Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce
- Kategoria:
- historia
- Tytuł oryginału:
- King Leopold's Ghost: A Story of Greed, Terror and Heroism in Colonial Africa
- Wydawnictwo:
- Świat Książki
- Data wydania:
- 2022-01-21
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-02-08
- Data 1. wydania:
- 1999-03-09
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788382894110
- Tłumacz:
- Piotr Tarczyński
- Tagi:
- biografia Afryka kolonializm historia świata
Prawdziwa historia, która stała się kanwą „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Wstrząsająca relacja z piekła, w którym zginęło blisko osiem milionów ludzi. Opowieść o ludobójstwie, jakiego w swej kolonii w Kongu dopuścił się król Belgów Leopold II, człowiek, którego niespecjalnie obchodziła jego ojczyzna. Poszukiwał kolonii, w obawie, że inne europejskie potęgi zgarną wszystko dla siebie. Znalazł Kongo i zaprowadził tam rządy niewyobrażalnego terroru. Niezwykły reportaż historyczny o ludzkiej chciwości i okrucieństwie i o tym jak jeden człowiek - Edmund Dene Morel – postanowił przeciwstawić się złu, wszczynając ogólnoświatową kampanię przeciwko zbrodniczej działalności despoty.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Kongo. Zapomniane ludobójstwo
„Dostrzeżenie w Afryce kontynentu, zamieszkanego przez istniejące społeczeństwa, mające własną kulturę i historię, wymagałoby empatii, której brakowało Europejczykom i Amerykanom, którzy jako pierwsi dotarli do Konga. Gdyby było inaczej, zobaczyliby, że rządy Leopolda były nie tyle postępem cywilizacyjnym, ile kradzieżą i odbieraniem wolności”.
Historia – niestety – pełna jest przerażających zbrodni ludobójstwa. Niemal wszystkie były usprawiedliwiane wzniosłymi ideami czy walką o lepsze jutro. Ich efektem była eksterminacja niemal całych narodów. O niektórych tych przerażających aktach świat pamięta, o innych zaś stara się zapomnieć. Do tych drugich bez wątpienia należy Kongo pod rządami króla Leopolda II. Przekonujemy się o tym, sięgając po znakomitą książkę pod tytułem „Duch króla Leopolda.
Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce”. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Świat Książki. Jej autorem jest Adam Hochschild, amerykański pisarz i wykładowca uniwersytecki. Tytuł ten przyniósł mu rozgłos i wywołał dyskusję o zbrodniczej polityce Belgii wobec Konga.
Recenzowana publikacja składa się z dwóch części. W pierwszej z nich autor opisuje swoistą manię króla Belgii Leopolda II na punkcie kolonii. Musimy pamiętać, że w tamtych czasach posiadanie kolonii oznaczało prestiż i świadczyło o imperialnym charakterze państwa. Leopold, rządzący małą Belgią, żywił być może pewne kompleksy – głownie względem Niemiec. Uważał, że Belgia ma pełne prawo do posiadania kolonii. Utyskiwał nad tym, że jest jedynie władcą „małego kraju i małych ludzi”. Zapragnął czegoś więcej.
Był tylko jeden problem – jak zdobyć kolonię w Afryce? Najlepiej po prostu odkryć nowe tereny i je zająć. Podczas lektury dowiemy się, jakie okoliczności i jacy ludzie odkryli Kongo. Poznamy także sposób – bardzo wyrafinowany – w jaki Leopold II podporządkował sobie te ziemie. Gdy już nimi zawładnął, zaprowadził tam rządy terroru. Absolutnie nie przejmował się ludnością tubylczą. Była dla niego tylko tanią siłą roboczą i źródłem dochodu. Adam Hochschild dowodzi, że w przypadku Konga można mówić wprost o ludobójstwie. Leopold II pragnął tylko jednego – bogactwa. Bezlitośnie eksploatował więc Kongo, zmuszając tubylców do niewolniczej pracy. Metody zastraszania Afrykanów i trzymania ich w posłuszeństwie są zatrważające. Belgowie porywali kongijskie kobiety i więzili je jako zakładniczki, dopóki ich mężowie nie wykonali narzuconej normy. Afrykanom odcinano dłonie i traktowano to jako trofeum – za odcięte dłonie żołnierze pobierali pieniądze. Pozyskiwanie kauczuku było pracą szczególnie ciężką i niebezpieczną. Jednak kogo to obchodziło? Tubylcy po prostu musieli dostarczyć odpowiednią ilość surowca, bez względu na wszystko. Leopold II traktował Kongo jako swoją prywatną własność. Starzejący się król popadał w coraz to nowe dziwactwa. Belgię i Kongo traktował niczym swoje kochanki – były to po prostu jego kaprysy.
Jednak znalazł się człowiek, który nie wahał się wytknąć Leopoldowi II jego niegodziwości. Kim był mężczyzna, który to, co dzieje się w Kongu wprost określił mianem ludobójstwa? Czy król Belgii został zmuszony do złagodzenia swojej polityki? Dlaczego raportem krytykującym jego działania zainteresowała się ówczesna prasa, pomijając zupełnym milczeniem sytuację w innych koloniach?
Autor sporo pisze także o głośnej powieści „Jądro ciemności”, będącej literackim opisem sytuacji w Kongu pod rządami Belgów. Biali są okrutni i bezwzględni. Zależy im tylko na zysku. Tak naprawdę nie widzą w tubylcach ludzi. Uważają, że stoją oni zdecydowanie niżej niż biały człowiek, stąd też nie trzeba się przejmować ich losem.
Jednak Hochschild nie urywa swojej opowieści wraz ze śmiercią króla Leopolda II. Pisze, że także po uzyskaniu niepodległości sytuacja Konga jest dramatyczna. Tak naprawdę ciągle panuje w nim duch Leopolda. Państwo najpierw było tyranią, a po obaleniu dyktatora rozrywane jest przez krwawą wojnę domową. Oczywiście cały czas najbardziej cierpią zwykli mieszkańcy, pragnący jedynie żyć w spokoju.
„Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce” to przejmujący historyczny reportaż. Rządy Leopolda II w Kongu mogły przyczynić się do śmierci niemal 8 milionów rdzennych mieszkańców tego kraju. Autor opisuje, jak do tego doszło. Oddaje także sprawiedliwość człowiekowi, który odważył się głośno zaprotestować przeciwko temu okrucieństwu. Polecam.
Wojciech Sobański
Oceny
Książka na półkach
- 1 673
- 803
- 190
- 51
- 47
- 29
- 26
- 23
- 20
- 15
OPINIE i DYSKUSJE
Trochę mnie zdziwiło porównanie tragedii w Kongu do Holokaustu (nie potrafię dosłownie przytoczyć, ale brzmiało to jak "nawet dorównuje"),które wystąpiło już na początku książki- ale po sprawdzeniu pochodzenia Hochschilda- ziobro zdziwienia. ;) Nie nastroiło mnie to pozytywnie do książki, ale na szczęście był to jedyny zgrzyt przy jej słuchaniu.
Smutne i przerażające.
Trochę mnie zdziwiło porównanie tragedii w Kongu do Holokaustu (nie potrafię dosłownie przytoczyć, ale brzmiało to jak "nawet dorównuje"),które wystąpiło już na początku książki- ale po sprawdzeniu pochodzenia Hochschilda- ziobro zdziwienia. ;) Nie nastroiło mnie to pozytywnie do książki, ale na szczęście był to jedyny zgrzyt przy jej słuchaniu.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSmutne i...
Świetna książka historyczna z elementami opowieści awanturniczej opartej na faktach. Poruszająca, zapewniająca sporą dawkę wiedzy, nieodkładalna historia kolonializmu ze szczególnym uwzględnieniem zapędów króla Leopolda do zbudowania sobie prywatnego folwarku w postaci państwa kongijskiego. Historia niewyobrażalnego okrucieństwa i ludobójstwa porównywalnego z holokaustem, eksterminacją Indian w Stanach Zjednoczonych i wielkim głodem w Ukrainie. Z niejasnych przyczyn mało znana. Bardzo polecam, warto do swojej wiedzy ogólnej dodać znajomość wydarzeń jakie miały miejsce w Kongu za czasów króla Leopolda, jak również warto wiedzieć, że były też osoby działające w opozycji do niego, które można nazwać bohaterami swoich czasów.
Świetna książka historyczna z elementami opowieści awanturniczej opartej na faktach. Poruszająca, zapewniająca sporą dawkę wiedzy, nieodkładalna historia kolonializmu ze szczególnym uwzględnieniem zapędów króla Leopolda do zbudowania sobie prywatnego folwarku w postaci państwa kongijskiego. Historia niewyobrażalnego okrucieństwa i ludobójstwa porównywalnego z holokaustem,...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKolejny przykład udowadniający mi, że nie po drodze mi z reportażami. Czy mam coś do zarzucenia? Tylko formę narracji, niewykorzystanie potencjału tej opowieści, chwilami meandrowanie między dokumentami.
Przerażająca historia zbrodni przeciwko ludzkości przy pomocy kreatywnej księgowości przede wszystkim.
Kolejny przykład udowadniający mi, że nie po drodze mi z reportażami. Czy mam coś do zarzucenia? Tylko formę narracji, niewykorzystanie potencjału tej opowieści, chwilami meandrowanie między dokumentami.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzerażająca historia zbrodni przeciwko ludzkości przy pomocy kreatywnej księgowości przede wszystkim.
Lektura obowiązkowa. Nieprawdopodobne jest dla mnie, że traktujemy historię tak wybiórczo. O ofiarach Hitlera i Stalina wiemy wszyscy. A okazuje się, że król małej Belgii, Leopold, został pominięty w tym zestawieniu. "Jądro ciemności" będące lekturą w liceum jest analizowane na wielu różnych płaszczyznach, również tych filozoficznych. A czy ktoś zna jądro (omen nomen) tej historii i wydarzeń, które za nią stały? Ja nie znałam. Jestem pod wrażeniem źródeł, z których korzystał autor (na końcu książki się z nich "spowiada") i wielowątkowości tej historii. I tego, jak aktualna jest. Bo mechanizmy opisywane przez autora nadal mają zastosowanie, ponad sto lat później. Mam takie przemyślenie, że kolonializm był tak samo złą ideą jak faszyzm czy nazizm. Z tym, że kolonializm nadal trwa, w wielu miejscach na świecie i zastanawiam się czy kiedykolwiek jako ludzkość wyciągniemy wnioski.
Lektura obowiązkowa. Nieprawdopodobne jest dla mnie, że traktujemy historię tak wybiórczo. O ofiarach Hitlera i Stalina wiemy wszyscy. A okazuje się, że król małej Belgii, Leopold, został pominięty w tym zestawieniu. "Jądro ciemności" będące lekturą w liceum jest analizowane na wielu różnych płaszczyznach, również tych filozoficznych. A czy ktoś zna jądro (omen nomen) tej...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCiekawa, historia, nie znałem jej wcześniej. Bardzo dobrze napisana.
Ciekawa, historia, nie znałem jej wcześniej. Bardzo dobrze napisana.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCiekawa to podróż po jądrze ciemności. Gdy wyruszamy, już od pierwszych stron towarzyszy nam barwny korowód oszustów, okrutników, dziwaków i mitomanów. Najlepiej w tej galerii typów jest chyba odmalowana sylwetka Stanleya. Czujemy niemal ból po uderzeniach chicotte i wyobrażamy sobie ze szczegółami nieoficjalny środek płatniczy Wolnego Państwa Kongo: odcięte i uwędzone ludzkie prawe dłonie.
Przyczyna zła jakie szerzy się w Kongu jest banalna i stara jak ludzkość: chciwość. Urzędnicy i żołnierze Force Publique biorą zakładników i zmuszają miejscowych do niewolniczej pracy w imię przyszłych zysków. Wpierw jest to kość słoniowa, chwilę potem kauczuk. Na przełomie XIX i XX wieku Kongo staje się najbardziej dochodową kolonią w Afryce. Stając się ofiarami kapitalistycznej żądzy zysku miejscowi muszą wyrabiać normy zbioru niczym w ZSRR.
Kreatywność najemników Leopolda dorównuje jego chciwości i przebiegłości. Bo jest to wyjątkowo sprytny władca; mistrz PR-u, który w wyjątkowo zręczny sposób wykroił sobie z afrykańskiego tortu wielki kawał ziemi na własną, prywatną kolonię. Właśnie ta niezwykła bezczelność, to kreowanie się na filantropa ludzkości, czynią z Leopolda postać obrzydliwą. Bo oficjalnie on walczy z arabskim niewolnictwem, szerzy miłość i demokrację, niesie kaganek oświaty, wspomaga finansowo potrzebujących.
To jest w moim odczuciu istotą tej książki: niebywała hipokryzja króla Leopolda, któremu Kongo potrzebne jest tylko do zaspokajania własnego ego, które to ego nie mieści się w niewielkim kraju, którego jest królem (nareszcie nikt go w Kongo nie ogranicza, żadna - tfu! - demokracja, jak w Belgii). Dzięki Kongu może zaspokajać swoje zachcianki architektoniczne (kolejne wielkie inwestycje budowlane) i miłosne (młoda kochanka). Leopold jest w gruncie rzeczy nieoryginalny, pospolity i przewidywalny. Niewątpliwa błyskotliwość posłużyła mu tylko do realizacji sztampowych i kosztownych pomysłów. Ileż on się namęczył opłacając kolejnych lobbystów, wystawne pobyty w Brukseli dla tych, których chciał zjednać. Ileż natrudził się organizacyjnie tworząc kolejne przykrywki dla swych celów - stowarzyszenia eksploracyjno-charytatywne, wszystkie dla Dobra Ludzkości (czyli jego). Te kilka (góra 10) milionów wymordowanych na różne sposoby ludzi było poświęceniem na które od początku był gotów.
Książka ta, choć od początku czyta się jak dobry kryminał, ma też słabsze momenty. Moim zdaniem to nadmiernie szczegółowe opisy losów demaskatorów postępków Leopolda – Morela i Casementa. Momentami autor ociera się też o prezentyzm, choć stwierdza wprost, że okrucieństwa dokonywane w Kongu wcale nie odbiegały od standardów epoki i tego co np. Niemcy robili w Namibii. Odniosłem wrażenie, że druga połowa książki była po prostu słabsza. Autor chcąc słusznie oddać hołd sygnalistom, zaplątał się w szczegółach ich egzystencji. Za pierwszą połowę - 9/10, za drugą 7/10. Razem 8.
Ciekawa to podróż po jądrze ciemności. Gdy wyruszamy, już od pierwszych stron towarzyszy nam barwny korowód oszustów, okrutników, dziwaków i mitomanów. Najlepiej w tej galerii typów jest chyba odmalowana sylwetka Stanleya. Czujemy niemal ból po uderzeniach chicotte i wyobrażamy sobie ze szczegółami nieoficjalny środek płatniczy Wolnego Państwa Kongo: odcięte i uwędzone...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKolonializm przełomu XIX i XX w.państwie Kongo w środkowej Afryce pokazuje jak na oczach całego świata, można dokonywać bezkarnie zbrodni.
Zbrodni, okrucieństwa, chciwości i wyniszczenia tubylczej ludności Konga dla kasy. Król Belgów Leopold II zapragnął mieć swoją kolonię w Afryce i dopiął swego. Dziś to nazywamy, po trupach do celu. Pośrednio ma na sumieniu, setki tysięcy ludzi, niewolniczo wykorzystywanych choćby, do zbiorów kauczuku.
Ironią losu jest to, że zbrodniarz ma wystawiony pomnik w centrum Brukseli, niedaleko PE. Taka to dzisiaj demokracja. Książka trudna, dlatego polecam tylko miłośnikom historii.
pozdrawiam
Kolonializm przełomu XIX i XX w.państwie Kongo w środkowej Afryce pokazuje jak na oczach całego świata, można dokonywać bezkarnie zbrodni.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZbrodni, okrucieństwa, chciwości i wyniszczenia tubylczej ludności Konga dla kasy. Król Belgów Leopold II zapragnął mieć swoją kolonię w Afryce i dopiął swego. Dziś to nazywamy, po trupach do celu. Pośrednio ma na sumieniu, setki tysięcy...
39/2023
Król Belgii Leopold II Koburg to jeden z największych tyranów w historii. Czym zasłużył sobie władca tego małego państwa, które dziś budzi skojarzenia jako oaza demokracji? Mianowicie, zapracował sukcesywnie morderczą polityką, jaką zaprowadził w Wolnym Państwie Kongo, które de facto nie było kolonią belgijską, a prywatną własnością Leopolda.
Leopold od najmłodszych lat był owładnięty myślą o zdobywaniu świata. W ten sposób leczył swoje kompleksy, które narastały podczas dzieciństwa. Malutka Belgia, to było dla niego stanowczo za mało. Niestety praktycznie cały świat był już podzielony między europejskie imperia. Było jednak pewne miejsce do którego nikt nie rościł sobie praw. Chodzi o ogromne przestrzenie dorzecza rzeki Kongo w centralnej Afryce.
Władca zafascynowany opowieściami awanturnika Henry'ego Mortona Stanley'a postanowił skierować swój wzrok w kierunku tego miejsca na mapie świata. Rozpoczęła się długotrwała i skomplikowana gra dyplomatyczna, która miała na celu przyznanie Belgom praw do administrowania obszarem siedemdziesiąt sześć razy większym niż macierzyste terytorium Belgii. Ba! Obszar Wolnego Państwa Kongo był większy niż Francja, Anglia, Niemcy, Hiszpania i Włochy razem wzięte. Podczas Konferencji w Berlinie w 1885 roku zabiegi dyplomatyczne zostały zwieńczone podpisaniem odpowiednich dokumentów, które dały zarząd nad tym gigantycznym obszarem bezpośrednio królowi Belgii — Leopoldowi II.
Jednak dlaczego Leopoldowi tak bardzo zależało na tych niezagospodarowanych połaciach ziemi, że był gotowy zapożyczyć się nie tylko wobec swojego rządu, ale także zagranicą? Czy były jakieś praktyczne przesłanki, oprócz zazdrości wobec swoich wielkich sąsiadów, którzy posiadali kolonie? Oczywiście, że były. Kongo okazało się być bardzo szybko żyłą złota o skali jakiej władca nie mógł nawet marzyć.
Europa była nienasyconym rynkiem zbytu kości słoniowej, ale z czasem ten kruszec został przyćmiony przez coś innego. Jednak żeby to zrozumieć musimy przenieść się o kilka tysięcy kilometrów na północ.
Na koniec XIX wieku przypadł czas, kiedy John Dunlop, brytyjski wynalazca opatentował gumową oponę do bicykla. Do wytworzenia opon, które stały się hitem potrzebne były nieprzebrane ilości kauczuku. Tak się szczęśliwie dla Leopolda (a nie szczęśliwie dla rdzennych mieszkańców) złożyło, że wielkie obszary terytorium Wolnego Państwa były porośnięte dzikim kauczukowcem. Belgowie nie mogli sobie pozwolić na zmarnowanie takiego skarbu.
Tutaj warto zapoznać się z tym jak wtedy pozyskiwano kauczuk. Rdzenni mieszkańcy musieli nacinać pnącza i rozsmarowywać po całym swoim ciele sok. Zaschnięta żywica była potem zdrapywana z ciała i w takiej postaci przekazywana na eksport. Była to praca wyjątkowo trudna, ponieważ trzeba było godzinami wspinać się po drzewach i bardzo żmudnie zbierać kauczuk w bardzo niesprzyjających warunkach. Jak Belgowie zmuszali Afrykanów do tak morderczej pracy?
W bardzo prosty sposób. Brano dzieci i kobiety z danej wioski jako zakładników. Jeśli niewolnicy nie dostarczyli odpowiedniej ilości kauczuku w przeliczeniu na osobę (3-4 kg w przeciągu dwóch tygodni) to wszyscy ponosili śmierć. Kolonizatorzy byli świadomi, że kolonialni „rywale” także postanowią wykorzystać okazję i otworzą plantacje kauczukowca. Jednak zanim drzewa zaczęłyby przynosić owoce, to Belgowie mieli kilka lat przewagi. Stąd te mordercze trybuty narzucone na autochtonów, żeby wycisnąć kolonię jak cytrynę.
Oprócz drenowania kolonii z surowców postanowiono, że kraj trzeba unowocześnić. Oczywiście zrobić to kosztem tysięcy tubylców, którzy mieli budować miasta, porty i linie kolejowe. Przemoc podczas tych wszystkich prac było chlebem powszednim.
Szczególnie Wolne Państwo Kongo zasłynęło jako kraj obciętych rąk. Zużycie każdej kuli przez funkcjonariusza miało być udowodnione za pomocą obcięcia prawej dłoni. Po jakimś czasie zaczęło dochodzić do jawnych nadużyć przy tym okrutnym prawie. Koloniści zużywali naboje na polowaniach, a dłonie obcinano zyjącym ludziom. Dłonie obcinano także za najmniejsze przewinienia, a chłosta była tylko swoistą „rozgrzewką” i uchodziła za okazanie miłosierdzia.
Jak w każdej tego typu opowieści nie może tu zabraknąć kogoś o polskich korzeniach. W tym wypadku jest to Józef Korzeniowski. Prawdopodobnie nic Państwu nie mówi to nazwisko. Wszyscy znamy tę osobę jako Josepha Conrada — autora wydanego w 1899 roku „Jądra ciemności”, którego akcja ma właśnie miejsce w Kongu. Podczas czytania tej noweli może się wydawać, że to czysta fikcja literacka, ale tak naprawdę można to uznać za fabularyzowany reportaż. Wszystkie postacie mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Narrator Charles Marlow to Conrad, a pierwowzorem Kurtza jest najprawdopodobniej brutalny administrator Léon Rom. Nawet makabryczne ozdoby w postaci głów Kongijczyków w siedzibie Kurtza nie są wymysłem Conrada, ale prawdziwym opisem siedziby Roma.
Przez wiele lat pojawiały się głosy, że w Kongu dzieje się coś bardzo złego. Przechodziły jednak kompletnie bez echa. Do czasu aż na drodze Leopolda II nie stanął niezłomny pracownik armatora z Wielkiej Brytanii, który zauważył, że z Konga do Antwerpii statki jego pracodawcy płyną wypełnione kością słoniową i kauczukiem, ale w drugą stronę podążają tylko skrzynie z amunicją. Coś tu zdecydowanie nie pasowało. Ten pracownik nazywał się Edmund Morel i rozpoczął swoje kompleksowe dochodzenie, którego wyniki zmroziły mu krew w żyłach i zatrzęsły całą Europą w posadach. Morel miał na potwierdzenie swoich słów oficjalne dokumenty. Poza namacalnymi dowodami Morel miał jednak coś znacznie ważniejszego — odwagę i upór, żeby zawalczyć o miliony niewinnych ludzi mordowanych i męczonych w Kongu, których jedyną winą był inny odcień skóry.
Po pewnym czasie Morel rzucił pracę, ponieważ jego pracodawca nie życzył sobie, żeby pracownik działał na szkodę dobrego klienta. Czy to złamało Morela? W żadnym wypadku. Dodało mu wręcz energii do dalszej pracy. Brytyjsko-francuski badacz zaczął wydawać swoją gazetę, która w żaden sposób nie mogła być cenzurowana. Dzięki rozległej sieci swoich informatorów otrzymywał coraz bardziej tajne dokumenty, które jasno pokazywały co się dzieje w sercu Afryki.
Morel nie był w swojej walce sam. Nieocenione zasługi dla Afrykańczyków ma brytyjski konsul — Irlandczyk Roger Casement, który publikował raporty, które obnażały Leopoldowy aparat terroru, które dzięki sprawowanej przez niego funkcji nie mogły przechodzić bez echa.
Skoro Wolne Państwo Kongo było prywatną własnością Leopolda to możemy go postawić w akt oskarżenia. Szacuje się, że w wyniku mordów, morderczego reżimu oraz chorób w latach panowania władcy nad Kongo zmarło ok. 10 milionów rdzennych mieszkańców. Niestety Leopold nie poniósł nigdy odpowiedzialności za to ludobójstwo. Wręcz przeciwnie. Gdy w 1908 Leopold był zmuszony zdać nadzór nad Wolnym Państwem rządowi Belgii, to ten musiał spłacić jego zobowiązania, bo dziwnym trafem Leopold więcej inwestował w kraj, niż na nim zarabiał. Oczywiście jest to wierutną bzdurą, ponieważ badacze oszacowali, że wartość grabieży wyniosła 220 milionów ówczesnych franków belgijskich, czyli ponad miliard dzisiejszych dolarów. Nawet w końcówce swojego życia władca nie wyzbył się swojej buty. Tak podsumował palenie akt kolonii na początku 1908 roku w Brukseli: „Oddam im moje Kongo, ale nie mają prawa wiedzieć, co tam robiłem”.
Książka jest świetnym reportażem historycznym. Autor w swojej publikacji porusza kompletnie wyparte ze świadomości świata ludobójstwo. Bardzo ważna pozycja, którą czytało się z ogromną przyjemnością, mimo wskroś bolesnej treści. XX wiek to był wiek totalitaryzmów i warto pamiętać kto przecierał w tej niechlubnej kategorii ścieżki.
Na sam koniec mam taki bardzo przykry wniosek. My widząc zdjęcia z protestów w Afryce patrzymy z politowaniem, że Afrykańczycy z dumą chodzą z flagami Rosji. Czy można im się dziwić? Rosja to dla nich coś nowego od Francji czy Belgii. Nie zdają sobie sprawy, że rosyjski imperializm jest o wiele bardziej opresyjny od francuskiego. Nie zdają sobie sprawy ze skali rabunku surowców dokonywanym przez Rosjan. Europejczycy wykorzystują swoją przewagę nad Afrykańczykami w haniebny sposób.
Jako ciekawostkę potwierdzającą tę tezę przytoczę informację, że rzeka Kongo, tylko na 350 km odcinku ma właściwości hydroenergetyczne równe wszystkim rzekom i jeziorom na terytorium Stanów Zjednoczonych. Wyobraźmy sobie ile energii mogłaby wygenerować jedna elektrownia wodna zbudowana na takiej rzece... Teraz porównajmy koszt budowy takie elektrowni z kosztami polityki migracyjnej, która w żadnym calu nie działa i nie ma prawa zadziałać. Ile ludzi miałoby pracę, szansę na dobrą edukację, perspektywy rozwoju. Jednak niestety zacofanie jest na rękę, bo nie daj Boże Afrykanie uświadomią sobie, że ich kontynent jest istną żyłą złota (nomen omen) i wystarczy wbić łopatę, żeby wykopać pół tablicy okresowej pierwiastków i że można to bogactwo zamienić w modernizacje, a nie sprzedawać za przysłowiową garść paciorków...
Europejczycy ponoszą wielką część odpowiedzialności za obecny stan Afryki. Przez wieki wygrywała krótkowzroczność. Nie myślano nad pomysłem na Afrykę. Nie starano się edukować ludności, nie stawiano na budowę infrastruktury. Przykrym jest, że mimo tego, że państwa Afryki formalnie proklamowały niepodległości, ale faktycznie były drenowane z surowców przez byłych „panów” tak jak wcześniej. Kilkaset lat niepohamowanego kolonializmu pozostawiło taką wyrwę wśród Afrykańczyków, że nie jest możliwym zasypanie jej.
39/2023
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKról Belgii Leopold II Koburg to jeden z największych tyranów w historii. Czym zasłużył sobie władca tego małego państwa, które dziś budzi skojarzenia jako oaza demokracji? Mianowicie, zapracował sukcesywnie morderczą polityką, jaką zaprowadził w Wolnym Państwie Kongo, które de facto nie było kolonią belgijską, a prywatną własnością Leopolda.
Leopold od...
Tragiczna historia Konga pokazuje jasno jakim złem jest kolonializm.
Wstrząsające zdjęcia dokumentują równie wstrząsającą treść książki.
Tradycyjnie bez oceny....
Tragiczna historia Konga pokazuje jasno jakim złem jest kolonializm.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWstrząsające zdjęcia dokumentują równie wstrząsającą treść książki.
Tradycyjnie bez oceny....
Obowiązkowa lektura dla każdego, kto interesuje się historią i mało wie na temat belgijskiego Konga. Po mozolnym początku, czyli 2-3 rozdziałach gdzie autor moim zdaniem niepotrzebnie zagłębia się w biografie białych eksploratorów, następuje mocne zderzenie z rzeczywistością. Ostatnie rozdziały opisujące manipulacje i chęć wymazania tych faktów z kart historii potrafią być równie wstrząsające co opis niewolnicznej pracy i wszystkiego co się z nią wiązało. Wstydź się Belgio, zbudowaliście swój kraj i bogactwo na krwi niewinnych.
Obowiązkowa lektura dla każdego, kto interesuje się historią i mało wie na temat belgijskiego Konga. Po mozolnym początku, czyli 2-3 rozdziałach gdzie autor moim zdaniem niepotrzebnie zagłębia się w biografie białych eksploratorów, następuje mocne zderzenie z rzeczywistością. Ostatnie rozdziały opisujące manipulacje i chęć wymazania tych faktów z kart historii potrafią być...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to