𝘸𝘦.
Igor to niebieski ptak, który lubi się bawić i korzystać z życia, ile się da, natomiast Anna ma własne przeżycia, doświadczenia i oczekiwania. 𝘒𝘢ż𝘥𝘺 𝘸𝘪𝘦𝘬 𝘳𝘻ą𝘥𝘻𝘪 𝘴𝘪ę 𝘸ł𝘢𝘴𝘯𝘺𝘮𝘪 𝘱𝘳𝘢𝘸𝘢𝘮𝘪. Anna oczekuje zupełnie czegoś innego niż Igor. Chce zacząć wszystko od nowa, bo właśnie w tym celu tu przyjechała. Igor bawidamek żyjący z dnia na dzień wiąże się z młodymi dziewczynami tylko na chwilę, bo nie widzi siebie w stałym związku. Znajomość z Anną, pierwszą kobietą, która na dzień dobry nie uległa jego urokowi, powoli przewartościowuje jego światopogląd. Dotąd zachowywał się jak niedojrzały dorosły, żył w przekonaniu, że nie musi się liczyć z niczym i z nikim, ale nadejdzie czas, gdy zrozumie, że nie jest samotną wyspą.
Anka była wyjątkowa, mądra i potrafiła słuchać. Przy niej każdy miał ochotę się zwierzać ze swoich myśli, a ona z kolei lubiła rozmawiać o życiowych sprawach i potrafiła udzielać dobrych rad. Z ogromnym zaciekawieniem obserwowałam rozwój relacji tej dwójki. Fascynująca była przemiana Igora pod wpływem Anny, miło było obserwować, jak z Piotrusia Pana zmieniał się w poważnie myślącego mężczyznę. Oboje są po przejściach, które skrzywiły im obraz postrzegania rzeczywistości. Może mieliby szansę zbudować poważny związek, ale skutecznie im w tym przeszkadza przeszłość.
Równolegle policja w Krakowie poszukuje zaginionej Oli, żony szanowanego i znaczącego obywatela. Kobieta pewnego dnia zniknęła z domu, ale nie przejęli się tym, ani jej małżonek, ani syn. Nikomu nie mieści się w głowie, by stateczna mężatka, matka, odpowiedzialna kobieta mogła tak po prostu zniknąć bez słowa w tajemniczych okolicznościach. Ola to obraz wszelkich cnót, ale jak ma się później okazać po przeczytaniu jej pamiętnika, który odnaleźli policjanci, Aleksandra w ogóle nie była szczęśliwa, jak mogło się wydawać. Mąż ją lekceważył, a nastoletnie dzieci nie okazywały matce należnego szacunku. To ile jej zawdzięczali każdego dnia, dopiero się przekonali, gdy zniknęła.
Śledczy szybko orientują się, że rodzina nie wiele wie o Aleksandrze, może z wyjątkiem córki, która faktycznie przejęła się zniknięciem matki. Postawa Emila jest dla policji zdumiewająca. Mężczyzna zachowuje się tak, jakby to pracownik porzucił pracę, a nie zaginęła jego żona. Nie martwi się tym, że coś złego mogło się jej stać, ale że nie ma kto sprzątać i gotować. Pracownicy i sąsiedzi nie wyrażają się o Emilu zbyt pochlebnie, natomiast Ola postrzegana jest jako empatyczna i pomocna osoba i nikt nie wierzy, że dobrowolnie bez uprzedzenia opuściła rodzinę, która była dla niej wszystkim.
Śledztwo wyklucza możliwość popełnienia samobójstwa przez Olę. Nic nie wskazuje na to, żeby kobieta targnęła się na swoje życie, chociaż jak się okazało, miała wiele powodów, żeby to zrobić. Dzieci, dla których zrobiłaby dosłownie wszystko, zachowywały się wobec niej agresywnie, nie okazywały szacunku, mąż osaczał i stosował przemoc psychiczną, a ona nie miała do kogo się zwrócić o pomoc, chociaż sama udzielała jej innym. Matka nie wierzyła jej słowom, a przyjaciółka upokorzyła w najgorszy z możliwych sposobów. Zawiedli ją dosłownie wszyscy.
W trakcie śledztwa wychodzą na jaw ciemne sprawki Emila i to, jak źle traktował żonę. Zdradzał, ją na prawo i lewo, a gdy miała dość i chciała go opuścić, on posłużył się szantażem i zmusił do pozostania. Ona bała się utraty dzieci, a on swojego idealnego wizerunku wśród wysoko postawionych znajomych. Z jej pamiętnika jasno wynika, że Emil i jej dzieci nie wiele o niej wiedzieli, natomiast ona całkiem sporo wiedziała o nim. Wszystkie ślady znalezione przez policję wskazują, że za zniknięciem żony stoi Emil, który był tak pewny swego, że nie starał się nawet zacierać śladów.
Jak na początku zaznacza autorka, 𝑀𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡 𝑝ę𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑎 nie jest typowym kryminałem, lecz powieścią obyczajową z wątkami kryminalnymi. Przyznaję, że ta odsłona autorki bardzo mi się podobała, no może jedynie miałabym małe zastrzeżenie do zakończenia, które było zbyt uładzone, ale ogólnie mój odbiór całości jest bardzo pozytywny. Podobała mi się wnikliwa analiza portretów psychologicznych bohaterów i świetna zagadka kryminalna. Ta powieść może być historią wielu kobiet, pokazuje, że nikogo nie można być pewnym i o nikim nie można powiedzieć, że dobrze się go zna. To historia o skomplikowanych ludzkich relacjach, tajemnicach i walce o szacunek dla siebie. Opowiada o tym, że wybór niewłaściwego partnera życiowego może odbić się na całym późniejszym życiu, bo toksyczny człowiek nie tylko dręczy swoją ofiarę, ale daje zły przykład dzieciom, które z jego zachowania czerpią niewłaściwe wzorce. Ta historia także uświadamia, jak bardzo ludzie, a zwłaszcza młodzi uzależnieni są od internetu i z jaką łatwością wirtualny świat kreuje rzeczywistość młodego człowieka.
𝑀𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡 𝑝ę𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑎 to powieść, która do cienkich nie należy, ale to wcale nie przeszkadzało mi w jej lekturze. Świetny styl pisania autorki, ciekawa fabuła, w której dwie intrygujące historie splecione są w jedną całość, sprawiają, że powieść czyta się jednym tchem. Kasia Magiera zręcznie balansuje pomiędzy obiema wątkami, pozwala śledzić, co dzieje się w życiu Anny i równocześnie snuć teorie spiskowe, co naprawdę stało się z Olą
Po zakończonej lekturze uświadomiłam sobie, że każdy może mieć taki swój moment pęknięcia, bo tłumienie trudnych emocji na dłuższą metę nie pozostaje bez konsekwencji.
𝐽𝑎𝑘𝑖 𝑐𝑖𝑜𝑠 𝑏𝑜𝑙𝑖 𝑛𝑎𝑗𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗? 𝑍𝑎𝑑𝑎𝑛𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑎𝑐𝑖𝑒𝑙𝑎. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎, 𝑑𝑙𝑎 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑔𝑜 𝑏𝑦ł𝑜𝑏𝑦 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑠𝑡𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑘𝑜𝑐𝑧𝑦ć 𝑤 𝑜𝑔𝑖𝑒ń, 𝑎𝑏𝑦 𝑔𝑜 𝑟𝑎𝑡𝑜𝑤𝑎ć, 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑧𝑎𝑠𝑧ł𝑎𝑏𝑦 𝑡𝑎𝑘𝑎 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗭𝗱𝗲𝗽𝘁𝗮𝗻𝗲 𝘀𝗲𝗿𝗰𝗲
𝐶𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒ć 𝑜 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗, 𝑏𝑜 𝑡𝑜 𝑧𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑎 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒, ż𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒𝑚𝑦 𝑚𝑜𝑔𝑙𝑖 𝑠𝑝𝑟ó𝑏𝑜𝑤𝑎ć.
Kasia Magiera już na samym początku uprzedza, że ta książka jest zupełnie inna od tych, które napisała wcześniej. 𝑀𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡 𝑝ę𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑎 zawiera mniej elementów kryminalnych, autorka bowiem bardziej skupia się na aspektach...
2024-04-28
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗪 𝗽𝗼𝘀𝘇𝘂𝗸𝗶𝘄𝗮𝗻𝗶𝘂 ś𝘄𝗶𝗮𝘁ł𝗮
Joanna Tekieli to kolejna autorka, której twórczość jest znana i lubiana, a ja niestety nie czytałam jeszcze żadnej z jej książek. Joanna Tekieli przeważnie pisze powieści obyczajowe o życiu, bo czerpie pomysły z otaczającej ją rzeczywistości. W jednym z wywiadów z autorką przeczytałam, że inspiracją do pisania książek dla niej jest przyroda, a także silne kobiety, które świetnie potrafią „ogarniać” rzeczywistość, a trzema najważniejszymi rzeczami w życiu pisarki to komputer, kawa i cisza (to stwierdzenie jest mi bardzo bliskie, bo w życiu blogerki jest podobnie).
𝐷ę𝑏𝑜𝑤𝑒 𝑈𝑟𝑜𝑐𝑧𝑦𝑠𝑘𝑜 zachwyciło mnie od samego początku językiem, bohaterami, fabułą i ciepłym klimatem. Sielska okładka kryje w sobie niesamowitą historię pełną emocji. Autorka powoli z niezwykłą czułością snuje niezwykłą opowieść o poszukiwaniu szczęścia, prawdziwej przyjaźni, walce z traumą, a także o przebaczaniu i uwalnianiu się z negatywnych uczuć. Powieść momentami bardzo smutna, ale nie pozbawiona nadziei. Joanna Tekieli stawia bohaterów na wspólnej drodze i chociaż żadne z nich nie jest wolne od problemów, to wspólnie po zjednoczeniu sił mogą wzajemnie sobie pomóc.
Niejednokrotnie z jakiś powodów postanawiamy diametralnie zmienić swoje życie w myśl zasady „rzuć wszystko i jedź w Bieszczady”. To stwierdzenie stało się synonimem wszelkich zmian w życiu, które czasem są nieuniknione. Bohaterka 𝐷ę𝑏𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑈𝑟𝑜𝑐𝑧𝑦𝑠𝑘𝑎 Nina jest życiowym rozbitkiem, wciąż nękają ją demony przeszłości, więc decyduje się na podjęcie radykalnych kroków z dnia na dzień. Odchodzi z pracy, sprzedaje mieszkanie i rusza w trasę, by szukać swojego miejsca na ziemi. Nina chciała schować się przed wszystkimi na końcu świata, ale los zdecydował inaczej. Autobus, którym jedzie, ulega awarii w przypadkowym miejscu. A może nie? Być może właśnie tu i teraz dziewczyna miała osiąść na dłużej, a może na zawsze? Może ktoś wie lepiej i to miejsce wcale nie jest przypadkowe? Miała znaleźć się tu i teraz, poznać ludzi, którzy tu mieszkają. Nina nie wierzy w przypadki, czuje, że los po coś ją skierował do Dębowego Uroczyska.
W poszukiwaniu noclegu Nina trafia do pensjonatu, prowadzonego przez parę młodych mieszczuchów, którzy odziedziczyli dom po wujku i zakochali się w tym miejscu od pierwszej chwili. Niestety brak im doświadczenia i sama pasja oraz pomysł nie wystarczą, by potrafili właściwie zarządzać pensjonatem, w związku z czym nie wielu gości go odwiedza. Nina od pierwszej chwili zaprzyjaźnia się z gospodarzami i czuje, że to może być jej miejsce na ziemi, którego tak szukała i będzie mogła się tu zakotwiczyć na dłuższy czas albo nawet na zawsze. Wspólny język znajduje także z rezydentem pensjonatu, który podobnie jak ona szuka w życiu swojego miejsca.
Nina postanawia pomóc sympatycznej parze w rozkręceniu biznesu. Pomimo iż wciąż walczy z upiorami w swojej psychice, to wydaje się jej, że dzięki temu miejscu i mieszkającym tu ludziom, stopniowo się wycisza. Wyzwania i kontakt z naturą zawsze przynoszą człowiekowi pożytek. W codziennej gonitwie nie jesteśmy w stanie wsłuchać się w głos swego serca i reagować na ostrzeżenia, zanim dotrzemy do ściany. Gdy wsłuchamy się w swoje wnętrze, los zaprowadzi nas tam, gdzie jesteśmy najbardziej potrzebni, gdzie znajdziemy właściwe miejsce, odpowiednich ludzi, którzy nam pomogą, albo my będziemy mogli komuś pomóc.
𝐷ę𝑏𝑜𝑤𝑒 𝑈𝑟𝑜𝑐𝑧𝑦𝑠𝑘𝑜 to przepiękna powieść o przyjaźni, miłości, śmierci i o wspomnieniach. Opowiada o samotności i o tym, co może dać obecność drugiego człowieka. Ta książka pojawiła się u mnie w odpowiedniej chwili, żeby dodać mi otuchy, przywrócić wiarę w drugiego człowieka. Opisana w niej historia pokazała mi, że nie jesteśmy sami, tylko trzeba się rozejrzeć dookoła i w odpowiedniej chwili poprosić o pomoc. Nigdy nie jest tak, żeby nie można było znaleźć wyjścia z jakiejś sytuacji. 𝑆𝑘𝑜𝑟𝑜 𝑟𝑎𝑧 𝑠𝑖ę 𝑢𝑑𝑎ł𝑜, 𝑢𝑑𝑎 𝑠𝑖ę 𝑗𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑟𝑎𝑧.
Nina sądziła, że to miejsce, o którym coraz częściej myśli, jak o domu, pomoże definitywnie wypędzić jej demony. Nie jest to jednak łatwe, gdyż każdy głośniejszy dźwięk, nieprzewidziana sytuacja wywołuje w niej ataki paniki. Nadal nie potrafi podzielić się z przyjaciółmi tym, co spotkało ją w przeszłości. Myślała, że wszystko już przepracowała, niestety wciąż wszystko w niej siedzi. We wspomnieniach wraca do przeszłości, a poczucie winy dalej jej nie opuszcza.
𝐷ę𝑏𝑜𝑤𝑒 𝑈𝑟𝑜𝑐𝑧𝑦𝑠𝑘𝑜 to przepiękna powieść o tym, że po każdej burzy świeci słońce i że jeśli ma się wsparcie kochających osób, można pokonać wszelkie przeciwności losu. Zamykanie swoich demonów w klatce na nie wiele się zda, bo i tak niepostrzeżenie się wydostaną. Trzeba im się przeciwstawić i pokonać raz na zawsze. W każdym mroku pojawi się kiedyś maleńkie światełko nadziei. Trzeba ruszyć w jego kierunku i nie oglądać się za siebie, a upiory tkwiące w psychice pokonać i zakopać głęboko pod ziemią. A przede wszystkim rozmawiać z innymi, bo czasem jedna szczera rozmowa może zmienić wszystko.
Joanna Tekieli stworzyła wciągającą i wzruszającą historię. Z ogromną czułością opowiada o kobiecie, która w życiu nie miała łatwo i za swoje wybory zapłaciła wysoką cenę. Być może jedną z najwyższych, a teraz zmaga się z zespołem stresu pourazowego. W jej głowie wciąż na nowo odtwarzają się obrazy tragicznych zdarzeń, w których brała udział, dręczą ją koszmary senne i poczucie winy. Czy pozostawienie dotychczasowego życia i przeprowadzka w nieznane miejsce było dobrym pomysłem? Czy decyzja o wyjeździe nie było jedynie potrzebą chwili, zwykłym kaprysem, którego pożałuje?
Pensjonat, mieszkający w nim ludzie i zwierzęta, a także otoczenie przyrody to miejsce, w którym z największą przyjemnością zamieszkałabym sama. Jestem oczarowana 𝐷ę𝑏𝑜𝑤𝑦𝑚 𝑈𝑟𝑜𝑐𝑧𝑦𝑠𝑘𝑖𝑒𝑚, w którym zachwyciło mnie dosłownie wszystko. Świetna fabuła piękny język, znakomicie wykreowani bohaterowie oraz niesamowite i klimatyczne opisy przyrody, które dopełniają całości. Ta niecodzienna historia niespodziewanie się urywa, teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na ciąg dalszy.
𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠𝑧 𝑧𝑎𝑚𝑖𝑎𝑡𝑎ć 𝑝𝑟𝑜𝑏𝑙𝑒𝑚𝑦 𝑝𝑜𝑑 𝑑𝑦𝑤𝑎𝑛, 𝑤 𝑘𝑜ń𝑐𝑢 𝑢𝑟𝑜ś𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑡𝑎𝑘𝑎 𝑔ó𝑟𝑎, ż𝑒 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑤𝑟ó𝑐𝑖𝑠𝑧
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗪 𝗽𝗼𝘀𝘇𝘂𝗸𝗶𝘄𝗮𝗻𝗶𝘂 ś𝘄𝗶𝗮𝘁ł𝗮
Joanna Tekieli to kolejna autorka, której twórczość jest znana i lubiana, a ja niestety nie czytałam jeszcze żadnej z jej książek. Joanna Tekieli przeważnie pisze powieści obyczajowe o życiu, bo czerpie pomysły z otaczającej ją rzeczywistości. W jednym z wywiadów z autorką przeczytałam, że inspiracją do pisania książek dla niej jest...
2024-04-20
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ś𝘄𝗶𝗮𝘁ł𝗼 𝘁𝗼 ż𝘆𝗰𝗶𝗲. 𝗖𝗶𝗲𝗺𝗻𝗼ść 𝘁𝗼 ś𝗺𝗶𝗲𝗿ć.
Ż𝑎𝑟 autorstwa Weroniki Mathii głęboko zapisał się w mojej pamięci. Była to uczta literacka na bardzo wysokim poziomie. Powieść dostarczyła mi doskonałej rozrywki, a oprócz ciekawej historii kryminalnej autorka miała do przekazania jeszcze coś więcej, co zmusiło mnie do refleksji.
Nie ukrywam, że po tak doskonałym debiucie miałam do nowej książki autorki bardzo wysokie oczekiwania, ale się nie zawiodłam, a wprost przeciwnie utwierdziłam się w przekonaniu, że Weronika Mathia zasłużenie otrzymała nagrodę w ubiegłorocznym plebiscycie czytelników, bo ma niewątpliwy talent do snucia nietuzinkowych historii. Ponownie znakomicie splotła przeszłość z teraźniejszością w jedną zgrabną całość. Opowiedziała o dwóch bezsensownych śmierciach, które dzieli mnóstwo lat, a łączy iławskie jezioro.
𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 to mroczna, wielowymiarowa, świetna i wciągająca historia. Niesamowity kryminał z doskonale odwzorowanym tłem obyczajowym, poruszający wiele kwestii ważnych społecznie. Weronika Mathia ponownie urzekła mnie niezwykle skomplikowaną fabułą, świetnie wykreowanymi postaciami i zachwyciła przepięknym językiem oraz ciekawą konstrukcją narracji.
Historia, jaką stworzyła Weronika Mathia, toczy się między dwoma liniami czasowymi i kilkoma bohaterami. Na brzegu jeziora zostają odnalezione zwłoki nastolatki Kaji, która była opiekunką dla dziecka młodszej aspirantki Dominiki Sajny, która po trzech latach przerwy ma nadzieję wrócić do wydziału kryminalnego. Podejrzanym o zamordowanie dziewczyny jest niepełnosprawny umysłowo chłopak Piotr Janik, który staje się łatwym celem. W jego winę nie wierzy kapelan więzienny ksiądz Robert Wierzbicki, dawny znajomy Dominiki. Sandra siostra Kaji nie potrafiła się z nią dogadać, ale po jej śmierci postawiła sobie za punkt honoru odnaleźć zabójcę siostry i się na nim zemścić. O ile Sandra wcześniej miała z matką złe relacje, to po śmierci Kaji jeszcze bardziej się od siebie odsunęły. […] 𝑠𝑘𝑎𝑙ę 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖 𝑤 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑐ℎ𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑤 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖. 𝐼𝑚 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗 𝑜𝑑𝑠𝑢𝑤𝑎𝑠𝑧 𝑠𝑖ę 𝑜𝑑 𝑏𝑙𝑖𝑠𝑘𝑖𝑐ℎ, 𝑔𝑑𝑦 𝑏𝑜𝑙𝑖, 𝑡𝑦𝑚 𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑎 𝑠𝑧𝑎𝑛𝑠𝑎, ż𝑒 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦ś 𝑧𝑏𝑙𝑖ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒.
Nikt nic nie potrafi wytłumaczyć, jedno jest tylko pewne, że Piotr stał się głównym podejrzanym i został osadzony w więzieniu. Nikt nie ma wątpliwości, że grzeczną i spokojną Kaję ktoś zamordował. Nie weszłaby dobrowolnie do wody, bo nie potrafiła nawet pływać.
[…] 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑚𝑎𝑗ą 𝑤𝑝ł𝑦𝑤 𝑛𝑎 𝑡𝑜, 𝑘𝑖𝑚 𝑠ą 𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑖.
Piotr cichy, skromny i niekonfliktowy chłopak, który wszystko pojmował, ale ciężko było się z nim porozumieć. Nie lubił głośnych dźwięków i podejrzewano, że nie jest sprawny umysłowo. Policjantka i ksiądz znali się w przeszłości i niewątpliwie coś ich łączyło, ale rozdzieliła jakaś tragedia. Dominika po macierzyńskim i wychowawczym wróciła do pracy w policji i sądziła, że na starcie zostanie jej przydzielona sprawa Kaji, a tymczasem ją zdegradowano i wyznaczono do mało ambitnych zadań o bardzo niewielkim znaczeniu. Dominika nie chciała siedzieć za biurkiem, chciała działać. To ona powinna prowadzić to śledztwo, nie zamierzała dać usunąć się w cień.
Piotr wydaje się podejrzany, bo łatwiej jest przyjąć, że mordercą jest dziwak, którego łatwo rozpoznać i można omijać. Trudniej bowiem uwierzyć, że życia dziewczyny mógł pozbawić prawy i szanowany obywatel. Czy Piotr Janik naprawdę zamordował Kaję Dolną? Czy Sandra znała swoją nastoletnią siostrę, tak dobrze, jak sądziła? Czy postępowanie Kaji było do końca jasne?
Ś𝑤𝑖𝑎𝑡ł𝑜 𝑡𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑒. 𝐶𝑖𝑒𝑚𝑛𝑜ść 𝑡𝑜 ś𝑚𝑖𝑒𝑟ć.
Życie składa się z nagromadzonych sytuacji, których nie da się przewidzieć. Nie da się mieć wszystkiego pod kontrolą. Szept to kryminał, w którym akcja nie pędzi z zawrotną prędkością, jego czytanie bowiem wymaga uwagi i skupienia. To nie kryminał napisany tylko dla rozrywki, ta historia niesie z sobą ważny przekaz. Nic tu nie jest oczywiste i niełatwo ocenić, kto tak naprawdę jest winnym, a kto ofiarą. To niezwykła gra słów i powolne zagłębianie się w psychikę bohaterów jak w wody Iławskiego jeziora.
𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 to istny majstersztyk. Tajemnice, zagadki, zawiła fabuła. To inteligentny, doskonale skonstruowany i niezwykle skomplikowany kryminał rozgrywający się na dwóch liniach czasowych, a w zasadzie nawet trzech. Różni bohaterowie, ich traumy i zależności. Ścieżki postaci dramatu w jakiś niepojęty sposób się ze sobą łączą. Okazuje się, że wszyscy znali się już wcześniej, a każda z postaci ma swoją przeszłość, tajemnice i dręczące ją demony.
Gdy bliscy umierają, umiera się wraz z nimi na wiele długich lat. Umiera się, dotykając ubrań, gdy patrzy się na zdjęcia. I wspomina to wszystko, co robiło się razem. […] 𝑖𝑠𝑡𝑛𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑒 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑎𝑗ó𝑤 ś𝑚𝑖𝑒𝑟𝑐𝑖. Każdy kiedyś umarł. Wtedy, gdy został odrzucony, pozbawiony marzeń, skrzywdzony, albo wtedy gdy sam skrzywdził kogoś. 𝑀𝑎ł𝑒 ś𝑚𝑖𝑒𝑟𝑐𝑖 𝑑𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧ą 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑔𝑜 𝑖 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑎𝑗ą 𝑠𝑖ę 𝑐𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑛𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑐𝑎ł𝑦𝑚 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒. Śmierć Kaji zmieniła wiele w życiu wielu ludzi. Sandry, Dominiki, Piotra, Wiktora i więźnia zwanego Aktorem. Każdy z bohaterów próbuje odkryć prawdę na własną rękę. Niestety okaże się ona przerażająca.
Przejmująco opisana jest rozpacz rodziców po stracie dziecka. Tak wygląda śmierć dziecka. 𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑐𝑖𝑠𝑧ą 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑦𝑚 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢, 𝑘𝑡ó𝑟𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧𝑦𝑤𝑎 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑠𝑎𝑚𝑜𝑡𝑛𝑜ś𝑐𝑖. […] 𝑀𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑧𝑛𝑎𝑙𝑒źć 𝑘𝑜𝑔𝑜ś 𝑙𝑢𝑏 𝑐𝑜ś, 𝑐𝑜 𝑐𝑖ę 𝑢𝑟𝑎𝑡𝑢𝑗𝑒… 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑚𝑖𝑒ć 𝑐𝑜ś, 𝑤 𝑐𝑜 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧. 𝐼𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑗 𝑧𝑤𝑎𝑟𝑖𝑢𝑗𝑒𝑠𝑧. 𝑀𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑚𝑖𝑒ć 𝑛𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗ę, ż𝑒 𝑝𝑜𝑟𝑎𝑑𝑧𝑖𝑠𝑧 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑧 𝑘𝑎ż𝑑𝑦𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑝𝑎𝑑𝑘𝑖𝑒𝑚. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧 𝑤 𝐵𝑜𝑔𝑎, 𝑢𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧 𝑤 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎.
A mimo wszystko szukamy winnych… […] 𝑤 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑒𝑗 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖 𝑚𝑜ż𝑒 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑦ć 𝑠𝑖ę 𝑐𝑜ś, 𝑐𝑜 𝑐𝑎ł𝑘𝑜𝑤𝑖𝑐𝑖𝑒 𝑜𝑑𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑗𝑒 𝑧𝑎𝑘𝑜ń𝑐𝑧𝑦. To my moglibyśmy być na tym miejscu i zginąć, a jednak zdarzyło się coś, że my żyjemy, a ten ktoś nie. Ty albo ty mógłbyś być mną, albo ja tobą. To nie życie w luksusie zapewnia nieśmiertelność, tylko oswojenie strachu przed śmiercią.
𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 to nie tylko kryminał, to fantastyczna powieść pełna emocji o stracie, rodzinnych relacjach i tajemnicach, które kiedyś i tak wyjdą na jaw. 𝐶𝑧𝑦 𝑡𝑜 𝑚𝑜ż𝑙𝑖𝑤𝑒, ż𝑒𝑏𝑦 𝑧ł𝑜 𝑝𝑜𝑗𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑖 𝑧𝑛𝑖𝑘𝑎ł𝑜? Ż𝑒 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑧𝑦 𝑙𝑢𝑑z𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑟𝑜𝑏𝑖𝑙𝑖 𝑧ł𝑒 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦? W tej historii nie ma wygranych. Każdy coś bezpowrotnie utracił. Życie, rodzinę, wolność. Przeszłość powróciła jak bumerang i zabrała niektórym, co mieli najcenniejszego. Prawda nie wyzwoliła nikogo. Nikomu nie przyniosła ulgi. Jak cierń poraniła, pozostawiła niezagojone rany, zniszczyła życie.
𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 jest dla mnie perfekcyjnym, doskonałym, skomplikowanym, nieoczywistym, wspaniale skonstruowanym kryminałem. Wszystkie zależności pomiędzy bohaterami, które stopniowo i powoli się ujawniają, zmuszają do maksymalnego wysiłku umysłowego. Autorka po mistrzowsku przeplata zdarzenia sprzed pięćdziesięciu lat z tymi współczesnymi. Tamta tragedia ukrywana skrzętnie przez winowajców odbiła się echem we współczesności i pociągnęła za sobą kolejną ofiarę. Dwie historie, których finał chce się poznać jak najszybciej, ale będzie on szokujący. Ta historia wstrząsnęła mną do głębi i zostanie ze mną jeszcze długo.
Ż𝑦𝑗 𝑡𝑎𝑘, 𝑗𝑎𝑘𝑏𝑦 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑏𝑦ł𝑜 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒ś 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑜
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ś𝘄𝗶𝗮𝘁ł𝗼 𝘁𝗼 ż𝘆𝗰𝗶𝗲. 𝗖𝗶𝗲𝗺𝗻𝗼ść 𝘁𝗼 ś𝗺𝗶𝗲𝗿ć.
Ż𝑎𝑟 autorstwa Weroniki Mathii głęboko zapisał się w mojej pamięci. Była to uczta literacka na bardzo wysokim poziomie. Powieść dostarczyła mi doskonałej rozrywki, a oprócz ciekawej historii kryminalnej autorka miała do przekazania jeszcze coś więcej, co zmusiło mnie do refleksji.
Nie ukrywam, że po tak doskonałym...
2024-05-04
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗧𝗼𝗸𝘀𝘆𝗰𝘇𝗻𝗮 𝗺𝗶ł𝗼ść
Małgorzata Rogala znajduje się w ścisłym gronie moich ulubionych autorek. Wspominałam już o tym wielokrotnie, ale za każdym razem nie potrafię się powstrzymać, by tego nie podkreślać. Twórczością Pani Małgorzaty jestem zachwycona od czasu, gdy zakochałam się w serii 𝐴𝑔𝑎𝑡𝑎 𝐺ó𝑟𝑠𝑘𝑎 𝑖 𝑆ł𝑎𝑤𝑒𝑘 𝑇𝑜𝑚𝑐𝑧𝑦𝑘, a teraz, chociaż uwielbiam wszystkie książki autorki, to na czołówkę wysunęła się 𝑃𝑒ł𝑛𝑖𝑎 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐 z Moniką Gniewosz sympatyczną policjantką w roli głównej. Z każdym kolejnym tomem lubię tę bohaterkę coraz bardziej, a w Pełni czuję się jak u siebie. I nie ma to znaczenia, że jak wszędzie mieszkają tu ludzie i ludziska, że czasem wady niektórych osobników przeważają ich zalety. Popełniane są tu także zbrodnie, ale doskonale wiem, że Pani Małgosia, jak zwykle złu przeciwstawi dobro i to ono na końcu zwycięży. Co wyróżnia powieści Małgorzaty Rogali? To, że nie ma w nich drastycznych opisów i wulgaryzmów, ale za to można w nich znaleźć interesującą i wciągającą intrygę kryminalną oraz wspaniałe zobrazowane tło obyczajowe. W każdej książce Małgorzata Rogala podejmuje najbardziej aktualne problemy społeczne, dzieli się z czytelnikami swoimi obserwacjami i spostrzeżeniami.
Ślub, wesele to dla pary młodej najpiękniejszy dzień w życiu. Przynajmniej taki powinien być. Marzenia o wspólnym wspaniałym życiu i stworzeniu rodziny zazwyczaj właśnie w tym dniu mają swój początek. Niestety słowa 𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖 ż𝑦ć 𝑑ł𝑢𝑔𝑜 𝑖 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑙𝑖𝑤𝑖𝑒 nie były przeznaczone dla Antka i Judyty. Antek w ciągu paru godzin z kawalera stał się mężem, a następnie wdowcem. Podczas przyjęcia weselnego na oczach uczestników imprezy umiera Judyta, panna młoda. Wkrótce okazuje się, że jej śmierć nie nastąpiła z przyczyn naturalnych, badania bowiem wykazały, że została otruta. Kto i dlaczego życzył dziewczynie śmierci? Nikt wcześniej w Pełni jej nie znał. Być może komuś zależało na przysporzeniu cierpienia Antkowi? Policja jednak nie wyklucza jego udziału w zbrodni. W kręgu podejrzanych znaleźli się także, Karol dawny przyjaciel Antka, którego tamten obwinia o śmierć swojej dziewczyny przed laty oraz Halina, gorseciarka niegdysiejsza wielka miłość Antka. W kręgu podejrzanych znalazła się Sylwia, która o ślubie byłego chłopaka dowiedziała się z mediów społecznościowych i przyjechała na ślub, dając publicznie upust swoim emocjom. Podejrzane wydaje się pojawienie się w kościele ojca pana młodego, który mieszkał za granicą ponad trzydzieści lat i do tej pory nie kontaktował się z synem.
Podkomisarz Monika Gniewosz oraz starszy aspirant Tadeusz Sokół prowadzą śledztwo, ale nic w tej sprawie im się nie klei. Na domiar złego znika Kornelia, córka Moniki. Matka policjantki ma zeznawać w procesie byłego męża i Kornelia stała się kartą przetargową dla gangsterów. Trwa wyścig z czasem. Monika jest rozdarta pomiędzy obowiązkami zawodowymi a potrzebą chronienia bliskich, kolejny raz musi zawalczyć o bezpieczeństwo swojej rodziny.
𝑍𝑏𝑟𝑜𝑑𝑛𝑖𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑝ół𝑛𝑜𝑐ą to nie tylko zwykły kryminał, ale świetnie skonstruowana i zgrabnie napisana powieść poruszająca wiele problemów dotyczących codziennego życia.
Ludzie, którym bezgranicznie się ufa, mogą okazać się osobami o wypaczonej psychice. Zazdrosnymi, zaborczymi, chcącymi posiadać kogoś na własność. Krok po kroku niezauważalnie niszczącymi czyjeś życie, a tej osobie nawet cień wątpliwości nie przejdzie przez myśl, że wszystko, co robią ma na celu tylko jedno. Ich własne dobro. Potrafią z zimną krwią planować działania i doskonale maskują swoje prawdziwe oblicze, manipulują innymi i wykorzystują do własnych celów. Taka zaborcza i toksyczna miłość, prędzej czy później musi zakończyć się katastrofą.
Uzależnienie od mediów społecznościowych to stosunkowo nowy problem społeczny, który występuje u młodych i starszych osób na coraz większą skalę. Korzystający z internetu nie zdają sobie nawet sprawy, czym może skończyć się informowanie o każdej drobnostce dotyczących swojego życia wszystkich dookoła. Przerażające jest niefrasobliwie przyjmowanie do grona znajomych zupełnie obcych osób, które potem mają nieograniczony dostęp do wszelkiego rodzaju prywatnych informacji. Obserwująca osoba może być jednostką psychopatyczną, która w ten sposób poszukuje ofiary. Jest drapieżcą, któremu dobrowolnie udziela się informacji. Nie każdy przecież kto udaje życzliwego, ma dobre i prostolinijne zamiary. Każdy ma prawo do prywatności, a w tej sytuacji dobrowolnie z niego rezygnuje.
Małgorzata Rogala jest dla mnie niekwestionowaną mistrzynią w tworzeniu nietuzinkowych kryminałów bez rozlewu krwi. Lekkość języka i niesamowita dbałość o jego poprawność sprawiają, że książkę czyta się błyskawicznie i z ogromną przyjemnością. 𝑍𝑏𝑟𝑜𝑑𝑛𝑖𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑝ół𝑛𝑜𝑐ą to świetnie skonstruowany kryminał, w którym autorka nic nie pozostawiła przypadkowi. Każdy wątek, każda postać, każde zdarzenie ma tu niebagatelne znaczenie. Nawet, wtedy gdy autorka zdaje się kierować uwagę w zupełnie innym kierunku, to w końcowym efekcie wszystkie elementy znajdują wspólny mianownik. Każdy detal, mniejszy czy większy, odgrywa tu istotną rolę. Chociaż wydaje się, że poszczególne wątki na pierwszy rzut oka, nie mają ze sobą nic wspólnego, to nadchodzi moment, gdy zaczynają wychodzić na jaw tajemnice z przeszłości i wszystko łączy się w zgrabną całość.
Zachwycił mnie jak zawsze doskonały balans pomiędzy warstwą kryminalną a obyczajową. Małgorzata Rogala po mistrzowsku wplotła wątki prywatne bohaterów między śledztwo. Uwagę przyciągają wspaniale wykreowane postacie z bardzo dobrą analizą psychologiczną, pozwalającą wczuć się w motywy postępowania poszczególnych bohaterów. Może to nie jest historia, która przyprawia o palpitacje serca i nie pozwoli spać w nocy, ale jest to mistrzowsko połączona intryga z zawiłościami ludzkiej psychiki.
Po 𝑍𝑏𝑟𝑜𝑑𝑛𝑖ę 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑝ół𝑛𝑜𝑐ą sięgałam bez większych obaw i się nie zawiodłam. W Pełni bardzo przyjemnie spędziłam czas i wróciłam stamtąd z poczuciem satysfakcji czytelniczej. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną podróż do tego miejsca.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗧𝗼𝗸𝘀𝘆𝗰𝘇𝗻𝗮 𝗺𝗶ł𝗼ść
Małgorzata Rogala znajduje się w ścisłym gronie moich ulubionych autorek. Wspominałam już o tym wielokrotnie, ale za każdym razem nie potrafię się powstrzymać, by tego nie podkreślać. Twórczością Pani Małgorzaty jestem zachwycona od czasu, gdy zakochałam się w serii 𝐴𝑔𝑎𝑡𝑎 𝐺ó𝑟𝑠𝑘𝑎 𝑖 𝑆ł𝑎𝑤𝑒𝑘 𝑇𝑜𝑚𝑐𝑧𝑦𝑘, a teraz, chociaż uwielbiam wszystkie...
2024-05-02
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗭𝗮𝗽𝗮𝗰𝗵𝘆 𝗶 𝘀𝗺𝗮𝗸𝗶
𝑊𝑒𝑑ł𝑢𝑔 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑚𝑖𝑎ł𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑦 𝑤𝑝ł𝑦𝑤 𝑛𝑎 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖. 𝑂𝑝𝑟ó𝑐𝑧 𝑡𝑒𝑔𝑜, ż𝑒 𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑎 𝑠𝑖łę, ł𝑎𝑔𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑎 𝑖𝑐ℎ 𝑐ℎ𝑎𝑟𝑎𝑘𝑡𝑒𝑟𝑦, 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑒𝑚𝑛𝑜ść, 𝑟𝑜𝑧𝑙𝑒𝑛𝑖𝑤𝑖𝑎ł𝑎 𝑖 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑢𝑙𝑎ł𝑎. 𝑇𝑜 𝑝𝑜𝑑𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑜𝑏𝑖𝑎𝑑ó𝑤 𝑖 𝑘𝑜𝑙𝑎𝑐𝑗𝑖 𝑧𝑎ł𝑎𝑡𝑤𝑖𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑎ż𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑒𝑠𝑦, 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑎𝑘ż𝑒 𝑜ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑐𝑧𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑐𝑧𝑦 ś𝑤𝑖ę𝑡𝑜𝑤𝑎ł𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗ś𝑐𝑖𝑒 𝑛𝑎 ś𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑛𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧ł𝑜𝑛𝑘𝑎 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑦. 𝑁𝑖𝑐 𝑡𝑎𝑘 𝑛𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖, 𝑗𝑎𝑘 𝑧𝑎𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑜𝑛𝑦 𝑠𝑡ół.
Jak pięknie Anna Sakowicz potrafi pisać, większość z Was doskonale wie, niestety ja do tej pory nie miałam okazji się o tym przekonać. 𝐾𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑆𝑐ℎ𝑜𝑝𝑒𝑛ℎ𝑎𝑢𝑒𝑟ó𝑤 oczarowała mnie od samego początku nie tylko niesamowitą historią, ale przepięknym językiem, jakim jest napisana.
Historia Anny Sakowicz przywiodła mi na myśl powieści w stylu płaszcza i szpady i chociaż fabuła nie charakteryzuje się żywą akcją i intrygami, a głównym bohaterem nie jest mężczyzna odznaczający się wysoką inteligencją i wojowniczą naturą, to jednak nie umniejszyło to atrakcyjności powieści. 𝐾𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑆𝑐ℎ𝑜𝑝𝑒𝑛ℎ𝑎𝑢𝑒𝑟ó𝑤 jest to bowiem powieść historyczno-przygodowa, która fikcję literacką łączy z faktami historycznymi. Główna bohaterka Frieda marzy o tym, by stać się doskonałą kuchmistrzynią albo jeszcze lepiej móc poprowadzić własną karczmę. Dziewczyna, co prawda nie umie władać szpadą, ale za to doskonale radzi sobie w kuchni i potrafi operować warząchwią. Posadę u państwa Schopenhauerów otrzymała dzięki ciotce, swojej chrzestnej matce, która dostrzegła w dziewczynie niewątpliwy talent kulinarny. Czuje, że Frieda kiedyś doskonale poradzi sobie w roli kuchmistrzyni.
𝐾𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑆𝑐ℎ𝑜𝑝𝑒𝑛ℎ𝑎𝑢𝑒𝑟ó𝑤 to opowieść o dwóch opryszkach, którzy w Danzig szukają sposobu na odmianę swojego życia. Chcieliby zaciągnąć się do służby na statek, ale kiepsko im to idzie. Robert próbuje zdobyć pieniądze, grając na fujarce, a bardziej rozrzutny Ben nadal okrada bogatych jegomościów. Naprzemiennie autorka opowiada o losach Friedy półsieroty, której marzeniem jest zostać kuchmistrzynią lub właścicielką karczmy. Dziewczyna trafia pod skrzydła ciotki, kucharki cieszącej się uznaniem w domu Schopenhauerów, gdzie pod czujnym okiem matki chrzestnej ma się uczyć fachu kucharki.
Ben na targowisku przypadkowo wpada na Friedę, która od razu wpada mu w oko, ale pomimo że ich do siebie ciągnie doskonale wiedzą, że nie mają szans na związek. Trójka bohaterów kolejny raz spotyka się podczas włamania do domu chlebodawców Friedy. Wygląda na to, że do kradzieży nie dochodzi, ale dziewczyna bardzo źle znosi ukrywanie prawdy, że w domu pojawili się złodzieje. Ciotka zaniepokojona samopoczuciem podopiecznej sama wyrusza wczesnym rankiem na targowisko, z którego nie wraca. Okazuje się, że Anna została brutalnie zamordowana, a pani domu odkrywa brak drogocennej broszy. Ben i Frieda na własną rękę postanawiają szukać mordercy Anny. W powieści pojawia się także postać maleńkiej Mathilde, której rolę na tę chwilę trudno odgadnąć, ale nie ma wątpliwości, że będzie miała jakieś znaczenie dla tej historii.
Odkąd Frieda pojawiła się w domu Schopenhauerów, wydaje się, że wszystko stanęło na głowie. Marzenia o osiągnięciu mistrzostwa w gotowaniu przerywa tragiczna śmierć ciotki, która niespodzianie splata losy dziewczyny z dwoma opryszkami. Frieda ma słabość do Bena niebieskiego ptaka, który w poszukiwaniu lepszego jutra ciągle wikła się w podejrzane interesy. Ciepłe uczucia w niej budzi także Robert, który swoją grą na fujarce potrafi poruszać ludzkie serca i otwierać ich sakiewki. Obaj przybyli do Gdańska, by zaciągnąć się do służby na statek i wypłynąć w morze, ale zanim im się to udało, wpakowali się w kłopoty, chociaż Ben wciąż przyrzekał Robertowi, że skończył z kradzieżami, ale przecież to nie jego wina, że pieniądze topniały jak śnieg na wiosnę, a on nie miał ochoty tyrać od świtu do nocy za miskę zupy ze śledziowych łbów.
𝐾𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑆𝑐ℎ𝑜𝑝𝑒𝑛ℎ𝑎𝑢𝑒𝑟ó𝑤 to mistrzowsko połączone prawdziwe wydarzenia i postaci istniejące w przeszłości, z postaciami fikcyjnymi, które wykreowała na kartach powieści autorka. Tę książkę czyta się wspaniale, opowieść płynie niczym piękna muzyka, pieszcząca ucho swoją doskonałością. Historia dzieje się w czasach, gdy posłuszeństwo wobec państwa było obowiązkowe, a za niesubordynację wymierzano służbie karę chłosty. To także czasy, gdy o losach kobiety decydował najpierw ojciec, potem mąż, a za wszelkiego rodzaju przestępstwa obowiązywała kara śmierci, zwłaszcza ludzi ubogiego stanu.
𝐾𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑆𝑐ℎ𝑜𝑝𝑒𝑛ℎ𝑎𝑢𝑒𝑟ó𝑤 to barwna, pięknie napisana z niezwykłą dbałością o detale powieść obyczajowa pełna zwrotów akcji, zapierająca dech w piersiach, a zwłaszcza w momentach, gdy autorka zawiesza scenę i trzyma w niepewności. Przyjemnie było obserwować perypetie Bena i Roberta, pary złodziejaszków i Friedy dziewczyny, która marzyła o tym, by zostać bardzo dobrą kuchmistrzynią lub prowadzić własną karczmę. Cudowna powieść z historią w tle, w której autorka z dużą skrupulatnością opisuje wiele historycznych faktów i w niezwykle przystępny sposób dzieli się swoją wiedzą, prowadzając po zakamarkach obskurnych mieszkań gdańskiej biedoty, miejskich zaułkach, w których Ben i Robert ukrywają się przed wzrokiem mieszkańców miasta, a zwłaszcza służb porządkowych. Autorka pozwala zaglądać do dusznej i parnej kuchni, gdzie Frieda doprawia potrawy, które potem serwuje swoim pracodawcom. To poprzez opisy pachnących ziół, egzotycznych przypraw i aromatycznych napojów, zapachu pasztetu i delikatnej leguminy, świeżo parzonej kawy oraz misternie przygotowywanej czekolady, autorka pozwala poznać właścicieli kamienicy i ich codzienne zwyczaje. Na uznanie zasługuje doskonale oddany klimat epoki, bo chwilami odnosi się wrażenie przebywania w tym miejscu i przemierzania wraz z bohaterami ulic Danzig.
Anna Sakowicz stworzyła niezwykłą historię, w której czuć dbałość o szczegóły i ogromną wiedzę historyczną. Na uwagę zasługuje doskonale odwzorowanie realiów ówczesnego Gdańska, miasta pełnego kontrastów i niesprawiedliwości. Przepychu i bogactwa mieszczaństwa z jednej strony i skrajnej nędzy biedoty z drugiej. Interesująco wypadła historia dziewczyny, która próbuje zrealizować swoje marzenia o niezależności, w czasach, kiedy to było niezwykle trudne do osiągnięcia dla kobiety. Wykształcenie mogli zdobywać jedynie chłopcy, a rola kobiet była z góry narzucona, albo wiernej żony, albo służącej. 𝐾𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑆𝑐ℎ𝑜𝑝𝑒𝑛ℎ𝑎𝑢𝑒𝑟ó𝑤 to świetna powieść obyczajowa z historią w tle okraszona małym wątkiem kryminalnym. Przepiękna, oryginalna, emocjonująca, napisana z ogromną pasją i przepięknym językiem. Na koniec czuję pewien niedosyt, ale na szczęście będzie kontynuacja przygód bohaterów poznanych w tej części, a w kolejnej ponownie będzie można zanurzyć się w świat dziewiętnastowiecznego Gdańska.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗭𝗮𝗽𝗮𝗰𝗵𝘆 𝗶 𝘀𝗺𝗮𝗸𝗶
𝑊𝑒𝑑ł𝑢𝑔 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑚𝑖𝑎ł𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑦 𝑤𝑝ł𝑦𝑤 𝑛𝑎 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖. 𝑂𝑝𝑟ó𝑐𝑧 𝑡𝑒𝑔𝑜, ż𝑒 𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑎 𝑠𝑖łę, ł𝑎𝑔𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑎 𝑖𝑐ℎ 𝑐ℎ𝑎𝑟𝑎𝑘𝑡𝑒𝑟𝑦, 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑒𝑚𝑛𝑜ść, 𝑟𝑜𝑧𝑙𝑒𝑛𝑖𝑤𝑖𝑎ł𝑎 𝑖 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑢𝑙𝑎ł𝑎. 𝑇𝑜 𝑝𝑜𝑑𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑜𝑏𝑖𝑎𝑑ó𝑤 𝑖 𝑘𝑜𝑙𝑎𝑐𝑗𝑖 𝑧𝑎ł𝑎𝑡𝑤𝑖𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑎ż𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑒𝑠𝑦, 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑎𝑘ż𝑒 𝑜ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑐𝑧𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑐𝑧𝑦 ś𝑤𝑖ę𝑡𝑜𝑤𝑎ł𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗ś𝑐𝑖𝑒 𝑛𝑎 ś𝑤𝑖𝑎𝑡 𝑛𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧ł𝑜𝑛𝑘𝑎 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑦. 𝑁𝑖𝑐 𝑡𝑎𝑘 𝑛𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖, 𝑗𝑎𝑘...
2024-04-24
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝙒 𝙯𝙖𝙬𝙞𝙚𝙧𝙪𝙨𝙯𝙚 𝙬𝙤𝙟𝙣𝙮
𝐵ó𝑔 𝑑𝑎𝑗𝑒 𝑛𝑎𝑚 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐ó𝑤, 𝑏𝑦 𝑛𝑎𝑠 𝑤𝑦𝑐ℎ𝑜𝑤𝑎𝑙𝑖, 𝑑𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑎𝑑 𝑔ł𝑜𝑤ą, 𝑏𝑦ś𝑚𝑦 𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑘𝑎ć 𝑖 𝑑𝑜𝑘ą𝑑 𝑤𝑟𝑎𝑐𝑎ć , 𝑖 𝑂𝑗𝑐𝑧𝑦𝑧𝑛ę, 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 ż𝑦𝑗𝑒𝑚𝑦 𝑧 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚𝑖 𝑏𝑟𝑎ć𝑚𝑖 𝑖 𝑠𝑖𝑜𝑠𝑡𝑟𝑎𝑚𝑖 𝑖 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑛𝑖ś𝑚𝑦 𝑐𝑧𝑢ć 𝑠𝑖ę 𝑏𝑒𝑧𝑝𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑘𝑡𝑜ś 𝑢𝑑𝑒𝑟𝑧𝑎 𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑚𝑎𝑡𝑘ę 𝑙𝑢𝑏 𝑜𝑗𝑐𝑎 – 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑜𝑏𝑜𝑤𝑖ą𝑧𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑠𝑡𝑎𝑛ąć 𝑤 𝑖𝑐ℎ 𝑜𝑏𝑟𝑜𝑛𝑖𝑒. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑐ℎ𝑐𝑒 𝑧𝑏𝑢𝑟𝑧𝑦ć 𝑑𝑜𝑚 – 𝑠𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑤𝑖𝑎𝑚𝑦 𝑠𝑖ę. 𝐴 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑂𝑗𝑐𝑧𝑦𝑧𝑛ę – 𝑖𝑑𝑧𝑖𝑒𝑚𝑦 𝑧𝑎 𝑛𝑖ą 𝑤𝑎𝑙𝑐𝑧𝑦ć.
𝑊𝑎𝑙𝑘𝑎 to kolejna część jednej z moich ukochanych sag, którą od samego początku jestem zauroczona. Daria Kaszubowska tak wspaniale i z ogromną czułością opowiada o ziemi kaszubskiej i jej dumnych mieszkańcach, że nie sposób zakochać się w tym regionie. Zdążyłam się przywiązać do bohaterów sagi, pośród których czuję się jak w rodzinie i nie potrafiłam spokojnie czytać o ich wojennych losach. Robiłam to ze ściśniętym gardłem, roniąc co chwila łzy. To najsmutniejsza i najbardziej tragiczna część z całej sagi. Zdawałam sobie sprawę, że Daria Kaszubowska nie mogła tych zdarzeń opisać inaczej, ale to nie stanowiło dla mnie żadnej pociechy.
𝑊𝑎𝑙𝑘𝑎 to opowieść pełna strachu o siebie i swoich bliskich, o trudnych wyborach, które niejednokrotnie decydowały o życiu. To nie tylko lekcja pokory wobec losu, ale opowieść o piekle niemieckiej okupacji, gdzie ważniejsze niż kiedykolwiek stawały się więzi rodzinne oraz ojczyzna, zarówno ta duża, jak i ta mała. Chylę czoło przed niesamowitą wiedzą historyczną autorki. Dziś z perspektywy upływającego czasu, coraz trudniej odtworzyć tamte dzieje, wielu świadków owych zdarzeń już nie żyje, a Niemcy starannie zacierali za sobą ślady masowych zbrodni, które popełnili. Autorka pięknie splotła losy fikcyjnych bohaterów z prawdą historyczną, przeniosła w świat obrazów i emocji tak silnych, że ta historia zostanie we mnie już na zawsze.
Widmo wojny zawisło nad światem. Marta miewa przerażające sny, w których widzi pole pełne krwi i trupów, rozdziobywanych przez ptaki. Ludzie zaklinają rzeczywistość, ale to, co nieuchronne zbliża się wielkimi krokami.
Anna i Markus, Kaszubka i Niemiec zakochali się kiedyś wbrew podziałom, ale teraz coraz częściej sprzeczają się o swoje poglądy. Ich syn Otto służy Führerowi, nie we wszystkim się z nim zgadza, ale ogólnie jest zachwycony polityką, jaki prowadzi. Anna podświadomie czuje, że Hitler to zły człowiek, który dla dobra Rzeszy poświęci jednostkę. Nienawidzi bowiem Żydów i Polaków. Dodatkowo para nie jest zadowolona z wyboru córki kandydata na męża, który w kręgach towarzyskich nie cieszy się dobrą opinią.
Brunon i Marta żyją w szczęśliwym związku, rodzi im się kolejne dziecko. Pelagia, chociaż już wiekowa dziarsko trzyma wodze domowego ogniska, na co ugodowa Marta się zgadza. Zofka bystra dziewczyna wpada w oko Staszkowi Bachowi, lecz dziewczyna nie odwzajemnia jego atencji, a wprost przeciwnie ma zupełnie inne plany.
Piotr Stoltman wiedzie w miarę ustabilizowane życie u boku Lisel i wspólnie wychowują jej syna Sambora, natomiast Monika odkąd Jyndrys uratował ją z rąk brutalnego Huberta Wójcika, wiedzie spokojne i szczęśliwe życie u boku dobrotliwego Ślązaka. A Anton niespokojny duch, służy w wojsku.
Wybuch wojny przewróci do góry nogami życie wszystkich, choć do końca mieli nadzieję, że najgorsze jednak nie nadejdzie. Wprawdzie czuli na plecach oddech nadciągającej wojny, słyszeli szaleństwo w słowach uwielbianego przez Niemców Hitlera, ale łudzili się, że Anglia i Francja nie pozwolą Polaków skrzywdzić. Niestety czas pokaże, jak bardzo się mylili.
Jeszcze śpiewają ptaki i szumią drzewa, a powietrze wypełniają aromaty żywicy, igliwia, grzybów i wilgotnej ziemi. Na łąkach spokojnie pasą się krowy, drogę znienacka przecina bury kot, po niebie krąży jastrząb, ale w oddali słychać już pomruk nadciągającej strasznej wojennej nawałnicy, najtragiczniejszej w dziejach polskiego narodu. Żal ściska serce, oczy wypełniają się łzami, ale nie da się powstrzymać tego, co nieuniknione. Łatwiej w powieściach przyjąć do świadomości wojenną rzeczywistość, gdy nie jest się tak bardzo przywiązanym do bohaterów powieści, jak w tym przypadku a Kaszubom nie oddało całego serca.
Młodzi ludzie z głowami pełnymi ideałów i sercem do walki, ginęli w bezsensownych potyczkach z regularnym wojskiem najeźdźcy, albo w egzekucjach pod murem. Wojska polskie dzielnie bronili swojego kraju, chociaż zdawali sobie sprawę, że nie mają szans z tak silnym agresorem, a pomoc aliantów nigdy nie nadejdzie, bo to była tylko polityczna gadka.
Niektóre sceny zostaną już ze mną na zawsze. Piotr uśmiechający się z troską do żony, prowadzony przez gestapowców. Bernard syn Brunona klęczący i modlący się 𝐿𝑖𝑡𝑎𝑛𝑖ą 𝐿𝑜𝑟𝑒𝑡𝑎ń𝑠𝑘ą pod przydrożną figurą matki Boskiej wraz z towarzyszami broni. Janek syn Moniki stający się tarczą przed kulami dla dziewczyny, która mogła zostać miłością jego życia. Anton wrzucający z grupą desperatów granaty do niemieckich czołgów. Brunon aresztowany pod domem i załadowany na oczach rodziny do ciężarówki jak zwierzę i wywieziony do obozu i wiele, wiele innych scen. […] 𝑙𝑎𝑠 𝑏𝑦ł 𝑐𝑖𝑐ℎ𝑦, 𝑗𝑎𝑘𝑏𝑦 𝑡𝑟𝑤𝑎ł 𝑤 𝑧𝑑𝑢𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑢 𝑛𝑎𝑑 𝑡𝑦𝑚, 𝑐𝑜 𝑠𝑖ę 𝑡u𝑡𝑎𝑗 𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑜.
Gdy ucichły echa kampanii wrześniowej, okupant brutalnie wkroczył na kaszubską ziemię i zaczął wprowadzać swoje porządki. Ludzie buntowali się, a walka z najeźdźcą zeszła do podziemi, ale czasem wola walki i miłość do ojczyzny nie wystarczyła. Od patriotyzmu często silniejszy był strach o bliskich. Ludzie z tego strachu podpisywali volkslistę, a potem Niemcy w „podzięce” wysyłali ich synów jako mięso armatnie na wojnę. Każdy w każdej chwili mógł zginąć. Od kuli lub w obozie koncentracyjnym po donosie „życzliwego” sąsiada. Nikt nikomu nie ufał, a wszechobecny strach paraliżował normalne funkcjonowanie. Jednak mimo wszystko każdy starał się żyć w miarę normalnie. Obchodzić święta, żenić się, chrzcić dzieci, uprawiać pole. Wbrew pozorom człowiek potrafi dużo znieść i się przystosować.
𝑊𝑎𝑙𝑘𝑎 to najbardziej emocjonująca i wstrząsająca część ze wszystkich. Daria Kaszubowska wrzuciła swoich fikcyjnych bohaterów w zdarzenia, które niestety miały miejsce i nie wszyscy z wojennej zawieruchy wyjdą obronną ręką. Nie było łatwo, bo tak bardzo z wszystkimi się zżyłam, ale przecież nie można było inaczej. Dawno mnie tak serce nie bolało jak podczas lektury tej książki, co oznacza tylko jedno, że Daria Kaszubowska jest mistrzynią w kreowaniu ówczesnej rzeczywistości. Potrafi jak rzadko kto dzielić się swoimi emocjami i tak pięknie je przekazać.
𝑊𝑎𝑙𝑘𝑎 to powieść pełna przeogromnych emocji, a zarazem prawdy historycznej. Pod buciorem okupanta, życie wszystkich ludzi nie tylko Stoltmanów przewróciło się do góry nogami. Kto przeżyje, a kto z życiem musi się pożegnać? To jedyna powieść osadzona w czasach II wojny światowej, która wydaje mi się tak wiarygodna. Może dlatego, że jest pokazana przez pryzmat osobistych dramatów głównych bohaterów, do których zdołałam się przywiązać jak do rodziny. Daria Kaszubowska opowiada historię z niezwykłą czułością i wrażliwością, nie ocenia i nikomu nie wystawia rachunków. Oprócz niezwykle wstrząsających scen pojawiają się także takie, które budzą odrobinę nadziei. Chociażby wtedy, gdy Inga mówi przypadkowemu człowiekowi, któremu pod wpływem impulsu ocala życie, że mama nauczyła ją widzieć w innych przede wszystkim ludzi, a dopiero później narodowość, poglądy i wyznanie.
𝑊𝑎𝑙𝑘𝑎 to niezwykle realistyczna powieść, a przy tym bardzo emocjonalna i wstrząsająca. Nie mogła być inna, takie były wtedy realia, taka była rzeczywistość. Opowieść o tym, że w każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli. To nie wojna tworzy z ludzi bestie, ale to w ludzkich bestiach wojna wyzwala najgorsze instynkty. Okrucieństwo i brak człowieczeństwa.
Jest rok 1943 trwa wojna i trawa okupacja…
𝑁𝑖𝑒𝑚𝑐𝑦 𝑝𝑜𝑑𝑛𝑖𝑒ś𝑙𝑖 𝑟ę𝑘ę 𝑛𝑎 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐ó𝑤, 𝑧𝑏𝑢𝑟𝑧𝑦𝑙𝑖 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑒 𝑑𝑜m𝑦, 𝑝𝑜𝑔𝑤𝑎ł𝑐𝑖𝑙𝑖 𝑃𝑜𝑙𝑠𝑘ę. 𝑈𝑑𝑒𝑟𝑧𝑦𝑙𝑖 𝑤 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑐𝑧𝑒ń𝑠𝑡𝑤𝑜, 𝑤 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑘𝑎 𝑔𝑜𝑑𝑛𝑜ść 𝑖 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑜 𝑑𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎! 𝑁𝑎 𝑧𝑏𝑟𝑜𝑑𝑛𝑖𝑐𝑧𝑦 ℎ𝑖𝑡𝑙𝑒𝑟𝑜𝑤𝑠𝑘𝑖 𝑠𝑦𝑠𝑡𝑒𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑎𝑗𝑒𝑚𝑦 𝑧𝑔𝑜𝑑𝑦! 𝑁𝑖𝑒 𝑤𝑜𝑙𝑛o 𝑛𝑎𝑚 𝑑𝑎ć 𝑛𝑎 𝑡𝑜 𝑧𝑔𝑜𝑑𝑦!
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝙒 𝙯𝙖𝙬𝙞𝙚𝙧𝙪𝙨𝙯𝙚 𝙬𝙤𝙟𝙣𝙮
𝐵ó𝑔 𝑑𝑎𝑗𝑒 𝑛𝑎𝑚 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐ó𝑤, 𝑏𝑦 𝑛𝑎𝑠 𝑤𝑦𝑐ℎ𝑜𝑤𝑎𝑙𝑖, 𝑑𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑎𝑑 𝑔ł𝑜𝑤ą, 𝑏𝑦ś𝑚𝑦 𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑘𝑎ć 𝑖 𝑑𝑜𝑘ą𝑑 𝑤𝑟𝑎𝑐𝑎ć , 𝑖 𝑂𝑗𝑐𝑧𝑦𝑧𝑛ę, 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 ż𝑦𝑗𝑒𝑚𝑦 𝑧 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚𝑖 𝑏𝑟𝑎ć𝑚𝑖 𝑖 𝑠𝑖𝑜𝑠𝑡𝑟𝑎𝑚𝑖 𝑖 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑛𝑖ś𝑚𝑦 𝑐𝑧𝑢ć 𝑠𝑖ę 𝑏𝑒𝑧𝑝𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑘𝑡𝑜ś 𝑢𝑑𝑒𝑟𝑧𝑎 𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑎 𝑚𝑎𝑡𝑘ę 𝑙𝑢𝑏 𝑜𝑗𝑐𝑎 – 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑜𝑏𝑜𝑤𝑖ą𝑧𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑠𝑡𝑎𝑛ąć 𝑤 𝑖𝑐ℎ 𝑜𝑏𝑟𝑜𝑛𝑖𝑒. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑐ℎ𝑐𝑒 𝑧𝑏𝑢𝑟𝑧𝑦ć 𝑑𝑜𝑚 – 𝑠𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑤𝑖𝑎𝑚𝑦 𝑠𝑖ę. 𝐴 𝑗𝑒ś𝑙𝑖...
2024-04-08
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗖𝗶𝗲𝗺𝗻𝗮 𝘀𝘁𝗿𝗼𝗻𝗮 𝗺𝗼𝗰𝘆
Książki debiutantów niejednokrotnie już gościły w mojej biblioteczce. Jestem nienasycona i wciąż szukam w literaturze czegoś nowego i czytam różne gatunki literackie. Czasem jestem wybraną lekturą bardzo usatysfakcjonowana, czasem mniej. Jakie emocje i wrażenia, wywołała we mnie dana książka, z łatwością można odczytać z tekstów, w których o nich opowiadam. Staram się być szczera, ale zarazem delikatna. Pisanie własnej książki to proces bardzo wymagający, wiążący się z ciężką i wielogodzinną pracą i ja to jak najbardziej doceniam. Debiut dla autorki/ autora to jest ogromne wyzwanie, bo nie jest pewien, jak ta praca zostanie odebrana przez czytelników.
𝐶𝑧𝑎𝑟𝑛𝑦 ż𝑎ł𝑜𝑏𝑛𝑖𝑘 to kolejny debiut literacki na rynku wydawniczym, który z pewnością zyska rzeszę fanów, chociaż nie jest pozbawiony wad. Maja Opiłka napisała pełnokrwisty rasowy kryminał o psychopatycznym mordercy, który wymierza karę w swoim pojęciu osobom na to zasługującym, przy pomocy średniowiecznych metod. Spektakl zaczyna się od znalezienia ciała osoby, zamordowanej w brutalny sposób, a na domiar tego, sprawca podrzucił zwłoki na placu zabaw. Dlaczego ta osoba? Dlaczego w taki sposób została zamordowana? Dlaczego porzucono zwłoki właśnie w tym miejscu? Wszystko wskazuje na to, że sprawca rozpoczął z policją swoistą grę i że to on ustala jej zasady. Do sprawy zostają przydzieleni Komisarz Adam Kruger i Alicja Ostrowska prokuratorka znana ze swojego profesjonalizmu i ciętego języka.
Odnalezione przy placu zabaw zwłoki brutalnie zamordowanego mężczyzny z dowodem w zębach i dołączonym spreparowanym motylem, skojarzył się policjantom ze swego rodzaju podpisem sprawcy i byli niemal pewni, że to dopiero makabrycznej serii.
Zwłoki przyciągnęły nie tylko rój much, ale multum ciekawskich gapiów i reporterskie hieny. Telefony poszły w ruch, każdy chciał być jak najbliżej miejsca, gdzie pracowali technicy. Ludzie, jak zwykle w takich przypadkach wiedzą lepiej i mają sporo na ten temat do powiedzenia.
Zanim ekipa zdąży postawić jakiekolwiek hipotezy, pojawia się kolejna brutalnie zamordowana ofiara. Tym razem jest to kobieta, również z dowodem w zębach i z pozostawionym obok motylem żałobnikiem. Śledczy próbują zweryfikować życie prywatne ofiar i znaleźć powiązania pomiędzy nimi. Początkowo wydaje się, że ofiary zupełnie nic nie łączy, ale w końcowym rozrachunku okaże się, że jednak bardzo wiele.
𝐶𝑧𝑎𝑟𝑛𝑦 ż𝑎ł𝑜𝑏𝑛𝑖𝑘 to ciekawie skonstruowany kryminał, ale niestety chwilami nieco przegadany. Męczące były te ciągłe dysputy o tym samym, rozkładanie zdarzeń na czynniki pierwsze. Drażniły też wszechobecne wulgaryzmy, bo jest ich tak mnóstwo w dialogach, że chwilami przytłaczały one sens wypowiedzi bohaterów. Zastanawiałam się czy środowisko, które opisuje autorka, faktycznie na co dzień porozumiewa się w tak niewybredny sposób. Gdy pojawiły się nowe wątki w śledztwie, starałam skupić swoją uwagę na czymś innym, niż słownictwo bohaterów, chociażby na postaciach Krugera i Ostrowskiej. Imponowali mi swoją bystrością umysłu i to jak udawało im się łączyć pojedyncze elementy w całość. W tyle nie pozostawali także Paula Bielik i Bartek Bereś, którzy pojedyncze nitki powiązali w całość, jednak kolejne wydarzenia rozbijają misterną konstrukcję śledztwa w drobny mak i to, co wydawało się oczywiste, wcale takie nie było. Liczba zależności odkrywanych między zamieszanymi w śledztwo zaczynało ich przytłaczać. Pozornie obcy dla siebie ludzie okazali się mieć wyjątkowo bliskie relacje, a to wszystko komplikowało sprawę i wprowadzało zamęt.
Ekipa cały czas błądziła po omacku, wodzona za nos przez bezlitosnego mordercę. Sprawca bądź sprawcy, bo i taka teoria powstała, robili wszystko, by nie ułatwiać im zadania, a wprost przeciwnie, wciąż wyprzedzali ich o włos, zupełnie jakby byli w stanie przewidzieć każdy kolejny krok policji. Co chwila wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, niczego nie można było brać za pewnik, bo sprawca zdawał się być wyjątkowo przebiegły i inteligentny. Chwilami cała ta historia wydawała się jak błędne koło, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie biegali w kółko, dokładnie tak jak chciał tego morderca. Finał co prawda rozwiązał sprawę, ale nie przyniósł mi spodziewanej satysfakcji.
𝐶𝑧𝑎𝑟𝑛𝑦 ż𝑎ł𝑜𝑏𝑛𝑖𝑘 to kryminał bardzo zawiły i nieoczywisty, trudno bowiem domyślić się tożsamości sprawcy i jego motywów działania. Miałam swoje podejrzenia, które potwierdziły się później, chociaż autorka sprytnie starała się zacierać ślady i mylić tropy. Akcja powieści jest dość wciągająca i pomimo kilku moich zastrzeżeń książkę czytało się w miarę szybko, chociaż ona do tych najcieńszych nie należy. Na uwagę mogłaby zasłużyć para głównych bohaterów, gdyby ich kreacja wypadła bardziej wiarygodnie i nie byli tak przerysowani. Ostrowska piękna kobieta, nienagannie ubrana posługująca się językiem rodem z ulicy, z tajemniczą przeszłością, która ma niekwestionowany wpływ na jej postępowanie. Kruger niesamowicie przystojny, za którym oglądają się wszystkie kobiety, stary policyjny wyjadacz z nieoczywistą przeszłością, wciąż mający kontakty w światku przestępczym. W przeciwieństwie do nich ciekawiej i bardziej naturalnie wypadła para drugoplanowych bohaterów Pauli i Bartka.
Książka pod względem fabularnym jest dość dobrze dopracowana, tworzy spójną i logiczną całość. Natomiast brakuje wyrazistości głównym bohaterom, chociaż autorka usilnie starała się, żeby było inaczej. W tle średniowieczne tortury, handel ludźmi, brudny i mroczny świat przestępców, zawiłe ludzkie relacje, nienawiść i zemsta. W końcowym rozrachunku kryminał może się podobać, bo Maja Opiłka potrafi przyciągnąć i utrzymać uwagę czytelnika. Niewątpliwie autorka ma głowę pełną pomysłów i talent do łączenia ich w całość. Jeśli popracuje trochę nad warsztatem pisarskim i kreacją bohaterów wróżę jej całkiem udaną przyszłość jako autorki powieści kryminalnych.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗖𝗶𝗲𝗺𝗻𝗮 𝘀𝘁𝗿𝗼𝗻𝗮 𝗺𝗼𝗰𝘆
Książki debiutantów niejednokrotnie już gościły w mojej biblioteczce. Jestem nienasycona i wciąż szukam w literaturze czegoś nowego i czytam różne gatunki literackie. Czasem jestem wybraną lekturą bardzo usatysfakcjonowana, czasem mniej. Jakie emocje i wrażenia, wywołała we mnie dana książka, z łatwością można odczytać z tekstów, w...
2024-04-18
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗠𝗶𝘀𝗷𝗮
𝐴 𝑐𝑜 𝑡𝑜 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒? 𝑁𝑖𝑘𝑡 𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎ł 𝑛𝑎 𝑑𝑟𝑜𝑑𝑧𝑒 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜𝑡𝑘𝑛ął, 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜 𝑗𝑎𝑘 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑔𝑜 𝑐𝑎ł𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑧𝑢𝑘𝑎𝑗ą, 𝑛𝑜𝑔𝑖 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖ą 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑢𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖ć 𝑑𝑜 𝑏ą𝑏𝑙𝑖 𝑛𝑎 𝑠𝑡𝑜𝑝𝑎𝑐ℎ, 𝑎 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑛𝑎𝑗𝑑ą. 𝐷𝑙𝑎𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜? 𝐵𝑜 ź𝑙𝑒 𝑠𝑧𝑢𝑘𝑎𝑗ą, 𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑚 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎. 𝑊 𝑏𝑜𝑔𝑎𝑐𝑡𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑧𝑎𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑐ℎ 𝑔𝑜 𝑡𝑟𝑜𝑝𝑖ą, 𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑛 𝑛𝑎 𝑠ł𝑎𝑤ę 𝑧𝑎𝑠ł𝑢𝑔𝑢𝑗𝑒. 𝐴 𝑡𝑦𝑚 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑏𝑙𝑖ż𝑒𝑗 𝑛𝑖ż 𝑚𝑦ś𝑙𝑖𝑚𝑦: 𝑤 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦𝑚 𝑢𝑐𝑧𝑦𝑛𝑘𝑢 𝑛𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑘ł𝑎𝑑 𝑖 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑎𝑚𝑖 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑎𝑚 𝑔𝑜 𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗 𝑛𝑖ż 𝑤 𝑐𝑎ł𝑦𝑚 𝑑ł𝑢𝑔𝑖𝑚 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑘𝑖𝑚 ż𝑦𝑤𝑜𝑐𝑖𝑒 - fragment powieści – str. 31/32
Wiem doskonale, że Krzysztof Bochus jest znakomitym pisarzem i po każdą jego nową książkę sięgam w ciemno. W 𝐶𝑧𝑎𝑟𝑛𝑒𝑗 𝑘𝑟𝑤𝑖 autor stworzył nowego nietypowego bohatera Marka Smugę, który zyskuje dopiero przy bliższym poznaniu, chociaż intryguje od samego początku. Napisałam wtedy, że to były policjant, który ma za sobą trudną przeszłość, bywa na zmianę brutalny i zagubiony, sprytny i inteligentny, ale lubi też przesadzać i wtedy mu się obrywa. Zamknięty w swoim świecie, do którego nikogo nie dopuszcza, więc trudno go poznać, trudno polubić, ale warto dać mu szansę, bo już potem kibicuje się mu całym sercem.
𝐾𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 𝑙ó𝑑 to kolejna odsłona przygód tego bohatera. Ta powieść jest zupełnie inna niż poprzednim razem, ale równie ciekawa i ekscytująca. Wielowarstwowa, sensacyjna z egzotyką w tle.
Tragiczna przeszłość i choroba, utrudniają Markowi Smudze życie, ale jak trzeba, potrafi działać w obronie wilków, swojej dziewczyny, jej siostry, czy swojej własnej. Aby rozwiązać kolejną zagadkę, musi okiełznać dręczącą go słabość i dotrzeć do granicy swoich możliwości.
Smuga bezskutecznie walczy z depresją w bieszczadzkiej ciszy. Żyje skromnie, ale spokojnie. Obserwuje wilki, które zafascynowały go niezwykłą symbiozą z otaczającą je naturą. Nie rozważa powrotu do dawnego życia, ale z marazmu wyrywa go niepokojący telefon od Agnieszki. Jego dziewczyna otrzymała dziwnego maila od zaginionej pięć lat temu siostry z błaganiem o ratunek. Agnieszka nigdy nie pogodziła się z zaginięciem Karoliny i nadal liczy na to, że ona wciąż żyje, więc teraz postanawia wznowić jej poszukiwania przy pomocy Smugi.
Były policjant nie potrafi odmówić kobiecie, na której mu coraz bardziej zależy i podejmuje się próby wyjaśnienia tej dziwnej sprawy. Szukając punktu zaczepienia rusza najpierw do Berlina, a potem do Zanzibaru i na wyspę Pembę u wschodnich wybrzeży Afryki. (Dlaczego tam, trzeba doczytać samemu). W tej podróży tym razem towarzyszy mu Agnieszka i depresja, z którą nieustannie musi walczyć. Wciąż trafiają na tropy, które w końcowym efekcie prowadzą donikąd. Nikt nic nie wie, nikt nic nie słyszał, nie widział dziewczyny, której pojawienia trudno byłoby nie zauważyć. Czy Karoliny faktycznie tu nie było, czy ktoś sprytnie zacierał wszelkie ślady?
Podejrzani wydają się wszyscy. Alan Benesz, u którego mieszkają, charyzmatyczny pastor z pobliskiej misji i Blume właściciel luksusowego hotelu The Aiyana Lodge, zapewniający turystom dosłownie wszystko. 𝑃𝑜𝑧𝑜𝑟𝑦, 𝑎 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑜ść 𝑡𝑜 𝑑𝑤𝑖𝑒 𝑟óż𝑛𝑒 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑦.
Agnieszce i Markowi nie tylko nie udaje się odnaleźć Karoliny, ale sami wpadają w tarapaty i trafiają na samo dno piekła. Czy uda im się wydostać kiedykolwiek z tej przeklętej wyspy ? 𝑆𝑚𝑢𝑔𝑎 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑑𝑏𝑎ł 𝑜 𝑡𝑜, 𝑏𝑦 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑛𝑎𝑙𝑒źć 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑠𝑦𝑡𝑢𝑎𝑐j𝑖 𝑏𝑒𝑧 𝑤𝑦𝑗ś𝑐𝑖𝑎. 𝐷ł𝑢𝑔𝑜 𝑚𝑢 𝑠𝑖ę 𝑡𝑜 𝑢𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑜, 𝑎ż 𝑑𝑜 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢 𝑤 𝑁𝑎𝑡𝑜𝑙𝑖𝑛𝑖𝑒, 𝑔𝑑𝑦 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖ł 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑐𝑜 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎ł. Dużo czasu potrzebował, by odbudować swoją pewność, a teraz znów znalazł się w matni w niezrozumiałym dla siebie świecie. Znów zawiódł, a dodatkowo musi mierzyć się z depresją, wrogiem podstępnym i trudnym do okiełznania.
𝐾𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 𝑙ó𝑑 to świetna powieść kryminalno sensacyjna z hipnotyzującą okładką, doskonale wykreowanymi bohaterami i dziką Afryką w tle. Ten ląd to istny raj, do którego nie będzie się chciało wracać. Czy ta ziemia jest przeklęta, czy to ludzie zmienili ją w piekło? Czy ludzie z natury są źli? Czy jeśli kogoś dręczono w przeszłości, sam staje się dręczycielem? Czy upokorzony wielokrotnie, upokarza potem innych? Czy Afryka daje takim osobnikom możliwość stania się drapieżnikiem? Autor stawia wiele trudnych pytań, na które nie ma odpowiedzi.
Po przeczytaniu 𝐾𝑟𝑢𝑐ℎ𝑒𝑔𝑜 𝑙𝑜𝑑𝑢 nasunęło mi się parę moich własnych przemyśleń. Fascynacja Czarnym Lądem może przewrócić świat do góry nogami. Ta kraina to nie tylko unikalny klimat, nieograniczona przestrzeń, sawanna, zapach, piękne plenery, ale także wszechobecna korupcja, napięcia etniczne i religijne, które w każdej chwili mogą przeistoczyć się w krwawą pożogę, a także panujący rasizm skierowany przeciwko białym. Europa od pewnego czasu choruje na poprawność polityczną posuniętą do absurdu, natomiast w Afryce, chociaż ludzie żyją na granicy ubóstwa, to szanują swoje korzenie dla zachowania swojej tożsamości, czego nie można powiedzieć o Europejczykach. Pemba to beczka prochu, gdzie wciąż narastają konflikty i łatwo tu wpaść w ręce wszelkiej maści oszustów, ludzi, którzy w tym rejonie świata uważają się za Bogów, bo wydaje im się, że nikt i nic nie jest w stanie im przeszkodzić. Afryka to wymarzone miejsce dla wszelkiej działalności przestępczej, miejsce obce naszej kulturze i raczej niezbyt przyjazne. To kraj, gdzie łatwo w tyglu różnych nacji i wiar ukryć swoje ciemne interesy.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii, w której sporo się dzieje. Fabuła jest bardzo dynamiczna, ciekawie skonstruowana, często opisywane sytuacje szokują, a niejednokrotnie mrożą krew w żyłach. Kolejny raz przekonałam się, że Krzysztof Bochus to niezwykle utalentowany autor. Stworzył wspaniały mix gatunkowy, bo Kruchy lód to istny majstersztyk, prawdziwy powiew świeżości na rynku wydawniczym. Głównym bohaterem jest oryginalny detektyw, którego się lubi i kibicuje całym sercem, a poza tym wyłamuje się on z grona tworzonych ostatnio postaci śledczych w kryminałach. Nie ma też w powieści poprawnie politycznie wątków, które wałkuje się w polskiej literaturze aż do bólu.
Autor wyśmienicie połączył ciekawą intrygę kryminalną z sensacją i rasową powieścią przygodową oraz doskonale odwzorował egzotykę miejsca akcji, co dodało powieści pazura. 𝐾𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 𝑙ó𝑑 to kryminał z najwyższej półki, w której czuć, że autor doskonale zna realia Czarnego lądu i wie, o czym pisze. To nie tylko powieść stricto sensacyjna, z łatwością bowiem można w niej dostrzec inne aspekty poza niewątpliwą rozrywką na najwyższym poziomie. 𝐾𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 𝑙ó𝑑 to opowieść o stracie, traumie i mrocznej naturze człowieka. Jest to opowieść o zbrodni, pysze i poczuciu własnej nieomylności, a w ostatecznym rozrachunku o karze. Ostatni akapit pozwolił mi zakończyć lekturę z poczuciem pełnej satysfakcji czytelniczej, ale nie jest to jedyny powód, dla którego ta powieść tak bardzo mi się podobała. 𝐾𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 𝑙ó𝑑 to perfekcyjnie napisana książka, którą od początku do końca, czyta się z zapartym tchem, a na koniec jeszcze długo w głowie krążą własne przemyślenia. Panie i panowie czapki z głów.
𝑆𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑏𝑙𝑖ż𝑒𝑗, 𝑛𝑖ż 𝑚𝑦ś𝑙𝑖𝑚𝑦 …
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗠𝗶𝘀𝗷𝗮
𝐴 𝑐𝑜 𝑡𝑜 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒? 𝑁𝑖𝑘𝑡 𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎ł 𝑛𝑎 𝑑𝑟𝑜𝑑𝑧𝑒 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜𝑡𝑘𝑛ął, 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜 𝑗𝑎𝑘 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑔𝑜 𝑐𝑎ł𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑧𝑢𝑘𝑎𝑗ą, 𝑛𝑜𝑔𝑖 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖ą 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑢𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖ć 𝑑𝑜 𝑏ą𝑏𝑙𝑖 𝑛𝑎 𝑠𝑡𝑜𝑝𝑎𝑐ℎ, 𝑎 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑛𝑎𝑗𝑑ą. 𝐷𝑙𝑎𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜? 𝐵𝑜 ź𝑙𝑒 𝑠𝑧𝑢𝑘𝑎𝑗ą, 𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑚 𝑔𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎. 𝑊 𝑏𝑜𝑔𝑎𝑐𝑡𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑧𝑎𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑐ℎ 𝑔𝑜 𝑡𝑟𝑜𝑝𝑖ą, 𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑛 𝑛𝑎 𝑠ł𝑎𝑤ę 𝑧𝑎𝑠ł𝑢𝑔𝑢𝑗𝑒. 𝐴 𝑡𝑦𝑚 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡...
2023-12-23
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗠𝗶ę𝗱𝘇𝘆 𝘀𝗲𝗿𝗰𝗲𝗺 𝗮 𝗿𝗼𝘇𝘂𝗺𝗲𝗺
Lektura kolejnej części 𝑍𝑎𝑤𝑖𝑒𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 sprawiła, że poczułam się jak w domu wśród przyjaciół, których dawno nie widziałam. Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przywiązuje się do sióstr Kellerówien, pokochałam je bowiem całym sercem za ich hart ducha, niezłomną wolę, a przede wszystkim za siostrzaną miłość, która pozwalała im przetrwać najtrudniejsze chwile związane z czasami, w jakich przyszło im żyć. W tle wielka historia, niespokojne czasy dziejowe, w których kobiety były zmuszone radzić sobie same. Autorka cudownie opisuje obrazy życia ludzi z tego okresu, świetnie oddaje klimat epoki, odkrywając przy tym kolejne tajemnice. Zawierucha moim zdaniem to rewelacyjna saga, która wzbudza emocje, momentami rozczula, a chwilami wywołuje uśmiech. To po mistrzowsku napisana historia, której motywem przewodnim są różne odcienie miłości oraz siła rodzinnych więzów. Ida Żmiejewska fantastycznie splotła losy rodziny Kellerów z tym, co działo się w tamtym okresie. To niesamowita porcja wiedzy historycznej kunsztownie wplecionej w opowieść o ludzkich losach na tle zawieruchy wojennej z nutką romansu i kryminału.
Rok 1916 dobiega końca. Rosja boleśnie odczuwa skutki wojny, sytuacja społeczno -polityczna w Warszawie robi się coraz bardziej napięta. Car odnosi coraz większe militarne porażki, a w uciemiężonym społeczeństwie narasta niezadowolenie i bunt. Natomiast Niemcy i Austro – Węgry próbują zyskać przychylność Polaków i zachęcić ich do walki po swojej stronie. Ogłaszają Akt 5 listopada, w którym cesarze deklarują wskrzeszenie Królestwa Polskiego. Wydaje się, że niepodległość znajduje się na wyciągnięcie ręki. Pierwszego grudnia ulicami Warszawy maszerują wracający z frontu żołnierze II Brygady Legionów. Wraz z nimi wraca Stanisław, który nie tylko musi pogodzić się ze śmiercią żony, ale także stać się ojcem dla malutkiej córeczki, która go nie zna.
Zofia i Witold podczas balu sylwestrowego przypadkiem dowiadują się, że mąż Julii w towarzystwie uchodzi za wdowca i zamierza ponownie się ożenić. Chociaż udaje im się to udaremnić, Julia nie zamierza wrócić do męża, pomimo że ciotka Klara próbuje ją przekonać do dania Andrzejowi jeszcze jednej szansy, bo rozwód przecież nie wchodził w grę. Julia natomiast jest coraz bliżej miejsca odkrycia pobytu Józefa Waryńskiego i zastanawia się, czy uda się jej go przekonać o swoich uczuciach. Klara pokazuje zupełnie inne oblicze, gdy okaże się, że także ona ma szansę na miłość. Pola znudzona i przytłoczona codziennością postanawia przeżyć ekscytującą przygodę, ale nie zdaje sobie sprawy, że jest tylko środkiem do celu dla łotra i cwaniaczka, który nie cofnie się przed niczym, by zdobyć to, na czym mu zależy. Zofia ma dość życia w zawieszeniu w Piotrogrodzie, ale kiedy z Witoldem postanowili wrócić do Warszawy, plany krzyżuje im wybuch rewolucji. Gdy w końcu Witoldowi udaje się dla nich załatwić paszporty i mają wsiąść na statek, by opuścić Rosję, Witold znika, a zdumionej Zofii zostawia list. Babcia Adela poznaje w końcu prawdę o bankructwie syna. Czy Dressler i jego córka rzeczywiście mają coś wspólnego z kłopotami Kellerów? To nie jest jedyne pytanie, z jakim autorka zostawia czytelnika na zakończenie. Mnożące się zagadki nie tylko nie doczekały się rozwiązania, ale dodatkowo pojawiły się nowe.
Jestem pod wielkim wrażeniem tej sagi. Na szczególną uwagę zasługuje wspaniale odmalowane tło historyczne. Ida Żmiejewska tak wspaniale opisuje ówczesne realia, że ma się wrażenie, iż przebywa się w Warszawie i uczestniczy w codziennym życiu jej mieszkańców. Przeżywa wraz z kobietami z rodu Kellerów dylematy i rozterki sercowe, uczestniczy w ich rozmowach i snuje domysły na temat tajemnicy rodziny, którą chcą odkryć, jak się okazuje nie tylko one. Prym w tej historii wiedzie babcia Adela, najbarwniejsza postać sagi, której zaradność, poczucie godności i pomysłowość budzi szacunek i niezwykłą sympatię. Tym razem zaskakuje nawet Klara, która była dotąd postrzegana jako stara i zrzędliwa stara panna, a okazała się zranioną i nieszczęśliwą kobietą, która może wreszcie teraz będzie miała szansę na szczęście.
𝐵łę𝑑𝑛𝑒 𝑜𝑔𝑛𝑖𝑒 to fascynująca opowieść o sile kobiet żyjących w czasach ciągłej niepewności, o nadziei, odwadze i siostrzanej miłości. To piękna historia, która nie tylko wzrusza, przyprawia o szybsze bicie serca, ale nie pozbawiona jest też szczypty humoru, bez którego życie bohaterów byłoby szare i monotonne. Autorka nie szczędzi swoim bohaterkom trosk i stawia je przed trudnymi wyborami życiowymi, ale jednocześnie daje im nadzieję, że wszystko da się ułożyć i naprawić. Nie skąpi im też miłosnych uniesień. Kellerówny muszą często zmagać się z problemami, na które kompletnie nie były przygotowane, mierzyć się z zaskakującymi sytuacjami, ale zawsze i wciąż się wzajemnie wspierają, a siostrzana miłość pozwala im przezwyciężać wszystkie trudności. Oprócz zmagania się z trudną codziennością każda z kobiet przeżywa swoje rozterki. Doskonale zdają sobie sprawę, że ich decyzje będą miały wpływ nie tylko na nie same, ale także na ich rodzinę. Urzekła mnie ta saga i z niecierpliwością czekam na finał, ale wiem, że potem będzie mi żal rozstawać się z jej bohaterami.
Jedna mała uwaga na koniec. Nie polecam czytania sagi od przypadkowego tomu. Trzeba zacząć od samego początku, bo tylko wtedy losy sióstr Kellerówien i wszystkie wątki, a jest ich sporo, będą zrozumiałe.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗠𝗶ę𝗱𝘇𝘆 𝘀𝗲𝗿𝗰𝗲𝗺 𝗮 𝗿𝗼𝘇𝘂𝗺𝗲𝗺
Lektura kolejnej części 𝑍𝑎𝑤𝑖𝑒𝑟𝑢𝑐ℎ𝑦 sprawiła, że poczułam się jak w domu wśród przyjaciół, których dawno nie widziałam. Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przywiązuje się do sióstr Kellerówien, pokochałam je bowiem całym sercem za ich hart ducha, niezłomną wolę, a przede wszystkim za siostrzaną miłość, która pozwalała im...
2024-04-10
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗢𝗯𝗹𝗶𝗰𝘇𝗲 𝗻𝗶𝗲𝘀𝗸𝗼ń𝗰𝘇𝗼𝗻𝗼ś𝗰𝗶
𝐴 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑚𝑖𝑒ć 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑡𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑧ż𝑒𝑟𝑎 𝑛𝑢𝑑𝑎.
Izabela Szylko w rankingu moich ulubionych pisarzy zajmuje wysokie miejsce. To autorka o stu twarzach, która tworzy powieści w różnym gatunku. Niezwykle empatyczna osoba z dystansem do siebie i poczuciem humoru. Sięgając po książki autorstwa Izabeli Szylko nie mam wątpliwości, że będzie to uczta literacka na najwyższym poziomie. Profesjonalizm autorki czuć od pierwszej strony, bo ma nie tylko ogromny talent do pisania, ale także niezwykłą wiedzę, z którą dzieli się z czytelnikami. Autorka w 𝑃𝑜𝑠𝑧𝑢𝑘𝑖𝑤𝑎𝑐𝑧𝑎𝑐ℎ 𝑠𝑖ó𝑑𝑚𝑒𝑗 𝑘𝑠𝑖ę𝑔𝑖 niecodzienne przygody Alicji i Jerzego okrasiła faktami historycznymi. Głównym bohaterom nie udało się wtedy ochronić dzieła Kopernika przed kradzieżą. Alicja nie potrafi pogodzić się z utratą rękopisu i jest zdecydowana odzyskać go za wszelką cenę, jednocześnie zdaje sobie sprawę, że ludzie, którzy odważyli się już na wiele, nie odpuszczą tym bardziej, że tylko ona byłaby zdolna złamać kod i rozszyfrować przekaz wielkiego astronoma. O ile w poprzedniej części nie było wiadomo, kim byli tajemniczy prześladowcy Alicji, to teraz od pierwszej strony oczywiste jest, że stał za tym ekscentryczny amerykański miliarder, który w swoim pojęciu miał prawo dowiedzieć się, co zawiera manuskrypt Kopernika.
Wiktorowi McArsky’emu nie wystarczyło wejść w posiadanie siódmej księgi Kopernika, bo bez Alicji nie jest w stanie rozszyfrować przekazu wielkiego astronoma. Niestety cała ekipa przyjaciół zapadła się pod ziemię i nie potrafi ich namierzyć wytrawny haker na usługach bogacza. Alicja dobrze wie, że tak łatwo jej nie odpuszczą, robi więc, co może, żeby nie wpadli na ich ślad.
Alicja stara się udać do Ameryki w tradycyjny sposób, żeby nie zostawiać po sobie elektronicznych śladów. Niestety utknęła w Meksyku i w żaden sposób nie może się przedostać do Jerzego, który poleciał do Ameryki samolotem i od jakiegoś czasu tam przebywa. Po przyjeździe zgodnie z zaleceniami Alicji zatarł za sobą ślady, dlatego ludzie McArsky’ego nie potrafią go namierzyć. Miliarder na poszukiwania rękopisu poświęcił kilkanaście lat życia i wydał fortunę. Co z tego, że ma cenny rękopis przed sobą, skoro nie potrafi rozszyfrować jego przesłania. Ma on istotne powody, by rozwiązać zagadkę manuskryptu, ale nie zrobi tego bez udziału Alicji. Problem w tym, że by zmusić dziewczynę do współpracy, muszą ją najpierw odnaleźć.
Alicja i Jerzy są sprytni, ale Henry człowiek Wiktora zrobi wszystko i więcej by ich odnaleźć. Niestety w przyrodzie nic nie ginie i każdy zostawia po sobie jakiś ślad i gdy bardzo się tego chce to udaje się je odnaleźć. Dla Henrego nie ma rzeczy niemożliwych, więc w końcu wpada na trop pary, na której znalezieniu tak mu zależy.
McArsky to człowiek, który myśli o sobie jako atomie w kosmosie, który zasłużył na Ziemi na trochę przyjemności. Posiada wszystko oprócz rozwiązania zagadki Kopernika. Ma się za erudytę, estetę, wielbiciela astronomii, astrofizyki, a tak naprawdę jest zwykłym gangsterem, z zapleczem ludzi od czarnej roboty, którzy nie cofną się przed niczym. Kiedy bogacz myśli, że osaczył dziewczynę, ta okazuje się o wiele mądrzejsza i bardziej sprytna niż to zakładał.
Izabela Szylko perfekcyjnie połączyła wątki sensacyjno przygodowe. Wspaniale wykreowała postacie głównych bohaterów, zwłaszcza Alicji, kobiety z charakterem nad wyraz bystrej i sprytnej. Tym razem akcję powieści autorka przeniosła za morze, ale tak plastycznie opisuje te miejsca, że nie ma się poczucia zagubienia, a wprost przeciwnie odnosi się wrażenie, że przebywa się tam wraz z bohaterami. Może postać Kopernika zeszła na dalszy plan, ale jego idea wciąż jest żywa i pobrzmiewa między wierszami, bo autorka przybliża wiedzę z astronomii w przystępny i nienachalny sposób. Oczywiście idea Kopernika i zaszyfrowany tekst to tylko fikcja literacka, ale przekazana w tak przekonujący sposób, że łatwo uwierzyć, iż wszystko, o czym się czyta, może być prawdą.
𝑇𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑠𝑖ó𝑑𝑚𝑒𝑗 𝑘𝑠𝑖ę𝑔i wydała mi się bardziej sensacyjna od swojej poprzedniczki, ale nie jest to zarzut a wprost przeciwnie wielka zaleta tej powieści, którą czyta się z zapartym tchem. Każdą część dylogii w zasadzie można czytać oddzielnie, ale nie polecam. Znajomość całego cyklu pozwoli zachować pewną ciągłość zdarzeń i mieć lepszy ogląd sytuacji, w jakiej znalazła się para głównych bohaterów i dlaczego tak się stało.
Główne atuty tej historii to wartka akcja i jej niespodziewane zwroty, barwni bohaterowie, spora dawka mądrego humoru oraz mnóstwo ciekawostek dotyczących naszego słynnego astronoma, a wszystko po to, by podczas lektury książki doskonale się bawić. Na uwagę zasługuje piękny język literacki, nietuzinkowa fabuła, jednym słowem mówiąc ta powieść to wspaniała kontynuacja 𝑃𝑜𝑠𝑧𝑢𝑘𝑖𝑤𝑎𝑐𝑧𝑦 𝑠𝑖ó𝑑𝑚𝑒𝑗 𝑘𝑠𝑖ę𝑔𝑖. Kunsztem i poziomem nie ustępuje swojej poprzedniczce, a może nawet w pewnym stopniu ją przewyższa.
𝑇𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑠𝑖ó𝑑𝑚𝑒𝑗 𝑘𝑠𝑖ę𝑔𝑖 to intrygująca zagadka historyczna spleciona z wartką i emocjonującą akcją. Uwagę przykuwa prowadzona równolegle narracja z punktu widzenia uciekających Alicji i Jerzego oraz ścigających ich ludzi zatrudnionych przez McArsky’ego.
Po przeczytaniu całości mam do powiedzenia tylko jedno. Jestem zachwycona i pod ogromnym wrażeniem historii opowiedzianej przez Izabelę Szylko. Dylogię przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. A także z niekłamaną przyjemnością. Nie mam żadnych zastrzeżeń, no może poza jednym. Nie ma w tej części Czesiuchny dziarskiej i niesamowicie sympatycznej blogerki, która poprzednio skradła moje serce.
𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑐𝑜 𝑠ł𝑦𝑠𝑧𝑦𝑚𝑦 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑜𝑝𝑖𝑛𝑖ą, 𝑛𝑖𝑒 𝑓𝑎𝑘𝑡𝑒𝑚. 𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑐𝑜 𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖𝑚𝑦 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑢𝑛𝑘𝑡𝑒𝑚 𝑤𝑖𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎, 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ą. – Marek Aureliusz
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗢𝗯𝗹𝗶𝗰𝘇𝗲 𝗻𝗶𝗲𝘀𝗸𝗼ń𝗰𝘇𝗼𝗻𝗼ś𝗰𝗶
𝐴 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑚𝑖𝑒ć 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑡𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑧ż𝑒𝑟𝑎 𝑛𝑢𝑑𝑎.
Izabela Szylko w rankingu moich ulubionych pisarzy zajmuje wysokie miejsce. To autorka o stu twarzach, która tworzy powieści w różnym gatunku. Niezwykle empatyczna osoba z dystansem do siebie i poczuciem humoru. Sięgając po książki autorstwa Izabeli Szylko nie mam wątpliwości, że...
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗡𝗶𝗸𝘁 𝗻𝗶𝗲 𝗻𝗮𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶 𝗻𝗶𝗲𝘀𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶𝗲𝗱𝗹𝗶𝘄𝗼ś𝗰𝗶
Są takie książki, o których mogłabym opowiadać bez końca, ale są też takie, że pomimo pięknej okładki i niemniej pięknej historii z jakiegoś powodu nie przypadają mi do gustu. Może ma to związek ze słowiańską symboliką, którą ostatnio dość często napotykam w literaturze i zwyczajnie jestem nią zmęczona, trudno mi bowiem cokolwiek zarzucić tej książce. Piękny język i mnóstwo metafor, rozważań na temat otaczającej nas rzeczywistości, to główne atuty tej powieści. Największą krzywdą jaką uczyniono tej książce to wpisanie jej w gatunek kryminału, sensacji i thrillera, bo z tym gatunkiem literackim ta książka akurat ma nie wiele wspólnego. Pretekstem do opowiedzenia historii w 𝑀𝑜𝑘𝑜𝑠𝑧𝑢 jest śmierć odnoszącego sukcesy przedsiębiorcy. O jego zabójstwo zostaje oskarżona jego żona Elena, młoda stroniąca od ludzi kobieta. Potem podążając śladami przekupnego prokuratora, którego zadaniem jest znalezienie dowodów winy kobiety, otrzymujemy podobnie jak on sprzeczne informacje na temat Eleny. Historia toczy się nieśpiesznie i bez nagłych zwrotów akcji. Nie jest to jednak zarzut, bo do fabuły książki takie tempo jak najbardziej pasuje.
Prokurator Marian Borys pasywnie agresywny, śliski i przeciętny, ale też niebezpieczny w swej przeciętności zostaje przydzielony do sprawy odnalezionych zwłok mężczyzny w ogrodzie. Pada deszcz, a on bardzo jest niezadowolony, że tę sprawę przydzielono właśnie jemu. W ogrodzie w strugach deszczu leży denat Igor, a w domu siedzi jego żona Elena. Reakcja kobiety całkowicie go zaskakuje. Spodziewał się dramatu, płaczu, a tymczasem kobieta zachowuje się tak, jakby już była oskarżoną o to co się stało i postanowiła utrudnić mu śledztwo.
Jeszcze bardziej zaskakuje go zachowanie matki Igora, która płaci mu niebagatelną kwotę, by znalazł dowody winy obciążające Elenę. Borys jest tym zaskoczony, bo zwykle płacili mu za to, by zacierał ślady, a tym razem miał je znaleźć, choćby na siłę, bo Jadwiga Radłowska sobie tak życzyła. W jej pojęciu śmierci syna jest winna synowa, a on ma się postarać, by jej to udowodnić. Prawda jej nie interesuje.
Elena nie była łatwym przeciwnikiem dla prokuratora. Budziła w nim sprzeczne uczucia, fascynowała i przyciągała uwagę, ale zarazem wierzył, że uda mu się ją przejrzeć i czytać jak z otwartej księgi. Nie daje jej spokoju, depcze po piętach, zadaje niewygodne pytania, raczy stwierdzeniami, które są zawoalowanymi groźbami. Elena nie pozostaje mu dłużna. 𝑊 𝑜𝑐𝑧𝑎𝑐ℎ 𝐸𝑙𝑒𝑛𝑦 𝑡𝑟𝑧𝑎𝑠𝑘𝑎ł 𝑜𝑔𝑖𝑒ń, 𝑎 𝑗ę𝑧𝑦𝑘 𝑘𝑎𝑡𝑜𝑤𝑎ł 𝑗𝑎𝑘 𝑤ąż. Kobieta doskonale zdaje sobie sprawę ze swego położenia i wydaje się w ogóle tym nie przejmować.
Zaczyna się swoista rozgrywka pomiędzy żoną denata a skrupulatnym i dociekliwym prokuratorem. Ona robi wszystko, by nie dać mu się podejść, a on wprost przeciwnie musi znaleźć obciążające ją dowody. Borys zaczyna grzebać w przeszłości kobiety i węszyć wokół znajomych Igora. Łatwo bowiem wykorzystać zawiść, zadawnione żale. Powiedzieć można wszystko, zwłaszcza gdy nie chodzi o fakty, a o odczucia, zasłyszane plotki, wrażenia, własne oceny. Prawda wygląda tak, jak się ją przedstawi po czasie, zwłaszcza gdy rzeczywistość dawno się rozwiała. Prawda a prawda, zależy kto i jak ją zapamiętał lub świadomie zmienił. Każdy ma swoją prawdę, uprzedzenia, zazdrość, niechęć i podsuwane obrazy przez innych. 𝐹𝑎𝑘𝑡𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑎ł𝑦 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝐿𝑖𝑐𝑧𝑦ł 𝑠𝑖ę 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑜𝑑𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖 𝑜𝑝𝑖𝑠.
Gdy nie potrafi znaleźć dowodów winy, wpada na pomysł, by nastawić przeciwko Elenie opinię publiczną. Społeczeństwo, takim jak on dawało przyzwolenie, przymykano oczy na krzywdę jednostek. 𝑇𝑒𝑚𝑖𝑑𝑎 𝑖𝑠𝑡𝑜𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 ś𝑙𝑒𝑝𝑎, 𝑎 𝑗𝑒𝑗 𝑚𝑖𝑒𝑐𝑧, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑢𝑑𝑒𝑟𝑧𝑎ł𝑎 𝑧 𝑝𝑒ł𝑛ą 𝑚𝑜𝑐ą 𝑖 𝑏𝑒𝑧 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑜𝑤𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑖𝑒𝑟𝑢𝑛𝑘𝑢, 𝑟ą𝑏𝑎ł 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑔𝑜, 𝑘𝑡𝑜 𝑚𝑖𝑎ł 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖ć 𝑤 𝑧𝑎𝑠𝑖ę𝑔 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑙𝑖𝑛𝑔𝑖. Łatwo było ze świadka zrobić oskarżoną.
Dla ludzi prawda nie ma znaczenia. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛ę𝑙𝑖 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑘𝑟𝑤𝑎𝑤𝑦𝑐ℎ 𝑙𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑 𝑜 𝑢𝑝𝑎𝑑𝑘𝑢, 𝑒𝑚𝑜𝑐𝑗𝑖, 𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎł𝑜𝑑𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑠ą𝑑ó𝑤 𝑖 𝑡𝑒𝑗 𝑠𝑎𝑚𝑒𝑗 𝑚𝑖𝑎𝑟𝑦 𝑑𝑙𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑐ℎ. Czasem trudno zrozumieć innych. Bo nie chcemy, bo widzimy, co nam pasuje do obrazka, który ktoś inny namalował. Prasa, media, opinia publiczna wszyscy wiedzą lepiej. Prawda nie istnieje. Każdy widzi ją inaczej przez pryzmat swoich doświadczeń i wyobrażeń. Niezależnie od wyroku, ludzie wiedzą lepiej. Prawdziwe procesy nie toczą się w sądzie. 𝑃𝑟𝑎𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑦 𝑝𝑟𝑜𝑐𝑒𝑠 𝑡𝑜𝑐𝑧𝑦 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑛𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑤 𝑔𝑎𝑧𝑒𝑡𝑎𝑐ℎ, 𝑤 𝑘𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡𝑎𝑟𝑧𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑎𝑑 𝑘𝑢b𝑘𝑎𝑚𝑖 𝑘𝑎𝑤𝑦, 𝑝𝑙𝑜𝑡𝑘𝑢𝑗ą𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑔𝑜𝑠𝑝𝑜𝑑𝑦ń 𝑑𝑜𝑚𝑜𝑤𝑦𝑐ℎ […] nagle ktoś, kto nie był znany, staje się sławny, chociaż takiej sławy nie chciał.
Borys przesłuchuje dawną pracodawczynię Eleny, kolegów z uczelni, zakonnicę z klasztoru, gdzie się wychowywała po śmierci rodziców. Każdy zapamiętał Elenę inaczej, obrazy przedstawione przez ludzi, którzy ją znają, są sprzeczne. Dziwaczna, wzorowa, wyrachowana, wyobcowana, i pazerna. Anioł, czy demon?
Smutna i tragiczna przeszłość Eleny, wypłynęła na powierzchnię, jak ciało jej matki w stawie po samobójczej śmierci. Potem gdy ojciec ginie po pijaku, wieś orzekła, że jest to rodzina przeklęta. Każde miejsce musiało mieć swoją czarną owcę, swojego diabła, kozła ofiarnego, na którego można zrzucić wszystkie winy. Złe dziecko z przeklętej rodziny idealnie się do tego nadawało. Elena, gdy dorośnie, pozbywa się skromnego majątku, definitywnie odrzucając kotwicę, która łączyła ją z przeszłością.
Powieść poorana głębokimi bruzdami zawiści, uprzedzeń i gniewu. Historia biednego, doświadczonego przez z los i skrzywdzonego dziecka, pozbawionego stabilnego dzieciństwa. Roniąca ciąże matka, obsesyjnie kontrolująca jedyną córkę, którą zdołała urodzić. Jakie było źródło szaleństwa jej matki? A ojciec, kim był, zanim przeżarło go życie? A prababka Eleny? Czym zasłużyły sobie na miano wiedźmy?
Jest druga strona tej historii, przemyślenia Eleny. Czy tak do końca naprawdę była niewinna? Niejasne i nieoczywiste zakończenie nie daje jednoznacznej odpowiedzi.
𝑀𝑜𝑘𝑜𝑠𝑧 to oryginalna historia napisana pięknym, ale bardzo specyficznym językiem, poetyckim, który wręcz urzeka i czaruje, ale sama historia do końca mnie nie przekonała. Nie jest to kryminał, czy powieść obyczajowa, ale nieoczywista opowieść o skomplikowanej ludzkiej psychice z motywem słowiańskich wierzeń.
𝐾𝑎ż𝑑𝑦 𝑚𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐i𝑒ż 𝑠𝑤𝑜𝑗ą 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐ę, 𝑝𝑖𝑒𝑙ę𝑔𝑛𝑜𝑤𝑎𝑛𝑎 𝑤 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑠𝑝𝑜𝑗𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎𝑚𝑖 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ, 𝑎𝑙𝑒 𝑖 𝑟𝑜𝑧𝑡𝑎𝑐𝑧𝑎𝑗ą𝑐ą 𝑢𝑤𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐𝑖𝑒𝑙𝑠𝑘ą 𝑤𝑜ń, 𝑜𝑝𝑎𝑟, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑠𝑛𝑢𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑡𝑢ż 𝑛𝑎𝑑 𝑧𝑖𝑒𝑚𝑖ą 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑜 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑚𝑢, 𝑘𝑡𝑜 𝑠𝑖ę 𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒.
____________________________________
Wydawnictwo Świat książki
Anna Sokalska
𝐾𝑠𝑖ąż𝑘𝑎 𝑧 𝐾𝑙𝑢𝑏𝑢 𝑅𝑒𝑐𝑒𝑛𝑧𝑒𝑛𝑡𝑎 𝑠𝑒𝑟𝑤𝑖𝑠𝑢 𝑛𝑎𝑘𝑎𝑛𝑎𝑝𝑖𝑒.𝑝𝑙
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗡𝗶𝗸𝘁 𝗻𝗶𝗲 𝗻𝗮𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶 𝗻𝗶𝗲𝘀𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶𝗲𝗱𝗹𝗶𝘄𝗼ś𝗰𝗶
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSą takie książki, o których mogłabym opowiadać bez końca, ale są też takie, że pomimo pięknej okładki i niemniej pięknej historii z jakiegoś powodu nie przypadają mi do gustu. Może ma to związek ze słowiańską symboliką, którą ostatnio dość często napotykam w literaturze i zwyczajnie jestem nią zmęczona, trudno mi bowiem...