Pasją Gail Hudson jest tworzenie zdrowych relacji między ludźmi, a światem przyrody. Pasja ta doprowadziła ją między innymi do długoletniej współpracy z Jane Goodall i ich wspólnej pasji związanej z przyrodą. Jej eseje na temat naturalnego zdrowia, duchowości i relacji osobistych pojawiają się w licznych publikacjach, a sama Hudson prowadzi zajęcia i warsztaty na temat osobistej narracji i pisania pamiętników.
Wbrew tytułowi to nie jest książka o roślinach. To książka o Jane Goodall stopniowo przechodząca w manifest ekologiczny. O ile zgadzam się z przesłaniem, że powinniśmy lepiej dbać o tę biedną planetę, nawet we własnym interesie, to sposób podania nijak mnie nie przekonuje. Mam wrażenie, że książkę napisała celebrytka o znanym nazwisku, która bardzo chce pokazać światu, że przyroda leży jej na sercu. Przekonanie decydentów, wysunięcie logicznych argumentów, jakby wydają się mniej ważne niż chwalenie.
Nie znajdziemy tutaj systematycznego i przemyślanego wykładu na temat roślin. W treści znalazłam tylko kilka ciekawostek botanicznych. Dowiemy się za to, że w Jane Goodall dzieciństwie bardzo polubiła pewien buk, że ma znajomych ogrodników i działaczy społecznych w wielu krajach, że założyła organizację "Roots & Shoots", że nienawidzi monokultur i niewolnictwa, że jej rodzina do dziś uprawia ogródek (i robiła to już podczas drugiej wojny światowej),że istnieje odmiana orchidei (ukochane kwiaty Jane Goodall) o nazwie Jane Goodall...
Więcej marudzenia tutaj: http://finklaczyta.blogspot.com/2017/12/madrosc-i-cuda-celebrycko.html
Rewelacyjna pozycja, pełna miłości i szacunku do przyrody, zachwytu nad jej pięknem. Autorka wspaniale opisała swoje przeżycia, tym razem dotyczące świata roślin. W książce znajdziemy wszystkiego po trochu - historii pionierów botaniki ryzykujących życiem dla rozwoju nauki, opisów cudownych niedotkniętych ludzką ręką miejsc, wspaniałych roślin - w tym tych najstarszych jak Matuzalem, który ma już niemal 5 tysięcy lat i tych, które najsilniej wpłynęły na naszą cywilizację. Najbardziej poruszyła mnie jednak historia gruszy, która przetrwała tragedię World Trade Center. Uratowana spod zwałów gruzu, dzięki opiece niesamowitych "lekarzy" roślin i własnej niezmordowanej woli rośnie do dziś. Jest to lekcja ekologii w najlepszym wydaniu. Polecam.