Please kill me. Punkowa historia punka. Gillian McCain 8,0
ocenił(a) na 93 lata temu To jest świetna książka. Powiedziałbym wręcz, że wyśmienita. Ze względu na formę i treść, choć zdecydowanie nie dla każdego. Nie wyobrażam sobie, bym mógł przeczytać coś podobnego na przykład o muzyce reggae, której nie znoszę.
Ponieważ jednak od dawna coś mówią mi nazwiska takie, jak Lou Reed, Iggy Pop, Patti Smith lub Sid Vicious, a brzmienie zespołów w rodzaju The Stooges, The Velvet Underground czy Television jest mi milsze niż cały współczesny pop i rock, z przyjemnością pochłonąłem szybko te ponad 600 stron „Punkowej historii punka”.
Była to wszakże przyjemność gorzka.
Nie żebym miał wcześniej specjalne złudzenia co do tego, jakimi ludźmi byli prekursorzy i gwiazdy punk-rocka, tym niemniej sentyment do tego gatunku powodował, że trochę wybielałem ich samych oraz tworzony przez nich półświatek. Coś na zasadzie: No dobra, ćpali, chlali, poniżali innych, zachowywali się jak świnie itp., ale ta muza, starrrry…
Po tej lekturze to się zmieniło.
Muzyka pozostała, ale reszta już nie. Bo to w gruncie rzeczy bardzo smutna książką jest. Z tyłu okładki zacytowano Williama S.Borroughsa stwierdzającego : „To pierwsza książka w historii, która opowiada o tym, jak było naprawdę”.
Pierwsza może nie, ale faktycznie coś w tym stwierdzeniu jest.